JSH>. 3 4 ( 1 4 7 2 ) . W arszawa, dnia 21 T o m X X I X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYROONICZYU.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".
W Warszawie: r o c z n ie rb . 8, k w a r ta ln ie r b . 2.
Z przesyłką pocztową r o c z n ie rb . 10, p ó łr . rb . 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w kraju i za g r a n ic ą .
W ciągu sierpnia redakcya będzie otwarta tylko od 4 do 6 popołudniu.
A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A JSTs. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .
Z B A D A Ń N A D C Z Y N N O Ś C I Ą L I N I I N A B O C Z N E J R Y B .
J e d n e m z na jw a żn ie jsz y c h zag ad n ień ichtyologii j e s t k w e s ty a o rg anó w z m y słów u r y b i ich funkcyi. P rzedm iot to n ie w y c z e rp a n y by n a jm nie j; wciąż jeszcze j e s t o p rac o w y w a n y i wciąż nowe i nowe p r z y b y w a ją doń zdobycze. Bo i nie ta k ła tw y on j e s t j a k b y się napozór w y d a wać mogło. Człowiek, k tó ry rozporządza g ro m a d k ą s w y c h pięciu zmysłów, mimo- woli m u si p a tr z e ć n a wszelkie zm ysłow e życie organicznej przy ro d y swojem okiem i odczuw ać może w rażen ia z w ie rz ą t t y l ko pod k ą te m swoich zmysłów. Ten an- tropom orflczny k ą t w idzenia zgadza się o ty le o ile z rzeczyw istością, jeśli cho
dzi o z w ie rz ę ta stojące n a blizkim m u s to p n iu ro zw ojow ym i żyjące w mniej lub więcej t y m s a m y m żywiole i w ty c h sa m y c h w a r u n k a c h , co on. Lecz cóż, g d y chodzi o znajom ość fu n kcyj zm ysłow ych u zw ierząt, k tó re ż y ją w żywiole in n y m w w a r u n k a c h biologicznych zupełnie od
m ienn ych? T u z t ru d e m u d aje się d ro ga d ośw iadczenia p rze d staw ić n am j a k ą ś
zm ysłow ą czynność zwierzęcą. Boć i nie dziw nem b y było, g d y b y nie ty lk o ilo
ściowa różnica zm ysłów zachodziła mię- d z y m a s z e m i zmysłami, a z m y słam i z w ie rz ą t w odnych. W s z a k w a r u n k i t a k od
m ienne u s p ra w ie d liw ia ją w zupełności, j e ś l i j s t o t o m ty m w łaściw y j e s t o rg an jak iś, m ają cy w p ro st jakościow o w a rto ś ć in ną od n aszych . I t a k j e s t w rze c z y wistości.
U ryb, k tó re t a k odm ienne od n a s za
m ieszkują m edyum , znaleziono w poło
wie X I X w ieku, organ, k t ó r y nazw ano
„organem szóstego z m y s łu “, organ, k t ó rego budow a i fu n k c y a pozostają w ś c i słym zw iązku z w a r u n k a m i życia w w o dzie. J e s t to tak zw a n a linia naboczna, której znaczenie długo było nieznane, ja k k o lw ie k b y ła od r. 1850 p rze d m io te m b a d a ń licznych uczonych nowego i s t a rego św iata.
Linię n a b o czną uw ażano daw niej za
organ w y tw a rz a ją c y śluz n a n a s k ó rk u
ry b y i zwano go też u k ła d e m k a na lik ów
śluzowych. Często i dziś sp o tk a ć się
można z tem m niem aniem . Ale też i nic
dziwnego, bo la ta dopiero o s ta tn ie p rz y
niosły ostateczne rozw iązanie py tania,
j a k a j e s t f u n k c y a te g o o rganu.
530 W SZECHSW IAT JMa 34
L in ia n a b o c z n a j e s t t y m d z iw n y m o r g a nem , k t ó r y w y s t ę p u je ty lk o u ryb, u płazów w o d n y c h i u l a r w płazów.
W s ta n ie l a r w a ln y m , z n a jd u je się ona u w s z y s tk i c h płazów, dopiero w m iarę w z ro s tu , u płazów l ą d o w y c h z a n ik a z m e tam orfo zą. U r y b p rz e b ie g a po obu s tr o n a c h ciała (fig. 1 o) od ogo n a ku głowie i dzieli się n a głow ie n a t r z y gałęzie. J e d n a z nich p rz e b ie g a p o n a d okiem k u j a m i e nosow ej (gałąź nadoczodołow a, ra- m u s s u p e ro rb ita lis ) (ryc. 1 6) d r u g a okrą-
b a
(Fig. 1).
S chem atyczne przedstaw ienie przebiegu organu linii nabocznej u ryb kostnoszkieletow ych (Te- leostia) (w edług W iedersheim a, L ehrbuch d.
vergleich. A natom ie der W irbeltiere) a — linia naboczna tułow ia, 6 = gałąź nadoczodołowa (ra- mus superorbitalis), c= g a łą ź podoczodołowa (ra- m us infraorbitalis), d= g a łą ź dolnoszczękowa (ra- m us m andibularis), e — ty ln y brzeg pokryw y
skrze! owej.
ża oko dołem i łą c z y się w okolicy j a m y nosow ej z p ie r w s z ą (gałąź p odoczo
dołowa, r a m u s in fra o rb ita lis . (Ryc. 1 c).
T r z e c ia ga łą ź biegnie przez o k ry w ę skrze- lo w ą i k o ń c z y się u p o c z ą tk u szczęki dolnej (gałąź dolno szczęk o w a, r a m u s m a n d ib u la ris . Ryc. 1 d). L in ia n a b o c zn a w y s t ę p u je u r y b k o s tn o s z k ie le to w y c h (Teleostia) w form ie w y ra ź n ej r y n ie n k i podłużnej i z a w ie ra często tuż pod po
w ie rz c h n ią leżący k a n a lik p o d łu żn y (k a n a li k boczny), k t ó r y p rzez liczne wzdłuż tej linii leżące i ł u s k i p rze d z iu ra w ia ją c e k a n a lik i boczne u c h o dz i n a z e w n ą tr z . Ł u s k i m o g ą m ieć n a w e t w m iejscu, gdzie p rz e b ie g a k a n a li k k ra w ę d ź odpow iednio w y c ię tą . R y c in a n a s z a (ryc. 2) p r z e d s t a w ia łu sk ę czerw io n k i (S c a rd in iu s e ry th - r o p h a lm u s ) z w y r a ź n y m k a n a lik ie m i ze-
(Fig. 2).
