• Nie Znaleziono Wyników

Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1935, R. 2, z. 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Lotos : miesięcznik poświęcony rozwojowi i kulturze życia wewnętrznego, 1935, R. 2, z. 10"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

K R A K O W

(2)

T r e ś ć z e s z y t u :

D uchow e oblicze In d y j — W . L o g a ...321

O ra c u la M ag ica Z o ro a s tris — Dr. J. R y g l e w ic z ... 323

D usza zb io ro w a — K. C h o d k ie w ic z ... 328

W s tę p w ś w ia ty n a d z m y sło w e — J. A. S ... 333

O s u g e s tji m y ślo w e j — Dr. J. O c h o r o w ic z ...338

T a je m n ic e sz la c h e tn y c h k a m ie n i — M. F l o r k o w a ...342

N ow a G ru p a p ra c o w n ik ó w ś w i a t a ...347

W ięź n io w ie sa rk o fa g ó w — M. F l o r k o w a ...348 P rz e g lą d b ib ljo g ra fic z n y .

WARUNKI PRENUM ERATY:

B e z d o d a t k u : ro cz n ie 10.— zł w Ameryce półn. — 3 dolary p ó łro cz n ie 5.50 „

k w a r ta ln ie 3.— „

miesięcznie 1.— „

z d o d a t k i e m : (w ychodzi k a ż d y m ie sią c 1 a rk u s z , tj. 16 str.) ro c z n ie 15.— zł w Am eryce półn. — 4 dolary p ó łro cz n ie 8.— „

k w a r ta ln ie 4.25 „

miesięcznie 1.45 „

Konto P. K. O. 409.940.

(W ażne s ą ró w n ież s ta re b la n k ie ty W . D. n a N r. P. K. O. 304.961.)

O dpow iedzi i kom unikaty redakcji i adm inistracji.

W y d a w n ic tw o „ A d y a r“ w W a rs z a w ie z a w ia d o m iło n a s , że „M y ś 1 o k s z t a ł- t y" L e a d b e a te ra jeszcze nie w y szły z d r u k u ze w zg lę d u n a tru d n o ś c i, ja k ie w y ­ ło n iły się w A n g lji w z w ią z k u z w y k o n a n ie m ta m ż e w s p o m n ia n y c h 30 b a rw n y c h ilu s tra c y j.

R ów nież p e w n e j zw łoce u le g ło w y d a n ie d z ie ła p. t. „D usza i jej m e c h a n iz m . O sta te c z n y te rm in p o d a m y w n a s tę p n y m n u m e rz e .

*

P ie rw sz y ze sz y t Z i e l n i k a ju ż je s t w d ru k u . D o k ład n y te rm in w y sy łk i, ja k o też cenę p o d a m y w n a s tę p n y m n u m e rz e L otosu.

O s t a t n i a r k u s z d z ie ła „ E w o lu c ja lu d z k o ś c i“ w y jd zie w g ru d n io w y m n u ­* m e rz e L otosu.

*

Do N -ru n in ie jsz e g o z a łą c z a m y p r o s p e k t W y d a w n ic tw a „ N a tu ra i K u ltu r a w K ra k o w ie.

Ciąg dalszy na 3 str. okł-

(3)

MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONA ROZWOJOWI I KULTURZE ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO

O R A Z

P R Z E G L Ą D M E T A P S Y C H I C Z N Y O rgan T o w a r z y s t w a P a r a p s y c h i c z n e g o i m. J u l j a n a O c h o r o w i c z a we L w o w i e Rocznik II__________________________ P A Ź D Z IE R N IK 1935 Zeszyt 10

„Porw ać ogień strzeżony, zan ieść w o jc z y ste stron y to c e l . . . “

S t. W yspiań ski

W. LOGA (Madras).

D uchowe oblicze Indyj

i.

Cudem i ra je m św iata je s t C ejlon, tajem n icze i fa n ta sty c zn e są Ind je, ale sto k ro ć ciekaw sza je s t dusza te g o 3 5 0 -m iljo n o w eg o m ro w isk a ludzkiego z n a jsta rsz ą w świecie cyw ilizacją, lite ra tu rą , filo z o fją i sztu k ą, te j ko leb k i A rjów , skąd, ja k z niebosiężnych H im alajó w rzeki, w zięły p o c z ą te k praw ie w szystkie k u ltu ry in d o -eu ro p ejsk ich narodów .

T oteż chociaż łatw iej b y ło b y podzielić się w rażeniam i ze stu d jó w m ych w In d jac h ty lk o z p u n k tu w idzenia czysto g e o g ra fic z n e g o i p o d ró żn iczeg o , to jed n ak , wiedząc, że sk o ła ta n a dusza p rz e c ię tn e g o E u ro p e jc z y k a , a szcze­

g ólniej P o lak a, p ra g n ie obecnie g łęb iej sięgać w w ypadki św iata w ich genezie i całości, pokuszę się o coś w iększego i z a sp o k o ję ciekaw ość p rze- dew szystkiem w k ieru n k u zap o zn an ia czytelników ze stanem um ysłów i m o ­ ralnym te g o olb rzy m a narodu.

W pom oc mi p rz y jd z ie w tym w y p ad k u nie tyle d ru g i zrzędu w życiu p o b y t w Indjach, nie tyle dłuższe p rz y g o to w a n ia i stu d j a w dziedzinie Hinduizm u, ile znajo m o ści o sobiste w r ó ż n y c h s f e r a c h t u t e j ­ s z e g o s p o ł e c z e ń s t w a , k t ó r e u d a ł o m i s i ę n a w i ą z a ć .

Czy je d n a k tru d ten nie będzie b ez nadziejny.

Czy m ożna w o g ó le m ówić o In d jac h w spółczesnych, ja k o o czem ś je d n o lite m ?

Na o lbrzym iej p rz estrze n i praw ie 5 m iljo n ó w k ilo m e tró w k w a d ra to ­ wych rozsiana ludność je s t m ięszaniną k ilku ras, kilkudziesięciu n a ro d o ­ wości z tylo m aż ję zy k a m i i narzeczam i; p o siad a dwieście k ilk ad ziesiąt m iljonów w yznaw ców brahm anizm u, siedem dziesiąt przeszło m iljo n ó w m u ­ zułm anów , kilk an aście m iljo n ó w buddystów i dżainistów , o k o ło 10 m iljo ­ nów fetyszystów , 4 mil jo n y ch rześcijan i o k o ło 3 m iljo n ó w różnych innych w yznań.

R ozbite na k ilkanaście niezależnych je d n a od d ru g iej prow incyj i s ta ­ nów, rozbite w ew nętrznie kastow ością, In d je są raczej zew nętrznie ty lk o p aństw ow o zcem entow ane żelazną w olą A nglików , ich g en ju szem ko lo n i- zacyjnym , ich ad m in istracją i o sobą cesarza Indyj — k ró la angielsk ieg o .

LÜTD5

321

(4)

Z daw ałoby się, że h is to rja p rz eszła ju ż ja k o b y do po rząd k u nad losem ich m ieszkańców , k tó rz y sam i, k ilk ad ziesiąt la t tem u, w olbrzym iej w ięk ­ szości zaczęli trac ić n ad z ie ję w m ożliw ość u zyskania niepodległości, sa m o ­ dzielności, n aw et pod w zględem k u ltu raln y m , a tern bardziej w m ożliwość osiągnięcia j e d n o l i t o ś c i .

In d je były n iety lk o w le ta rg u , były one ju ż na g ra n ic y śmierci, k a rta ich d ziejó w m iała ja k o b y być za m k n ię ta na zawsze, ja k Babilończyków , A syry jeżyków , G reków , R zym ian i t . p.

Ale o to stał się cud, cud w iększy aniżeli m ó g łb y uczynić sam Brahma, schodząc na ziem ię i tw o rząc św iat w idom y...

W n i e z n a n y c h g ł ę b i n a c h d u c h a n a r o d u pow stały o g n isk a św iadom ości w łasn e g o stan u , z a d rg a ły serca, w p o p io łach zatliły się znów iskry!...

U kryci w d żu n g lach asceci i m ędrcy — „risz i“, w ierzący w siłę sk o n ­ cen tro w an y c h w stały ch ćw iczeniach i m e d y tac ja ch myśli, zadecydow ali, że nadszedł czas w yjścia z rezerw y, zrealizo w an ia m yśli w czynach, u ra to w a ­ nia n iety lk o In d y j, lecz p o śre d n io i p o zo stały c h narodów . Zaczęli oni g ło ­ sić, a raczej p rzypom inać, że Indje, ja k i k aż d y inny naród, m a ją do sp e ł­

nienia pew ną m isję i że w iara w celow ość życia je d n o stk i i n aro d u musi je skupić. W ybraw szy sobie odpow iednich uczniów , w tajem niczyli ich w swe w izje p rzeszłości i przyszłości, w ysłali ich na w szystkie stro n y , ja k Indje d ługie i szero k ie; i co kazali głosić?...

...Źe p o za różnem i w ierzeniam i, ry tu ałam i, językam i, p o za zm ienną fo rm ą sto i coś w iecznego, p ra w o niezm ienne, k tó re u zn a je ta k brahm an, j a k buddysta, czy m ah o m etan in ; że p ra ź ró d lo m ocy ducha Indyj leży w W edach, W edancie; że p o za r ó ż n o r o d n o ś c i ą , k t ó r a j e s t i m u s i b y ć t r e ś c i ą ż y c i a , sto i J e d n o l i t o ś ć . „ E kam sat vipra bahudha va d a n ti“. — „W szy stk o co istn ie je je s t Jed n o . M ędrcy n a d a ją Mu różne im io n a“ . O to streszczenie H induizm u z san sk ry ck iej sentencji.

D la zjed n o c zen ia więc duchow ego te g o o lbrzym a znaleźli m agiczne słow o „ W ed a “, czczone przez w szystkich bez w y ją tk u H indusów .

