• Nie Znaleziono Wyników

Udział wykładowcy w przygotowaniu i przeprowadzeniu wykładu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Udział wykładowcy w przygotowaniu i przeprowadzeniu wykładu"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Sztafrowski

Udział wykładowcy w przygotowaniu i przeprowadzeniu wykładu

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 14/3-4, 335-341

1971

(2)

14 (1971) n r 3—4

U D Z IA Ł W Y K ŁAD O W C Y W PR Z Y G O T O W A N IU i P R Z E PR O W A D ZE N IU W Y K Ł A D U

W stęp

N asze ro zw aż an ia * chciałbym rozpocząć od p rzy w o ła n ia n a p am ięć stw ierdzenia, ja k ie pad ło n a p o p rzed n im sym pozjum , a k tó re w yw ołało dość żyw ą rea k cję . Idzie m ianow icie o n a s tę p u ją c e stw ierdzenie: „nie m a ogólnej (może lep iej byłoby pow iedzieć gotow ej) re c e p ty n a dobry w y k ła d ”. N aw iązanie to czynię po p ro stu dlatego, że z a w iera się w nim dużo słuszności, a p o n ad to tre ść tego stw ie rd z en ia będzie stan o w ić p u n k t w y jśc ia dla dzisiejszych rozw ażań.

T w ierd zen ie to je s t słuszne przed e w szy stk im dlatego, że n a w e t n a j­

lepsze w sk az an ia m etodyczne m ogą zaw ieść w p ew n y ch specyficznych okolicznościach. T e o sta tn ie zaś m ogą się okazać n ie ra z b ard z iej zróż­

nicow ane, niż to teo rety czn ie p o tra fią przew idzieć n aw e t n a jb a rd z ie j w n ik liw e um ysły. O czywiście nie w olno w żadnym w y p a d k u n a te j pod staw ie w yciągać w niosku, że nie m a ją w ogóle sensu ja k iek o lw iek teo rety czn e ro zw aż an ia n a te te m aty . S ą one ja k n a jb a rd z ie j potrzebne, ale p o zo stan ą p rze d e w szy stk im pom ocą, z k tó re j dopiero w odpow iedni sposób w y k ład o w ca m a sk o rzy stać w określonej ju ż sytu acji.

W iemy, że w aż n ą cechą isto ty rozum nej je st um iejętność przy sto so ­ w a n ia do zm ieniającego się środow iska. T ym zaś środow iskiem je s t czę­

sto to, co zw ykło się nazyw ać k o n k re tn ą sy tu a c ją . Z w łaszcza m oraliści i p ra w n ic y w iedzą, ja k w ielk iej w agi rzeczą je st dostosow anie ogólnych zasad, norm , do k o n k re tn e j sy tu a c ji życiow ej. Ze w zględu n a n ie ­ zw ykle b o g atą różnorodność ty c h sy tu a c ji w y d aje się to czasem p r a k ­ tycznie niem ożliw e. N ie w olno je d n a k nigdy rezygnow ać z w y siłk u do­

sto so w an ia ogólnych zasad do k o n k re tn e j sy tu acji, a otrzy m am y w ted y zaw sze p ozytyw ne w yn ik i. N ie tru d n o zauw ażyć, że n a ty m odcinku ja k a ś zasadnicza ro la p rz y p a d a podm iotow i d ziałającem u w ściśle określonych okolicznościach. To w łaśn ie on — zn a ją c ju ż norm y ogólne — m a p o d jąć w ysiłek, któ reg o ow ocem będzie u m iejętn o ść dosto­

so w an ia się do k o n k re tn e j sytu acji.

Tego ro d z a ju p o ró w n a n ie m a stać się p u n k te m w y jśc ia dla ro zw ażań na te m a t roli sam ego w ykładow cy, gdy idzie o p rzygotow anie i p rz e ­ pro w ad zen ie w y k ład u . W stępny zatem p o stu la t m ożna b y sform ułow ać n astęp u jąco : k aż d y w yk ład o w ca m usi n ie w ą tp liw e zapoznać się dobrze

* R e fe ra t w yg ło szo n y na sy m p o z ju m m e to d y c z n o -d y d a k ty c zn y m , zo r­

g a n izo w a n ym w A k a d e m ii Teologii K a to lic k ie j w W arszaw ie w lu ty m 1970 roku.