Łuska z linii nabocznej czerwionki (Scardinius erythrophalm us) z w yraźnym kanalikiem bocz
nym i jego otworom . (W edług H ofer - Vogta:
Die Susswasserfische von M itteleuropa).
w n ę trz n y m je g o otw orem . Każdy k a n a lik boczny zaw iera n a dnie g r u p y w y sokich kom órek zm ysłow ych, z k tó ry c h k a żda zaopatrzona j e s t w szczecinkę z m y słow ą (ryc. 3 b) w y s t a ją c ą do ś ro d k a k a nalika. W z g ó rk i n e rw o w e są u ry b u ło żone w p e w n y c h o dstęp ach od siebie, poprzecznie do osi ciała i do p rze b iegu całego u k ła d u kan alik ów . W s ta n ie em- b r y o n a ln y m te w zgórki zm ysłow e leżą wolno n a sam ej powierzchni ciała, potem j e d n a k tw orzą się p o n a d niem i o sła n ia j ą c e je ry n ie n k i (cewki) z n a b ło n k a (ryc.
3 a). K a naliki te (rynien ki, cewki) w y p e łn ia ją się u doro sły ch r y b śluzem , p o c h odzącym od kom órek, o tac z a ją c y c h po
szczególne k o m ó rk i zm ysłow e ze szcze
cinkam i. Do p o d sta w y k o m ó re k zm y sło w y c h d ochodzą ro zg a łęz ie n ia w łókien n e rw o w y c h (ryc. 3 c), co obok c h a ra k te -
(Fig. 3).
Poprzeczne przecięcie przez kanalik naboczny ryby. a — cewka utw orzona przez kom órki na
błonka, b — kom órki zmysłowe ze szczecinkami wolnem i ku środkow i kanalika, N = n ei'w docho
dzący swemi rozgałęzieniam i włókien do pod
staw kom órek zm ysłow ych. ("Według W ieder
sheima: Y ergl. Anat. d. W irbeltiere).
M 34 WSZECHSWIAT 531
r y s ty c z n y c h szczecinek u p e w n ia n a s o zm ysłow ej roli ty c h wzgórków.
J u ż w ro k u 1850 L e y d ig *) odkrył zn a j
d u ją c e się w k a n a lik ac h linii nabocznej g r u p y g u z ic z k o w a ty ch wzgórków, s p e cy ficzne o rg a n y skórno - zmysłowe. On p ie rw s z y zwrócił u w ag ę na to, że są to o r g a n y specyficznie rybom właściwe i obli
czone n a p o b y t w wodzie, a z a te m „or
g a n y szóstego zm ysłu" 2). Uderzało go p od o b ień stw o n a rz ą d ó w ty ch do błęd n i
k a n a r z ą d u słuchowego. F. E. Schulze, k t ó r y o rg a n y te poddał szczegółow szym b a d a nio m ze w zg lędu n a ich budowę stw ierdził, że u la rw p ta k ó w są o rgan y homologiczne linii nabocznej ry b i że d o piero z p rzejściem do życia n a lądzie w czasie m etam orfozy z a n ik a ją 3). S ch u l
ze b y ł pierw szym , k t ó r y na p o dstaw ie b u do w y histologicznej tych n arządów s c h a ra k te ry z o w a ł ■*) ich funkcyę, t w i e r dząc, że są obliczonemi n a p ob y t w w o
dzie n a rz ą d a m i z m ysłow em i, zdolnem i do o dbierania w rażeń r u c h u w ody w k ie r u n k u ciała ry b y i p rz e b ie g a ją c y c h wodę fal o dłuższem trw a n iu d rg a n ia niż t r w a nie fal słuchow ych.
W a ż n e m bardzo potwierdzeniem p r z y puszczenia Schubzego b y ły badania nad pochodzeniem n e rw ów linii nabocznej.
M ayser 5) (a za nim inni j a k W h rig t, Cole, H errick, E w e r t) udowodnił, że n e r w y idące zarów no do głowowej j a k i t u łowiowej części linii nabocznej w y ch od zą ze wspólnego p ła ta w mózgu w raz z n e r w em słu cho w y m , co oznacza zasadnicze p o k rew ie ń stw o w ra ż eń słuc h o w y ch z w r a żeniam i linii nabocznej. N a zyw a on li
nię na b o c zn ą w p ro s t ak c eso ry c zn y m o r
g a n e m słuchow ym . Odkrycie to miało o t y le w ięk sze znaczenie, że przeoczano
2) L eydig. Uber d. Schleim kanale d. Kno- chenfische M uller’s Arch. f. Anat. 1850.
s) Leydig. Uber Organe eines sechsten Lin- nes. N ova A cta Acad. Lesp. Carol, t. 34. 1868.
3) F. E. Schulze. Ober die Neryenendigun- gen in den... Arch. f. mier. Anat. 1861.
4) P. E. Schulze. Uber d. Sinnesorgane d.
Seitenlinie bei Fischen u. Amfibien Ąrch. f. m ier A nat. 1870.
6) Mayser. Zeitschr. f. wissensch. Zoolog, t. 36. 1881—1882.
wciąż jeszcze stw ierd zo n e przez Stann iu- sa w spólne pochodzenie ne rw ów i gło
wowej i tułowiowej części o rg an u na- bocznego. W e d łu g S ta n n iu s a wychodzą one u r y b ko stn o sz k iele to w y ch z t. zw.
płata tylnego rdze n ia przedłużonego (lo- b u s posterior m edullae oblongatae). Mają to b y ć m ianowicie, j a k tw ierd z i Stan- n iu s x), n e rw trójdz ie lny (n. trigem inus), k tó ry u n e rw ia ć m a o rg an y boczne g łow y i gałąź boczną n e rw u błęd n eg o (ram u s late ra lis n e rv i vagi). M ayser sp ro s to w ał tę d r u g ą część tw ierd z en ia S t a n n i u sa, stw ie rd z a ją c , że nie trig e m in u s u n e r w ia o r g a n y boczne głowy, choć w ła ści
w em u ne rw o w i t y c h o rg an ó w w je g o p rze b iegu towarzyszy. W e d łu g o d kry ć M aysera, o rg a n y boczne głow y u n e rw ia odgałęzienie n e r w u słuchow ego (n. acu- sticus), a n e rw części tułow iow ej (ram us later. n. vagi) w yb ie g a ze wspólnego ko
rzenia z ne rw e m słuchow ym .
L iczba b a d a ń n a d fu n k cy ą linii n a b o cznej j e s t ta k w ielka, że u w zg lędn ien ie w s z y s tk ic h przechodzi r a m y niniejszego a rty k u łu . P ró b y s tw ie rd z e n ia d ośw iad
czalnego czynności odnosiły się do naj- możliwszych i najniem o żliw szy ch ro d z a jów wrażeń: term ic z n y ch , optycznych, słuchow ych, chem icznych, w ra ż eń zm ia n ciśnienia h y d ro sta ty c z n e g o ; p r z e p r o w a dzono j e z w iększą lub m niejszą zręcz
nością, z re z u lta te m zazwyczaj u je m n y m lub n iep e w n y m , w k a ż d y m razie nie p rzekonyw ającym .
D opiero lata o sta tn ie przyniosły w y n i
ki b a d a ń do św iadczalnych przed sięw zię
ty c h ze ścisłością go d n ą uw agi. Są to b a d ania P a r k e r a 2) (Nowy J o r k 1902—4) i Hofera 3) (Monachium 1908).
1) Stannius. Das peripherische N ervonsystem der Fische. Rostock, 1849.
