• Nie Znaleziono Wyników

Biuletyn odnowy liturgii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Biuletyn odnowy liturgii"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Franciszek Blachnicki

Biuletyn odnowy liturgii

Collectanea Theologica 46/1, 89-110

(2)

B I U L E T Y N Y

I

R E C E N Z J E

C ollectan ea T h eologica 46(1976) f. I

BIULETYN ODNOWY LITURGII

Z aw artość: + J o se f A ndreas Ju n gm an n SJ (1889— 1975). I. L ITER A I DUCH. 1. W y ch o w a n ie do w ła śc iw e g o zrozu m ien ia sym b olik i litu rgiczn ej. — 2. P ro­ b le m y i „dubia” p raw n olitu rgiczn e. II. U R Z Ę D Y I SŁ U Ż B Y . 1. F orm acja an im a to ró w zgrom adzenia litu rg iczn eg o w e Francji. — 2. P ro b lem y form acji litu r g ic z n e j w P o lsce. III. D IA K O N IA SZ TU K I. 1. C horał g regoriań sk i w posob orow ej litu rgii. — 2. P sa lm resp on soryjn y — recy to w a n y czy ś p ie ­ w an y? IV. L IT U R G IC Z N A W SPÓ LN O TA . 1. „Hora co m p eten s” W igilii P a ­ sch aln ej. — 2. C elebracja M szy św ię te j z d ziećm i *.

+ J o sef A n d reas Ju n gm an n SJ (1889— 1975)

R ozw ój n auk p astoraln ych n ie p ozw ala już dziś na za jm o w a n ie się k ilk u sp ecja ln o ścia m i, jak to b yło jeszcze do n ied a w n a w teo lo g ii p astoraln ej. Is tn ie li b o w iem p astoraliści, którzy w y k ła d a li z w ie lk ą eru d y cją k ilk a d zie­ dzin. N a le ż e li do nich: Fr. X . A r n o l d , M ich ael P f l i e g l e r i inni. Z aj­ m o w a li się k a tech ety k ą , litu rg ik ą , h o m ilety k ą oraz tzw . h od egetyk ą. Tego rodzaju sp ecja listą b y ł rów n ierz J. A. J u n g m a n n .

J o se f A ndreas J u n g m a n n u rod ził się 16 listo p a d a 1889 w S and im T a u fe r ta l w p o łu d n io w y m T yrolu . W y św ięco n y na k a p ła n a d la sw o jej r o ­ dzinnej d iecezji B ressa n o n e (B rixen), n ie m ia ł w niej d łu g o pozostać. P o czte­ ro letn iej p racy w ik a riu szo w sk iej w stą p ił do zakonu jezu itó w w Innsbrucku. U m o żliw io n o m u tam' d alsze stu d ia litu rgiczn e, do k tórych czuł sp ecja ln e za­ m iło w a n ie. Zaraz po ich u k oń czen iu zaczął w y k ła d a ć na w y d z ia le te o lo g i­ czn ym jezu itó w w Inn sbrucku . W r. 1925 z o sta ł d ocentem , w r. 1934 p r o fe ­ sorem te jż e u czeln i. W yk ład a k a te c h e ty k ę , p ed agogik ę, litu r g ik ę i te o lo g ię p a ­ sto ra ln ą (hodegetykę).

J. A. J u n g m a n n z a jm o w a ł się n a jp ierw p ed agogik ą i k atech etyk ą. B y ł autorem liczn y ch a rty k u łó w k a tech ety czn y ch oraz p o w ażn ego pod ręczn ik a pt. K a t e c h e t i k , k tó ry d oczek ał się k ilk u w y d a ń 1. W yk ład ając k a tech ety k ę, sta ł J u n g m a n n n ie w ą tp liw ie pod w p ły w e m J. K e r s c h e n s t e i n e r a , tw ó rcy tzw . szk o ły p r a c y 2. J u n g m a n n u w a ża ł jed n ak , że a sp ek t fo r m a l- n o -m eto d y czn y k a tech ezy n ie je s t n a jw a żn iejszy i d ecyd u jący, d la teg o p ostu ­ lo w a ł re w iz ję treści k a tech ezy , k tó rą p ow in n o się p rzeprow adzać k ery g m a - tyczn ie.

M yśl k erygm atyczn a, ja k ą rep rezen to w a ł w k a tech ety ce i złączona z n ią m y śl ch rystologiczna, p o zw o liły J u n g m a n n o w i n a u d zia ł w sła w n ej d y

-* R ed ak torem n in iejszeg o b iu le ty n u je s t ks. F ra n cisze k B l a c h n i c k i , L ublin.

1 J. A. J u n g m a n n , K a t e c h e t i k , W ien 1 1953.

(3)

sk u sji, o d b yw ającej s ię w szk o le jezu ick iej w Inn sbrucku , n a tem a t tzw . te o lo g ii k ery g m a ty czn ej. J eg o p ie r w sz e p o w a żn iejsze d zieło z r. 1936 pt. D ie F ro h b o tsc h a ft in d e r V e rk ü n d ig u n g « — D obra n o w in a w p rzep ow iad an iu — — b yło w ie lk im p rzyczyn k iem w tej d y sk u sji, która sw ój p u n k t k u lm in a cy jn y o sią g n ęła w r. 19384. C hociaż zasad n icza teza tej d y sk u sji, ja k ą b yła m y śl stw o rzen ia osobnej teo lo g ii p rzep ow iad an ia, n iezależn ej od te o lo g ii d ogm aty­ czn ej, n ie została p rzyjęta, to jed n a k d y sk u sja p rzyczyn iła się do p o d k reśle­ n ia k ery g m a ty czn eg o charakteru praw d ob jaw ion ych , oraz do p rzyjęcia z a sa ­ dy, że d o gm atyk a, ch ociaż bardzo potrzebna, n ie p ow in n a b yć p rzed staw ian a w sposób sp e k u la ty w n y n a am b on ie i w k a tech ezie. S am o d zieło D ie F ro h b o ­ ts c h a ft in d e r V erk ü n d ig u n g b yło p r z y ję te p rzez w ie lu z en tu zjazm em , ch o­ cia ż b y li i tacy, k tórzy g orszyli s ię z niego. B y ło w p ew n y m sen sie za w czesn e, bo sta n o w iło k ry ty k ę d u szp a sterstw a d o ty ch cza so w eg o i w sk a zy w a ło drogę o d n o w ien ia w k ieru n k u ch ry sto lo g iczn y m i k erygm atyczn ym . W d y sk u sji J u n g m a n n je szcze raz zabrał głos w r. 1938 w a rty k u le D as Z e n tr a lo b je k t d e r T h e o lo g ie 5 — P rzed m iot cen tra ln y teo lo g ii — w y ja śn ia ją c sw o je sta n o ­ w isk o i p rzyczyn iając się do zak oń czen ia sporu.

J. A . J u n g m a n n b ył jed n a k p rzed e w szy stk im litu rg istą , a raczej h i­ sto ry k iem litu rg ii, zd ob yw ając w tej d zied zin ie św ia to w ą sła w ę. N ie za trzy ­ m y w a ł siię przy sam ej tylk o h isto rii i n ie ch od ziło m u o p rzy w ró cen ie stan u litu rg ii, ja k i is tn ia ł w K o śc ie le p ierw o tn y m . P o stu lo w a ł za w sze dalszy rozw ój litu rg ii w łą czn o ści z tradycją. D a w a ł te m u w y r a z w liczn y ch sw o ich w y ­ kład ach , refera ta ch i artyk u łach , k tó re często u k a zy w a ły się p o tem w form ie k sią żk o w ej. Z k sią żek n a leży w y m ie n ić ob ok w sp o m n ia n y ch ju ż prac: D ie S te llu n g C h ris ti im litu r g isc h e n G e b e t — M iejsce C hrystusa w m o d litw ie litu rg iczn ej — (1925); D ie le te in isc h e n B u s s r ite n — Ł a ciń sk ie ry ty p o k u tn e — — (1932); D ie litu r g isc h e F eier — C eleb racja litu rgiczn a — (1939); G e w o r d e n e L itu rg ie — L iturgia, która się sta ła — (1941). K ied y h itlero w cy o k u p u jący A u strię za m k n ęli w y d zia ł teo lo g iczn y w Innsbrucku, Ju n gm an n p rzen ió sł się d o W iednia i tam p racow ał n ad d ziełem sw eg o życia, k tórym je s t d w u to m o ­ w e dzieło M issa ru m s o lle m n ia 6. U k azało się ono w r. 1948. J e st to praca n a j­ bardziej ze w sz y stk ic h dojrzała. J u n gm an n p rzed staw ia w niej n ajp ierw ro­ zw ój rzym sk iej litu rg ii M szy św . w ciągu w iek ó w , a n a stęp n ie daje d o niej w sp a n ia ły kom entarz.

N ie b y ło to jed n ak o sta tn ie d zieło litu rgiczn e. P o w sta ją jeszcze n a w e a m ia n o w icie: D er G e tte s d ie n s t d e r K ir c h e — L itu rg ia K o ścio ła — (1955); L i- tu r g isc h e s E rb e u n d p a s to r a le G e g e n w a r t — S p u ścizn a litu rg iczn a i d u szp a­ stersk a tera źn iejszo ść — (1960) oraz M e sse im G o tte s v o lk — M sza św . w śród Ludu B ożego — (1970), d zieło b ęd ą ce, ja k m ó w i p o d ty tu ł „p osob orow ym sp o j­ rzen ie m p rzez M issa ru m S o lle m n ia ” . B ard zo .w ażnym jest r ó w n ie ż k om en tarz J u n g m a n n a d o K o n s ty tu c ji o ś w ię te j L itu rg ii Soboru W atyk ań sk iego II, zn a jd u ją cy się w L e x ik o n fü r T h eo lo g ie u n d K irc h e 7.

* J. A . J u n g m a n n , D ie F ro h b o ts c h a ft in d e r V e rk ü n d ig u n g , R eg en s­ burg 1936.

4 Por. J. B. L o t z, W isse n s c h a ft u n d V erk ü n d ig u n g , Z eitsch rift fü r kath. T h eologie 62/1938/465——501; M. S c h a m u s, B rau ch en w ir ein e T h eo lo g ie d e r V erk ü n d ig u n g ? , D ie S e e lso r g e 10(1938)1— 12; F. L a i n e r , T h e o rie ein er V e r k ü n d ig u n g s th e o lo g ie , T h eo lo g ie der Z eit 3(1939)1—36; H. R a h n e r , Eine T h eo lo g ie d e r V e rk ü n d ig u n g , F reiburg 1939.