(3)

336 Ks. E. S ztafro w sk i [2]

z te o rią dotyczącą m eto d y k i w y k ła d u ; je d n ak ż e rów nocześnie pow inien sam u ja w n ić dużo tw órczej akty w n o ści w u m ie ję tn y m sk o rzy stan iu z ty c h zasad i przy sto so w an iu ich do te j k o n k re tn e j sy tu acji, w k tó re j będzie m u siał p row adzić w y k ład . M ożna też w zw iązku z ty m p o w ie­

dzieć, że je st obow iązkiem w y kładow cy w y p ra co w y w an ie n ie jak o w ła s­

n ej m etody, w op arciu o ogólne zasady m etodyki, ale z uw zględnieniem okoliczności dotyczących jego osoby, słuchaczy i innych dodatkow ych w aru n k ó w . T ak ie zaś czynne zaangażow anie się w tę dziedzinę może rów nież spraw ić, że w zbogaci się i sam a te o ria dotycząca m etodyki w y ­ kład u .

P o ta k ich oto w stęp n y ch u w ag a ch trze b a te ra z p rzejść do szczegółów.

P ra g n ę p rzedstaw ić, co może i co pow inien dać od siebie w ykładow ca, ażeby jego p ra c a d y d ak ty cz n a b y ła n ap ra w d ę owocna. C zasem będ ą to m oże ty lk o ja k ieś drobiazgi, ale i one m uszą być uw zględnione, gdy m am y n a uw adze ca ło k sz tałt elem entów , od k tó ry ch zależy osiągnięcie owoców, ja k ie sta w ia p rzed sobą d y d ak ty k a.

I. P rzy g o to w a n ie w y k ła d u

A. P r z y g o t o w a n i e d a l s z e

Jeżeli ja k o p u n k t w y jśc ia przy jm iem y słuszną zasadę, że w y k ład — gdy idzie o jego treść — je s t p rzede w szy stk iem dzieleniem się przez w y kładow cę ze słu chaczam i ow ocem w łasnego dorobku i to nie tylko w zak resie u ję c ia w y k ład a n eg o m a teria łu , ale głów nie w za k resie p e w ­ n ych now ych w niosków , tez itp. — to trz e b a pow iedzieć, że w ta k ie j supozycji n a jle p ie j p o ję ty m przy g o to w an iem w y k ła d u je s t ciągłe po g łę­

b ian ie pew nego działu w iedzy, n au k i, w ra m a c h któ reg o m ieści się treść w y k ład an eg o przedm iotu. T ak w ięc p rzygotow aniem ze stro n y w y k ła ­ dow cy będzie n a jp ie rw ciągły w y siłek tw órczy. Nie m ożna się je d n a k zb y tn io rozpraszać, poniew aż nie pozw oli to n a p raw d ziw e pogłębienie m a te ria łu i p ro w ad zen ie p rac y tw órczej.

Czym ś b ard z o c h a ra k te ry sty c z n y m dla w spółczesności je st sp e cja liz a­

c ja niem al w e w szy stk ich dziedzinach życia. M usi ona mieć zastosow a­

n ie ta k że na odcinku p rac y naukow ej. Ja k ie ś zasadnicze u k ie ru n k o w a ­ nie dla zain te re so w ań w y kładow cy i dla te re n u jego p rac y n aukow ej m oże i p ow inna dać ju ż p ra c a dok to rsk a, ty m b ard z iej zaś p ra c a h a b i­

lita c y jn a . W iadomo, że zw łaszcza h a b ilita c ja w in n a być poprzedzona p ew n y m tw órczym dorobkiem . J a k z tego w id ać nie chodzi ty lk o o ja k iś jednorazow y w ysiłek, któ reg o ow ocem b yłaby pow iedzm y p ra c a h a b ili­

ta c y jn a , ale bierze się tu ta j pod uw agę n iejak o ogólne zam iłow anie do w y siłk u tw órczego. S tąd je s t rzeczą zrozum iałą, że i h a b ilita c ja nie m oże być w żad n y m w y p a d k u końcem p rac y nau k o w ej i zainteresow ań w ykładow cy. O w szem w in n a otw ierać now y e ta p i to b a rd z iej d o jrz a ­ łej, sam odzielnej już p rac y n au k o w ej. Ł atw o d ostrzegalnym i owocam i ta k ie j tw órczej p ra c y w ykładow cy będ ą o p raco w an ia m onograficzne, a rty k u ły czy podręczniki. Do potrzeby, czy użyteczności ty c h o statn ich pow rócim y jeszcze w zw iązk u z sam ym w ykładem .

