Stanisław Świrko
Twórczość więzienna Jana Czeczota i
jej związki z poezją Adama
Mickiewicza
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 9, 25-54
Stanisław Šw irko
TWÓRCZOŚĆ W IĘZIENNA JAN A CZECZOTA I J E J ZW IĄZKI Z PO EZJĄ ADAMA M ICKIEW ICZA
A rty k u ł ten opieram na rękopisach J a n a Czeczota, które zachow ały się w spuściźnie po Zofii M alew skiej, córce re k to ra U n iw ersy tetu W ileńskie go, Szym ona M alewskiego, a młodszej siostrze • filom aty Franciszka. Po m atce odziedziczył je syn jej K on stan ty Brochocki, k tó ry z kolei p rzek a zał tę p a m ią tk ę rod zin ną sw ej córce H enryce, 1° v oto K arpińskiej, 2° S u l- m ierskiej, m atce W andy, Zbigniew a i Sw iatopełka K arpińskich.
W spom niany zbiór o d k ry ł w 1922 r. w Łodzi, w rodzinie K arpińskich, W itold K linger. M an u sk ryp ty składały się wówczas z pięciu m ałych to m i ków o form acie 12,5 X 10 cm. Trzy pierw sze tom iki obejm ow ały w w ięk szości poezje J a n a Czeczota, przew ażnie w łasnoręcznie przez niego pisane, tom ik czw arty zaw ierał w iersze Tomasza Zana, a p iąty odpisy m łodzień czych utw oró w A dam a M ickiewicza z lat 1820 - 1826.
K linger nazw ał cały zbiór „M ałym archiw um filaretó w ” i ogłosił 0 nim a rty k u ł w „T ygodniku Ilu stro w an y m ”, w nu m erze pośw ięconym setnej rocznicy w ydania Ballad i rom ansów , w który m pom ieścił p rzy k ła dowo kilka w ierszy Czeczota 1. Tom ikam i Czeczota, k tó re są przedm iotem niniejszego studium , zainteresow ał się rów nież Leonard Podhorski-O ko- łów i poświęcił im k ilk a a rty k u łó w 2. Do tem atyki tej pow rócił po o sta t niej w ojnie w pracy pt.: Realia M ickiew iczow skie, w której opublikow ał kilk a esejów literackich o C zeczocie3.
Tom iki Czeczota przypom niał także po w ojnie Ju liusz Saloni w dw óch arty k u łac h : R ęko p isy ze spuścizny po Z o fii M a le w s k ie j4 oraz Pieśniarz
1 śpiew aczka. Rzecz o Janie Czeczocie i Z ofii M alew skiej 5, a także w re
feracie p t.: C zy nieznane poezje M ickiewicźa? 6
A rty k u ły te, a szczególnie pierw szy z nich, w prow adziły dużo zam ie szania do p roblem atyki au to rstw a w ięziennej poezji Czeczota. J. Saloni w y su n ął generaln ą tezę, iż ty lk o zbiorek II, p t. P iosnki Jasia śpiew ane dla
Zosi, „m ożna uznać za bezsprzecznie Czeczota, natom iast w zbiorkach I
— 30 —
polskiego. Z pierw szej odnotow ał poeta dwie początkow e zw rotki o rygi nalne:
1. Nad wodą w wieczornej porze Za gąskami chodziła
Dziewczyna śliczna jak zorze; Tak sw e gąski wabiła:
Pójdźcież, pójdźcież gąski m oje do domu (bis). 2. A tak chodząc za gąskami
Czułym głosem narzeka, Twarz piękną oblewa łzami, Na Jasienka tam czeka.
Pójdźcież, pójdźcież...
Piosnkę tę o patrzył p o e ta 'b a rd z o in teresu jący m przypisem :
•„Przedziwne, pierwszą i drugą tej piosnki, którą jeszcze matki nasze będąc dziewczętami śpiewały, a teraz zapomnianej przedziwne zwrotki zatrzymałem, dal szych, ponieważ i dobrze nie pamiętam, i są nieosobliwe, i moje może będą co kolwiek lepsze, podłożyłem swoje. Nota, nie w iem jak komu, a m nie się nadzwy czajnie podoba. A chodząc nad rzeką koniecznie ją chce się śpiew ać”.
Przypis w skazuje, że pieśń ta należała w N ow ogródczyźnie do re p e r tu a ru w okalnego drobnej szlachty, do której zaliczali się rodzice poety. Z biegiem czasu, praw dopodobnie za pośrednictw em izb czeladnych, w których szlachcianki śpiew ały zazwyczaj razem z dziew czętam i w iejskim i, pieśń ta przeszła do ludu. N otuje ją w sw ych zbiorkach zarów no W acław z Olesika jak i O skar K o lb e rg 13.
Pod przypisem dokom ponow ał poeta jeszcze cztery zw rotki w łasne, o parte na ty m sam ym w zorcu m elicznym .
D ruga piosnka (XVII) wywodzi się z tego samego kręgu szlachty za ściankow ej. Początkow e trzy zw rotki opatrzył p o e ta cudzysłow am i i ob jaśnił znam iennym przypisem : „W ierszyki cudzysłow em oznaczone są po życzone z piosnki n a tę n o tę śpiew anej. D alszych n ie um iałem i dosztuko w ałem ”.
Zapisane z pam ięci stro fy m ają brzm ienie następ u jące:
1. „Nasza dziewczyna robocza była, W ziąwszy kądziałkę po w si chodziła.
To przędzie, to mota,
To naszej dziewczyny robota. 2. Wzięła bębenek i skrzypowisko,
Pognała gąski na grykowisko. Bębniła i grała,
Swego Jasieńka czekała. 3. Bębenek zbiła, gąski zgubiła,
Ach ja nieszczęsna, cóż ja zrobiła! I płacze i huka,
P odana w ersja je st bardzo bliska tekstom zapisanym przez O. K olberga, W acław a z Oleska i S. U d z ie lę 14.
Szczery zachw yt Czeczota dla obu cytow anych pieśni podzielał rów nież A dam M ickiewicz. Zaświadcza to Odyniec w liście do K orsaka z dnia 17 października 1829 roku:
„Pan Perruchini zaś zajmuje się w łaśnie w tej chw ili zbieraniem i wydawaniem m otyw ów i m elodii m iejscowych. Adam jednakże utrzymuje, że choć Włosi słyną z muzykalności, żadna z tych piosnek nie ma tak wdzięczniej nuty, jak np. .nasze «Pójdźcie, pójdźcie gąski moje do domu»- albo «Nasza dziewczyna robocza była...»-15
W kilka lat później M ickiewicz uw iecznił obie pieśni w Epilogu do
Pana Tadeusza jako poetycką reprezen tację polskiej pieśni ludow ej:
O tej dziewczynie, co tak grać lubiła, Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła, O tej sierocie, co piękna jak zorze Zaganiać gąski szła w wieczornej porze.
Zadziw iająca jest w pro st owa zgodność upodobań pieśniarskich Cze czota i M ickiewicza. W ywodzi się ona praw dopodobnie z czasów w spól nego dzieciństw a i w spólnych w ędrów ek po kierm aszach, od pustach i w e
selach w iejskich w okresie pobytu obu przyjaciół w kolegium ojców
dom inikanów w N ow ogródku.
D w adzieścia początkow ych pieśni ludow ych lub pseudoludow ych tw o rzyło w in ten cji poety pew ien zwairty суИ, zam knął go więc, niby klam rą, piosnką ostatnią, nienu m ero w an ą pt. Zakończenie p ierw szej części
piosnek Do Zosi, składającej się z pięciu zw rotek czterow ersow ych. Zna
m ienne są szczególnie dw ie pierw sze:
1. Wiosno moja, Zosiu miła! Jużem w szystkie piosnki tobie, Co ma pamięć pozwoliła, Odśpiewał w tej smutnej dobie. 2. Jak swobodny cię zobaczę,
Jak z sierpami ujrzę żeńce, Posłyszę piosnki wieśniacze, N ow e tobie złożę wieńce.
W arto zw rócić w n ich u w agę n a k ilk a spraw istotnych. Pierw sza d o tyczy źródła in sp iracji poetyckiej. Była n ią pam ięć. P oeta odtw arzał znane lub zasłyszane kiedyś pieśni ludowe, w zględnie ułożone przez sie bie daw niej pieśni w łasne, a w w ypadkach, gdy go pam ięć zawodziła, dokom ponow yw ał zw rotki dalsze. S tw ierdzenie to pozw ala w yjaśnić ow ą niezw ykłą płodność poetycką Czeczota, k tó ra tak intrygow ała J. Salonie go. S praw a d ru ga dotyczy m iejsca i czasu tej twórczości. Obie zw rotki w skazują, iż Czeczot pisał sw e piosnki „w sm utnej dobie”, czyli w w ię zieniu, co zresztą udow odniłem już w cześniej. Problem trzeci, to
zapo-— 26 zapo-—
K to reprezentow ał tę siłę, w yjaśnia nieco dalej:
„W kompanii filomackiej jeden był tylko tak płodny poeta, kochanek Muz, ulu bieniec Feba, człowiek wybuchający poezją, inspirator niezrównany, Adam Mickie w icz. Stąd mimo w oli nasuwa się przypuszczenie, że w tej law inow ej twórczości on odegrał jakąś rolę bezpośrednią czy pośrednią, że to on sam napisał, czy dopomógł poczciwemu rymarzowi w ileńskiem u a swem u przyjacielowi własną fantazją i ta lentem .” 7
R ew elacyjna teza Sa'loniego o dom niem anym au to rstw ie czy w spół- a u to rstw ie M ickiewicza w poezji w ięziennej Czeczota p rz y ję ta została przez h isto ryk ó w lite ra tu ry i poloniistów z dużym sceptycyzm em . O pinię tę m o żem y obecnie, na podstaw ie posiadanych m ateriałów potw ierdzić i uza sadnić.