5 J. A. J u n g m a n n , D as Z e n tr a lo b je k t d e r T h eo lo g ie, Z eitsch rift für K ath. T h eologie 62(1938) 1— 36.

9 J. A . J u n g m a n n , M issa ru m so llem n ia , E ine g e n e tisc h e E rk lä ru n g d e r rö m isc h e n M esse, W ien 1948.

T L e x ik o n fü r T h eo lo g ie u n d K ir c h e , D as Z w e ite V a tica n u m , Freiburg 1966, cz. I, 10— 109.

(4)

B IU L E T Y N O D N O W Y L I T U R G II

91

Jeżeli pow yżej p o w ied zieliśm y , że J u n g m a n n b y ł przede w szy stk im litu rg istą , to ró w n ie dobrze m ożem y p o w ied zieć, że b y ł p a sto ra listą — litu r - gistą. L itu rg ia b yła d la n ieg o n ie c e le m w sob ie, le c z słu żb ą d la c zło w ie k a , by go p rzez C h ry stu sa p o jed n a ć z B ogiem . M yśl o słu żb ie u w a ża m y w s z ę ­ dzie, także w liczn y ch referatach , ja k ie w y g ła sz a ł na k on gresach litu rgiczn ych i eu ch arystyczn ych . W szy stk ie w a żn iejsze k o n g resy zap raszały J u n g m a n n a z referatam i. W pracach p rzy g o to w a w czy ch d la Soboru W atyk ań sk iego II, p o m a g a ł przy op ra co w y w a n iu K o n s ty tu c ji o ś w ię te j L itu rg ii.

W jed n ym z a rty k u łó w zw ró cił J u n g m a n n u w a g ę n a d w a zasad n icze m o m en ty w d u sz p a ste r stw ie litu rg iczn y m . P ie r w sz y m to u w ie lb ie n ie i ro zsła ­ w ie n ie B oga w czasie n ied zieln ej i św ią teczn ej celeb ra cji E u ch arystii. U w ie l­ b ien ie B oga w e M szy św . n ied zieln ej, celebrow an ej przez ca łą w sp ó ln o tę p a ra fia ln ą , p ow in n o być jed n ak ty lk o zew n ętrzn y m w y ra zem in n eg o u w ie l­ b ien ia B oga p rzez człow ieka, w y p ły w a ją ceg o z codziennej i cichej pracy, ze sp ełn ia n ia o b o w ią zk ó w c h rześcija n in a oraz z cier p ien ia , ja k ie je s t częsty m u d ziałem ży cia ch rześcija ń sk ieg o . C h rześcijan in , k tó ry c h w a li B oga w ten sposób, m u si zn aleźć czas w n ied zielę, b y w e w ła śc iw e j d ysp ozycji serca w łą ­ czyć się w chór w y c h w a la ją c y c h B oga w K o ściele. A le J u n g m a n n d o ­ strzeg a ł te ż d ru gi w ażn y m o m en t w d u szp a sterstw ie. T ym m om en tem to a rs m o r ie n d i, sztu k a um ieran ia, d o której d u szp asterstw o litu rgiczn e chce ch rze­

ścija n in a d o p row ad zić, b y w o sta tn iej c h w ili sw eg o ży cia c h rześcija n in m ógł sp o k o jn ie spotkać się bezp ośred n io z B ogiem , z k tórym sp o ty k a ł się ty le razy p rzez w iarę, sa k ra m en ty i czyn n ą m iło ść b liźn iego 8.

T u n ajlep iej u k azu je się nam J u n g m a n n ja k o litu rg istą i pastoralista. W szystk ie jeg o d zieła w sk a zu ją z jed n ej stron y na m istrzo w sk ie o p an ow an ie m a teria łu litu rgiczn ego, a rów n ież n a m istrzo w sk ą sztu k ę p o d a w a n ia tegoż m ateriału . I d latego n ie m ożn a sobie dziś w yob razić litu r g ii i litu rg ik i bez dorobku J u n g m a n n a .

Isto tn ą sp ra w ą d la n ieg o je s t sp o tk a n ie czło w ie k a z B o g iem p rzez C hrys­ tusa, k tóre p row ad zi do o stateczn ego sp otk an ia się w ch w ili śm ierci. To jest n a jw a żn iejsza d la J u n g m a n n a spraw a, bo n ig d y n ie w id zia ł on sp rzecz­ n ości m ięd zy n au k ą o litu rg ii i jej rea liza cją w życiu i d la teg o m oże J u n g ­ m a n n d la w szy stk ich za jm u ją cy ch się litu rg ik ą i teo lo g ią p a sto ra ln ą być w sp a n ia ły m w zo rem p racy n a u k o w e j, która p osiad a łą czn o ść z życiem . W ty m le ż y w ie lk o ś ć J u n g m a n n a .

k s. R o m u a ld R a k , K a to w ic e

I. L IT U R G IA I D U C H

1. W y ch o w a n ie do w ła śc iw e g o zrozu m ien ia sy m b o lik i litu rg iczn ej Soborow a reform a litu rg ii, od n ow a litu rgiczn ych form , obrzędów , zn ak ów i sy m b o li n ie ro zw ią zu je jeszcze o sta te c z n ie p roblem u „rozd źw ięk u ” jak i z a ­ istn ia ł p o m ięd zy czło w ie k iem w sp ó łczesn y m a litu rg ią K ościoła. C hodzi p rze­ cież tak że o p ew n eg o rodzaju „d ostosow an ie” czło w iek a do litu rg ii. Już na Saborze W atyk ań sk im II zaprogram ow ano k on ieczn e w y ch o w a n ie liturgiczne. W edług założeń K o n s ty tu c ji o ś w ię te j litu r g ii d otyczy ono tak d u szp asterzy jak i w iern y ch (nn. 14— 19). N a d u szp asterzy nałożono ob ow iązek g orliw ego dążenia w d zia ła ln o ści d u szp astersk iej d o osiągn ięcia ,.pełnego, św iad om ego i czy n n eg o u d ziału w obrzędach litu rg iczn y ch , k tó reg o dom aga się sam a n a ­ tura litu r g ii” (KL 14). O siągn ięcie teg o celu w y m a g a u staw iczn ego, cier p liw eg o

8 J. A. J u n g m a n n , L itu rg ie a ls S ch u le d e s G lau ben s, w: H. A u f d e r b e c k — M. F r i t z <wyd), E u ch a ristie u n d F r ö m m ig k e it, L e ip zig 1961, 50.

(5)

i in teg ra ln eg o w y ch o w a n ia w iern ych : „D u szp asterze n iech zab iegają g o rli­ w ie i cier p liw ie o litu rg iczn e w y c h o w a n ie o raz o czyn n y u d ział w iern y ch ta k w e w n ę tr z n y ja k i zew n ętrzn y , s to so w n ie do ich w iek u , stan u , rodzaju życia i sto p n ia k u ltu r y r e lig ijn ej, sp ełn ia ją c w ten sp osób jed en z g łó w n y ch obo­ w ią z k ó w w ie r n e g o sza fa rza B ożych ta je m n ic ’ (KL 19). W aru n k iem sk u te c z ­ n o ś c i te g o w y c h o w a n ia jest jed n a k u p rzed n ie n a le ż y te p rzy g o to w a n ie litu r ­ g iczn e d u szp asterzy p rzez so lid n ą fo rm a cję litu rg iczn ą w sem in ariach w za­ k r e sie te o lo g ii (K L 16) i życia d u ch o w eg o (K L 17). P rak tyczn ej rea liza cji te g o za g a d n ien ia p o św ięco n o sp ecja ln ą In s tru k c ją o litu r g ic z n y m w y c h o w a n iu a lu m n ó w (25 X II 1965). P o u k o ń czen iu sem in ariu m n a p rezb iterach n a d a l ciąży o b ow iązek d o k szta łca n ia litu rg iczn eg o czy to p rzez stu d iu m o so b iste, czy te ż p rzez ud ział w k ursach p a sto ra ln o -litu rg iczn y ch (K L 18). R ów n ież w In str u k c ji III (L itu rg ic a e in s ta u r a tio n e s ) stw ierd zo n o , że od n ow a litu rg iczn a o b ejm u je c a ły K o śció ł, „a to w y m a g a stu d iu m teo rety czn eg o i prak tyczn ego n a zebraniach d u szp astersk ich w celu w y c h o w a n ia w iern y ch , b y litu rg ia sta ­ ła się żyw a, d u ch o w o od czu w an a i p rzy sto so w a n a ” (art. 1 2).

Jed n y m z e le m e n tó w fo rm a cji litu rg iczn ej je s t w y c h o w a n ie d o sym b olik i litu rg iczn ej. N a czym p o leg a litu rg iczn a fo rm a cja w iern y ch w za k resie w y c h o ­ w a n ia d o w ła śc iw e g o zrozu m ien ia i p rzeży w a n ia zn ak ów litu rgiczn ych ?

a) W y c h o w a n i e d o r o z u m i e n i a z n a k ó w w o g ó l e U m iejętn o ść p ra w id ło w ej p ercep cji zn ak ów litu r g ii zd ob yta b yć m oże ty lk o n a szerszej bazie u m iejętn o ści o d c zy ty w a n ia ja k ich k o lw iek zn ak ów F. D i e t h e l m1 i H. H a l b f a s2 te p o d sta w o w e, n atu raln e u w a ru n k o w a n ia p r a w id ło w e g o p o d ejścia d o zn a k ó w litu rg iczn y ch n a zy w a ją „p rop ed eu tyk ą litu r g ic z n ą ”.

