• Nie Znaleziono Wyników

Stanisława Wasylewskiego lwowski scenariusz "Krakowiaków i Górali" (1941) : struktura i geneza koniunkturalnej adaptacji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stanisława Wasylewskiego lwowski scenariusz "Krakowiaków i Górali" (1941) : struktura i geneza koniunkturalnej adaptacji"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Inglot

Stanisława Wasylewskiego lwowski

scenariusz "Krakowiaków i Górali"

(1941) : struktura i geneza

koniunkturalnej adaptacji

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 91/2, 189-202

(2)

M IECZYSŁAW INGLOT

STANISŁAWA W A SYLEW SKIEGO LW OW SKI SCEN A R IU SZ „K R A K O W IA K Ó W I G Ó R A L I” (1941)

STR U K TU R A I GENEZA K ON IUNKTURALNEJ ADAPTACJI

1

„H istoria Polski - to była nadal historia ucisku chłopa. H istoria literatury p o l­ skiej - to była nadal historia ucisku chłopa odzw ierciedlona w literaturze polskiej” - pisze dziś Andrzej R om anow ski o swojej edukacji szkolnej w krakow skim li­ ceum lat sześćdziesiątych '. Nie była to ju ż daw no szkoła stalinow ska, ale tego typu upraszczające spojrzenie na przeszłość narodu dom inow ało przez długie lata w edukacji hum anistycznej.

M iało ono swoją, ideologicznie zdeterm inow aną funkcję i... co dla niniejszych w yw odów istotne, swoje początki, które tutaj spróbuję przedstaw ić. Będę o nich m ówić na przykładzie lwowskiej inscenizacji Cudu mniem anego, czyli K rako w ia ­

ków i górali W ojciecha B ogusław skiego, której inicjatorem był znany pisarz i re­

żyser teatralny, Stanisław W asylewski. O dbyła się ona 20 VI 1941, na dw a dni przed w ojną niem iecko-sowiecką, i stanowiła ostatnią inscenizację Teatru Polskiego w tym m ieście. Przedstaw ienie reżyserow ał B ronisław D ąbrow ski, a scenografię opracow ał Stanisław C egielski. Nad opraw ą m uzyczną czuw ał J. C zosnow ski z W ojnarow iczem i Stanisław em Faliszewskim . Dorotę, m acochę Basi, zagrała Helena C haniecka, Basię - Justyna K arpińska-K reczm arow a, Stacha - Jó ze f Wy- szom irski, jeg o przyjaciela Jonka - Tadeusz Surowa, organistę M iechodm ucha - Jó ze f Leliw a, górala B ryndasa - A d o lf N ow osielski, jeg o drużbę M orgala - M ie­ czysław W ęgrzyn, a studenta B ardosa - Tadeusz Woźniak.

P odstaw ą niniejszej analizy jest zachow any w zbiorach Zakładu N arodow ego im. O ssolińskich rękopis egzem plarza teatralnego om awianej sztuki, przygotow a­ ny przez W asylew skiego, oparty na jej m iędzyw ojennej edycji z roku 1923.

Prem iera utworu odbyła się 1 III 1794 w Warszawie.

Treścią Cudu jest m iłość Stacha do Basi, której sprzeciwia się zakochana w chłopcu ma­ cocha dziew czyny, Dorota. Powstały stąd konflikt w yw ołu je pożądane zaw ęźlenie akcji, do­ prowadzając do ostrego starcia dw óch gromad wiejskich. Pom yślne rozwiązanie przynosi w ę ­ drowny student Bardos: godzi przy pom ocy machiny elektrycznej zw aśnionych Krakowiaków i górali oraz odstrasza Dorotą od niew czesnych zapędów m iło sn y ch 2.

1 A. R o m a n o w s k i, M ickiew icz, PRL i my. „Tygodnik P ow szechn y” 1999, nr 2, s. 15. 2 S. D ą b r o w s k i , S. S t r a u s , wstęp w: W. B o g u s ł a w s k i , C ud mniemany, czyli K ra k o ­

w ia cy i g órale. Tekst w edług autoryzowanego odpisu z r. 1796 przygotow ał M. R u l i k o w s k i .

(3)

Dodajmy: Dorota, pragnąc zniszczyć rodzącą się m iłość, popiera inicjatyw ę swego m ęża, który przyrzekł wydać sw ą córkę za górala B ryndasa. Ów m niem any cud to popis działania m achiny elektrycznej, a zarazem okazja do apoteozy nauki oraz nowej wów czas w arstw y społecznej, inteligencji. Student Bardos, wyraźne

cilter ego autora, pełni w utworze rolę w yroczni m oralnej oraz ideologicznej. To

on, nie poprzestając na ingerencji machiny, usiłuje w zbudzić w góralach wyrzuty sum ienia, w spom inając, że zasłużyli na chłostę:

O gałgańskie plemię! L eżysz teraz cichutko i w ierzysz nareście, Że niebo karze tego, co rzecz cudzą bierze? Trzeba by wam dać teraz przynajmniej po dw ieście, A le wstańcie i zaraz mi wyznajcie szczerze: Nie czujecież wewnętrznie sumienia zgryzoty, Żeście im skradli b yd ło?3

Jak sugerują interpretatorzy, ta skądinąd błaha intryga, nie pozbaw iona ele­ m entów typow ych dla farsy, stała się kanw ą dla dem onstrow ania patriotycznych uczuć społeczeństw a polskiego w przededniu pow stania kościuszkow skiego. Pa­ triotyczne aluzje

kierowane [były] do całego społeczeństw a, nawet do kobiet zwraca się Basia: „Pójdę, pobudzę dziew ki, niech się w spólnie biją, w szakże to ich dobytek, w szak że z niego żyją” . A śpiew Bar- dosa czy chór Krakowiaków z pierw szego aktu? Spróbujmy znaleźć się w teatrze i wyobrazić sob ie ten tłum wypadający zza kulis „z różnymi narzędziam i”, czyli cepam i, łopatami i... kosa­ mi, jak staje wzburzony na przodzie sceny w postaw ie bojow ej, potrząsa bronią krakowskich ochotników Bartosza G łow ackiego i rozentuzjazmowanej w idow ni rzuca w ezw anie:

N uże, bracia, dzieci, żony! Idźmy w szyscy, idźm y śmiało! N iech ten będzie zawstydzony, Kto by miał dziś m ęstwa mało. G dzie o w szystkich idzie całość Tam najpierwszą cnotą śm ia ło ść 4.