J. Saloni w ysunął kilka argum entów n a poparcie swego tw ierdzenia:
1. poezje zawarte w tomikach I i III oraz w tomiku II wykazują tak w ielkie różnice w poetyce i kunszcie artystycznym, iż „trudno uwierzyć żeby były płodem tego samego autora” ;
2. trzy zbiorki poezji powstały w stosunkowo krótkim czasie i dowodzą wielkiej płodności poetyckiej, która była znamieniem M ickiewicza;
3. przy poszczególnych pieśpiach są częste noty i odsyłacze do utworów M ickiewicza oraz wplecione fragmenty jego twórczości;
4. przypisy i daty dzienne znajdujące się przy niektórych pieśniach wskazują, iż zbiorki I i III powstały na przełomie 1822/1823 r. i ingerencja poetycka Mickie w icza była w tym okresie całkiem możliwa.
S próbujm y odpowiedzieć na w ysunięte tu arg u m en ty J. Saloniego. Pierw sze dw a p u n k ty m ożemy zreferow ać w spólnie. W ielka nierów ność poziom u artystycznego oraz niezw ykła płodność poetycka w ynikające z łatw ości pisania, a w części także z b rak u sam okrytycyzm u — to były dw ie charak tery sty czn e i współzależne względem siebie cechy Czeczoto- w ej muzy. Koledzy filom aci dw orow ali sobie naw et z tego pow odu z J a n
ka z Myszy, a jego „skrzynia z w ierszam i” stała się praw ie synonim em poetyckiego rogu obfitości.
A rg um ent trzeci w skazuje, moim zdaniem , rów nież na Czeczota. M iał on zwyczaj w p latan ia do swoich w ierszy drobnych frag m en tó w z poezji drukow anej lub naw et z anonim ow ej pieśni ludow ej. W tych w ypadkach ujm o w ał jed n a k cy tat w cudzysłowy i z reguły kw itow ał przypisem jego w łaściw e autorstw o.
A rg u m ent czw arty J. Saloniego o rzekom ym pow staniu zbiorków I i III na przełom ie la t 1822/1823 nie da się także utrzym ać i to z dwóch względów. T eksty obu zbiorków w skazują niezbicie, iż pisane b y ły nie na w olności lecz w w ięzieniu. W w ierszu pt. Zakończenie pierw szej części
piosn ek do Zosi w tom iku I z n ajd u ją się takie w y rażen ia jak :
Odśpiewam w tej smutnej dobie[...] Jak swobodny cię zobaczę
W tom iku III inform acje te są jeszcze bardziej oczywiste. W E ro tyku
dla Zosi z 15 stycznia poeta pisze:
I tak dziś miałem marzenie, Żem w licznym amorków szyku Opuścił ąmutne więzienie...
W Trenie III tego tom iku czytam y:
Już on podobno doszedł do więzienia, A co z nim będzie? nie zgadnę niestety!
W jedn y m z tren ó w n ienum erow anych tego tom iku („Bądź szczęśli w y!...”) znajdu jem y o kreślenie podobne:
[...] jakiż to głos w życiu nieznany Rozbił się o więzienia mego głuche ściany.
A więc zbiorki I i III, podobnie jak i II, pisane były w w ięzieniu, a nie n a wolności, czyli na przeło m ie la t 1823/1824.
W niosek ten znajd u je całkow ite potw ierdzenie w obliczeniach kalenda rzow ych. W tom ikach I i III poeta podaw ał przy niektórych w ierszach d aty dnia i m iesiąca, np. 26 grudnia, 30 grud., 13 stycz., 15 stycz. itp. lecz bez podania roku. W kilku w ypadkach o kreślenia czasu są dokład niejsze. P rzy Piosnce 4 („Już słońca w górę w ybiegało czoło...”) w tom iku III znajdziem y noitkę: „w sobotę 8 m a rc a ”, a przy Piosnce bez n u m eru („Gwiazdeczko piękna, gdy m oja m ała...”) w tym sam ym tom iku spoty kam y notkę: „w torek Zw iastow anie N. P an n y M arii”. Dane te pozw alają dokładnie określić rok. Sobota 8 m arca oraz Z w iastow anie NM P we w to re k w skazują niezbicie na ro k 1824, oczywiście w edług kalendarza starego stylu, k tó ry wówczas obow iązyw ał n a Litw ie 8. W ty m m iejscu dodać trz e ba, iż J. Saloni ppw ołuje się rów nież na obliczenia kalendarzow e, ale przy spraw dzeniu okazały się one błędne.
Przeprow adzony dowód obala głów ną tezę J. Saloniego, jakoby zbior ki I i III pow stały na przełom ie lat 1822/1823, a więc jeszcze na wolności, przed uw ięzieniem filom atów . A utom atycznie upada też hipoteza, w y p ływ ająca z tego tw ierdzenia, o rzekom ym auto rstw ie czy w spółudziale M ickiewicza w procesie tw orzenia zaw artych w nich poezji. Czeczot b y ł w ięziony w klasztorze franciszkanów , M ickiewicz u bazylianów i w szelkie bliższe k on tak ty były m iędzy nim i niem ożliwe.
Z ty ch sam ych powodów odrzucić też trzeb a tw ierdzenie J. Saloniego, że Czeczot „w m aju 1823 ofiarow ał ukochanej panience na jej im ieniny tom ik swoich poezji pt. Zosine pio sn ki” 9, czyli część zbiorku I.
Ostatecznie trzeb a więc przyjąć, iż w ym ienione trz y tom iki (poza k ilkunastom a w ierszam i Odyńca, W iernikow skiego i in. w końcowej częś ci zbiorku I) pow stały w w ięzieniu pod piórem Czeczota.
— 30 —
polskiego. Z pierw szej odnotow ał poeta dwie początkow e zw rotki o rygi nalne :
1. Nad wodą w wieczornej porze Za gąskami chodziła
Dziewczyna śliczna jak zorze; Tak sw e gąski wabiła:
Pójdźcież, pójdźcież gąski m oje do domu (bis). 2. A tak chodząc za gąskami
Czułym głosem narzeka, Twarz piękną oblewa łzami, Na Jasienka tam czeka.
Pójdźcież, pójdźcież...
Piosnkę tę o patrzył poeta bardzo in teresu jący m przypisem :
•„Przedziwne, pierwszą i drugą tej piosnki, którą jeszcze matki nasze będąc dziewczętam i śpiewały, a teraz zapomnianej przedziwne zwrotki zatrzymałem, dal szych, ponieważ i dobrze nie pamiętam, i są nieosobliwe, i m oje może będą co kolw iek lepsze, podłożyłem swoje. Nota, nie wiem jak komu, a m nie się nadzwy czajnie podoba. A chodząc nad rzeką koniecznie ją chce się śpiew ać”.
Przypis w skazuje, że pieśń ta należała w N ow ogródczyźnie do re p e r tu a ru w okalnego drobnej szlachty, do któ rej zaliczali się rodzice poety. Z biegiem czasu, praw dopodobnie za pośrednictw em izb czeladnych, w których szlachcianki śpiew ały zazwyczaj razem z dziew czętam i w iejskim i, pieśń ta przeszła do ludu. N otuje ją w sw ych zbiorkach zarów no W acław z Oleska jak i O skar K o lb e rg 13.
Pod przypisem dokom ponował poeta jeszcze cztery zw rotki w łasne, o p arte n a ty m sam ym w zorcu m elicznym .
D ruga piosnka (XVII) w yw odzi się z tego samego kręgu szlachty za ściankow ej. Początkow e trzy zw rotki o patrzy ł p o e ta cudzysłow am i i ob jaśn ił znam iennym przypisem : „W ierszyki cudzysłow em oznaczone są po życzone z piosnki n a tę n otę śpiew anej. Dalszych n ie um iałem i dosztuko w ałem ” .
Z apisane z pam ięci stro fy m ają brzm ienie n astęp u jące:
1. „Nasza dziewczyna robocza była, W ziąwszy kądziałkę po w si chodziła.
To przędzie, to mota,
To naszej dziewczyny robota. 2. Wzięła bębenek i skrzypowisko,
Pognała gąski na grykowisko. Bębniła i grała,
Swego Jasieńka czekała. 3. Bębenek zbiła, gąski zgubiła,
Ach ja nieszczęsna, cóż ja zrobiła! I płacze i huka,
P odana w ersja je st bardzo bliska tekstom zapisanym przez O. K olberga, W acław a z Oleska i S. U d z ie lę 14.