W y d a je się, że n iem o żliw e je s t u c h w y c e n ie B oga p rzez zn a k i litu rgiczn e, je ś li się G o n a jp ierw n ie odkryło p rzez znaki zw y cza jn e. P o p rzez znaki litu r ­ g iczn e r e a liz u je się o ficja ln e sp o tk a n ie B oga z czło w ie k iem w e w sp ó ln o cie K ościoła. T rzeba jed n a k p a m ięta ć, że istn ie je szereg zn a k ó w p osp olitych , k tó ­ re ró w n ież m ó w ią o B ogu i p o zw a la ją c z ło w ie k o w i n aw iązać z N im k antakt. W y ch o w a n ie do zn a k ó w litu rg iczn y ch w in n o w ięc być z k o n ieczn o ści p o p rze­ d zon e w y ch o w a n iem d o u m iejętn o ści o d czy ty w a n ia w sz y stk ic h fa k tó w m a te ­ ria ln y ch jak o zn a k ó w m ó w ią cy ch o B ogu. To zaś z k o le i w y m a g a p ew n eg o „ o tw a rcia s ię ” czło w ie k a n a d r u g ie „ ty ”, tęsk n o ty za drugą osobą, szukania m ięd zy p erso n a ln ej łączn ości. C złow iek m u si ch cieć n aw iązać k o n ta k t z in n ym i. J e ś li zab rak n ie u n ieg o z a in tereso w a n ia drugim cz ło w ie k ie m , żadna rzecz i żad n e z ja w isk o n ie b ęd zie d la n ie g o zn a k iem . F a k ty m a te r ia ln e sta ją s ię b o­ w ie m zn ak am i d op iero w ted y , je ś li są p rzy jm o w a n e jako o sob ow e p o selstw o . W fo rm a cji litu rgiczn ej bardzo w ażn a je s t zasada: p rzeżycie je s t w a ż­ n ie jsz e od w y ja śn ie ń . O bszerna k a tech eza o litu rg iczn y ch sym b olach — choć je s t k on ieczn a — w zb ogaci je d y n ie w ied zę, a le p rzez to n ie u zd oln i jeszcze c zło w ie k a w p ełn i do sp ra w o w a n ia k u ltu . N a jw a żn iejszy m p rob lem em jest w p ro w a d zen ie czło w ie k a w e w sz y stk ie an trop ologiczn e u w a ru n k o w a n ia l i ­ tu rg ii ch rześcija ń sk iej, w p ro w a d zen ie w to w szy stk o , w czym z a k o r z e n i o n y

je s t ś w ia t k u lty czn y ch znaków .

W w y ch o w a n iu ty m chodzi m . in. o to, b y czło w ie k n a u czy ł się w szelk ie w y d a rzen ia p rzeży w a ć c a ło ścio w o tzn. z c a łk o w ity m zaan gażow an iem w s z y s ­ tk ich w ła d z p sy ch o fizy czn y ch .

1 F. D i e t h e l m , E rzieh u n g und. L itu rg ie , E in sied eln 1964, 237— 238.

1 H. H a l b f a s , V fege z u r L itu rg ie . Ü b e rle g u n g e n z u r litu r g isc h e n B ild u n g in K a te c h e se u n d S e e lso rg e , w : L itu rg ie in d e r G e m e in d e II, S alzk otten 1965, 235— 256.

(6)

B IU L E T Y N O D N O W Y L I T U R G II

93

R. G u a r d i n i ju ż 50 la t tem u g ło sił, że p o d sta w o w y m zadaniem w y ­ ch o w a n ia litu rg iczn eg o je s t u w ra żliw ien ie czło w ie k a w sp ó łczesn eg o n a sy m b o l i n a u czen ie go w y k o n y w a n ia ak tu litu rg iczn eg o ca łą sw o ją osob ow ością*. G u a r d i n i — n ie jako teolog, lecz ja k o fen o m en o lo g r e lig ii i k ry ty k n o w o ­ ży tn ej k u ltu ry — zauw aża, że na p rzestrzen i rozw oju k u ltu ry lu d zk iej sła b ła p o w o li d u ch o w a zd olność p ozn aw cza zm y słó w człow iek a. Ż y w e ogląd an ie, w id zen ie, zam ien iło się w o b serw o w a n ie i stw ierd zan ie, do czego czło w ie k d o ­ łącza ab strak cyjn e akty in telek tu . C zło w iek d z isie jsz y ju ż n ie ogląd a, n ie patrzy, n ie k o n tem p lu je, le c z je d y n ie p rzygląd a się, ob serw u je, stw ierd za; n ie w słu c h u je się , lecz p rzyjm u je do w iad om ości; n ie u czestn iczy, lecz jest ty lk o w id zem . P roblem w y ch o w a n ia litu rgiczn ego p olega w ię c na tym , by czło w ie k n a u czy ł się p o słu giw ać sw o im i zm ysłam i, b y n au czył się patrzeć i słu ch ać. S zczeg ó ln e zn a czen ie p rzy p isu je G u a r d i n i z m y sło w i w zroku. P o w ia d a on, że „w id zen ie je s t sp otk an iem z r z eczy w isto ścią ” a oko — to po p rostu sam c z ło w ie k 4. Ten p ion ier ruchu litu rgiczn ego p isze tak: „Trzeba u m ieć odczytać w w id zia ln y m k szta łcie jeg o w e w n ętrzn ą isto tę, w c ie le jego duszę, a w ziem sk im p o stęp o w a n iu u k ry tą cząstk ę d u ch ow ą” 5. R. G u a r d i n i ak cen tu ją c ro lę zm y słó w w litu rg ii stw ierd za, że litu r g ia dopiero w te d y b ę­ dzie m ogła w p ełn i sk u teczn ie ob jaw iać nadprzyrodzoną rzeczyw istość, gdy to o b ja w ien ie poprzez znaki oko lu d zk ie b ęd zie zd oln e w id zieć, ucho zdolne u sły szeć, a ręka dotykać. T akże ju ż po zaprogram ow aniu przez sobór, g e n e ­ ra ln ej reform y litu r g ii G u a r d i n i w sp ecja ln y m liśc ie d o k on gresu litu r ­ giczn eg o w M oguncji (1964) pisał, że isto ta prob lem u i w ła śc iw e za d a n ie w y ch o w a n ia litu rgiczn ego p o leg a n a tym , b y nau czyć się „żyw ego og lą d a ­ n ia ” 6. B ez zd ob ycia tej elem en tarn ej u m iejętn o ści n ie w ie le p om ogą w szelk ie reform y o b rzęd ó w i tek stó w .

P rzed litu rg iczn e p rzygotow an ie w iern y ch p o leg a w ię c na w d rażan iu czło w ie k a od n ajm łod szych lat, w ła ś c iw ie od d zieciń stw a w to ta ln e p rzeży ­ w a n ie w yd arzeń . C hodzi o w y ro b ien ie sp raw n ości u ła tw ia ją cy ch zaan gażo­ w a n ie całej osobow ości, w szy stk ich w ła d z fizyczn ych i d u ch ow ych w takie a k ty ja k sk u p ien ie, m ilczen ie, słu ch a n ie, ogląd an ie, d ziałanie. P om ocą m oże w ty m być w y c h o w a n ie estety czn e, to zn aczy w y c h o w a n ie do w ła śc iw e g o p rzeży w a n ia d z ie ł sztu k i (m uzyka, obrazy, rzeźba, literatura). C złow iek m usi n au czyć się p rzezw y cięża ć sw o ją tę p o tę i b iern ość, a w y ra b ia ć w sob ie zd o l­ ność w n ik liw e g o w id zen ia rzeczy ta k im i, ja k im i są w sw e j r zeczy w isto ści i an gażu jąc się to ta ln ie u m ieć j e p rzeżyw ać.

O drębne zagad n ien ie przy fo rm a cji litu rgiczn ej sta n o w i tzw . m en taln ość tech n iczn a, k tóra p rzesią k n ięta u ty lita ry zm em n ie w ą tp liw ie o sła b ia w r a ż li­ w o ść na sym bol. U d ow od n iły to rów n ież badania p sych ologiczn e. N ie m ożna jed n a k p od d aw ać się p esy m isty czn ej rezygn acji. T rudności są do p r zezw y cię­ żenia. C złow iek w sp ó łczesn y chce p rzecież w y z w o lić się spod tech n ok racji, p ragn ie p ow rotu do natury. N ie m ożn a tak że w y k lu czy ć ew en tu a ln o ści, że p rzez zb liżen ie się czło w ie k a d z ię k i tech n ice do m aterii, m oże ró w n ież ro­ zw in ąć się jeszcze p o tężn iejsze „ w y czu cie” dla sy m b o lik i niż dotąd. O dpo­ w ied n ie w y c h o w a n ie i k atech eza z p ew n o ścią m o g ą u w ra żliw ić czło w iek a tech n iczn ego na św ia t zn ak ów w o góle, ja k rów n ież na sym b olizm litu rg ii.

W arunkiem p opraw nej recep cji zn a k ó w litu rg iczn y ch jest ta k że w p ra ­

* R. G u a r d i n i , L itu rg is c h e B ild u n g , B urg R o th en fels 1923, 23.

4 R. G u a r d i n i , D ie S in n e u n d re lig iö se E rk en n tn is, W ürzburg 1958, 18—20.

s R. G u a r d i n i , Z n a k i śtm ę te (U. z niem .), P oznań 1937, 5

• R . G u a r d i n i , D er K u lt a k t u n d d ie g e g e n to ä rtig e A u fg a b e d e r litu r ­ g isch en B ildu n g, w : R om an o G u a rd in i, Ein G e d e n k b u c h (red. W. B ecker), L e i­ pzig 1969, 329.

(7)

w ia n ie s ię w p rzeży w a n ie m ilczen ia i w m ed ytację. Z m ilczen ia b o w iem i sk u p ien ia rodzi się p ro w d ziw e og lą d a n ie i słu ch a n ie tak isto tn e dla aktu litu rg iczn eg o . Z n am ien n a jest p od ty m w zg lęd em w y p o w ie d ź R. G u a r d i - n i e g o : „G dyby m n ie k to ś zap ytał, od czego n a leży rozpocząć życie litu r g i­ czne, o d p ow ied ziałb ym , że trzeba u czyć się ciszy i m ilc z e n ia ” 7.

