K R A K O W
T r e ś ć z e s z y t u :
D uchow e oblicze In d y j — W . L o g a ...321
O ra c u la M ag ica Z o ro a s tris — Dr. J. R y g l e w ic z ... 323
D usza zb io ro w a — K. C h o d k ie w ic z ... 328
W s tę p w ś w ia ty n a d z m y sło w e — J. A. S ... 333
O s u g e s tji m y ślo w e j — Dr. J. O c h o r o w ic z ...338
T a je m n ic e sz la c h e tn y c h k a m ie n i — M. F l o r k o w a ...342
N ow a G ru p a p ra c o w n ik ó w ś w i a t a ...347
W ięź n io w ie sa rk o fa g ó w — M. F l o r k o w a ...348 P rz e g lą d b ib ljo g ra fic z n y .
WARUNKI PRENUM ERATY:
B e z d o d a t k u : ro cz n ie 10.— zł w Ameryce półn. — 3 dolary p ó łro cz n ie 5.50 „
k w a r ta ln ie 3.— „
miesięcznie 1.— „
z d o d a t k i e m : (w ychodzi k a ż d y m ie sią c 1 a rk u s z , tj. 16 str.) ro c z n ie 15.— zł w Am eryce półn. — 4 dolary p ó łro cz n ie 8.— „
k w a r ta ln ie 4.25 „
miesięcznie 1.45 „
Konto P. K. O. 409.940.
(W ażne s ą ró w n ież s ta re b la n k ie ty W . D. n a N r. P. K. O. 304.961.)
O dpow iedzi i kom unikaty redakcji i adm inistracji.
W y d a w n ic tw o „ A d y a r“ w W a rs z a w ie z a w ia d o m iło n a s , że „M y ś 1 o k s z t a ł- t y" L e a d b e a te ra jeszcze nie w y szły z d r u k u ze w zg lę d u n a tru d n o ś c i, ja k ie w y ło n iły się w A n g lji w z w ią z k u z w y k o n a n ie m ta m ż e w s p o m n ia n y c h 30 b a rw n y c h ilu s tra c y j.
R ów nież p e w n e j zw łoce u le g ło w y d a n ie d z ie ła p. t. „D usza i jej m e c h a n iz m . O sta te c z n y te rm in p o d a m y w n a s tę p n y m n u m e rz e .
*
P ie rw sz y ze sz y t Z i e l n i k a ju ż je s t w d ru k u . D o k ład n y te rm in w y sy łk i, ja k o też cenę p o d a m y w n a s tę p n y m n u m e rz e L otosu.
O s t a t n i a r k u s z d z ie ła „ E w o lu c ja lu d z k o ś c i“ w y jd zie w g ru d n io w y m n u * m e rz e L otosu.
*
Do N -ru n in ie jsz e g o z a łą c z a m y p r o s p e k t W y d a w n ic tw a „ N a tu ra i K u ltu r a w K ra k o w ie.
Ciąg dalszy na 3 str. okł-
MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONA ROZWOJOWI I KULTURZE ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO
O R A Z
P R Z E G L Ą D M E T A P S Y C H I C Z N Y O rgan T o w a r z y s t w a P a r a p s y c h i c z n e g o i m. J u l j a n a O c h o r o w i c z a we L w o w i e Rocznik II__________________________ P A Ź D Z IE R N IK 1935 Zeszyt 10
„Porw ać ogień strzeżony, zan ieść w o jc z y ste stron y to c e l . . . “
S t. W yspiań ski
W. LOGA (Madras).
D uchowe oblicze Indyj
i.
Cudem i ra je m św iata je s t C ejlon, tajem n icze i fa n ta sty c zn e są Ind je, ale sto k ro ć ciekaw sza je s t dusza te g o 3 5 0 -m iljo n o w eg o m ro w isk a ludzkiego z n a jsta rsz ą w świecie cyw ilizacją, lite ra tu rą , filo z o fją i sztu k ą, te j ko leb k i A rjów , skąd, ja k z niebosiężnych H im alajó w rzeki, w zięły p o c z ą te k praw ie w szystkie k u ltu ry in d o -eu ro p ejsk ich narodów .
T oteż chociaż łatw iej b y ło b y podzielić się w rażeniam i ze stu d jó w m ych w In d jac h ty lk o z p u n k tu w idzenia czysto g e o g ra fic z n e g o i p o d ró żn iczeg o , to jed n ak , wiedząc, że sk o ła ta n a dusza p rz e c ię tn e g o E u ro p e jc z y k a , a szcze
g ólniej P o lak a, p ra g n ie obecnie g łęb iej sięgać w w ypadki św iata w ich genezie i całości, pokuszę się o coś w iększego i z a sp o k o ję ciekaw ość p rze- dew szystkiem w k ieru n k u zap o zn an ia czytelników ze stanem um ysłów i m o ralnym te g o olb rzy m a narodu.
W pom oc mi p rz y jd z ie w tym w y p ad k u nie tyle d ru g i zrzędu w życiu p o b y t w Indjach, nie tyle dłuższe p rz y g o to w a n ia i stu d j a w dziedzinie Hinduizm u, ile znajo m o ści o sobiste w r ó ż n y c h s f e r a c h t u t e j s z e g o s p o ł e c z e ń s t w a , k t ó r e u d a ł o m i s i ę n a w i ą z a ć .
Czy je d n a k tru d ten nie będzie b ez nadziejny.
Czy m ożna w o g ó le m ówić o In d jac h w spółczesnych, ja k o o czem ś je d n o lite m ?
Na o lbrzym iej p rz estrze n i praw ie 5 m iljo n ó w k ilo m e tró w k w a d ra to wych rozsiana ludność je s t m ięszaniną k ilku ras, kilkudziesięciu n a ro d o wości z tylo m aż ję zy k a m i i narzeczam i; p o siad a dwieście k ilk ad ziesiąt m iljonów w yznaw ców brahm anizm u, siedem dziesiąt przeszło m iljo n ó w m u zułm anów , kilk an aście m iljo n ó w buddystów i dżainistów , o k o ło 10 m iljo nów fetyszystów , 4 mil jo n y ch rześcijan i o k o ło 3 m iljo n ó w różnych innych w yznań.
R ozbite na k ilkanaście niezależnych je d n a od d ru g iej prow incyj i s ta nów, rozbite w ew nętrznie kastow ością, In d je są raczej zew nętrznie ty lk o p aństw ow o zcem entow ane żelazną w olą A nglików , ich g en ju szem ko lo n i- zacyjnym , ich ad m in istracją i o sobą cesarza Indyj — k ró la angielsk ieg o .
LÜTD5
321
Z daw ałoby się, że h is to rja p rz eszła ju ż ja k o b y do po rząd k u nad losem ich m ieszkańców , k tó rz y sam i, k ilk ad ziesiąt la t tem u, w olbrzym iej w ięk szości zaczęli trac ić n ad z ie ję w m ożliw ość u zyskania niepodległości, sa m o dzielności, n aw et pod w zględem k u ltu raln y m , a tern bardziej w m ożliwość osiągnięcia j e d n o l i t o ś c i .
In d je były n iety lk o w le ta rg u , były one ju ż na g ra n ic y śmierci, k a rta ich d ziejó w m iała ja k o b y być za m k n ię ta na zawsze, ja k Babilończyków , A syry jeżyków , G reków , R zym ian i t . p.
Ale o to stał się cud, cud w iększy aniżeli m ó g łb y uczynić sam Brahma, schodząc na ziem ię i tw o rząc św iat w idom y...
W n i e z n a n y c h g ł ę b i n a c h d u c h a n a r o d u pow stały o g n isk a św iadom ości w łasn e g o stan u , z a d rg a ły serca, w p o p io łach zatliły się znów iskry!...
U kryci w d żu n g lach asceci i m ędrcy — „risz i“, w ierzący w siłę sk o n cen tro w an y c h w stały ch ćw iczeniach i m e d y tac ja ch myśli, zadecydow ali, że nadszedł czas w yjścia z rezerw y, zrealizo w an ia m yśli w czynach, u ra to w a nia n iety lk o In d y j, lecz p o śre d n io i p o zo stały c h narodów . Zaczęli oni g ło sić, a raczej p rzypom inać, że Indje, ja k i k aż d y inny naród, m a ją do sp e ł
nienia pew ną m isję i że w iara w celow ość życia je d n o stk i i n aro d u musi je skupić. W ybraw szy sobie odpow iednich uczniów , w tajem niczyli ich w swe w izje p rzeszłości i przyszłości, w ysłali ich na w szystkie stro n y , ja k Indje d ługie i szero k ie; i co kazali głosić?...
...Źe p o za różnem i w ierzeniam i, ry tu ałam i, językam i, p o za zm ienną fo rm ą sto i coś w iecznego, p ra w o niezm ienne, k tó re u zn a je ta k brahm an, j a k buddysta, czy m ah o m etan in ; że p ra ź ró d lo m ocy ducha Indyj leży w W edach, W edancie; że p o za r ó ż n o r o d n o ś c i ą , k t ó r a j e s t i m u s i b y ć t r e ś c i ą ż y c i a , sto i J e d n o l i t o ś ć . „ E kam sat vipra bahudha va d a n ti“. — „W szy stk o co istn ie je je s t Jed n o . M ędrcy n a d a ją Mu różne im io n a“ . O to streszczenie H induizm u z san sk ry ck iej sentencji.
D la zjed n o c zen ia więc duchow ego te g o o lbrzym a znaleźli m agiczne słow o „ W ed a “, czczone przez w szystkich bez w y ją tk u H indusów .