Szczery zachw yt Czeczota dla obu cytow anych pieśni podzielał rów nież Adam M ickiewicz. Zaświadcza to Odyniec w liście do K orsaka z dnia 17 października 1829 roku:
„Pan Perruchini zaś zajm uje się w łaśnie w tej chw ili zbieraniem i wydawaniem m otyw ów i m elodii m iejscowych. Adam jednakże utrzymuje, że choć Włosi słyną z muzykalności, żadna z tych piosnek nie ma tak wdzięcznej nuty, jak np. .nasze «Pójdźcie, pójdźcie gąski moje do domu» albo -«Nasza dziewczyna robocza była...«-15
W kilka lat później M ickiewicz uw iecznił obie pieśni w Epilogu do
Pana Tadeusza jako poetycką rep rezen tację polskiej pieśni ludow ej:
O tej dziewczynie, co tak grać lubiła, Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła, O tej sierocie, co piękna jak zorze Zaganiać gąski szła w wieczornej porze.
Zadziw iająca jest w pro st owa zgodność upodobań pieśniarskich Cze czota i M ickiewicza. W ywodzi się ona praw dopodobnie z czasów w spól nego dzieciństw a i w spólnych w ędrów ek po kierm aszach, o dpustach i w e
selach w iejskich w okresie pobytu obu przyjaciół w kolegium ojców
dom inikanów w N ow ogródku.
Dw adzieścia początkow ych pieśni ludow ych lub pseudoludow ych tw o rzyło w in ten cji poety pew ien zwairty cykl, zam knął go więc, n iby klam rą, piosnką ostatnią, nienu m erow an ą pt. Zakończenie p ierw szej części
piosnek Do Zosi, składającej się z pięciu zw rotek czterow ersow ych. Z na
m ienne są szczególnie dw ie pierw sze:
1. Wiosno moja, Zosiu miła! Jużem w szystkie piosnki tobie, Co ma pamięć pozwoliła, Odśpiewał w tej smutnej dobie. 2. Jak swobodny cię zobaczę,
Jak z sierpami ujrzę żeńce, Posłyszę piosnki wieśniacze, N owe tobie złożę wieńce.
W arto zw rócić w nich uw agę n a k ilk a sp raw istotnych. Pierw sza do tyczy źródła in spiracji poetyckiej. Była n ią pam ięć. P oeta odtw arzał znane lub zasłyszane kiedyś pieśni ludowe, w zględnie ułożone przez sie bie daw niej pieśni w łasne, a w w ypadkach, gdy go pam ięć zawodziła, dokom ponow yw ał zw rotki dalsze. Stw ierdzenie to pozw ala w yjaśnić ow ą niezw ykłą płodność poetycką Czeczota, k tó ra tak intrygow ała J. Salonie go. S p raw a dru ga dotyczy m iejsca i czasu tej twórczości. Obie zw rotki w skazują, iż Czeczot pisał sw e piosnki „w sm utnej dobie”, czyli w w ię zieniu, co zresztą udow odniłem ju ż wcześniej. P roblem trzeci, to
zapo-— 32 zapo-—
w iedź tw orzenia now ych pieśni („Nowe tobie złożę w ieńce”). N atchn ie niem całej tej pracy, już dokonanej jak i przyszłej, była oczywiście Zosia M alewska.
Pod o statn ią pieśnią um ieścił poeta prozaiczne om ów ienie pt. D odatek. J e s t to pierw szy w twórczości Czeczota, a jeden z najw cześniejszych w dziejach folklorystyki polskiej a rty k u ł o potrzebie zb ieran ia pieśni lu dowych.
Dodatek m iał być ostatecznym podsum ow aniem i zam knięciem Zosi n y ch piosnek, nastąpiła tu jed n ak ingerencja osoby, k tó ra kom pletow ała
zbiorek i w rezultacie w ypaczyła jego p rze jrz y stą kom pozycję. Na końcu tom iku podpisany je s t Wierniikowski, być więc może, iż to w łaśnie on był ow ą osobą ing eru jącą w spraw ę układu i zaw artości tom iku.
Tuż po prozaicznym D odatku została przyszyta k a rtk a złożona we
dw oje z ty tu łem W iersz do Rozalki. U tw ór zapisany je s t obcym c h a ra k te rem pism a (nie Czeczota!) i nosi datę 15 stycznia. J. Saloni zaliczył go do g ru p y utw orów o dom niem anym auto rstw ie M ickiewicza, chociaż zastrzegł się jednocześnie, iż tezę tę tru d n o będzie u d o w o d n ić 16. Przypuszczenie sw oje oparł na dw óch przesłankach: 1 — że Rozalka b y ła służącą, a w części i pow iernicą M aryli P u ttk am erow ej ; 2 — że a u to r w iersza zw raca się do Rozalki z prośbą o opiekę nad swą pan ią i o w ie rn ą służbę dla niej.
H ipoteza Saloniego i w ty m w y pad ku spotkała się z opozycją polonistów i nie da się jej utrzym ać. A utorem W iersza do R ozalki je s t Ja n Czeczot. M arylę P u ttk am ero w ą poznał on 9 m arca 18'23 r. w Bolcienikach, dokąd przybył z ta jn ą m isją sercow ą od A dam a M ickiewicza. Od tego czasu łą czyła go z dom em F u ttk am eró w szczera przyjaźń. P oeta odw iedził Bol- cieniki po raz d ru g i w Zielone Św iątki tego roku, a następ nie latem . Poznał wówczas i Rozalkę. W okresie ty m przygotow yw ał zbiorek pieśni historycznych o bo h aterskich Litw inkach i zwrócił się n a w e t do M aryli
P u ttk am erow ej o dorobienie do nich m uzyki. Dwie pierw sze zw rotki
W iersza do R ozalki poświęcone są w łaśnie tej tem atyce:
1. Skromna Rozalko, nie śmiem twej Pani Dziękować rymem za pracę;
Tej serce może poniosę w dani, A tobie rymem zapłacę.
2. Obieście do mych piosnek robiły Muzykę, jak ty niewinną; I gdy me piosnki ceny nabyły, Wam moja wdzięczność powinną!
Za arg u m en t drugi może posłużyć D odatek do Zosin ych piosnek,
w k tó ry m Czeczot w spom ina, jaik to Rozalka tłum aczyła m u n a język pol ski pieśń litew ską. Dowód trzeci dotyczy d a ty : „15 styczn ia”, umieszczo nej pod w ierszem . Poniew aż cały tom ik pow stał w w ięzieniu, m ogła to być
jedynie data 15 stycznia 1824 r. W arto też dodać, iż W iersz do Rozalki zn ajd u je się także w tzw . Raptularzu Czeczota.
Bezpośrednio pod W ierszem do R ozalki rozpoczyna się seria przekła dów poprzedzona rodzajem d edykacji: „ P o s ł a n i e piosnek przełożonych z M oora do Jed n ej naszej, ta k dobrej jak M ary nia i Zosia, przyjaciółki, któ ra m i Lalla R o u th , piękne poem a M oora do czytania przysłała” .
K im by ła ad resatka, tru d n o z całą pew nością orzec, nie jest jed n ak w ykluczone, iż m ogła nią być M aryla P uttkam erow a, k tó ra należała dó ko m itetu pom ocy w ięźniom .
Z kolei poeta podał przekłady czterech fragm entów z M oora: 1. Ona
daleko, 2. T esta m ent, 3. Godzina północna, 4. Ach, przestańcie obwiniać barda.
Na tłum aczeniach tych u ry w a się pismo Czeczota, pozostałe u tw ory tom iku pierw szego zapisane są obcym, bliżej nie znanym ch arak terem pism a, w sumie, 11 utw orów w ierszow anych: 1. Pastereczka, 2. Ż yczenie, 3. Rada synow i, 4. Piosnka M am ki, 5. Posłanie fig Jana Z., 6. Odpow iedź
E m eryka, 7. O dpow iedź Edwarda, 8. Pasterka, 9. Ofiara przerw ana. Balla da w 3 częściach, 10. P ielg rzym z W alter Scotta, 11. Piosnka maskaradowa.
Pod w ierszem o statn im podpisany jest W iernikow ski, praw dopodobnie ja ko przepisyw acz.
A utorów tych w ierszy jest kilku. Pastereczka, Ofiara przerw ana, P iel
g rzy m z W alter Scotta oraz Piosnka m askaradowa to w iersze Odyńca,
d ruk ow an e później w jego Poezjach 17. Posłanie fig Jana Z., O dpow iedź
E m eryka i O dpow iedź Edwarda są najpraw dopodobniej w ierszam i Ja n a
Zahorskiego, E m ery k a Staniew icza i E dw arda Odyńca. Pozostałe cztery w iersze należą do utw orów o nie ustalonym autorstw ie.
Za tom ik II twórczości w ięziennej Czeczota należy uznać Ś p iew k i Zo-
sine (u J. Saioniego fig u ru je on jako to m ik III). Przem aw iają za ty m
przede w szystkim w zględy chronologiczne. W tom iku pierw szym w ięk szość piosnek m a datę g ru d nia 1823 r., a W iersz do R ozalki datę 15 sty cznia 1824 r. W Ś p iew ka ch Zosinych w y stęp u ją d a ty : 12, 13 i 15 stycznia oraz 8 i 25 m arca, oczyw iście w szystkie 1824 r.