2) P arker. The sense of hearing in fisches American N aturalist Vol. 34. 1903.
On the morph. and phys. classif of the cuta- neous sense organs of fisches Am erican N at. V.
34. 1903.
The organ and sens of taste in fisches. Buli.
of the U n it St. fiscb. Comm. Vol. 24. 1902.
Funktion of lateral line organs in fisches.
Buli. of the bureau of fischerie. 1904.
3) H ofer. Funktion der Seitenorgane bei d.
532 W SZECHSW IAT .Na 34
P a r k e r w y k o n y w a ł d o św ia d cz e n ia n a ró żn y c h r y b a c h ja k : k a r p i o w a t y c h (Fun- dulus h e ra c litu s, F. m ajalis), żarłaczach i p łasz c zk a c h . Głównie j e d n a k b a d a n ia je g o o p ie ra ją się n a a m e r y k a ń s k i e j ry b ie k a rp io w a te j F u n d u l u s h e ra c litu s, k t ó r ą z a ró w n o w s ta n ie n o r m a ln y m j a k i z prze
ciętym n e rw e m linii n a b ocznej, p o d d a w ał działan iom r ó ż n y c h c z y n n ik ó w ze
w n ę trz n y c h , j a k św iatła, ciepła, wody m o rsk iej, k a rm y , tle n u , b e z w o d n ik a w ę glowego, zm ianom c iś n ie n ia h y d r o s t a t y cznego, p r ą d o m wody, dźw iękom , a b y z ró żn ic y z a c h o w a n ia się r y b y n o rm a ln ej i r y b y z p r z e c ię te m i o d p o w ied n iem i n e r w a m i w y w n io s k o w a ć o w łaściw ej czyn
ności i z n a czen iu linii n a bo czn ej. P r z e c ięcia n e rw ó w (V i VII n e r w u m ózgo
wego) d o k o n y w a ł za okiem, n e r w zaś li
nii nab o cznej tu ło w ia p rz e c in a ł za gło w ą pod skórą.
N a p o d s ta w ie s w y c h d o św ia d cz e ń P a r k e r stw ie rd z a , 1 ). że lin ia nie re a g u je ani n a bodźce ś w ie tln e , n i cieplne, ani chem iczne, ani n a w e t nie służy do spo
s tr z e g a n i a zm ian c iś n ie n ia h y d r o s t a t y c z nego, a n i do u t r z y m a n i a r ó w n o w a g i (i to bow iem m ię d z y in n em i stw ierdzono), że n a to m ia s t 2 ) w ła ś c iw ą j e j f u n k c y ą j e s t zdolność o d c z u w a n ia le k k ic h w s trz ą ś n ie ń w o d y (6 d r g n ie ń n a se k u n d ę).
Że p r ą d u w o dy nie o d c z u w a ją r y b y zapo m o cą linii n a b o c zn e j P a r k e r t w i e r dzi n a p o d s ta w ie dośw iad czenia, k tó re prze p ro w a d z ił w sposób n a s tę p u ją c y : P r z e z k o ry to o długo ści 3 m, a sz e ro k o ści 50 cm, p rze p u sz c za ł p r ą d w o d y (sz y b kości p r ą d u nie podaje); s t a n wody w k o ry cie w y n o s ił 10 cm. R y b y zarów no n o r m aln e j a k i z o p e ro w a n e um ieszczone w k o ry cie z w r a c a ły się g ło w ą s ta le i s z y b ko p rz e c iw p r ą d o w i i p rz e c iw p rądow i pły n ęły . J e d n e i d r u g ie o k a z ały się za
tem , co j e s t f a k te m z d a w n a zn a n y m , w y bitn ie reo tro p ic z n em i. P a r k e r w y c ią g a z te g o wniosek, że o r g a n linii naboczn ej, sk oro n a p r ą d r e a g o w a ł y i r y b y p o z b a w io n e je j, z w ra ż liw o śc ią n a p r ą d w ody,
Fischen. B erichte ans d. K gl. bayr. biolog.
Y ersuchstation f. F. tom 1. 1908.
w spólnego nic nie ma. T en w n iosek j e s t nieco zapospieszny.
R y b y posiadają (flzyologia się dziś z ga
dza z te o r y ą Goltza i Breuera) *) w łu- kach b łęd n ik a s łuch ow eg o o rg an z m y słowy, z k tó re g o pom ocą o r y e n t u j ą się co do obrotów i ru ch ó w głowy, a raczej ciała, w trz e ch k ie r u n k a c h przestrzeni.
Są to ta k zw. otolity czyli k a m ien ie słu chowe, k tó re o r y e n tu ją r y b y o zm ianach położenia i szybkości ru ch u . Je śli p rąd wody w d o św ia d cz e n iu P a rk e ro w s k ie m był t a k silny, że w y ru s z a ł r y b y z ich i t a k c hw iejn ej r ó w n o w a g i — to w t e d y o r y e n tu ją c y m b y ł t u b łę d n ik i obojętne j e s t , czy r y b y m iały n ieu szkod zon ą linię naboczną, czy też znieczuloną przez p r z e cięcie ne rw u. W razie silnych prądów , k tó re czynnie w y r u s z a ją r y b ę z jej po
łożenia, co u ry b z p ę ch erzem p ław nym j e s t n ies ły c h a n ie łatw e, działa p rz e d e w s z y s tk ie m n a rz ą d otolitow y błędnika.
P a r k e r n a pod staw ie d a lsz y c h e k s p e r y m e n tó w stw ierdza, że zarów no n o r m a l
ne j a k i zoperow ane r y b y r e a g u j ą j e d n a kowo n a z a k łócenia ich rów now agi, co n a p o d s ta w ie p o w y ż sz y c h w yw odów o b łę d n ik u j e s t rzeczą zrozum iałą.
W obec n ie re a g o w a n ia n a bodźce s łu chowe zarów no n o rm a ln y c h j a k i zope- ro w a n y c h ry b w yłączone j e s t również, tw ierd z i P a r k e r , a b y o rg a n linii na b o c z nej był org an e m s łużący m do o d biera n ia fal głosow ych. N a to m ia s t w s trz ą ś n ie n ia lżejsze od fal głosow ych (t. j. o m n ie j
szym peryodzie drgania) np. bezgłośne u d e rz a n ie o a k w a r y u m (6 d r g n ie ń n a se k undę ) w y w o ła ły in n ą re a k c y ę u n o rm a l
n ych, a in n ą u ry b bez linii n abocznej.
N orm alne r y b y za k a ż d em u d e rz e n ie m u c ie k a ły szybko n a dno i tam p rz e b y w a ły dopóki w s trz ą ś n ie n ia nie u sta ły . Mniej w y ra ź n ie n a to m ia s t re a g o w a ły n a te bodźce zoperow ane. P a r k e r w y s n u w a na p odstaw ie tego o s ta tn ie g o doświad-
*) Goltz. llber die physiol. B edentung der Bogengange des O hrlabirynts. Pflugers Archiv.
3 Ja h rg . 1870.
Brener. Ober die Function der Atolitiien-appa-
rate. Pflugers Archiv. tom 48. 1891.