Przyw ódcy targow iccy i patronujący im generał rosyjski Jo sif A. Igelstróm zorientow ali się w intencji inscenizatora i po trzech przedstaw ieniach sztuka m u­ siała zejść z afisza. Podobno była jeszcze w ystaw iona w końcow ym okresie po­ w stania. W tedy też najpraw dopodobniej dorobiono do niej w yraźnie patriotyczną arię pt. Rozryw ka w smutku. Odtąd, aż do czasu pow stania listopadow ego, w zna­ w iano raz po raz K rakow iaków i górali z aktualizującym i ariam i, otw arcie naw ią­ zującym i do różnych ów czesnych w ydarzeń, takich ja k np. w kroczenie w ojsk na­ poleońskich do W arszawy w roku 1806, ja k zw ycięski pow rót wojsk ks. Józefa Poniatow skiego po bitw ie pod Raszynem w roku 1809, jak w ypraw a N apoleona na R osję w roku 1812. Słusznie pisali kom entatorzy, że „Z biegiem lat K rakow ia­

cy stają się tradycyjnym w idow iskiem okolicznościow ym ” 5.

N ie sposób w jednym artykule om ówić scenicznych dziejów ow ego dramatu. W ypadnie tylko ogólnie stwierdzić, iż jego inscenizacjom zaw sze przyśw iecał ideał walki o wyzwolenie narodowe i zawarty był w nich protest przeciw kolejnym zabor­

3 W. B o g u s ł a w s k i , C ud mniemany, czyli K ra k o w ia cy i górale. O pera iv 4 aktach o rygin al­

nie napisan a. Opracował E. K u c h a r s k i . Warszawa 1923, s. 78.

4 D ą b r o w s k i , S t r a u s , op. cit., s. LI. 5 Ibidem , s. LXVII1.

(4)

com . Scenariusz W asylewskiego w yróżnia się na tym tle negatyw nie jak o tekst w spółbrzm iący z propagandą okupanta.

2

Stanisław W asylewski (1885-1953) przez w iększą część swego życia (poza latam i 1927-1939, kiedy przebyw ał w Poznaniu) zw iązany był ze Lwowem . Tu na uniw ersytecie studiow ał polonistykę i historię, pracując w Zakładzie N arodo­ wym im. O ssolińskich i w m iejscowej prasie. Tu też ukazyw ały się jego liczne książki i artykuły, m .in. pośw ięcone epoce rom antyzm u i M ickiew iczow i. W roku 1936 pow stała książka Życie p olskie w X I X w ieku, w ydana dopiero po wojnie (1962), a w roku 1953 pow ieść biograficzna pt. Karolina Sobańska. Występne ży ­

cie i złoczyny tajnej agentki w yw iadu carskiego (wyd. 1959).

W okupowanym Lwowie Wasylewski zw iązał się z licznym gronem pisarzy polskich, takich ja k Tadeusz Boy-Żeleński, H alina Górska, M ieczysław Jastrun, Stanisław Jerzy Lec, Julian Przyboś, Jerzy Putrament, A d olf Rudnicki czy Wanda W asilewska, którzy włączyli się w ówczesne oficjalne życie kulturalne i we w rze­ śniu 1940 przyjęci zostali do Związku Pisarzy Radzieckiej Ukrainy. Wasylewski w spółpracow ał też z redagowanym przez W asilewską, w ydawanym w M oskwie polskim czasopism em kulturalnym „Nowe W idnokręgi”. Jako znany pisarz i popu­ laryzator rom antyzm u współorganizował uroczystości zainicjowane przez władze dla uczczenia 85 rocznicy śmierci Adama M ickiewicza. W szczególności przygoto­ wał widowisko sceniczne pt. Książka Adam a M ickiewicza (prem iera 26 XI 1940), grane parokrotnie w ówczesnym teatrze polskim. Było to w idow isko zw arte, pełne dram atyzm u w ynikającego z odpow iednio dobranych tekstów poety, w ciekawej opraw ie m uzycznej i w w ykonaniu znakom itych ów czesnych aktorów. N ie unik­ nął jed n ak W asylewski w yrazistego, propagandow ego ukierunkow ania. U w ypu­ klił zw łaszcza wątki zw iązane z pobytem M ickiew icza w Rosji, a odpow iednio dobrane fragm enty z artykułów poety publikow anych w „Trybunie Ludów ” suge­ rowały, iż ju ż w latach W iosny Ludów przew idział on nadejście ery so cjalizm u 6. W latach okupacji niem ieckiej Stanisław W asylewski w spółpracow ał z hitle­ row ską gadzinów ką „G azeta Lw ow ska” (1 9 4 1 -1 9 4 4 )7. Po wojnie, po chw ilow ym pobycie w K rakow ie, zw iązał się ze śląskim środow iskiem kulturalnym Opola.

6 Zob. M. I n g l o t , S ta n isła w a W asylew skiego lw o w sk a „ K sią żk a A dam a M ic k ie w ic z a ”

(1 9 4 0 rok). W: W ieszcz i pom niki. W kręgu XIX- i X X -w ieczn ej recep cji d zie ł Adam a M ickiew icza.

W rocław 1999.

7 W asylewski podczas obu okupacji działał w patriotycznym podziem iu jako członek (od stycz­ nia 1940) lwowskiej konspiracyjnej Rady Narodowej. Kontaktował się z ZW Z, a potem należał do Konfederacji Narodu Polskiego. Miał udawać w spółpracę z okupantami na polecenie tych organiza­ cji (zob. J. T r z n a d e l , K olaboran ci. Tadeusz B oy-Żeleński i gru pa kom unistycznych p is a r z y w e

L w ow ie 19 3 9 - 1 9 4 /. Warszawa 1998, s. 14). O działalności W asylew skiego w konspiracji w sp om i­

na rów nież J. W ę g i e r s k i (L w ów p o d okupacją sow iecką 1 9 3 9 -1 9 4 1 . Warszawa 1991). Po wojnie został Wasylewski oskarżony o kolaborację z hitlerowcami i stanął w jesieni 1945 przed sądem w Kra­ kow ie. W czasie procesu jeden ze świadków, Jacek Friihling, zeznał, iż W asylewski dopisyw ał do tekstu K rakow iaków i g ó ra li kuplety o w ydźw ięku propagandowym. Zob. A. C i e ś 1 i k o w a, P rasa

okupow anego Lwowa. Warszawa 1997, s. 62. W roku 1946 sąd uniewinnił pisarza. Na temat W asy­

lew sk iego, zob. m.in. Akta sp ra w y karnej St. W asylewskiego oskarżon ego o w sp ó łp ra cę z okupan­

tem hitlerowskim . Biblioteka PAN w Krakowie, rkps 9224. - J. G o c z o ł, G orzki p o w r ó t S. W asylew­ skiego. „O pole” 1988, nr 4. - W. N a w ro c k i, S tan isław Wasylewski, czyli czterd zieści lat p o w o d z e ­ nia. W: Trwanie i p o w ró t. Poznań 1969. - D . Z i e l o n k o w a , Stan isław a W asylewskiego zw ią zk i ze Śląskiem . Opole 1969.