G dy zatem n a przyg o to w an ie w y k ład u p a trz y m y w p ersp e k ty w ie

(4)

stałego ro zw oju i p ogłębiania przedm iotu, to trz e b a pow iedzieć, że im dłuższy będzie sta ż p rac y n aukow ej, ty m lepszy pow inien być w y k ła d — lepszy gdy idzie o jego głębię treściow ą. O czywiście te n osobisty do ro ­ b ek nie będzie mógł u ja w n ić się w ty m sam ym stopniu n a każdym w y ­ kładzie. N ajb a rd zie j może i pow inen się on u ja w n ić w w ykład zie m o­

nograficznym , a ta k ż e n a ćw iczeniach cży w pro w ad zen iu sem in ariu m . W ypada też dodać, że m ów iąc tu ta j o rozw oju tw órczym , trz e b a mieć n a uw adze nie ty lk o pogłębianie sam ego przedm iotu. P o w in ien on objąć ta k ż e m etodę w y k ła d u oraz te ch n ik ę p rac y n aukow ej. P ozw ala to zaś w ko n sek w en cji nie ty lk o n a pogłębianie treśc i w y k ła d u i coraz lepszą m etodę p ro w a d ze n ia go, ale rów nocześnie d aje coraz w iększą możność odpow iedniego k ie ro w a n ia tym i, k tó rzy s ta w ia ją dopiero pierw sze k ro k i w dziedzinie sam odzielnej pracy, przyg o to w u jąc się do p isa n ia m a g iste­

riu m lub p rac y d oktorskiej.

W ty m też aspekcie je st rzeczą w sk azan ą, b y w ra m a c h poszczegól­

n ych w ydziałów i sek cji um ożliw ić pogłębienie pew nej sp ecjalizacji. G dy idzie o w ydział p ra w a kanonicznego, to nie stw a rz a się pod ty m w zg lę­

dem tru d n o ści, ow szem m ożna zauw ażyć dość w y ra ź n ą te n d en c ję w k ie ­ ru n k u u ła tw ie n ia specjalizacji. P raco w n icy m a ją możność w yb o ru p e w ­ n ych przedm iotów , zgodnie z zam iłow aniem i osiągniętym ju ż pew n y m dorobkiem . I ta k : m ogą być specjaliści od p ra w a osobowego, p ro c e ­ sow ego czy karnego. N a te re n ie p ra w a kanonicznego tego ro d za ju sp e ­ c jaliza cja je st tym b ard z iej konieczna, poniew aż w zgłębianiu poszcze­

gólnych in sty tu c ji p ra w o d a w stw a je st rzeczą konieczną uw zględnienie bogatego m a te ria łu historycznego, co p ozw ala nie ty lk o n a poznanie historycznego rozw oju d an ej in sty tu c ji, ale te ż sta n o w i n ie jed n o k ro tn ie w a ru n e k dokładnego zro zu m ien ia je j treśc i w obecnej szacie p raw n ej.

W ta k ie j je d n a k sy tu a cji nie może być m ow y o z b y t obszernych z a in te ­ reso w an iach . K onieczna je st specjalizacja.

Je d n a k ż e ta k dla te j pracy , ja k i dla m ożliw ie szybkiego p rzy g o to w a­

nia w y k ła d u konieczna je st zarów no w ła sn a podręczna b iblioteka, ja k też dobrze zao p atrzo n a b ib lio tek a uczelniana. G dy się do niej będzie często zaglądać i robić liczne n o ta tk i, w ted y p rzygotow anie w y k ła d u i jego p rzep ro w ad zen ie otrzym a w y d a tn ą pomoc. J e s t to w szystko na p ew no pracochłonne, zw ażyw szy ta k ż e i te n fa k t, że zeb ran y m a teria l m usi być u p o rządkow any, by nie n a strę cz ał tru d n o ści w o dszukaniu tego, co je st n am a k tu a ln ie potrzebne. Je d n a k ta k i tr u d b ardzo się opłaca i w k o n sek w en cji sta n o w i często zaoszczędzenie niepotrzebnego w y siłk u podejm ow anego później w pośpiechu.

