• Nie Znaleziono Wyników

Twórczość więzienna Jana Czeczota i jej związki z poezją Adama Mickiewicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Twórczość więzienna Jana Czeczota i jej związki z poezją Adama Mickiewicza"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Świrko

Twórczość więzienna Jana Czeczota i

jej związki z poezją Adama

Mickiewicza

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 9, 25-54

(2)

Stanisław Šw irko

TWÓRCZOŚĆ W IĘZIENNA JAN A CZECZOTA I J E J ZW IĄZKI Z PO EZJĄ ADAMA M ICKIEW ICZA

A rty k u ł ten opieram na rękopisach J a n a Czeczota, które zachow ały się w spuściźnie po Zofii M alew skiej, córce re k to ra U n iw ersy tetu W ileńskie­ go, Szym ona M alewskiego, a młodszej siostrze • filom aty Franciszka. Po m atce odziedziczył je syn jej K on stan ty Brochocki, k tó ry z kolei p rzek a­ zał tę p a m ią tk ę rod zin ną sw ej córce H enryce, 1° v oto K arpińskiej, 2° S u l- m ierskiej, m atce W andy, Zbigniew a i Sw iatopełka K arpińskich.

W spom niany zbiór o d k ry ł w 1922 r. w Łodzi, w rodzinie K arpińskich, W itold K linger. M an u sk ryp ty składały się wówczas z pięciu m ałych to m i­ ków o form acie 12,5 X 10 cm. Trzy pierw sze tom iki obejm ow ały w w ięk ­ szości poezje J a n a Czeczota, przew ażnie w łasnoręcznie przez niego pisane, tom ik czw arty zaw ierał w iersze Tomasza Zana, a p iąty odpisy m łodzień­ czych utw oró w A dam a M ickiewicza z lat 1820 - 1826.

K linger nazw ał cały zbiór „M ałym archiw um filaretó w ” i ogłosił 0 nim a rty k u ł w „T ygodniku Ilu stro w an y m ”, w nu m erze pośw ięconym setnej rocznicy w ydania Ballad i rom ansów , w który m pom ieścił p rzy k ła ­ dowo kilka w ierszy Czeczota 1. Tom ikam i Czeczota, k tó re są przedm iotem niniejszego studium , zainteresow ał się rów nież Leonard Podhorski-O ko- łów i poświęcił im k ilk a a rty k u łó w 2. Do tem atyki tej pow rócił po o sta t­ niej w ojnie w pracy pt.: Realia M ickiew iczow skie, w której opublikow ał kilk a esejów literackich o C zeczocie3.

Tom iki Czeczota przypom niał także po w ojnie Ju liusz Saloni w dw óch arty k u łac h : R ęko p isy ze spuścizny po Z o fii M a le w s k ie j4 oraz Pieśniarz

1 śpiew aczka. Rzecz o Janie Czeczocie i Z ofii M alew skiej 5, a także w re ­

feracie p t.: C zy nieznane poezje M ickiewicźa? 6

A rty k u ły te, a szczególnie pierw szy z nich, w prow adziły dużo zam ie­ szania do p roblem atyki au to rstw a w ięziennej poezji Czeczota. J. Saloni w y su n ął generaln ą tezę, iż ty lk o zbiorek II, p t. P iosnki Jasia śpiew ane dla

Zosi, „m ożna uznać za bezsprzecznie Czeczota, natom iast w zbiorkach I

(3)

— 30 —

polskiego. Z pierw szej odnotow ał poeta dwie początkow e zw rotki o rygi­ nalne:

1. Nad wodą w wieczornej porze Za gąskami chodziła

Dziewczyna śliczna jak zorze; Tak sw e gąski wabiła:

Pójdźcież, pójdźcież gąski m oje do domu (bis). 2. A tak chodząc za gąskami

Czułym głosem narzeka, Twarz piękną oblewa łzami, Na Jasienka tam czeka.

Pójdźcież, pójdźcież...

Piosnkę tę o patrzył p o e ta 'b a rd z o in teresu jący m przypisem :

•„Przedziwne, pierwszą i drugą tej piosnki, którą jeszcze matki nasze będąc dziewczętami śpiewały, a teraz zapomnianej przedziwne zwrotki zatrzymałem, dal­ szych, ponieważ i dobrze nie pamiętam, i są nieosobliwe, i moje może będą co­ kolwiek lepsze, podłożyłem swoje. Nota, nie w iem jak komu, a m nie się nadzwy­ czajnie podoba. A chodząc nad rzeką koniecznie ją chce się śpiew ać”.

Przypis w skazuje, że pieśń ta należała w N ow ogródczyźnie do re p e r­ tu a ru w okalnego drobnej szlachty, do której zaliczali się rodzice poety. Z biegiem czasu, praw dopodobnie za pośrednictw em izb czeladnych, w których szlachcianki śpiew ały zazwyczaj razem z dziew czętam i w iejskim i, pieśń ta przeszła do ludu. N otuje ją w sw ych zbiorkach zarów no W acław z Olesika jak i O skar K o lb e rg 13.

Pod przypisem dokom ponow ał poeta jeszcze cztery zw rotki w łasne, o parte na ty m sam ym w zorcu m elicznym .

D ruga piosnka (XVII) wywodzi się z tego samego kręgu szlachty za­ ściankow ej. Początkow e trzy zw rotki opatrzył p o e ta cudzysłow am i i ob­ jaśnił znam iennym przypisem : „W ierszyki cudzysłow em oznaczone są po­ życzone z piosnki n a tę n o tę śpiew anej. D alszych n ie um iałem i dosztuko­ w ałem ”.

Zapisane z pam ięci stro fy m ają brzm ienie następ u jące:

1. „Nasza dziewczyna robocza była, W ziąwszy kądziałkę po w si chodziła.

To przędzie, to mota,

To naszej dziewczyny robota. 2. Wzięła bębenek i skrzypowisko,

Pognała gąski na grykowisko. Bębniła i grała,

Swego Jasieńka czekała. 3. Bębenek zbiła, gąski zgubiła,

Ach ja nieszczęsna, cóż ja zrobiła! I płacze i huka,

(4)

P odana w ersja je st bardzo bliska tekstom zapisanym przez O. K olberga, W acław a z Oleska i S. U d z ie lę 14.

Szczery zachw yt Czeczota dla obu cytow anych pieśni podzielał rów ­ nież A dam M ickiewicz. Zaświadcza to Odyniec w liście do K orsaka z dnia 17 października 1829 roku:

„Pan Perruchini zaś zajmuje się w łaśnie w tej chw ili zbieraniem i wydawaniem m otyw ów i m elodii m iejscowych. Adam jednakże utrzymuje, że choć Włosi słyną z muzykalności, żadna z tych piosnek nie ma tak wdzięczniej nuty, jak np. .nasze «Pójdźcie, pójdźcie gąski moje do domu»- albo «Nasza dziewczyna robocza była...»-15

W kilka lat później M ickiewicz uw iecznił obie pieśni w Epilogu do

Pana Tadeusza jako poetycką reprezen tację polskiej pieśni ludow ej:

O tej dziewczynie, co tak grać lubiła, Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła, O tej sierocie, co piękna jak zorze Zaganiać gąski szła w wieczornej porze.

Zadziw iająca jest w pro st owa zgodność upodobań pieśniarskich Cze­ czota i M ickiewicza. W ywodzi się ona praw dopodobnie z czasów w spól­ nego dzieciństw a i w spólnych w ędrów ek po kierm aszach, od pustach i w e­

selach w iejskich w okresie pobytu obu przyjaciół w kolegium ojców

dom inikanów w N ow ogródku.

D w adzieścia początkow ych pieśni ludow ych lub pseudoludow ych tw o ­ rzyło w in ten cji poety pew ien zwairty суИ, zam knął go więc, niby klam ­ rą, piosnką ostatnią, nienu m ero w an ą pt. Zakończenie p ierw szej części

piosnek Do Zosi, składającej się z pięciu zw rotek czterow ersow ych. Zna­

m ienne są szczególnie dw ie pierw sze:

1. Wiosno moja, Zosiu miła! Jużem w szystkie piosnki tobie, Co ma pamięć pozwoliła, Odśpiewał w tej smutnej dobie. 2. Jak swobodny cię zobaczę,

Jak z sierpami ujrzę żeńce, Posłyszę piosnki wieśniacze, N ow e tobie złożę wieńce.

W arto zw rócić w n ich u w agę n a k ilk a spraw istotnych. Pierw sza d o ­ tyczy źródła in sp iracji poetyckiej. Była n ią pam ięć. P oeta odtw arzał znane lub zasłyszane kiedyś pieśni ludowe, w zględnie ułożone przez sie­ bie daw niej pieśni w łasne, a w w ypadkach, gdy go pam ięć zawodziła, dokom ponow yw ał zw rotki dalsze. S tw ierdzenie to pozw ala w yjaśnić ow ą niezw ykłą płodność poetycką Czeczota, k tó ra tak intrygow ała J. Salonie­ go. S praw a d ru ga dotyczy m iejsca i czasu tej twórczości. Obie zw rotki w skazują, iż Czeczot pisał sw e piosnki „w sm utnej dobie”, czyli w w ię­ zieniu, co zresztą udow odniłem już w cześniej. Problem trzeci, to

(5)

zapo-— 26 zapo-—

K to reprezentow ał tę siłę, w yjaśnia nieco dalej:

„W kompanii filomackiej jeden był tylko tak płodny poeta, kochanek Muz, ulu­ bieniec Feba, człowiek wybuchający poezją, inspirator niezrównany, Adam Mickie­ w icz. Stąd mimo w oli nasuwa się przypuszczenie, że w tej law inow ej twórczości on odegrał jakąś rolę bezpośrednią czy pośrednią, że to on sam napisał, czy dopomógł poczciwemu rymarzowi w ileńskiem u a swem u przyjacielowi własną fantazją i ta­ lentem .” 7

R ew elacyjna teza Sa'loniego o dom niem anym au to rstw ie czy w spół- a u to rstw ie M ickiewicza w poezji w ięziennej Czeczota p rz y ję ta została przez h isto ryk ó w lite ra tu ry i poloniistów z dużym sceptycyzm em . O pinię tę m o­ żem y obecnie, na podstaw ie posiadanych m ateriałów potw ierdzić i uza­ sadnić.

