• Nie Znaleziono Wyników

Urwis : grzechy dzieciństwa punktem zwrotnym w twórczości Bolesława Prusa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Urwis : grzechy dzieciństwa punktem zwrotnym w twórczości Bolesława Prusa"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Cezary Zalewski

Urwis : grzechy dzieciństwa punktem

zwrotnym w twórczości Bolesława

Prusa

Słupskie Prace Filologiczne. Seria Filologia Polska 5, 71-79

(2)

S ł u p s k i e P r a c e F i l o l o g i c z n e · S e r i a F i l o l o g i a P o l s k a 5 · 2 0 0 7

Cezary Zalewski

Uniwersytet Jagielloński

URWIS. GRZECHY DZIECIŃSTWA

PUNKTEM ZWROTNYM W TWÓRCZOŚCI

BOLESŁAWA PRUSA

N iem al sto lat tem u je d e n z kom entatorów P rusa poczynił intrygujące spostrze­ żenie:

Któż nie zna niedługiej nowelki Prusa „Grzechy dzieciństwa”? A komuż, kto zna tę nowelkę, nie podobała się ona i kto, przeczytawszy ją raz, nie brał jej do rąk i po raz drugi z prawdziwą przyjemnością? Z pewnością takich niewielu, ale wielu za to takich, którzy nie zdają sobie jasno sprawy, dlaczego tak bardzo im się ta nowelka podobała, i nie widzą tam wielu cennych dla rodziców, wychowawców i psycholo­ gów, wskazówek1.

D ziś G rzechy dzieciństw a czyta się - i analizuje - „rzadko i niechętnie” , dlatego tym bardziej zdum iew ający je s t fakt, iż do g ro n a w ym ienionych pow yżej profesji zaliczyć m ożna rów nież badaczy literatury, w szczególności „prusologów ” U tw ór ten nie dostarcza im w skazów ek ani n a tem at w spom nianej w izji dzieciństw a, ani w kw estii roli, ja k ą odgryw a w rozw oju pisarstw a B olesław a Prusa. Jakkolw iek p ro ­ blem y te są nierozerw alnie złączone, łatw iej znaleźć przyczynę drugiego z nich.

Z arów no w ujęciach m onograficznych, ja k i w innych pracach zagadnienie takiej ew olucji je s t albo pom ijane, albo m arginalizow ane. W ydaje się, że oczyw istym z a ­ łożeniem badaczy - przynajm niej w odniesieniu do lat 70. i 80. X X w. - je s t p rz e ­ konanie o istnieniu „P rusa synchronicznego” , który doskonalił w praw dzie pisarski w arsztat, ale tem atykę sw oich utw orów przedstaw iał z tego sam ego stanow iska, p il­ nie unikając radykalnych konw ersji2. N ietrudno też w skazać n a antenata tej k oncep­

cji, gdyż po raz pierw szy im plicite po jaw iła się n a łam ach P ra w d y w 1890 roku w słynnym eseju A leksandra Św iętochow skiego A leksa n d er G łow acki (Bolesław

1 J. Ciembroniewicz, Dzieci w nowelkach Prusa. „Wychowanie w Domu i Szkole” 1909, nr 3,

s. 244.

2 Typowy dla tego podejścia jest sąd Janiny Kulczyckiej-Saloni, sprowadzający rozwój do kwestii

technicznych: „W tym samym roku co Lokator poddasza ukazuje się pierwsza powieść Prusa -

Pałac i rudera. Trudno po prostu uwierzyć, że Lalka i Faraon są dziełem autora tego słabego

(3)

Prus). A u to r om aw ia tu ca łą d o tychczasow ą tw órczość Prusa, w której je d y n a w ażna

zm iana u tego dobrodusznego i w spółczującego w szystkim satyryka p o leg a n a p rzejściu od now eli do pow ieści. P rzesąd ten niestety został silnie utrw alony, a p rze­ cież Prus, polem izując ze Św iętochow skim , pośrednio poruszył rów nież i tę kw estię. O becność ow ego problem u zaznacza się w e w stępnej dystynkcji, k tó rą n a użytek k ontrataku zrobił oskarżany autor n a sam ym początku Słó w ka o krytyce pozytyw nej. Prus oddziela dow cip od hum oru, ujm ując o ba zjaw iska w aspekcie, by tak rzec, nie- kom icznym , ale - strukturalnym . E fekt śm ieszności je s t bow iem w tórny w obec za­ sadniczej „konstrukcji” , k tóra go podtrzym uje.