M 34 W SZECHŚWIAT 533
czenia p o z y ty w n y wniosek, że lek k ie w s trz ą ś n ie n ia wody (6 d rg n ie ń na se k und ę) są w łaściw y m linii nabocznej bodźcem. P a r k e r sądzi, że w n a tu rz e teg o ro d za ju w s trz ą śn ie n ia po w sta ją , np.
g d y w i a tr wznosi na powierzchni wody fale, lub g d y k a m ienie p a d a ją w wodę.
D r. Franciszek Staff.
(Dok. nast.)
D Y A S T A Z Y A O R G A N I Z M ,
(Dokończenie).
D y a staz y , do ty ch c z a s znane, stan ow ią 3 g ru p y , w y ra ź n ie zakreślone. Do p ie rw szej należą ferm en ty , rozkładające czą
steczk ę danej s u b s ta n c y i przez p r z y łą czenie do niej cząsteczki wody. Tu t y l ko w ym ien ię amylazę, ro zpuszczającą cia
ła m ączne; maltazę, in w e rty n ę , laktazę, rozpuszczające cukry; e m u lsy nę i myro- zynę, działające n a glukozydy; lipazę, za m ie n ia ją c ą ciała tłuszczow e na emul- syę, pep synę, tr y p s y n ę i papainę, t r a w i ą ce m a te ry e białkowe.
W rezultacie, pod w pły w em działania p rzy to c zo n y c h enzymów, ciała, służące do odżyw iania organizmu, zostają p r z e tw orzone w taki sposób, aby m ogły o d n a w ia ć z u ż y te tk a n k i.
T eraz m ożem y zrozumieć, nie u c ie k a j ą c się do ż a d ny ch w y ja ś n ie ń w ita lis ty - cznych, co się dzieje z p okarm am i w p r z e wodzie pokarm ow ym . W idzim y, że siły, k tó r e t a m d ziałają (dyastazy), d a ją się sp ro w a d zić do z ja w isk przy stę p n y ch , c h e m icznych; m ożnaby powiedzieć, że p r z e wód p o k a rm o w y to la b o ra to ry u m , w któ- r e m w y d z ie lin y k om órek g ruczołow ych o d g r y w a ją rolę rea k ty w ó w .
Ale to nie w szy stko . W spom inaliśm y wyżej o fe r m e n ta c h ś c in a jąc y c h w łó k n ik i s e rn ik m leka. C hem icznie e n zy m y te działają t a k samo, j a k powyższe przez przyłączenie cząsteczki wody; dlate g o też zaliczym y j e do tej samej g ru py . Zna
czenie ich dla o rg an iz m u j e s t wielkie:
ty lk o one m ogą wyjaśnić, dlaczego p e
w ne ciała, p rzebiegające o rg anizm w for
mie niestałej, z n a jd u je m y następnie w k o m ó rk a c h tk a n e k w s ta n ie stałym.
W s z y s c y w ie m y co to j e s t oddychanie.
U zw ierząt k re w żylna, p r z y b y w a ją c a do płuc, pochłania tle n p o w ie trz a i, obiega
j ą c organizm, do sta rc za go w s z y s tk im tk an k o m . T k a n k i u tle n ia ją się i je d n o cześnie w ydzielają b e z w od n ik w ęglow y i p a rę wodną. K rew spełnia tylko czyn
ność pomocniczą; w łaściw e od dy chanie o d b y w a się w tk a n k a c h . Z resztą ju ż w drug iej połowie X V III w ie k u Spallan- zani dowiódł, że t k a n k a zwierzęca, od
dzielona od o rganizm u, pochłania tle n i w ydziela d w u tle n e k węgla, inaczej m ó wiąc, oddycha. Rośliny nie m ają krw i, a je d n a k ż e n i k t nie wątpi, że od d ychają.
J e s t to dziś fa k te m niezbity m , że każda k o m ó rk a żywa oddycha. Pod o d d y c h a niem należy tylko rozum ieć p ochłanianie tle n u z w ydzielaniem d w u tle n k u w ęgla i p a ry w odnej.
Dlaczego p e w n e s u b sta n c y e , z n a jd u jąc się w pow ietrzu, po zo stają bez zmiany, gdy ty m c z a s e m w organizm ie n a t y c h m ia st podlegają utle n ia n iu?
Odpowiedź n a ciekawe to p y ta n ie dał G. B e rtra n d : w organizm ie z n a jd u ją się ta k zw. f e rm e n ty utle n ia ją ce czyli o k s y dazy. Zadanie ich polega n a tem , że po
średniczą w d o s ta r c z a n iu tle n u su b sta n - cyom o rganic znym , n a k tó re działają.
Tlen te n zapożyczają z p o w ietrza, lub też, przez red u k c y ę , z ja k ie g o k o lw ie k ciała, znajd u jąc e g o się w organizm ie i dosyć w eń bogatego.
Typo w em i p rze d staw ic ielk a m i tej g r u py są lakaza i tyrozyn aza. Sok d rz e w a lakow ego (Rhus verm icifera) zaw iera roz
t w ó r lakazy. Roztwór te n posiada zdo l
ność u tle n ia n ia całego sz ere g u zw iązków organicznych; podczas re a k c y i w y d z ie la się b e zw o dn ik w ęglow y i p a ra wodna.
Nie u lega wątpliwości, że m am y przed sobą oddychanie.
P rz e k ro jo n e ja b łk o lub zgnieciony k a
s z ta n n a ty c h m ia s t czernieją. R e ak cy ę tę
przy p isu je m y ty rozyn azie. W zetk nięciu
z powietrzem , t y ro z y n a z a po ch łania tlen
i u tle n ia ty ro z y n ę , z a w a r t ą w ko m órkach
534 WSZECHSWIAT JSIa 34
j a b ł k a czy k a s z ta n a . A w y n ik ie m teg o , j a k pow iedzieliśm y, j e s t czernienie.
To sam o dzieje się z s o k ie m b u r a k o w ym . N a pow ietrzu, z c z erw o n ego , po
woli s ta j e się cz arn y m . J a k powyżej, p r z y c z y n ę tej p r z e m ia n y należy szu k ać w u tle n ia n iu się ty ro z y n y ; za p o ś re d n ik a służy t y ro z y n a z a .
Nie t r u d n o zrozum ieć, dlaczego o d k r y cie p ierw sz e j o k s y d a z y n a b ra ło w ie lk ie go zn a cz e n ia . O dd y c h a n ie, j e d n a z n a j w a ż n ie js z y c h c z y n n o śc i k a ż d eg o u stro ju , zostało n a g le p r z e d s ta w io n e w now em świetle: zostało z w ią z a n e z istn ie n ie m ciał n ie ż y ją c y c h , a z a c h o w u ją c y c h się, j a k is to ty żywe. J e śli, u n ik a ją c p r z e s a
dy, nie wolno pow iedzieć, że od dy ch an ie o d b y w a się dzięki d y a s ta z o m , to w k a ż d y m razie m a m y p r a w o tw ierdzić, że ciała te w p e w n y c h w a r u n k a c h ' rz e c z y wiście p o śre d n ic zą w pow yższej spraw ie.