J. Saloni w ysunął kilka argum entów n a poparcie swego tw ierdzenia:

1. poezje zawarte w tomikach I i III oraz w tomiku II wykazują tak w ielkie różnice w poetyce i kunszcie artystycznym, iż „trudno uwierzyć żeby były płodem tego samego autora” ;

2. trzy zbiorki poezji powstały w stosunkowo krótkim czasie i dowodzą wielkiej płodności poetyckiej, która była znamieniem M ickiewicza;

3. przy poszczególnych pieśpiach są częste noty i odsyłacze do utworów M ickiewicza oraz wplecione fragmenty jego twórczości;

4. przypisy i daty dzienne znajdujące się przy niektórych pieśniach wskazują, iż zbiorki I i III powstały na przełomie 1822/1823 r. i ingerencja poetycka Mickie­ w icza była w tym okresie całkiem możliwa.

S próbujm y odpowiedzieć na w ysunięte tu arg u m en ty J. Saloniego. Pierw sze dw a p u n k ty m ożemy zreferow ać w spólnie. W ielka nierów ność poziom u artystycznego oraz niezw ykła płodność poetycka w ynikające z łatw ości pisania, a w części także z b rak u sam okrytycyzm u — to były dw ie charak tery sty czn e i współzależne względem siebie cechy Czeczoto- w ej muzy. Koledzy filom aci dw orow ali sobie naw et z tego pow odu z J a n ­

ka z Myszy, a jego „skrzynia z w ierszam i” stała się praw ie synonim em poetyckiego rogu obfitości.

A rg um ent trzeci w skazuje, moim zdaniem , rów nież na Czeczota. M iał on zwyczaj w p latan ia do swoich w ierszy drobnych frag m en tó w z poezji drukow anej lub naw et z anonim ow ej pieśni ludow ej. W tych w ypadkach ujm o w ał jed n a k cy tat w cudzysłowy i z reguły kw itow ał przypisem jego w łaściw e autorstw o.

A rg u m ent czw arty J. Saloniego o rzekom ym pow staniu zbiorków I i III na przełom ie la t 1822/1823 nie da się także utrzym ać i to z dwóch względów. T eksty obu zbiorków w skazują niezbicie, iż pisane b y ły nie na w olności lecz w w ięzieniu. W w ierszu pt. Zakończenie pierw szej części

piosn ek do Zosi w tom iku I z n ajd u ją się takie w y rażen ia jak :

Odśpiewam w tej smutnej dobie[...] Jak swobodny cię zobaczę

(6)

W tom iku III inform acje te są jeszcze bardziej oczywiste. W E ro tyku

dla Zosi z 15 stycznia poeta pisze:

I tak dziś miałem marzenie, Żem w licznym amorków szyku Opuścił ąmutne więzienie...

W Trenie III tego tom iku czytam y:

Już on podobno doszedł do więzienia, A co z nim będzie? nie zgadnę niestety!

W jedn y m z tren ó w n ienum erow anych tego tom iku („Bądź szczęśli­ w y!...”) znajdu jem y o kreślenie podobne:

[...] jakiż to głos w życiu nieznany Rozbił się o więzienia mego głuche ściany.

A więc zbiorki I i III, podobnie jak i II, pisane były w w ięzieniu, a nie n a wolności, czyli na przeło m ie la t 1823/1824.

W niosek ten znajd u je całkow ite potw ierdzenie w obliczeniach kalenda­ rzow ych. W tom ikach I i III poeta podaw ał przy niektórych w ierszach d aty dnia i m iesiąca, np. 26 grudnia, 30 grud., 13 stycz., 15 stycz. itp. lecz bez podania roku. W kilku w ypadkach o kreślenia czasu są dokład­ niejsze. P rzy Piosnce 4 („Już słońca w górę w ybiegało czoło...”) w tom iku III znajdziem y noitkę: „w sobotę 8 m a rc a ”, a przy Piosnce bez n u m eru („Gwiazdeczko piękna, gdy m oja m ała...”) w tym sam ym tom iku spoty­ kam y notkę: „w torek Zw iastow anie N. P an n y M arii”. Dane te pozw alają dokładnie określić rok. Sobota 8 m arca oraz Z w iastow anie NM P we w to­ re k w skazują niezbicie na ro k 1824, oczywiście w edług kalendarza starego stylu, k tó ry wówczas obow iązyw ał n a Litw ie 8. W ty m m iejscu dodać trz e ­ ba, iż J. Saloni ppw ołuje się rów nież na obliczenia kalendarzow e, ale przy spraw dzeniu okazały się one błędne.

Przeprow adzony dowód obala głów ną tezę J. Saloniego, jakoby zbior­ ki I i III pow stały na przełom ie lat 1822/1823, a więc jeszcze na wolności, przed uw ięzieniem filom atów . A utom atycznie upada też hipoteza, w y ­ p ływ ająca z tego tw ierdzenia, o rzekom ym auto rstw ie czy w spółudziale M ickiewicza w procesie tw orzenia zaw artych w nich poezji. Czeczot b y ł w ięziony w klasztorze franciszkanów , M ickiewicz u bazylianów i w szelkie bliższe k on tak ty były m iędzy nim i niem ożliwe.

Z ty ch sam ych powodów odrzucić też trzeb a tw ierdzenie J. Saloniego, że Czeczot „w m aju 1823 ofiarow ał ukochanej panience na jej im ieniny tom ik swoich poezji pt. Zosine pio sn ki” 9, czyli część zbiorku I.

Ostatecznie trzeb a więc przyjąć, iż w ym ienione trz y tom iki (poza k ilkunastom a w ierszam i Odyńca, W iernikow skiego i in. w końcowej częś­ ci zbiorku I) pow stały w w ięzieniu pod piórem Czeczota.

(7)

— 30 —

polskiego. Z pierw szej odnotow ał poeta dwie początkow e zw rotki o rygi­ nalne :

1. Nad wodą w wieczornej porze Za gąskami chodziła

Dziewczyna śliczna jak zorze; Tak sw e gąski wabiła:

Pójdźcież, pójdźcież gąski m oje do domu (bis). 2. A tak chodząc za gąskami

Czułym głosem narzeka, Twarz piękną oblewa łzami, Na Jasienka tam czeka.

Pójdźcież, pójdźcież...

Piosnkę tę o patrzył poeta bardzo in teresu jący m przypisem :

•„Przedziwne, pierwszą i drugą tej piosnki, którą jeszcze matki nasze będąc dziewczętam i śpiewały, a teraz zapomnianej przedziwne zwrotki zatrzymałem, dal­ szych, ponieważ i dobrze nie pamiętam, i są nieosobliwe, i m oje może będą co­ kolw iek lepsze, podłożyłem swoje. Nota, nie wiem jak komu, a m nie się nadzwy­ czajnie podoba. A chodząc nad rzeką koniecznie ją chce się śpiew ać”.

Przypis w skazuje, że pieśń ta należała w N ow ogródczyźnie do re p e r­ tu a ru w okalnego drobnej szlachty, do któ rej zaliczali się rodzice poety. Z biegiem czasu, praw dopodobnie za pośrednictw em izb czeladnych, w których szlachcianki śpiew ały zazwyczaj razem z dziew czętam i w iejskim i, pieśń ta przeszła do ludu. N otuje ją w sw ych zbiorkach zarów no W acław z Oleska jak i O skar K o lb e rg 13.

Pod przypisem dokom ponował poeta jeszcze cztery zw rotki w łasne, o p arte n a ty m sam ym w zorcu m elicznym .

D ruga piosnka (XVII) w yw odzi się z tego samego kręgu szlachty za­ ściankow ej. Początkow e trzy zw rotki o patrzy ł p o e ta cudzysłow am i i ob­ jaśn ił znam iennym przypisem : „W ierszyki cudzysłow em oznaczone są po­ życzone z piosnki n a tę n otę śpiew anej. Dalszych n ie um iałem i dosztuko­ w ałem ” .

Z apisane z pam ięci stro fy m ają brzm ienie n astęp u jące:

1. „Nasza dziewczyna robocza była, W ziąwszy kądziałkę po w si chodziła.

To przędzie, to mota,

To naszej dziewczyny robota. 2. Wzięła bębenek i skrzypowisko,

Pognała gąski na grykowisko. Bębniła i grała,

Swego Jasieńka czekała. 3. Bębenek zbiła, gąski zgubiła,

Ach ja nieszczęsna, cóż ja zrobiła! I płacze i huka,

(8)

P odana w ersja je st bardzo bliska tekstom zapisanym przez O. K olberga, W acław a z Oleska i S. U d z ie lę 14.

Szczery zachw yt Czeczota dla obu cytow anych pieśni podzielał rów ­ nież Adam M ickiewicz. Zaświadcza to Odyniec w liście do K orsaka z dnia 17 października 1829 roku:

„Pan Perruchini zaś zajm uje się w łaśnie w tej chw ili zbieraniem i wydawaniem m otyw ów i m elodii m iejscowych. Adam jednakże utrzymuje, że choć Włosi słyną z muzykalności, żadna z tych piosnek nie ma tak wdzięcznej nuty, jak np. .nasze «Pójdźcie, pójdźcie gąski moje do domu» albo -«Nasza dziewczyna robocza była...«-15

W kilka lat później M ickiewicz uw iecznił obie pieśni w Epilogu do

Pana Tadeusza jako poetycką rep rezen tację polskiej pieśni ludow ej:

O tej dziewczynie, co tak grać lubiła, Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła, O tej sierocie, co piękna jak zorze Zaganiać gąski szła w wieczornej porze.

Zadziw iająca jest w pro st owa zgodność upodobań pieśniarskich Cze­ czota i M ickiewicza. W ywodzi się ona praw dopodobnie z czasów w spól­ nego dzieciństw a i w spólnych w ędrów ek po kierm aszach, o dpustach i w e­

selach w iejskich w okresie pobytu obu przyjaciół w kolegium ojców

dom inikanów w N ow ogródku.

Dw adzieścia początkow ych pieśni ludow ych lub pseudoludow ych tw o ­ rzyło w in ten cji poety pew ien zwairty cykl, zam knął go więc, n iby klam ­ rą, piosnką ostatnią, nienu m erow an ą pt. Zakończenie p ierw szej części

piosnek Do Zosi, składającej się z pięciu zw rotek czterow ersow ych. Z na­

m ienne są szczególnie dw ie pierw sze:

1. Wiosno moja, Zosiu miła! Jużem w szystkie piosnki tobie, Co ma pamięć pozwoliła, Odśpiewał w tej smutnej dobie. 2. Jak swobodny cię zobaczę,

Jak z sierpami ujrzę żeńce, Posłyszę piosnki wieśniacze, N owe tobie złożę wieńce.

W arto zw rócić w nich uw agę n a k ilk a sp raw istotnych. Pierw sza do­ tyczy źródła in spiracji poetyckiej. Była n ią pam ięć. P oeta odtw arzał znane lub zasłyszane kiedyś pieśni ludowe, w zględnie ułożone przez sie­ bie daw niej pieśni w łasne, a w w ypadkach, gdy go pam ięć zawodziła, dokom ponow yw ał zw rotki dalsze. Stw ierdzenie to pozw ala w yjaśnić ow ą niezw ykłą płodność poetycką Czeczota, k tó ra tak intrygow ała J. Salonie­ go. S p raw a dru ga dotyczy m iejsca i czasu tej twórczości. Obie zw rotki w skazują, iż Czeczot pisał sw e piosnki „w sm utnej dobie”, czyli w w ię­ zieniu, co zresztą udow odniłem ju ż wcześniej. P roblem trzeci, to

(9)

zapo-— 32 zapo-—

w iedź tw orzenia now ych pieśni („Nowe tobie złożę w ieńce”). N atchn ie­ niem całej tej pracy, już dokonanej jak i przyszłej, była oczywiście Zosia M alewska.

Pod o statn ią pieśnią um ieścił poeta prozaiczne om ów ienie pt. D odatek. J e s t to pierw szy w twórczości Czeczota, a jeden z najw cześniejszych w dziejach folklorystyki polskiej a rty k u ł o potrzebie zb ieran ia pieśni lu ­ dowych.

Dodatek m iał być ostatecznym podsum ow aniem i zam knięciem Zosi­ n y ch piosnek, nastąpiła tu jed n ak ingerencja osoby, k tó ra kom pletow ała

zbiorek i w rezultacie w ypaczyła jego p rze jrz y stą kom pozycję. Na końcu tom iku podpisany je s t Wierniikowski, być więc może, iż to w łaśnie on był ow ą osobą ing eru jącą w spraw ę układu i zaw artości tom iku.

Tuż po prozaicznym D odatku została przyszyta k a rtk a złożona we

dw oje z ty tu łem W iersz do Rozalki. U tw ór zapisany je s t obcym c h a ra k te ­ rem pism a (nie Czeczota!) i nosi datę 15 stycznia. J. Saloni zaliczył go do g ru p y utw orów o dom niem anym auto rstw ie M ickiewicza, chociaż zastrzegł się jednocześnie, iż tezę tę tru d n o będzie u d o w o d n ić 16. Przypuszczenie sw oje oparł na dw óch przesłankach: 1 — że Rozalka b y ła służącą, a w części i pow iernicą M aryli P u ttk am erow ej ; 2 — że a u to r w iersza zw raca się do Rozalki z prośbą o opiekę nad swą pan ią i o w ie rn ą służbę dla niej.

H ipoteza Saloniego i w ty m w y pad ku spotkała się z opozycją polonistów i nie da się jej utrzym ać. A utorem W iersza do R ozalki je s t Ja n Czeczot. M arylę P u ttk am ero w ą poznał on 9 m arca 18'23 r. w Bolcienikach, dokąd przybył z ta jn ą m isją sercow ą od A dam a M ickiewicza. Od tego czasu łą­ czyła go z dom em F u ttk am eró w szczera przyjaźń. P oeta odw iedził Bol- cieniki po raz d ru g i w Zielone Św iątki tego roku, a następ nie latem . Poznał wówczas i Rozalkę. W okresie ty m przygotow yw ał zbiorek pieśni historycznych o bo h aterskich Litw inkach i zwrócił się n a w e t do M aryli

P u ttk am erow ej o dorobienie do nich m uzyki. Dwie pierw sze zw rotki

W iersza do R ozalki poświęcone są w łaśnie tej tem atyce:

1. Skromna Rozalko, nie śmiem twej Pani Dziękować rymem za pracę;

Tej serce może poniosę w dani, A tobie rymem zapłacę.

2. Obieście do mych piosnek robiły Muzykę, jak ty niewinną; I gdy me piosnki ceny nabyły, Wam moja wdzięczność powinną!

Za arg u m en t drugi może posłużyć D odatek do Zosin ych piosnek,

w k tó ry m Czeczot w spom ina, jaik to Rozalka tłum aczyła m u n a język pol­ ski pieśń litew ską. Dowód trzeci dotyczy d a ty : „15 styczn ia”, umieszczo­ nej pod w ierszem . Poniew aż cały tom ik pow stał w w ięzieniu, m ogła to być

(10)

jedynie data 15 stycznia 1824 r. W arto też dodać, iż W iersz do Rozalki zn ajd u je się także w tzw . Raptularzu Czeczota.

Bezpośrednio pod W ierszem do R ozalki rozpoczyna się seria przekła­ dów poprzedzona rodzajem d edykacji: „ P o s ł a n i e piosnek przełożonych z M oora do Jed n ej naszej, ta k dobrej jak M ary nia i Zosia, przyjaciółki, któ ra m i Lalla R o u th , piękne poem a M oora do czytania przysłała” .

K im by ła ad resatka, tru d n o z całą pew nością orzec, nie jest jed n ak w ykluczone, iż m ogła nią być M aryla P uttkam erow a, k tó ra należała dó ko m itetu pom ocy w ięźniom .

Z kolei poeta podał przekłady czterech fragm entów z M oora: 1. Ona

daleko, 2. T esta m ent, 3. Godzina północna, 4. Ach, przestańcie obwiniać barda.

Na tłum aczeniach tych u ry w a się pismo Czeczota, pozostałe u tw ory tom iku pierw szego zapisane są obcym, bliżej nie znanym ch arak terem pism a, w sumie, 11 utw orów w ierszow anych: 1. Pastereczka, 2. Ż yczenie, 3. Rada synow i, 4. Piosnka M am ki, 5. Posłanie fig Jana Z., 6. Odpow iedź

E m eryka, 7. O dpow iedź Edwarda, 8. Pasterka, 9. Ofiara przerw ana. Balla­ da w 3 częściach, 10. P ielg rzym z W alter Scotta, 11. Piosnka maskaradowa.

Pod w ierszem o statn im podpisany jest W iernikow ski, praw dopodobnie ja ­ ko przepisyw acz.

A utorów tych w ierszy jest kilku. Pastereczka, Ofiara przerw ana, P iel­

g rzy m z W alter Scotta oraz Piosnka m askaradowa to w iersze Odyńca,

d ruk ow an e później w jego Poezjach 17. Posłanie fig Jana Z., O dpow iedź

E m eryka i O dpow iedź Edwarda są najpraw dopodobniej w ierszam i Ja n a

Zahorskiego, E m ery k a Staniew icza i E dw arda Odyńca. Pozostałe cztery w iersze należą do utw orów o nie ustalonym autorstw ie.

Za tom ik II twórczości w ięziennej Czeczota należy uznać Ś p iew k i Zo-

sine (u J. Saioniego fig u ru je on jako to m ik III). Przem aw iają za ty m

przede w szystkim w zględy chronologiczne. W tom iku pierw szym w ięk ­ szość piosnek m a datę g ru d nia 1823 r., a W iersz do R ozalki datę 15 sty ­ cznia 1824 r. W Ś p iew ka ch Zosinych w y stęp u ją d a ty : 12, 13 i 15 stycznia oraz 8 i 25 m arca, oczyw iście w szystkie 1824 r.

Ś p ie w k i Zosine 18 liczą w siumie 85 k a rte k zapisanych w całości pism em

Czeczota. Pod ty tu łem jest zalecenie au to ra: „m ają być z m uzyką co n a j­ przedniejszą, k tó rą sam a Zosia zaap ro b u je” . Na karcie tytułow ej w idnieje dopisek ołówkiem, obcą ręką: „Zofii z M alewskich Brochockiej. U kład i rękopis Ja n a Czeczota”.

Z biorek ten, podobnie jak i poprzedni, otw iera dedykacja:

Do Zosi Choć to piosnki moje Bierz je jako swoje.

(11)

— 34 —

Co od Ciebie skradnę, To ja tutaj kładnę. A kraść nie należy, Przebacz m i kradzieży! I w eź to do siebie, Com ukradł u ciebie.

D edykacja ta o tw iera cykl 21 S p iew k ó w oznaczonych kolejnym i c y fra ­ mi arabskim i. Je st to seria sen ty m entalnych w ierszyków m iłosnych p a ry

kochanków : raz przem aw ia m łodzieniec, to znów dziew czyna. Nie p rze­ b ija się w nich jakieś gw ałtow ne uczucie, w tonacji ogólnej są raczej po­ godne, przesłonięte trochę m giełką tęsknoty, czasem ożyw ione tra fn ą re ­ flek sją lub ciekaw ym porów naniem . Tłem jest pow szednie życie dnia co­ dziennego.

Szczególnych w alorów literackich nie posiadają, nie m ają też w iększej w artości folklorystycznej, gdyż w przeciw ieństw ie do zbiorku pierw szego związki ich z ludow ością są m inim alne. K ilka z tych w ierszy zasługuje jednak z p ew nych w zględów na w yróżnienie. 'Należą do' nich m. in. u tw o ry oznaczone kolejnym i n u m eram i 16 i 17. Pierw szy z nich je st w y raźną re ­ m iniscencją z II cz. Dziadów, na co w skazują szczególnie zw rotki d ru g a i trzecia :

2. N ie chcę latać jak szalona, Wołać, wołać bez ustanku; Choć to kara niezbyt słona, Wołać: baś, baś, mój baranku. A le nigdy nie dogonić, Ale z nudy łezki ronić. 3. Nie chcę latać jak szalona,

Gnać motylka bez ustanku; Choć to kara niezbyt słona, Wolę m yśleć o kochanku, By nie prosić, ach, m łodzieńce! Przyciągnijcie mię za ręce.

Jeszcze silniejsze związki z II cz. Dziadów p rez e n tu je Ś p ie w e k 17. Je st to już nie rem iniscencja, ale dosłow ny niem al cy tat:

Tu niegdyś w w iosny poranki Najpiękniejsza z tego sioła Zosia pasając baranki Skacze i śpiewa i woła:

La-la-la.

Jed y n ą różnicę w porów naniu z oryginałem stanow i trz y k ro tn e pow­ tórzenie la-la-la w refren ie zam iast czterokrotnego.

(12)

W podobny sposób poeta zacytow ał z Dziadów zw rotkę d ru g ą i trzecią. Pod pieśnią um ieścił jed n ak przypis w skazujący na źródło, z którego czerpał: „P iosnka znajom a. Należało ją położyć za 16-tą, a tam tą na jej m iejscu przypom niałem , odm ieniam ” .

Podobne fili a ot wo tekstow e w idzim y w S p ie w k u 20 („Dawniej byw ało z ra n k u ”), k tó ry wyw odzi się rów nież z twórczości Mickiewicza. Lecz i tym razem poeta zaznaczył lojalnie w przypisie jego poetycki rodowód: „Piosnka w iadom a z K urh a n ka M aryli”. Z rom ansem tym w iąże się też

Śp iew ek 21 („Adelo! nie m asz ciebie!”). Dwie pierw sze zw rotki tej pieśni

kończą się refren e m :

Więcej się z tobą nie będziem widzieli! Nie masz, nie masz Adeli!

Je st to oczywiście nieznaczna przeróbka skargi Jasia z K urha nka M aryli. Na nu m erze 21 kończy się cykl spiew ków, a rozpoczyna się seria erotyków . P ierw szy z nich o p atrzony d atą „12 stycz. ran o ” m a ty tu ł:

E ro tyk dla M aryni.

Po ty m pierw szym E ro tyku dla M aryni w yszedł sipcd pióra poety cały cykl aż cztern astu erotyków i to w tem pie praw ie rekordow ym : 12 stycznia — 4, 13 stycznia — 6, 14 stycznia — 1, 15 stycznia — 2, ostatn i bez da'ty, w pleciony został do późniejszej serii trenów . W szystkie erotyki u trzy m an e są w konw encjonalnej poetyce klasycystycznej : roi się w nich od kupidynków i am orków zbrojnych w łuk i i kołczany, zefirków , gołąb­ ków, губек, róż, fiołków itp. Poeta w ysilał przy tym swą pomysłowość, by w w ierszach ty ch zaprezentow ać bogatą kolekcję najrozm aitszych po­ m ysłów poetyckich i przeróżnych sytuacji, w jakich znalazł się jego kochliw y b ohater. S tro na m etryczna erotyków jest jed n ak dość uboga, panuje w nich w yłącznie 8-zgłoskowiec sylabiczny o rym ach najczęściej p rzeplatan ych : ab, ab, przew ażnie gram atycznych.

O m aw iane erotyki są interesu jące i od innej strony, oto na ich gruncie możem y śiledzić p oetyckie re n d e z v o u s Czeczota z M ickiewiczem. Dla jaśniejszego przedstaw ien ia problem u w ypadnie cofnąć się nieco w czasie. Był w łaśnie kw iecień 1821 r. Filom aci nosili się z zam iarem w ydania wspólnego alm anachu poetyckiego pt. Hebe. M iał on obejm ow ać poezje M ickiewicza, Czeczota, Z ana i Pietraszkiew icza. Czeczot już od kilku la t pisał piosnki i an ak reo n ty ki. Teraz część z nich przesłał przyjacielow i do oceny. W spraw ie tej dochow ał się interesu jący list Mickiewicza, którego dotychczas nie um iano, z pow odu nieznajom ości poezji Czeczota, popraw ­ nie objaśnić. Dla dokładniejszego dowodu w arto przytoczyć część w ym ie­ nionego listu.

„Anakreontyki — pisał M ickiewicz — są prawdziwe anakreontyki; mają- i ży­ wość, i poezją, i słodycz, ale w szystkim brak interesownego pomyślenia. Czyż zawsze

(13)

— 36 —

ma się kończyć na tym, że Kupido ranił i kwita? Szkoda, że nie czytasz Goethego; jest tam jeden słodziuchny anakreontyk, przednie wym yślony. Przedaż p ta k ó w m i ­

łości!

U m ieścić trzeba w Hebie parę. Można by w szystkie, ale koniec odmień i zrób rozmaitszy — np. w Gołąbkach można by powiedzieć, że «skorom trafił dwa gołąbki, one zaraz jęły pieścić się i już nie rozłączyły się. K iedy m ię potem Kupido strzałką tego rodzaju ugodził, proszę cię, ugodź jeszcze Marysię tam czy Zosię, aby z nami też było, com ja z gołąbkam i tąż samą strzałą dokazał»-. Tak by zwrot był dowcip­ niejszy, a przynajmniej rozmaitszy, i te gołąbki nie byłyby przypięte na próżno. Toż samo rozumiem o Rybkach. Śliczny ten obrazek, ale mało ma związku z tym, co następuje, tak dalece, że próbowałem na m iejscu rybek położyć początek anakreon- tyka Gołąbki i prawie było toż samo. Ja bym tak ułożył: W idziałem chłopca, łow ią­ cego rybki i dziw iłem się, że jaką chciał, ułowił. «Co za głupie, m ówiłem , nie ucie­ kać od rybaka!» Aż Kupido odpowie: «Obaczym, czyś ty rozumniejszy», w ziął łuk, począł mierzyć i krzyknął: «Uciekaj!«- A le ja, nie w iem dlaczego, nie m ogłem ucie­ kać i choć m nie boleśnie ranił, nadstawiałem się na strzałki. Można by zakończyć przeproszeniem rybek — albo Kupido niechby, zajęty łow ieniem , oddał swój łuczek Ance, tuż stojącej, i kazał strzelać, a ja patrząc na nią uciekać nie mogłem.

Koniec końców zawsze trzeba pom yśleć o trafnym zawiązaniu” 19.

P rzy akapicie drugim tego listu, po słowie w Gołąbkach, Stanisław Pigoń dał przypis 3: „W ym ienione tu an ak reo n ty k i Czeczota nie docho­ w ały się w A rchiw um Filom .” 20

Otóż okazuje się, że w śród om aw ianych tu erotyków Czeczota zn ajdu­ ją się ow e an ak reo n ty k i recenzow ane przez M ickiewicza w 1821 r. M ają one już jed n ak w ersję uzupełnioną, popraw ioną zgodnie z zaleceniem au to ra Dziadów. Om ówię je po kolei. Na w stępie anakrenointyk Gołąbki,

w ym ieniony przez M ickiewicza jako pierw szy. M ożna go utożsam ić

z E ro tykiem dla Zosi, zaczynającym się od in cy p itu : „B yłem ja lekki jak pioro...”

Poeta opisuje w nim, ja k to w ybrał się razem z am orkam i n a łowy. S p oty kają n ajp ierw p arę skowronków, potem p a rę przepiórek. Am orkow ie strzelają do nich ze sw ych łuków i nab aw iają je uczucia miłości. Napo­ ty k ają wreszcie p arę gołąbków :

Wchodzim wreszcie do dąbrowy, Aż tu nad naszemi głowy Gołąbek z gołąbką grucha. I strzałka jednego zucha Wpadła w serce po'd skrzydłami. Aż cud stał się nad cudami: Com sądził, że trupem padną, Aż tu samczyk z samką ładną Jak się zaczęli całować, Ażem ja m usiał żałować!

Sy tu acja w ygląda więc identycznie jak w propozycji M ickiewicza. Zgodna z radą M ickiewicza jest też p ro śb a a u to ra e ro ty k u do am orków :

(14)

Moi w y kochani Strzelce, Ach jak byłbym kontent wielce, Gdybyście łaskaw i byli I m nie tak z nią zastrzelili.

J a k w yglądała p ierw otna w ersja tego erotyku, nie w iem y, w każdym r a ­ zie zm iany w prow adzone do w iersza za radą M ickiewicza w płynęły n a u tw ó r niew ątpliw ie korzystnie.

U w agi M ickiewicza o R yb ka ch m ożna odnieść (z drobnym i m odyfika­ cjam i) do erotyk u wplecionego do cyklu tren ów (między XIV i XV), za­ czynającego się dw uw ierszem :

Szedłem w olszyniak po porzeczki, Zoczyłem siedzące chłopię...

Tym chłopięciem był w łaśnie K upidyn. Odłożył łuk i strzały, gdyż zajęty był łow ieniem rybek. P oeta u jął łuk w swoje ręce i począł go próbować.

Zacząłem w cięciw ę wprzęgać Strzałkę, co ostrzejsza była, A gdym począł łuk naciągać, Trafem w serce ugodziła. Krzyknąłem ja z całej mocy, W oczach zrobiło się ciemno, A le jak cień cichej nocy, Tak ciemność była przyjemną. Jednak serce przeszła trwoga I biegłem wołając: Franko! Poznałem miłości Boga,

Pierwszym raz wyrzekł: kochanko.21

Rolę dziew czyny (wedle propozycji M ickiewicza — Anki) strzelającej z kupidynow ego łu k u w ziął więc poeta na siebie. Być może nie chciał w tej sytuacji przedstaw iać Zosi M alewskiej, gdyż m ogłoby to być opacz­ nie przez nią zrozum iane, w olał więc zranić się sam. In terw en cję Mic­ kiew iczow skiej recenzji znać tu jed n ak bezsprzecznie.

W tym m iejscu trzeb a też, gwoli spraw iedliw ości, przyznać, iż J. Saloni m iał w części rację, w yczuw ając in tu ic y jn ie w tym erotyku, pełnym — jak określił — „w dzięku i fin ezji” , in geren cję M ickiewicza. M iała ona, jak to m ogliśm y stw ierdzić, istotnie m iejsce, chociaż w form ie innej niż to a u to r Pieśniarza i śpiew aczki przypuszczał, gdyż w postaci recenzji.

Do erotyków Czeczota, a w części i do jego pieśni m ożna także za­ stosow ać g en eralny z a rz u t M ickiewicza, w yrażony w cytow anej recenzji: „w szystkim b rak interesow nego pom yślenia”, czyli innym i słowy dobrej kom pozycji. A utor D ziadów tra fił tu w sedno, stro na kom pozycyjna była istotnie A chillesow ą p ię tą Czeczotowej m uzy.

(15)

— 38 —

rozpoczyna się w tom iku drugim cykl tren ó w pod w spólnym tytułem

O b łą ka n y 22. Całość cyklu składa się z 24 trenów , przy czym 17 początko­

w ych m a kolejność oznaczoną cyfram i rzym skim i, a pozostałe są nienu- m erow ane. S tro na w ersy fik acy jna Obłąkanego nie je st jednolita. Sonety od I do IX pisane są tak ch araktery styczn y m dla twórczości Czeczota „ przekładańcem S tanisław ow skim ’’ o w ersach 10- i 8-sylabow ych, zwią­ zanych w stro fy czterow iersz owe z rym am i p rzeplatany m i ab, ab. W tr e ­ nach od X do XVI oraz XIX, XX, X X II i X X III system m etry czn y u le ­ ga znacznem u zróżnicow aniu, obok wesów 10-i 8-zgłoskowych w ystępu­ ją -także in n e k o m binacje ry tm iczn e: Г1 i 8, 13 i 8, 13 i 13, z zachow aniem wszakże stro fy cztero wierszow ej jako podstaw ow ej jed nostki kom pozy­ cyjnej. T ren y pozostałe, a więc XVII, XVIII, X X I i X X IV zbudow ane są n atom iast z dystychów trzynastozgłoskow ych o rym ach parzystych aa, bb.

Pod w zględem tem atycznym O błąkany stanow i kom pozycyjną całość. J e st to w ierszow ana ' autobiografia Czeczota od chw ili urodzenia aż po w iek m ęski. Cały utw ó r poświęca poeta M aryni M alew skiej w specjalnej dedykacji, z której w arto zacytow ać zw rotkę trzecią:

Tobie w ięc składam, Maryniu droga, Przyjmij pamiątkę tę skromną, Za obłąkanym westchnij do Boga, • A rymy niech m ię przypomną.

Całego utw oru, chociaż bardzo interesującego ze wzgtlędu n a auto­ ch arak tery sty k ę Czeczota, om aw iać tu nie będę, zwrócę jedynie uw agę na te jego fragm enty, które w iążą się w jakiś sposób z biografią lub tw ó r­ czością A dam a M ickiewicza. Pod tym względem znam ienne są już p ier­ wsze trzy tren y . D ają one obraz w czesnego dzieciństw a poety, k tóre mocno przypom ina dzieciństw o Mickiewicza. W obu biografiach w idzi­ m y dzieci w ątłe fizycznie (które w obaw ie przed nagłym zgonem trzeba było ochrzcić z wody), lecz w rażliw e i obdarzone b u jn ą w yobraźnią.

Pierw szym obiektem n a Wskroś jeszcze dziecięcej m iłości dorastającego chłopca była Uliana, w nioskując z im ienia jakaś białoruska krasaw ica ze służby dw orskiej. Poświęca jej Czeczot kilka zw rotek w Trenie VI.

0 dziewko hoża, Uliano ładna, Choć blaskiem słońca brukana; N ie byłaś księżna, ni pani żadna, Byłaś mu przypodobana.

Na twoich ustach z czuciem dziecinnym Pierwsze w ycisnął płomienie,

Igraszkom jego pamięć niew innym 1 tobie św ięcę wspom nienie.

(16)

F rag m en t ten przypom ina mocno M ickiewiczowskie „pierw sze kochanie”, a hoża U liana A dam ow ą Johasię.

K ilka dalszych tren ó w poświęca poeta w spom nieniom szkolnym z o kre­ su poby tu w kolegium ojców dom inikanów w Nowogródku, w którym zaw arł dozgonną p rzyjaźń z przyszłym auto rem Dziadów. N iektóre z tych

w spom nień w y k azu ją nieraz zdum iew ającą zbieżność dziejów życia

i tw órczości obu przyjaciół, k tó ra niejed n o k ro tnie w prow adza w zakło­ potanie, a nieraz w iedzie i n a m anow ce ich biografów . N a przykład cie­ kaw e zw iązki z tw órczością M ickiewicza p rzedstaw ia tre n XII, szczególnie pierw sze jego zw rotki.

1. A przypominasz, braciszku, pochwały, K iedyś u grobu Pańskiego

Klęczał, m odlił i oczy płomieniem pałały Uniesienia niebieskiego?

2. A jaka w ówczas słodycz! rozkosz niepojęta! Jakie dla serca balsamy!

Gdy na skrzydła m odlitew czuła dusza wzięta W niebieskie ulata bramy!

3. Ach! — równa chyba z tkliw ą kochanką rozmowa...

F rag m en t ten przypom ina mocno sły nn y m otyw pocałunku z IV cz.

D ziadów zakw estionow any przez cenzurę: ,,A pam iętasz... kiedy m iałeś dziew ięć, dziesięć latek ...” 23 Czeczot, jak o re d a k to r i k o rek tor drugiego to­ m iku Poezji M ickiewicza, znał doskonale te n m otyw , pam iętam y, ile tru d u i sta ra ń włożył, b y u ratow ać z niego chociaż cząstkę. Otóż w y daje się, iż zacytow ane zw rotki tre n u X II są w yraźn y m pogłosem owej sceny poca- łunkow ej.

W yjaśnienia w ym aga rów nież Tren X IV , k tó ry kończy się zagadkow ą stro fą ósmą:

A le te rymy jego z echem uleciały, Później o tym pamiątkę m aleńką zastawił; Ponieważ m oje treny znudzić już musiały, Pow iem jego erotyk, abym w as zabawił.

Dla J. Saloniego strofa powyższa, a szczególnie jej o kreślenia: „te r y t­ m y jego”, „p am iątk ę m aleńką zostaw ił”, „jego ero ty k ” były dowodem, iż m am y tu do czynienia z przypuiszczaiLnymi utw o ram i M ickiewicza, k tó re Czeczot jedy nie cytow ał. Spraw ę tę w y jaśn iłem już przy om aw ianiu ero­ ty k u („Szedłem w olszyniak po porzeczki...”): były to w iersze Czeczota

pow stałe w 1821 r. i recenzow ane p rzez M ickiewicza.

T ren X V I należy do g ru p y utw orów najbard ziej interesujących w ca­

łym zbiorku. P rzed staw ia on pożegnanie poety ze szkołą i ze św iatem lat chłopięcych. W iersz pisany je st m iarow ym 13-zgłosikowcem. Poeta

(17)

osiąg-— 40 osiąg-—

nął w nim w ysoki poziom arty sty czn y i m ożna rzec chyba bez przesady, iż na w spom niany tem a t znajdziem y w naszej litera tu rz e niew iele utw o­ rów podobnych.