Z ty m łączy się ściśle sp ra w a niem ałej w agi, a m ianow icie koniecz­

ność zo rie n to w an ia się w lite ra tu rz e p rzedm iotu. Będzie ona nieraz b ard z o obszerna. Z w łaszcza obecnie, w okresie posoborow ym , u k az u je się w iele o pracow ań i to zarów no w za k resie lite r a tu r y teologicznej ja k i kanonicznej. W p raw dzie d a ją się dziś słyszeć głosy, że w p ra w ie k a ­ nonicznym p a n u je obecnie pew ien zastój, a to z ra c ji oczekiw ania n a n ow y kodeks, je d n a k ta k ie tw ie rd z en ie pochodzi od osób n iek o m p e­

te n tn y ch . Nie ty lk o bow iem nie m a zastoju, ale trz e b a stw ierdzić, że p a n u je ożyw iony ru ch . Od stro n y źródeł św iadczy o ty m stosunkow o w ie lk a liczba dokum entów , ja k ie się u k az ały w okresie soboru i po jego zakończeniu. L iczba ty c h pozycji daw no przek ro czy ła ju ż cy frę 100.

22 — P r a w o k a n o n i c z n e n r 3—4

(5)

338 Ks. E. S ztafro w sk i [4]

D okum enty zaś w y m a g a ją opracow ania, ko m en tarzy . P o n ad to p ra c a k an o n istó w idzie rów nież w k ie ru n k u w yty czen ia drogi dla przyszłego p ra w o d a w stw a kościelnego. W prow adzono w reszcie, już po Soborze, do p ra w a szereg now ych in sty tu c ji. Nic przeto dziwnego, że ja w i się w obecnym okresie dużo o pracow ań z za k resu różnych dziedzin p ra w a kanonicznego. W ystarczy przy k ład o w o w spom nieć, że n a te m a t ty lk o K o n fe re n cji B iskupich w y ra ż a się to cy frą p onad 50 pozycji. Nie ulega w ątpliw ości, że zo rien to w an ie się na bieżąco w lite ra tu rz e sta je się n ie je d n o k ro tn ie problem em . W arto w zw iązku z ty m po d k reślić bardzo cenne in ic ja ty w y dotyczące w y d a w a n ia w jed n y m zbiorze lite r a tu r y danego przed m io tu . N a szczególne w yró żn ien ie zasłu g u je tu ta j p ra c a o śro d k a w S tra sb u rg u , gdzie od 1968 ro k u w y d aje się roczny w ykaz ogólny lite r a tu r y teologiczno-kanonicznej, obejm ujący niem al cały św iat.

M ów iąc o przyg o to w y w an iu w y k ład ó w z p ra w a kanonicznego trz e b a też w sk azać n a p ew n ą specyficzną sy tu a cję, ja k a istn ie je w obecnym okresie. C h a ra k te ry z u je ją przed e w szystkim trw a ją c a w dalszym ciągu re fo rm a p ra w a kanonicznego, k tó re j fin ałem m a być now y kodeks.

W iadom o, że re fo rm a ta sta ła się koniecznością w zw iązku ze zm ianam i, ja k ie zaszły zarów no w życiu K ościoła, ja k i całej w sp ó ln o ty ludzkiej.

D oprow adziły one n ie jed n o k ro tn ie do zd e ak tu alizo w an ia w ielu d o ty c h ­ czasow ych in sty tu c ji p raw n y ch , a' nie pozw oliły n a w y p raco w an ie w o statecznej fo rm ie now ych dyspozycji p raw n y ch . J e s t je d n a k zrozu­

m iałe, że w życiu K ościoła, podobnie zresztą ja k i w życiu inn y ch spo- łecznośći, nie może być tak ieg o okresu, w k tó ry m przepisy p ra w n e nie sp ełn iały b y ro li „ re g u la to ra ” zew n ętrzn ej działalności. S tą d w ty m o k re ­ sie „przejścio w y m ” u k a z u ją się i to — ja k poprzednio podkreślono — dość liczne przep isy praw n e, k tó re już to w p ro w a d z a ją now e in sty tu cje, postu lo w an e przez Sobór, ju ż to d o k o n u ją koniecznej odnow y w do­