C zytelnik w ybaczy mi w tern m iejscu k ró tk ą , ale w ażką d y g re sję . Czy w o g ó le naró d , k tó ry p ra g n ie się zjed n o czy ć duchow o, nie sięga do źródła sw ej h isto rji? Czy w n ik ając w treść sw ych dziejów przeszłych, nie zaczyna o n św iadom ie k ształto w a ć sw ą p rzyszłość!? Czy M ussoliniem u nie p rz y św ieca p o tę g a daw nej Rom y, a H itle r nie poszedł aż do m ytów staro - g e rm a ń sk ic h w sw ym p lanie d ziałania?
In d je zn a la zły w spólną dla w szystkich sw ych w yznań i narodow ości fo rm u łę w W edach, w iarę w u k ry tą w je d n o stc e (p o d k reślam przedew szyst- kiem w je d n o stc e , a nie w k o lek ty w ach ) m oc ducha i m ożliw ość rozw oju in d y w id u aln eg o , z czego p ó źn iej d o p iero w ypłyną zag ad n ien ia życia zbio
ro w eg o . W szystko p o z o sta łe będzie w ypływ ało z te j zasadniczej myśli.
I o to ja k za dotknięciem różdżki cz aro d z ie jsk ie j p o w stały i pow stają śro d o w isk a raczej o c h a ra k te rz e relig ijn o -filo zo ficzn y m , aniżeli polity cz
nym . G handi i inni działacze po lity czn i są ty lk o realizato ram i, uczniami ty ch duchow ych p io n ieró w i w skrzesicieli, k tó ry c h w ielu je s t nieznanych bliżej z nazw iska naw et sam ym H indusom .
Jed n y m m oże z najw ięcej p o p u larn y c h w dziedzinie filo zo fji n a ro d o w ej H indusów był sto su n k o w o niedaw no zg a sły filo zo f Vivekananda.
W y k ształco n y na m odłę e u ro p e jsk ą , znany ze sw ych k o n fe ren c y j w A m eryce i E uropie, w ytw orzył o n now ą atm o sferę duchow ą Indyj, w k t ó rej G handi i inni działacze są ty lk o odblaskiem .
T o też nie odb ieg n ę dalek o od ścisłości n au k o w ej, je śli pow iem , że w szystko co tu ta j widzę, słyszę, czytam , nosi w m niejszym lub w iększym sto p n iu je g o pieczęć.
W dziełach sw ych dał on syntezę życia d o tychczasow ego Indyj i po raz m oże pierw szy w dziejach ludzkości napisał przyszłą h isto rję narodu, o czy wiście, p o średnio, d a ją c mu w skazania na p rzyszłość i w yraźne plany. Z w o
lennicy je g o w tysiącach eg z em p larz y ro z sz e rz a ją je g o dzieła. P o ro b io n e też są ju ż i w yciągi, sen ten c je i afo ry zm y z dzieł i odczytów , k tó re w y g ła szał przez la t kilkanaście zrzędu w In d jac h i na Zachodzie.
W planie m oim za zn ajam ian ia czytelników p olskich z duchow em o b li
czem Indyj postaw ię streszczenie ty ch sen ten cy j i m yśli na pierw szem m ie j
scu. P otem , o p ie ra ją c się na sz e re g u źró d eł naukow ych, na w spółczesnych czasopism ach filozoficznych i p ed a g o g ic zn y ch hinduskich, w reszcie na o s o bistych przeżyciach i rozm ow ach z uczonym i w różnych m iejscach, od C eljonu począw szy, w zdłuż i w szerz In d y j, pozw olę sobie p o ru szy ć różne
„k w estje i p ro b lem y społeczne w ośw ietleniu hinduskiem “ .
Ale zanim w o g ó łe ro zp o czn ę ten sze reg arty k u łó w , sk o n k re ty z o w a nych w „p ro b le m y “, m uszę uprzedzić, że zachodni czytelnik w w ielu w y
p ad k ach je s t w ogóle za sk o czo n y o d rę b n ą m en taln o ścią H indusów , o p a rtą , nie j a k u nas, na intelekcie, m etodzie in d u k c y jn e j, ile na intuicji, na d e dukcji. — M entalne zaś o b ra z y p rz y b ie ra ją tu ta j czasem fa n ta sty c zn e kształty. Je d n o nie u le g a n a jm n ie jsz e j w ątpliw ości, że ta k ja k w tern wiel- kiem m row isku ludzkiem o b o k m as ciem nych i zab o b o n n y ch sp o ty k am y faktycznie niesłychanie w ysoko rozw inięte je d n o stk i, ta k i w śród chaosu ich myśli i p arad o k saln y ch idej naw et sceptyczny i zdyscyplinow any w logice i pozytyw iźm ie um ysł E u ro p e jc z y k a m oże znaleźć n ajw zn io ślejsze perły i podziw iać niebosiężne p o lo ty ducha lu d zk ieg o w ogóle.
Dr. J Ó Z E F R Y G LEW IC Z (Lwów)
O racula Magica Zoroastris
Zoroaster uw ażan y był w starożytności za w ynalazcę i najw iększego adepta m agji. D latego przy p isy w an e m u aforyzm y — noszące p o d an ą w tytule nazw ę — cieszyły się w śród m agów i teurgów , neoplatoników i gno- styków w ielkiem pow ażaniem . Aczkolwiek nie m ożna udow odnić zw iązku lej wyroczni z osobą wielkiego tw órcy religji, zaw iera ona je d n a k id e je zoro- astryjskie, przyćm ione tylko w pływ am i neopłatońskiem i i gnostycznem i.
Skoro K lem ens z A lek san d rji ( f 220 r.) m ów i w sw oim „Strom ata": „P itag o ras zw rócił pierw szy uw agę n a słynnego perskiego m aga Z oroastra, którego tajem n e pism a m a ją zn ajd o w ać się w posiad an iu zw olenników Prodicusa"
— to w leżącym u podstaw „M agicznej W yro czn i Z oroastra‘‘ oryginale n a le ży widzieć tego ro d z aju pism o ezoteryczne, które — pom inąw szy daw nych
pi tagorej czyków — znane było b ezw ątpienia neopilagorejczykom , neoplato- nikom i gnostykom .
W sp o m n iałem o leżącym u podstaw „M agicznej W yroczni“ oryginale, gdyż zn an e n a m dzisiaj pod tern m ianerń aforyzm y nie są oryginałem , lecz fragm entam i, zachow anem i w czterech w e rsjach u tyluż kom entatorów . T rzy z pośród n ich noszą piętno neoplatońskie, czw arta gnostyczne.
Z ajm iem y się n a jp ie rw w ersjam i neoplatońskiem i oraz ich kom entarza
mi. P ierw szym kom entatorem „W yroczni“ jest uczony bizantyńczyk Michał Psellos ( f 1106), d ru g im Georgios Gem istios P lethon ( j 1452), słynny filozof O drodzenia, d o radca M anuela i T eodora Paleologów. Trzeci, a w edług z a stosow anej przez nas kolejności, pierw szy, jest nieznany.
P odanego niżej przek ład u „W yroczni“ dokonaliśm y n a podstaw ie w y
danego w P ary ż u w r. 1607 przez Jana O psopeusa tek stu p, t. „Oracula m a gica Z oroastris cum scholis — P lethonis et Pselli n u n c p rim u m edita, e biblio
theca regia stud. Joh. Opsopoei. Graec. et L at.“
O psopeusz p o d aje n a jp ie rw w ersję i kom en tarz A nonim a, następnie Psellosa, n a końcu P lethona.
-K
P orów naw cze zestaw ienie aforyzm ów oraz kom entarzy, przyczem w ersję A n o n im a oznaczać będziem y lite rą „a“, Psellosa lit. „b‘\ zaś Plethona lit. „c“.
Aforyzm pierwszy.
1 a: „Z b ad aj drogę duszy, skąd przychodzi i dlaczego m usi służyć ciału.
P a m ię ta j, abyś zaprow adził ją z pow rotem do m iejsca, skąd wyszła."
— U Psellosa brak.
1 c; „Z b ad aj stopień, n a którym tw o ja dusza się z n a jd u je i jak ie m ie j
sce za jm o w a ła p rzed połączeniem się z ciałem . Zapom ocą m agicznych słów i p ra k ty k doprow adzisz ją z pow rotem do je j poprzedniego stanow iska.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m . — D u sza n ie ś m ie rte ln a z s tę p u je z n ie b a, ab y n a ziem i połączyć się z ciałe m , a k ie d y ś, o p u śc iw szy je znow u, do n ie b a pow rócić. P o w ró t te n z a leży je d n a k od je j z a c h o w a n ia się p d c z a s ziem sk ieg o życia. A fo ry zm u p o m in a , a b y ś m y p a m ię ta li o w z n io słe m p o c h o d z e n iu d u sz y — z n a ją c bow iem drogę, k tó rą p rz y s z ła z n ie b a, o d n a jd z ie ją też zp o w ro tem .
P l e t h o n . — „M agow ie ze szk o ły Z o ro a s tra w ierz y li, że d u sz a łą cz y się z c ia łe m n a s k u te k p o p e łn io n y c h w p o p rz e d n ie m is tn ie n iu p rz e w in ie ń , czego je d n a k w czasie ży c ia n a ziem i n ie m oże sobie p rzy p o m n ieć. P ow rócić do sw ej n ie b ia ń s k ie j O jczyzny m oże ty lk o w ted y , je śli p o d cz as p o łą c z e n ia z cia łe m p ro w a d z iła c n o tliw e życie. P o n ie w a ż za ś m ie s z k a n ia d u sz y s ą różne, n ie m o ż n a się w ięc dziw ić, że b y t je d n e j je s t o p ro m ie n io n y św ia tło śc ią , p o d cz as g d y d ru g iej s p o w ity m ro k ie m . D roga d u sz y p ro w a d z i do m ie jsc a , k tó re je j w y zn a cz y ły czyny p o p e łn io n e w czasie ży c ia ziem sk ieg o . D latego „ W y ro c z n ia “ k aż e n a m m yśleć o p o c h o d z en iu d u sz y i o n a s z y c h cz y n ac h n a ziem i, o raz s ta ra ć się w znieść ją k u n ie b u p rze z m o d litw ę i m iłe B ogu o b rzę d y .“
U w a g a . — O brzędy te s ą to t. zw. „ te u rg ic z n e po m o ce“, k tó re w edług m i sty k ó w w sz y s tk ic h czasów — m a ją p o le g ać n a u s u n ię c iu się od św ia ta , p ow strzy
m y w a n iu od m ię sa , a lk o h o lu i fizycznej m iło ści, o raz n a ro z w a ż a n iu pew nych słów i sym boli.
Aforyzm drugi.
2 a: „Nie o dw racaj się! Zniszczenie p a n u je n a ziem i i siedem dróg ist
nieje, które m ogą cię od doskonalenia oderw ać i poddać przeznaczeniu.“
— U Psellosa brak.
2 c : „Obyś u n ik n ął otchłani i zaw sze uszedł przeznaczeniu.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m . — P od „ z n isz cz en ie m “ ro z u m ie on w y stę p ek , m o ra ln e zepsucie, m o r a ln ą nędzę, „z ie m ia “ — to fizyczne ciało, z m y sło w a n a t u r a człow ieka. „ S ie
d em d ró g p o d d a ją c y c h cz ło w ie k a p rz e z n a c z e n iu “ — to sie d e m g rzech ó w g łó w n y ch , zale żn y c h —■ w e d łu g d a w n e g o ś w ia to p o g lą d u — od p la n e t. D zięki m o r a l
n e j sile w znosi się człow iek p o n a d f a tu m czyli zg ó ry o k re ś lo n ą p o k u sę , sk o ro złej sk ło n n o ści — k tó r a z a le żn ie od jego te m p e r a m e n tu n a jw ię c e j gro zi o p a n o w a n ie m du szy — p rz e c iw sta w i siln y opór.
P l e t h o n . — R o z u m ie ją c pod „ o tc h ła n ią “ ziem ię, ja k o p rz e c iw ie ń stw o k r a in y św iatło ści, n a d a je afo ry z m o w i n a s tę p u ją c e z n a c z e n ie : „Żyj ta k , a b y ś nie p o trze b o w ał w cielić się pon o w n ie, gdyż b ęd ą c s k a z a n y n a p o n o w n ą w ęd ró w k ę, z n a la z łb y ś się znow u pod w ła d z ą k o n ie cz n o ści.“
Aforyzm trzeci.
3 a i c oraz 19 b: „N aczynie tw ojej duszy zam ieszkują zw ierzęta ziem i.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m i P l e t h o n po d „ n a c z y n ie m d u sz y " r o z u m ie ją ciało, a po d jego m ie sz k a n ie m — ro b actw o .
P s e 11 o s n a to m ia s t — u k tó re g o a fo ry z m te n je s t zkolei d z ie w ię tn a sty m
— ro zu m ie pod „ n a c z y n ie m “ te m p e r a m e n t ciała , a p o d „ m ie s z k a ń c a m i n a c z y n ia “
— dem ony, o p a n o w u ją c e człow ieka, k tó ry n ie p o tr a fi zw alczyć sw o ic h n a m ię t- -n o ści.
Aforyzm czwarty.
i a: „Nie zw iększaj swego przeznaczenia, bow iem O patrzność d a je wszelkim rzeczom odpow iednią m iarę, zaś je j czyny są doskonałe.“
4 c i 29 b: „Nie zw iększaj swego przeznaczenia.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m . — W y ja ś n ia on, że u p o m n ie n ie d o ty c zy ty ch , k tó rz y ze sw ego życia są n ie za d o w o len i i łu d z ą się że m o g ą s a m i d ec y d o w ać o sw o im losie i u le p szyć p o sta n o w ie n ia bogów.
P s e l l o s i P l e t h o n , p o jm u ją c p rz e z n a c z e n ie w p o w sze ch n ie z n a n y m sensie tw ie rd z ą , że n ie d o rz ec zn o śc ią je s t sądzić, iż m o ż n a p rze z ży c ze n ia i m o d li
tw y zm ienić n ie o d w o łaln e p o s ta n o w ie n ia Bogów.
Aforyzm czwarty — d ru g a połowa.
4½ a i 5b: „Bowiem żadna niedoskonałość n ie pochodzi od O jca dusz.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m . — „Nie m ożesz p o lep szy ć sw ego lo su ziem skiego, b o w iem w sz y s t
k ie w y d a rz e n ia m a ją sw ój o k re ślo n y bieg, p rzy c zem je d n o w y p ły w a z d ru g ieg o , id ą c w stecz aż do m o m e n tu stw o rz e n ia . W sz y stk ie w y p a d k i z w ią za n e s ą ze sobą p rzyczynow o, n ig d zie n ie s p o ty k a m y p rz y p a d k u — gdzież te d y n ie d o s k o n a ło ś ć ? “
Aforyzm piąty.
5 a: „Ojciec dusz nie dopuszcza do takich w ybryków sam ow oli.“
6 c : „Nie m oże on zw ażać n a tw oje życzenia, dopóki nie opadnie opaska niepam ięci, o słan iając a tw ój wzrok, i w tw ej pam ięci nie w yciśnie się św ię
ty zn ak O jca.“
K o m e n t a r z e .
A n o n i m : — „D opiero w te d y d u sz a n a s z a o d zy sk a sw obodę ru c h ó w , gdy zedrze z a sło n ę n ie p a m ię c i sw ej n ie b ia ń s k ie j ojczyzny, oraz zrz u ci p ę ta , p o g rą żająceg o ją w ciem n o ścia ch , c ia ła . W ów czas będzie m o g ła p rz e n ik n ą ć n a jm ro c z n ie jsz ą p rze szło ść i n a jd a ls z ą p rzy szło ść. Z dolność tę m o ż n a ju ż częściow o u z y sk a ć z a życia, sk o ro człow iek w s tą p i n a d rogę św ię to ści i n a u c z y się p e w n y c h m a g ic z n y c h zak lęć, k tó re o tw o rz ą p rz e d n im w ro ta d u ch o w eg o św ia ta .
P d i e t h o n : — „N ie p am ięć p o p rz e d n ic h sta n ó w (in k a rn a c y j) je s t n a s tę p stw e m p o łą c z e n ia d u sz y z ciałem . D opiero po jego śm ierci, p rzy p o m n iaw szy sobie p o p rz e d n ie is tn ie n ia , zro z u m ie, że los jej n a ziem i b y ł n ie u n ik n io n e m n a s tę p s tw e m p o p rz e d n ic h czynów . W y z w o lo n a d u sz a s ta je się zn o w u podobną Bogu i w sze ch w ie d zą cą . Owo o d św ie że n ie p a m ię c i je s t w sp o m n ia n y m w aforyzm ie
„ z n a k ie m O jc a “.
Aforyzm szósty.
6 a: Śpiesz się, abyś pow rócił do praźró d ła, do chw ały niebiańskiego Stw órcy, z którego w yszła tw a du sza.“
16 b: „N iechaj boskie n ap ełn i tw ą duszę. W zrok trzy m aj stale k u niebu zw rócony.“
7 e: „Śpiesz do św iatłości Ojca, z którego w yszła tw a dusza.“
K o m e n t a r z e ,
A n o n i m i P l e t h o n tłu m a c z ą zgodnie, że bóstw o je s t n ajw y ż sz em św ia tłe m , zaś p o w ró t do te j ś w ie tla n e j o jczyzny w in ie n być je d y n e m p r a g n ie n ie m duszy.
P ś e l l o s : — „D u sza ro z w ija trz y siły : r o z u m , p a m i ę ć i r o z s ą d e k . T y lk o p rze z ic h zjed n o c ze n ie m o ż n a zro z u m ieć isto tę b ó stw a i z n ie m się po łą cz y ć.“
U w a g a : D otychczas m o g liśm y za u w a ż y ć w k o lejn o ści afo ry zm ó w p e w n ą łączność. O becnie je d n a k n a s tę p u je , n ie z w ią z a n y z p o p rz e d n ie m i pod w zględem tre śc i, afo ry zm . W y k a z u je to n a z a g in io n ą część, leżącego u p o d sta w trz e c h w e r
sy j, o ry g in a łu . Aforyzm siódmy.
7 a: „Z iem ia o p łak u je je w raz z ich dziećm i.“
28 b: „Z iem ia skarży się n ieu stan n ie n a nie i ich dzieci.“
8 c: „Z iem ia o p łak u je je, a z nim i też ich dzieci.“
K o m e n t a r z e .
: A n o n i m i P s e l l o s k o m e n tu ją pow yższy a fo ry zm z p u n k tu w id z e n ia r e in k a rn a c ji.
P l e t h o n : — „Ci k tó rz y n ie s łu c h a ją u p o m n ie ń „ W y ro czn i“ o p ła k iw a n i b ę d ą p rzez ziem ię. P o d „ziem ią" n a le ż y ro z u m ie ć z ie m s k ą n a tu rę , k tó r a je st n a s tę p s tw e m n ie d o sk o n a ło śc i — bo w iem życie zie m sk ie je s t k a r ą . D latego zie
m ia o p ła k u je ró w n ież dzieci n ie d o sk o n a ło śc i, gdyż ro d zice sw oje grzeszne p r a g n ie n ia z a sz c z e p ia ją p o to m s tw u .“
Aforyzm ósmy, rów nież n ie zw iązany z pozostałym i, w ystępuje tylko w pierw szej w ersji.
8 a: „W y trzep y w an ia duszy, k tóre p o zw alają jej odetchnąć, są oczy
szczającej n a tu ry .“
K o m e n t a r z e .
e s -
„P od w y trz e p y w a n ie m d u sz y “ — k tó r a tu ta j p o ró w n a n a je s t z u b ra n ie m — n a le ż y ro z u m ie ć p rz y c z y n y ro zu m o w e , k tó r e z n a la z łsz y d o stęp do duszy, u s u w a ją z n ie j p ro c h n a m ię tn o ś c i i zły ch nało g ó w . O czyszczające ic h d z ia ła n ie p olega n a tern, że u w a ln ia ją d u sz ę od żużli (!), k tó re o n a ze sw ej o sło n k i, n ie cz y stej m a te r ji, p rz y c ią g n ę ła do siebie.
Aforyzm dziewiąty w yk azu je rów nież b ra k zw iązku z poprzednim i.
9 a: „P o lew ej stronie z n a jd u je się siedziba cnotliw ych prag n ień .“
12 b: „Źródło cnoty z n a jd u je się po lew ej stronie H ekaty. Zachow aj dzie
w ictw o.“
9 c: „Po lew ej stronie z n a jd u je się źródło cnoty. Z achow aj dziewiczość.“
W szyscy trzej kom entatorzy u w a ż a ją ten aforyzm za n ak a z czystości.
Lew a stro n a ciała jest siedzibą cnoty, poniew aż w niej leży serce; p ra w a nato m iast z ra cji obecności w ą tro b y jest siedliskiem żądz.
Aforyzm dziesiąty.
10 a: „D usza dąży do połączenia się z bóstw em . Skoro w yzw oli sie z pod w pływ ów m a te rji — rozpłynie się w Bogu.“
15 b: D usza prag n ie rozpłynąć się w Bogu, zrzuciw szy z siebie w szyst
ko co ziem skie i ułom ne.“
10 c: „D usza człow ieka dąży do za trzy m an ia w sobie boskiego ('pier
w iastk a).“ ° ^
K o m e n t a r z e ,
^ ,4 °,n i m - T ,»D usza n ie m oże o sią g n ą ć s ta n u boskości, z a n im n ie za g a si
z iem sk ich p ra g m e n .“ 0
__ ? s e 11 o s. — „D usza w y k s z ta łc a się w n ac zy n ie, w k tó re m bóstw o m og ło b y z a m ie szk a ć. S ta je się to d ro g ą o św iecen ia, k tó r y to s ta n p o p rze d zić m u s i ś w ią tobliw e życie, zlek c ew aż en ie w szy stk ieg o co z ie m s k ie .“
o s ^ m ^ b i a ^ k y m p ^ b % ^ i T T % s L % ' % % ^ e ż % o d z i a n o %
dobrami 1 b“ k,emi w m - Aforyzm jedenasty.
11 ci: „Poniew aż dusza jest przezroczystym ogniem, pozostaje n ieśm ier
teln ą i w ładczynią życia.“
11 b: „P oniew aż dusza jest św ietlanym ogniem , jest n ieśm ierteln a i w ła d czynią życia.“
11 c: „Poniew aż ona jest ja sn y m ogniem i n ieśm ierteln ą“...
K o m e n t a r z e .
A n o n i m . — „W sz y stk o co ziem sk ie, je s t p rz e m ija ją c e , d u ch o w e — n ie p rz e m ija ją c e . D latego d u sz a je s t w ła d c z y n ią życia, t. j. w iecznego ży c ia .“
P a e i l l o s . — „D usza je s t n ie m a te r ja ln a i d la te g o n ie p rz e m ija ją c a , ponie- w az nie je s t złożona ze sk ła d n ik ó w p o d le g a ją c y c h ro z k ła d o w i. N ie p rz y jm u je niczego z ciem ności, p oniew aż nie m a c ia ła ; je s t z a te m cz y ste m ś w ia tłe m “
P l e t h o n . — „P o d o g n ie m “ n a le ż y ro z u m ie ć d u ch o w e zdolności, k tó re m i o b d a rz o n a je s t d u sz a człow ieka."
(C. d. n. )
OQOOQGQOOCQOQOQOOQOOOOOQQQOOOOOQf - ^ OOOQQQQQOQQQQ O ^ —
P o zo sta je nam tylk o jedno do zrobienia: za m ia st zastanaw iać się nad m ożnością i rzec zy w isto śc ią postępu — iść n aprzód; za m ia st na
rzekać na złe — k rzew ić dobre; zam iast poprawiać historję i całą natu
rę ludzką — popraw iać sa m ych siebie.
Dr. J. Ochorowicz.
* Sztuka jest rytm em p ra c y ;
W ielka — rytm em organizującym ziem ię.
N a jw y ższa — uzgadniająca ten ry tm z rytm em w szechśw iata.
Z egadłow icz.
K . Chodkiewicz (Lwów)
Dusza zbiorowa
W długim łańcuchu ewolucji życia i jego form na powierzchni naszego planety człowiek jest królem stw orzenia, istotą najw yżej stojącą na drabinie ewolucji, duchem świadomym, k tó ry w szeregu niezliczonych wcieleń rozwinął i uzyskał indywidualność, osobowość i poczucie własnego ja. Duchy ludzkie tworzą, jak to określa okultyzm, pierw szą „falę życia“, która przed miljonami wieków spłynęła na ziemię a raczej zaczęła działać w kształtującej się m aterji ziemskiej i w rozwoju sw ym doszła do stanu, w jakim się obecnie znajduje.
M anifestow ały się jednak i inne „fale ży cia“, które zaczęły pracę wtedy, gdy pierw sza fala krzepła już w pewne form y i te fale stoją obecnie na różnych stopniach drabiny ewolucyjnej. C ztery wielkie królestw a p rzyrody są temi czterem a „falami życia“, k tóre w różnych odstępach czasu rozpoczęły sw ą inwolucję, t. j. w stępow anie w m aterję i stosow nie do tego stoją dzisiaj na różnych stopniach ewolucji.*) Są to k rólestw a mine
rałów, roślin, zw ierząt i ludzkości. N ajstarszem e w o l u c y j n i e jest kró
lestwo ludzkości, najm łodszem królestwo minerałów. Mówiąc tu o najstarszem i najm łodszem królestwie, nie ograniczam się co do czasu. T radycja ezote
ryczna nie twierdzi, że dopiero, gdy pierw sza fala życia osiągnęła pewien sto
pień inwolucji — następna zaczęła sw ą pracę. Mówiąc o królestwie mtodszem i starszem , m am y na myśli warunki e w o l u c j i i s z y b k o ś ć t e j e w o l u c j i przedew szystkiem . F ala życia pierw sza, a więc grupa duchów, które dziś obleczone są w ciała ludzkie, rozw ijała się szybciej, osiągając coraz w y ż
sze poziomy, fala następna, duchy odziane dziś w ciała zwierząt, później zaczęła pracę i wolniej ją odbywała, tak, że w rozwoju stoi o cały stopień niżej.
To sam o działo się z następnem i grupami, t. j. z królestwem roślin i minerałów.
Mówić w ten sposób, jak to obecnie czynię, o królestwie minerałów, roślin i zw ierząt — byłoby doniedawna jeszcze straszliw ą herezją. Jak można p rzy znaw ać „duszę" a naw et „ducha“ kamieniom, roślinom i zwierzętom. Jeśli doniedawna człowiekowi naw et nie chciano tego „ducha" przyznać, wywodząc funkcje psychiczne z czysto fizycznego podłoża, to cóż dopiero mówić o duszy zw ierząt i roślin, no a już szczyt niemożliwości przyznaw ać coś nakształt duszy kam ieniom ! Tak było doniedawna, ale teraz w ostatnich 30 latach sy tu acja zmieniła się gruntownie. P rzyznano tego „ducha“ już bezapelacyjnie człowiekowi, coraz więcej przyznaje się i zw ierzętom pewne zdolności psy
chiczne, ba naw et pewne paranorm alne zdolności, jak to później zobaczymy.
Szerokie i drobiazgowe odkrycia i badania w świecie zw ierząt i roślin w yka
zują coraz bardziej pewien inteligentny plan ew olucyjny tych obu królestw przyrody, pewne zdolności um ysłowe w yższych zw ierząt a właściwości czu
ciowe pew nych grup roślin, które w skazują, że poza fizyczną formą działa zasadniczo jakiś pierw iastek duchowy, któ ry w ypracow uje sobie powoli i pla
nowo swe fizyczne form y tak, jak duch ludzki pracuje nad swojem fizycznem ciałem. Dzisiejsi uczeni idą już znacznie dalej. Mówią śmiało o życiu i wzroście
*) W y c z e rp u ją c e o m ó w ien ie tego te m a tu z n a jd z ie cz y te ln ik w p ra c y tegoż a u to ra p. t. „N a ro d z in y Ś w ia ta “. (P rzy p . red.).
kryształu, o regeneracji tkanek kry ształu , o układach sił w arunkujących w zrost kryształu, o pow inow actw ie chemicznem jako o sym patji wzgl. antypatii ato mów, o „zmęczeniu“ m ateriału i szeregu innych dziwów tej doniedawna tak straszliw ie i bezapelacyjnie „m artw ej“ natury. Nie mogę w tym krótkim szkicu wchodzić w szczegóły odnoszące się do w szystkich królestw przyrody, by ująć całokształt tej ewolucji, trzebaby tom cały gruby napisać — zajm iem y się zatem tylko „falą życia" nam najbliższą, t. j. królestw em zw ierząt i posta
ram y się krótko przedstaw ić jego dotychczasow ą pracę ew olucyjną i możli
wości ewolucyjne na przyszłość.
Jeśli się prostaka zapytam y, czem się różni zw ierzę od człowieka, odpo
wie nam bez nam ysłu: „człowiek m a rozum a zw ierzę nie ma rozum u“.
I w powiedzeniu tern tak prostem jest właściw e wyjaśnienie zagadnienia. Jak wiemy, w obecnem stadjum ewolucji nasza „fala życia“ posiada już 3 ciała, trzy szaty, w które się duch ubiera, by zbierać doświadczenia życiow e i móc się manifestować na planie fizycznym. Szatam i temi są ciało fizyczne z ete- rycznem 1), ciało astralne i ciało m entalne. To ciało m entalne, myślowe, jest tern, co się pospolicie określa jako „rozum “. Zatem grupa duchów, przecho
dząca ewolucję w ciałach zw ierząt, posiada narówni z nami ciała fizyczne i astralne, a brak jej ciała m entalnego, myślowego. W ynika stą d zupełnie odmienna, że tak powiem, struktura duchowa tej fali ż y c ia /) W ciele m ental- nem jest siedziba w yższych władz um ysłowych, zdolności logicznego myślenia, w yższych funkcyj psychicznych, słowem całego tego kompleksu, któ ry składa się na nasze osobiste, indyw idualne „ja“.
S tąd też dr. R. Steiner używ a na to ciało określenia „Ich-Leib", t. j. ciało jaźni. Nie należy jednak tego ciała identyfikować z jaźnią nieśmiertelną, z duchem jako pierwiastkiem wiecznym i niezniszczalnym , cząstką ogólnego ducha świata, tą Iskrą Bożą, która zagłębiła się w m aterję i w niej się obecnie na planie fizycznym w yraża. Ciało m entalne jest jedną ze sza t ludzkiego ducha a, jako takie, daje tem u duchowi poczucie własnej indywidualności na planie fizycznym. Quod capita, tot sensus“, mówili Rzym ianie. Znaczy to, że każda jednostka ludzka jest sam a dla siebie indywidualnością, m a sw ą bio
grafię. W pewnej sytuacji każdy człowiek postąpi zw ykle odmiennie, indy
widualnie, bliźnięta urodzone w jednym dniu i wychowane w tych sam ych w arunkach w ykazują różnice w charakterze i postępowaniu — właśnie dzięki temu, że każde z nich jest indywidualnością inaczej ujm ującą sytuacje, w jakich się wspólnie znalazły.
Inaczej jest w królestw ie zw ierząt. Duchy tej fali życia nie m iały jeszcze czasu i sposobności w ypracow ać sobie ciała m entalnego. Najw yższem z ciał, jakie posiadają, jest ciało astralne, kompleks uczuć i zasadniczych pożądań związanych z ciałem fizycznem i siedlisko niższej, nieindywidualnej świado
Now sze p o g lą d y e z o te ry c zn e z a lic z a ją e te ry c z n y s ta n s k u p ie n ia do m a te r ji fizycznej, z a te m i ciało e te ry c z n e c z ło w ie k a je s t ty lk o s u b te ln ie js z ą i n a r a z ie n ie w id z ia ln ą d la n a s częścią c ia ła fizycznego, k tó r a fu n g u je ja k o z b io rn ik sil ży
w o tn y c h o rg a n iz m u .
■) P rz y ją łe m od Teozofów o k re śle n ie „ fa la ż y c ia “, bo w y ra ż e n ie to o d d aje b ard z o tra f n ie odlegle p ro c e sy k o sm o g e n ic zn e, g d y to g r u p y d uchów , ja k b y fa la m i p o g rą ż a ły się w m a te rję , by zn a le źć w n ie j sieb ie sa m y c h , b y p rzez k s z ta łto w a n ie fo rm y dojść do p o c z u c ia w ła s n e j św iad o m o ści.
mości. Ale przecież zw ierzęta te żyją w w arunkach takich, jak i my, w ykazują celowość postępowania, uczą się pew nych rzeczy unikać a do innych garnąć się a z nich korzystać, rozw ijają się, w ykazują pewne niższe uczucia i t. d.
Są to jednak w szystko czynności w ykonyw ane ciałem astralnem , instynktem, jak to zw yczajnie określam y. Jak należy rozumieć ten „instynkt“. Mówimy, że instynkt prow adzi bociany w ich zim owym locie, instynkt przestrzega je, by za prędko nie w racały z ciepłych krajów , instynkt każe kaczce wylęgłej z jaja iść na wodę i płynąć, instynktow nie młode kurczątka um ykają przed cieniem jastrzębia i t. d. Łatw o zwalić w szystko na ten w ygodny instynkt, ale trudno w szystko działalnością tego instynktu tłumaczyć!
I tu wyjaśnienie zagadki da nam znane w okultyzm ie pojęcie „duszy zbio
row ej“- P rzedew szystkiem co do sam ego term inu zaznaczam , że odpowied- niejszem b yłoby określenie „duch zbiorow y“, bo chodzi tu w łaśnie o ducha jako pierw iastek kierow niczy i nieśm iertelny, a nie o duszę, którą tw orzą owe niewidzialne ciała. U tarło się już jednak określenie „dusza zbiorow a“ lub „dusza gatunku", tedy zatrzym am y je, by nie w prow adzać zamieszania. Dlaczego nie w ybrałem określenia „dusza gatunku“, w yjaśnię w dalszym ciągu mych wywodów.
Na czerń polega działalność owej duszy zbiorow ej? Zaznaczyć muszę naj
pierw, że w tern stadjum ewolucji, w jakiem są obecnie zwierzęta, duch, nie m ając do dyspozycji poszczególnych ciał m entalnych p rzy formach fizycznych, nie mógłby, ograniczając się do jednego osobnika, zebrać odpowiedniej ilości doświadczeń niezbędnych do ewolucji. Zatem radzi sobie w ten sposób, że buduje pewną ilość ciał, pewną grupę ciał i, kierując nią, przechodzi tę ewo
lucję. Poszczególne zw ierzę nie jest ciałem fizycznem jednego indywidualnego ducha, tylko pew na grupa zw ierząt, w iększa ich ilość, jest grupą fizycznych kom órek danego ducha. Je st to stopień ew olucyjny niższy od ludzkiego, ale też wiemy, że druga fala życia (królestw o zw ierząt) w ewolucji swej jest za nami grubo w tyle.
K lasyczny w zór takiej organizacji m am y u pszczół, m rówek i termitów.
P ój jest organiczną jednostką, prow adzoną i dyrygow aną przez jednego ducha, jak to określam y: duszę zbiorową ula. Ciała pszczół, składających się na ten rój, są poszczególnemu kom órkam i jednego fizycznego organizmu, jakiem u pszczół jest rój, u m rówek grupa m rówek, tw orzących mrowisko, a u term i
tów term itiera. Nie jest to znów tak wielkim cudem, jakby się na pierw szy rzut oka w ydaw ało. P rzypuśćm y, że jakiś uczony w ynalazł ultra-m ikroskop, pozw alający na oglądanie poszczególnych elektronów, atom ów naszego ciała.
Jakie m iałby w rażenie ten, ktoby przez ten p rz y rzą d nas oglądał? Otóż nasze ciało nie byłoby dla tego obserw atora m asą spoistą i stałą, ale olbrzym ią m gławicą w irujących elektronów, niezw iązanych ze sobą i nie dotykających się wzajemnie. Coś tak np. jak rój pszczół unoszących się nad ziemią. Zdaleka m ożnaby taki rój pszczół wziąć za m asyw ną kulę, unoszącą się nad ziemią, gdyby ktoś miał tak słabe oczy, że nie rozróżniałby poszczególnych pszczół w tym roju. A przecież te w szystkie elektrony naszego ciała są utrzym ywane razem w jednym organizm ie, kierow ane, wym ieniane i t. d. tak, jak się to dzieje z pszczołami w ulu, m rówkami w m rowisku a term itam i w term itierze.
U człowieka nas to nie dziwi — nie powinno zatem dziwić i u pszczół.
C zyż m ożnaby w inny sposób w yjaśnić ową cudowną harmonię i zgodność
panującą w społeczeństwie ula? Ów podział na królową, robotnice, w artow ni
ków, trutni i ową bezwzględną dyscyplinę, jaka tam panuje? I czy nie jest tak samo, a raczej nie powinno być w naszym organizmie, gdzie jedne komórki tw orzą szkielet i rusztow anie ciała, inne roznoszą życiodajny tlen w najdalsze zakątki, inne znów stanowią policję i żołnierzy zw alczających w roga, któ ry w darł się do organizm u? Tylko, że m y często świadom ie niszczym y tę har- monję p ra cy komórek, duch zaś ula nie pozw ala poszczególnym pszczołom na w yłam yw anie się z dyscypliny społecznej i na chodzenie wlasnem i drogami.
C zy można inaczej wytłum aczyć, jak pszczoła trafia do sw ego ula z odległości kilku kilometrów i to leci w ten m ały otw orek z szybkością kuli a nie trafi w otwór sąsiedniego ula! G dy się ogląda zorganizow aną i ofiarną pracę kolumny mrówek, ciągnącej dróżką leśną, musi się uznać istnienie jakiejś o rga
nizacji centralnej, która celowo tą p racą kieruje. Dodam nawiasem, że — jak podają ezoteryczne źródła indyjskie — organizacja pszczół nie est wykwitem ewolucji naszej ziemi, ale ludek ten jest darem przyniesionym z siostrzanego, wyższego ewolucją p lanety'), kiedy to pew na grupa w ysokich duchów planety W enus wcieliła się w epoce lem uryjskiej w ciała ów czesnych Lem uryjczyków , by przyspieszyć ewolucję ówczesnej ziemskiej, zw ierzęcej jeszcze ludzkości.
Pisałem o tern obszerniej w „Ewolucji ludzkości".
Jakby obrazowo przedstaw ić organizację takiej duszy zbiorowej, celem łatwiejszego jej zrozumienia? Ciekawy taki przykład daje M. Heindel w swem dziele „Die W eltanschauung der P osenkreuzer“.3) Pow iada on tam następu
jąco: „W yobraźm y sobie pokój przedzielony kotarą. Jedna część tego pokoju przedstaw ia św iat ducha, druga św iat fizyczny. W obu częściach są dwaj ludzie, któ rzy się nie w idzą wzajem nie, ani nie m ogą p rzejść z jednej części pokoju do drugiej. W kotarze jest 10 otworów, dziur i człowiek, któ ry przebyw a w „świecie ducha", może w etknąć w te 10 otworów sw oje 10 palców i przepchać je w ten sposób w „świat fizyczny". Je st on doskonałym przed
stawicielem „duszy zbiorow ej“8), działającej w świecie ducha wzgl. w świecie astralnym . P alce przedstaw iają zw ierzęta danego gatunku czy grupy. M oże on poruszać temi palcami tak, jak chce, ale nie może ich w ysuw ać za daleko i przesunąć w m iejsca poza otw oram i i nie może tych ruchów robić tak inteli
gentnie, jak poszczególny człowiek, k tó ry przenosi się z m iejsca na miejsce w świecie fizycznym. Ten drugi obserw ator, siedzący w części pokoju, którą określiliśmy jako „świat fizyczny", widzi poszczególne palce w ychodzące z kotary, widzi jak się poruszają, nie może jednak odkryć zw iązku m iędzy niemi i w ydaje mu się, że każdy palec jest odrębnem stworzeniem . Nie może wiedzieć, że to są palce m ężczyzny ukrytego za kotarą, a ich rucham i kieruje jego inteligencja i wola."
1) J a k p a m ię ta m y z k o s m o g o n j i , zie m ia n a s z a je s t obecnie w p ią te j r a s ie sw ego cz w arteg o w cie le n ia. W e d łu g tr a d y c ji in d y js k ie j p la n e ta W e n u s je s t w sió d m ej r a s ie p ią te g o w c ie le n ia i je s t n a jb a rd z ie j ro z w in ię ty m z p la n e t w id z ia l
n ych.
2) S tr. 78, w y d a n a p rze z „T h e o so p h isc h es V e rla g sh a u s" , L ip sk .
3) M. H ein d e l słu s z n ie u ży w a te rm in u „ G ru p p e n g e ist“ a nie, ja k teozofow ie n ie m ie cc y , „ G ru p p e n se e le “, a an tro p o z o fo w ie „G e m ein sc h a ftse e le “ . C hodzi tu , ja k ju ż w y ja ś n iłe m , o d u c h a , a ni e o d u s z ę , k tó r a je s t ty lk o członem p o śre d n im i łą c z n ik o w y m m ię d zy d u c h e m a fizycznem ciałem .
Obraz skonstruow any przez Heindla daje nam całkiem jasny pogląd na istotę i funkcje duszy zbiorowej. G dy p atrzym y na poszczególne zw ierzęta, w idzim y tylko te „palce“ oddzielnie funkcjonujące i nie widzimy przyczyny tych ruchów czy funkcyj — dopiero gdybyśm y mogli zaglądnąć za ową kotarę, dzielącą nas od św iata ducha, zobaczylibyśm y w łaściw y stan faktyczny.
W nioski nasze poparte są całym szeregiem niezaprzeczalnych dowodów.
W ięc przedew szystkiem ten ry s psychiki zwierzęcej, na który zw raca uwagę dr. A. S teiner1), że zw ierzę nie m a rysów indywidualnych, nie ma swej bio
grafii, opis pojedynczego zw ierzęcia jest zarazem opisem całego jego gatunku.
P rzejaw ia się to naw et w fizycznej postaci. Jeśli mam w pokoju np. dziesięć m otyli gatunku „rusałka adm irał“ i wezmę jednego do ręki a potem go w y
puszczę — nie potrafię m iędzy dziesięciu osobnikami tego gatunku odszukać potem tego, którego trzym ałem w ręce. Jeden jest bliźniaczo podobny do dru
giego i nie potrafię ich odróżnić, bo nie m ają rysów indywidualnych. Gdy zapalę światło w pokoju, w szystkie ćm y jak autom aty polecą do tego światła, jakby kierow ane jedną wolą i jednym impulsem. Obserwujm y stadko gęsi idących poważnie „gęsiego“ od sadzaw ki w kierunku podwórza. Idą jak te palce poruszane za kotarą, spokojnie i miarowo. Zagęga pierw sza, gęgają i inne — słowem już zew nętrzne zachowanie się poszczególnych osobników św iadczy o jakiejś wspólnej sprężynie, będącej m otorem ich zachowania się.
To sam o jest i u ssaków. O bserw ujm y stado baranów czy owiec, gdy je coś nastraszy. Ruch stad a zryw ającego się do ucieczki jest tak autom atyczny, że wszedł naw et w przysłow ie. P opatrzm y na stadko kurcząt m łodych i starych, gdy na stropie nieba zawiśnie jastrząb a cień jego muśnie ziemię: jak autom a
tycznie w szystkie osobniki stadka znikają w krzew ach i zaroślach i to nawet kurczątka młode, które nigdy jeszcze nie zetknęły się z jastrzębiem i napaścią z jego strony. Obserwujm y bociany czy jaskółki, zbierające się do odlotu. Jak dokładnie trafiają na właściwą porę, jak odnajdują kierunek lotu na etapach długości tysięcy kilometrów, jak naw et dobierają w ysokość lotu odpowiednią dla ich budowy skrzydeł? Kto uczy bobry budować cudowne wodne budowle?
Kto każe pszczole komórki woskowe budować we formie w yraźnych i geome
trycznie doskonałych sześcioboków? W szędzie widzimy cudowną m ądrość i działanie tej d u szy zbiorowej, przez poszczególne ciała zw ierząt zbierającej swe doświadczenia.
W niższych gatunkach zw ierząt dusza zbiorow a obejmuje miljony jedno
stek. Duch np. w yrażający się w e formie fizycznej m uchy domowej wypełnia miljony ciał ty ch much. Im w y ż sz y jednak rozw ój danego gatunku, tern w iększe zaznaczają się różnice m iędzy poszczególnem i osobnikami i działalność duszy zbiorowej ogranicza się do coraz mniejszej ilości osobników. Dusza ta rozdziela się, że tak powiem, różniczkuje się w m niejsze zespoły, a wkońcu p rzy zwie
rzętach domowych, żyjących pod wpływem człowieka, dusza ta zaczyna się powoli indywidualizować. B ędziem y jeszcze o tern szczegółowo mówić i to był też powód, dlaczego nie przyjęliśm y w polskim języku określenia „dusza gatunku“ (G attungsseele), tylko „dusza zbiorow a“, bo w w yższych gatunkach jedna dusza nie wypełnia całego gatunku, tylko m niejsze jego zespoły.
C. d. n.
A A S . TN D 0I SEATTON
W stęp w światy nadzm ysłowe
XIV. Dhjana.
(M e d y ta c ja .)
Na szczeblu dharany p o zn a łe ś ćw iczenia w skupianiu się, czyli k o n c e n trac ji, prow ad zące do w idzenia o b ra zo w eg o , i m a g i n a c y j n e g o . U zdolniłeś się do odbieran ia w rażeń św iadom ych z rów ni a s t r a l n e j . Teraz p rz y stę p u je sz do ćwiczeń, k tó re w p o d o b n y sp osób o tw o rz ą p rz ed to b ą rów nię m y ś l o w ą . Do w ejścia na rów nię a stra ln ą p o trz e b n e ci było skupianie uczucia j a k n ajży w szeg o na p rz e d m io t tw ej uw agi, bo rów nia ta, ja k wiesz, je s t św iatem uczuć, żądz i popędów . T eraz m asz uzyskać w stęp w św iat m yślow y, m usisz zatem ro z w ija ć siły tw eg o ciała m yślow ego p o dobnie, ja k w d h aran ie ro z w ija łeś siły ciała a stra ln e g o . Nie sądź je d n a k , że poniew aż należysz do ludzi in telig e n tn y ch i k u ltu raln y ch , to tern sam em j u ż m a s z ciało m yślow e do b rze rozw inięte. N a szczeblach p rz y g o to w aw czych m iałeś sp o so b n o ść p rz e k o n a ć się, j a k nieudolnie w ładałeś d o ty c h czas swem ciałem m yślow em , i na tych szczeblach w łaśnie przeszed łeś ćw i
czenia, zm ierzające do uczynienia te g o ciała narzędziem posłusznem tw ej woli i działającem bez zarzu tu .
W d h jan ie o każe się, czy to n arzędzie działa bez z a rz u tu rzeczyw iście.
Jeż eli są w niem jeszcze jak ie k o lw ie k u ste rk i i n ied o m ag an ia, w szelkie ćw i
czenia d h ja n y będą bezow ocne dla ciebie. Nie d oprow adzisz niem i do w y ników żadnych, lub do całkiem innych niż zam ierzone. Nie w y starczy ci tu bow iem z w y k ł a zd o ln o ść m yślenia ro z są d n e g o i log iczn eg o . M usisz niety lk o um ieć m yśleć, ale i p rz y p a try w a ć się z u w ag ą tym fu n k c jo m m y ślo wym. A przedew szystkiem m usisz um ieć tw o rzy ć myśli żyw otne, pełne treści i siły, bp ty lk o tak ie m yśli z d o ła ją zbudzić i rozw inąć now e zdolności w tw em ciele m yślow em . D otychczas m yśli tw e zależały w znacznym stopniu od uczuć, i one ta k ż e d o sta rc z a ły tw ej w oli p o b u d e k do działania.
M yśl, czucie i w o la z w i ą z a n e były ze so b ą przyczynow o. T eraz je d n a k m a ją się odłączyć od siebie i usam odzielnić, aby k aż d a z tych sił m o g ła działać niezależnie od d ru g ie j. W d h jan ie w łaśnie czucie i w ola d o starcza te g o g ru n tu żyznego, z k tó re g o m yśl tw o ja w y h o d u je sobie zd o ln o ść w idze
nia in sp iracy jn e g o .
R ozum ieć te ra z zaczniesz znaczenie teg o , co m oże ju ż n ieraz słyszałeś o t. z w. „rozszczepieniu osobow ości" p rz ed w tajem niczeniem . T e trz y w ła dze tw ej isto ty , m yśl, uczucie i w ola, k tó re są zw iązane ze so b ą nieroz- dzielnie w pew ien sp osób praw idłow y, tw o rz ą je d n o lito ść człow ieka. Za n o rm aln e g o uchodzi tak i człow iek, u k tó re g o m yśl, czucie i w o la są zw ią
zane w jed n o ść. M ów isz o sobie: „czu ję, m yślę, chcę“, w y ra ż a ją c tern, że we w szystkich trze ch w y p ad k ach ty, t e n s a m ty, je s te ś podm iotem . U chodziłbyś za a n o rm a ln e g o , g d y b y ś p o żąd ał rzeczy niem iłych, lub p o s tę pow ał inaczej, niż to w ynika z rozum ow ania logicznego. W e w ta je m n ic z e niu je d n a k dojd ziesz do te g o , że te trz y w ładze tw ej isto ty ro zluźnią sw ój zw iązek w zajem ny. Nie będziesz ju ż m iew ał w rażenia, że to ty m yślisz,
lecz że „coś m yśli“ w tobie. P o d o b n ie ż w obec uczuć będziesz miał w rażenie:
„coś czuje w e m nie“ , i w obec o b jaw ó w w oli: „coś chce we m nie“ . T w oje
„ j a “ rozp ad n ie się n a trzy „ j a “ o d rę b n e; je d n o „ ja " będzie m yślało, dru g ie będzie odczuw ało, a trzecie będzie o b jaw iało w olę.
Aby d o jść do teg o , m usisz w łaśnie odbyć ćw iczenia dharany, dh ja n y i sam adhi, ro z w ija ją c e sam odzielność trz e c h w ładz tw ej istoty. Przede- w szystkiem je d n a k m usisz do p ro w ad zić do h a rm o n ji n ajzu p ełn iejszej te trz y w ładze. Uczucie nie pow inno nig d y m ieć niechęci tam , gdzie tw a myśl osądziła, że p o trz e b n a je s t sy m p a tja ; w o la nie śmie nig d y skłaniać cię do p o stę p k u n iezg o d n e g o z m yślą lub uczuciem . Bez ta k ie g o zharm onizow ania k tó ra ś z tych trze ch w ładz m o g ła b y uzyskać p rz ew ag ę n ad innemi, a w ów czas byłbyś d o p iero człow iekiem n ap raw d ę anorm alnym , ja k ic h sp o ty k a łe ś zapew ne n ieraz w życiu. Są ludzie, u k tó ry c h w ola w y b u jała zab ija m yśl i uczucie; są inni, u k tó ry c h oschłość serca i zan ik w oli idzie w parze z ro zp an o szen iem się in te le k tu ; są w reszcie ta k ie niedołęgi życiow e, k tó re p o w o d u ją się w yłącznie uczuciam i i pop ęd am i. P o d o b n e niebezpieczeństw a g ro z iły b y tobie, g d y b y ś nie zrów now ażył ja k n a jh a rm o n ijn ie j tych trzech w ładz tw ej isto ty , nim u z y sk a ją sam odzielność.
R ozum iesz tedy, że konieczne je s t ta k ie zharm onizow anie w ładz uczu
cia, w oli i m yśli, nim do stąp isz w tajem n iczen ia. P o trz e b n e je s t to także i dla in n eg o celu. O to rozw ój h a rm o n ijn y tych trze ch w ładz ro zw ija ró w nież h a rm o n ijn ie d ru g ą po ło w ę tw eg o lo to su sześcio p łatk o w eg o , a wiesz ju ż , że do w tajem n icz en ia w szystkie p a d m y m usisz m ieć rozw inięte w pełni i d ziała ją ce norm aln ie. W iesz tak że, że p o d o b n ie ja k u innych padm , także i u sześcio p łatk o w ej p o ło w a p łatk ó w je s t o d d aw n a czynna nieśw iadom ie dla ciebie, a m asz obudzić i dop ro w ad zić do ro z w o ju dru g ie trzy p łatki.
Tern sam em też jasn em ci będzie, że po d o b n ie ja k u innych padm , tak i u sześcio p łatk o w ej rozw ój je j zależny je s t nie od śro d k ó w fizycznych, lecz od w budow ania w łasności odpow iednich w tw e ciała niew idzialne.
J e d n ą z tak ich w łasności je s t zm ysł dla p raw dy. Nie je s t to oczywiście n a rz ą d fizyczny, lecz w ew nętrzny. W rażliw ość tw o ja na w szystko, co p ra w dziw e i słuszne, m usi się w zm ódz do sto p n ia n ajw y ższeg o , o jak im d o ty ch czas nie m iałeś w yobrażenia. T o poczucie p ra w d y m usi być ta k żywe, aby w szystko, co fałszyw e lub błędne, sp ra w iało ci o d ra zu w yraźne uczucie p rz y k ro ści, a naw et b ó lu niem al fizycznego. J a k o b ieg u n przeciw ny teg o zm ysłu p ra w d y w ychow uj w sobie w y r o z u m i a ł o ś ć ja k n a jd a le j p o sun iętą dla błęd ó w ludzkich w m ow ie i p o stęp k ac h . Nie pozw ól sobie nigdy n a uczucie niechęci w obec człow ieka, k tó ry kłam ie św iadom ie lub w n ie
w iedzy sw ej p o w ta rz a m niem anie fałszyw e. „Szczęśliw y ten, k o g o praw da uczy, nie p rz ez zn ak i i słow a p rz e m ija ją c e , lecz sam a p rzez siebie, u k az u ją c m u się ta k ą — ja k ą je s t w so b ie“ — m ów i T om asz ä Kempis (E), a na innem m iejscu : „Z w ykle sądzim y o rzeczy p o d łu g teg o , ja k nam do serca p rz y p ad a, albow iem m iłość w łasna pozb aw ia nas łatw o sądu p ra w e g o .“
R o zw ijając w sobie zm ysł dla p ra w d y o b o k to le ra n c ji dla błędów ludzkich, p ra c u je sz rów nocześnie nad w zm ocnieniem pew ności swych sądów i szybkości decyzji. T w a now a zd o ln o ść uczuciow a oddziaływ a na rozw ój w oli w stanow czem ro z strz y g a n iu w ątpliw ości, ja k postąpić. Trzeci k ieru n e k tw ej p ra c y zm ierza do w ykształcen ia zdolności m yślenia, a do te g o p o trz e b a ci stu d jó w n ap raw d ę pow ażnych. O bok lek tu ry , ro zw ijającej
znakom icie tw e w ładze m yślow e, p o trz e b n e ci je s t niezbędnie zag łęb ian ie się we w iedzę ta je m n ą w je j różn y ch k ieru n k ach . O b o k k siąg św iętych różnych n a ro d ó w daw niejszych p rz y d a tn e ci tu b ędą p race o k u lty stó w now oczesnych, ja k B ław atska, Sinnet, O lcott, H a rtm an n , B esant, L ea d b eate r, Collins, S teiner, naw et P ap u s, A ksakow , De R ochas i inni. T w ój zm ysł p raw d y p o m o że ci tu w yłuskać p raw d ę z pow łoki, często n iep o zo rn ej lub d z iw a c z n e j: o strzeże cię tak że p rz ed fa n ta zjo w an ia m i au to ró w , czy to m im o- w iednem i, czy św iadom em i.