(5)

Liczący 331 kart rękopis Biblioteki Zakładu N arodow ego im. Ossolińskich (sygn. 14772/11), pt. C ud mniemany, czyli K rakow iacy i górale. Starą sztukę Woj­

ciecha Bogusław skiego i Jana Nepom ucena K am ińskiego napisał na nowo Stani­ sła w Wasyłewski [1941], zam knięty datą 26 III 1941, czyli przygotow any na pra­

wie 3 m iesiące przed prem ierą, zaw iera dokładny scenariusz w idow iska. Było ono poprzedzone w stępem -prologiem pt. P rzed ku rty n ą 8.

Jest to rękopis złożony z dwóch różnych autorsko tekstów. Jego zasadniczą część, 319 kart, stanowi om aw iany scenariusz W asylewskiego w kilku odm ianach, częściow o pisany ołów kiem , częściow o na m aszynie. Nie byłem w stanie ocenić, która z tych wersji m iała charakter ostateczny i dlatego rozpatryw ałem je łącznie. C zęść druga, 12 kart, to nakreślone atram entem w skazów ki inscenizacyjne, być m oże pióra D ąbrow skiego. W cytatach z tego rękopisu w ypadnie zachow ać w ła­ ściw ości fonetyczne, m odernizując ortografię i interpunkcję.

Obszerny wstęp m iał służyć uzasadnieniu nowej inicjatyw y scenicznej Wasy­ lewskiego. Na karcie 309 scenariusza znalazły się tam m.in. takie oto słowa, będą­ ce praw ie w iernym cytatem z N ow ej epoki p o ezji p o lskiej Sew eryna G oszczyń­ skiego (zob. przypis 22):

Przerażający stan! w całym tym ogrom ie tylko K rakow iaki i g ó ra le B ogusław skiego,

K rakow iaki i górale. N ie przywiązujmy do nich m ałego znaczenia. Była to daleka wprawdzie,

ale pierw sza zapow iedź polskiej literatury, pierw sze zadrżenie płodu ożyw iającego w matki wnętrznościach, pierw szy znak żywej istoty, mającej przyjść na świat po kilkudziesięciu la­ tach. N ie ważm y lekce tego niepozornego utworu.

Zdaniem W asylew skiego, daw niejsza literatura polska była literaturą klas po­ siadających. Praw dziw a, ludowa literatura pow stała dopiero pod piórem M ickie­ w icza, ale Bogusław ski okazał się jej prekursorem .

W rzeczyw istości - ja k ju ż pow iedziano - K rakow iaków i górali odbierano w yłącznie jak o m anifest ideowy i praw ie nigdy (w yjątkiem był G oszczyński) nie przypisyw ano tej sztuce cech innowacji artystycznej o charakterze przełom u ro­ m antycznego. W asyłewski szedł jednak konsekw entnie w tym w łaśnie kierunku. W spom niana w ypow iedź o praw dziw ej, tj. ludowej literaturze znalazła się w po ­ łow ie prologu P rzed kurtyną. Ów prolog w ypełnia pośw ięcona w całości dokona­ niom B ogusław skiego w ierszow ana kwestia Bardosa. Jest on w edle term inologii Bogusław skiego „zelektryzow any” (tzn. m a m achinę elektryczną przew ieszoną przez plecy):

Co ja tu mam w tej skrzynce? nie m ogę w yjaw ić. Tam się kom edia zw ikła i rozwikła.

Gdybym wam zdradził, zepsułbym zabawę Na cały wieczór.

Tyle tylko w iedzcie, Że tę drogą pamiątkę mam po moim ojcu - Po n a s z y m ojcu - że tak lepiej pow iecie. W szak cały teatr polski to są je g o dzieci. C zy dawni, c zy dzisiejsi nawet aktorowie, Gwiazdory, primadonny, z opery, z dramatu: M aszynista, inspicjent czy pan dekorator,

x Jak wynika z rękopiśmiennej notatki um ieszczonej w scenariuszu, autor zamierzał w ydru­ kow ać ów prolog w czasopiśm ie „N ow e W idnokręgi”, ale wybuch w ojny temu przeszkodził.

(6)

W szyscy, słow em , członkow ie M elpom eny cechu To twoje w prostej linii potom stwo, Wojciechu! Pan W ojciech Bogusław ski! Któżby się ośm ielił Przed nim śpiewać po polsku w operze, w teatrze? Po pierwsze: nie wypada - panowie m yśleli! A po drugie: nie da się.

Bo ten język pastuchów, język ekonom ów N ie potrafi wyrazić żadnych uczuć gładszych... To prawda, że lud śpiewa, że śpiew am y w domu.

(Za scen ą oznaki niecierpliw ości. Słychać g ło s Stacha: K oń czcie ju ż, p a n ie Bardos, bo zaczn iem y w rzeszczeć.)

BARDOS

(rozkładając ręce)

Trudna rada, w ięc tylko w kilku słow ach streszczę W yczyn Bogusław skiego: na jeg o to rozkaz Po raz pierw szy na scenę chłop polski się dostał 1 zaczął gadać sw oją w siow ską gwarą,

- Oburzały się na to rokokowe damy - . W tym tkwi zaiste urok owej sztuki starej, Którą odnowiliśm y, [k. 305, 307]

Po tych słow ach Bardosa w staw iona została w spom niana odautorska kw estia sam ego W asylewskiego.

W dodatkow ych, trudno pow iedzieć, czy w ykorzystanych na scenie, wersach prologu, rozbudow ał W asylewski dialog owych dam , akcentując ich um iłow anie cudzoziem czyzny. W ten sposób zarysowała się tutaj sytuacja naw iązująca do sceny

Salon w arszaw ski z III części Dziadów.

W kolejnych w ersach w ypow iedzi B ardosa m ożna było zapoznać się z nastę­ pującym i poglądam i, przypisanym i B ogusław skiem u:

- A ja - rzekł ojciec - w olę słuchać chamów, Teatr to nie jest cyrk i menażeryja.

Papugom służyć?! Ani mi się śni, Na w ieś pójdziem y - do żniw, na w esele. I tam się uczyć będziem gładkich uczuć w pieśni.

Co w ięcej, mosterdzieju! w ezw ę - tak dalej powiada - lud na scenę, Czas, by się tu dostał!