M ając n a u w ad ze t e w sz y stk ie o g óln olu d zk ie u w a ru n k o w a n ia sy m b o lik i litu rg iczn ej m ożn a p o w ied zieć, że w y c h o w a n ie d o litu rg ii je s t w y ch o w a n iem do p ełn eg o czło w ie czeń stw a .

b) W p r o w a d z e n i e w z n a k i l i t u r g i e z n e

K o n s ty tu c ja o ś w ię te j litu r g ii m ó w ią c o zasad n iczych cech ach od n ow io­ n y ch ob rzęd ów u ż y w a m ięd zy in n y m i zn a m ien n eg o sform u łow an ia: „... aby n a ogół (obrzędy) n ie p otrzeb ow ały w ie lu w y ja śn ie ń ” (KL 34). W ynika to stąd, że m im o m a k sy m a ln eg o u p ro szczen ia ob rzęd ów , p rzy w ró cen ia im p r z e j­ rzy sto ści i d o sto so w a n ia ich do p o jętn o ści w iern y ch , do zrozum ienia litu rg ii z a w sze b ęd ą k o n ieczn e p e w n e „ w y ja śn ien ia ” {e x p la n a tio n e s).

D alej trzeba p od k reślić, ż e K L w p ro w a d za rozróżn ien ie p om ięd zy „ w y ja śn ien ia m i”, k tó re d zięk i refo rm ie ogran iczon e zo sta n ą do m in im u m (K L 34), a „katech ezą litu rg iczn ą ”, k tórą u w a ża się za ob o w ią zu ją cą oraz „krótkim i p o u czen ia m i” w czasie sa m y ch ob rzęd ów (K L 35).

K o n ieczn o ść k a tech ezy , pouczeń i w y ja śn ie ń do św ia d o m eg o i p ełn eg o u czestn ictw a w litu rg ii w y p ły w a z jej m istery jn eg o charakteru. L itu rgia na­ w e t przy o p tym aln ej trosce o p ro sto tę i zrozum iałość p o zo sta n ie m isteriu m uk rytym p od o słon ą zn a k ó w i sy m b o li, k tó re w y m a g a ją in icja cji i sta ją się w p e łn i zro zu m ia łe dop iero d z ię k i m ista g o g iczn em u w ta jem n iczen iu w cały k o n tek st zb aw czego p lan u Bożego.

III In stru k cja w y k o n a w cza L itu r g ic a e in s ta u ra tio n e s o d w o łu ją c się do fa k tu zrealizow an ej ju ż reform y o b rzęd ów surow o p rzestrzega przed d a lszy m i u p ro szczen ia m i p row ad zon ym i n a w ła sn ą rękę. P rzek raczan ie ok reślon ych gran ic b y ło b y „od zieran iem litu rg ii ze św ię ty c h zn ak ów i w ła śc iw e g o jej p ię ­ k n a ”. M isteriu m zb a w ien ia T ealizuje s ię b ow iem pod zasłon ą r z eczy w id z ia l­ n ych zrozu m iałych p rzy za sto so w a n iu „od p ow ied n iej k a te c h e z y ” (art. 1).

Z asadniczym sp osob em w ta jem n iczen ia w znaki litu rg iczn e je s t w ię c k a ­ tech eza litu rgiczn a. O g ó ln e D y r e k to r iu m K a te c h e ty c z n e (1971) w yzn acza k a ­ tec h e z ie o b o w ią zek w y ja śn ien ia zn ak ów litu rg iczn y ch , a czy n i to n ie zd a w k o ­ w o, le c z a k cen tu ją c d o n io sło ść p roblem u: „W k a te c h e z ie na te m a t sa k r a m e n ­ tó w n a le ż y p rzy w ią zy w a ć d u żą w a g ę d o w y ja śn ien ia zn a k ó w ” (art. 57). J eszcze w ię k sz e zn a czen ie d la om aw ian ej p ro b lem a ty k i posiad a art. 25 tego d yrek toriu m , w k tórym już n ie ty lk o m ó w i się o „ w y ja śn ia n iu zn aczen ia obrzędów ” d la u ła tw ie n ia czyn n ego u c z e stn ic tw a w litu rg ii, lecz w r ę c z o „w y ch o w a n iu w iernych... d o w ła śc iw e g o zrozu m ien ia sy m b o lik i”.

P ierw szo rzęd n y m zad an iem k a tech ezy je s t w p ro w a d zen ie w B ib lię, p o­ n ie w a ż w y c h o w a n ie b ib lijn e p osiad a zasad n icze zn a czen ie w p ra w id ło w y m zrozu m ien iu litu rg ii: „P ism o ś w ię te m a d o n io słe zn aczen ie w od p raw ian iu litu r g ii (...). W nim te ż trzeba szu k ać zn aczen ia czy n n o ści i zn a k ó w ” (K L 24).

Z rozu m ien ie sy m b o lik i litu rg iczn ej w y m a g a w p ro w a d zen ia w ś w ia t u k a ­ za n y p rzez B ib lię. P rzy n a leżn o ść d o K o ścio ła i w łą c z e n ie się w jeg o k u lty - czn e ob rzęd y w y m a g a m in im u m w ta jem n iczen ia w E w a n g elię i d z ie je narodu w yb ran ego. N ie p otrzeba zn ajom ości całej B ib lii, le c z ch od zi o zdob ycie u m iejętn o ści czy ta n ia zn ak ów . K a tech eza n ie m a p o leg a ć na w y ja śn ia n iu zn a k ó w i sym b oli, lecz n a w p row ad zan iu w h isto rię zb aw ien ia, k tóra p o zw o li w te n sposób sp o n ta n iczn ie zrozum ieć ję z y k zn ak ów litu rgiczn ych . J e ś li znaki

7 R. G u a r d i n i , B esin n u n g v o r d e r F eier d e r H eilig e M esse, L eip zig 1959, 21— 22.

(8)

B I U L E T Y N O D N O W Y L I T U R G I I

95

litu r g ic z n e u m o żliw ia ją sp o tk a n ie B o g a z czło w ie k iem , to w ła śn ie ca ła B iblia m ó w i o teg o rodzaju „sp otk an iach ”, o B ogu z a w iera ją cy m p rzym ierze z lu d ź­ m i, p o k a zu je jak B ó g zb liża się d o lu d zi p rzez znaki, przez w y d a rzen ia h isto ­ ryczn e i fa k ty ży cia codziennego.

U k azan e w P iśm ie św . d zieje zb a w ien ia p o zw a la ją lep iej zrozum ieć p o szczeg ó ln e zn a k i litu rgiczn e. In terp retacja zn ak ów litu rg iczn y ch w in n a w ię c być śc iśle p ow iązan a z teo lo g ią b iblijną. Z w ła szcza zn ak i sak ram en taln e m u szą b yć w k a tech ezie ukazan e n a tle całej h isto rii zb aw ien ia. I tak na p rzy k ła d gd y d a w n ie j d o g m a ty k rozw ażając ch r z e st k o n cen tro w a ł się w y ­ łą czn ie n a sam ym ak cie chrztu (jego w ażn ość, op u s o p e ra tu m itd.), to dziś w k a tech ezie o ch rzcie trzeba w ziąć pod u w a g ę ca łe d zia ła n ie zb aw cze B oga zw ią za n e z ele m e n te m w o d y : stw o rzen ie, potop, p rzejście p rzez M orze Czer­ w o n e, ch rzest C h rystu sa, ch od zen ie C hrystu sa po w o d zie, n a k a z ch rztu, ob­ rzęd chrztu, p o św ię c e n ie w o d y chrzcieln ej itp .

F orm a cja b ib lijn a n iek ied y m u si być pod b u d ow an a i u zu p ełn ion a fak tam i z h isto rii relig ii. D zieje narodu w yb ran ego zw ią za n e p rzecież b y ły z historią ogólnoludzką, a zn ak i rytu aln e p rzy jęte przez ch rześcija ń stw o m a ją w sp ó ln y rd zeń z ob rzęd o w o ścią r e lig ii n atu raln ych .

W y ch o w a n ie d o znaków litu rg iczn y ch n a leży rozpocząć od d zieciń stw a . N a leży tu p o d k reślić szczególn ą d o n io sło ść p ierw szej in ic ja c ji d zieci w ś w ia t z n a k ó w litu rg ii. Z w łaszcza la ta 4— 8 są ok resem szczególn ie p od atn ym dla zrozu m ien ia, że fa k ty m a teria ln e m ają w artość znaku. W ty m o k resie d zieci p o sia d a ją w y ją tk o w ą ła tw o ść „ c h w y ta n ia ” o zn aczeń sym b oliczn ych . Z daniem p ed a g o g ó w dziecko w tym w iek u św ie tn ie w y czu w a sen s w ie lk ic h sym b oli k ażd ej r e lig ii ta k ich ja k w od a, ogień , św ia tło . O no n ie tra k tu je j e jeszcze ra cjo n a listy czn ie, le c z k on tak tu jąc się z n im i c a łą sw o ją osob ow ością, odczuw a ich b o g a ctw o i zbliża się d o B oga n ie w ied zą c jeszcze w ca le, że są one zn a k a ­ m i w y b ra n y m i przez B o g a -i p r zy jęty m i w litu rg ii. Ś w ia d o m e w e jśc ie d zieck a p óźniej w ś w ia t litu rg ii b ęd zie d z ię k i tem u n a cech o w a n e ła tw o ścią obcow ania z sym b olam i.

Z w rócić n a le ż y jeszcze u w a g ę n a to, b y — czy to w sam ym sp raw ow an iu litu rg ii, czy te ż w w y c h o w a n iu do zn a k ó w litu rg iczn y ch — w y ja śn ia n ie n ie p rzew ażało n a d przeżyciem . L. G a n n a z n a p rzyk ład jed n ą z zasad w y c h o ­ w a n ia do zrozu m ien ia zn a k ó w fo rm u łu je w zdaniu: Z naku się n ie w y ja śn ia , a le s ię go p r z e ż y w a 8. U w a ża on, że sp otk an ie, do k tórego prow adzi znak, m u ­ si b yć n a jp ie r w przeżyte, a dopiero p o tem w y ja śn io n e: w p rzeciw n y m w y ­ p ad k u b o w iem w y ja śn ie n ie b ęd zie ab strak cyjn e. R acjon aln e czy h istoryczn e k om en tarze n ie p rzy b liża ją tak is to tn ie sym b olu c zło w ie k o w i, ja k czyn i to sam o p rzeży cie go. T o w ła śn ie je s t n iezm iern ie w ażn e dla k a tech etó w i k o ­ m en ta to ró w w czasie a k cji litu rg iczn ej. M ożna b ow iem n iek ied y „przegadać” znak. B ę d z ie w ie le ob jaśn ień , a le n a jg łęb sze w a r stw y o sob ow ości czło w iek a p o zo sta n ą n ie tk n ię te i n a sk u tek teg o n ie d ojd zie d o m ięd zyosob ow ej relacji. N a jlep szy m , w ła śc iw y m i b ezp ośred n im in terp reta to rem sen su k a żd eg o s a ­ k ram en tu w in ie n być sam znak. To sam o m ia ł chyba n a m y ś li R. G u a r- d i n i , gd y p isa ł: „N ie m ożna m ów ić: to oznacza to i to ”, lecz raczej n a leży p okazać, ja k w ty m , co n atu raln e, w y p o w ia d a się nadprzyrodzoność. Chodzi n ie o w ie d z ę i p ou czan ie, le c z o u ła tw ie n ie przeżycia ak tu rod zen ia się sym b olu ” 9.