tychczasow ych in sty tu c ja c h kanonicznych. W szystko je d n a k nosi na sobie znam ię tym czasow ości i je st najczęściej ek sp ery m en tem , k tó ry m a p rzejść przysłow iow ą p ró b ę ogniow ą, by dopiero w o statecznej form ie znaleźć się w przyszłym kodeksie. Co w ięcej, w iele dziedzin życia k o ś­

cielnego re g u lu ją obecnie u k az u ją c e się po sobie k olejno przepisy praw n e, stw a rz a ją c e d o d atk o w ą tru d n o ść w u sta le n iu ich w zajem n ej rela cji. I ta k oto obecnie k a n o n ista m usi m ieć w ręce nie ty lk o kodeks, ale w iele posoborowrych doku m en tó w i dopiero po żm udnej analizie ustalić, co w d an ej chw ili m a moc obow iązującą.

N iem ałą tru d n o ść stw a rz a dziś także w yp ełn ien ie p o stu la tu soboru dotyczącego sposobu w y k ła d a n ia p ra w a kanonicznego. J a k w iadom o, p ra w o k anoniczne należy w y k ład a ć w p ow iązaniu z ta je m n ic ą K ościoła, w u ję ciu k o n sty tu c ji dogm atycznej „L um en g e n tiu m ” (D ek ret o fo rm a cji k a p ła ń sk ie j, 16,4). N a pew no nie je s t to ty lk o s p ra w a w p ro w a d ze n ia sp ecjalnego przedm iotu, ja k im je s t teologia p ra w a (co ju ż u nas od ra z u uczyniono), ale je s t to zagad n ien ie znacznie szersze. O gólnie rzecz bio­

rą c m ożna by pow iedzieć, że idzie o to, by p raw o kanoniczne m iało w iększy k o n ta k t z teologią. T rzeb a m ocno podkreślić, że je s t to b a rd z ie j p o trzeb n e n a w yd ziale p ra w a w stu d iac h specjalistycznych, niż w se­

m in a ria c h duchow nych. W ty c h bow iem o sta tn ic h u czelniach p raw o k a ­ noniczne je s t w y k ła d a n e rów nolegle z teologią. W ypada też pow iedzieć, że te n now y p o stu la t w y m ag a od w spółczesnego k a n o n isty ja k ie jś p rz e ­

(6)

m ia n y w e w n ętrz n ej sam ej m entalności kanonicznej. T u je st w reszcie s p ra w a ze rw a n ia z ja k im ś p rze sad n y m jurydyzm em . W chodzi to oczy­

w iście w za k res p rzy g o to w an ia zarów no dalszego ja k i bezpośredniego, a n a pew no stw a rz a p ew n ą tru d n o ść, w y m ag a ją c niem ałego w y siłku.

P rz y g o to w an ie dalsze, o k tó ry m te ra z m ow a, m usi uw zględnić jeszcze k ilk a innych p rak ty c zn y c h m om entów .

W iadom o np. ja k w aż n ą rzeczą w p ro w a d ze n iu w y k ła d u je st odpo­

w ied n ia dykcja, p o p ra w n y styl, a ta k że u n ik a n ie m onotonii itp. n ie d o ­ ciągnięć, k tó re m ogą w znacznym sto p n iu obniżyć w arto ść bogatego treściow o w y k ład u . W ykładow ca w in ie n sw o ją w y ra ź n ą m ow ą dotrzeć do słuchacza i naw iązać z nim k o n ta k t. C hyba k ażdy z n as zachow ał w pam ięci p rz y n a jm n ie j jednego w ykładow cę, k tó ry m onotonią głosu w sp a n ia le w y w oływ ał atm o sferę pow szechnej senności, zw łaszcza w ted y , gdy sp rzy ja ły te m u w a ru n k i atm osferyczne, czy p o ra dnia.