Ś p ie w k i Zosine 18 liczą w siumie 85 k a rte k zapisanych w całości pism em
Czeczota. Pod ty tu łem jest zalecenie au to ra: „m ają być z m uzyką co n a j przedniejszą, k tó rą sam a Zosia zaap ro b u je” . Na karcie tytułow ej w idnieje dopisek ołówkiem, obcą ręką: „Zofii z M alewskich Brochockiej. U kład i rękopis Ja n a Czeczota”.
Z biorek ten, podobnie jak i poprzedni, otw iera dedykacja:
Do Zosi Choć to piosnki moje Bierz je jako swoje.
— 34 —
Co od Ciebie skradnę, To ja tutaj kładnę. A kraść nie należy, Przebacz m i kradzieży! I w eź to do siebie, Com ukradł u ciebie.
D edykacja ta o tw iera cykl 21 S p iew k ó w oznaczonych kolejnym i c y fra mi arabskim i. Je st to seria sen ty m entalnych w ierszyków m iłosnych p a ry
kochanków : raz przem aw ia m łodzieniec, to znów dziew czyna. Nie p rze b ija się w nich jakieś gw ałtow ne uczucie, w tonacji ogólnej są raczej po godne, przesłonięte trochę m giełką tęsknoty, czasem ożyw ione tra fn ą re flek sją lub ciekaw ym porów naniem . Tłem jest pow szednie życie dnia co dziennego.
Szczególnych w alorów literackich nie posiadają, nie m ają też w iększej w artości folklorystycznej, gdyż w przeciw ieństw ie do zbiorku pierw szego związki ich z ludow ością są m inim alne. K ilka z tych w ierszy zasługuje jednak z p ew nych w zględów na w yróżnienie. 'Należą do' nich m. in. u tw o ry oznaczone kolejnym i n u m eram i 16 i 17. Pierw szy z nich je st w y raźną re m iniscencją z II cz. Dziadów, na co w skazują szczególnie zw rotki d ru g a i trzecia :
2. N ie chcę latać jak szalona, Wołać, wołać bez ustanku; Choć to kara niezbyt słona, Wołać: baś, baś, mój baranku. A le nigdy nie dogonić, Ale z nudy łezki ronić. 3. Nie chcę latać jak szalona,
Gnać motylka bez ustanku; Choć to kara niezbyt słona, Wolę m yśleć o kochanku, By nie prosić, ach, m łodzieńce! Przyciągnijcie mię za ręce.
Jeszcze silniejsze związki z II cz. Dziadów p rez e n tu je Ś p ie w e k 17. Je st to już nie rem iniscencja, ale dosłow ny niem al cy tat:
Tu niegdyś w w iosny poranki Najpiękniejsza z tego sioła Zosia pasając baranki Skacze i śpiewa i woła:
La-la-la.
Jed y n ą różnicę w porów naniu z oryginałem stanow i trz y k ro tn e pow tórzenie la-la-la w refren ie zam iast czterokrotnego.
W podobny sposób poeta zacytow ał z Dziadów zw rotkę d ru g ą i trzecią. Pod pieśnią um ieścił jed n ak przypis w skazujący na źródło, z którego czerpał: „P iosnka znajom a. Należało ją położyć za 16-tą, a tam tą na jej m iejscu przypom niałem , odm ieniam ” .
Podobne fili a ot wo tekstow e w idzim y w S p ie w k u 20 („Dawniej byw ało z ra n k u ”), k tó ry wyw odzi się rów nież z twórczości Mickiewicza. Lecz i tym razem poeta zaznaczył lojalnie w przypisie jego poetycki rodowód: „Piosnka w iadom a z K urh a n ka M aryli”. Z rom ansem tym w iąże się też
Śp iew ek 21 („Adelo! nie m asz ciebie!”). Dwie pierw sze zw rotki tej pieśni
kończą się refren e m :
Więcej się z tobą nie będziem widzieli! Nie masz, nie masz Adeli!
Je st to oczywiście nieznaczna przeróbka skargi Jasia z K urha nka M aryli. Na nu m erze 21 kończy się cykl spiew ków, a rozpoczyna się seria erotyków . P ierw szy z nich o p atrzony d atą „12 stycz. ran o ” m a ty tu ł:
E ro tyk dla M aryni.
Po ty m pierw szym E ro tyku dla M aryni w yszedł sipcd pióra poety cały cykl aż cztern astu erotyków i to w tem pie praw ie rekordow ym : 12 stycznia — 4, 13 stycznia — 6, 14 stycznia — 1, 15 stycznia — 2, ostatn i bez da'ty, w pleciony został do późniejszej serii trenów . W szystkie erotyki u trzy m an e są w konw encjonalnej poetyce klasycystycznej : roi się w nich od kupidynków i am orków zbrojnych w łuk i i kołczany, zefirków , gołąb ków, губек, róż, fiołków itp. Poeta w ysilał przy tym swą pomysłowość, by w w ierszach ty ch zaprezentow ać bogatą kolekcję najrozm aitszych po m ysłów poetyckich i przeróżnych sytuacji, w jakich znalazł się jego kochliw y b ohater. S tro na m etryczna erotyków jest jed n ak dość uboga, panuje w nich w yłącznie 8-zgłoskowiec sylabiczny o rym ach najczęściej p rzeplatan ych : ab, ab, przew ażnie gram atycznych.
O m aw iane erotyki są interesu jące i od innej strony, oto na ich gruncie możem y śiledzić p oetyckie re n d e z v o u s Czeczota z M ickiewiczem. Dla jaśniejszego przedstaw ien ia problem u w ypadnie cofnąć się nieco w czasie. Był w łaśnie kw iecień 1821 r. Filom aci nosili się z zam iarem w ydania wspólnego alm anachu poetyckiego pt. Hebe. M iał on obejm ow ać poezje M ickiewicza, Czeczota, Z ana i Pietraszkiew icza. Czeczot już od kilku la t pisał piosnki i an ak reo n ty ki. Teraz część z nich przesłał przyjacielow i do oceny. W spraw ie tej dochow ał się interesu jący list Mickiewicza, którego dotychczas nie um iano, z pow odu nieznajom ości poezji Czeczota, popraw nie objaśnić. Dla dokładniejszego dowodu w arto przytoczyć część w ym ie nionego listu.
„Anakreontyki — pisał M ickiewicz — są prawdziwe anakreontyki; mają- i ży wość, i poezją, i słodycz, ale w szystkim brak interesownego pomyślenia. Czyż zawsze
— 36 —
ma się kończyć na tym, że Kupido ranił i kwita? Szkoda, że nie czytasz Goethego; jest tam jeden słodziuchny anakreontyk, przednie wym yślony. Przedaż p ta k ó w m i
łości!
U m ieścić trzeba w Hebie parę. Można by w szystkie, ale koniec odmień i zrób rozmaitszy — np. w Gołąbkach można by powiedzieć, że «skorom trafił dwa gołąbki, one zaraz jęły pieścić się i już nie rozłączyły się. K iedy m ię potem Kupido strzałką tego rodzaju ugodził, proszę cię, ugodź jeszcze Marysię tam czy Zosię, aby z nami też było, com ja z gołąbkam i tąż samą strzałą dokazał»-. Tak by zwrot był dowcip niejszy, a przynajmniej rozmaitszy, i te gołąbki nie byłyby przypięte na próżno. Toż samo rozumiem o Rybkach. Śliczny ten obrazek, ale mało ma związku z tym, co następuje, tak dalece, że próbowałem na m iejscu rybek położyć początek anakreon- tyka Gołąbki i prawie było toż samo. Ja bym tak ułożył: W idziałem chłopca, łow ią cego rybki i dziw iłem się, że jaką chciał, ułowił. «Co za głupie, m ówiłem , nie ucie kać od rybaka!» Aż Kupido odpowie: «Obaczym, czyś ty rozumniejszy», w ziął łuk, począł mierzyć i krzyknął: «Uciekaj!«- A le ja, nie w iem dlaczego, nie m ogłem ucie kać i choć m nie boleśnie ranił, nadstawiałem się na strzałki. Można by zakończyć przeproszeniem rybek — albo Kupido niechby, zajęty łow ieniem , oddał swój łuczek Ance, tuż stojącej, i kazał strzelać, a ja patrząc na nią uciekać nie mogłem.
Koniec końców zawsze trzeba pom yśleć o trafnym zawiązaniu” 19.
P rzy akapicie drugim tego listu, po słowie w Gołąbkach, Stanisław Pigoń dał przypis 3: „W ym ienione tu an ak reo n ty k i Czeczota nie docho w ały się w A rchiw um Filom .” 20
Otóż okazuje się, że w śród om aw ianych tu erotyków Czeczota zn ajdu ją się ow e an ak reo n ty k i recenzow ane przez M ickiewicza w 1821 r. M ają one już jed n ak w ersję uzupełnioną, popraw ioną zgodnie z zaleceniem au to ra Dziadów. Om ówię je po kolei. Na w stępie anakrenointyk Gołąbki,
w ym ieniony przez M ickiewicza jako pierw szy. M ożna go utożsam ić
z E ro tykiem dla Zosi, zaczynającym się od in cy p itu : „B yłem ja lekki jak pioro...”