O góln ie m ó w ią c w w y ch o w a n iu litu rg iczn y m chodzi n ie ty le o p ou czen ie o litu r g ii i jej znakach, co raczej o w p ro w a d zen ie w n ie, w łą c z e n ie w ich św ia t, o p ew n eg o rodzaju „w y czu cie” d la n ich i w e w n ę tr z n e zaan gażow an ie.

W zagad n ien iu w y ch o w a n ia d o p rzeżyw an ia sy m b o li litu rg iczn y ch godne

8 L. G a n n a z, P e d a g o g ia zn a k ó w , K atech eza 7(1963)176.

(9)

u w a g i jest, zap rop on ow an e p rzez J. D r e i s s e n a , z a sto so w a n ie w k a tech ezie tzw . p rzep ow iad an ia p oprzez obrazy (b ild lic h e V e rk ü n d ig u n g ) 19.

Z d an iem J. D r e i s s e n a n a sz e e u ro p ejsk ie m y śle n ie sta ło się zb yt ab strak cyjn e, a w zw iązk u z ty m p o w ię k sz y ł się d y sta n s p o m ięd zy praw d ą i rzeczy w isto ścią . N a sk u tek teg o praw d a n ie je s t ju ż dośw iad czan a w rze­ c z y w isto ści. R zeczy n ie są fu n d a m en tem p ozn an ia p raw d y, le c z ty lk o jej o k a ­ zją. P ra w d a „ w y łu sk a n a ” z rzeczy zo sta je u jęta w sy stem p ojęć, k tóry już z d a n ą r z eczy w isto ścią n ie m a n ic w sp ó ln eg o . J e ś li zaś d la u n aoczn ien ia ja ­ k iejś p raw d y p osłu g iw a n o się obrazem , to obraz te n n ie m ia ł n ic w sp ó ln eg o z ob razem p ierw o tn y m oddającym is to tę rzeczy. P och od zi on ju ż od człow ieka, je s t ty lk o „sk o n stru o w a n y ” i w c a ły m sy ste m ie abstrakcyjnejgo m y ślen ia p e ł­ ni w ła śc iw ie fu n k cję p ojęcia. N ie je s t b ow iem w id zia ln ą rzeczy w isto ścią , lecz u n aoczn ien iem p ra w d y od erw an ej od konkretnej rzeczyw istości, je s t fo r­ m ą sty lizo w a n ą . P o stęp u ją cy p roces a b stra k cji w filo z o fii o d ry w a ją cy p r a w ­ d ę od o b iek ty w n ej rzeczy w isto ści p rzen ik n ął tak że w m y ś le n ie relig ijn e i na teren te o lo g ii, od d zielając p ra w d y w ia r y od r z eczy w isto ści w ia ry . P ra w d y w ia ry n ie ogląd a się ju ż zasadniczo w k on k retn ym w yd arzen iu zbaw czym , le c z zo sta ją one z nich w y łą czo n e, p od p orząd k ow ane praw om m y ślen ia i łą czo n e w system .

B y p rzeciw d zia ła ć tej — zak orzenionej w n aszym m y ślen iu relig ijn y m , w k a te c h iz a c ji i p rzep ow iad an iu — ab strak cji, J. D r e i s s en p rop on u je sto ­ so w a ć w k a tech ezie „przepow iadanie poprzez obrazy”. „Obraz” p ojm u je on w se n sie sta ro ży tn eg o e ik o n i a n a lo g iczn ie do w sch o d n iej te o lo g ii i ik on y. „Ob­ ra z” n ie je s t elem en tem ob cym w stosu n k u d o danej rzeczy w isto ści, p o m a ­ gają cy m jed y n ie ją zrozum ieć, le c z m a w n iej ud ział, jest w ła śc iw ie w p ew n ej m ierze n ią sam ą. E ik o n je s t o b ja w ien iem się isto ty rzeczy. P rop on ow an a m e ­ toda p o leg a na tym , b y praw da sta ła się w id zia ln a w rzeczy w isto ści. W yra­ żając to języ k iem filo z o fii chodzi o fen o m en o lo g ię ja k o m eto d ę p oznania, w e d łu g której isto tę rzeczy p ozn aje się n ie przez ab strak cję z kon k retu , lecz tę is to tę ogląd a się w ła śn ie w tej k on k retn ej, in d y w id u a ln ej rzeczyw istości.

T ak ą m etod ę sto so w a ł C h rystu s p o słu g u ją c się p rzy p o w ieścia m i poprzez k tó re ch cia ł w sk azać n a sy m b o lik ę w sz e lk ie g o bytu. W edług J. D r e i s s e n a p rzy p o w ieści C hrystusa są w p o z y ty w n y m o b ja w ien iu tym , czym w o b ja w ie ­ n iu n a tu ra ln y m są „rzeczy” jako zn ak i S tw órcy. N a leży w ię c n au czyć dziecko d ostrzegan ia teologiczn ej w a rto ści rzeczy, ich teologiczn ej „p rzejrzystości”, b y w id z ia ły u k rytą w nich tran scen d en cję. Inaczej m ó w ią c d z ieck o trzeba w p ro w a d zić w relig ijn ą „naturalną m ed y ta cję”, k tó ra je s t p o d sta w o w y m w a ru n k iem p rzeżyw an ia obrzędu litu rgiczn ego.

J. D i e i s s e n w y ra źn ie p o d k reśla , że ch od zi o b ild lic h e V e rk ü n d ig u n g , a n ie o „ b ild h a fte ”. U ży cie p rzy m io tn ik a „b ild h a ft” ozn aczałob y p rzep ow iad an ie p o w ią za n e z obrazem , jem u zaś za leż y na p rzep ow iad an iu „poprzez obraz” i „w o b razie”. N a p rzyk ład C hrystus P an sto su je często d o sie b ie tak ie obrazy jak dobry pasterz, św ia tło ść św ia ta , w in n y k rzew , d roga, bram a itp . B y ło b y b łęd em p ozb aw ić dzieck a ogląd u tych obrazów dając m u je d y n ie o b jaśn ien ia o ch a ra k terze d efin icji. T e obrazy m u szą być p rzez d zieck o rzeczy w iście w i­

dziane, o g lą d a n e, rozw ażan e; dopiero w te d y p raw d a sta je się p rz e jr z y sta i p ro­ sta , a obraz ,n a p a d a ” n ieja k o d o w n ętrza d zieck a.

D o zagad n ien ia „przep ow iad an ia p oprzez ob razy” n a leży tak że sym b olik a sło w a . S ło w o je s t obrazem pojęcia. P osiad a n ie ty lk o sw o ją a k u sty k ę le c z także op tyk ę. M ożna p o w ied zieć, że sło w o je s t „ak u styczn ym , sły sza ln y m ob razem ”. S ło w o p o w in n o w n ik ać n ie ty lk o w n a sze u szy , le c z także w oczy.. S ło w a u j­ m o w a n e o p ty czn ie m ogą p rzem aw iać jako p ra w d ziw e sy m b o le (np. ołw azow ość

“ J. D r e i s s e n, D as S y m b o l in L itu rg ie u n d K a te c h e se , K a tech etisch e B lä tter 90(1965)351—357.

(10)

B IU L E T Y N O D N O W Y L I T U R G I I

97

sło w a „ p rzek roczen ie p raw a”, n a w r ó c e n ie ”. (W ych ow an ie do op ty k i sło w a , do w r a żliw o ści na obraz sło w a je s t rów n ież w y ch o w a n iem d o zrozu m ien ia sym b olu .

c) W y c h o w a n i e d o g e s t ó w l i t u r g i c z n y c h

W y ch o w a n ie d o zn ak ów litu rg iczn y ch o b ejm u je tak że o d p o w ied n ią fo rm a ­ c ję p o sta w zew n ętrzn y ch i g estó w . Z p ew n o ścią w d u szp a sterstw ie litu rg icz­ n y m zb yt w ie le jeszcze je s t n ied o cen ia n ia e le m e n tu c ielesn eg o w k u lcie. W ielu ch rześcija n tra k tu je g e sty i p o sta w y ja k o p rzeszk od ę w in te n sy w n o śc i o so b is­ ty ch w ew n ę tr z n y c h przeżyć relig ijn y ch , a ju ż zu p ełn ie n ie rozu m ieją u jed n o­ lico n ej zew n ętrzn ej a k ty w n o śc i ca łeg o zgrom adzenia. „Trudność je s t w tym , że w ie r z y m y za d u żo pow yżej b rw i. B rak nam w ia r y kolan , rąk, nóg... W iarę trzeb a p rzeżyć, a do teg o p otrzeb a rą k i nóg, o czu i uszu, głosu i c a łeg o c ia ­ ła ” (H. V e r b e c k e).

W k a tech ezie litu rg iczn ej n a leży w ię c ukazać przed e w szy stk im p o d sta w o ­ w e w a rto ści cia ła lu d zk iego, jeg o m iejsce w zbaw czej ek on om ii i zn aczen ie lu d zk iej a k ty w n o ści c ie le sn e j w k u lcie. N ie m o ż liw y jest czy sty sp iritu alizm . C iało w n a tu ra ln y sposób m u si r e a g o w a ć na in te n sy w n o ść w e w n ętrzn y ch k o n ta k tó w z B o g iem , zw ła szcza k o n ta k tó w w sp ó ln o to w y ch . G esty sp ełn iają p o d w ó jn ą ro lę w sto su n k u do w e w n ę tr z n y c h a k tó w czło w ie k a : są ich w y r a ­ zem i r ó w n o c z e śn ie w p ły w a ją na nie.