W eszło chłopstw o gromadą na ojcow y rozkaz 1 na cały głos gada sw oją w łasną gwarą. W tym zaiste tkwi urok owej sztuki starej, Która za alarm biła już ongi za czasów Pana K ościuszki. Za czym się przestraszył Carski generał i kazał z afisza

Zdjąć ten C ud przed powstaniem , Za co go pokochały ośw iecone panie. Pamiętam, sto lat temu i dziesiątków parę, Jakeśmy potem z ojcem do Lwowa zjechali, W ogrodzie Jabłonowskich na zielonej darni Graliśmy K rakow iaków —

Przyszło samo pospólstwo: Łyczaków, Kleparów 1 Zamarstynów. Kochana batiaryja! [k. 315, 317, 319]

W tym kolejnym ustępie w ypow iedzi B ardosa rozw inięta została krytyka ary­ stokracji. Reprezentujące j ą „ośw iecone dam y” określono m ianem „papug” , a

(7)

razem uznano je, podobnie jak później bohaterki Salonu w arszaw skiego (jak w ia­ dom o, zachw ycały się one N ow osilcow em ) za zw olenniczki carskiego zaborcy. Jednocześnie W asylewski przypom niał pobyt B ogusław skiego we L w ow ie i in­ scenizację K rakow iaków i górali w tym m ieście w 1796 roku. Przy okazji w pro­ w adził obraz entuzjastycznego przyjęcia tej sztuki przez lwowski lud. Tym sa­ mym sztuka o ludzie aw ansow ała do rangi sztuki d l a l u d u .

Jak ju ż w spom niano, dotychczasow e aktualizacje różnych inscenizacji om a­ wianej sztuki ograniczały się na ogół do w prow adzania now ych arii. Dalej szli autorzy przeróbek. Tak więc np. Jan N epom ucen Kam iński, autor najbardziej zna­ nej adaptacji pt. Zabobon, czyli K rakow iacy i górale (wyst. 1816), stw orzył obraz dw oru i postać złego rządcy Pysznickiego, poskrom ionego przez dobrego dzie­ dzica, którym okazał się student B ard o s9. W asylewski rów nież zapow iadał - nie tylko w tytule - pew ne uzupełnienia do tekstu Bogusław skiego.

Podobna zapow iedź znalazła się w objaśnieniach inscenizatora, um ieszczo­ nych na końcu om aw ianego rękopisu. W asylewski zalecał reżyserow i m .in.:

Sceny zbiorow e ożyw ić efektami i treściowo. W ięcej okazji do w yd obycia folkloru, ob­ rzędów, prostoty chłopskiej i stosunku do bogactwa w myśl w y r a ź n y c h t e n d e n c j i p r o ­ g r e s y w n y c h B o g u s ł a w s k i e g o . W szystko jednak w sensie m ożliw ym dla sceny kame­ ralnej i przede wszystkim m ożliw ości aktora w kameralnych warunkach. [ k. 331; podkreśl.

M. I.]

W podobny sposób przedstaw iał W asylewski swoje intencje w przedprem ie­ row ym artykule, publikow anym w „C zerw onym Sztandarze” . O m ów ił tam treść sztuki oraz okoliczności jej warszaw skiej premiery, stw ierdzając zgodnie ze sta­ nem badań, że Bogusław ski „zam ierzył odtw orzyć nastrój oczekiw ania z jednej strony, a z drugiej zagrzać społeczeństw o do walki i oporu” l0. W spom niał o pra­ prem ierze z 1 III 1794, o gorącym odbiorze sztuki przez publiczność w arszaw ską i o je j zdjęciu z afisza przez carskiego generała Igelstróm a. N ie om ieszkał ko­ niunkturalnie zaznaczyć, że sztuka nie podobała się „reakcji”, o czym m iał św iad­ czyć brak jej incenizacji przez dziesiątki lat i późna publikacja drukiem .

W tym artykule W asylewski podkreślał, iż głów nym w alorem utw oru była ludow ość, polegająca na w prow adzeniu na scenę polskiego chłopa i na śpiewaniu po polsku piosenki ludowej, w tedy gdy - zgodnie z obow iązującą k o n w e n c ją - na ów czesnych scenach śpiew ano po włosku. Zaznaczył z kolei (z w yraźnym ukło­ nem w stronę założeń krytyki marksistowskiej), iż Bogusławski świadom ie pom inął „tragiczną sytuację chłopa”, zbytnio ufając nadziejom zw iązanym z zapow iedzia­ mi K ościuszki i z obietnicam i swobód w paragrafach K onstytucji 3 maja. „W C u­

dzie m niem am ym - pisał - lud zachow uje się tak, jak b y ju ż tę w olność miał. D la­

tego weseli się i tańczy. Sztuka jest więc, że tak pow iem , kredytow ana”

Stw ierdził też W asylewski - wbrew karcie tytułow ej scenariusza przedstaw ie­ nia - że zrezygnow ał z w łączenia do swojej adaptacji fragm entów tekstu Ka- m ińskiego, m otyw ując to jeg o konserw atyzm em . Z apow iadał natom iast w prow a­

9 N ie jest w ykluczone, że pom ysłem tym p osłu żył się później W. Ł o z i ń s k i, wprowadzając podobną postać w swojej pow ieści pt. Zaklęty dwór.

10 S. W a s y 1 e w s k i, „ K rakow iacy i g ó ra le ”. P rze d prem ie rą w Teatrze Polskim . „C zerwony Sztandar” 1941, nr 139, s. 2.

11 Ibidem , s. 3. Zob. też M. I n g 1 o t, P olska kultura literacka L w ow a la t 1 9 3 9 -1 9 4 1 . Ze L w o w a

(8)

dzenie now ych, nie istniejących u B ogusław skiego, autentycznych pieśni ludo­ w ych. Scenę w esela przesunął z aktu II na koniec utworu, czyli do aktu III.

Jak w ynika z lektury rękopisu scenariusza, ingerencja W asylewskiego daleko w ykraczała poza przeróbki m ające na celu rozszerzenie elem entów fokloru. Autor nie ograniczał się do przekształceń tradycyjnie ju ż aktualizow anych arii, lecz w pro­ w adzał określone zm iany w układzie intrygi.

Zacznijm y od arii Bardosa. W scenie 8 aktu II scenariusza śpiew a on dwu- zw rotkow ą kwestię. Druga zw rotka w oryginale (tam akt III, sc. 4) brzmi (podaję w edle edycji z r. 1923):

B óg nas w szystkich równo stwarza. Równo nam się kochać każe, Tego zaw sze upokarza, Kto bliźniego krwią się maże.