Dow cip:

jest przede wszystkim produktem twórczej fantazji. Dlatego dowcip może być nawet karykaturą, może przewracać świat do góry nogami i mimo to podobać się. Podzi­ wiamy w nim nie tyle jakiś zewnętrzny fakt, ile nadzwyczajną zwrotność definiujące­ go umysłu. Człowiek dowcipny jest tym w sferze ducha, czym gimnastyk, fechmistrz lub wyborny jeździec w życiu codziennym. W jednym i drugim podziwiamy nie to, co robi, ale siłę i zręczność ruchu...

Tym czasem :

Zupełnie czym innym jest humor, który polega nie na tworzeniu kombinacji fanta­ stycznych, nie na grze wyrazów, ale na sumiennym oglądaniu rzeczy co najmniej z dwu stron: dobrej i złej, małej i wielkiej, ciemnej i jasnej. Dla optymisty każdy czło­ wiek jest „porządny”, dla pesymisty każdy człowiek jest „podejrzany”; humorysta zaś, który bada ludzi wszechstronnie, w każdym człowieku widzi coś porządnego i coś łajdackiego3.

W idać w yraźnie, że Prus buduje tę dystynkcję opierając się n a dw u m odelach e s­ tetyki; dow cip je s t d o m en ą w yobraźni, a zatem w iąże się z kreacyjnym subiektyw i­ zm em , a hu m o r - przeciw nie - opiera się n a dokładnej, obiektyw nej obserw acji. Jednak nie estetyka je s t tu najw ażniejsza, gdyż w y n ik a on a z dw óch odm iennych sposobów w idzenia świata. P odm iot posługujący się dow cipem utrzym uje dystans w obec zjaw iska, n a którym się koncentruje. Jest „poza” nim i zarazem „naprzeciw ” niego, dlatego ujm uje go jed n o stro n n ie i - co w ażniejsze - w silnej opozycji do w ła ­ snej perspektyw y. H um orysta natom iast rezygnuje z takiego założenia i dzięki tem u rozpoznaje też inne aspekty poszczególnych elem entów . L ogicznie oznacza to je d ­ nak, iż w szelkie przeciw staw ienia m iędzy prezentow anym i fenom enam i zaw sze o k ażą się w zględne, niestabilne i nietrw ałe. Innym i słowy: dow cip opiera się n a grze różnic, a hu m o r - n a ich zam azyw aniu, które u jaw nia skryw ane podobieństw o.

Prus zrozum iał, że Św iętochow ski chce z niego zrobić „dow cipnisia” , dlatego tak gw ałtow nie zaprotestow ał. A le P oseł P raw dy też m iał trochę racji: w czesna tw ó r­ czość P ru sa rzeczyw iście stoi pod znakiem dow cipu, natom iast ja k o autor L a lki p i­ sarz je s t b ez w ątpienia, ja k zresztą tw ierdził, hum orystą. Z asad n iczą te z ą niniejszego

3 B. Prus, Słówko o krytyce pozytywnej (Poemat realistyczny w 6 pieśniach). W zb.: Polska kryty­ ka literacka (1800-1918). Materiały. T. III. Red. J. Kulczycka-Saloni i S. Frybes. Warszawa

(4)

artykułu je s t przekonanie, iż zm iana tych perspektyw stanow iła fundam entalny m o ­ m en t w ew olucji pisarskiej Prusa; m om ent, który znakom icie m ożna prześledzić na p rzykładzie G rzechów dzieciństw a - pow stałych w 1883 roku, a w ięc w ów czas, k ie ­ dy ich autor w kraczał w pow ieścio w ą fazę swej działalności.

1. T ra fn ą naturę przytoczonego n a w stępie spostrzeżenia o nieuzasadnionym za­ chw ycie n ad tą n o w elą potw ierdza uw ag a Jan a Lipskiego, stw ierdzającego, iż:

mamy tu do czynienia z rzadkiej wartości klejnotem beletrystycznym, którego arty­ styczny kształt harmonizuje z ideowymi treściami, nie łatwymi co prawda do bezpo­ średniego scharakteryzowania, ale niewątpliwymi i co do swej postępowości, i co do

4

intensywnego oddziaływania na czytelnika .