Z ew n ętrzn e p o sta w y i g esty są n ie ty lk o w y ra żen iem w ew n ętrzn ej m o d li­ tw y , lecz n a leży p o w ied zieć, że sam g e st je s t m o d litw ą . P od ob n ie ja k sło w em , ta k i g estem m ożn a m ó w ić do B oga. M odli się p rzecież ca ły czło w ie k , a n ie ty lk o dusza. Z byt jed n ostron n a je s t trad ycyjn a d efin icja m o d litw y ok reślająca ją jak o „ w z n ie sie n ie d u szy d o B o g a ”. W m o d litw ie i k u lc ie d u sza i cia ło tw o rzą jed n ość. D usza d zia ła na ciało i p rzez n ie się w yraża, i od w rotn ie: cia ło w p ły ­ w a na duszę. D la teg o w litu r g ii sto su je się p o d sta w y i g esty , k tó re stw a rza ją o d p o w ied n ią a tm o sferę, p row ad zą do sk u p ien ia , są n ie ty lk o środ k iem pom oc­ n iczym w d ysp on ow an iu czło w ie k a d o m o d litw y , do a k tó w k u ltu , le c z także istn ie ją c ą d ysp ozycją p o d trzy m u ją i p o g łęb ia ją .

W y ch o w a n ie do g estó w litu rg iczn y ch n a leży rozpocząć od n a jm ło d szy ch lat, a je s t to zad an iem tak k a tech ezy rod zin n ej, jak i szkolnej.

W zagad n ien iu fo rm a cji litu rg iczn ej w a sp ek cie sy m b o lik i fu n d a m en ta ln e zn a czen ie p osiad a m iłość. Ś w ia t zn a k ó w litu rg iczn y ch d ostęp n y je s t ty lk o dla p o zn a ją cy ch w m iłości. O stateczn ie b o w iem zrozu m ien ie sym b olu relig ijn eg o je s t m o żliw e ty lk o d zięk i m iło ści i je s t sk u tk iem m iłości. G dzie brak m iłości, ta m w s z e lk ie zn a k i p o z o s t a n ą n ie c z y te ln e , n ic n ie m ów iące. S y m b o l jest p r z e ­ cież n ie ty lk o p odporządkow any in telek to w i, ile raczej całościow ej in tu ic ji ser­ ca. W y b itn y relig io zn a w ca M. E l i a d e pisze: „S ym b ol r e lig ijn y p rzek azu je sw e p o sła n ie n a w e t je ś li n ie u jm u je się jeg o c a ło k szta łtu św ia d o m o ścią , sy m ­ bol zw raca s ię b o w iem do is to ty lu d zk iej w jeg o in tegraln ości, a n ie zaś ty lk o do sam ej in te lig e n c ji” u .

11 M. E l i a d e , S a cru m , m it, h isto ria , (tł. z fran c., W arszaw a 1970, 142. P om oc w p ra k ty ce d u szp a stersk iej m ogą stan ow ić: K. Ł o p u s k a, W p r o ­ w a d z e n ie d z ie c k a do m o d litw y litu r g ic z n e j, H om o D ei 28(1959)74— 79; S. K n e - c h t l e , S y m b o le rzie h u n g , In gen b oh l 1958; O. K n e c h t l e , M it d e m K in d d u rch K ir c h e n ja h r , F reib u rg i B r .4 1960; H. H a l b f a s , H a n d b u ch d e r J u ­ g e n d se e lso rg e u n d J u g e n d fü h ru n g , D ü sseld o rf 1960, 554—563; L. L ü t h o l d -

- M i n d e r , E in W eg in d ie sch ön e W e lt, S olo th u rn * 1962; G. H a u s e m a n n , K a te c h e s e u n d L itu rg ie , G raz 1965; R. B a g u e t , L a fo r m a tio n à l ’e x p re s sio n litu rg iq u e , L a M aison D ieu n r 78(1964)137— 144; O. B e t z, H in fü h ru n g z u r L itu rg ie , K a tech etisch e B lä tter 90(1965)358—365; J. O r c h a m p t , C é lé b ra tio n , in itia tio n à la litu r g ie , P a ris 1965; F. L e l u b r e , A. L a u r e n t i n ,

1

— C o l l e c t a n e a T h e o l o g i c a

(11)

Z naki u jm u jem y n a jp ierw w zrok iem . R. G u a r d i n i zaś p o w ie o oku, ż e je g o k orzen ie tk w ią w sercu. D la teg o do zro zu m ien ia znaku k on ieczn a je s t „otw artość se r c a ”, tzn. m iłość.

Z nak p ro w a d zi d o p ozn an ia ja k iejś p raw d y. D o p ra w d y za ś — w ed łu g słó w św . A u g u s t y n a — d ochodzi się ty lk o p rzez m iłość. K on ieczn ość m iło ści d o p o zn a n ia p r a w d y p rzez zn ak i, k tó r e p rzecież n ie u ja w n ia ją c a łej rze c z y ­ w isto śc i, n a k tó rą w sk azu ją, d o sk o n a le w y ra ża zd an ie św . A u g u s t y n a : „N ie m ożn a koch ać tego, czego się n ie zna. A le g d y k och a s ię coś, co zna s ię ch o ć troch ę, w te d y m iło ść sp raw ia, że p ozn aje się tę rzecz coraz le p ie j i d o sk o n a lej” (In Joan. 96, 4; PL 35, 1876).

P o m ija m y tu taj zagad n ien ie w ia ry , k tóra je s t p o d sta w o w y m w a ru n k iem u czestn ictw a w litu rg ii. W sp om n ieć ty lk o m ożna, że w iara w p ro cesie w y c h o ­ w a n ia do znaku m a sp e c y fic z n e zad an ia. W y ch o w a n ie litu rg iczn e m u si p rze­ cież w końcu p op rzez sw o is tą „ascezę w ia r y ” w y ro b ić u w iern y ch tak ą zd o l­ n o ść, by n a w e t w n ied osk on ałych znak ach litu rg iczn y ch , a o sta teczn ie z a w sz e będą one n ied o sk o n a łe, u m ie li d ostrzec i sk o n ta k to w a ć s ię z n ad przyrodzoną r z e czy w isto ścią zb a w ien ia przez te znaki „p rześw iecającą”, oznaczaną i u ob ec­ nianą.

k s. J e r z y G rze śk o w ia k , L u b lin 2. P ro b lem y i „dubla” p raw n olitu rgiczn e

Ż adne p raw o n ie m o że być ta k szczeg ó ło w e, ab y p rzew id zia ło w sz y stk ie m o ż liw e sy tu a c je ży cio w e i p o w sta ją ce w zw iązk u z n im i p ro b lem y i w ą tp li­ w o ści. D o ty czy to tak że p osob orow ego p ra w a litu rgiczn ego. P o op u b lik ow an iu d o k u m en tó w od n o w y litu r g ii n a d szed ł okres ich k on fro n ta cji z ży cie m i w zw ią zk u z ty m rodzą s ię „ ca su sy ” i „dubia”.

M ożna b y w y ra zić ob aw ę, czy n ie w ch o d zim y zn ó w w ep ok ę n o w eg o r u - b rycyzm u litu rgiczn ego. J a k dotąd d ru k o w a n e w u rzęd ow ym organ ie K on gre­ g a c ji K u ltu B ożego „N o titia e” w y ja śn ie n ia d ok u m en tów ID o cu m en to ru m e x - p la n a tio l sta ra ją s ię zapobiegać tem u n ieb ezp ieczeń stw u . P rzyn oszą b o w iem n ie ty lk o fo r m a ln e ro zstrzy g n ięcia w ą tp liw o śc i, ale k o m en ta rze u zasad n iające, o d w o łu ją c e się do p r y n cy p ió w i założeń teologiczn ych oraz p astoraln ych o d n o­ w y litu rg ii. U czą w ię c sto so w a ć te za sa d y do k on k retn ych sy tu a cji, są w ię c n a rzęd zie m teo lo g iczn o -litu rg iczn ej form acji. W yd aje się, że obrana droga je s t słu sz n a i szczęśliw a . R zeczą b o w iem n a jisto tn iejszą w o d n o w ie litu rg ii je s t u fo rm o w a n ie św ia d o m o ści i p o sta w w y k o n a w c ó w i u czestn ik ó w litu rg ii, aby ona b y ła d la n ich n ie ja k ą ś m agią n iezro zu m ia ły ch ry tó w , lecz m iejscem i śro­ d k iem osob ow ego sp otk an ia z B ogiem .

O to k ilk a p rzy k ła d ó w z o sta tn ich n u m eró w „ N o titia e”.

P a p iesk a K om isja do In terp retacji D e k retó w II Soboru W atyk ań sk iego w o d p o w ied zi n a p y ta n ie, czy diakon, zgod n ie z kan. 1147 § 1 C.I.C. oraz art. 29 L u m e n G e n tiu m i art. 22 listu a p o sto lsk ieg o S a c ru m D ia co n a tu s O rd in e m m o że u d ziela ć b en ed y k cji i sa k ra m en ta lió w , w y ja śn ia , że m oże u d ziela ć tylko ty c h b en ed y k cji czy sa k ra m en ta lió w , k tó re są m u w y ra źn ie /e x p r e s s e ! zleco n e p rzez praw o.

T eza tych , którzy ch cielib y przyznać d ia k o n o w i p raw o do u d zielan ia E in fü h ru n g d e r K in d e r in d ie L itu rg ie , M ü nchen 1965; Th. M a a s-E w e r d , F ü h ru n g z u m litu rg isc h e n V o llzu g in d e r k a te c h e tis c h e n U n te rw e is u n g , B ib el und L itu rg ie 40/1967/374—392; W. K u b i ś , M e to d y i p o m o c e d y d a k ty c z n e a w y c h o w a n ie litu r g ic zn e d zie c k a w w ie k u p r z e d s z k o ln y m , H om o D ei 38/1969/

3 0—3 7; p . K r a j d o c h a , L itu rg ic z n e w y c h o io a n ie d z ie c i n a jm ło d s zy c h , K a te­ ch eta 17/1973/254— 256; W. S w i e r z a w s k i , N ie k tó r e e le m e n ty fo r m a c ji li­ tu r g ic z n e j, R BL 26/1973/176— 185.