N a pew no nie w olno te j sp ra w y lekcew ażyć ty m b ard z iej, że m am y dzisiaj do dyspozycji odpow iednie środki techniczne, pozw alające do­

strzec w łasn e niedociągnięcia n a ty m odcinku i skutecznie z nich się w yleczyć. T ak im w łaśn ie śro d k iem może być m agnetofon. W ypada za te m co ja k iś czas n ag ra ć sw ój w y k ła d (m ożna to uczynić w domu), aby potem zam ienić się n a chw ilę w s tu d e n ta i spokojnie w ysłuchać w łasn ej p rele k cji. Może nie zaw sze w szystko będzie n am się w ted y podobało, n a pew no je d n a k sta n ie się o k az ją do p o djęcia w ysiłk u , by się w yleczyć z p ew n y ch w ad. P am ię ta m y z h isto rii p rzy k ła d D em oste- nesa, k tó ry ty le p o d ją ł w ysiłku, by p rzełam ać sw oje w rodzone w ad y — ale też osiągnął w sp an iałe w yn ik i, k tó re pozw oliły m u sta n ą ć w rzędzie n ajw y b itn ie jsz y c h m ów ców starożytności.

B. P r z y g o t o w a n i e b e z p o ś r e d n i e

N ieco tr u d n ą je st rzeczą m ów ić n a te m a t bezpośredniego p rzy g o to ­ w a n ia w y k ład u . Zależy to bow iem od w ielu okoliczności, a zw łaszcza od ty p u pam ięciow ego sam ego w ykładow cy. S tą d np. nieco inaczej b ę ­ dzie w y glądało p rzygotow anie poszczególnego w y k ła d u przez tego, k to p o sia d a pam ięć słuchow ą, a inaczej będzie przebiegać u tego, k tó ry m a pam ięć w zrokow ą. O gólnie rzecz biorąc, d o b ra pam ięć oddaje n iem ałe usługi, gdy idzie o p rzygotow anie i p rzep ro w ad zen ie w y k ład u . P ozw ala m ianow icie n a szybkie i g ru n to w n e o panow anie treśc i w y k ład u , a ta k ż e n a w iększą sw obodę w sam ym p ro w a d ze n iu w y k ła d u bez konieczności z b y t częstego po słu g iw an ia się n o ta tk am i. C zasem z d a rz a ją się pod ty m w zględem fenom eny. Np. w śró d k a n o n istó w o sta tn ic h czasów b ardzo w y b itn y m „pam ięciow cem ” był O. F eliks C appello. N a te m a t jego n ie ­ zw ykłej p am ięci p o d a ją i ta k ie szczegóły, że czasem szedł do b iblioteki, odczytyw ał w książce p o trze b n y fra g m en t, w ra c a ł do dom u i tu ta j m ógł w szystko bezbłędnie zanotow ać. P odobno znał n a pam ięć cały kodeks p ra w a kanonicznego. M ożna zatem słusznie przypuszczać, że nie p o trz e ­ bow ał zbyt w iele czasu na p rzygotow anie w y k ład u , a n i też nie m usiał posługiw ać się n o ta tk a m i w czasie p ro w a d ze n ia w y k ład u .

T rzeb a tu ta j pow iedzieć, że dla p ra w n ik a p am ięć je s t czym ś w ażnym . S tu d iu m p r a w a kanonicznego w y m ag a m oże w ięcej p am ięciow ych u zd o l­

nień niż in n e dyscypliny. Je d n a k ż e nie m usi to być w cale pam ięć fe n o -

(7)

340 Ks. E. S ztafro w sk i [6]

m enalna, a ponad to p am ięć nie je st jeszcze w szystkim . Nie je st w bale id eałem k an o n ista , k tó ry zn a n a pam ięć treść przepisów praw n y ch . Z up ełn ie w y starcza, gdy w ie, gdzie m ożna je znaleźć. W ażniejszą n a to ­ m ia st je st rzeczą um iejętn o ść odpow iedniej in te rp re ta c ji przepisów .

W racając w szakże do bezpośredniego przyg o to w an ia w y k ła d u należy stw ierd zić, że niezależnie od tego, czy ktoś m a lepszą lub gorszą pam ięć, m u si się do każdego w y k ła d u przygotow ać.