W ahanie autora je s t tu ja k najbardziej w skazane, szkoda tylko, że pozostało n ie ­ konsekw entne. Istotnie, ideologia w G rzechach dzieciństw a nie je s t w yraźna, a n a ­ w et nie m a jej w cale, je ż e li w yznacznikiem jej obecności uczyni się sankcję autor­ sk ą n ad ającą niepodw ażalny status. Prus w prow adza bow iem ten dyskurs tylko d la­ tego, aby pokazać, że kszta łt artystyczny nieustannie m u zaprzecza. N ajbardziej czy ­ telne aluzje do sięg ają ideologii pozytyw istycznej:

Szkoła, jak wiadomo, dzięki swemu zbiorowemu charakterowi przygotowuje chłopców do życia w społeczeństwie i daje im takie umiejętności, jakich by nie nabyli chowając się pojedynczo. O tej prawdzie przekonałem się w tydzień po przybyciu do szkoły, gdzie nauczyłem się sztuki dawania serów, która to wymaga współudziału najmniej trzech osób, a więc nie może istnieć poza obrębem społeczeństwa (333)5. S ztubacka zabaw a „znakom icie” ilustruje zatem doktrynę organizm u społecznego, dokładnie tak, ja k zainteresow anie guw ernantki dw orskim pisarzem „doskonale” pokazuje em ancypację:

W końcu światła ta osoba zwierzyła mi się, iż wcale nie myśli wyjść za mąż za pi­ sarza, lecz pragnęłaby tylko podnieść go - moralnie. Oświadczyła mi, że według jej pojęć rola kobiet w świecie polega na podnoszeniu mężczyzn i że ja sam, gdy urosnę, muszę spotkać w życiu taką kobietę, która mnie podniesie (368-369).

P isarz nie zapom ina także o przeciw nej stronie barykady:

Według moich poglądów, tylko w obszernej sukni z długim ogonem mógł prze­ mieszkiwać majestat jaśnie wielmożności [...].

Taki był mój legitymizm oparty na przykazaniach ojca, który nieustannie zalecał mi - kochać i czcić panią hrabinę (326).

4 J. J. Lipski, Posłowie. W: B. Prus, Grzechy dzieciństwa. Warszawa 1953, s. 61.

5 W ten sposób odsyłam do: B. Prus, Grzechy dzieciństwa. W: Opowiadania i nowele: wybór.

(5)

Z adanie tego typu zabiegów p o leg a n a unaocznieniu, iż jak ik o lw iek przekaz ide­ ologiczny je s t kontekstualny, gdyż pozostaje uzależniony od układów czy pozycji, w jak iej zn ajd u ją się ci, k tórzy go artykułują. Prus w skazuje zatem , iż takie czy inne p rzekonania rzadko p o jaw iają się w trybie bezinteresow nej ekspresji, a częściej b y ­ w a ją traktow ane w sposób instrum entalny.

O bserw acja ta w ydaje się banalna, ale z punktu w idzenia utw orów , które pisał Prus - i nie on je d e n - w latach 70., w cale ta k ą nie jest. Standardow y m odel tzw. li­ teratury tendencyjnej zakładał zarów no ideow e zaangażow anie autora, ja k i w y n ik a­ ją c ą z niego autentyczną alegację pew nego program u, ja k a staw ała się udziałem b o ­ haterów . U czynienie z nich reprezentantów różnych stanow isk um ożliw iało w p raw ­ dzie przeprow adzenie ideologicznej konfrontacji, ale - i to je s t w ażne - w ym agało n iem al zupełnego pom inięcia interpersonalnych układów i relacji, w ja k ic h postacie niew ątpliw ie tkw iły. U praw dopodobnienie tego skrajnie sztucznego zabiegu do k o ­ nyw ało się z p o m o cą kreacji bohatera, który żyjąc z innym i w ciąż pozostaw ał „p o ­ za” i nieustannie podkreślał sw ą odrębność. R óżne były pom ysły, niem niej fakt p o ­ zostaje faktem : Prus - i nie on je d e n - najczęściej w ybierał postać dziecka, nierzad ­ ko sieroty.