Wasylewski tę zw rotkę usunął i wprow adził inną, skom ponow aną przez siebie:

W alczcie o sw e ideały

Chłopską kosą, dłonią czerstwą, Aby św iatem kierowały

W olność, równość i braterstwo, [k. 165]

Śpiew ka B ardosa stanowi kropkę nad „i” początkow ej oracji studenta, w łą­ czonej przez W asylewskiego do sceny 7 aktu I. Oto tekst tej oracji:

Jak śpiew ać, gdy kiszki ciągle marsze grają? Sam nie w iem , do jakiej roboty się nająć? Czyli pójść na aktora, grywać w od ew ile, A lbo na fryzjerczyka? Różnych zajęć tyle Jest dziś na św iecie. A le zaw sze w m ieście. Bo na w si nie potrafię. Już raczej w areszcie Gnić, niźli u dziedzica biednych chłopów dręczyć. A le czasy mijają! now e św iatło idzie

-N ie będą już pańszczyzną sw ych poddanych m ęczyć. Rewolucja francuska sen im spędza z powiek: Ukochane pospólstw o! Koniec twojej bidzie.

Chłop jest taki sam dobry jak pan dziedzic - człow iek! [k. 49]

Szczególna uw aga inscenizatora jest jednak pośw ięcona postaciom z ludu. Już w scenie 4 aktu I K w iczołap - nowa, przez W asylewskiego w prow adzona postać - w ygłasza taką oto kwestię:

Chłop jest rok cały, w niew oli okrągło, W ciąż haruje na pańskim, to pieszą, to ciągłą, Tu go pędzą, tam go biją

Chyba iść pod Kalwaryją...

[ ]

Kańczugiem biją, krew żyw ą chłepcą. A le się w yrw ie niedźw iedź z oklepca. W eźmie władzę, w eźm ie rolę. Społem stw orzy now ą dolę...

[ ]

Jam tam nie głupi, żebym szedł w niew olę. Ja ju ż mam dzisiaj trochę lepszą dolę. Dla dziedzica klatkę spapram.

[ ]

(9)

W asylewski upodobał sobie szczególnie sceny prześladow ania chłopów przez panów. N ie ograniczając się do kwestii K w iczołapa, w prow adził w scenie 14 ak­ tu III osobną wstawkę, obrazującą od tej strony stosunki pańszczyźniane:

(H ałas za sceną. N adchodzi K aspru ś z kilkom a góralam i)

BRYNDAS

Ki diask. N asz Kaspruś wrócił zdrów jak ryba. K ASPRUŚ

Witajcie, bracia. Jo uciekłem z dybów na pańskim dworze. BRYNDAS

To cie kaj zamknęli? K ASPRUŚ

I to bars piknie, w hruby kół dębowy. K W IC ZO ŁA P

Dornam pipsW By tych panów w reszcie diabli w zięli!

K ASPRUŚ

A lem się wyrwał, kiej niedźw iedź z oklepcu. Mam na nich sposób... BRYNDAS

{do p u bliczn ości)

Co tyż to za gady! K ASPRUŚ

Pan graf me zamknął. N ie musiał dać rady. Ze sw oim skarbcem, nie m ógł dobrać klucza. N o to me w kłodę kazał, po nocy na zimnie. Abym go jutro z rana otwierać naucał. [k. 211]

W recenzji prem iery K rakow iaków i górali, sw oim ostatnim przed śm iercią drukow anym tekście, Tadeusz B oy-Ż eleński zaznaczył, iż W asylew ski w yeks­ po no w ał hasła rew olucji francuskiej, a tym sam ym potrak to w ał prem ierę jak o p rzy gryw kę do pow stania kościuszkow skiego 12. W istocie bezpośrednie naw ią­ zanie do haseł rew olucji francuskiej znalazło się jed y n ie w kw estii Bardosa. Wa­ sylew ski skupił sw oją uw agę na ukazaniu okrucieństw a panów wobec ch ło p­ stwa. Było to nb. w niezgodzie z historią, jak o że ofiaram i uczynił górali, którzy w ów czesnej Polsce cieszyli się w zględną sw obodą. W w yraźnej niezgodzie z re­ aliam i ów czesnej historii zarysow ał rów nież perspektyw ę chłopskiego p o w sta­ nia w proteście przeciw pańszczyźnie, inspirow anym ideam i rew olucji francu­ skiej.

K olejnym now o w prow adzonym w ątkiem były akcenty antyklerykalne i an- ty religijne. C zęściow o m ieściły się one w ram ach znanych od czasów M ikołaja R eja przyty kó w pod adresem kapłanów - łasych na daniny od w iernych. Już w scenie 6 aktu I organista M iechoduch śpiew ał m .in.:

Ja ow ieczki takie mam, Co im na organach gram, Czy to chrzciny, czy to ślub,

Ja z ow ieczek: skub, skub, skub. [k. 265]

W w iększości w ypow iedzi organisty rysuje się jed nak pośrednia krytyka kle­ ru i religii. N atom iast w tekstach w prow adzonych przez W asylewskiego spotyka­

12 T. B o y - Ż e l e ń s k i , „ K rakow iacy i gó ra le ” w Teati-ze Polskim . „Czerwony Sztandar” 1941, nr 145, s. 4.

(10)

my się po raz pierw szy z w yraźnym antyreligijnym akcentem w kw estii M orgala ze sceny 6 aktu I. U czy on organistę przyśpiew ek góralskich. Po w ysłuchaniu prośby o tę naukę zw raca się M orgal do publiczności z takim i oto słowam i:

A to dopiero! Pioruny siarczyste!

Dziw i mnie bardzo - przyznam się najszczerzej, Że góral z Tatrów, co w boga [!] nie wierzy, Ma tu, na dołach, uczyć organistę.

W Tatrach są w o 1 n e nuty, bo w o 1 n e powietrze. [ k. 257]

Przedtem M iechodm uch ośw iadcza, że trudno mu nauczyć się po góralsku:

Do takich okropności nie m ogę się przemodz [!]! Że to pan niebieski takich głosów słucha? Że też to ojciec św ięty na ten śpiew zezwala?

Te w ątpliw ości spotykają się z natychm iastow ą repliką:

M ORGAL

(.satanicznie, z dumną m ocą)

Ba, ino diabli w piekle lubią śpiew górala, [k. 251 ]

W ym iana zdań m iędzy M orgalem a M iechodm uchem (a później m iędzy tym ostatnim a Sw istosem ) przekształca się m iejscam i (być m oże w sposób przez Wa- sylew skiego zam ierzony) w dialog agitatora z agitow anym . W jednej ze swoich kw estii M orgal zachęca organistę do porzucenia posady:

Puść parafię sw oją w trąbę, panie dławiduda. Przestań już ow ieczki skubać

I czekać na cuda. Hybaj [!] lepiej do górali, Bierem cię za sw ego. Jazda z nami na Podhale,

Do Zakopanego, [k. 227]