E n z y m y , o k t ó r y c h d o ty c h c z a s m ó w i
liśm y, r o z k ła d a ją s u b s ta n e y e f e r m e n t u jąc e . J e s t to p ra c a a n a lity c z n a , p o leg a j ą c a n a coraz w ię k sze m u p r a s z c z a n iu ciał, p oc z ątk o w o dosyć złożonych. Rzecz oczyw ista, g d y b y o r g a n iz m ograniczał się tylko do analizy, g d y b y j e d y n e m j e go z a d a n ie m b y ła d e z o r g a n iz a c y a t k a n ek, te m sa m e m n ie u n ik n ie n ie d ą ż y łb y do śm ierci. W ie m y , że t a k nie j e s t;
w iem y, że k a ż d y u s tr ó j a s y m ilu je , p r z y sw a ja, j e s t sie d lis k iem p r a c y s y n t e t y c z nej. Czy d y a s t a z y m a j ą u d ział i w s y n t ez ie? —Oto p y ta n ie , k tó re , z a p rz ą tn ę ło u m y s ł y liczn ych c h e m ik ó w - biologów.
Odpowiedź w y p a d ła tw ierd z ąc a . H a n rio t w ro k u 1901 doszedł do w nio sk u , że li
paza, f e r m e n t ro zsz c z e p ia ją c y tłuszcze, potrafi rów nież zrealizo w ać i ich s y n t e zę: g lic e ry n a i k w a s y tłu szczo w e, pod d ziałan iem lipazy, d a j ą tłuszcze. C roft - Hill dowiódł teg o sa m e g o z m altazą.
M altaza r o zk ła d a m altozę n a dw ie c z ą s te c z k i g lu ko zy. Otóż z d w u c z ąs tec z e k c u k ru gronow ego, p rzez w p ły w m alta z y, m ożna o trz y m a ć m o le k u łę m altozy.
Znaczenie f e r m e n tó w w s y n te z ie albu- m inów n ie zostało d o ty c h c z a s d o s ta te c z nie w y ś w ie tlo n e . B a d a n ia w t y m k ie r u n k u są n a d z w y c z a j p o s u n ię te , lecz r e z u lt a ty nie z up e łnie zado w a la jąc e . Za
g a d n ie n ie w y m a g a jeszcze n a d z w y c z a j
n y c h wysiłków ; dotychc z a s o b rac a m y się w niepew no ściach.
N ie k tó rz y fizyologowie tw ierd z ą, że przez wrpływ p e p s y n y lub t r y p s y n y n a stężony ro ztw ó r albumozy *), można o trz y m ać pew ne ciało, za ch o w u ją c e się, j a k album in. Ciało to nazw ali plastein ą.
Czy p la s te in a rzeczyw iście należy do al- b u m in ó w —niew iadom o. Zdania są ro z
strzelone; co w szakże nie może u legać zaprzeczeniu, to fakt, że s y n te z a t a od
b y w a ła b y się pod w p ły w e m dy a sta z y , k t ó r a w z w y k ły c h w a r u n k a c h działa w sposób ro zk ła d ają c y .
E m u lsy n a , ro zp uszczająca glukozydy, może się podobno p rzy c z y n ić do o d b u d o w a n ia am yg d a lin y : glukoza, k w a s p r u ski i a ld e h y d benzoesowy, pod je j w p ły wem d a ją j a k o b y am yg dalinę.
P o ru s z y liśm y k w e s ty ę n ad zw yczaj do
niosłą. W p ro w a d z a ona n a p o rzą d e k d z ie n n y zadan ie pierw szorzędnej wagi:
ta k zw. „odw racalność" w działaniu dy- astaz. Z adanie r e d u k u j e się do n a s t ę p u jącego: czy d yastaza, u c zestn icząca w a n a lizie, w ro z k ła d a n iu ciał, potrafi również pośredn iczyć w syn tezie? P rz y to c z y liśm y k ilk a w ypadk ów , w k t ó r y c h zjaw isko to zachodzi; fak tó w teg o ro d z a ju j e s t z n a cznie więcej. O graniczeni m iejscem i za
k re s e m a rty k u łu , nie m am y możności w y m ie n ie n ia choćby małej części w s z y s t kiego, co w dziedzinie tej zostało zro
bione; z dru giej znów s tr o n y niepew ne, często m ylne w y nik i, rów nież n a k a zu ją zachow anie pe w n e j rezerw y. P o p r z e s ta n iem y t e d y n a k ilk u p rzy toczo nych do
św iadczeniach, p o d k reś la ją c wszakże, że je ś li n ieod po w ie dn ia i n te r p r e ta c y a lub niem ożność osiągnięcia p e w n y c h r e z u l ta tów k w e s ty ę znacznie przed łużają, to ni- czem nie m ogą zaszkodzić j e j w s am em założeniu. S y n te za , pod w p ły w e m d y a sta z tw o r z y ła b y się w sposób o d w ro tn y , niż analiza: nie przez p r z y b r a n ie wody, lecz przez j e j wydzielenie.
* *
*
!) Albumozy — substaneye, pow stające p o d
czas traw ienia album inów i k tóre pod w pływ em
ciepła czy alkoholu nie zostają strącone.
JSB 34 WSZECHSWIAT 535
J a k a j e s t isto ta dy a sta z y? Czy j e s t to ciało proteinow e, węglowodan, czy też, j a k ha z ard o w n ie niedaw no zaw yrokow ał j e d e n z now szych u czonych francuskich, A rth u s, „d y a sta za nie j e s t su b sta n c y ą , ty lk o w łasno ścią su b sta n c y i" . Innem i słowy, d yastaza, j a k o ciało nie istnieje 1).
T ru dno n a to odpowiedzieć. Ż adnem u uczonem u nie udało się otrzym ać d y a s ta zy w s ta n ie c zy stym , lecz zawsze w po
łąc z e n iu z j a k ą ś in n ą su b sta n c y ą . J e dnakże p r a w ie w szyscy się zgadzają, że fe r m e n ty rozpuszczalne to su b s ta n c y e koloidalne, bardzo złożone, bu d ow y c h e micznej nieznanej, lecz dosyć blizkiej ciał białkow ych.
Z a rzu ty czynione przez A r th u s a poję
ciu d y a s ta z y — s ubstancy i, często są słu
szne; m ożna powiedzieć, że w rozpraw ie swojej: „N atu rę des E nz ym es" logicznie w ykazał w sz y stk ie słabe s tr o n y tej te oryi. Ale do tego też re d u k u je się cała jego praca: żadnych dowodów n a p o par
cie swojej hypo tezy nie przytoczył. Z r e sztą on sam to p rzy z n ą je . I dlatego po gląd jego , pomimo o ryginalności, nie zdo
łał u z y s k a ć sobie a p robaty.