(12)

B IU L E T Y N O D N O W Y L I T U R G I I

99

w sz y stk ic h b en ed y k cji i sa k ra m en ta lió w m o ty w o w a n a jest n a stęp u jąco: jeżeli d iakon m oże czyn ić w ięcej (tj. udzielać sak ram en tów ), to m oże czyn ić i m niej (tj. u d ziela ć sa k r a m e n ta lió w i b en ed yk cji).

S ta n o w isk o z a ję te p rzez k o m isję in terp reta cy jn ą je s t jed n ak inne. D iakon m oże u d zielać b en ed y k cji w ram ach obrzędów , k tórych je s t m in istrem , czy b ęd zie chodziło o sak ram en ta czy sa k ra m en ta lia (np. ch rzest, u d ziela n ie w ia ­ tyku, pogrzeb, b ło g o sła w ie n ie m ałżeń stw a). P oza ty m jed n ak w k ażd ym p rzy ­ padku m u si b yć w y ra źn ie u p ow ażn ion y p rzez p r a w o litu rg iczn e.

M otyw acja teg o stan ow isk a za cie śn ia ją c eg o je s t następ u jąca: n ie m ożna d op u ścić do za ta rcia na p ła szczy źn ie zn aku, a c o za ty m id zie — w św ia d o ­ m ości w iern ych , różn icy p om ięd zy różn ym i sto p n ia m i sa k ra m en ta ln eg o (m in i­ steria ln eg o ) k a p ła ń stw a (diakon, prezbiter, biskup). R ów n ież o d n ośn ie sak ra­ m e n ta lió w trzeba u w yd atn ić, iż różne są ich stop n ie w a żn o ści i zn aczen ia w K ościele, co w yraża za strzeżen ie ich m in istrom w y ższej rangi św ięceń . Np. b ło g o sła w ie n ie opata, k o n sek ra cja d ziew ic, u d zielen ie tzw . m in iste r ió w le k ­

tora i a k o lity (Por. „ N o titia e” 11, 1975, 36—39).

O dnośnie obrzędu sak ram en tu b ierzm ow an ia p o w sta je p rak tyczn a w ą tp li­ w o ść d u szp astersk a, czy k o n ieczn y je s t św ia d ek (p a tr in u s ) bierzm ow an ia, a n a lo g iczn ie do ojca chrzestn ego. „ N o titia e” (11, 1975, 61— 62) w y ja śn ia ją : z w y ­ c za jn ie (de m o re) w y ją w s z y p rzypadki n a d zw y cza jn e, p o w in ien być ta k i ś w ia ­ dek. S ą jed n ak trzy m o żliw o ści, w śród k tórych zach od zi p ew n a p reced en cja, k tórą n a leży zachow ać w m ia rę m ożności:

a / n a jlep iej, je ż e li św ia d k iem b ierzm ow an ia b ęd zie ojciec /m a tk a / ch rzestn y b ierzm o w a n eg o . W ten sposób ja śn iej zo sta n ie p o d k reślon y zw ią zek p o ­

m ięd zy ch rztem a b ierzm ow an iem i lep iej zostan ie w y p ełn io n y urząd i obo­ w ią zek ojca chrzestn ego;

b / m ożna w yb rać osobnego św ia d k a b ierzm ow ania;

c / m ogą w reszcie sa m i rod zice p rzed staw ić sw o je d zieci d o b ierzm ow an ia. O rd yn ariu sz d iecez ji m oże zd ecyd ow ać, k tó ry z ty ch trzech sp osob ów m a być sto so w a n y w jego d iecez ji. W przyp ad k ach szczególn ych m oże ró w n ież zezw o lić na p rzy stą p ien ie d o bierzm ow an ia b ez św iad k a.

P o sta w io n o ró w n ież p ytan ie, czy procesja z N a jśw iętszy m S ak ram en tem m oże odbyć się w e w n ą tr z k o ścio ła . „ N o titia e” (11, 1975, 64) o d p ow iad ają: n e ­ g a tiv e . In stru k cja D e sacra C o m m u n io n e e t d e c u ltu m y s ie r ii e u c h a ristic i e x ­ tr a M issa m n ie p rzew id u je b o w iem tak iej m o żliw o ści. M ow a je s t jed y n ie o p rocesjach od b yw ających s ię n a drogach (per vias), z jed n ego d o d rugiego k ościoła. P r o c e sje w ew n ą trz k o ścio ła n ie są w ła śc iw ie „p rocesjam i”. N ie m oż­ na się tu p o w o ły w a ć na p rzyk ład w ieczo rn ej M szy św . w W ielk i C zw artek. Po n iej b o w iem n ie n a stęp u je p rocesja, le c z je d y n ie u ro czy ste p r z e n ie sie n ie N a jśw ię tsz e g o S a k ra m en tu do m iejsca p rzech ow yw an ia.

N a to m ia st cy to w a n a in stru k cja m ó w i, że w B oże C iało, gdy n ie m oże od ­ być się procesja, n a leży urządzić u roczystą celeb ra cję w k o ściele k a ted ra ln y m lu b in n ym sto so w n y m m iejscu , w fo rm ie czy to M szy św ię te j, czy ad oracji N a jśw iętszeg o S ak ram en tu z czytan iem P ism a św ięteg o , śp ie w e m , h o m ilią i cza­ sem m ed ytacji.

C iek a w e je s t ró w n ież w y ja śn ie n ie d otyczące K om u n ii św . w ram ach tzw . M szy św . k o n w en tu a ln ej („N otitiae” 1 1, 1975, 123— 125). P y ta n ie d o ty czy k a p ła ­ n ów , którzy ju ż cele b r o w a li M szę św ię tą , czy m ogą przyjąć K o m u n ię św . w ram ach m sz y k o n w en ta u ln ej czy tzw . m szy w sp ó ln o ty (m is s a c o m m u n ita - tis). O d p ow ied ź je s t tw ierd ząca. P o w o łu je się n a IG M R n. 76 oraz D ecla ra tio d e C o n c e le b ra tio n e z 7 V III 1972. W m y śl tych d ok u m en tó w w sz y sc y k ap łan i n a leżą cy d o danej w sp ó ln o ty , k tórzy są zob ow iązan i do celeb ro w a n ia M szy św . osobno in bo n u m p a sto ra le fid e liu m , m ogą w ram ach m szy k o n w en tu a ln ej k om u n ik ow ać p od d w o m a p o sta cia m i lu b k on celeb row ać. To sam o potw ierd za in stru k cja Im m e n sa e c a r ita tis z 23 I 1973, gd y m ó w i o m o żliw o ścia ch p r z y stę ­ p o w a n ia po raz drugi do K om u n ii św . w ty m sam ym dniu. R ozdział II, n. 6

(13)

m ó w i o k a p ła n a ch , iktórzy ju ż c e le b r o w a li M szę św ., że m ogą p rzy ją ć po raz drugi K o m u n ię św . in M issa p r in c ip a li a licu iu s co n v e n tu s. Do ta k ich m szy n a le ż y za liczy ć m sze k o n w e n tu a ln e w z g lę d n ie tzw . „m sze w sp ó ln o ty ”.

W d a lszy m ciągu są podane p e w n e a rg u m en ty u za sa d n ia ją ce p o w y ższe p rzep isy p ra w n e. C hociaż bardzo za lec a się k ap łan om k on celeb ra cję, zo sta w ia s ię im w o ln o ść cele b r o w a n ia ró w n ie ż p ojed yn czo, z m o ty w u o sob istej p oboż­

n o ści lu b z in n eg o p ow od u (np. szczeg ó ln a roczn ica, śm ierć rod ziców , p r z y ja ­ ciół, o so b iste św ięto). M sza k o n w e n tu a ln a n ie d aje w t e d y . m o żliw o ści odpo­ w ie d n ie g o doboru czytań i m o d litw . Z d rugiej stro n y ob o w ią zek u czestn ictw a w e m szy k o n w e n tu a ln e j bez m o jliw o śc i k o m u n ik o w a n ia stw a rza łb y w te d y s y ­ tu a c ję p ew n ej d y sk ry m in a cji w ob ec zgrom ad zen ia. D la teg o p rzep isy litu r g ic z ­ n e dają w ty m w y p a d k u k ap łan om m ożn ość b ąd ź k o n celeb ro w a n ia , bądź k o ­ m u n ik o w a n ia pod d w o m a postaciam i.

Z p o w y ższy ch w z g lę d ó w p rzy jęło się ostatn io, że w k a p licy p ap iesk iej u d ziela s ię K o m u n ii św . k ard yn ałom , b isk u p om i k ap łan om , ch ociaż ju ż c e le ­ b ro w a li M szę św iętą . D zięk i tem u m ogą w p e łn i u czestn iczyć w e m szy p a p ies­ k iej.

F. B. II. U RZ Ę D Y I SŁ U Ż B Y

1. F o rm a c ja an im ato ró w zgro m ad zen ia liturgicznego w e F ra n c ji

F orm a cja a n im atorów zgrom ad zen ia litu rg iczn eg o je s t p rob lem em n a le ż y ­ cie d o cen ia n y m w ru chu od n ow y litu r g ii w e F ran cji, ja k o ty m św ia d czy n a stęp u ją ca in ic ja ty w a K ra jo w eg o O środka D u szp a sterstw a L itu rgiczn ego (C N PL), o której d on osi „Inform ation C N P L ” ze sty czn ia 1975.

Od w ie lu la t z różn ych stron narzuca się p rob lem o ży w ien ia zgrom adzeń litu rg iczn y ch . W w ie lu p a ra fia ch lu b in n y c h w sp óln otach p o w sta ją grupy fo rm a cy jn e d la ty ch w szy stk ich , k tórzy p o d ejm u ją ja k ą ś od p ow ied zialn ość w zg ro m a d zen iu litu rg iczn y m . K ra jo w y O środek D u szp a sterstw a L itu rgiczn ego (C NPL) ze sw e j stro n y za ją ł się ty m za g a d n ien iem i p o w o ła ł do ży cia zesp ół m a ją cy na celu p racę w ty m k ieru n k u . W y n ik i p racy teg o zesp ołu i zap otrze­ b o w a n ie id ące z dołu, sp o tk a ły się szybko. Z ap otrzeb ow an ie z d o łu to potrzeba k szta łcen ia ty ch , k tó rzy b y p o d jęli o d p o w ied zia ln o ść z a litu rg ię. O dpow iedzią na to ży czen ie jest seria w y d a w n ic z a u lo te k za in icjo w a n a p rzez CNPL. U lo tk i te m a ją za p ew n ić in fo rm a cję tech n iczn ą i d o k try n a ln ą w szy stk im tym , k tórzy o ż y w ia ją cele b r a cje w p arafiach i w e w sp óln otach : członkom zesp ołów litu r ­ g iczn y ch , lek to ro m , k antorom , k ieru ją cy m śp ie w e m całego zgrom adzenia, k ie ­ ro w n ik o m ch órów , in stru m en ta listo m , celebransom .