J e d e n z w ykładow ców ta k p rz e d sta w ia sw oje p rzygotow anie do w y ­ k ła d u . N a jp ie rw op raco w u je cały w y k ład i w gotow ej ju ż szacie słow ­ n e j pisze n a m aszynie. Z kolei n ag ry w a w y k ła d n a ta śm ę m ag n eto fo ­ now ą, aby n a stę p n ie dw a lu b trz y sazy w ysłuchać tego w yk ład u , choćby p rzy w y k o n y w an iu in n y c h czynności. P ozw ala m u to n a pełne p a m ię ­ ciowe opanow anie treśc i w y k ład u . W praw dzie — ja k tw ie rd z i — bierze ze sobą m aszynopis n a w yk ład , ale z niego p raw ie w cale nie korzysta.

O czywiście nie m ożna tego uznać za ideał choćby i z te j rac ji, że ta k czasochłonne p rzygotow anie w y k ład u działoby się ze szkodą dla ogólnej p rac y w ykładow cy. N a pew no rzeczą w ażn iejszą pozostanie zaw sze m rów cza p ra c a n ad ogólnym pogłębieniem w y k ład a n eg o m a te ­ ria łu , o czym b y ła ju ż m ową.

II. P ro w a d zen ie w y k ła d u

Jeżeli w y k ła d będzie solidnie przygotow any, w ted y nie n a p o tk a się w iększych tru d n o ści w jego p rzeprow adzeniu. Je d n a k i tu ta j należy p o d jąć sporo w ysiłku, ażeby to, co zostało dobrze przygotow ane, rów nie dobrze ju ż bezpośrednio było przekazane.

S y tu a c ja m o d y fik u je się tu ta j p rzede w szy stk im w zależności od r o ­ d z a ju zajęć ze stu d e n ta m i, a w ięc zależnie od tego, czy chodzi o w y k ład k u rso ry c z n y lu b m onograficzny, o ćw iczenia czy w reszcie o sem inarium .

W ykład pozostanie zaw sze n a pierw szym m iejscu p rzek azy w an iem w iedzy. N a poziom ie u n iw ersy te ck im m a to być w iedza pogłębiona, a w p ra w ie kanonicznym o p a rta w znacznym sto p n iu n a źródłach. Nie m ożna w szakże pow iedzieć, że w y k ład je st ty lk o zw y k łą inform acją, zw y k ły m p rze k azy w a n iem w iedzy. M usi on przecież obudzić u stu d e n ta za in te re so w an ie d la danego przedm iotu, a ponad to m a być tw órczym p oszukiw aniem p ew nych ro zw iązań w zak resie p ro b lem aty k i zw iązanej z d an y m przedm iotem .

N ajp ierw rodzi się tu ta j p y ta n ie dotyczące użyteczności p odręczni­

ków , sk ry p tó w itp. pom ocy. Nie m a chyba ta k ic h rzeczy, k tó re by p o ­ sia d ały je d y n ie plusy, a nie m iały m inusów . T ak je s t i ze sp raw ą w sp o m n ian y ch pomocy. T rz eb a je d n a k pow iedzieć, że znacznie w ięcej r a c ji p rze m aw ia za tym , by w y k ład o w ca przygotow ał d la stu d e n ta tego ro d z a ju pomoc. K onieczność bow iem p isa n ia n a w ykład zie p rzeszkadza m im o w szystko w czynnym zaangażow aniu się w to k w y k ład u . Z resztą, gdy chodzi o znanych kano n istó w , to w łaściw e k ażdy z nich pozostaw ia po sobie solidne k o m e n tarze do obow iązujących w dan y m okresie dyspo­

zycji. Z dru g iej je d n a k stro n y należy zdecydow anie stw ierdzić, że w y ­ k ła d nie może być w żadnym w y p a d k u jed y n ie czytaniem podręcznika.

W tedy w y k ład o w c a p rze m ien ia się w le k to ra, a w ięc zm ienia sw oją w łaściw ą rolę. Nie znaczy to, że nie m ożna m ieć ze sobą p o d ręcznika

(8)

na w y k ład zie i k o rzy stać z niego. Z aw sze je d n a k w in ie n być ty lk o pom ocą.