Pisarz niem al w e w szystkich w czesnych utw orach (od K łopotów babuni do

A n ielki i A n tka ) je s t zainteresow any bohaterem dziecięcym , który pełni p o d o b n ą

funkcję. N iezależnie bow iem od tego, czy pojaw i się w przestrzeni w iejskiej czy m iejskiej, zaw sze służy do w ytw arzania kontrastów ; z natury dziecko je s t dobre, szlachetne, spontaniczne lub żyw iołow e - a przynajm niej (nad)w rażliw e i u zdolnio­ ne, zatem doskonale ułatw ia portretow anie np. dorosłych, u których te cechy p rz e ­ ch o d zą w sw oje przeciw ieństw a.

H istorycy literatury X IX w ieku nie tylko dostrzegli ten proces, ale trafnie w sk a­ zali n a je g o genezę. A n n a K ubale w syntetycznym om ów ieniu zauw aża, iż:

W obrazie dziecka - samorodnego geniusza odsłania się nowa wersja romantycz­ nej antynomii „artysta - świat”, ale mit dziecka-artysty zostaje w niej ucodzienniony i przystosowany do wymogów prawdopodobieństwa życiowego - włączony w zwykłe sprawy dni powszednich. Los małych „odmieńców”, wiejskich „przygłupów” nigdy nie ma charakteru metafizycznego - jak w romantyzmie - zawsze objaśniony bywa w kategoriach społecznego oskarżenia6.

Jakkolw iek z punktu w idzenia koncepcji podm iotu ró żn ica m iędzy (rom antycz­ ną) m etafizyką a (pozytyw istycznym ) oskarżeniem je s t akcydentalna, dotyczy b o ­ w iem tylko ideologicznego zaplecza, w które - w zależności od aktualnych potrzeb - literatura była w yposażana, je d n a k za każdym razem konieczn a była ta sam a anty­ nom ia: , j a ” - „św iat” , czy raczej: , j a ” - „inni” , k tóra urosła do rangi mitu.

W G rzechach dzie ciń stw a p isarz tw orzy p ie rw szo o so b o w ą narrację, b ez p o ­ średnio po zw alając dziecku w ypow iadać i p o w tarzać tezy p rogram ow e. W ten sposób sam dystansuje się od n ich oraz - p rzed e w szystkim - b a d a ich u w a ru n k o ­ w anie. K orzystając z tej w o ln o ści, P rus m oże, po raz pierw szy, o d sło n ić m ilczące

6 A. Kubale, Dziecko. W zb.: Słownik literatury polskiej XIX wieku. Red. J. Bachórz i A. Kowal-

(6)

zało żen ie - ów m it, k tó ry d o tąd rząd ził je g o tw órczością. L iteratu ra zaan g ażo w an a o k azała się kolejnym w cielen iem ro m antyzm u, w którym je d n o s tk a je s t zaw sze „p o za” w szystkim i innym i. T ytuł n o w eli nie b ez pow o d u zatem o dsyła do p o jęcia w iny: P rus odkryw a, że o p o zy cja , j a ” (tu: dziecko) - „in n i” (tu: d orośli) je s t n ie ­ uzasadniona.

2. W spom niane w początkow ej uw adze w skazów ki m ogące w ynikać z G rzechów

dzieciństw a ju ż przy pierw szej ich lekturze w y d ają się oczyw iste: Prus z niesłychaną

precy zją p rzedstaw ia w pływ , ja k i n a dziecko w y w ierają dorośli sam ym sw ym ist­ nieniem . Oto np. głów ny bohater - K azio - leży sam otnie w śród jeży n , a je g o pierw sze spostrzeżenie je s t następujące:

Było tu tak ciepło, tak miękko i obficie, że nie wiem skąd pomyślałem, iż właśnie tak musiało być Adamowi w raju. Boże! Boże! Dlaczego ja nie byłem Adamem? (371)

Inne dziecko - W alek - nieślubny syn dw orskiej pom yw aczki, zaw sze głodny i w yszydzany przez służbę, kiedy tylko czuł się bezpieczny:

brał się pod boki, jak to robili parobcy po obiedzie, głęboko oddychał i przesunąwszy na bakier swój stary kapelusz odpowiadał:

- Podjadł se człowiek, Bogu dziękować!... Trza iść do r o b o ty . (355)

N ie z a le żn ie zatem od teg o , czy d o ro sły n a le ż y do b ezp o śre d n ieg o o to czen ia, czy te ż je s t je d y n ie p o sta c ią z n a n ą z p rz e k a z u k u ltu ro w e g o , n ie z m ie n n ie w z b u ­ d za w d ziec k u id e n ty c z n ą rea k cję. W id zi ono w nim k o g o ś, kim ch c ia ło b y się stać; o so b ę, której zac h o w a n ia i p ra g n ie n ia n a le ż y w ię c ja k n ajw iern iej k o p io ­ w ać. N ie n a le ż y je d n a k sądzić, że ta im ita c ja je s t s p e c y fic z n ą c e c h ą n a jm ło d ­ szych; p rzeciw n ie: w ed łu g R ené G irard a zjaw isk o to o b ejm u je cały ro d zaj lu d z ­ k i, z tą ró ż n ic ą , iż d z ie c i n a śla d u ją b ez tro sk o i z u p e łn ie o tw arcie. W y n ik a to z fa k tu , że d o ro śli są d la n ic h w zo ra m i w sen sie zew n ętrzn y m : d o sta rc z a ją b o ­ w iem stan d ard ó w p o stę p o w a n ia , k tó ry c h re a liz a c ja n ie d o p ro w a d z i d z ie c k a do ry w a liz a c ji ze starszy m i7.

* * *

Fragm ent fabuły dotyczący pobytu K azia w szkole pokazuje, iż dorośli u jm o w a­ ni b y w ają rozm aicie, i nie je s t tak, że zaw sze są odbierani negatyw nie. N auczyciele, a przede w szystkim ojciec Józia pokazany je s t tu z perspektyw y hum orystycznej: i ja k o osoba w zbudzająca silną, chociaż skryw aną, niechęć, i ja k o ktoś, kto zasługu­ j e n a praw dziw e w spółczucie. W ynika to z faktu, iż postacie dorosłych b y w ają w y ­ k orzystyw ane instrum entalnie, zatem ich ocena je s t tak am biw alentna. P ragm

(7)

nym zam iarem d ziecka je s t zbudow anie różnicy pom iędzy so b ą a rów ieśnikam i, dzięki której u zyska ono w sw ym gronie o d pow iednią pozy cję8.

E pizod szkolny p rzedstaw ia udaw anie dorosłych w tym w łaśnie celu. K aziow i zależy bow iem n a popularności, dlatego nie będzie zachow yw ał się tak, ja k inni, ale dążył do tego, aby to oni pow tarzali je g o działania. Początkow o cel ten uzyskuje kierując różnym i form am i buntu przeciw nauczycielom , ale szybko okaże się, iż strategia przeciw na je s t skuteczniejsza. K azio ratuje Józia z opresji, poniew aż chce postąpić ja k dorosły - w opozycji do całej klasy, k tó ra p rzyzw ala n a to prześlado­ w anie. E fekt operacji był udany, gdyż w śród uczniów natychm iast zapanow ała m o ­ da n a litość w zględem Józia, ale z drugiej strony pojaw ił się nieprzew idziany „sk u ­ tek uboczny” : w dzięczny Józio zaczyna zabiegać o przyjaźń Kazia.

Słaby, chorowity i garbaty chłopak widzi w swym w ybaw cy ucieleśnienie marzeń: - Mój Boże!... żebym ja był taki jak ty mocny!... Mój Boże!... żebym ja był taki z d o ln y . Wiesz, że gdybyś chciał, to za miesiąc zostałbyś p ry m u sem . (338)

Tylko za cenę tych kom plem entów , a w ięc za cenę b ycia najw yższym ideałem , K azio zgadza się n a tę znajom ość. Sądzi bow iem , iż dzięki niej u zyska - p o za „d o ­ raźnym i” korzyściam i - potw ierdzenie swej pozycji w śród uczniów . Jednak p rzej­ ście n a ten poziom relacji pow oduje, iż naturalny m im etyzm K azia też zaczyna funkcjonow ać. W ystarczy w ięc, że Józio pow tórzy tę strategię, udając dorosłego - tym razem nauczyciela zoologii - a K azio niem al natychm iast straci w ytrw ale b u ­ d o w an ą niezależność. W efekcie pow staje tu trw ały układ - Józio naśladuje K azia i vice versa - który zapew nia obu przyjaciołom sym etryczną pozycję.

P om iędzy chłopcam i ro zpoczął się zatem m im etyczny proces niw elow ania ró ż ­ nic, który nie w yszedł w praw dzie po za fazę w stęp n ą - dlatego w śród nich nie d o j­ dzie do ryw alizacji - ale nie oznacza to, iż nie odcisnął n a nich sw ego piętna. Po tragicznej śm ierci Józia K azio nadal będzie szukał „kontaktu” ze zm arłym albo ro z ­ glądał się za je g o „odpow iednikiem ” pom iędzy żyw ym i, gdyż brak sobow tóra o d ­ czuje niem al ja k o utratę sam ego siebie. D latego też jed y n y m sposobem n a w yrw anie się z apatii okaże się po w ró t do zachow ań naśladow czych.

* * *

Prus znakomicie rozumie, iż zjawiska m im etyczne są ściśle uzależnione do dystan­ su, jak i dzieli naśladowcę od swego wzorca. W szkole odległość pom iędzy uczniam i a nauczycielam i je st tak duża, że im itacja tych ostatnich staje się instrum entalna w obec m ediacji rozgrywającej się w śród dzieci. Sytuacja ulegnie zatem zmianie, gdy obecność i aktywność dorosłych będzie o wiele bliższa, namacalna. W takich właśnie warunkach

8 Jak bowiem zauważa psycholog: ,jeśli dziecko coraz bardziej zwraca się do swojego kolegi, to

nie dlatego, że ten ostatni jest bardziej dzieckiem, ale przeciwnie dlatego, że on jest bardziej «wyzwolony» z własnego dzieciństwa, bardziej dorosły” (L. Morin, Le désir mimétique chez

l'enfant: René Girard et Jean Piaget. W zb.: Violence et vérité: autour René Girard. Sous la di­

(8)

znajdzie się Kazio po powrocie ze szkoły. Jego wakacje przebiegają w niecodziennej atmosferze, gdyż w e dworze dokonały się zasadnicze przeobrażenia:

Do hrabiny co kilka dni przyjeżdżał jej narzeczony, a panna Klementyna po parę ra­ zy na dzień odwiedzała te zakątki parku, z których mogła zobaczyć pisarza, a przynaj­ mniej - jak mówiła - usłyszeć dźwięk jego głosu, zapewne wówczas, kiedy wymyślał parobkom. Ze swej strony panna służąca płakiwała kolejno w rozmaitych oknach za tymże pisarzem, a reszta fraucymeru, naśladując zwierzchność, dzieliła swe uczucia między lokaja, chłopca kredensowego, kucharza, kuchcika i stangreta (369).

W ydaw ałoby się, iż ta „m oda n a zakochanie” stw orzy dzieciom idealne w arunki do w łasnych zabaw , gdyż starsi są tak zajęci sobą, że nie zw racają n a nie szczegól­ nej uw agi. T ym czasem dzieci, ow szem , b aw ią się, ale ... w dorosłych.

W szelako w zachow aniu K azia i Loni - córki hrabiny - niew iele je s t akcentów ludycznych, je ż e li nie liczyć sytuacji niezam ierzonych, gdyż zm niejszający się d y ­ stans w obec dorosłych pow oduje, iż dzieci zam ierzają ich ja k najw ierniej n aślad o ­ wać. N ajchętniej oboje „po pro stu ” staliby się nim i, o czym przekonuje reakcja K a­ zia n a ocenę sytuacji w y raż o n ą przez ojca:

Uczułem sympatią dla naszej dziedziczki, a nawet dla guwernantki, obok niechęci do brodatego pana i do pisarza. Nigdy bym tego głośno nie powiedział (nie śmiałbym nawet wyraźnie pomyśleć), lecz zdawało mi się, że i nasza pani, i guwernantka zrobi­ łyby daleko stosowniej, gdyby wzdychały za mną (347-348).