E n z y m y , z wielu względów, zbliżają się do żywej protoplazm y. J a k ona, są nadzw yczaj w rażliw e na działanie k w a sów i zasad; j a k ona również, zostają zniszczone w 100°. W ięk szo ść ich ma k o n s ty t u c y ę chemiczną, p rzy po m inającą b u d o w ę p rotoplazm y; j e d n e i dru gie w y k a z u ją k ilka o gólnych reakcyj ciał a lb u m in ow ych . A naliza s u b s ta n c y j m in e r a l
ny ch, w ch od z ą c y ch w skład obudw u t y c h ro dzajów m a te ry i, rów nież pobudza do myślenia: w j e d n y m i d ru gim p r z y p a d ku z n a jd u j e m y fosfo ran y wapnia, p o t a su, m a g n e z u i. t. p.
Otóż A. Gautier, o p i e r a ją c się n a p r z e p r o w a d z o n e j analogii, w yw nioskow ał, że enzym y, pod w zg lęd em b u d ow y swojej, zbliżają się do k o m ó re k , przez które z o s t a ł y wydzielone; co zaś do budowy, to albo są to s u b s t a n c y e p ro to p la zm a ty c z - ne, albo bardzo do n ich zbliżone. W i ę cej, j a k o s u b s ta n c y i żyw ej, p rz y z n a je on
x) M. A rthus: „N aturę des E nzym es“.
im zasadnicze w łasności żywej komórki:
możność asym ilow ania i rozm n ażan ia się.
J e s t to hypoteza na d z w y c z aj śmiała.
„ J e d y n e doświadczenie przytoczone przez G autiera na poparcie powyższego p rzyp usz c z enia —pow iada J. Effront, d y r e k to r „ In s ty tu tu f e r m e n ta c y i“ w Bruk- selli—n a le ż y uw ażać za chybione" 1).
G dyby n a w e t było odwrotnie, wobec m n ó stw a u z a sadnion y ch zarzutów , jak ie teza t a wywołała, tru d n o byłoby j ą przy
jąć. To też znaczna większość uczonych j e s t innego zdania. Ponieważ n iek tó re w łasności dyastaz, mianowicie: rozpusz
czalność, osadzanie się pod w p ły w e m al
koholu, m ożność o trz y m an ia ich w stanie s u ch ym i z a konse rw ow ania — zbliżają j e do ciał nieożyw ionych; poniew aż z d r u giej znów stro n y sposobem zacho w yw a
nia się p rz y p o m in a ją is to ty żywe — n a j słu sz n iejsz ą rzeczą będzie uw ażać j e za ciało odrębne, określonej b u do w y c h e micznej.
Przypuszczenie, że m ogą stanow ić s t a d y u m przejściowe między s u b s ta n c y ą m a r tw ą a ś w ia te m ży jącym — nie j e s t pozbawione podstaw.
* * *
P rz y p o m in a m y sobie, że p e p s y n a tylko w te d y działa, g d y z n a jd u je się w ob e c ności k w a s u solnego. Mallferre, p r a c u ją c nad p e k ta z ą ‘2), zauważył, że pozbawiona w a p n ia nie rozpuszcza p e k ty n y . W y s t a r cza dorzucić szczyptę soli, zaw ierającej wapń, ab y p e k ta z a w łasność tę o d z y s k a ła. W iemy, że krew , po w yjściu z n a czyń krzepnie; dzieje się to pod w pły
wem f e rm e n tu krw i. Otóż ferm en t k rw i o tyle tylko powstaje, o ile w osoczu znajduje się d ostateczna ilość soli w a p niowych. O ile soli ty c h nie będzie lub będą w niedostatecznej ilości, f e rm e n t nie m a możności u tw o rze n ia się i, oc z y wiście, krew się nie ścina.
1) J. Effront: „Les Enzym es“ t. I.
2) P e k ta z a —ferm ent zaw arty w rzepie. P e k ty n a znajduje się gotow ą w dojrzałych owocach.
Pod działaniem pektazy przem ienia się w kw as pektozynow y, ciało galaretow ate, małó rozpusz
czalne.
536 WSZECHSWIAT J\2 34
G. B e r tr a n d z a u w a ż y ł to sam o z laka- zą; tu, z a m ia s t w apn ia, k o n ieczn y j e s t m an g a n ; bez soli m a n g a n u la k a z a pozo
s ta je bez w pływ u.
I n w e r ty n a , a m y la z a i inne d ziałają t y l
ko w roztw o rach, m a ją c y c h słabą, k w a ś n ą rea k c y ę ; bez k w a s u , t a k samo, j a k p e p sy n a, p o z o sta ją bez ż a d n e g o w pływ u.
P rz y to c z o n e f a k t y n a s u n ę ł y G. B e r
tra n d o w i m yśl, że d y a s ta z y w y w o łu ją f e r m e n ta c y ę t y lk o w obecności ja k i e jś innej s u b s ta n c y i, m ają ce j znaczenie
„ w s p ó ł-f e rm e n tu “. W s p ó łfe rm e n te m m o
że b y ć s u b s ta n c y a m in e r a ln a lub o r g a niczna, zależnie od d y a s ta z y i od w a r u n kó w ferm en ta cy i.
Liczne dow ody w k r ó tc e pośw iadczyły, że hy p o tez a , r z u c o n a przez B e r tr a n d a , b y ła słuszna. Lecz ten, n ie c z ek ając n a w e t ow y ch dowodów, rez o lu tn ie posunął się dalej.
„W u tle n ia n iu , k t ó r e la k a z a w y w o łu j e —-pow iada— w g r ę w c h o d z ą dwie s u b s ta n c y e , w z a jem n ie się dopełniające: j e dna, r e p r e z e n t o w a n a przez m an g a n , w y s ta rc z a , a b y r e a k c y ę d a n ą wywołać; m o że m y j ą n a z w a ć „ d o pe łniają c ą czy n ną";
d r u g a , n a t u r y o rg an ic zn e j, łatw o z m ie n na, przez obecność sw oję p rzy s p ie sz a r e ak cyę: j e s t to „ d o p e łn iają c a w spółczyn- n a “ albo „ p r z y s p ie s z a ją c a 1*. Po ję cia teg o nie p o w in n o się o g ra n ic z a ć ty lk o do la- kazy; m n iem am , że m o żn a j e ro zc ią g n ą ć n a z n a c z n ą liczbę, je ś li nie n a w s z y s tk ie d y a s t a z y ' J)-
M a m y t u n o w ą k o n c e p c y ę f erm en tu . B y lepiej j ą sobie u p rz y to m n ić , z ro b im y k ilk a doświadczeń. U c ie k n ie m y się z n o w u do p e p s y n y . W ie m y , że w s o k u żo
łą d k o w y m z n a jd u je się 2°/00 k w a s u sol
nego. W ie m y też, że w obecności tego k w a s u p e p s y n a rozp u sz c z a białka. W łóż
m y fib ry n ę ( s u b s t a n c y a białkow a, po
w s t a ją c a po s k rz e p n ię c iu krwi) lu b b ia ł
ko do 2°/00 k w a s u solnego; n ie c h dzieje się to w t e m p e r a t u r z e 37°. K w as so lny rozpuści fibrynę, ale w ba rd z o s ła b y m stopniu. A by o trz y m a ć tę s am ę ilość
rozpuszczonego białka, j a k ą daje sok żo
łąd k o w y w p r ze c ią g u godziny, m usieli
b y ś m y czekać tygodnie, a n a w e t m ie
siące.
P o d n ie śm y stężenie k w a s u solnego al
bo też do 2°/00 jego roztw o ru dorzućm y p epsy n y . W j e d n y m i d ru g im razie t r a w ienie fibryny zo staje znacznie p r z y s p i e szone.
T a k więc, pepsyna, s a m a przez się n ie czynna, dorzu co na do r o z tw o ru k w a su solnego w zm a cn ia jego działalność i n a daje m u siłę, j a k ą t e n posiada tylko w s ta n ie bardzo sk o n c e n tro w a n y m . T y m razem „dopełniającą czy n ną" j e s t kwas;
„ w s p ó łc z y n n ą “ czyli „ p rz y s p ie s z a ją c ą " — pepsyna.
I t a k we w sz y s tk ic h p raw ie p r z y p a d k a c h zauważono, że d y a s ta z a o d g ry w a ty lk o rolę czyn n ik a p rz y ś p ie sz a ją c e g o d ziałanie ja k ie g o ś k w asu , z asad y lub soli, k tó re są isto tn em i, p ierw szem i p rzy czy n a m i wszelkiej ferm entacy i; bez ty c h p ierw s z y c h czyn n ik ó w żad n a d y a s ta z a nie potrafi spełnić swego fizyologicznego zadania.
W la b o r a to r y u m chem icznem , p o s iłk u j ą c się odpow iednim i od cz y n n ik a m i, ł a tw o m ożem y u rze c z y w istn ić, co ustrój robi za p o ś re d n ic tw e m dy a sta z .
„N iem a ani je d n e j d y a s ta z y — p ow iada P. T h o m a s —z pom iędzy dzisiaj z n any ch , k t ó r a m o głaby w yw o łać r e a k c y ę niem oż
liw ą do o d tw orzenia zapom ocą odczynni
k ó w c h e m icznych . I rzeczywiście: k w a sy i z a sa d y „ tra w ią" t a k samo cu kry , j a k tłuszcze i białka; w a pń w y w ołuje ści
n a n ie się p e k ty n y ; sole m a n g a n u są ś w ie tn e m i utleniaczam i, a sole żelaza i in n y c h m etali, r e d u k u j ą c p ew ne ciała np. wodę utlen io ną, p rz y c z y n ia ją się do t a k zw. po średn iego u tle n ia n ia " 1).
T a k więc, spro w a d ze n ie r e a k c y i f e r m en ta cy jn e j, odbyw ającej się w k a ż d y m ż y w y m organizm ie, do reakcyj ch em icz
nych, la b o r a to r y jn y c h , w y d a je się rzeczą zupełnie u z a sad n io n ą i możliwą.
*) Odczyt w ypow iedziany w Roscoff (Fran-
1) G. B ertrand. P rzeg ląd naukow y (Revue cya) i ogłoszony w „Bulletin de 1’I n s titu t Pa-
des Sciences), tom X V I str. 459, 1905 r. P ary ż. steur".
M 34 WSZECHSWIAT 537
• J a k w y tłu m a c zy ć w spółczynną rolę e n zym u? Przy puszczają, że enzym y po
w ię k s z a ją w pływ „dopełniającej c z y n n e j 14 (kwasu, zasady) przez rozszerzenie jej pola działania; n a stę p n ie zaś przez s t w a rzanie o d pow iednich w a run k ów dla f e r m e n ta c y i (zobojętnienie k w asów lub za
sad, z n a jd u ją c y c h się w zby t wielkiej ilości).
W s z y s tk ie przyczy n y zdolne zniszczyć stan ró w n o w a g i między o budw iem a czę
ściam i składo w em i i e r m e n tu (między do p e łn ia ją c ą czy n n ą i wrspółczynną), są w s ta n ie zmienić lub całkowicie zaw ie
sić j e g o działalność.
* * *
D obiegliśm y do końca. S ta ra liśm y się wyłożyć, możliwie p rzystępn ie, w iadom o
ści, j a k i e w dziedzinie tej posiadam y.
Nie u le g a n ajm niejszej wątpliw ości, że p rze d m io t z a słu g u je n a szczególną u w a gę. D y a s ta z y ucz estn ic z ą we W szystkich czynnościach organizm u. Ju ż ich z n a czenie w tra w ie n iu pokarm ów w y s t a r czyłoby, a b y j e bliżej zbadać; bez ty c h ferm en tó w , czynność t a nie m o g łab y i s t nieć. A cóż dopiero g d y b y s tr e m okiem ob e jm ie m y rozległą i t a k nieskończenie sk o m p lik o w a n ą ich działalność! Ścinanie się ciał, analiza, synteza, fu n k cy e o b ro n n e — w s z y stk o w organizmie, p ośrednio lub bezpośrednio, m ówi o ich istnieniu, w sz y s tk o się sp ro w a dza do ich p o ś re d n ictw a. J e s t to zupełnie no w y pogląd n a życie i środki, ja k ie m i kuźnia życio
w a rozporządza. K la u d y u sz B e rn a rd p rz e w idział ważność z a gadn ien ia; n ie u s ta n n a p r a c a całego s z ere g u niez m o rd o w an y c h e k s p e r y m e n ta to r ó w dowiodła, że k w e s ty i w żad n y m razie nie przecenił.
B adania coraz bardziej się mnożą. J e śli w y siłk i przyszłe d o r ó w n a ją ty m , k t ó re by ły w y k o n a n e w p rzeciąg u o s ta tn ic h lat 50-ciu, to j u ż w n ied alek iej p rzy sz ło ści z a g ad nie n ie „ is to ty życia" przestan ie by ć z a g a d k ą nierozw iązaną.
A d a m C:ji)idstreich.
Ł A D U N K I E L E K T R Y C Z N E D E S Z C Z U I Ś N I E G U .
W iadom ości nasze o ład u n k a c h e le k try c z n y c h deszczu i ś n ie g u są naogół dość m ętne i niepew ne. Przew ażnie p rzy jm u je się dotychczas, że krople desz
czu nałado w ane są odjem nie. G. C. Sim- pson badał tę k w e s ty ę w I n sty tu c ie Me
teorologicznym w Simli w ciągu la t 1908 i 1909 i doszedł do w yn ikó w n ieo c z e ki
w an ych, p rzeczących poglądom d o t y c h czasowym.
Znalazł on mianowicie, że ł a d u n e k d e s z czu byw a ju ż to dodatni, ju ż to odjem ny.
Ogólna w ysokość deszczu, zbadanego w r o k u 1909 w y n o siła 172,1 cm. Opad te n sprow adził n a 1 cm2 pow ierzchni 44,0 je d n o s tk i e le k tro s ta ty c z n e j e le k try c z n o ści d od atniej, zaś 13,8 je d n o s tk i e le k tro sta ty c z n e j ele k try c z n o ści odjem nej, a więc sto s u n e k ilości ele k try c z n o ści dodatniej do ilości e lektryczności od jem nej w y n o sił 3,2 : 1. J e d n a k ż e s to s u n e k czasu, w k tó re g o ciągu pad ał deszcz n a ła d o w a n y dodatnio, do czasu, podczas któ reg o ła d u n e k deszczu był odjem ny, w ynosił ty lk o 2,5 : l. W ielkości te n a jd o b itn ie j c h a ra k te r y z u ją błędność poglądów do
ty ch c z a so w y c h .
Deszcz n a ła d o w an y e lektry czn ością, m o
żna uw ażać za p ły n ą c y pionowo z g ó ry
n a dół prąd elektryczny; g d y ład u n e k
j e s t dodatn i, m am y do czyn ienia z p r ą
dem dodatnim , w p rzeciw n ym razie —
z odjem nym . Gęstość tego p r ą d u naogół
nie dochodziła 4 . I 0 ~ 15 A /cm 2. N ieraz j e
d n a k zdarzały się p rzy p a d k i pojedyncze,
że gęsto ść ta była znacznie większa, i to
zarówno dla p rąd ó w dodatnich, j a k i od-
je m n y c h . P r ą d y odjem ne o g ę sto śc i
większej, niż 300. 10 -15 A /cm 2 na le ż ą do
w y ją tk o w y c h rzadkości. Np. w r. 1909
nie notowano w Simli ani je d n e g o t a
kiego p rą d u , g d y ty m c z a s e m d o d a tn ic h
obserw ow ano aż 24, w tej liczbie d w a
o gęstości > 6 0 0 . 10~15 A /cm 2. A więc,
im w iększa gęsto ść p rą d u , te m bardziej
p rzew ażają ilościowo p r ą d y dodatnie.
538 W SZECHSW IAT J\[° 34
Ł a d u n e k deszczu p rze w aż n ie w y n o sił m niej, niż 6 j e d n o s t e k e le k t r o s t a t y c z n y c h n a 1 cwi3. J e d n a k c z a s a m i zd arzały się ła d u n k i znacznie w iększe, np. pod
czas n iez w y k łe j z wielu względów b u rz y 13 m a ja 1908 r. ł a d u n e k o d je m n y w y n o sił przeszło 19 j e d n o s t e k e le k t r o s t a t y c z nych n a 1 cm3. P r z y p a d k ó w , k ie d y ł a d u n e k b y ł większy, niż 6 j e d n o s t e k e le k t r o s t a t y c z n y c h n a 1 om3, z a n o to w an o ogó
łem w r o k u 1908 — 34, w r. zaś 1909—
t y lk o 2 . P r z e w a ż a ją , j a k j u ż w s p o m n ia łem, ł a d u n k i d o d a tn ie , lecz ilościowa p r z e w a g a ta z m n ie jsz a się te m bardziej, im w iększe ła d u n k i p r z y p a d a ją na 1 cm3.
W y n i k tak i nie j e s t w sprzeczności z w y w od am i poprzedniem i: silne deszcze, p r z e ważnie n a ła d o w a n e d od atn io , p ow odują silne p rą d y , lecz n iek on iecznie wielkie ładun ki; te o s ta tn ie w y s t ę p u ją raczej podczas deszczów sła b s z y c h , śró d k t ó r y c h zn aczn ie więcej s p o ty k a się nała-.
d o w a n y c h odjemnio.
Zależność ła d u n k u od sz y b k o śc i s p a d a n ia k ro pel u w y d a t n ił a się w sposób n a s tę p u ją c y . Deszcze, n a ła d o w a n e d o d a t nio, częstsze b y ły od n a ła d o w a n y c h od- j e m n ie w obec k ażdej sz ybkości, lecz w m ia rę w z r a s t a n ia szy b ko ści (t. j. siły deszczu) p r z e w a g a deszczów, n a ła d o w a n y c h dodatnio, s ta w a ł a się coraz większa.
W ob ec szybkości m n ie jsz e j, niż 0,5 mm n a m in u tę , deszcze, n a ła d o w a n e d o d a t
nio, w y s tę p o w a ły 2 raz y częściej, niż n a ład o w a n e o djem nie, wobec zaś sz y b ko śc i
> 0,5 mm/min —średn io 14 r a z y częściej.
W r. 1908 nie n o to w a n o n a w e t ani j e dnego p rz y p a d k u , b y deszcz o sz y b k o śc i
> 0,5 m m / m in n a ła d o w a n y był odjem nie;
w r. 1909 o b s e rw o w a n o 14 ta k i c h p r z y padków . D la sz y b k o śc i m n ie jsz y c h od 0,3 m m / min ła d u n e k n a 1 cm3 w z r a s ta w m ia rę w z r a s ta n ia szybkości. Dla s z y b kości w ię k s z y c h od 0,3 m m / min ł a d u n k i d o d a tn ie p r z e s t a j ą by ć zależne od s z y b kości i w y n o s z ą około 0,2 j e d n o s t k i e le k t r o s ta ty c z n e j n a 1 cm5, g d y ty m c z as e m ład u n k i o d jem n e z m n ie js z a ją się w m ia rę z w ię k sz a n ia się szybkości.
Co d o ty czę p rz e w a g i e le k try c z n o ś c i teg o lub innego z n a k u podczas ró żn y c h o kresów b u r z y poszczeg ó ln ej, ob serw a-
cye S im p s o n a n ie d a ją m a t e r y a ł u dosta tecznego do ja k ic h k o lw ie k uogólnień.
Ł a d u n k ó w e le k try c z n y c h śn ie g u Sim- pson nie m ógł b a d a ć ró w nie d okładnie, j a k to był uczynił z deszczem. Popierw - sze, w Simli pada bardzo niewiele ś n ie gu; pow tóre, przyrząd y, k tó re m i rozpo
rządzał, nie dały w do sta te cz n e j mierze zastosow ać się do badań ścisłych, choć um ożliw iły pew ne o b s e rw ac y e j a k o ś c i o we. Bądź-co bądź Sim pson w y p o w ia d a wnioski, d otyczące śniegu, znacznie ostro ż
niej. Z o bserw acy j je g o zdaje się w y pływ ać, że i śn ie g s p ro w a d z a większe ilości e le k try c z n o ś c i d odatn iej, niż od- jem n e j, i to w s to s u n k u 3,6 : 1. Śnieg, n a ła d o w a n y dodatnio, p a d a częściej, niż n a ła d o w a n y odjem nie. Pionowe p rą d y e le k try c z n e są średn io znacznie silniej
sze podczas zam ieci śnieżnych, niż p o d czas opadów deszczowych. Ł a d u n e k 1 g ś n ie g u j e s t większy, niż ła d u n e k 1 g deszczu.
S. Rozenblat.
Akademia Umiejętności.
III. W ydział matematyczno-przyrodniczy.
Posiedzenie dnia
4lipca
1 9 1 0r.
P r z e w o d n ic z ą c y : D y r e k t o r E . J a n c z e w s k i•