B ezpośrednie za in te re so w an ie słuchaczy w y k ład e m m ożna osiągnąć p rzede w szy stk im odpow iednim p o staw ien iem problem u. W ypada bo ­ w iem i trz e b a to czynić ta k ż e n a w y k ład zie p ra w a kanonicznego. P ra w o w y d a je się być n a p ierw szy rz u t oka czym ś suchym , bezproblem ow ym , skoro m a się do czynienia — ja k p o w iad a ją — ze sztyw nym przep isem p raw n y m . T ak je d n a k nie jest, a p rz y n a jm n ie j ta k być nie pow inno.

Z n an y p ra w n ik -k a n o n is ta O. G om m arus M ichiels opow iadał, że poszedł n a p raw o jed y n ie z posłu szeń stw a zakonnego. Z czasem je d n a k rozm iło­

w ał się w p raw ie i w n ajm n ie jszy m sto p n iu nie żałow ał tego, że sk ie ­ row ano go n a te n w łaśn ie k ie ru n e k studiów . P o tra fił też p rze d m io t te n w y k ład a ć w sposób b udzący u innych zam iłow anie do p raw a. N ap isan e przez niego podręczn ik i o d znaczają się też niezw ykłą głębią.

K anoniści słusznie chyba p o d k reśla ją , że m iędzy tym i, k tó rzy n a ­ p ra w d ę z a słu g u ją na m iano d o brych p raw n ik ó w , a tym i, k tó rzy na to m iano nie z a słu g u ją zachodzi ta różnica, że p ierw si cz y tając p rzepisy m a ją pew ne w ątp liw o ści, ale p o tra fią p roblem y rozw iązać, podczas gdy d la dru g ich w szy stk o je st od ra z u jasne, bezproblem ow e. U jaw n ia się je d n a k duża różnica w sk u tk a ch . D obry k a n o n ista nie popełnia w za sa­

dzie błędów p rzy in te rp re ta c ji p raw a, a te n dla k tó reg o w szystko je st od ra z u jasne, m usi się później przy zn ać do pom yłki.

G dy m ow a o tym , że k a n o n ista m a u k az ać p ew n ą p ro b lem aty k ę z a ­ g adnienia, to będzie to coś z b u d ze n ia w ątp liw o ści u słuchaczy czynione po to, by je po tem w spólnie dobrze rozw iązać. W ta k ic h w y p ad k a ch p u n k te m w y jśc ia może być odczytanie przez stu d e n tó w tre śc i dyspozycji p ra w n e j i w spólne sta w ia n ie problem u.

S koro w y k ła d je st nie ty lk o sta w ian iem ale i rozw iązyw aniem p ro ­ blem ów , to nie da się w ykluczyć p ew nych b łędnych rozw iązań.

W zw iązku z ty m p o trze b n a je st w y kładow cy ta k że pokora, po zw a lając a przyznać się do błędu. O dznaczał się nią w spom niany ju ż k an o n ista O. G. M ichiels. P odobno czasem p o tra fił sw ój w y k ład rozpoczynać i od ta k ieg o stw ie rd z en ia: „na p oprzednim w ykładzie n ag a d ałem w iele g łu p stw ”. Rozpoczynał zatem od p ro sto w an ia tego, co było błędnie ro z­

w iąz an e n a p o przednim w ykładzie. To sam o u ja w n ia on w sw oich podręcznikach, gdzie n ie jed n o k ro tn ie b ardzo w y raźn ie podkreśla, że p ro ­ s tu je sw oją b łę d n ą opinię głoszoną w p oprzednim w yd an iu . T a k a po­

sta w a nie pom niejszyła w cale jego w ielkości w rzędzie b ardzo w y b it­

nych kanonistów .

Ks. E dw ard S z ta fr o w s k i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 14/3-4,

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 14/3-4,

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 14/3-4,

Binnen Liander wordt er nu naast open data, ook gekeken naar het Datashare project voor niet-open data, zoals infrastructuurdata (nog niet open).. Asset data – zowel bovengronds als

Data test results show that MSA can successfully reveal different scaling regimes in complex systems such as Lagrangian and two-dimensional turbulence, which have been

Figure 2 illustrates coherent flow structures in the wake of an unmodified cylinder at three different Reynolds numbers: Re D =100 is characterised by a 2D wake; at Re D =200 the

Research on patterns of socio-economic residential segregation has followed four important phases: the ecological approach; research on the relation- ship between social and

From this it can be concluded that species independent grading models based on MOE and density are possible, when structural timber is divided in two groups: