Bohaterowie Powstania
Po lekcji uczeƒ powinien:
stworzyç katalog cech osobowoÊciowych
i charakterologicznych przynale˝nych Powstaƒcom;
okreÊlaç emocje i uczucia towarzyszàce Powstaƒcom;
wskazaç czynniki majàce wp∏yw na proces wychowania m∏odego cz∏owieka;
odnaleêç podobieƒstwa mi´dzy swoim pokoleniem, a pokoleniem ˝yjàcym w czasie okupacji;
znaç przyczyny ró˝nic i podobieƒstw mi´dzy swoim pokoleniem, a pokoleniem bohaterów lekcji;
rozumieç termin „pokolenie Kolumbów”.
Cele
Lekcja przeznaczona dla uczniów klasy II lub III gimnazjum. Uczniowie powinni znaç „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamiƒskiego.
Uwagi wst´pne
Gabriela Sierociƒska
– charakterystyka postaw powstaƒczych
Ârodki dydaktyczne:
szary papier, flamastry, kartki papieru,
materia∏y pomocnicze nr 1–7.
1
Na poczàtku lekcji pokazujemy uczniom zdj´cia bohaterów lekcji (materia∏ pomocniczy nr 1). Stosujàc „burz´ mózgów” próbujemy znaleêç odpowiedzi na pytania:Kim mogà byç osoby przedstawione na zdj´ciach?
Ile mogà mieç lat ? Czym si´ zajmujà?
Rozmowa ta powinna byç pretekstem do wprowadzenia tematu lekcji, okreÊlenia jej celów i przedstawienia uczniom bohaterów lekcji.
2
Dzielimy uczniów na 5 – 6 grup. W grupach tych uczniowie b´dà pracowaç do koƒca lekcji.3
Pierwsze zadanie dla grup. Rozdajemy uczniom ˝yciorysy bohaterów lekcji (materia∏ pomocniczy nr 2). Uczniowie po zapoznaniu si´ z nimi próbujà odnaleêç wspólne punkty w ˝yciu m∏odych ludzi. Na planszy, szarym papierze zostajà rozrysowane informacje, które ∏àczà bohaterów lekcji (materia∏pomocniczy nr 3). WÊród nich powinny znaleêç si´ dane na temat:
daty urodzenia ( wszyscy urodzeni oko∏o roku 1920), rodziny (rodziny inteligenckie, wojskowe),
szko∏y, do jakiej ucz´szczali (warszawskie gimnazja, wielu absolwentów Gimnazjum Batorego),
przynale˝noÊci do organizacji i stowarzyszeƒ (cz∏onkowie przedwojennego harcerstwa),
losów wojennych (udzia∏ w tajnej walce, przynale˝noÊç do organizacji konspiracyjnych, udzia∏ w PW).
Rozmawiamy z uczniami na temat tego, czym jest wychowanie. Szu–
kamy czynników mogàcych mieç wp∏yw na wychowanie cz∏owieka.
Wraz z uczniami wskazujemy czynniki, które mog∏y wp∏ynàç na rozwój i wychowanie m∏odych ludzi – bohaterów lekcji. Niewàtpliwie nale˝à do nich:
szko∏a, dom, harcerstwo.
4
Zadanie dla grup. W grupach uczniowie otrzymujà teksty (materia∏pomocniczy nr 4) zwiàzane z poszczególnymi sferami, majàcymi wp∏yw na wychowanie. Grupy zajmujà si´ wp∏ywem:
domu rodzinnego, rolà szko∏y, rolà harcerstwa.
Przebieg zaj´ç:
5
W odniesieniu do przedstawionych materia∏ów rozmawiamy z uczniami na temat czynników, które wp∏yn´∏y na wychowanie bohaterów lekcji.Zastanawiamy si´ tak˝e nad podobieƒstwami mi´dzy dzisiejszà m∏odzie˝à, a tà dorastajàcà w czasie II wojny Êwiatowej. W rozmowie mo˝na poruszyç problem dorastania, dojrza∏oÊci i zastanowiç si´, w jaki sposób sytuacja okupacyjna zmieni∏a warunki dojrzewania m∏odzie˝y.
6
Co si´ dzieje z m∏odymi ludêmi w czasie okupacji hitlerowskiej w Polsce?Jak zmienia si´ ich sytuacja edukacyjna? Czy podejmujà walk´
z okupantem? JeÊli tak, co mog∏o mieç wp∏yw na podj´cie takiej decyzji?
Jakie dzia∏ania przeciwko okupantowi podejmujà m∏odzi ludzie? To zaledwie kilka pytaƒ, które mo˝na postawiç uczniom. Wykorzystujàc znajomoÊç
„Kamieni na szaniec” Kamiƒskiego, formu∏ujemy wnioski dotyczàce nas–
t´pujàcych tematów:
Analiza czynników majàcych wp∏yw na podj´cie decyzji przez m∏odych ludzi o przystàpieniu do pracy konspiracyjnej.
Forma walki z niemieckim okupantem (walka konspiracyjna, podziemna).
Dzia∏ania przeciwko okupantowi podejmowane przez cz∏onków organizacji konspiracyjnych (Ma∏y Sabota˝, dywersja).
Wnioski zapisujemy na arkuszu papieru.
7
Podajemy uczniom dat´ wybuchu Powstania Warszawskiego i rozma–wiamy o tym, ˝e udzia∏ w Powstaniu by∏ konsekwencjà dzia∏alnoÊci konspiracyjnej. Zastanawiamy si´, jak m∏odzi ludzie przyj´li decyzj´ o wybuchu Powstania, jakie mieli oczekiwania wobec niego.
8
Zadanie dla grup. Ka˝da grupa otrzymuje fragmenty tekstów dotyczàcych ró˝nych sytuacji zwiàzanych z Powstaniem Warszawskim (materia∏pomocniczy nr 5). Zadanie grup polega na okreÊleniu osoby bohatera, sytuacji w jakiej si´ znajduje, próbie odnalezienia emocji towarzyszàcych w czasie zdarzenia i okreÊleniu cech charakteru. Grupa przedstawia swoje wnioski pozosta∏ym uczniom.
9
Zapisujemy wnioski na szarym papierze za pomocà mind-mapy. Dzi´ki temu powstaje zbiorowy portret bohatera Powstania (materia∏ pomoc–niczy nr 6).
10
Stawiamy uczniom kolejne pytania: Co zmieni∏a w ˝yciu m∏odych ludzi przynale˝noÊç do organizacji konspiracyjnych? Jaki wp∏yw mia∏a II wojna Êwiatowa system wartoÊci m∏odych ludzi? Przedstawiamy uczniom fragmenty wiersza Krzysztofa Kamila Baczyƒskiego „Pokolenie” (materia∏pomocniczy nr 7). Interpretacja wiersza mo˝e byç pomocna przy wprowa–
dzeniu terminu „pokolenie Kolumbów”.
11
Podsumowaniem lekcji mo˝e byç krótka dyskusja na tematy:Jakie wartoÊci „pokolenia Kolumbów” sà nam bliskie?
Czego mo˝emy nauczyç si´ od bohaterów lekcji?
W jakich sytuacjach z ich ˝ycia nie chcielibyÊmy si´ znaleêç?
Czy podj´libyÊmy takie decyzje, jak oni?
Materia∏ pomocniczy nr 1 1
Z lewej S∏awomir Maciej Bittner „Maciek”
Materia∏ pomocniczy nr 1 1
Jan Bytnar
„Rudy”
Aleksy Dawidowski
„Alek”
Materia∏ pomocniczy nr 1 1
Irena Kowalska
„Irka”
Maria Dawidowska
„Maryla”
Materia∏ pomocniczy nr 1 1
Stefan Mirowski z przysz∏à ˝onà
Jerzy Gawin
„S∏oƒ” Tadeusz Zawadzki
„ZoÊka”
Materia∏ pomocniczy nr 1 1
Krzysztof Kamil Baczyƒski „Krzysztof”
Andrzej Romocki „Morro”
Jerzy Zborowski „Jeremi”
Józef Szczepaƒski „Ziutek”
Materia∏ pomocniczy nr 2 2
S¸AWOMIR MACIEJ BITTNER Data urodzenia: 21 VIII 1923 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: ojciec Ludwik Bittner (oficer s∏u˝by sta∏ej WP)
Edukacja: ucz´szcza∏ do Gimnazjum im. S. Batorego, w 1941 roku uzyska∏
matur´ na tajnych kompletach.
Inne: nale˝a∏ do 23. Warszawskiej Dru˝yny Harcerskiej im. Boles∏awa Chrobrego
Losy wojenne:
W 1940 roku wstàpi∏ do Zwiàzku Walki Zbrojnej. Dzia∏a∏ na terenach wschodnich Rzeczpospolitej Polskiej. Po powrocie do Warszawy zosta∏
cz∏onkiem „Kedywu” KG AK. Po utworzeniu batalionu „ZoÊka” zosta∏ dowódcà kompanii „Felek”. Uczestniczy∏ w wielu akcjach bojowych i dywersyjnych Grup Szturmowych np. akcja pod Arsena∏em, akcja „Celestynów”, akcja „Czarnocin”, akcja „Sieczychy”. Zosta∏ aresztowany 18 lutego 1944 roku, trafi∏ na Pawiak.
Prawdopodobnie zosta∏ rozstrzelany w czasie publicznej egzekucji ruinach getta warszawskiego.
JAN BYTNAR
Data urodzenia: 6 V 1921 Miejsce urodzenia: Kolbuszowa
Rodzice: ojciec Stanis∏aw (˝o∏nierz Legionów), Zdzis∏awa
Edukacja: ucz´szcza∏ do Gimnazjum im. S. Batorego, we wrzeÊniu 1940 roku rozpoczà∏ nauk´ w Paƒstwowej Wy˝szej Szkole Budowy Maszyn (nazwa okupacyjna), którà ukoƒczy∏ w 1942 roku.
Inne: nale˝a∏ do 23. Warszawskiej Dru˝yny Harcerskiej im. Boles∏awa Chrobrego, w 1938 roku zdoby∏ najwy˝szy stopieƒ m∏odzie˝owy ZHP – Harcerza Rzeczypospolitej
Losy wojenne:
Od 1939 roku by∏ cz∏onkiem Polskiej Ludowej Akcji Niepodleg∏oÊciowej oraz uczestnikiem inicjowanych przez nià akcji ma∏osabota˝owych. By∏ cz∏onekiem ZWZ, Szarych Szeregów. W czasie okupacji prowadzi∏ hufiec „Ochota”, który mia∏
doskona∏e wyniki w dzia∏aniach Ma∏ego Sabota˝u. Nale˝a∏ do Grup Szturmowych, bra∏ udzia∏ w wielu akcjach dywersyjnych i bojowych. Zosta∏ aresztowany 23 III 1943 roku. Torturowany, nie wyda∏ nikogo. Odbity w akcji pod Arsena∏em, zmar∏
na skutek obra˝eƒ odniesionych w czasie przes∏uchaƒ.
Materia∏ pomocniczy nr 2 2
MACIEJ ALEKSY DAWIDOWSKI Data urodzenia: 3 XI 1920 Miejsce urodzenia: Drohobycz
Rodzice: Aleksy (in˝ynier technolog), Janina (in˝ynier chemik)
Edukacja: ucz´szcza∏ do Gimnazjum im. S. Batorego, we wrzeÊniu 1940 roku rozpoczà∏ nauk´ w Paƒstwowej Wy˝szej Szkole Budowy Maszyn (nazwa okupacyjna), którà przerwa∏ z powodu wyjazdu z Warszawy w 1942 roku.
Inne: nale˝a∏ do 23. Warszawskiej Dru˝yny Harcerskiej im. Boles∏awa Chrobrego
Losy wojenne:
Od 1939 roku by∏ cz∏onkiem Polskiej Ludowej Akcji Niepodleg∏oÊciowej oraz uczestnikiem inicjowanych przez nià akcji ma∏osabota˝owych. Nale˝a∏ do ZWZ, Szarych Szeregów. Ze swojà dru˝ynà uczestniczy∏ w pracach Ma∏ego Sabota˝u. Do najbardziej znanych akcji nale˝y zdj´cie tablicy z pomnika Kopernika. Wstàpi∏ do Grup Szturmowych, bra∏ udzia∏ w kilku akcjach dywersyjnych. W czasie akcji pod Arsena∏em zosta∏ ci´˝ko ranny w brzuch, zmar∏ kilka dni póêniej z powodu odniesionych ran.
TADEUSZ ZAWADZKI Data urodzenia: 24 I 1921 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Józef (profesor chemii, rektor Politechniki Warszawskiej), Leona (nauczycielka i dzia∏aczka oÊwiatowa)
Edukacja: ucz´szcza∏ do Gimnazjum im. S. Batorego, we wrzeÊniu 1940 roku rozpoczà∏ nauk´ w Paƒstwowej Wy˝szej Szkole Budowy Maszyn (nazwa okupacyjna), którà ukoƒczy∏ w 1942 roku. Jesienià tego roku rozpoczà∏ studia w Wy˝szej Szkole Technicznej.