E lem enty krytyczne w obec pańszczyzny, antyklerykalne i antyreligijne łączą się w scenie 10 aktu III w w ym ianie zdań m iędzy M iechodm uchem a Swistosem. M iechodm uch dziwi się, ja k dw ór pański i dozorujący wieś ekonom m oże tolero­ wać tak długą nieobecność górali. Świstos ośw iadcza (nie całkiem zgodnie z cy­ tow an ą powyżej kw estią uw olnionego z dybów K asprusia), iż w górach nie ma dziedziców ani ekonom ów: „U nas w szyscy som dziedzice / W Tatrach wszystko w spólne je s t” (k. 285). M iechodm uch pyta z kolei o kościół i o proboszcza. Swi- stos ośw iadcza, że w Zakopanem nie ma takiej instytucji. Na zapytanie „zgorszo­ nego” organisty: „No, a gdzie się m odlicie? - odpowiada:

M odlim się na hali, Gdy słonko nam przygrzeje, gdy kurniawa wali, Hej, a jak wiatr halny zagra niespór piekielny, To ci się nóżki gnom [...]. I same uklęknom. [k. 285]

Sw oistym m anifestem religijnego agnostycyzm u je st aria Świstosa, śpiewana w scenie 14 aktu Ul:

U nas w górach fara chuda I parafia - goła,

(11)

N ie zdarzają się tu cuda, Bo nie ma kościoła

-Przed grzechami my nie mamy Nijakiego strachu,

N abożeństwa zaś słuchamy Na szczycie Gierlachu, [k. 229]

A le Wasylewski, akcentując swoją antyklerykalną o p c ję -p o d o b n ie jak w przy­ padku obrazow ania kwestii chłopskiej nie ograniczył się do przyśpiew ek. W ak­ cie III, w scenie ślubu, w prow adził następującą inscenizację:

M uzyka o akcen cie organowym , p a r ę taktów trium falnego m arszu ,, Veni Creator", na k ó -rego tle rozw ija się śpiew, p o d k re śla ją cy uroczystą g ro zę chwili.

- A w idzicie - że ten kościół? Zadrży na tobie cały strój. - A w idzisz - że ten ganek? tam zaw iesisz swój wianek. - A w yjdź-że, księże, z pokoju! Ciężko dziew czynie w tym stroju... - A w yjdź-że, księże, z pałacu, Ciężko dziew częciu od płaczu! - Jak ci pojedziesz przez miasto,

Będą ci mówić: niewiasto!

(z m o tyw ó w ponuro-kościelnych muzyka p rzec h o d zi na skoczną nutę góralską) [k. 207] W przytoczonej scenie W asylewski posłużył się ok reślo n ą m anip ulacją in­ terpretacyjną. N aturalny, w ystępujący w folklorze m otyw niechęci do m ałżeń­ stw a, w iązany z o baw ą przed zm ianą stanu, został tu połączony z cerem onią religijną. Tow arzysząca jej m uzyka m iała podkreślać „grozę ch w ili” . Ponad­ to W asylew ski w prow adził do przyśpiew ki postać księdza stylizow anego na bo­ gacza.

O statnia z w prow adzonych przez W asylewskiego m odyfikacji dotyczyła kwe­ stii w ątku zw iązanego z um iejętnościam i technicznym i. Jak w iadom o, w tekście pry m arnym Bardos uzupełnił swój eksperym ent w ykładem w yjaśniającym Kra­ kow iakom zasady działania m achiny elektrycznej. C hodziło mu o przekaz wie­ dzy, niw eczący ew entualne poczynania różnych filutów, którzy m ogliby wyko­ rzystać brak w ykształcenia chłopów. W w ersji lwowskiej z 1941 roku cała scena m iała inny charakter i dotyczyła rów nież obecnych na scenie górali. Ponadto, cha­ rakteryzując owych szarlatanów, w łączył autor do kwestii B ardosa następujący dw uw iersz:

Jedni skórę wam m łócą, drą z was darem szczyzny I nijak ludu zw olnić nie chcą od pańszczyzny, [k. 145]

A daptator na w spom nianej wstaw ce nie poprzestał i w prow adził dodatkow ą scenę, rozw ijającą w ątek m achiny elektrycznej.

O tóż górale zam ierzali w ykraść Bardosowi m achinę, po to aby wykorzystać j ą dla ochrony owiec przed niedźw iedziem . Bardos, nie znając m otyw u ich poczy­

nań, w ybucha początkow o gniewem:

Śm ieli się porwać na ten wielki wynalazek, Tę machinę cudowną, która chlubę ludzkości

(12)

Stanowi - i jest lubym przyszłości obrazem? Ona postęp zwiastuje i tryum f nauki,

Z niej szczęście czerpać będą kiedyś nasze wnuki. A ty to zniszczyć chciałaś, obrzydła ciemnoto?! [k. 223]

Jak w iadom o, w śród w ielu haseł zaśm iecających rządzony przez kom unistów Lwów eksponow ano L eninow ską definicję: „K om unizm - to w ładza Rad plus elektryfikacja...” Tym razem W asylewski w pisyw ał się bezpośrednio w no w ą rze­ czyw istość.

K w estia B ardosa nie m ogła kończyć się obrazem „ciem noty” . Student, prze­ konany w yjaśnieniam i górali, obraca całą spraw ę w żart. I zapow iada, że pom ysł ochrony ow iec przed drapieżnikam i za pom ocą elektryczności je st spraw ą przy­ szłości (k. 224).

3

W swojej adaptacji W asylewski, niezgodnie z tytułem , nie naw iązał w praw ­ dzie dodatkow o do wersji Kam ińskiego, ale uzupełnił tekst w ielom a w staw kam i folklorystycznym i. Poza obrzędem w eselnym w prow adził m.in. pieśni żniw ne i w iele ludow ych pieśni o tem atyce m iłosnej. W niniejszej w ypow iedzi pom inięto w zasadzie uzupełnienia folklorystyczne, skupiając uw agę na kw estiach ideolo­ gicznych.

Z przytoczonych tu dotychczas w staw ek i uzupełnień tego rodzaju w yłaniają się w yraźnie zasady interpretacji tego spektaklu. To, z jednej strony, potępienie w arstw posiadających i apoteoza ludu, z drugiej zaś - w yraźne akcenty antyklery- kalne, a naw et antyreligijne. Tego typu interpretacja korespondow ała z założenia­ mi ówczesnej propagandy i polityki kulturalnej.

Podstaw ow y slogan owej propagandy stanow iło judzące hasło „pańska P ol­ ska” . A utorzy tego określenia zam ierzali osiągnąć dwa cele. Po pierw sze, Polska przedw ojenna m iała się kojarzyć z obcą masom ludowym garstką w łaścicieli ziem ­ skich, uciskających chłopów. Takie hasło mogło liczyć na rezonans na terenach, gdzie przed w ojną panow ał wielki głód ziemi. Po drugie, eksponow anie tak w y­ glądających stosunków społecznych stawiało Polskę w rzędzie państw feudalnych, a zatem szczególnie zacofanych.