Sym bolem czasów szkolnych był dla Czeczota dzw onek lekcyjny, od niego też rozpoczyna swój tren.

„Żegnam was, lube szkoły i ty dzwonku głośny, Za którego do klasy wołaniem leciałem ; Częstoś mi bywał m iły, lecz jakże nieznośny, Gdy się od dziewic, gajów i łąk odryw ałem ”.

W podobny sposób żegna poeta podnow ogródzkie „łąki zielone” , gdzie „kw iatki naszym nim feczkom zbierali”, oraz p rzejrzy sty nuirt okoilicznej rzeczki — „W esołej B recianki”, w której kąpał się z rów ieśnikam i i ło­ w ił ryby. Oddzielne pożegnanie poświęcił rozległym błoniom w okolicach Nowogródka, zw anym polem Litów ki lub Litew ki.

„Żegnam cię, o Litówko, pol^e nam majowe! Świadek gonitw i zw ycięstw , rozkoszna dolino! Ach, już mi się nie wrócą te chw ile cukrowe, Kiedym z w esołą gościł w tych laskach drużyną.”

Na błoniach ty ch ojcow ie dom inikanie organizow ali dla sw ych w ycho­ w anków w iosenne m ajów ki oraz zabaw y w ojskow e opisane dokładnie w pam iętnikach Franciszka M ickiew icza24. T utaj też A dam M ickiewicz zlokalizował bitw ę G rażyny z K rzyżakam i.

Z kolei poeta żegna się z rów ieśnikam i, przy czym dokładnie w ylicza gry szkolne: „palanty, zające, tarap aty , kaszki” . Je d n ą z o statn ich strof, poświęca profesorom :

„Żegnam was, profesory! — nie straszne już wasze Boćkowskie i kozackie, i inne nogaje,

A choć głowa pusta, jednak dzięki nasze I za to, coście do niej w łożyli, podaję”.

W sum ie było to więc pożegnanie „z k rajem lat dziecinnych” w spól­ nym dla Czeczota i Mickiewicza. Znalazł on serdeczne odbicie w tw ó r­ czości obu poetów , chociaż w różny sposób i w skali proporcjonalnej do ich talentów .

N O statnia, trz y n a sta zw rotka tre n u m a c h a ra k te r jak b y kom entarza autorskiego i w odróżnieniu od zw rotek poprzednich nie jest u ję ta w cudzysłowy.

Takie miejsc swej nauki czynił pożegnanie, A że mam jego rytmy — kontent jestem temu — Odznaczę cudzysłowem — a mniej przepisanie Kosztuje pracy, niż co napisać samemu.

(18)

S tro fa ta była dla J. Saloniego now ym dowodem, iż m am y tu do czy­ nien ia z dom niem anym u tw orem Mickiewicza, przepisanym jedynie przez Czeczota i oznaczonym cudzysłowam i, jak czynił poeta zwykle, gdy cyto­ w ał u tw o ry obce.

Lecz i tej hipotezy utrzy m ać się nie da. Do argum entów w ysunięty ch na początku tego a rty k u łu m ożna dodać jeszcze jeden. Tren X V I mógł pow stać dopiero po ukończeniu szkoły dom inikanów przez M ickiewicza i Czeczota, a w ięc najw cześniej w połowie 1815 r. Tym czasem w zw rotce

12 tego w iersza p o eta pisze:

„Żegnam cię, o mój wieku, coś swobodnie spłynął, N ie troszcząc się, skąd ojciec dostawał mi chleba: Jużeś na zawsze dla mnie, na zawsze upłynął, Jak z raju wypędzony, już pracą żyć trzeba.”

Z w rotka ta nie jest zgodna z biografią A dam a M ickiewicza. Po p ierw ­ sze stracił on ojca n a w iosnę 1812 r., czyli trz y lata p rzed ukończeniem szkoły, a więc określenie „skąd ojciec dostaw ał mi chleba” nie pasuje tu ab so lu tn ie; po d ru gie — n a studiach uniw ersyteckich nie potrzebow ał pracow ać n a swoje utrzym anie, gdyż o trzy m ał z m iejsca stypendium dzięki w staw ien n ictw u dziekana w ydziału m atem atyczno-fizycznego — księdza J. M ickiewicza. O kreślenia zacytow anej strofy są n ato m iast cał­ kow icie zgodne z życiorysem J. Czeczota, któiry aż do ukończenia szkoły now ogródzkiej był n a utrzy m an iu ojca, eifeonoma, lecz p o złożeniu egza­ m in u n a u n iw e rsy te t m usiał sam pracow ać n a sw oje utrzym anie.

T rzeba w ięc przyjąć, iż Czeczot w e w szystkich tre n a c h p rzedstaw ia siebie w trzeciej osobie jako bohatera poem atu i tra k tu je go jako postać odrębną, a cudzysłow y stosuje jedynie d la podkreślenia iż u tw ó r pow stał w cześniej, a obecnie (tj. w więzieniu) je st tylko przepisany lub uzupeł­ niony.

In te rp re ta c ję tak ą potw ierdza zresztą tre n następny, X V II rów nież w cudzysłow ach, w k tó ry m b o h ater poem atu zw ierza się na w stępie, że p ragnie w yjechać do W ilna.

„ ... by pracą mozolną

Kupić dla nauki jedną chw ilę w olną.”

T re n ten znam ienny jest i po d inn y m w zględem — oto dochodzi w n im do głosu ta k ch arakterystyczn y dla twórczości Czeczota patriotyzm :

„O ziemio, niegdyś męstwem , dziś nieszczęściem sławna! Gdzież twoja dzielna siła? gdzie waleczność dawina? Gdzie są twoi obrońcy? gdzie obywatele?

N ie masz ich! — nikniesz nawet w pamięci kościele! Kto mądrość, kto pochodnię roznieci oświaty? I zm ieszane z bydlęty zrówna z sobą braty?

(19)

— 42 —

Po * Trenie X V I I n a stę p u ją p raw ie dw ie stro n y wodne, a po nich, na now ej stro n ie nieparzystej, rozpoczyna się ciąg siedm iu tren ó w n ien u - m erow anych. Być może, iż a u to r zam ierzał pierw otn ie w pisać n a pozo­

staw ionym w olnym miejiscu jeszcze jeden tre n , a później całości dać od­ pow iednią num erację, lecz zam iaru tego n ie zrealizow ał. T ren y n ien u - m erow ane pisan e są a tram en tem nieco bledszym , oo zresztą, zw ażyw szy na w aru nki w ięzienne, n ie m a w iększego znaczenia. N atom iast m a sw ą w ym ow ę fakt, iż pierw sze trzy n ienu m ero w an e tre n y oznaczone są cu­ dzysłowam i, n a stę p n e trz y ich nie m ają, a o statn i znów je posiada. W y­ nikałoby z tego, iż c ztery tre n y (z cudzysłowam i) są odpisam i daw niej napisanych, a trz y (bez cudzysłowów) pow stały w w ięzieniu.

O siedm iu ty ch tre n a c h m ożna uczynić jeszcze jedno spostrzeżenie ogólne: najw yższy poziom k un sztu poetyckiego m ają tre n y 13-zgłoskowe, pozostałe natom iast, pisane m iaram i krótszym i, są przew ażnie znacznie słabsze.

Pierw szy z trenó w n ienum erow anych o form ie 13-zgłoskowych dys- lychów należy bezsprzecznie do klasy tren ó w najlepszych. P lastyka, w raż­

liwość na światło, b arw ę i ruch, żyw a akcja, bogate słow nictw o — a w szystko podbarw ione głębokim, szczerym uczuciem i gorzką św iado­ mością jego bezradności.

Tem atem tre n u — rzecz to u Czeczota un ik aln a — je st bal w kasynie w ileńskim . Ale jak przedstaw iony! Dla przyk ładu w arto przytoczyć kilka charak tery sty czn y ch fragm entów . Oto początek balu:

„Błyszczą św iateł tysiące — zwierciadlane ściany Powtarzają ich ogień w sali rozsypany.

Z ukrytych chórów płyną m elodyjne tony, Rozumiem się być w niebo jakie przeniesiony. Jakież to gwiazdy krążąc gaszą żar pochodni? Ludzie jeszcze z Olimpu widzieć bóstwa godni?

Wdziekiem, krasami kwiatów, lekkim jak wiatr chodem, Zdają się nadpowietrznym te dziwy narodem.”

A oto oczekiw anie na ukochaną:

„Czekam — serce mi bije — witam blask jutrzenki! Weszła i wszystkich dla mnie przygasiła wdziękiem ! Każdy ma swoją gwiazdę, jak na niebios kole, Każdy czyta z jej lica życia swego dolę.

A gdy ta gwiazda spadnie, znak to śmierci skory; Wątpię, czy zdołam przeżyć blask mej aurory!”

A tak przedstaw ia poeta swą w izję o pierw szym tańcu z dam ą swego serca :

(20)

„O! czemuż ja nie umiem tanecznego koła! Chwyciłbym, zbliżył tego do siebie anioła! Oko w oku, a serce przeciw sercu leci, Ogień jednego w drugim spojrzeniu się nieci; Jej tchnieniam i pojony, jej dotknięty dłonią, Goniłbym tak, jak cienie sw e postaci gonią. Jedna, stopiona razem, płynie ogniów fala, Świat niknie w jej potoku, niebo się zapala!...”

Lecz m arzen ie poety pry sk a —

„Inny ją w tany wiedzie...”

T ren kończy się akcentem rezygnacji czy n aw et desperacji:

„Pląsaj zdrowo — od ciebie ja nawet odskoczę! Bo gdy blisko cię stojąc, wzrok po tobie toczę, Takem zapomniał siebie — taka zm ysłów strata, Żem ledw ie nie uczynił co gubi Torkrwata.”

O statni w ers tre n u o p atrzy ł poeta przypisem :

„Wiadomo jest o Torkwacie Tassie, że gdy w uniesieniu pocałował na pokojach księcia Ferrary swoją kochankę, księżniczkę Eleonorę, za to wtrącony do więzienia, w iele tam cierpień poniósłszy, dostał pomieszania i resztę życia wkrótce nieszczę­ śliw ie dokończył”.

Cały tre n , zam knięty udan ą pointą o Torkw acie Tassie, należy ocenić wysoko. N ie chce się w prost w ierzyć, że w yszedł on spod pióra Czeczota, lecz zarów no c h a ra k te r pism a ja k i realia zaw arte w w ierszu w skazują jednoznacznie n a jego autorstw o.

Czeczot n ie był zw olennikiem rozpow szechnianych w owe czasy w W il­ nie balów , re d u t i rautów . P otępiał je jako m arn otraw stw o pieniędzy, podczas gdy lud po w siach białoruskich p rzy m ierał głodem. Sam jed nak był n a kilku tzw. „kasy n ach ”, by się przy p atrzyć śm ietance ary sto k ra­ tycznej całego W. K sięstw a Litewskiego, a przede w szystkim , by ujrzeć sw oją Zosię. W jed n y m z listów pisał do M ickiewicza:

„Zawczoraj wieczór i dzień wczorajszy przechorowałem na gorączkę; ale w czo­ rajszego wieczora nie m ogłem już być chorym: trzeba było ozdrowieć, bo trzeba było iść na kasyno, bo Zosia na nim pierwszy raz, nie widziana już przeze mnie od kilku tygodni, znajdować się miała. Veni, vidi, a ona m nie zwyciężyła...” 25

Dw a n a stęp n e tre n y o incipitach: „Stoi tu skała, a na skałę pada...” o raz „Jeżeli p raw d a długo się nie sk ry je...” m im o iż są rów nież o patrzo­ n e cudzysłow am i, sto ją o całe niebo niżej od ostatniego tre n u i n ie w y k ra ­ czają poza Czeczotową przeciętność. W yróżnia się n atom iast sw ym k u n ­ sztem poetyckim tre n .n astęp n y o pisujący jakiś w ieczorek tow arzyski m łodzieży w ileńskiej. W iersz ten znam ionuje w ielka zw artość i oszczęd­ ność słowa — cechy tak przecież rzadkie w twórczości Czeczota — oraz

(21)

— 44 —

podskórny n u rt dram atyczny, k tóry w yczuw a się w całym utw orze. T ren rozpoczyna się dość pogodnie.

Siedzi królowa licznym okolona dworem, Ten jaśnieje gładkością, ów szaty wytworem , Ona uśmiech swój boski między nimi dzieli I wszyscy sobie radzi i wszyscy weseli.

Lecz ten sielankow y n astrój zmącą nagle w ejście now ej postaci, k o n tra s­ tującej silnie z otoczeniem :

Cóż to za mara wchodzi? — ogień w oku błyszczy, Twarz ponura — i smutek resztę rysów niszczy. Chwianie się jakieś w chodzie — jednak czule wita, Siadł spokojnie — nikt jego o przyjście nie pyta.

Poeta kreśli następnie bardzo zwięzłą, ale plastyczną c h a ra k te ry sty k ę nie­ znajom ego:

Niem y — jako ta skała, co wulkany kryje, Głucho stoi, choć ogień w jej się żyłach wije.

A więc to tylko spokój zew nętrzny, udany. N ieznajom y prag n ie rozm a­ w iać jedynie z „królow ą” tego dw oru, ale jest niepew ny przyjęcia, w aha

się:

Dać pokój, rozum radzi — cudze szczęście dzielić I własnych wrogów nawet dolą się weselić. Dzikie wesele...

Przyczyną jest obojętność królow ej i b rak jakiejkolw iek nadziei.

Jedno słow o na tydzień twarz mu wypogodzi, Jedno słow o na miesiąc ciężką boleść zrodzi.

W ostateczności u daje obojętność — „choć tkw ią w sercu noże” .

S charakteryzow any tu tren , u trzy m an y w tonacji bajron istyczn ej — tajem niczej i posępnej, nie p asuje najw yraźniej do dotychczasow ej tw ó r­ czości Czeczota. C h arak ter pism a w skazuje jed n ak na jego autorstw o, a b rak cudzysłowów skłania do przypuszczenia, iż pow stał w łaśnie w w ię­ zieniu.

Za au torstw em Czeczota p rzem aw iają też dodatkow o pew ne m a te ­ riały filareckie i filom ackie. O tton Ślizień podaje w sw ych w spom nie­ niach, że filareci dla zabaw y i krotochw ili w ybierali sobie m łode królow e, z których każda m iała swój dwór. K rólow ą tak ą by ła m .in. Zosia M alew ­ ska. Ignacy Zan b y ł u niej nadw ornym lekarzem , S tefan Zan flecistą, a Slizień, jako paź, zam ów ił n aw et u tokarza specjalne berło hebanow e dla królow ej 26.

Z korespondencji filom atów w iem y znów, że J a n Czeczot, chociaż nie­ co starszy od grona filaretów , byw ał u pań stw a M alew skich i b rał udział

(22)

w zabaw ach koleżeńskich. Je d en z tak ich w ieczorów opisał n aw et w liście do M ickiewicza:

„Franciszek kazał mi w liście donieść siostrom, że zdrowy; dzięki za jego zle­ cenie! Wiele, w iele m iałem stąd przyjemności, Zosia więcej dwóch godzin śpiewała. B awiliśm y, posizedłszy później do rejentów , aż do 11-tej godziny.” 27

Da się rów nież w yjaśnić i bajronistyczny styl tego tren u . Pam iętam y, iż w iosną 1823 r. Czeczot pilnie w ertow ał rękopisy D ziadów jako ich w y ­ daw ca i korektor. W pływ tej lek tu ry odbił się najw yraźn iej na kolorycie opisanego tre n u . Pogłosem Dziadów są też niew ątpliw ie z lekka prze­ tw orzone w y rażen ia jak : „Cóż to za m ara w chodzi?”, „ogień w oku b ły­ szczy” ; „N iem y — jako ta skała” itp.

T ren o statn i jest jak b y epilogiem całego poem atu. Starośw iecki jego ty tu ł O błąkany czyli zabłąkany znajd u je w ty m w ierszu pełne swe uza­

sadnienie. B ohater poemaitu, a w rzeczywistości sam autor, istotnie za­ błąk ał się w sw ym życiu. Je st w w ięzieniu i nie wie, co się z nim stanie; kocha — lecz n ie jest kochany; czuje, iż nie zasłużył n a podobny los, lecz jednocześnie m a świadomość, że tak już zostanie. Cały w iersz nasycony jes*t nieupozow anym , auten ty czny m tragizm em graniczącym z rezygnacją ab solu tn ą — pragnieniem śmierci. W szystkie te uczucia i m yśli p rzy b ra­ ne są w szatę p o etycką skrom ną lecz nie banalną, a drobne potknięcia stylistyczne sąsiadują nieraz z w ysokim kunsztem artysty czn ym i po­ brzm iew ają frazam i przypom inającym i M ickiewicza (Do DD Elegia) lub Słow ackiego (T esta m en t mój). M otyw em przew odnim , pow tarzającym się w tre n ie k ilk ak rotn ie jest określenie „szczęśliw y”, oczywiście w sensie

ironicznym .

„Bądź szczęśliwy! — jakiż to głos w życiu nieznany Rozbił się o w ięzienia mego głuche ściany?

Jakiż to głos do serca w ciska się tak luby, Wznieca ogień życia, ogień mojej zguby?

Gorę — płonę jak Feniks w łasnem i skrzydłami Między niebem i ziemią m iotając ogniami. I nie wiem , skąd mi płyną m elodyjne tony, Nim nie będę mym ogniem w popiół przetrawiony! Bądź szczęśliwy — któż to rzekł? kto tak bluźni srodze Bogu, który po twardej kazał mi iść drodze?”

W w ierszu dw ukrotnie, w form ie niem al refrenu, pow tarza się pragnienie śm ierci:

„Tylko mię nie odstępuj, nie odchodź ni kroku, Znikniesz — i śmierć na moim wnet osiądzie oku.”

(23)

— 46 —

„Bo kazałaś mi wyrzec jąkającą mową:

Szczęśliwy ja! — ach, jakież obce dla m nie słow o!”

O statni dw uw iersz w skazuje, iż om aw iany tre n je st echem jak iejś rozm owy luib może korespondencji Czeczota z dam ą jego serca i to być może w okresie w ięziennym . D okładnej d a ty an i treści tej rozm ow y n ie znam y i m ożem y n a jej tem a t snuć jedy n ie przypuszczenie, że doty­ czyła ona nieszczęśliw ej, podobnie jak i u M ickiewicza, miłości poety do pięknej rektorów ny.

Rozw ażaniem tym należałoby zam knąć opis poem atu pt. O błąkany. J e st on bezsprzecznie najw iększym i najciekaw szym u tw orem w całym w ięziennym piśm iennictw ie Czeczota i to zarów no pod w zględem a u to ­ biograficznym , jak i literackim .

Dalsza część tom iku II jest k o n tynuacją zbiorku pierw szego, ob ej­ m u je bowiem piosnki z la t daw nych, przew ażnie drobnoszlacheckie. Stosuje tu poeta podobny sposób zapisu jak w zbiorku I: n a jp ie rw po­ daje zw rotki zapam iętane, a następnie, w razie potrzeby, kom ponuje dalsze, już w łasne. P odstaw ą zapisu i uzup ełnień je st m elodia.

P ierw sze z tych piosnek m ają n um erację aralbską, dalsze jed y n ie ty tu ł: Piosnka. W śród pieśni ludow ych i drobnoszlacheckich pom ieścił poeta kilka piosnek w łasnych bez określenia ich melodii. P rzy n iek tó ­ rych piosnkach są podane d a ty dnia i m iesiąca.

Piosnka 1 nosi ty tu ł: A d ieu K ościuszki z Julią, nota z polonezu. P ie rw ­

szy dw uw iersz, jako autentyczny, o p a tru je poeta cudzysłow am i:

„A kiedy odjeżdżasz, bywaj zdrów, O mojej przyjaźni dobrze m ów.”

J e st to frag m en t osiem nastowiecznego poloneza o m łodzieńczej m iłości Tadeusza Kościuszki do w ojew odzianki Ludw iki Sosnow skiej. Im ię b o ­ h aterk i rom ansu zastało zm ienione zgodnie z ówczesną obyczajow ością i modą literack ą 28. Do zapam iętanego tek stu dorobił Czeczot jeszcze sześć zw rotek własnych.

Z dalszych pieśni zbiorku II zasługuje n a uw agę tzw . Pastorow a

donka. W spom ina o niej M ickiewicz w sw ym jam bie n a im ieninach

„Jeżow ych” w d n iu 19 m arca 1819 r. J. Czubek w yw odzi ją z pieśni b u rsz o w sk ie j29. Godna uw agi jest też Piosnka 5, z dopiskiem : „do daw ­ niejszych” . Pierw szą jej zw rotkę u jął poeta w cudzysłow y jako zapoży­ czoną :

„Przestań narzekać i szlochać, Idźmy każdy w swoją drogę, Ja cię w iecznie będę kochać, A le twoją być nie m ogę”.

(24)

W ywodzi się ona z ówczesnego re p e rtu a ru pieśni drobnoszlacheckich 30.

W iadomo, iż M ickiewicz włączył ją w cześniej do IV cz. Dzíadów

(w. 304 - 307). Do zw rotki pierw szej dorobił Czeczot sześć zw rotek w ła­ snych i podał je już bez cudzysłowów.

W końcow ej części zbiorku II znajd u je się k ilka w ierszy w łasnych Czeczota oraz kilka tłum aczeń. Pierw szy z nich nosi ty tu ł: Do gołąbka i o b ejm u je aż 15 zw rotek cztero wierszow ych. M iarą m etry czną w iersza są 10- i 8-zgłoskowce o rym ach przeplatany ch ab, ab, czyli pospolity u niego „przekładaniec S tanisław ow ski” . P rzy ty tu le w iersza je st uw aga a u to ra : „w e środę przed k w ie tn ą ” . J e st to w ięc środa przed „N iedzielą P alm ow ą”, a więc 26 m arca 1824 r. starego stylu.

W iersz nie p rez e n tu je w ysokich w alorów literackich, nato m iast za­ w ie ra dw ie cenne inform acje. W zw rotce 9 m am y w zm iankę o poczcie w ięziennej (niew ątpliw ie tajn ej):

Listek trzy kroki od mej komory — Lecz m nie stąd w ynijść nie można...

In fo rm acja d ru g a dotyczy przyw iezienia z W arszaw y do klasztoru fra n ­ ciszkanów Franciszka M alewskiego (zw rotka 14):

Ach, jej tu brata dziś przywieziono! Na dobre wróżby tłumaczę,

Ona zostanie tym uzdrowioną, Razem ich, razem zobaczę.

Zarów no pism o i poetyka w iersza jak i adresow anie go do Zofii Ma­ lew skiej („Ach, jej tu b ra ta dziś przyw ieziono!”) św iadczą dow odnie, iż a u to re m u tw o ru jest J a n Czeczot.

Bezpośrednio pod G ołąbkiem zapisał po eta trzy przekłady z W alter Scotta pt. P rzysięga dziew icy, Piosnka oraz Fiołek. Dalej następ u je pieśń „O dziew czyno ty z Podola...” , a pod nią, na w klejonej kartce, z n ajd u je się u tw ó r p t: W iersze do zam urow anej d ziu ry włożone. U tw ór ten dotyczy całej gru py filom atów i filaretó w w ięzionych w klasztorze franciszkanów , zasługuje w ięc n a przytoczenie w pełnym brzm ieniu.

Żadne przemoce cnoty nie przygniotą, Cnota i w samym w ięzieniu jest cnotą. Wtrąceni tutaj przemocą okrutną, Tędy słodzili dolę swoją smutną. Tej, którą w idzisz jest autorem dziury On, co stąd latał na parnaskie góry.

Z początku przeszłych trosk gniotła tęsknica, Lecz go z nich luba w yrw ała dziewica. A komu ona przyjaźń poprzysięże, Ten już przemocy nigdy nie ulęże.

(25)

— 48 —

Pierw szy wynalazł, pierwszy użył ćwieka Brat Aleksander — znać w szędzie człowieka! Wiesz, Żołnierz dalej sztukę doskonalił, Ten prętem, a ten sztęflem (!) rąk ocalił. Inni za plecam i przewiercili dziury, Dowiedli, że nas nie rozdzielą mury. Tędy szukali porady, pociechy, I z swojej straży przesyłali śmiechy, Dla ciebie pamięć zostanie, potomku, Może ty kiedy w tych murów ułomku, Po długim wieku, w ygrzebiesz to sobie.

Rozgłoś, gdy w szczęsnej wygrzebiesz to dobie, Lecz kiedy w ziemi tej znajdziesz Moskali, N iech się ta kartka, proszę ciebie, spali. Bo m yśli tu mieć, słowa rzec nie można, Tak nas dojęła przemoc ich bezbożna. A teraz Vale — Abyście wiedzieli, Wyliczę jacy tu w ięźnie siedzieli.

(tu regestr).

Z acytow any u tw ó r doskonale charak tery zu je atm osferę, w jakiej żyli uw ięzieni studenci, głęboką przy jaźń i solidarność, k tó ra ich łączyła, a p rzede w szystkim niezłom ny p atriotyzm i w iarę w przyszłość. W iersz m iał być sw oistym testam en tem filareckim dla narodu. W spom niany na końcu utw o ru „regeste r ” nie dochował się, nie znam y też pełnego ze­ staw u wierszy, k tóre m iały ulec zam urow aniu. Być może, iż część ich

zaw iera om aw iany w łaśnie tom ik II.

Pozostaje też do ostatecznego ustalenia spraw a a u to rstw a zacytow a­ nego utw oru. W itold K linger, k tó ry ogłosił go w „T ygodniku H ustro-w an y m ”, b y ł zdania, iż je st to u tustro-w ó r J a n a Czeczota. O dm ienne stano­ wisko zajął Ju liusz Saloni, kw estionujący ryczałtem auto rstw o Czeczota w w ierszach pom ieszczonych w tom ikach I i III (u m nie I i II), a tek st u tw o ru : W iersze do za m urow anej dziury w łożone przesłał n a w e t do zbadania przez g ra fo lo g a 31. Lecz autorstw o Czeczota je st niew ątpliw e, świadczy za nim kilka dowodów. Pierw szy — to c h a ra k te r pism a, b a r ­

dzo podobny do au to g rafó w przyszłego a u to ra P iosnek w ieśniaczych; d ru g i — frag m en t listu K. Piaseckiego do O. Pietraszkiew icza: „Czeczot pracuje nad d ziurą do Kraskow skiego, k tó ry m a kom unikację z Zie­ lińskim ...” 32 ; trzeci — początek u tw o ru je st p a rafrazą Czeczotowego czte- row iersza z festy n y w ięziennej filom atów i filaretó w n a cześć Tomasza Zana w dniu 12 g ru d n ia 1823 r.: „Przem oc duszy nie złam ie m ur nas nie rozdzieli...” 33; czw arty — na Czeczota w skazu je w yraźnie frag m ent om aw ianego u tw o ru :

Tej, którą widzisz jest autorem dziury On, co stąd latał na parnaskie góry.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co nie pasuje do tej

Autor opiera się na budowanej przez siebie od lat koncepcji własności i przekonywająco argumentuje, że to właśnie kryterium własnościowe po- winno być kluczowe przy budowaniu

Charakter oermaiki wskazuje, iż użytkownikami osady w jej pier­ wszej fasie osadniczej była ludność kultury łużyckiej /grupa górzycka/ Na nią, nawarstwiała się ozęściowo

Język artystyczny można modyfikować, niemożliwe jest natom iast odejście od przyjętej linii walki społecznej. W latach trzydziestych sta­ nowisko poety w ydaje się

Nie jest to zajęcie super jakieś tam biznesowe, trzeba dużo pracować, a jak się pracuje, jakieś tam efekty też są.. Dzisiaj jest taka moda na szybki pieniądz, duży pieniądz,

Bohater którego dzieła Adama Mickiewicza przejawia cechy postawy prometejskiej?.

Due to the growing sizes of containervessels, the driving function of a containercrane has become less important through the years, because these cranes are being moved less.. The

Dzięki temu może samodzielnie odkrywać bogactwo symbolicznej interpretacji tar- gumu, gdzie losy Oblubieńca i Oblubienicy stają się ikoną burzliwych losów Boga i Izraela,