Poeta opisuje w nim, ja k to w ybrał się razem z am orkam i n a łowy. S p oty kają n ajp ierw p arę skowronków, potem p a rę przepiórek. Am orkow ie strzelają do nich ze sw ych łuków i nab aw iają je uczucia miłości. Napo ty k ają wreszcie p arę gołąbków :
Wchodzim wreszcie do dąbrowy, Aż tu nad naszemi głowy Gołąbek z gołąbką grucha. I strzałka jednego zucha Wpadła w serce po'd skrzydłami. Aż cud stał się nad cudami: Com sądził, że trupem padną, Aż tu samczyk z samką ładną Jak się zaczęli całować, Ażem ja m usiał żałować!
Sy tu acja w ygląda więc identycznie jak w propozycji M ickiewicza. Zgodna z radą M ickiewicza jest też p ro śb a a u to ra e ro ty k u do am orków :
Moi w y kochani Strzelce, Ach jak byłbym kontent wielce, Gdybyście łaskaw i byli I m nie tak z nią zastrzelili.
J a k w yglądała p ierw otna w ersja tego erotyku, nie w iem y, w każdym r a zie zm iany w prow adzone do w iersza za radą M ickiewicza w płynęły n a u tw ó r niew ątpliw ie korzystnie.
U w agi M ickiewicza o R yb ka ch m ożna odnieść (z drobnym i m odyfika cjam i) do erotyk u wplecionego do cyklu tren ów (między XIV i XV), za czynającego się dw uw ierszem :
Szedłem w olszyniak po porzeczki, Zoczyłem siedzące chłopię...
Tym chłopięciem był w łaśnie K upidyn. Odłożył łuk i strzały, gdyż zajęty był łow ieniem rybek. P oeta u jął łuk w swoje ręce i począł go próbować.
Zacząłem w cięciw ę wprzęgać Strzałkę, co ostrzejsza była, A gdym począł łuk naciągać, Trafem w serce ugodziła. Krzyknąłem ja z całej mocy, W oczach zrobiło się ciemno, A le jak cień cichej nocy, Tak ciemność była przyjemną. Jednak serce przeszła trwoga I biegłem wołając: Franko! Poznałem miłości Boga,
Pierwszym raz wyrzekł: kochanko.21
Rolę dziew czyny (wedle propozycji M ickiewicza — Anki) strzelającej z kupidynow ego łu k u w ziął więc poeta na siebie. Być może nie chciał w tej sytuacji przedstaw iać Zosi M alewskiej, gdyż m ogłoby to być opacz nie przez nią zrozum iane, w olał więc zranić się sam. In terw en cję Mic kiew iczow skiej recenzji znać tu jed n ak bezsprzecznie.
W tym m iejscu trzeb a też, gwoli spraw iedliw ości, przyznać, iż J. Saloni m iał w części rację, w yczuw ając in tu ic y jn ie w tym erotyku, pełnym — jak określił — „w dzięku i fin ezji” , in geren cję M ickiewicza. M iała ona, jak to m ogliśm y stw ierdzić, istotnie m iejsce, chociaż w form ie innej niż to a u to r Pieśniarza i śpiew aczki przypuszczał, gdyż w postaci recenzji.
Do erotyków Czeczota, a w części i do jego pieśni m ożna także za stosow ać g en eralny z a rz u t M ickiewicza, w yrażony w cytow anej recenzji: „w szystkim b rak interesow nego pom yślenia”, czyli innym i słowy dobrej kom pozycji. A utor D ziadów tra fił tu w sedno, stro na kom pozycyjna była istotnie A chillesow ą p ię tą Czeczotowej m uzy.
— 38 —
rozpoczyna się w tom iku drugim cykl tren ó w pod w spólnym tytułem
O b łą ka n y 22. Całość cyklu składa się z 24 trenów , przy czym 17 początko
w ych m a kolejność oznaczoną cyfram i rzym skim i, a pozostałe są nienu- m erow ane. S tro na w ersy fik acy jna Obłąkanego nie je st jednolita. Sonety od I do IX pisane są tak ch araktery styczn y m dla twórczości Czeczota „ przekładańcem S tanisław ow skim ’’ o w ersach 10- i 8-sylabow ych, zwią zanych w stro fy czterow iersz owe z rym am i p rzeplatany m i ab, ab. W tr e nach od X do XVI oraz XIX, XX, X X II i X X III system m etry czn y u le ga znacznem u zróżnicow aniu, obok wesów 10-i 8-zgłoskowych w ystępu ją -także in n e k o m binacje ry tm iczn e: Г1 i 8, 13 i 8, 13 i 13, z zachow aniem wszakże stro fy cztero wierszow ej jako podstaw ow ej jed nostki kom pozy cyjnej. T ren y pozostałe, a więc XVII, XVIII, X X I i X X IV zbudow ane są n atom iast z dystychów trzynastozgłoskow ych o rym ach parzystych aa, bb.
Pod w zględem tem atycznym O błąkany stanow i kom pozycyjną całość. J e st to w ierszow ana ' autobiografia Czeczota od chw ili urodzenia aż po w iek m ęski. Cały utw ó r poświęca poeta M aryni M alew skiej w specjalnej dedykacji, z której w arto zacytow ać zw rotkę trzecią:
Tobie w ięc składam, Maryniu droga, Przyjmij pamiątkę tę skromną, Za obłąkanym westchnij do Boga, • A rymy niech m ię przypomną.
Całego utw oru, chociaż bardzo interesującego ze wzgtlędu n a auto ch arak tery sty k ę Czeczota, om aw iać tu nie będę, zwrócę jedynie uw agę na te jego fragm enty, które w iążą się w jakiś sposób z biografią lub tw ó r czością A dam a M ickiewicza. Pod tym względem znam ienne są już p ier wsze trzy tren y . D ają one obraz w czesnego dzieciństw a poety, k tóre mocno przypom ina dzieciństw o Mickiewicza. W obu biografiach w idzi m y dzieci w ątłe fizycznie (które w obaw ie przed nagłym zgonem trzeba było ochrzcić z wody), lecz w rażliw e i obdarzone b u jn ą w yobraźnią.
Pierw szym obiektem n a Wskroś jeszcze dziecięcej m iłości dorastającego chłopca była Uliana, w nioskując z im ienia jakaś białoruska krasaw ica ze służby dw orskiej. Poświęca jej Czeczot kilka zw rotek w Trenie VI.
0 dziewko hoża, Uliano ładna, Choć blaskiem słońca brukana; N ie byłaś księżna, ni pani żadna, Byłaś mu przypodobana.
Na twoich ustach z czuciem dziecinnym Pierwsze w ycisnął płomienie,
Igraszkom jego pamięć niew innym 1 tobie św ięcę wspom nienie.
F rag m en t ten przypom ina mocno M ickiewiczowskie „pierw sze kochanie”, a hoża U liana A dam ow ą Johasię.
K ilka dalszych tren ó w poświęca poeta w spom nieniom szkolnym z o kre su poby tu w kolegium ojców dom inikanów w Nowogródku, w którym zaw arł dozgonną p rzyjaźń z przyszłym auto rem Dziadów. N iektóre z tych
w spom nień w y k azu ją nieraz zdum iew ającą zbieżność dziejów życia
i tw órczości obu przyjaciół, k tó ra niejed n o k ro tnie w prow adza w zakło potanie, a nieraz w iedzie i n a m anow ce ich biografów . N a przykład cie kaw e zw iązki z tw órczością M ickiewicza p rzedstaw ia tre n XII, szczególnie pierw sze jego zw rotki.
1. A przypominasz, braciszku, pochwały, K iedyś u grobu Pańskiego
Klęczał, m odlił i oczy płomieniem pałały Uniesienia niebieskiego?
2. A jaka w ówczas słodycz! rozkosz niepojęta! Jakie dla serca balsamy!
Gdy na skrzydła m odlitew czuła dusza wzięta W niebieskie ulata bramy!
3. Ach! — równa chyba z tkliw ą kochanką rozmowa...
F rag m en t ten przypom ina mocno sły nn y m otyw pocałunku z IV cz.
D ziadów zakw estionow any przez cenzurę: ,,A pam iętasz... kiedy m iałeś dziew ięć, dziesięć latek ...” 23 Czeczot, jak o re d a k to r i k o rek tor drugiego to m iku Poezji M ickiewicza, znał doskonale te n m otyw , pam iętam y, ile tru d u i sta ra ń włożył, b y u ratow ać z niego chociaż cząstkę. Otóż w y daje się, iż zacytow ane zw rotki tre n u X II są w yraźn y m pogłosem owej sceny poca- łunkow ej.
W yjaśnienia w ym aga rów nież Tren X IV , k tó ry kończy się zagadkow ą stro fą ósmą:
A le te rymy jego z echem uleciały, Później o tym pamiątkę m aleńką zastawił; Ponieważ m oje treny znudzić już musiały, Pow iem jego erotyk, abym w as zabawił.
Dla J. Saloniego strofa powyższa, a szczególnie jej o kreślenia: „te r y t m y jego”, „p am iątk ę m aleńką zostaw ił”, „jego ero ty k ” były dowodem, iż m am y tu do czynienia z przypuiszczaiLnymi utw o ram i M ickiewicza, k tó re Czeczot jedy nie cytow ał. Spraw ę tę w y jaśn iłem już przy om aw ianiu ero ty k u („Szedłem w olszyniak po porzeczki...”): były to w iersze Czeczota
pow stałe w 1821 r. i recenzow ane p rzez M ickiewicza.