Na tym tle Kraj Rad jaw ił się jako w yjątkow o dojrzały w skali dziejow ego postępu. B yła to ponadto „praw dziw a” ojczyzna robotników i chłopów. Bo om a­ w iany slogan m iał przede w szystkim sugerow ać w yższość radzieckiego patrioty­ zmu nad patriotyzm em dawnej Polski jako m agnackiego folwarku.

Tego typu w ykładnia została w yraziście przedstaw iona w ówczesnej propa­ gandow ej sztuce Wandy W asilewskiej B artosz Głowacki. A utorka naw iązała do jed n eg o z w ątków legendy o Bartoszu, w myśl którego G łow acki nie zginął w po­

w staniu kościuszkow skim (jak było w rzeczyw istości), lecz po jeg o upadku w ró­ cił do R ządzow ic i za opór przeciw odrabianiu pańszczyzny został przez dziedzi­ ca Szujskiego oddany w rekruty do austriackiego wojska. Z esłanie do w ojska p o ­ przedzone zostało sceną chłosty Bartosza. Jako żołnierz austriacki dostał się on do niew oli napoleońskiej. Już jak o jen iec odrzuca propozycję w stąpienia do legio­ nów. Zachęcającem u go do tego porucznikow i, szlacheckiem u dem okracie, odpo­ w iada zdecydow anie:

(13)

Inna jest droga do chłopskiej ojczyzny [...]. Moja ojczyzna też inna [...]. Trudna to droga do chłopskiej ojczyzny... I daleka to droga do chłopskiej ojczyzny... i inna niż pańska, panie oficerze, inna. A le ja dojd ę...13

W asylew ski, ja k ju ż w spom niano, tendencyjnie rozbudow ał obce B ogusław ­ skiem u akcenty ludow ego buntu. P ołączył je zarazem (zgodnie z ko n w en cją ro­ m a n ty c z n ą 14) z postaciam i górali. Tego typu przekształcen ie kłóciło się z zasa­ dam i budow y konfliktu w dram acie i ich niep od leg ło ścio w ą w y m o w ą postaci. W utw orze B ogusław skiego przeciw staw iono K rakow iaków - góralom , ukazu­ ją c tych ostatnich jak o sam ochw ałów i tchórzy. B ryndas nie m iał w sobie nic

z rycerza, poryw ając nie pannę, lecz krowy. W podtekście takiego przeciw sta­ w ienia, ja k p isał w cytow anej recenzji Boy, m iała tkw ić aluzja h istoryczna do P olaków i zaborców . „W sztuce B ogusław skiego m ieszały się w to aluzje p oli­ tyczne, w których autor rad był zdyskredytow ać najeźdźcę, a dodać o tuchy m ści­ cielo m ” l5. Tym czasem W asylew ski, w prow adzając bogaty rep ertu ar w staw ek „tatrzań sk ich ” , „zrobił z tych górali »harnasiów « całą gębą, pysznych, popędli- wych, zbrojnych i naw ykłych do użytku broni” 16. Taka dem onstracja siły kłóciła się w yraźnie z przebiegiem akcji, gdzie K rakow iacy z łatw ością pokonali górali.

Jak w ynika ze scenariusza, górale okazali się nie tylko buntow nikam i, ale i ofiaram i pańskich prześladow ań, m.in. kary chłosty. Sceny tego rodzaju w pro­ w adził W asylewski pod bezpośrednim wpływem sztuki W asilewskiej, której pre­ m iera m iała m iejsce... 25 III, na dzień przed zakończeniem pracy nad scenariu­ szem. Sztuka W asilewskiej pełniła rolę inscenizacji propagandow ej. Z apow iada­ no j ą w paru artykułach, a po prem ierze uznano za w zór utw oru opiew ającego nowy, radziecki patriotyzm . C hw alił j ą m.in. B oy-Ż eleński, ale nie om ieszkał w ytknąć inscenizatorom sposobu prezentacji sceny chłosty. Pisał:

O dczytanie pańskiego wyroku przez rządcę działa już dość mocno; kazać w lec Bartosza na egzekucję przez scenę to w ydaje mi się nadużyciem popełnionym na nerwach w idza. 1 osła­ bia wrażenie, zamiast je w z m o c n ić l7.

W arto dodać, że tego typu scena naw iązyw ała z kolei do ów czesnej karyk a­ tury po litycznej, lubującej się w obrazow aniu scen znęcania się d ziedziców i po ­ licjantów polsk ich nad chłopam i. B yła to p ropaganda tak agresyw na, a na tle realiów sow ieck iego ładu - tak kłam liw a, że w yw ołała reakcję lw ow ian. R eago­ w ali oni na n ią następującym czterow ierszem :

W yzw oleni z polskich knutów, Z polskich spodni, z polskich butów,

13 W. W a s i 1 e w s k a, B artosz G łow acki. W: D zieła zebran e. T. 6. M oskw a 1955, s. 38. 14 Jak pisze M. J a n i o n ( G orączka rom antyczna. Warszawa 1975, s. 325), to kozacy i górale, „obdarzeni szczególn ym »instynktem niepod ległości«, złożyli się w spólnie na w oln y lud polskich rom antyków”.

15 B o y - Ż e l e ń s k i , op. cit., s. 4. 16 Ibidem.

17 T. B o y - Ż e l e ń s k i , O pow ieść o B artoszu G łowackim . Sztuka w siedm iu obrazach Wandy

W asilewskiej. „N ow e W idnokręgi” 1941, nr 4, s. 126. Obszerne rozw inięcie tematu sam ego spekta­

(14)

Wraz z radzieckich ludów grupą Ś w iecić będziem g o łą ...18

Slogan propagandow y, sprow adzający rzeczyw istość przedw ojennej Polski do w ięzienia, w którym stosow ano archaiczną i prym ityw ną karę chłosty, będzie m iał długi żywot. Spotykam y się z nim w w ierszu Lucjana Szenw alda, niegdyś kom unistycznego pisarza lw owskiego lat 1939-1941, a potem poety I Arm ii W oj­ ska Polskiego. Ukazując pom oc, ja k ą berlingow cy nieśli pow stańcom W arszawy w 1944 roku, tak oto obrazow ał „reakcyjnych” i „zbrodniczych” inicjatorów tej „dyw ersji” :

[...] z dalekom orskich ziem F ałszyw y sygnał w alkę podniósł N ie o życie i nie o dzień,

Lecz o h a r a p , d y b y i p o w r ó z 19.