Co trzy m ie sią c e w y d a w a n e b ę d z ie 5 d o 10 u lo tek p o jed y n czy ch lu b p od ­ w ó jn y ch , p isa n y ch p rostym języ k iem , p rzezn aczon ych do p ra cy in d y w id u a ln ej lu b zesp o ło w ej. J e s t to w y d a w n ic tw o K rajow ego O środka D u szp a sterstw a L itu rg iczn eg o o p ra co w y w a n e p rzez sp e c ja lis tó w k ażd ej z o m a w ia n y ch dzied zin pod k ie r u n k ie m n a czeln y m C lau d e D u c h e s n e a u (adres: „L es C ahiers du L iv r e ” B o ite p o sta le 2, 37170 C h a m b ra y -les-T o u rs).

Coraz w ię c e j lu d zi św ie c k ic h p o d ejm u je dziś zad an ia o ż y w ia n ia zgrom a­ d zeń litu rg iczn y ch . W ielu ch ciałob y p o łą czy ć ze sw o ją dobrą w o lą i d y n a m iz­ m em k o m p eten cję w z a k resie n a u k i i tech n ik i, co p o zw o liło b y im le p ie j w y ­ p e łn ia ć sw o ją rolę. J u ż w w ie lu d iecez ja ch o rgan izu je s ię w ty m celu sesje, w e e k e n d y , zgrom ad zen ia robocze i zeb ran ia form acyjn e. D la ty ch , k tórzy m o­ g ą w n ich u czestn iczyć, a le ta k że d la ty ch , d la k tó ry ch n ic jeszcze n ie u czy n io ­ no, te u lo tk i m o g ą sta ć się n arzęd ziem pracy.

Ich ce le m je s t d o sta rczen ie w sz y stk im an im atorom sp osob ności p o g łę b ie ­ n ia różn ych p o d sta w o w y ch p o jęć d o ty czą cy ch celeb ra cji litu rg iczn ej oraz d o s­ k o n a len ia ich k o m p eten cji tech n iczn ych .

(14)

B IU L E T Y N O D N O W Y L I T U R G II

101

Oto p rzyk ład ty tu łó w u lo tek p ierw szy ch se r ii z roku 1975:

S e r i a 1 O ż y w ia n ie zg ro m a d ze n ia litu r g ic z n e g o ; P o co litu r g ia ? ; M o d litw a p o w s z e c h n a ; W y k o r z y s ta n ie m ik ro fo n u ; K ie r o w a n ie ś p ie w e m zg ro m a d ze n ia ; A k o m p a n ia m e n t d o śp ie w u ; S e r i a 2: C eleb ra n s; C zy ta n ie w o b e c z g r o m a d z e ­ n ia; M o d litw a e u c h a ry s ty c zn a ; P r z e d m io ty ; C hór; P o im ela n ie i p r a w a a u to r s ­ k ie. S e r i a 3: U d zia ł św ie c k ic h w litu r g ii; C z y m o ż liw a je s t tw ó rczo ść? ; Z g ro m a d z e n ie ; P r z y g o to w a n ie m ie js c a ; J a k i ś p ie w w ja k im zg r o m a d ze n iu ? ; K o r z y s ta n ie z p ł y t w cza sie n a b o że ń s tw a .

S p rzed aż od b yw a się d ro g ą p ren u m era ty rocznej /4 serie/. Z p od an ych tu ty tu łó w (całość b ęd zie ob ejm o w a ła ok o ło 5 u lotek ) w id ać, jak w ie lk ie zn a­ czen ie m a d la k ażdego, k to p od ejm u je ja k ieś o d p o w ied zia ln e zad an ie w zgro­ m a d zen iu litu rg iczn y m , m o żliw o ść zap ozn an ia s ię z całością za g a d n ień litu r g ic z ­ n y ch , p od k ie r u n k ie m sp ecja listó w . J e ż e li ch od zi o m eto d ę w y k o rzy sta n ia , o c zy w iście id ea łem b ęd zie w y k o rzy sta n ie w zesp ole: rozm ow a, p y ta n ia i k o ­ m en tarze na p o d sta w ie m a teria łu , jak i p od ają u lotk i. P rzy p om ocy ty c h u lo tek zesp ó ł litu rg iczn y b ęd zie m ó g ł sp ojrzeć bardziej k ry ty czn ie na zgrom ad zen ia litu rg iczn e, za k tó re je s t o d p o w ied zia ln y i w p row ad zić w p rzyszłości u le p s z e ­ n ia od k ry w a ją c sto p n io w o , o co chodzi w każd ym zgrom ad zen iu litu rgiczn ym . D latego n ie b y ło b y dobrze, gd y b y k a żd y p o p rzesta w a ł ty lk o n a in d y w id u a ln y m p rzeczytan iu alb o n ab yciu u lo te k o d n oszących s ię do jeg o sp ecja ln o ści <np gd yb y an im ator śp ie w u k u p o w a ł ty lk o u lo tk i od n oszące s ię do te c h n ik m u ­ zycznych), C ały zesp ół p o w in ien stu d io w a ć w sz y stk ie p o jęcia p o d sta w o w e, ab y rozw in ąć litu r g ię w danej m iejsco w o ści.

Ci, k tó rzy o b serw u ją o b ecn e p rzem ia n y litu r g ii i śled zą jej lin ie rozw oju uznają w sz y sc y zgod n ie, że w p rzyszłości b ęd zie coraz bardziej w zra sta ła rola św ieck ich w n iej. D la teg o je s t sp ra w ą zasad n iczej w a g i, czy b ęd zie im d an a m o żliw o ść k szta łcen ia się, d oró w n u ją ca ich od p ow ied zialn ości. O czy w iście u lo tk i te n ie b ęd ą jed y n y m środ k iem o d p ow iad ającym n a p otrzeb ę fo rm a cji. J a sn e jest jed n a k , ż e m ogą stan ow ić, ob ok w ie lu in n y c h środ k ów , p om oc i n a ­ rzęd zie ro zw in ięc ia p ow ażnej i glob aln ej form acji.

tłu m . M . S ta r n a w s k a , L u b lin

2. P ro b le m y fo rm a c ji litu rg iczn e j w Polsce

P ro b lem y fo rm a cji an im a to ró w litu rgiczn ych , w tym p rzed e w szy stk im k a p ła n ó w , za czy n a ją w szęd zie w y su w a ć się n a czoło zagad n ień litu rg iczn o - -p a sto ra ln y ch .

P o w p row ad zen iu n ow ych , zreform ow an ych w e d łu g w sk azań K o n s ty tu c ji o ś w ię te j L itu rg ii, k sią g litu rgiczn ych , w y tw o r z y ła s ię m niej w ięcej w sz ę d z ie sytu acja, k tó rą ch arak teryzu je n a stęp u jąco autor artyk u łu w d w u ty g o d n ik u „ G ottesd ien st”, w y d a w a n y m p rzez In sty tu ty L itu rgiczn e R FN , A u strii i S z w a j­ carii *:

„ J eżeli s ię m ó w i, że reform a słu żb y B ożej została w K o ściele o g ó ln ie p rzy ­ ję ta p o zy ty w n ie, to m ożna to stw ierd zen ie uznać za słu szn e. N a leży jed n ak bardzo w ą tp ić, czy od n ow a ta za p u ściła głęb iej korzen ie, zarów n o u w iern y ch ja k i u k ap łan ów . Trudno w y zb y ć się p od ejrzen ia, że reform a litu rg ii w w ielu d iecez ja ch z o sta ła ty lk o zad ek retow an a w p isem k a ch u rzęd ow ych , o k reśla ­ ją cy ch od jak iej d a ty co się m a zm ien ić. B rak ło jed n ak sięg a ją cej w głąb koncep cji. W p raw d zie n a p ła szczy źn ie d ek a n a tó w z ok azji reform y litu rg ii M szy św . zw o ły w a n o d u ch ow ych , ab y im p o w ied zieć, jak ie n a leży w p ro w a ­ dzić zm ian y. A le dlaczego d okonuje się ty ch zm ian i ja k i d u ch o w y p ożytek P ow in ien z n ich w yn ik n ąć d la życia religijn ego, to n ie w szęd zie d otarło do św ia d o m o ści.”

Cytaty

Powiązane dokumenty

Autor referatu proponuje sposób przedstawiania popisów oratorskich w obrębie kultury widowiska przy pomocy reguł dostarczanych przez teorię retorycznę, pozostawia

Jedną z istot­ nych jego cech jest opisowa, plastyczno-malarska konstrukcja obrazu, wzbogacona silnym ładunkiem emocjonalnym.. W młodopolskim opisie Rosja jest krajem

Wśród nich za najważniejsze dla semantyki utworu uznano nawią­ zanie, poprzez postać Ryszarda III, do mitu Prometeusza.. Anali­ za służy przedstawieniu mechanizmu

Artykuł Jest precyzyjnym opisem inscenizacji połączonym z analizą motywu jedzenia, rozbudowanego przez reżysera w sto­ sunku do tekstu wystawianych

[r]

Uskarżał się również papież Leon Wielki, że gdy po odjeździe Genzeryka odbywały się w kościołach rzymskich dziękczynienia, na uroczystości przybyło

W omówieniu skarbowości i polityki monetarnej państwa wyczerpał Autor istotne zagadnienia w działalności rządu i jego polityki w odniesieniu do Galicji

Książka została wydana bardzo starannie, zaopatrzona w indeks nazwisk, ilu­ stracje, na dobrym papierze, w twardej okładce i obwolucie, tak że nie tylko z racji