W szystko to są w dh ja n ie p race, p rz y g o to w u ją c e ci g ru n t do ćw iczeń w łaściw ych w m edy tacjach . T em atów do rozm yślań, czyli m ed y tacji, b ę dziesz m iał m nóstw o n iep rz eb ra n e w k siążkach, k tó re ci p rz y to c z y łe m ; p o n ad to są jeszcze tem aty m ed y tac y j, pow o d u jący ch n astęp stw a ściśle określone. Nim je d n a k do nich p rzy stąp isz, p rzy sw ó j sobie p ew ną b ieg ło ść t e c h n i c z n ą w sam ym sposobie p rz e p ro w a d z a n ia tak ich rozm y ślań , biorąc do nich tem aty z książek, k tó re stu d ju je sz . W skazów ki bliższe z n a j
dziesz w rozdziale n astęp n y m ; p o d am ci tam k ilk a tem ató w do m ed y tac ji, w yw ołujących n astęp stw a ściśle o k re ślo n e . T u taj zw rócę ci jeszcze u w ag ę na utrzym yw anie p ew n eg o sta łe g o sp o so b u o d n o szen ia się do zjaw isk i zdarzeń życiow ych.
O wo poczucie p raw dy, k tó re m asz w sobie pielęgnow ać, p o cz ąłeś budzić ju ż podczas p rz y g o to w an ia. P rzy p o m n isz sobie bez trudności, że na szczeblu n ija m y praco w ałeś n ad „k w a lifik a c ją p o c z w ó rn ą “, a pierw szem w niej było odróżnienie rzeczy znikom ych od w iecznych, p ra w d y od d o m n ie
m ania. W ów czas uczyłeś się te g o raczej intelek tem , um ysłem zew nętrznym , te ra z zaś m asz kształcić w sobie poczucie w ew nętrzne dla praw d y . P ie lę g n u ją c rozw ój te g o zm ysłu praw dy, będziesz m ógł ta k ż e p rz ep ro w a d zać ow ocnie m ed y tac je w ocenianiu w łaściw em rzeczy znikom ych w obec w iecz
nych i na odw rót. N auczysz się nie przecen iać rzeczy doczesnych, ale z a ra zem nauczysz się ta k ż e doceniać ich znaczenie w obec rzeczy w iecznych.
Znane zdanie G o e th e g o : „W szy stk o co znikom e, je s t ty lk o p o ró w n a n ie m “, d ostarczy ci tu tem atu do m ed y tac ji b ard zo p ło d n e j.
O tóż w d h jan ie prow adzisz d alej p racę, zaczętą jeszcze w ni jam ie.
Poczucie praw d y i ocenianie odpow iednie rzeczy doczesnych w obec w iecz
nych, to dwie pierw sze z ow ych „c zterech k w a iifik a c y j“ . T rzecią je st, ja k wiesz, „uzdatnienie p o sz ó stn e “ , a to m iałeś za zadanie u p raw iać rów nież w nijam ie. W iesz także, że „ k w a lifik a c ja p o c z w ó rn a “ budzi z uśpienia cztery p łatk i pad m y o śm io p ła tk o w e j; na sto p n iu d h ja n y zatem m asz je ju ż trz y obudzone i ruchom e. P o z o s ta je do o b udzenia jeszcze ty lk o p ła te k czw arty, któ ry m je s t „p rag n ien ie o sw o b o d ze n ia“, lub „p ra g n ie n ie zbaw ienia“, jeże li je w olisz ta k nazyw ać. T o p ra g n ie n ie budzić się będzie w tobie sto p n io w o po d wpływ em m edytacyj na te m a ty o k re ślo n e , ale do rozkw itu p ełn eg o d o jd zie dop iero na szczeblu sam adhi.
Nim w stąpisz na te n szczebel, dużo m asz p ra cy p rz ed sobą p rz y u p r a wie d h jan y . K ształcenie zm ysłu dla p ra w d y p rz y sw ajać ci będzie b iegłość co raz w iększą w o d ró żn ian iu rzeczy w iecznych od doczesnych, bo ty lk o w ieczne są praw dziw e. D oczesne są pozo rem , złudą, m arą, m a ja k a m i (w yraz po lsk i „ m a ja k “ pochodzi ze san sk ry c k ieg o „ m a ja ", złuda). B ędziesz s p o strz e g a ł stopniow o, że do w iecznych zaliczać m ożesz ty lk o zdolności p o te n cjaln e, m ożebności, ale nic tak ieg o , co ju ż istnieje.
P o stę p e k niesłychanie d o b ry p rz e sta je ju ż być czem ś wiecznem z tą sam ą chw ilą, w k tó re j g o zdziałasz. S ta je się doczesnym , przem ijającym , znikom ym . W ieczna n a to m ia st je s t tw o ja zdolność czynienia dobrze.
W szystko, czeg o się nauczysz, co przysw oisz um ysłow i, choćby to były rzeczy niezw ykle tru d n e do p o jęcia , w szystko to ńie je s t wieczne, bo cały te n d o ro b e k um ysłow y stracisz razem z twem ciałem m yślow em przy opuszczeniu dew ahanu; w ieczną n ato m iast, bo tw orzącą tw ój dorobek trw ały , je s t zdolność p o jm o w a n ia takich rzeczy trudnych, zdolność uczenia się, p rz y sw a ja n ia ich sobie. Tern b ard ziej znikom e i p rz e m ija ją c e są w szel
kie rzeczy m a te rja ln e .
N aw et uczucia nie są b y n ajm n iej w ieczne, ani n astęp stw a zew nętrzne tych uczuć. W ieczną je s t ty lk o zdolność do uczuć, bo g d y ją w sobie ro z w iniesz, p o z o s ta je tw ym d o ro b k iem trw ałym p o p rz ez w szystkie w cielenia n astęp n e. G dy pom yślisz nad tern, d o jd ziesz d o zrozum ienia, że nie tyczy się to w szystkich uczuć bez w yboru. W ieczne są ty lk o zdolności do takich uczuć, k tó re ty sam rozw iniesz w sobie p ra c ą św iadom ą. Uczucia n i s k i e o trz y m a łe ś g o to w e w spuściznie ciał, i w łaśnie tw a p ra c a m u p o leg ać na za stą p ien iu ich w yższem i. A to , z czego m asz się oczyścić, nie m oże być w ieczne, b o p rz ecz y ło b y p raw u po stęp u .
O cena w łaściw a rzeczy znikom ych w obec w iecznych będzie ci ju ż teraz d o stęp n a. C ierpienia sam e w sobie są znikom e i p rz e m ija ją c e , ale m a ją w a r
to ść ja k o śro d e k do w budow yw ania w tw e ciała cierpliw ości i w ytrw ałości.
S tanow isko społeczne m oże mieć w a rto ść rów nież ty lk o ja k o środek, m ając bow iem w ręku w iększy za k res w ładzy, m asz w ięcej m ożności czynienia d o b rze i w sp ieran ia po stęp u . Sław a n ato m iast i zaszczyty, to rzeczy b y n a j
m niej nie w ieczne, a p o za te m co n ajm n iej bezw artościow e, jeże li nie sz k o dliwe. M ogą łatw o budzić pychę i p rz esad n e m niem anie o w arto ści w łasnej, a n ad to staw ać na p rzeszkodzie w ypełnianiu innych obow iązków , m oże m niej zaszczytnych, ale ow ocniejszych.
P o d o b n ież b ezw artościow y je s t m a ją te k , bo p rz y n o si ze sobą zw ięk
szenie ciężarów życiow ych, a odw odzi u w ag ę od d ro g i w łaściw ej. Zdrow ie ciała fizycznego nie m a w a rto ści sam o dla siebie; p o trz e b n e je s t ty lk o do te g o , abyś ciałem m ógł p osługiw ać się ja k narzędziem d ziałającem bez za rzu tu . P om yśl k o le jn o nad różnem i d o b ra m i doczesnem i, o k tó re u b ie g a ją się ludzie z tak im i w ysiłkam i, a spo strzeżesz, że żadne z tych d ó b r nie p rz e d sta w ia ją w artości. M ają co n ajw y ż ej w a rto ść p o śred n ią, ja k o środki d o innych celów ; częściej je d n a k są ty lk o balastem , sp y chającym cię na p oziom niższy, lub u tru d n ia ją c y m w znoszenie się w g órę.
R ozm yślania o d o b ra ch doczesnych i o ich w arto ści dadzą ci bardzo cenne p rz y g o to w a n ie do m ed y tacy j w łaściw ych. Zobaczysz w tak ich ro z m yślaniach, ja k błęd n e i ja k p ły tk ie były sąd y tw o je dotychczas w tern ocenianiu w artości, a p o n a d to sp o strzeżesz coś bez p o ró w n a n ia w a żn iej
szego. O to d o jd ziesz do p o ję ć całkiem n o w y c h o tych rzeczach, w śród k tó ry c h ży jesz; zaczniesz na nie p a trz e ć całkiem inaczej. A te p o jęcia nowe u tw o rzy sz sobie ty sam ; będziesz ich tw órcą.
D ojdziesz do nich rozm yślaniam i, do k tó ry c h — p rócz p rzedm iotu sam eg o — nie bierzesz nic z zew nątrz, nic o d k o g o ś dru g ieg o , lecz w szystko czerpiesz w yłącznie ze sw ego w n ętrza. B udujesz sobie te now e p o jęcia z m a te rja łó w w łasnych, je s te ś zatem ich tw órcą w yłącznym i jed y n y m .