O braz p rześladow ań kościołów w szystkich w yznań przez radzieckie w ładze ów czesnego Lw ow a doczekał się rzetelnego o p ra c o w a n ia 20. Stąd też w tym m iej­ scu w ypadnie zauw ażyć, iż propaganda ów czesna, tow arzysząca ow ym p rześla­ dow aniom , eksponow ała reakcyjność kościoła, a następnie bogactw o kleru. Tak w ięc na uczelniach lw ow skich w ygłaszano, w ram ach kształcenia ideo lo g iczn e­ go, referat pt. K o śció ł katolicki w w alce z dem okracją i socjalizm em o d 1789 do

w spółczesności. W „C zerw onym S ztandarze” ukazyw ały się an ty klery kaln e ar­

tykuły pióra przedw ojennego lew icow ego publicysty F ranciszka G ila, ja k np.

G łosiciele ubóstw a (1941, nr 67) czy W służbie m ag na terii (1941, nr 1 2 4 )21.

Owi „głosiciele ubóstw a” to oczyw iście żyjący w zbytku księża, sp rzen ie­ w ierzający się zaleceniom ew angelii. Tego typu opinie służyły w ładzom rad ziec­ kim za pretekst do obciążania parafii w ysokim i podatkam i. Tym sam ym W asy- lew ski, w prow adzający nie tylko podobne w ątki problem ow e, lecz rów nież an a­ lo g iczn e o b ra zo w an ie , w p isy w ał się n iem al d o sło w n ie w ram y fraze o lo g ii ów czesnej propagandy radzieckiej. Z godnie z jej założeniam i eksponow ał w p ro ­ w adzoną do dram atu w brew B ogusław skiem u scenę chłosty K w iczołapa i u w ię­ zienia K asprusia. P oprzez w ątki chłopskiej rew olucji uzasadniał p ośredn io h a­ sło spraw iedliw ości dziejow ej, które mieli rzekom o realizow ać b olszew iccy ini­ cjatorzy now ego ładu w yw alczonego przez lud i dla ludu. Jeżeli dodam y do tego om ó w io n ą ju ż alu zję do Leninow skiego hasła o elektryfikacji - w niosek n asu ­ w a się jed en . O m aw iana inscenizacja w pisyw ała się w yraziście w ó w czesny re ­ p ertuar propagandow ych haseł. 1 w ypaczała sens utw oru nie tylko w sferze au ­ torskiej aksjologii. Jak ju ż w spom niano, tendencyjna adaptacja W asylew skiego p row adziła do heroizacji górali kosztem K rakow iaków , co kłóciło się z kolei z logiką akcji.

18 K. O p p e n a u e r - R e n i o w s k a , L w ow skie O ssolin eu m w ia ta c h 1 9 3 9 -1 9 4 1 . „Z eszyty H istoryczne” (Paryż) t. 105 (1993), s. 222.

19 L. S z e n w a l d , Warszawa. Cyt. za: B. U r b a n k o w s k i , C zerw on a m sza, czyli uśmiech

Stalina. T. 1. Warszawa 1998, s. 295. Podkreśl. M. 1.

20 Zob. Ż ycie religijne w P o lsce p o d okupacją 1 9 3 9 -1 9 4 5 . M etropolie wileńska i lw ow ska, z a ­

kony. Red. Z. Z i e 1 i ń s k i. K atow ice 1992.

(15)

Ów czesna propaganda szerm owała zarazem Leninow skim hasłem o w spółist­ nieniu dw óch kultur: tej wyrażającej interesy w yzyskiw aczy i tej ludowej. Wasy- lewski, kreując B ogusław skiego na ojca polskiej literatury ludowej, otw ierał dro­ gę interpretacjom prom ującym tak rozum ianą postępow ość przez cały późniejszy okres PRL-u, niem al do roku 1989 22.

22 Zręczność propagandowej manipulacji W asylew skiego polegała także na tym, że dobierane przez mego i wprowadzane do tekstu B ogusław skiego przykłady feudalnego ucisku oparte były na realiach pańszczyźnianej rzeczyw istości, co ważniejsze - nagłaśnianych w literaturze polskiej. Ze scenami chłosty spotykam y się np. w trzeciej części N ie-B oskiej kom edii, w Zaklętym d w o rze, w P o ­

p io ła ch Po w ojnie eksponow ano je w antologiach, takich jak W czoraj i d ziś (1 9 5 2 ) czy D ia b li w zięli p a n a (1955). Znakom ity znawca historii literatury, jakim był W asylewski, pamiętał, iż na utwór

przełom owy pasow ał K rakow iaków i gó ra li Seweryn G oszczyński w głośnym niegdyś artykule pt.

N ow a epoka p o e z ji p o lsk iej (1835). Stwierdzał on, iż Polak, stawiany przez pisarzy ośw iecen iow ych

przed faktem „m ałpowania” przez kilkadziesiąt lat „obcych pisarzy”, otrzymał w reszcie utwór naro­ dowy. „Przerażający stan! W całym tym ogrom ie tylko K rakow iaki ig ó r a le l [...] Była to daleka wprawdzie, ale pierw sza zapowiednia polskiej literatury, pierw sze zadrżenie płodu ożyw iającego się w matki w nętrznościach, pierw szy znak życia istoty mającej przyjść na świat - po kilkudziesięciu latach. [...] Bezstronny sędzia od niej musi zaczynać łańcuch prawdziwej polskiej poezji, w niej dostrzega, że naród uznał się w sam odzielnym , wewnętrznym życiu i kształci się nie pod samym tylko zagranicznym w p ływ em ” (cyt. z antologii: P olska krytyka literacka (1 8 0 0 -1 9 1 8 ). Pod redak- cją M . G r a b o w s k i e j i M. S t r a s z e w s k i e j . T. 2. Warszawa 1959, s. 2 9 -3 0 ).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

Rachunkowość jest tym systemem, który dostarcza informacji historycznych o dochodach i wydatkach związanych z programami (zadaniami). W odniesieniu do planowania budżetowego,

Nowe rozwiązania ustawowe dotyczące bezpośrednio ludzi młodych oparte zostały na systemie nowych instrumentów rynku pracy, tj.: bonów szkoleniowe- go, stażowego, zatrudnieniowego

Do niedawna Cud albo Krakowiaki i Górale Bogusławskiego, sztuka napi- sana przez wtajemniczonego konspiratora, wystawiona po raz pierwszy 1 marca 1794 roku jako apel do

[r]

najwyżej się realizować, ale sam król nie mógł liczyć na ubóstwienie oraz na to, by zaczęto go traktować jako kon- kurenta Boga 9 • Dlatego też problem rozumienia

Bryczesy zostały rozpowszechnione przez Anglików i dzię- ki swojej funkcjonalności zyskały powszechne uznanie wśród amatorów jazdy konnej, zarówno mężczyzn, jak i kobiet,

Na marginesie chciałbym w tym miejscu zwięźle przedstawić tekst, któ ry choć pośrednio tylko związany z naszymi rozważaniami mógłby dopomóc w koncentracji