C zytelnik w ybaczy mi w tern m iejscu k ró tk ą , ale w ażką d y g re sję . Czy w o g ó le naró d , k tó ry p ra g n ie się zjed n o czy ć duchow o, nie sięga do źródła sw ej h isto rji? Czy w n ik ając w treść sw ych dziejów przeszłych, nie zaczyna o n św iadom ie k ształto w a ć sw ą p rzyszłość!? Czy M ussoliniem u nie p rz y ­ św ieca p o tę g a daw nej Rom y, a H itle r nie poszedł aż do m ytów staro - g e rm a ń sk ic h w sw ym p lanie d ziałania?

In d je zn a la zły w spólną dla w szystkich sw ych w yznań i narodow ości fo rm u łę w W edach, w iarę w u k ry tą w je d n o stc e (p o d k reślam przedew szyst- kiem w je d n o stc e , a nie w k o lek ty w ach ) m oc ducha i m ożliw ość rozw oju in d y w id u aln eg o , z czego p ó źn iej d o p iero w ypłyną zag ad n ien ia życia zbio­

ro w eg o . W szystko p o z o sta łe będzie w ypływ ało z te j zasadniczej myśli.

I o to ja k za dotknięciem różdżki cz aro d z ie jsk ie j p o w stały i pow stają śro d o w isk a raczej o c h a ra k te rz e relig ijn o -filo zo ficzn y m , aniżeli polity cz­

nym . G handi i inni działacze po lity czn i są ty lk o realizato ram i, uczniami ty ch duchow ych p io n ieró w i w skrzesicieli, k tó ry c h w ielu je s t nieznanych bliżej z nazw iska naw et sam ym H indusom .

Jed n y m m oże z najw ięcej p o p u larn y c h w dziedzinie filo zo fji n a ro d o ­ w ej H indusów był sto su n k o w o niedaw no zg a sły filo zo f Vivekananda.

(5)

W y k ształco n y na m odłę e u ro p e jsk ą , znany ze sw ych k o n fe ren c y j w A m eryce i E uropie, w ytw orzył o n now ą atm o sferę duchow ą Indyj, w k t ó ­ rej G handi i inni działacze są ty lk o odblaskiem .

T o też nie odb ieg n ę dalek o od ścisłości n au k o w ej, je śli pow iem , że w szystko co tu ta j widzę, słyszę, czytam , nosi w m niejszym lub w iększym sto p n iu je g o pieczęć.

W dziełach sw ych dał on syntezę życia d o tychczasow ego Indyj i po raz m oże pierw szy w dziejach ludzkości napisał przyszłą h isto rję narodu, o czy ­ wiście, p o średnio, d a ją c mu w skazania na p rzyszłość i w yraźne plany. Z w o­

lennicy je g o w tysiącach eg z em p larz y ro z sz e rz a ją je g o dzieła. P o ro b io n e też są ju ż i w yciągi, sen ten c je i afo ry zm y z dzieł i odczytów , k tó re w y g ła ­ szał przez la t kilkanaście zrzędu w In d jac h i na Zachodzie.

W planie m oim za zn ajam ian ia czytelników p olskich z duchow em o b li­

czem Indyj postaw ię streszczenie ty ch sen ten cy j i m yśli na pierw szem m ie j­

scu. P otem , o p ie ra ją c się na sz e re g u źró d eł naukow ych, na w spółczesnych czasopism ach filozoficznych i p ed a g o g ic zn y ch hinduskich, w reszcie na o s o ­ bistych przeżyciach i rozm ow ach z uczonym i w różnych m iejscach, od C eljonu począw szy, w zdłuż i w szerz In d y j, pozw olę sobie p o ru szy ć różne

„k w estje i p ro b lem y społeczne w ośw ietleniu hinduskiem “ .

Ale zanim w o g ó łe ro zp o czn ę ten sze reg arty k u łó w , sk o n k re ty z o w a ­ nych w „p ro b le m y “, m uszę uprzedzić, że zachodni czytelnik w w ielu w y­

p ad k ach je s t w ogóle za sk o czo n y o d rę b n ą m en taln o ścią H indusów , o p a rtą , nie j a k u nas, na intelekcie, m etodzie in d u k c y jn e j, ile na intuicji, na d e ­ dukcji. — M entalne zaś o b ra z y p rz y b ie ra ją tu ta j czasem fa n ta sty c zn e kształty. Je d n o nie u le g a n a jm n ie jsz e j w ątpliw ości, że ta k ja k w tern wiel- kiem m row isku ludzkiem o b o k m as ciem nych i zab o b o n n y ch sp o ty k am y faktycznie niesłychanie w ysoko rozw inięte je d n o stk i, ta k i w śród chaosu ich myśli i p arad o k saln y ch idej naw et sceptyczny i zdyscyplinow any w logice i pozytyw iźm ie um ysł E u ro p e jc z y k a m oże znaleźć n ajw zn io ślejsze perły i podziw iać niebosiężne p o lo ty ducha lu d zk ieg o w ogóle.

Dr. J Ó Z E F R Y G LEW IC Z (Lwów)

O racula Magica Zoroastris

Zoroaster uw ażan y był w starożytności za w ynalazcę i najw iększego adepta m agji. D latego przy p isy w an e m u aforyzm y — noszące p o d an ą w tytule nazw ę — cieszyły się w śród m agów i teurgów , neoplatoników i gno- styków w ielkiem pow ażaniem . Aczkolwiek nie m ożna udow odnić zw iązku lej wyroczni z osobą wielkiego tw órcy religji, zaw iera ona je d n a k id e je zoro- astryjskie, przyćm ione tylko w pływ am i neopłatońskiem i i gnostycznem i.

Skoro K lem ens z A lek san d rji ( f 220 r.) m ów i w sw oim „Strom ata": „P itag o ­ ras zw rócił pierw szy uw agę n a słynnego perskiego m aga Z oroastra, którego tajem n e pism a m a ją zn ajd o w ać się w posiad an iu zw olenników Prodicusa"

— to w leżącym u podstaw „M agicznej W yro czn i Z oroastra‘‘ oryginale n a le ­ ży widzieć tego ro d z aju pism o ezoteryczne, które — pom inąw szy daw nych

(6)

pi tagorej czyków — znane było b ezw ątpienia neopilagorejczykom , neoplato- nikom i gnostykom .

W sp o m n iałem o leżącym u podstaw „M agicznej W yroczni“ oryginale, gdyż zn an e n a m dzisiaj pod tern m ianerń aforyzm y nie są oryginałem , lecz fragm entam i, zachow anem i w czterech w e rsjach u tyluż kom entatorów . T rzy z pośród n ich noszą piętno neoplatońskie, czw arta gnostyczne.

Z ajm iem y się n a jp ie rw w ersjam i neoplatońskiem i oraz ich kom entarza­

mi. P ierw szym kom entatorem „W yroczni“ jest uczony bizantyńczyk Michał Psellos ( f 1106), d ru g im Georgios Gem istios P lethon ( j 1452), słynny filozof O drodzenia, d o radca M anuela i T eodora Paleologów. Trzeci, a w edług z a ­ stosow anej przez nas kolejności, pierw szy, jest nieznany.

P odanego niżej przek ład u „W yroczni“ dokonaliśm y n a podstaw ie w y­

danego w P ary ż u w r. 1607 przez Jana O psopeusa tek stu p, t. „Oracula m a ­ gica Z oroastris cum scholis — P lethonis et Pselli n u n c p rim u m edita, e biblio­

theca regia stud. Joh. Opsopoei. Graec. et L at.“

O psopeusz p o d aje n a jp ie rw w ersję i kom en tarz A nonim a, następnie Psellosa, n a końcu P lethona.

-K

P orów naw cze zestaw ienie aforyzm ów oraz kom entarzy, przyczem w ersję A n o n im a oznaczać będziem y lite rą „a“, Psellosa lit. „b‘\ zaś Plethona lit. „c“.

Aforyzm pierwszy.

1 a: „Z b ad aj drogę duszy, skąd przychodzi i dlaczego m usi służyć ciału.

P a m ię ta j, abyś zaprow adził ją z pow rotem do m iejsca, skąd wyszła."

— U Psellosa brak.

1 c; „Z b ad aj stopień, n a którym tw o ja dusza się z n a jd u je i jak ie m ie j­

sce za jm o w a ła p rzed połączeniem się z ciałem . Zapom ocą m agicznych słów i p ra k ty k doprow adzisz ją z pow rotem do je j poprzedniego stanow iska.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m . — D u sza n ie ś m ie rte ln a z s tę p u je z n ie b a, ab y n a ziem i połączyć się z ciałe m , a k ie d y ś, o p u śc iw szy je znow u, do n ie b a pow rócić. P o w ró t te n z a ­ leży je d n a k od je j z a c h o w a n ia się p d c z a s ziem sk ieg o życia. A fo ry zm u p o m in a , a b y ś m y p a m ię ta li o w z n io słe m p o c h o d z e n iu d u sz y — z n a ją c bow iem drogę, k tó rą p rz y s z ła z n ie b a, o d n a jd z ie ją też zp o w ro tem .

P l e t h o n . — „M agow ie ze szk o ły Z o ro a s tra w ierz y li, że d u sz a łą cz y się z c ia łe m n a s k u te k p o p e łn io n y c h w p o p rz e d n ie m is tn ie n iu p rz e w in ie ń , czego je d n a k w czasie ży c ia n a ziem i n ie m oże sobie p rzy p o m n ieć. P ow rócić do sw ej n ie b ia ń s k ie j O jczyzny m oże ty lk o w ted y , je śli p o d cz as p o łą c z e n ia z cia łe m p ro ­ w a d z iła c n o tliw e życie. P o n ie w a ż za ś m ie s z k a n ia d u sz y s ą różne, n ie m o ż n a się w ięc dziw ić, że b y t je d n e j je s t o p ro m ie n io n y św ia tło śc ią , p o d cz as g d y d ru g iej s p o w ity m ro k ie m . D roga d u sz y p ro w a d z i do m ie jsc a , k tó re je j w y zn a cz y ły czyny p o p e łn io n e w czasie ży c ia ziem sk ieg o . D latego „ W y ro c z n ia “ k aż e n a m m yśleć o p o c h o d z en iu d u sz y i o n a s z y c h cz y n ac h n a ziem i, o raz s ta ra ć się w znieść ją k u n ie b u p rze z m o d litw ę i m iłe B ogu o b rzę d y .“

U w a g a . — O brzędy te s ą to t. zw. „ te u rg ic z n e po m o ce“, k tó re w edług m i sty k ó w w sz y s tk ic h czasów — m a ją p o le g ać n a u s u n ię c iu się od św ia ta , p ow strzy­

m y w a n iu od m ię sa , a lk o h o lu i fizycznej m iło ści, o raz n a ro z w a ż a n iu pew nych słów i sym boli.

Aforyzm drugi.

2 a: „Nie o dw racaj się! Zniszczenie p a n u je n a ziem i i siedem dróg ist­

nieje, które m ogą cię od doskonalenia oderw ać i poddać przeznaczeniu.“

(7)

— U Psellosa brak.

2 c : „Obyś u n ik n ął otchłani i zaw sze uszedł przeznaczeniu.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m . — P od „ z n isz cz en ie m “ ro z u m ie on w y stę p ek , m o ra ln e zepsucie, m o r a ln ą nędzę, „z ie m ia “ — to fizyczne ciało, z m y sło w a n a t u r a człow ieka. „ S ie­

d em d ró g p o d d a ją c y c h cz ło w ie k a p rz e z n a c z e n iu “ — to sie d e m g rzech ó w g łó w ­ n y ch , zale żn y c h —■ w e d łu g d a w n e g o ś w ia to p o g lą d u — od p la n e t. D zięki m o r a l­

n e j sile w znosi się człow iek p o n a d f a tu m czyli zg ó ry o k re ś lo n ą p o k u sę , sk o ro złej sk ło n n o ści — k tó r a z a le żn ie od jego te m p e r a m e n tu n a jw ię c e j gro zi o p a n o w a n ie m du szy — p rz e c iw sta w i siln y opór.

P l e t h o n . — R o z u m ie ją c pod „ o tc h ła n ią “ ziem ię, ja k o p rz e c iw ie ń stw o k r a in y św iatło ści, n a d a je afo ry z m o w i n a s tę p u ją c e z n a c z e n ie : „Żyj ta k , a b y ś nie p o trze b o w ał w cielić się pon o w n ie, gdyż b ęd ą c s k a z a n y n a p o n o w n ą w ęd ró w k ę, z n a la z łb y ś się znow u pod w ła d z ą k o n ie cz n o ści.“

Aforyzm trzeci.

3 a i c oraz 19 b: „N aczynie tw ojej duszy zam ieszkują zw ierzęta ziem i.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m i P l e t h o n po d „ n a c z y n ie m d u sz y " r o z u m ie ją ciało, a po d jego m ie sz k a n ie m — ro b actw o .

P s e 11 o s n a to m ia s t — u k tó re g o a fo ry z m te n je s t zkolei d z ie w ię tn a sty m

— ro zu m ie pod „ n a c z y n ie m “ te m p e r a m e n t ciała , a p o d „ m ie s z k a ń c a m i n a c z y n ia “

— dem ony, o p a n o w u ją c e człow ieka, k tó ry n ie p o tr a fi zw alczyć sw o ic h n a m ię t- -n o ści.

Aforyzm czwarty.

i a: „Nie zw iększaj swego przeznaczenia, bow iem O patrzność d a je wszelkim rzeczom odpow iednią m iarę, zaś je j czyny są doskonałe.“

4 c i 29 b: „Nie zw iększaj swego przeznaczenia.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m . — W y ja ś n ia on, że u p o m n ie n ie d o ty c zy ty ch , k tó rz y ze sw ego życia są n ie za d o w o len i i łu d z ą się że m o g ą s a m i d ec y d o w ać o sw o im losie i u le p ­ szyć p o sta n o w ie n ia bogów.

P s e l l o s i P l e t h o n , p o jm u ją c p rz e z n a c z e n ie w p o w sze ch n ie z n a n y m sensie tw ie rd z ą , że n ie d o rz ec zn o śc ią je s t sądzić, iż m o ż n a p rze z ży c ze n ia i m o d li­

tw y zm ienić n ie o d w o łaln e p o s ta n o w ie n ia Bogów.

Aforyzm czwarty — d ru g a połowa.

4½ a i 5b: „Bowiem żadna niedoskonałość n ie pochodzi od O jca dusz.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m . — „Nie m ożesz p o lep szy ć sw ego lo su ziem skiego, b o w iem w sz y s t­

k ie w y d a rz e n ia m a ją sw ój o k re ślo n y bieg, p rzy c zem je d n o w y p ły w a z d ru g ieg o , id ą c w stecz aż do m o m e n tu stw o rz e n ia . W sz y stk ie w y p a d k i z w ią za n e s ą ze sobą p rzyczynow o, n ig d zie n ie s p o ty k a m y p rz y p a d k u — gdzież te d y n ie d o s k o n a ło ś ć ? “

Aforyzm piąty.

5 a: „Ojciec dusz nie dopuszcza do takich w ybryków sam ow oli.“

6 c : „Nie m oże on zw ażać n a tw oje życzenia, dopóki nie opadnie opaska niepam ięci, o słan iając a tw ój wzrok, i w tw ej pam ięci nie w yciśnie się św ię­

ty zn ak O jca.“

K o m e n t a r z e .

A n o n i m : — „D opiero w te d y d u sz a n a s z a o d zy sk a sw obodę ru c h ó w , gdy zedrze z a sło n ę n ie p a m ię c i sw ej n ie b ia ń s k ie j ojczyzny, oraz zrz u ci p ę ta , p o g rą ­ żająceg o ją w ciem n o ścia ch , c ia ła . W ów czas będzie m o g ła p rz e n ik n ą ć n a jm ro c z ­ n ie jsz ą p rze szło ść i n a jd a ls z ą p rzy szło ść. Z dolność tę m o ż n a ju ż częściow o u z y ­ sk a ć z a życia, sk o ro człow iek w s tą p i n a d rogę św ię to ści i n a u c z y się p e w n y c h m a g ic z n y c h zak lęć, k tó re o tw o rz ą p rz e d n im w ro ta d u ch o w eg o św ia ta .

(8)

P d i e t h o n : — „N ie p am ięć p o p rz e d n ic h sta n ó w (in k a rn a c y j) je s t n a s tę p ­ stw e m p o łą c z e n ia d u sz y z ciałem . D opiero po jego śm ierci, p rzy p o m n iaw szy sobie p o p rz e d n ie is tn ie n ia , zro z u m ie, że los jej n a ziem i b y ł n ie u n ik n io n e m n a s tę p ­ s tw e m p o p rz e d n ic h czynów . W y z w o lo n a d u sz a s ta je się zn o w u podobną Bogu i w sze ch w ie d zą cą . Owo o d św ie że n ie p a m ię c i je s t w sp o m n ia n y m w aforyzm ie

„ z n a k ie m O jc a “.

Aforyzm szósty.

6 a: Śpiesz się, abyś pow rócił do praźró d ła, do chw ały niebiańskiego Stw órcy, z którego w yszła tw a du sza.“

16 b: „N iechaj boskie n ap ełn i tw ą duszę. W zrok trzy m aj stale k u niebu zw rócony.“

7 e: „Śpiesz do św iatłości Ojca, z którego w yszła tw a dusza.“

K o m e n t a r z e ,

A n o n i m i P l e t h o n tłu m a c z ą zgodnie, że bóstw o je s t n ajw y ż sz em św ia tłe m , zaś p o w ró t do te j ś w ie tla n e j o jczyzny w in ie n być je d y n e m p r a g n ie ­ n ie m duszy.

P ś e l l o s : — „D u sza ro z w ija trz y siły : r o z u m , p a m i ę ć i r o z s ą ­ d e k . T y lk o p rze z ic h zjed n o c ze n ie m o ż n a zro z u m ieć isto tę b ó stw a i z n ie m się po łą cz y ć.“

U w a g a : D otychczas m o g liśm y za u w a ż y ć w k o lejn o ści afo ry zm ó w p e w n ą łączność. O becnie je d n a k n a s tę p u je , n ie z w ią z a n y z p o p rz e d n ie m i pod w zględem tre śc i, afo ry zm . W y k a z u je to n a z a g in io n ą część, leżącego u p o d sta w trz e c h w e r­

sy j, o ry g in a łu . Aforyzm siódmy.

7 a: „Z iem ia o p łak u je je w raz z ich dziećm i.“

28 b: „Z iem ia skarży się n ieu stan n ie n a nie i ich dzieci.“

8 c: „Z iem ia o p łak u je je, a z nim i też ich dzieci.“

K o m e n t a r z e .

: A n o n i m i P s e l l o s k o m e n tu ją pow yższy a fo ry zm z p u n k tu w id z e n ia r e in k a rn a c ji.

P l e t h o n : — „Ci k tó rz y n ie s łu c h a ją u p o m n ie ń „ W y ro czn i“ o p ła k iw a n i b ę d ą p rzez ziem ię. P o d „ziem ią" n a le ż y ro z u m ie ć z ie m s k ą n a tu rę , k tó r a je st n a s tę p s tw e m n ie d o sk o n a ło śc i — bo w iem życie zie m sk ie je s t k a r ą . D latego zie­

m ia o p ła k u je ró w n ież dzieci n ie d o sk o n a ło śc i, gdyż ro d zice sw oje grzeszne p r a g ­ n ie n ia z a sz c z e p ia ją p o to m s tw u .“

Aforyzm ósmy, rów nież n ie zw iązany z pozostałym i, w ystępuje tylko w pierw szej w ersji.

8 a: „W y trzep y w an ia duszy, k tóre p o zw alają jej odetchnąć, są oczy­

szczającej n a tu ry .“

K o m e n t a r z e .

e s -

„P od w y trz e p y w a n ie m d u sz y “ — k tó r a tu ta j p o ró w n a n a je s t z u b ra n ie m — n a le ż y ro z u m ie ć p rz y c z y n y ro zu m o w e , k tó r e z n a la z łsz y d o stęp do duszy, u s u w a ją z n ie j p ro c h n a m ię tn o ś c i i zły ch nało g ó w . O czyszczające ic h d z ia ła n ie p olega n a tern, że u w a ln ia ją d u sz ę od żużli (!), k tó re o n a ze sw ej o sło n k i, n ie cz y stej m a ­ te r ji, p rz y c ią g n ę ła do siebie.

Aforyzm dziewiąty w yk azu je rów nież b ra k zw iązku z poprzednim i.

9 a: „P o lew ej stronie z n a jd u je się siedziba cnotliw ych prag n ień .“

12 b: „Źródło cnoty z n a jd u je się po lew ej stronie H ekaty. Zachow aj dzie­

w ictw o.“

9 c: „Po lew ej stronie z n a jd u je się źródło cnoty. Z achow aj dziewiczość.“

(9)

W szyscy trzej kom entatorzy u w a ż a ją ten aforyzm za n ak a z czystości.

Lew a stro n a ciała jest siedzibą cnoty, poniew aż w niej leży serce; p ra w a nato m iast z ra cji obecności w ą tro b y jest siedliskiem żądz.

Aforyzm dziesiąty.

10 a: „D usza dąży do połączenia się z bóstw em . Skoro w yzw oli sie z pod w pływ ów m a te rji — rozpłynie się w Bogu.“

15 b: D usza prag n ie rozpłynąć się w Bogu, zrzuciw szy z siebie w szyst­

ko co ziem skie i ułom ne.“

10 c: „D usza człow ieka dąży do za trzy m an ia w sobie boskiego ('pier­

w iastk a).“ ° ^

K o m e n t a r z e ,

^ ,4 °,n i m - T ,»D usza n ie m oże o sią g n ą ć s ta n u boskości, z a n im n ie za g a si

z iem sk ich p ra g m e n .“ 0

__ ? s e 11 o s. — „D usza w y k s z ta łc a się w n ac zy n ie, w k tó re m bóstw o m og ło b y z a m ie szk a ć. S ta je się to d ro g ą o św iecen ia, k tó r y to s ta n p o p rze d zić m u s i ś w ią ­ tobliw e życie, zlek c ew aż en ie w szy stk ieg o co z ie m s k ie .“

o s ^ m ^ b i a ^ k y m p ^ b % ^ i T T % s L % ' % % ^ e ż % o d z i a n o %

dobrami 1 b“ k,emi w m - Aforyzm jedenasty.

11 ci: „Poniew aż dusza jest przezroczystym ogniem, pozostaje n ieśm ier­

teln ą i w ładczynią życia.“

11 b: „P oniew aż dusza jest św ietlanym ogniem , jest n ieśm ierteln a i w ła d ­ czynią życia.“

11 c: „Poniew aż ona jest ja sn y m ogniem i n ieśm ierteln ą“...

K o m e n t a r z e .

A n o n i m . — „W sz y stk o co ziem sk ie, je s t p rz e m ija ją c e , d u ch o w e — n ie p rz e ­ m ija ją c e . D latego d u sz a je s t w ła d c z y n ią życia, t. j. w iecznego ży c ia .“

P a e i l l o s . — „D usza je s t n ie m a te r ja ln a i d la te g o n ie p rz e m ija ją c a , ponie- w az nie je s t złożona ze sk ła d n ik ó w p o d le g a ją c y c h ro z k ła d o w i. N ie p rz y jm u je niczego z ciem ności, p oniew aż nie m a c ia ła ; je s t z a te m cz y ste m ś w ia tłe m “

P l e t h o n . — „P o d o g n ie m “ n a le ż y ro z u m ie ć d u ch o w e zdolności, k tó re m i o b d a rz o n a je s t d u sz a człow ieka."

(C. d. n. )

OQOOQGQOOCQOQOQOOQOOOOOQQQOOOOOQf - ^ OOOQQQQQOQQQQ O ^

P o zo sta je nam tylk o jedno do zrobienia: za m ia st zastanaw iać się nad m ożnością i rzec zy w isto śc ią postępu iść n aprzód; za m ia st na­

rzekać na złe k rzew ić dobre; zam iast poprawiać historję i całą natu­

rę ludzką popraw iać sa m ych siebie.

Dr. J. Ochorowicz.

* Sztuka jest rytm em p ra c y ;

W ielka rytm em organizującym ziem ię.

N a jw y ższa uzgadniająca ten ry tm z rytm em w szechśw iata.

Z egadłow icz.

(10)

K . Chodkiewicz (Lwów)

Dusza zbiorowa

W długim łańcuchu ewolucji życia i jego form na powierzchni naszego planety człowiek jest królem stw orzenia, istotą najw yżej stojącą na drabinie ewolucji, duchem świadomym, k tó ry w szeregu niezliczonych wcieleń rozwinął i uzyskał indywidualność, osobowość i poczucie własnego ja. Duchy ludzkie tworzą, jak to określa okultyzm, pierw szą „falę życia“, która przed miljonami wieków spłynęła na ziemię a raczej zaczęła działać w kształtującej się m aterji ziemskiej i w rozwoju sw ym doszła do stanu, w jakim się obecnie znajduje.

M anifestow ały się jednak i inne „fale ży cia“, które zaczęły pracę wtedy, gdy pierw sza fala krzepła już w pewne form y i te fale stoją obecnie na różnych stopniach drabiny ewolucyjnej. C ztery wielkie królestw a p rzyrody są temi czterem a „falami życia“, k tóre w różnych odstępach czasu rozpoczęły sw ą inwolucję, t. j. w stępow anie w m aterję i stosow nie do tego stoją dzisiaj na różnych stopniach ewolucji.*) Są to k rólestw a mine­

rałów, roślin, zw ierząt i ludzkości. N ajstarszem e w o l u c y j n i e jest kró­

lestwo ludzkości, najm łodszem królestwo minerałów. Mówiąc tu o najstarszem i najm łodszem królestwie, nie ograniczam się co do czasu. T radycja ezote­

ryczna nie twierdzi, że dopiero, gdy pierw sza fala życia osiągnęła pewien sto­

pień inwolucji — następna zaczęła sw ą pracę. Mówiąc o królestwie mtodszem i starszem , m am y na myśli warunki e w o l u c j i i s z y b k o ś ć t e j e w o ­ l u c j i przedew szystkiem . F ala życia pierw sza, a więc grupa duchów, które dziś obleczone są w ciała ludzkie, rozw ijała się szybciej, osiągając coraz w y ż­

sze poziomy, fala następna, duchy odziane dziś w ciała zwierząt, później zaczęła pracę i wolniej ją odbywała, tak, że w rozwoju stoi o cały stopień niżej.

To sam o działo się z następnem i grupami, t. j. z królestwem roślin i minerałów.

Mówić w ten sposób, jak to obecnie czynię, o królestwie minerałów, roślin i zw ierząt — byłoby doniedawna jeszcze straszliw ą herezją. Jak można p rzy ­ znaw ać „duszę" a naw et „ducha“ kamieniom, roślinom i zwierzętom. Jeśli doniedawna człowiekowi naw et nie chciano tego „ducha" przyznać, wywodząc funkcje psychiczne z czysto fizycznego podłoża, to cóż dopiero mówić o duszy zw ierząt i roślin, no a już szczyt niemożliwości przyznaw ać coś nakształt duszy kam ieniom ! Tak było doniedawna, ale teraz w ostatnich 30 latach sy tu acja zmieniła się gruntownie. P rzyznano tego „ducha“ już bezapelacyjnie człowiekowi, coraz więcej przyznaje się i zw ierzętom pewne zdolności psy­

chiczne, ba naw et pewne paranorm alne zdolności, jak to później zobaczymy.

Szerokie i drobiazgowe odkrycia i badania w świecie zw ierząt i roślin w yka­

zują coraz bardziej pewien inteligentny plan ew olucyjny tych obu królestw przyrody, pewne zdolności um ysłowe w yższych zw ierząt a właściwości czu­

ciowe pew nych grup roślin, które w skazują, że poza fizyczną formą działa zasadniczo jakiś pierw iastek duchowy, któ ry w ypracow uje sobie powoli i pla­

nowo swe fizyczne form y tak, jak duch ludzki pracuje nad swojem fizycznem ciałem. Dzisiejsi uczeni idą już znacznie dalej. Mówią śmiało o życiu i wzroście

*) W y c z e rp u ją c e o m ó w ien ie tego te m a tu z n a jd z ie cz y te ln ik w p ra c y tegoż a u to ra p. t. „N a ro d z in y Ś w ia ta “. (P rzy p . red.).

(11)

kryształu, o regeneracji tkanek kry ształu , o układach sił w arunkujących w zrost kryształu, o pow inow actw ie chemicznem jako o sym patji wzgl. antypatii ato ­ mów, o „zmęczeniu“ m ateriału i szeregu innych dziwów tej doniedawna tak straszliw ie i bezapelacyjnie „m artw ej“ natury. Nie mogę w tym krótkim szkicu wchodzić w szczegóły odnoszące się do w szystkich królestw przyrody, by ująć całokształt tej ewolucji, trzebaby tom cały gruby napisać — zajm iem y się zatem tylko „falą życia" nam najbliższą, t. j. królestw em zw ierząt i posta­

ram y się krótko przedstaw ić jego dotychczasow ą pracę ew olucyjną i możli­

wości ewolucyjne na przyszłość.

Jeśli się prostaka zapytam y, czem się różni zw ierzę od człowieka, odpo­

wie nam bez nam ysłu: „człowiek m a rozum a zw ierzę nie ma rozum u“.

I w powiedzeniu tern tak prostem jest właściw e wyjaśnienie zagadnienia. Jak wiemy, w obecnem stadjum ewolucji nasza „fala życia“ posiada już 3 ciała, trzy szaty, w które się duch ubiera, by zbierać doświadczenia życiow e i móc się manifestować na planie fizycznym. Szatam i temi są ciało fizyczne z ete- rycznem 1), ciało astralne i ciało m entalne. To ciało m entalne, myślowe, jest tern, co się pospolicie określa jako „rozum “. Zatem grupa duchów, przecho­

dząca ewolucję w ciałach zw ierząt, posiada narówni z nami ciała fizyczne i astralne, a brak jej ciała m entalnego, myślowego. W ynika stą d zupełnie odmienna, że tak powiem, struktura duchowa tej fali ż y c ia /) W ciele m ental- nem jest siedziba w yższych władz um ysłowych, zdolności logicznego myślenia, w yższych funkcyj psychicznych, słowem całego tego kompleksu, któ ry składa się na nasze osobiste, indyw idualne „ja“.

S tąd też dr. R. Steiner używ a na to ciało określenia „Ich-Leib", t. j. ciało jaźni. Nie należy jednak tego ciała identyfikować z jaźnią nieśmiertelną, z duchem jako pierwiastkiem wiecznym i niezniszczalnym , cząstką ogólnego ducha świata, tą Iskrą Bożą, która zagłębiła się w m aterję i w niej się obecnie na planie fizycznym w yraża. Ciało m entalne jest jedną ze sza t ludzkiego ducha a, jako takie, daje tem u duchowi poczucie własnej indywidualności na planie fizycznym. Quod capita, tot sensus“, mówili Rzym ianie. Znaczy to, że każda jednostka ludzka jest sam a dla siebie indywidualnością, m a sw ą bio­

grafię. W pewnej sytuacji każdy człowiek postąpi zw ykle odmiennie, indy­

widualnie, bliźnięta urodzone w jednym dniu i wychowane w tych sam ych w arunkach w ykazują różnice w charakterze i postępowaniu — właśnie dzięki temu, że każde z nich jest indywidualnością inaczej ujm ującą sytuacje, w jakich się wspólnie znalazły.

Inaczej jest w królestw ie zw ierząt. Duchy tej fali życia nie m iały jeszcze czasu i sposobności w ypracow ać sobie ciała m entalnego. Najw yższem z ciał, jakie posiadają, jest ciało astralne, kompleks uczuć i zasadniczych pożądań związanych z ciałem fizycznem i siedlisko niższej, nieindywidualnej świado­

Now sze p o g lą d y e z o te ry c zn e z a lic z a ją e te ry c z n y s ta n s k u p ie n ia do m a te r ji fizycznej, z a te m i ciało e te ry c z n e c z ło w ie k a je s t ty lk o s u b te ln ie js z ą i n a r a z ie n ie ­ w id z ia ln ą d la n a s częścią c ia ła fizycznego, k tó r a fu n g u je ja k o z b io rn ik sil ży­

w o tn y c h o rg a n iz m u .

■) P rz y ją łe m od Teozofów o k re śle n ie „ fa la ż y c ia “, bo w y ra ż e n ie to o d d aje b ard z o tra f n ie odlegle p ro c e sy k o sm o g e n ic zn e, g d y to g r u p y d uchów , ja k b y fa la ­ m i p o g rą ż a ły się w m a te rję , by zn a le źć w n ie j sieb ie sa m y c h , b y p rzez k s z ta łto ­ w a n ie fo rm y dojść do p o c z u c ia w ła s n e j św iad o m o ści.

(12)

mości. Ale przecież zw ierzęta te żyją w w arunkach takich, jak i my, w ykazują celowość postępowania, uczą się pew nych rzeczy unikać a do innych garnąć się a z nich korzystać, rozw ijają się, w ykazują pewne niższe uczucia i t. d.

Są to jednak w szystko czynności w ykonyw ane ciałem astralnem , instynktem, jak to zw yczajnie określam y. Jak należy rozumieć ten „instynkt“. Mówimy, że instynkt prow adzi bociany w ich zim owym locie, instynkt przestrzega je, by za prędko nie w racały z ciepłych krajów , instynkt każe kaczce wylęgłej z jaja iść na wodę i płynąć, instynktow nie młode kurczątka um ykają przed cieniem jastrzębia i t. d. Łatw o zwalić w szystko na ten w ygodny instynkt, ale trudno w szystko działalnością tego instynktu tłumaczyć!

I tu wyjaśnienie zagadki da nam znane w okultyzm ie pojęcie „duszy zbio­

row ej“- P rzedew szystkiem co do sam ego term inu zaznaczam , że odpowied- niejszem b yłoby określenie „duch zbiorow y“, bo chodzi tu w łaśnie o ducha jako pierw iastek kierow niczy i nieśm iertelny, a nie o duszę, którą tw orzą owe niewidzialne ciała. U tarło się już jednak określenie „dusza zbiorow a“ lub „dusza gatunku", tedy zatrzym am y je, by nie w prow adzać zamieszania. Dlaczego nie w ybrałem określenia „dusza gatunku“, w yjaśnię w dalszym ciągu mych wywodów.

Na czerń polega działalność owej duszy zbiorow ej? Zaznaczyć muszę naj­

pierw, że w tern stadjum ewolucji, w jakiem są obecnie zwierzęta, duch, nie m ając do dyspozycji poszczególnych ciał m entalnych p rzy formach fizycznych, nie mógłby, ograniczając się do jednego osobnika, zebrać odpowiedniej ilości doświadczeń niezbędnych do ewolucji. Zatem radzi sobie w ten sposób, że buduje pewną ilość ciał, pewną grupę ciał i, kierując nią, przechodzi tę ewo­

lucję. Poszczególne zw ierzę nie jest ciałem fizycznem jednego indywidualnego ducha, tylko pew na grupa zw ierząt, w iększa ich ilość, jest grupą fizycznych kom órek danego ducha. Je st to stopień ew olucyjny niższy od ludzkiego, ale też wiemy, że druga fala życia (królestw o zw ierząt) w ewolucji swej jest za nami grubo w tyle.

K lasyczny w zór takiej organizacji m am y u pszczół, m rówek i termitów.

P ój jest organiczną jednostką, prow adzoną i dyrygow aną przez jednego ducha, jak to określam y: duszę zbiorową ula. Ciała pszczół, składających się na ten rój, są poszczególnemu kom órkam i jednego fizycznego organizmu, jakiem u pszczół jest rój, u m rówek grupa m rówek, tw orzących mrowisko, a u term i­

tów term itiera. Nie jest to znów tak wielkim cudem, jakby się na pierw szy rzut oka w ydaw ało. P rzypuśćm y, że jakiś uczony w ynalazł ultra-m ikroskop, pozw alający na oglądanie poszczególnych elektronów, atom ów naszego ciała.

Jakie m iałby w rażenie ten, ktoby przez ten p rz y rzą d nas oglądał? Otóż nasze ciało nie byłoby dla tego obserw atora m asą spoistą i stałą, ale olbrzym ią m gławicą w irujących elektronów, niezw iązanych ze sobą i nie dotykających się wzajemnie. Coś tak np. jak rój pszczół unoszących się nad ziemią. Zdaleka m ożnaby taki rój pszczół wziąć za m asyw ną kulę, unoszącą się nad ziemią, gdyby ktoś miał tak słabe oczy, że nie rozróżniałby poszczególnych pszczół w tym roju. A przecież te w szystkie elektrony naszego ciała są utrzym ywane razem w jednym organizm ie, kierow ane, wym ieniane i t. d. tak, jak się to dzieje z pszczołami w ulu, m rówkami w m rowisku a term itam i w term itierze.

U człowieka nas to nie dziwi — nie powinno zatem dziwić i u pszczół.

C zyż m ożnaby w inny sposób w yjaśnić ową cudowną harmonię i zgodność

(13)

panującą w społeczeństwie ula? Ów podział na królową, robotnice, w artow ni­

ków, trutni i ową bezwzględną dyscyplinę, jaka tam panuje? I czy nie jest tak samo, a raczej nie powinno być w naszym organizmie, gdzie jedne komórki tw orzą szkielet i rusztow anie ciała, inne roznoszą życiodajny tlen w najdalsze zakątki, inne znów stanowią policję i żołnierzy zw alczających w roga, któ ry w darł się do organizm u? Tylko, że m y często świadom ie niszczym y tę har- monję p ra cy komórek, duch zaś ula nie pozw ala poszczególnym pszczołom na w yłam yw anie się z dyscypliny społecznej i na chodzenie wlasnem i drogami.

C zy można inaczej wytłum aczyć, jak pszczoła trafia do sw ego ula z odległości kilku kilometrów i to leci w ten m ały otw orek z szybkością kuli a nie trafi w otwór sąsiedniego ula! G dy się ogląda zorganizow aną i ofiarną pracę kolumny mrówek, ciągnącej dróżką leśną, musi się uznać istnienie jakiejś o rga­

nizacji centralnej, która celowo tą p racą kieruje. Dodam nawiasem, że — jak podają ezoteryczne źródła indyjskie — organizacja pszczół nie est wykwitem ewolucji naszej ziemi, ale ludek ten jest darem przyniesionym z siostrzanego, wyższego ewolucją p lanety'), kiedy to pew na grupa w ysokich duchów planety W enus wcieliła się w epoce lem uryjskiej w ciała ów czesnych Lem uryjczyków , by przyspieszyć ewolucję ówczesnej ziemskiej, zw ierzęcej jeszcze ludzkości.

Pisałem o tern obszerniej w „Ewolucji ludzkości".

Jakby obrazowo przedstaw ić organizację takiej duszy zbiorowej, celem łatwiejszego jej zrozumienia? Ciekawy taki przykład daje M. Heindel w swem dziele „Die W eltanschauung der P osenkreuzer“.3) Pow iada on tam następu­

jąco: „W yobraźm y sobie pokój przedzielony kotarą. Jedna część tego pokoju przedstaw ia św iat ducha, druga św iat fizyczny. W obu częściach są dwaj ludzie, któ rzy się nie w idzą wzajem nie, ani nie m ogą p rzejść z jednej części pokoju do drugiej. W kotarze jest 10 otworów, dziur i człowiek, któ ry przebyw a w „świecie ducha", może w etknąć w te 10 otworów sw oje 10 palców i przepchać je w ten sposób w „świat fizyczny". Je st on doskonałym przed­

stawicielem „duszy zbiorow ej“8), działającej w świecie ducha wzgl. w świecie astralnym . P alce przedstaw iają zw ierzęta danego gatunku czy grupy. M oże on poruszać temi palcami tak, jak chce, ale nie może ich w ysuw ać za daleko i przesunąć w m iejsca poza otw oram i i nie może tych ruchów robić tak inteli­

gentnie, jak poszczególny człowiek, k tó ry przenosi się z m iejsca na miejsce w świecie fizycznym. Ten drugi obserw ator, siedzący w części pokoju, którą określiliśmy jako „świat fizyczny", widzi poszczególne palce w ychodzące z kotary, widzi jak się poruszają, nie może jednak odkryć zw iązku m iędzy niemi i w ydaje mu się, że każdy palec jest odrębnem stworzeniem . Nie może wiedzieć, że to są palce m ężczyzny ukrytego za kotarą, a ich rucham i kieruje jego inteligencja i wola."

1) J a k p a m ię ta m y z k o s m o g o n j i , zie m ia n a s z a je s t obecnie w p ią te j r a s ie sw ego cz w arteg o w cie le n ia. W e d łu g tr a d y c ji in d y js k ie j p la n e ta W e n u s je s t w sió d m ej r a s ie p ią te g o w c ie le n ia i je s t n a jb a rd z ie j ro z w in ię ty m z p la n e t w id z ia l­

n ych.

2) S tr. 78, w y d a n a p rze z „T h e o so p h isc h es V e rla g sh a u s" , L ip sk .

3) M. H ein d e l słu s z n ie u ży w a te rm in u „ G ru p p e n g e ist“ a nie, ja k teozofow ie n ie m ie cc y , „ G ru p p e n se e le “, a an tro p o z o fo w ie „G e m ein sc h a ftse e le “ . C hodzi tu , ja k ju ż w y ja ś n iłe m , o d u c h a , a ni e o d u s z ę , k tó r a je s t ty lk o członem p o śre d n im i łą c z n ik o w y m m ię d zy d u c h e m a fizycznem ciałem .

(14)

Obraz skonstruow any przez Heindla daje nam całkiem jasny pogląd na istotę i funkcje duszy zbiorowej. G dy p atrzym y na poszczególne zw ierzęta, w idzim y tylko te „palce“ oddzielnie funkcjonujące i nie widzimy przyczyny tych ruchów czy funkcyj — dopiero gdybyśm y mogli zaglądnąć za ową kotarę, dzielącą nas od św iata ducha, zobaczylibyśm y w łaściw y stan faktyczny.

W nioski nasze poparte są całym szeregiem niezaprzeczalnych dowodów.

W ięc przedew szystkiem ten ry s psychiki zwierzęcej, na który zw raca uwagę dr. A. S teiner1), że zw ierzę nie m a rysów indywidualnych, nie ma swej bio­

grafii, opis pojedynczego zw ierzęcia jest zarazem opisem całego jego gatunku.

P rzejaw ia się to naw et w fizycznej postaci. Jeśli mam w pokoju np. dziesięć m otyli gatunku „rusałka adm irał“ i wezmę jednego do ręki a potem go w y­

puszczę — nie potrafię m iędzy dziesięciu osobnikami tego gatunku odszukać potem tego, którego trzym ałem w ręce. Jeden jest bliźniaczo podobny do dru­

giego i nie potrafię ich odróżnić, bo nie m ają rysów indywidualnych. Gdy zapalę światło w pokoju, w szystkie ćm y jak autom aty polecą do tego światła, jakby kierow ane jedną wolą i jednym impulsem. Obserwujm y stadko gęsi idących poważnie „gęsiego“ od sadzaw ki w kierunku podwórza. Idą jak te palce poruszane za kotarą, spokojnie i miarowo. Zagęga pierw sza, gęgają i inne — słowem już zew nętrzne zachowanie się poszczególnych osobników św iadczy o jakiejś wspólnej sprężynie, będącej m otorem ich zachowania się.

To sam o jest i u ssaków. O bserw ujm y stado baranów czy owiec, gdy je coś nastraszy. Ruch stad a zryw ającego się do ucieczki jest tak autom atyczny, że wszedł naw et w przysłow ie. P opatrzm y na stadko kurcząt m łodych i starych, gdy na stropie nieba zawiśnie jastrząb a cień jego muśnie ziemię: jak autom a­

tycznie w szystkie osobniki stadka znikają w krzew ach i zaroślach i to nawet kurczątka młode, które nigdy jeszcze nie zetknęły się z jastrzębiem i napaścią z jego strony. Obserwujm y bociany czy jaskółki, zbierające się do odlotu. Jak dokładnie trafiają na właściwą porę, jak odnajdują kierunek lotu na etapach długości tysięcy kilometrów, jak naw et dobierają w ysokość lotu odpowiednią dla ich budowy skrzydeł? Kto uczy bobry budować cudowne wodne budowle?

Kto każe pszczole komórki woskowe budować we formie w yraźnych i geome­

trycznie doskonałych sześcioboków? W szędzie widzimy cudowną m ądrość i działanie tej d u szy zbiorowej, przez poszczególne ciała zw ierząt zbierającej swe doświadczenia.

W niższych gatunkach zw ierząt dusza zbiorow a obejmuje miljony jedno­

stek. Duch np. w yrażający się w e formie fizycznej m uchy domowej wypełnia miljony ciał ty ch much. Im w y ż sz y jednak rozw ój danego gatunku, tern w iększe zaznaczają się różnice m iędzy poszczególnem i osobnikami i działalność duszy zbiorowej ogranicza się do coraz mniejszej ilości osobników. Dusza ta rozdziela się, że tak powiem, różniczkuje się w m niejsze zespoły, a wkońcu p rzy zwie­

rzętach domowych, żyjących pod wpływem człowieka, dusza ta zaczyna się powoli indywidualizować. B ędziem y jeszcze o tern szczegółowo mówić i to był też powód, dlaczego nie przyjęliśm y w polskim języku określenia „dusza gatunku“ (G attungsseele), tylko „dusza zbiorow a“, bo w w yższych gatunkach jedna dusza nie wypełnia całego gatunku, tylko m niejsze jego zespoły.

C. d. n.

(15)

A A S . TN D 0I SEATTON

W stęp w światy nadzm ysłowe

XIV. Dhjana.

(M e d y ta c ja .)

Na szczeblu dharany p o zn a łe ś ćw iczenia w skupianiu się, czyli k o n c e n ­ trac ji, prow ad zące do w idzenia o b ra zo w eg o , i m a g i n a c y j n e g o . U zdolniłeś się do odbieran ia w rażeń św iadom ych z rów ni a s t r a l n e j . Teraz p rz y stę p u je sz do ćwiczeń, k tó re w p o d o b n y sp osób o tw o rz ą p rz ed to b ą rów nię m y ś l o w ą . Do w ejścia na rów nię a stra ln ą p o trz e b n e ci było skupianie uczucia j a k n ajży w szeg o na p rz e d m io t tw ej uw agi, bo rów nia ta, ja k wiesz, je s t św iatem uczuć, żądz i popędów . T eraz m asz uzyskać w stęp w św iat m yślow y, m usisz zatem ro z w ija ć siły tw eg o ciała m yślow ego p o ­ dobnie, ja k w d h aran ie ro z w ija łeś siły ciała a stra ln e g o . Nie sądź je d n a k , że poniew aż należysz do ludzi in telig e n tn y ch i k u ltu raln y ch , to tern sam em j u ż m a s z ciało m yślow e do b rze rozw inięte. N a szczeblach p rz y g o to ­ w aw czych m iałeś sp o so b n o ść p rz e k o n a ć się, j a k nieudolnie w ładałeś d o ty c h ­ czas swem ciałem m yślow em , i na tych szczeblach w łaśnie przeszed łeś ćw i­

czenia, zm ierzające do uczynienia te g o ciała narzędziem posłusznem tw ej woli i działającem bez zarzu tu .

W d h jan ie o każe się, czy to n arzędzie działa bez z a rz u tu rzeczyw iście.

Jeż eli są w niem jeszcze jak ie k o lw ie k u ste rk i i n ied o m ag an ia, w szelkie ćw i­

czenia d h ja n y będą bezow ocne dla ciebie. Nie d oprow adzisz niem i do w y ­ ników żadnych, lub do całkiem innych niż zam ierzone. Nie w y starczy ci tu bow iem z w y k ł a zd o ln o ść m yślenia ro z są d n e g o i log iczn eg o . M usisz niety lk o um ieć m yśleć, ale i p rz y p a try w a ć się z u w ag ą tym fu n k c jo m m y ślo ­ wym. A przedew szystkiem m usisz um ieć tw o rzy ć myśli żyw otne, pełne treści i siły, bp ty lk o tak ie m yśli z d o ła ją zbudzić i rozw inąć now e zdolności w tw em ciele m yślow em . D otychczas m yśli tw e zależały w znacznym stopniu od uczuć, i one ta k ż e d o sta rc z a ły tw ej w oli p o b u d e k do działania.

M yśl, czucie i w o la z w i ą z a n e były ze so b ą przyczynow o. T eraz je d n a k m a ją się odłączyć od siebie i usam odzielnić, aby k aż d a z tych sił m o g ła działać niezależnie od d ru g ie j. W d h jan ie w łaśnie czucie i w ola d o starcza te g o g ru n tu żyznego, z k tó re g o m yśl tw o ja w y h o d u je sobie zd o ln o ść w idze­

nia in sp iracy jn e g o .

R ozum ieć te ra z zaczniesz znaczenie teg o , co m oże ju ż n ieraz słyszałeś o t. z w. „rozszczepieniu osobow ości" p rz ed w tajem niczeniem . T e trz y w ła ­ dze tw ej isto ty , m yśl, uczucie i w ola, k tó re są zw iązane ze so b ą nieroz- dzielnie w pew ien sp osób praw idłow y, tw o rz ą je d n o lito ść człow ieka. Za n o rm aln e g o uchodzi tak i człow iek, u k tó re g o m yśl, czucie i w o la są zw ią­

zane w jed n o ść. M ów isz o sobie: „czu ję, m yślę, chcę“, w y ra ż a ją c tern, że we w szystkich trze ch w y p ad k ach ty, t e n s a m ty, je s te ś podm iotem . U chodziłbyś za a n o rm a ln e g o , g d y b y ś p o żąd ał rzeczy niem iłych, lub p o s tę ­ pow ał inaczej, niż to w ynika z rozum ow ania logicznego. W e w ta je m n ic z e ­ niu je d n a k dojd ziesz do te g o , że te trz y w ładze tw ej isto ty ro zluźnią sw ój zw iązek w zajem ny. Nie będziesz ju ż m iew ał w rażenia, że to ty m yślisz,

(16)

lecz że „coś m yśli“ w tobie. P o d o b n ie ż w obec uczuć będziesz miał w rażenie:

„coś czuje w e m nie“ , i w obec o b jaw ó w w oli: „coś chce we m nie“ . T w oje

„ j a “ rozp ad n ie się n a trzy „ j a “ o d rę b n e; je d n o „ ja " będzie m yślało, dru g ie będzie odczuw ało, a trzecie będzie o b jaw iało w olę.

Aby d o jść do teg o , m usisz w łaśnie odbyć ćw iczenia dharany, dh ja n y i sam adhi, ro z w ija ją c e sam odzielność trz e c h w ładz tw ej istoty. Przede- w szystkiem je d n a k m usisz do p ro w ad zić do h a rm o n ji n ajzu p ełn iejszej te trz y w ładze. Uczucie nie pow inno nig d y m ieć niechęci tam , gdzie tw a myśl osądziła, że p o trz e b n a je s t sy m p a tja ; w o la nie śmie nig d y skłaniać cię do p o stę p k u n iezg o d n e g o z m yślą lub uczuciem . Bez ta k ie g o zharm onizow ania k tó ra ś z tych trze ch w ładz m o g ła b y uzyskać p rz ew ag ę n ad innemi, a w ów czas byłbyś d o p iero człow iekiem n ap raw d ę anorm alnym , ja k ic h sp o ­ ty k a łe ś zapew ne n ieraz w życiu. Są ludzie, u k tó ry c h w ola w y b u jała zab ija m yśl i uczucie; są inni, u k tó ry c h oschłość serca i zan ik w oli idzie w parze z ro zp an o szen iem się in te le k tu ; są w reszcie ta k ie niedołęgi życiow e, k tó re p o w o d u ją się w yłącznie uczuciam i i pop ęd am i. P o d o b n e niebezpieczeństw a g ro z iły b y tobie, g d y b y ś nie zrów now ażył ja k n a jh a rm o n ijn ie j tych trzech w ładz tw ej isto ty , nim u z y sk a ją sam odzielność.

R ozum iesz tedy, że konieczne je s t ta k ie zharm onizow anie w ładz uczu­

cia, w oli i m yśli, nim do stąp isz w tajem n iczen ia. P o trz e b n e je s t to także i dla in n eg o celu. O to rozw ój h a rm o n ijn y tych trze ch w ładz ro zw ija ró w ­ nież h a rm o n ijn ie d ru g ą po ło w ę tw eg o lo to su sześcio p łatk o w eg o , a wiesz ju ż , że do w tajem n icz en ia w szystkie p a d m y m usisz m ieć rozw inięte w pełni i d ziała ją ce norm aln ie. W iesz tak że, że p o d o b n ie ja k u innych padm , także i u sześcio p łatk o w ej p o ło w a p łatk ó w je s t o d d aw n a czynna nieśw iadom ie dla ciebie, a m asz obudzić i dop ro w ad zić do ro z w o ju dru g ie trzy p łatki.

Tern sam em też jasn em ci będzie, że po d o b n ie ja k u innych padm , tak i u sześcio p łatk o w ej rozw ój je j zależny je s t nie od śro d k ó w fizycznych, lecz od w budow ania w łasności odpow iednich w tw e ciała niew idzialne.

J e d n ą z tak ich w łasności je s t zm ysł dla p raw dy. Nie je s t to oczywiście n a rz ą d fizyczny, lecz w ew nętrzny. W rażliw ość tw o ja na w szystko, co p ra w ­ dziw e i słuszne, m usi się w zm ódz do sto p n ia n ajw y ższeg o , o jak im d o ty ch ­ czas nie m iałeś w yobrażenia. T o poczucie p ra w d y m usi być ta k żywe, aby w szystko, co fałszyw e lub błędne, sp ra w iało ci o d ra zu w yraźne uczucie p rz y k ro ści, a naw et b ó lu niem al fizycznego. J a k o b ieg u n przeciw ny teg o zm ysłu p ra w d y w ychow uj w sobie w y r o z u m i a ł o ś ć ja k n a jd a le j p o ­ sun iętą dla błęd ó w ludzkich w m ow ie i p o stęp k ac h . Nie pozw ól sobie nigdy n a uczucie niechęci w obec człow ieka, k tó ry kłam ie św iadom ie lub w n ie­

w iedzy sw ej p o w ta rz a m niem anie fałszyw e. „Szczęśliw y ten, k o g o praw da uczy, nie p rz ez zn ak i i słow a p rz e m ija ją c e , lecz sam a p rzez siebie, u k az u ją c m u się ta k ą — ja k ą je s t w so b ie“ — m ów i T om asz ä Kempis (E), a na innem m iejscu : „Z w ykle sądzim y o rzeczy p o d łu g teg o , ja k nam do serca p rz y p ad a, albow iem m iłość w łasna pozb aw ia nas łatw o sądu p ra w e g o .“

R o zw ijając w sobie zm ysł dla p ra w d y o b o k to le ra n c ji dla błędów ludzkich, p ra c u je sz rów nocześnie nad w zm ocnieniem pew ności swych sądów i szybkości decyzji. T w a now a zd o ln o ść uczuciow a oddziaływ a na rozw ój w oli w stanow czem ro z strz y g a n iu w ątpliw ości, ja k postąpić. Trzeci k ieru n e k tw ej p ra c y zm ierza do w ykształcen ia zdolności m yślenia, a do te g o p o trz e b a ci stu d jó w n ap raw d ę pow ażnych. O bok lek tu ry , ro zw ijającej

(17)

znakom icie tw e w ładze m yślow e, p o trz e b n e ci je s t niezbędnie zag łęb ian ie się we w iedzę ta je m n ą w je j różn y ch k ieru n k ach . O b o k k siąg św iętych różnych n a ro d ó w daw niejszych p rz y d a tn e ci tu b ędą p race o k u lty stó w now oczesnych, ja k B ław atska, Sinnet, O lcott, H a rtm an n , B esant, L ea d b eate r, Collins, S teiner, naw et P ap u s, A ksakow , De R ochas i inni. T w ój zm ysł p raw d y p o m o że ci tu w yłuskać p raw d ę z pow łoki, często n iep o zo rn ej lub d z iw a c z n e j: o strzeże cię tak że p rz ed fa n ta zjo w an ia m i au to ró w , czy to m im o- w iednem i, czy św iadom em i.

W szystko to są w dh ja n ie p race, p rz y g o to w u ją c e ci g ru n t do ćw iczeń w łaściw ych w m edy tacjach . T em atów do rozm yślań, czyli m ed y tacji, b ę ­ dziesz m iał m nóstw o n iep rz eb ra n e w k siążkach, k tó re ci p rz y to c z y łe m ; p o n ad to są jeszcze tem aty m ed y tac y j, pow o d u jący ch n astęp stw a ściśle określone. Nim je d n a k do nich p rzy stąp isz, p rzy sw ó j sobie p ew ną b ieg ło ść t e c h n i c z n ą w sam ym sposobie p rz e p ro w a d z a n ia tak ich rozm y ślań , biorąc do nich tem aty z książek, k tó re stu d ju je sz . W skazów ki bliższe z n a j­

dziesz w rozdziale n astęp n y m ; p o d am ci tam k ilk a tem ató w do m ed y tac ji, w yw ołujących n astęp stw a ściśle o k re ślo n e . T u taj zw rócę ci jeszcze u w ag ę na utrzym yw anie p ew n eg o sta łe g o sp o so b u o d n o szen ia się do zjaw isk i zdarzeń życiow ych.

O wo poczucie p raw dy, k tó re m asz w sobie pielęgnow ać, p o cz ąłeś budzić ju ż podczas p rz y g o to w an ia. P rzy p o m n isz sobie bez trudności, że na szczeblu n ija m y praco w ałeś n ad „k w a lifik a c ją p o c z w ó rn ą “, a pierw szem w niej było odróżnienie rzeczy znikom ych od w iecznych, p ra w d y od d o m n ie­

m ania. W ów czas uczyłeś się te g o raczej intelek tem , um ysłem zew nętrznym , te ra z zaś m asz kształcić w sobie poczucie w ew nętrzne dla praw d y . P ie ­ lę g n u ją c rozw ój te g o zm ysłu praw dy, będziesz m ógł ta k ż e p rz ep ro w a d zać ow ocnie m ed y tac je w ocenianiu w łaściw em rzeczy znikom ych w obec w iecz­

nych i na odw rót. N auczysz się nie przecen iać rzeczy doczesnych, ale z a ra ­ zem nauczysz się ta k ż e doceniać ich znaczenie w obec rzeczy w iecznych.

Znane zdanie G o e th e g o : „W szy stk o co znikom e, je s t ty lk o p o ró w n a n ie m “, d ostarczy ci tu tem atu do m ed y tac ji b ard zo p ło d n e j.

O tóż w d h jan ie prow adzisz d alej p racę, zaczętą jeszcze w ni jam ie.

Poczucie praw d y i ocenianie odpow iednie rzeczy doczesnych w obec w iecz­

nych, to dwie pierw sze z ow ych „c zterech k w a iifik a c y j“ . T rzecią je st, ja k wiesz, „uzdatnienie p o sz ó stn e “ , a to m iałeś za zadanie u p raw iać rów nież w nijam ie. W iesz także, że „ k w a lifik a c ja p o c z w ó rn a “ budzi z uśpienia cztery p łatk i pad m y o śm io p ła tk o w e j; na sto p n iu d h ja n y zatem m asz je ju ż trz y obudzone i ruchom e. P o z o s ta je do o b udzenia jeszcze ty lk o p ła te k czw arty, któ ry m je s t „p rag n ien ie o sw o b o d ze n ia“, lub „p ra g n ie n ie zbaw ienia“, jeże li je w olisz ta k nazyw ać. T o p ra g n ie n ie budzić się będzie w tobie sto p n io w o po d wpływ em m edytacyj na te m a ty o k re ślo n e , ale do rozkw itu p ełn eg o d o jd zie dop iero na szczeblu sam adhi.

Nim w stąpisz na te n szczebel, dużo m asz p ra cy p rz ed sobą p rz y u p r a ­ wie d h jan y . K ształcenie zm ysłu dla p ra w d y p rz y sw ajać ci będzie b iegłość co raz w iększą w o d ró żn ian iu rzeczy w iecznych od doczesnych, bo ty lk o w ieczne są praw dziw e. D oczesne są pozo rem , złudą, m arą, m a ja k a m i (w yraz po lsk i „ m a ja k “ pochodzi ze san sk ry c k ieg o „ m a ja ", złuda). B ędziesz s p o ­ strz e g a ł stopniow o, że do w iecznych zaliczać m ożesz ty lk o zdolności p o te n ­ cjaln e, m ożebności, ale nic tak ieg o , co ju ż istnieje.

(18)

P o stę p e k niesłychanie d o b ry p rz e sta je ju ż być czem ś wiecznem z tą sam ą chw ilą, w k tó re j g o zdziałasz. S ta je się doczesnym , przem ijającym , znikom ym . W ieczna n a to m ia st je s t tw o ja zdolność czynienia dobrze.

W szystko, czeg o się nauczysz, co przysw oisz um ysłow i, choćby to były rzeczy niezw ykle tru d n e do p o jęcia , w szystko to ńie je s t wieczne, bo cały te n d o ro b e k um ysłow y stracisz razem z twem ciałem m yślow em przy opuszczeniu dew ahanu; w ieczną n ato m iast, bo tw orzącą tw ój dorobek trw ały , je s t zdolność p o jm o w a n ia takich rzeczy trudnych, zdolność uczenia się, p rz y sw a ja n ia ich sobie. Tern b ard ziej znikom e i p rz e m ija ją c e są w szel­

kie rzeczy m a te rja ln e .

N aw et uczucia nie są b y n ajm n iej w ieczne, ani n astęp stw a zew nętrzne tych uczuć. W ieczną je s t ty lk o zdolność do uczuć, bo g d y ją w sobie ro z ­ w iniesz, p o z o s ta je tw ym d o ro b k iem trw ałym p o p rz ez w szystkie w cielenia n astęp n e. G dy pom yślisz nad tern, d o jd ziesz d o zrozum ienia, że nie tyczy się to w szystkich uczuć bez w yboru. W ieczne są ty lk o zdolności do takich uczuć, k tó re ty sam rozw iniesz w sobie p ra c ą św iadom ą. Uczucia n i s k i e o trz y m a łe ś g o to w e w spuściznie ciał, i w łaśnie tw a p ra c a m u p o leg ać na za stą p ien iu ich w yższem i. A to , z czego m asz się oczyścić, nie m oże być w ieczne, b o p rz ecz y ło b y p raw u po stęp u .

O cena w łaściw a rzeczy znikom ych w obec w iecznych będzie ci ju ż teraz d o stęp n a. C ierpienia sam e w sobie są znikom e i p rz e m ija ją c e , ale m a ją w a r­

to ść ja k o śro d e k do w budow yw ania w tw e ciała cierpliw ości i w ytrw ałości.

S tanow isko społeczne m oże mieć w a rto ść rów nież ty lk o ja k o środek, m ając bow iem w ręku w iększy za k res w ładzy, m asz w ięcej m ożności czynienia d o b rze i w sp ieran ia po stęp u . Sław a n ato m iast i zaszczyty, to rzeczy b y n a j­

m niej nie w ieczne, a p o za te m co n ajm n iej bezw artościow e, jeże li nie sz k o ­ dliwe. M ogą łatw o budzić pychę i p rz esad n e m niem anie o w arto ści w łasnej, a n ad to staw ać na p rzeszkodzie w ypełnianiu innych obow iązków , m oże m niej zaszczytnych, ale ow ocniejszych.

P o d o b n ież b ezw artościow y je s t m a ją te k , bo p rz y n o si ze sobą zw ięk­

szenie ciężarów życiow ych, a odw odzi u w ag ę od d ro g i w łaściw ej. Zdrow ie ciała fizycznego nie m a w a rto ści sam o dla siebie; p o trz e b n e je s t ty lk o do te g o , abyś ciałem m ógł p osługiw ać się ja k narzędziem d ziałającem bez za rzu tu . P om yśl k o le jn o nad różnem i d o b ra m i doczesnem i, o k tó re u b ie g a ją się ludzie z tak im i w ysiłkam i, a spo strzeżesz, że żadne z tych d ó b r nie p rz e d sta w ia ją w artości. M ają co n ajw y ż ej w a rto ść p o śred n ią, ja k o środki d o innych celów ; częściej je d n a k są ty lk o balastem , sp y chającym cię na p oziom niższy, lub u tru d n ia ją c y m w znoszenie się w g órę.

R ozm yślania o d o b ra ch doczesnych i o ich w arto ści dadzą ci bardzo cenne p rz y g o to w a n ie do m ed y tacy j w łaściw ych. Zobaczysz w tak ich ro z ­ m yślaniach, ja k błęd n e i ja k p ły tk ie były sąd y tw o je dotychczas w tern ocenianiu w artości, a p o n a d to sp o strzeżesz coś bez p o ró w n a n ia w a żn iej­

szego. O to d o jd ziesz do p o ję ć całkiem n o w y c h o tych rzeczach, w śród k tó ry c h ży jesz; zaczniesz na nie p a trz e ć całkiem inaczej. A te p o jęcia nowe u tw o rzy sz sobie ty sam ; będziesz ich tw órcą.

D ojdziesz do nich rozm yślaniam i, do k tó ry c h — p rócz p rzedm iotu sam eg o — nie bierzesz nic z zew nątrz, nic o d k o g o ś dru g ieg o , lecz w szystko czerpiesz w yłącznie ze sw ego w n ętrza. B udujesz sobie te now e p o jęcia z m a te rja łó w w łasnych, je s te ś zatem ich tw órcą w yłącznym i jed y n y m .

Cytaty

Powiązane dokumenty

W koloniach afrykańskich rośnie drzew o „w ailaba“ silnie żyw iczne... N ajbardziej stan ten je st zbliżony do katalepsji, znam ionującej

Są to przew ażn ie rzeczy z z ak resu historii religji, jako budzące może najmniej zastrzeżeń, a będące zarazem p ierw szą i zasadniczą podw aliną

trzeby dydaktyczne, lecz nie jest nauką pogłębioną, ani skończoną. Zupełnie szczerze w yznaję, że opierając się na dzisiejszych pojęciach o asocjacji, nie

Dzięki w łaśnie symbolom, przedstaw ionym na ty ch tablicach, udało się ustalić jeg o p rzynależność do różokrzyżow ców.. Nie od rzeczy więc będzie

Jeżeli bowiem losy n asze zależą od czynników charakterologicznych, oraz psycho-fizycznych, to jednakże są to czynniki p lastyczne, k tó re w pew nych granicach

wanie się tłumaczymy sobie w sposób obiektywny jako posuwanie się zdarzeń w tymże porządku i z tą samą szybkością. A może to być tylko pewien sposób

mieni na cerę stw ierdziła, że działanie to rzeczyw iście istnieje. O tóż uczeni postanow ili zap y tać się tu kwiatów, jak d ziałają różne prom ienie św

Nie znać także zajęcia się francuską m yślą.. Piszę to poprostu, obrazow o, może dziecinnie i niedołężnie, ale to nie frazesy, tylko w yrażenie elem