T ren X V I należy do g ru p y utw orów najbard ziej interesujących w ca
łym zbiorku. P rzed staw ia on pożegnanie poety ze szkołą i ze św iatem lat chłopięcych. W iersz pisany je st m iarow ym 13-zgłosikowcem. Poeta
osiąg-— 40 osiąg-—
nął w nim w ysoki poziom arty sty czn y i m ożna rzec chyba bez przesady, iż na w spom niany tem a t znajdziem y w naszej litera tu rz e niew iele utw o rów podobnych.
Sym bolem czasów szkolnych był dla Czeczota dzw onek lekcyjny, od niego też rozpoczyna swój tren.
„Żegnam was, lube szkoły i ty dzwonku głośny, Za którego do klasy wołaniem leciałem ; Częstoś mi bywał m iły, lecz jakże nieznośny, Gdy się od dziewic, gajów i łąk odryw ałem ”.
W podobny sposób żegna poeta podnow ogródzkie „łąki zielone” , gdzie „kw iatki naszym nim feczkom zbierali”, oraz p rzejrzy sty nuirt okoilicznej rzeczki — „W esołej B recianki”, w której kąpał się z rów ieśnikam i i ło w ił ryby. Oddzielne pożegnanie poświęcił rozległym błoniom w okolicach Nowogródka, zw anym polem Litów ki lub Litew ki.
„Żegnam cię, o Litówko, pol^e nam majowe! Świadek gonitw i zw ycięstw , rozkoszna dolino! Ach, już mi się nie wrócą te chw ile cukrowe, Kiedym z w esołą gościł w tych laskach drużyną.”
Na błoniach ty ch ojcow ie dom inikanie organizow ali dla sw ych w ycho w anków w iosenne m ajów ki oraz zabaw y w ojskow e opisane dokładnie w pam iętnikach Franciszka M ickiew icza24. T utaj też A dam M ickiewicz zlokalizował bitw ę G rażyny z K rzyżakam i.
Z kolei poeta żegna się z rów ieśnikam i, przy czym dokładnie w ylicza gry szkolne: „palanty, zające, tarap aty , kaszki” . Je d n ą z o statn ich strof, poświęca profesorom :
„Żegnam was, profesory! — nie straszne już wasze Boćkowskie i kozackie, i inne nogaje,
A choć głowa pusta, jednak dzięki nasze I za to, coście do niej w łożyli, podaję”.
W sum ie było to więc pożegnanie „z k rajem lat dziecinnych” w spól nym dla Czeczota i Mickiewicza. Znalazł on serdeczne odbicie w tw ó r czości obu poetów , chociaż w różny sposób i w skali proporcjonalnej do ich talentów .
N O statnia, trz y n a sta zw rotka tre n u m a c h a ra k te r jak b y kom entarza autorskiego i w odróżnieniu od zw rotek poprzednich nie jest u ję ta w cudzysłowy.
Takie miejsc swej nauki czynił pożegnanie, A że mam jego rytmy — kontent jestem temu — Odznaczę cudzysłowem — a mniej przepisanie Kosztuje pracy, niż co napisać samemu.
S tro fa ta była dla J. Saloniego now ym dowodem, iż m am y tu do czy nien ia z dom niem anym u tw orem Mickiewicza, przepisanym jedynie przez Czeczota i oznaczonym cudzysłowam i, jak czynił poeta zwykle, gdy cyto w ał u tw o ry obce.
Lecz i tej hipotezy utrzy m ać się nie da. Do argum entów w ysunięty ch na początku tego a rty k u łu m ożna dodać jeszcze jeden. Tren X V I mógł pow stać dopiero po ukończeniu szkoły dom inikanów przez M ickiewicza i Czeczota, a w ięc najw cześniej w połowie 1815 r. Tym czasem w zw rotce
12 tego w iersza p o eta pisze:
„Żegnam cię, o mój wieku, coś swobodnie spłynął, N ie troszcząc się, skąd ojciec dostawał mi chleba: Jużeś na zawsze dla mnie, na zawsze upłynął, Jak z raju wypędzony, już pracą żyć trzeba.”
Z w rotka ta nie jest zgodna z biografią A dam a M ickiewicza. Po p ierw sze stracił on ojca n a w iosnę 1812 r., czyli trz y lata p rzed ukończeniem szkoły, a więc określenie „skąd ojciec dostaw ał mi chleba” nie pasuje tu ab so lu tn ie; po d ru gie — n a studiach uniw ersyteckich nie potrzebow ał pracow ać n a swoje utrzym anie, gdyż o trzy m ał z m iejsca stypendium dzięki w staw ien n ictw u dziekana w ydziału m atem atyczno-fizycznego — księdza J. M ickiewicza. O kreślenia zacytow anej strofy są n ato m iast cał kow icie zgodne z życiorysem J. Czeczota, któiry aż do ukończenia szkoły now ogródzkiej był n a utrzy m an iu ojca, eifeonoma, lecz p o złożeniu egza m in u n a u n iw e rsy te t m usiał sam pracow ać n a sw oje utrzym anie.
T rzeba w ięc przyjąć, iż Czeczot w e w szystkich tre n a c h p rzedstaw ia siebie w trzeciej osobie jako bohatera poem atu i tra k tu je go jako postać odrębną, a cudzysłow y stosuje jedynie d la podkreślenia iż u tw ó r pow stał w cześniej, a obecnie (tj. w więzieniu) je st tylko przepisany lub uzupeł niony.
In te rp re ta c ję tak ą potw ierdza zresztą tre n następny, X V II rów nież w cudzysłow ach, w k tó ry m b o h ater poem atu zw ierza się na w stępie, że p ragnie w yjechać do W ilna.
„ ... by pracą mozolną
Kupić dla nauki jedną chw ilę w olną.”
T re n ten znam ienny jest i po d inn y m w zględem — oto dochodzi w n im do głosu ta k ch arakterystyczn y dla twórczości Czeczota patriotyzm :
„O ziemio, niegdyś męstwem , dziś nieszczęściem sławna! Gdzież twoja dzielna siła? gdzie waleczność dawina? Gdzie są twoi obrońcy? gdzie obywatele?
N ie masz ich! — nikniesz nawet w pamięci kościele! Kto mądrość, kto pochodnię roznieci oświaty? I zm ieszane z bydlęty zrówna z sobą braty?
— 42 —
Po * Trenie X V I I n a stę p u ją p raw ie dw ie stro n y wodne, a po nich, na now ej stro n ie nieparzystej, rozpoczyna się ciąg siedm iu tren ó w n ien u - m erow anych. Być może, iż a u to r zam ierzał pierw otn ie w pisać n a pozo
staw ionym w olnym miejiscu jeszcze jeden tre n , a później całości dać od pow iednią num erację, lecz zam iaru tego n ie zrealizow ał. T ren y n ien u - m erow ane pisan e są a tram en tem nieco bledszym , oo zresztą, zw ażyw szy na w aru nki w ięzienne, n ie m a w iększego znaczenia. N atom iast m a sw ą w ym ow ę fakt, iż pierw sze trzy n ienu m ero w an e tre n y oznaczone są cu dzysłowam i, n a stę p n e trz y ich nie m ają, a o statn i znów je posiada. W y nikałoby z tego, iż c ztery tre n y (z cudzysłowam i) są odpisam i daw niej napisanych, a trz y (bez cudzysłowów) pow stały w w ięzieniu.
O siedm iu ty ch tre n a c h m ożna uczynić jeszcze jedno spostrzeżenie ogólne: najw yższy poziom k un sztu poetyckiego m ają tre n y 13-zgłoskowe, pozostałe natom iast, pisane m iaram i krótszym i, są przew ażnie znacznie słabsze.
Pierw szy z trenó w n ienum erow anych o form ie 13-zgłoskowych dys- lychów należy bezsprzecznie do klasy tren ó w najlepszych. P lastyka, w raż
liwość na światło, b arw ę i ruch, żyw a akcja, bogate słow nictw o — a w szystko podbarw ione głębokim, szczerym uczuciem i gorzką św iado mością jego bezradności.
Tem atem tre n u — rzecz to u Czeczota un ik aln a — je st bal w kasynie w ileńskim . Ale jak przedstaw iony! Dla przyk ładu w arto przytoczyć kilka charak tery sty czn y ch fragm entów . Oto początek balu:
„Błyszczą św iateł tysiące — zwierciadlane ściany Powtarzają ich ogień w sali rozsypany.
Z ukrytych chórów płyną m elodyjne tony, Rozumiem się być w niebo jakie przeniesiony. Jakież to gwiazdy krążąc gaszą żar pochodni? Ludzie jeszcze z Olimpu widzieć bóstwa godni?
Wdziekiem, krasami kwiatów, lekkim jak wiatr chodem, Zdają się nadpowietrznym te dziwy narodem.”
A oto oczekiw anie na ukochaną:
„Czekam — serce mi bije — witam blask jutrzenki! Weszła i wszystkich dla mnie przygasiła wdziękiem ! Każdy ma swoją gwiazdę, jak na niebios kole, Każdy czyta z jej lica życia swego dolę.
A gdy ta gwiazda spadnie, znak to śmierci skory; Wątpię, czy zdołam przeżyć blask mej aurory!”
A tak przedstaw ia poeta swą w izję o pierw szym tańcu z dam ą swego serca :
„O! czemuż ja nie umiem tanecznego koła! Chwyciłbym, zbliżył tego do siebie anioła! Oko w oku, a serce przeciw sercu leci, Ogień jednego w drugim spojrzeniu się nieci; Jej tchnieniam i pojony, jej dotknięty dłonią, Goniłbym tak, jak cienie sw e postaci gonią. Jedna, stopiona razem, płynie ogniów fala, Świat niknie w jej potoku, niebo się zapala!...”
Lecz m arzen ie poety pry sk a —
„Inny ją w tany wiedzie...”
T ren kończy się akcentem rezygnacji czy n aw et desperacji:
„Pląsaj zdrowo — od ciebie ja nawet odskoczę! Bo gdy blisko cię stojąc, wzrok po tobie toczę, Takem zapomniał siebie — taka zm ysłów strata, Żem ledw ie nie uczynił co gubi Torkrwata.”
O statni w ers tre n u o p atrzy ł poeta przypisem :
„Wiadomo jest o Torkwacie Tassie, że gdy w uniesieniu pocałował na pokojach księcia Ferrary swoją kochankę, księżniczkę Eleonorę, za to wtrącony do więzienia, w iele tam cierpień poniósłszy, dostał pomieszania i resztę życia wkrótce nieszczę śliw ie dokończył”.
Cały tre n , zam knięty udan ą pointą o Torkw acie Tassie, należy ocenić wysoko. N ie chce się w prost w ierzyć, że w yszedł on spod pióra Czeczota, lecz zarów no c h a ra k te r pism a ja k i realia zaw arte w w ierszu w skazują jednoznacznie n a jego autorstw o.
Czeczot n ie był zw olennikiem rozpow szechnianych w owe czasy w W il nie balów , re d u t i rautów . P otępiał je jako m arn otraw stw o pieniędzy, podczas gdy lud po w siach białoruskich p rzy m ierał głodem. Sam jed nak był n a kilku tzw. „kasy n ach ”, by się przy p atrzyć śm ietance ary sto k ra tycznej całego W. K sięstw a Litewskiego, a przede w szystkim , by ujrzeć sw oją Zosię. W jed n y m z listów pisał do M ickiewicza:
„Zawczoraj wieczór i dzień wczorajszy przechorowałem na gorączkę; ale w czo rajszego wieczora nie m ogłem już być chorym: trzeba było ozdrowieć, bo trzeba było iść na kasyno, bo Zosia na nim pierwszy raz, nie widziana już przeze mnie od kilku tygodni, znajdować się miała. Veni, vidi, a ona m nie zwyciężyła...” 25
Dw a n a stęp n e tre n y o incipitach: „Stoi tu skała, a na skałę pada...” o raz „Jeżeli p raw d a długo się nie sk ry je...” m im o iż są rów nież o patrzo n e cudzysłow am i, sto ją o całe niebo niżej od ostatniego tre n u i n ie w y k ra czają poza Czeczotową przeciętność. W yróżnia się n atom iast sw ym k u n sztem poetyckim tre n .n astęp n y o pisujący jakiś w ieczorek tow arzyski m łodzieży w ileńskiej. W iersz ten znam ionuje w ielka zw artość i oszczęd ność słowa — cechy tak przecież rzadkie w twórczości Czeczota — oraz
— 44 —
podskórny n u rt dram atyczny, k tóry w yczuw a się w całym utw orze. T ren rozpoczyna się dość pogodnie.
Siedzi królowa licznym okolona dworem, Ten jaśnieje gładkością, ów szaty wytworem , Ona uśmiech swój boski między nimi dzieli I wszyscy sobie radzi i wszyscy weseli.
Lecz ten sielankow y n astrój zmącą nagle w ejście now ej postaci, k o n tra s tującej silnie z otoczeniem :
Cóż to za mara wchodzi? — ogień w oku błyszczy, Twarz ponura — i smutek resztę rysów niszczy. Chwianie się jakieś w chodzie — jednak czule wita, Siadł spokojnie — nikt jego o przyjście nie pyta.
Poeta kreśli następnie bardzo zwięzłą, ale plastyczną c h a ra k te ry sty k ę nie znajom ego:
Niem y — jako ta skała, co wulkany kryje, Głucho stoi, choć ogień w jej się żyłach wije.
A więc to tylko spokój zew nętrzny, udany. N ieznajom y prag n ie rozm a w iać jedynie z „królow ą” tego dw oru, ale jest niepew ny przyjęcia, w aha
się:
Dać pokój, rozum radzi — cudze szczęście dzielić I własnych wrogów nawet dolą się weselić. Dzikie wesele...
Przyczyną jest obojętność królow ej i b rak jakiejkolw iek nadziei.
Jedno słow o na tydzień twarz mu wypogodzi, Jedno słow o na miesiąc ciężką boleść zrodzi.
W ostateczności u daje obojętność — „choć tkw ią w sercu noże” .
S charakteryzow any tu tren , u trzy m an y w tonacji bajron istyczn ej — tajem niczej i posępnej, nie p asuje najw yraźniej do dotychczasow ej tw ó r czości Czeczota. C h arak ter pism a w skazuje jed n ak na jego autorstw o, a b rak cudzysłowów skłania do przypuszczenia, iż pow stał w łaśnie w w ię zieniu.
Za au torstw em Czeczota p rzem aw iają też dodatkow o pew ne m a te riały filareckie i filom ackie. O tton Ślizień podaje w sw ych w spom nie niach, że filareci dla zabaw y i krotochw ili w ybierali sobie m łode królow e, z których każda m iała swój dwór. K rólow ą tak ą by ła m .in. Zosia M alew ska. Ignacy Zan b y ł u niej nadw ornym lekarzem , S tefan Zan flecistą, a Slizień, jako paź, zam ów ił n aw et u tokarza specjalne berło hebanow e dla królow ej 26.
Z korespondencji filom atów w iem y znów, że J a n Czeczot, chociaż nie co starszy od grona filaretów , byw ał u pań stw a M alew skich i b rał udział
w zabaw ach koleżeńskich. Je d en z tak ich w ieczorów opisał n aw et w liście do M ickiewicza:
„Franciszek kazał mi w liście donieść siostrom, że zdrowy; dzięki za jego zle cenie! Wiele, w iele m iałem stąd przyjemności, Zosia więcej dwóch godzin śpiewała. B awiliśm y, posizedłszy później do rejentów , aż do 11-tej godziny.” 27
Da się rów nież w yjaśnić i bajronistyczny styl tego tren u . Pam iętam y, iż w iosną 1823 r. Czeczot pilnie w ertow ał rękopisy D ziadów jako ich w y daw ca i korektor. W pływ tej lek tu ry odbił się najw yraźn iej na kolorycie opisanego tre n u . Pogłosem Dziadów są też niew ątpliw ie z lekka prze tw orzone w y rażen ia jak : „Cóż to za m ara w chodzi?”, „ogień w oku b ły szczy” ; „N iem y — jako ta skała” itp.
T ren o statn i jest jak b y epilogiem całego poem atu. Starośw iecki jego ty tu ł O błąkany czyli zabłąkany znajd u je w ty m w ierszu pełne swe uza
sadnienie. B ohater poemaitu, a w rzeczywistości sam autor, istotnie za błąk ał się w sw ym życiu. Je st w w ięzieniu i nie wie, co się z nim stanie; kocha — lecz n ie jest kochany; czuje, iż nie zasłużył n a podobny los, lecz jednocześnie m a świadomość, że tak już zostanie. Cały w iersz nasycony jes*t nieupozow anym , auten ty czny m tragizm em graniczącym z rezygnacją ab solu tn ą — pragnieniem śmierci. W szystkie te uczucia i m yśli p rzy b ra ne są w szatę p o etycką skrom ną lecz nie banalną, a drobne potknięcia stylistyczne sąsiadują nieraz z w ysokim kunsztem artysty czn ym i po brzm iew ają frazam i przypom inającym i M ickiewicza (Do DD Elegia) lub Słow ackiego (T esta m en t mój). M otyw em przew odnim , pow tarzającym się w tre n ie k ilk ak rotn ie jest określenie „szczęśliw y”, oczywiście w sensie
ironicznym .
„Bądź szczęśliwy! — jakiż to głos w życiu nieznany Rozbił się o w ięzienia mego głuche ściany?
Jakiż to głos do serca w ciska się tak luby, Wznieca ogień życia, ogień mojej zguby?
Gorę — płonę jak Feniks w łasnem i skrzydłami Między niebem i ziemią m iotając ogniami. I nie wiem , skąd mi płyną m elodyjne tony, Nim nie będę mym ogniem w popiół przetrawiony! Bądź szczęśliwy — któż to rzekł? kto tak bluźni srodze Bogu, który po twardej kazał mi iść drodze?”
W w ierszu dw ukrotnie, w form ie niem al refrenu, pow tarza się pragnienie śm ierci:
„Tylko mię nie odstępuj, nie odchodź ni kroku, Znikniesz — i śmierć na moim wnet osiądzie oku.”
— 46 —
„Bo kazałaś mi wyrzec jąkającą mową:
Szczęśliwy ja! — ach, jakież obce dla m nie słow o!”
O statni dw uw iersz w skazuje, iż om aw iany tre n je st echem jak iejś rozm owy luib może korespondencji Czeczota z dam ą jego serca i to być może w okresie w ięziennym . D okładnej d a ty an i treści tej rozm ow y n ie znam y i m ożem y n a jej tem a t snuć jedy n ie przypuszczenie, że doty czyła ona nieszczęśliw ej, podobnie jak i u M ickiewicza, miłości poety do pięknej rektorów ny.
Rozw ażaniem tym należałoby zam knąć opis poem atu pt. O błąkany. J e st on bezsprzecznie najw iększym i najciekaw szym u tw orem w całym w ięziennym piśm iennictw ie Czeczota i to zarów no pod w zględem a u to biograficznym , jak i literackim .
Dalsza część tom iku II jest k o n tynuacją zbiorku pierw szego, ob ej m u je bowiem piosnki z la t daw nych, przew ażnie drobnoszlacheckie. Stosuje tu poeta podobny sposób zapisu jak w zbiorku I: n a jp ie rw po daje zw rotki zapam iętane, a następnie, w razie potrzeby, kom ponuje dalsze, już w łasne. P odstaw ą zapisu i uzup ełnień je st m elodia.
P ierw sze z tych piosnek m ają n um erację aralbską, dalsze jed y n ie ty tu ł: Piosnka. W śród pieśni ludow ych i drobnoszlacheckich pom ieścił poeta kilka piosnek w łasnych bez określenia ich melodii. P rzy n iek tó rych piosnkach są podane d a ty dnia i m iesiąca.
Piosnka 1 nosi ty tu ł: A d ieu K ościuszki z Julią, nota z polonezu. P ie rw
szy dw uw iersz, jako autentyczny, o p a tru je poeta cudzysłow am i:
„A kiedy odjeżdżasz, bywaj zdrów, O mojej przyjaźni dobrze m ów.”
J e st to frag m en t osiem nastowiecznego poloneza o m łodzieńczej m iłości Tadeusza Kościuszki do w ojew odzianki Ludw iki Sosnow skiej. Im ię b o h aterk i rom ansu zastało zm ienione zgodnie z ówczesną obyczajow ością i modą literack ą 28. Do zapam iętanego tek stu dorobił Czeczot jeszcze sześć zw rotek własnych.
Z dalszych pieśni zbiorku II zasługuje n a uw agę tzw . Pastorow a
donka. W spom ina o niej M ickiewicz w sw ym jam bie n a im ieninach
„Jeżow ych” w d n iu 19 m arca 1819 r. J. Czubek w yw odzi ją z pieśni b u rsz o w sk ie j29. Godna uw agi jest też Piosnka 5, z dopiskiem : „do daw niejszych” . Pierw szą jej zw rotkę u jął poeta w cudzysłow y jako zapoży czoną :
„Przestań narzekać i szlochać, Idźmy każdy w swoją drogę, Ja cię w iecznie będę kochać, A le twoją być nie m ogę”.
W ywodzi się ona z ówczesnego re p e rtu a ru pieśni drobnoszlacheckich 30.
W iadomo, iż M ickiewicz włączył ją w cześniej do IV cz. Dzíadów
(w. 304 - 307). Do zw rotki pierw szej dorobił Czeczot sześć zw rotek w ła snych i podał je już bez cudzysłowów.
W końcow ej części zbiorku II znajd u je się k ilka w ierszy w łasnych Czeczota oraz kilka tłum aczeń. Pierw szy z nich nosi ty tu ł: Do gołąbka i o b ejm u je aż 15 zw rotek cztero wierszow ych. M iarą m etry czną w iersza są 10- i 8-zgłoskowce o rym ach przeplatany ch ab, ab, czyli pospolity u niego „przekładaniec S tanisław ow ski” . P rzy ty tu le w iersza je st uw aga a u to ra : „w e środę przed k w ie tn ą ” . J e st to w ięc środa przed „N iedzielą P alm ow ą”, a więc 26 m arca 1824 r. starego stylu.
W iersz nie p rez e n tu je w ysokich w alorów literackich, nato m iast za w ie ra dw ie cenne inform acje. W zw rotce 9 m am y w zm iankę o poczcie w ięziennej (niew ątpliw ie tajn ej):
Listek trzy kroki od mej komory — Lecz m nie stąd w ynijść nie można...
In fo rm acja d ru g a dotyczy przyw iezienia z W arszaw y do klasztoru fra n ciszkanów Franciszka M alewskiego (zw rotka 14):
Ach, jej tu brata dziś przywieziono! Na dobre wróżby tłumaczę,
Ona zostanie tym uzdrowioną, Razem ich, razem zobaczę.
Zarów no pism o i poetyka w iersza jak i adresow anie go do Zofii Ma lew skiej („Ach, jej tu b ra ta dziś przyw ieziono!”) św iadczą dow odnie, iż a u to re m u tw o ru jest J a n Czeczot.
Bezpośrednio pod G ołąbkiem zapisał po eta trzy przekłady z W alter Scotta pt. P rzysięga dziew icy, Piosnka oraz Fiołek. Dalej następ u je pieśń „O dziew czyno ty z Podola...” , a pod nią, na w klejonej kartce, z n ajd u je się u tw ó r p t: W iersze do zam urow anej d ziu ry włożone. U tw ór ten dotyczy całej gru py filom atów i filaretó w w ięzionych w klasztorze franciszkanów , zasługuje w ięc n a przytoczenie w pełnym brzm ieniu.
Żadne przemoce cnoty nie przygniotą, Cnota i w samym w ięzieniu jest cnotą. Wtrąceni tutaj przemocą okrutną, Tędy słodzili dolę swoją smutną. Tej, którą w idzisz jest autorem dziury On, co stąd latał na parnaskie góry.
Z początku przeszłych trosk gniotła tęsknica, Lecz go z nich luba w yrw ała dziewica. A komu ona przyjaźń poprzysięże, Ten już przemocy nigdy nie ulęże.
— 48 —
Pierw szy wynalazł, pierwszy użył ćwieka Brat Aleksander — znać w szędzie człowieka! Wiesz, Żołnierz dalej sztukę doskonalił, Ten prętem, a ten sztęflem (!) rąk ocalił. Inni za plecam i przewiercili dziury, Dowiedli, że nas nie rozdzielą mury. Tędy szukali porady, pociechy, I z swojej straży przesyłali śmiechy, Dla ciebie pamięć zostanie, potomku, Może ty kiedy w tych murów ułomku, Po długim wieku, w ygrzebiesz to sobie.
Rozgłoś, gdy w szczęsnej wygrzebiesz to dobie, Lecz kiedy w ziemi tej znajdziesz Moskali, N iech się ta kartka, proszę ciebie, spali. Bo m yśli tu mieć, słowa rzec nie można, Tak nas dojęła przemoc ich bezbożna. A teraz Vale — Abyście wiedzieli, Wyliczę jacy tu w ięźnie siedzieli.
(tu regestr).
Z acytow any u tw ó r doskonale charak tery zu je atm osferę, w jakiej żyli uw ięzieni studenci, głęboką przy jaźń i solidarność, k tó ra ich łączyła, a p rzede w szystkim niezłom ny p atriotyzm i w iarę w przyszłość. W iersz m iał być sw oistym testam en tem filareckim dla narodu. W spom niany na końcu utw o ru „regeste r ” nie dochował się, nie znam y też pełnego ze staw u wierszy, k tóre m iały ulec zam urow aniu. Być może, iż część ich
zaw iera om aw iany w łaśnie tom ik II.
Pozostaje też do ostatecznego ustalenia spraw a a u to rstw a zacytow a nego utw oru. W itold K linger, k tó ry ogłosił go w „T ygodniku H ustro-w an y m ”, b y ł zdania, iż je st to u tustro-w ó r J a n a Czeczota. O dm ienne stano wisko zajął Ju liusz Saloni, kw estionujący ryczałtem auto rstw o Czeczota w w ierszach pom ieszczonych w tom ikach I i III (u m nie I i II), a tek st u tw o ru : W iersze do za m urow anej dziury w łożone przesłał n a w e t do zbadania przez g ra fo lo g a 31. Lecz autorstw o Czeczota je st niew ątpliw e, świadczy za nim kilka dowodów. Pierw szy — to c h a ra k te r pism a, b a r
dzo podobny do au to g rafó w przyszłego a u to ra P iosnek w ieśniaczych; d ru g i — frag m en t listu K. Piaseckiego do O. Pietraszkiew icza: „Czeczot pracuje nad d ziurą do Kraskow skiego, k tó ry m a kom unikację z Zie lińskim ...” 32 ; trzeci — początek u tw o ru je st p a rafrazą Czeczotowego czte- row iersza z festy n y w ięziennej filom atów i filaretó w n a cześć Tomasza Zana w dniu 12 g ru d n ia 1823 r.: „Przem oc duszy nie złam ie m ur nas nie rozdzieli...” 33; czw arty — na Czeczota w skazu je w yraźnie frag m ent om aw ianego u tw o ru :
Tej, którą widzisz jest autorem dziury On, co stąd latał na parnaskie góry.