D ziecko je s t zazdrosne o dorosłych am antów , których chciałoby zastąpić. P om i­ m o znacznej bliskości o żadnej ryw alizacji z nim i nie m oże być m ow y, w ięc K azio „tylko” przeniesie ich postępow anie n a sw o ją relację z Lonią. N a tym p o leg a zresztą zasadniczy k łopot obojga, gdyż i K azio, i L onia są przekonani, że im itacja w ym aga, aby każde z nich podporządkow ało sobie drugie. D latego K azio stara się zrobić w szystko, aby to L onia „w zdychała” za nim , a L onia - przeciw nie - zam ierza uczy ­ nić z niego, ja k sam m aw ia, lokajczyka.

O boje p rzegryw ają pojedynek, chociaż każde z innych pow odów . K azio próbuje w cielić się w rzeczyw istych lub książkow ych am antów , ew entualnie udaje p o w aż­ nego pierw szoklasistę, ale ostatecznie zachow uje się podobnie ja k je g o ojciec w sto ­ sunku do hrabiny, spełniając k a ż d ą jej zachciankę.

Ten sukces przyszedł Loni łatwo, poniew aż obserwując sw oją m atkę wie, że najlep­ szą bronią pozw alającą pokonać m ęską dum ę je st żart i kpina. Ironicznie nazyw a Kazia „kawalerem ”, a następnie zw raca się do niego per „ty” . Kulczycka-Saloni trafnie zauw a­ ża, że złośliwe uwagi Loni n a tem at przyjaźni K azia z W alkiem m ają pierwszego ośm ie­ szyć9. Tyle tylko, że ów lęk przed śm iesznością je st w tej sytuacji tak silnie paraliżujący, że niejeden dorosły w yrzekłby się wszystkiego, co je st jego powodem.

N aw et tak w ysoka ofiara niew iele K aziow i pom ogła, ale zw ycięstw a Loni ró w ­ n ież nie trw a ją w iecznie. K iedy je s t ju ż pew na panow ania, w ydaje chłopcu rozkazy p odobne do tych, ja k ie podpatrzyła u m atki, gdyż to jej aprobata liczy się dla córki najbardziej. O ile je d n ak zryw anie w odnych lilii przyjęte zostało p rzez hrabinę z p eł­

(9)

nym uznaniem , o tyle ta „zabaw a” w w yciąganie m uchy doprow adziła do zerw ania w szelkich relacji m iędzy K aziem a Lonią.

3. G rzechy dzieciństw a zn ajd u ją się „n a przełęczy” m iędzy Prusem w czesnym

a dojrzałym , dlatego oceniać je m ożna z tych dw óch perspektyw . Z punktu w idzenia arcydzieł - P laców ki i L alki - zapew ne w iele tem u utw orow i brakuje. P isarz skupił się n a opisie naśladow nictw a u dzieci, czyli tam , gdzie je s t ono najbardziej i n ajła­ twiej w idoczne. Z tego też pow odu pozostał n a poziom ie pośrednictw a zew nętrzne­ go, pom ijając takie zjaw iska m ediacji w ew nętrznej, ja k zazdrość i ryw alizacja. N o ­ w ela ta je s t rów nież niekonkluzyw na, biorąc pod uw agę losy K azia, który w k o ń co ­ wej partii nie rozum ie ani tego, co się ju ż skończyło, ani tego, dlaczego było to jeg o - i nie tylko je g o - nieszczęściem .

N a szczęście je d n a k Prus - rozum ie. U cieczka K azia je s t jed n o cześn ie aktem p i­ sarza, który odw raca się od tego, co napisał w cześniej. Jeden tylko Z ygm ut Szw ey­ kow ski zw rócił n a to uw agę, pisząc:

W traktowaniu świata dzieci autor Grzechów dzieciństwa zerwał zupełnie z sen­ tymentalizmem i tendencyjnością [.. .]10.

Pow iedziałbym naw et szerzej : zerw ał z rom antyzm em i pozytyw izm em zarazem , o ile o ba te kierunki preferow ały literaturę o p artą n a solipsyzm ie. G rzechy dzieciń­

stw a o tw ierają zatem przed Prusem całkow icie now y rozdział, czyniąc z niego h u ­ m orystę w w ielkim stylu, który w idzi analogie i pokrew ieństw a tam , gdzie inni w id z ą

różnice nie do pogodzenia.

W ielkość takiej konw ersji m ożna określić w zestaw ieniu z E lizą Orzeszkową. G ra­ żyna B orkow ska określiła niegdyś jej rozwój pisarski m ianem strategii m im ikry, która rów nież je s t procesem m im etycznym , tyle że odnoszącym się do pisarza11. O rzeszko­ w a pisała tak, aby ja k najlepiej dopasow ać się do aktualnie panujących wzorów : w la­ tach 70. była w ięc bardziej pozytyw istyczna od pozytyw istów , w latach 80. bardziej krytyczna od krytyków , a potem chętnie ulegała m odernizm ow i. Prus w m łodości szedł podobną drogą; w S łó w ku ... szczerze wyznawał:

Kiedy zaczynałem pisać, robiłem to częścią instynktownie, częścią przez mimowolne naśladownictwo. Produkcje moje były zbiorem dorywczych obserwacji, kombinowanych

12

zapewne na tle tego, co kiedyś czytałem. Każdy początkujący autor robi to samo . Problem p o leg a n a tym , że nie tylko początkujący. Prus jed n ak że skończył z m i- m ik rą ja k o sposobem p isan ia literatury, gdy usystem atyzow ał sw e obserw acje i o d ­ krył, że naśladow anie je s t fenom enem ogólnoludzkim . G rzechy dzieciństw a stano­ w ią p ierw szą próbę odsłonięcia tej praw dy.

10 Z. Szweykowski, Twórczość Bolesława Prusa. Wyd. II. Warszawa 1972, s. 97.

11 G. Borkowska, Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej. Warszawa 1996, s. 180-181.

(10)

S u m m a ry

The article concerns the short story which is interpreted as „the work of rupture”, because it finished a romantic and also positivistic period in career of Bolesław Prus. In „The sins of childhood” the author deconstructs ideology of positivism, showing that all arguments de­ pend on social position of the speaker; he is also deconstructing romatic and post-romantic myth of totally uninfluenced child who is an artist or a prophet.

The story has a form of a confession, which is made by old man about his adolescence. In this relation it is possible to distinguish two kinds of vulnerability that is experienced by main character (Kazimierz) and his fellows. The first one is physical, bodily. It may by obse­ rved in the school where one pupil is persecuted by others because he is week, gibbous and fearful.

The second kind of vulnerability is psychological: it concerns the question of desire. In the school and at home Kazimierz wants to be adored and appreciated and this is why he seeks for a friend among his fellows. Kazimierz finds such persons but the relationship with them (i.e. with one pupil and countess' daughter) only at the beginning has this direction - when some time has passed Kazimierz becomes subordinated to them; he copies and adores them. The most tragical moments of his life are when he looses his friends. The father is not a model (he has no authority) for him, that is why Kazimierz depends only on his equals. Their lack is experienced by him as being close to nothingness.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Model ewolucji obiektu bez struktury jest przede wszystkim podstawą sformułowania ogólnej definicji tendencji, a w szczególności wskazania ten- dencji małej zmiany –

Indukcja pola magnetycznego zmienia się sinusoidalnie, wobec tego (zgod- nie z prawem indukcji Faradaya) indukuje ono prostopadłe pole elektryczne, któ- rego natężenie również

Zasada działania jest analogiczna, jednak urządzenie wyposażone jest dodatkowo w tacę i wózek, umożliwiający ma- newrowanie dokumentem bez potrzeby podnoszenia go, zaś

Analogia ta pokazuje, że przyjęcie skrajnie konserwatywnego stanowiska w kwestii statusu moralnego wczesnych embrionów (czyli uznanie ich za byty, które mają pełny

Jezusa wraz z jego zmartwychwstaniem staje się Dobrą Nowiną, jaką odtąd Jego uczniowie będą głosić całemu światu.. Zapoznaj się z opisem męki Jezusa.

chrane’a Herodot uznał, że sprawiedliwość, zgodnie z którą toczą się ludzkie dzie ­ je, pochodzi od opatrzności boskiej i polega nie tylko na Heraklitowej

Starałam się również dowieść zdolności propriów do precyzowania pory dnia w  prozie, przedstawiłam także nazwy własne jako środek przyśpieszający lub zwalniający

Animatorzy kultury z Teatru NN czekali wczoraj na miesz- kańców kamienicy od godziny 10 do 17.- Przy sprzątaniu po- dwórka było więcej osób, dzia- ło się.. Myślę, że w