Inne: nale˝a∏ do 23. Warszawskiej Dru˝yny Harcerskiej im. Boles∏awa Chrobrego
Losy wojenne:
Od 1939 roku by∏ cz∏onkiem Polskiej Ludowej Akcji Niepodleg∏oÊciowej oraz uczestnikiem inicjowanych przez nià akcji ma∏osabota˝owych. Nale˝a∏ do ZWZ, Szarych Szeregów. W czasie okupacji prowadzi∏ hufiec „Mokotów Górny”, który mia∏ doskona∏e wyniki w dzia∏aniach Ma∏ego Sabota˝u. Nale˝a∏ do Grup Szturmowych, bra∏ udzia∏ w wielu akcjach dywersyjnych i bojowych takich jak:
akcja „Celestynów”, akcja pod Arsena∏em, akcja „Czarnocin”. Zginà∏ 28 sierpnia 1943 roku w czasie ataku na posterunek stra˝y granicznej w Sieczychach.
Materia∏ pomocniczy nr 2 2
IRENA WIKTORIA KOWALSKA Data urodzenia: 21 V 1920 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Henryk (in˝ynier elektryk), Janina (biolog)
Edukacja: ucz´szcza∏a do Gimnazjum im. Królowej Jadwigi, po maturze w 1938 roku. rozpocz´∏a studia na Wydziale Elektrotechnicznym Politechniki Warszawskiej
Inne: nale˝a∏a do 14. Warszawskiej ˚eƒskiej Dru˝yny Harcerskiej im. Królowej Jadwigi
Losy wojenne:
Nale˝a∏a do ZWZ , jeêdzi∏a jako kurierka do Wilna i Lwowa. By∏a w sk∏adzie kobiecego zespo∏u Organizacji Ma∏ego Sabota˝u. W czerwcu 1942 roku aresztowana zosta∏a za zdj´cie flagi Czerwonego Krzy˝a z niemieckiego szpitala. Zwolniona z wi´zienia. By∏a komendantkà dru˝yny ∏àcznoÊci. Bra∏a udzia∏ w Powstaniu Warszawskim, zagin´∏a we wrzeÊniu 1944 roku w niewyjaÊnionych okolicznoÊciach.
MARIA DAWIDOWSKA Data urodzenia: 3 IX 1922 Miejsce urodzenia: ˚ychlin
Rodzice: Aleksy (in˝ynier technolog), Janina (in˝ynier chemik)
Edukacja: by∏a uczennicà ˝eƒskiego Gimnazjum im. J. S∏owackiego w Warszawie. W maju 1940 roku zdaje matur´ na kompletach. We wrzeÊniu 1941 roku rozpocz´∏a nauk´ w Warszawskiej Szkole Piel´gniarstwa, gdzie w lutym 1944 roku otrzyma∏a dyplom piel´gniarki.
Inne: Od 1934 roku nale˝a∏a do harcerstwa, jest zast´powà w 3. War–
szawskiej ˚eƒskiej Dru˝ynie Harcerskiej Losy wojenne:
W 1942 roku bra∏a udzia∏ w pracach ˝eƒskiego zespo∏u Organizacji Ma∏ego Sabota˝u. Od listopada 1942 roku pe∏ni∏a funkcj´ sanitariuszki najpierw w Grupach Szturmowych, potem w batalionie „ZoÊka”. Opiekowa∏a si´ ran–
nymi w domach prywatnych i w Szpitalu Dzieciàtka Jezus. W lipcu 1944 roku wyjecha∏a z Warszawy. Nie bra∏a udzia∏u w Powstaniu Warszawskim.
Materia∏ pomocniczy nr 2 2
STEFAN MIROWSKI Data urodzenia: 14 III 1920 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Adam (in˝ynier hutnik) i Helena (nauczycielka niemieckiego) Edukacja: w 1937 roku ukoƒczy∏ Gimnazjum Towarzystwa Ziemi Mazo–
wieckiej w Warszawie i rozpoczà∏ studia na Wydziale Matematyczno–
Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1944 roku ukoƒczy∏ Paƒ–
stwowà Szko∏´ Budowy Maszyn.
Inne: od 1932 roku by∏ cz∏onkiem, a nast´pnie instruktorem 21. War–
szawskiej Dru˝yny Harcerskiej . Losy wojenne:
W 1940 roku wstàpi∏ do Szarych Szeregów, od 1943 roku pe∏ni funkcj´
komendanta Choràgwi Warszawskiej. By∏ inicjatorem powstania najm∏odszego pionu Szarych Szeregów – „Zawiszaków”. Bra∏ udzia∏ w Powstaniu War–
szawskim, by∏ komendantem Bloku „Prochownia” w Obwodzie „Ochota” AK.
10 VIII po zaj´ciu dzielnicy przez Niemców zosta∏ wywieziony do Pruszkowa, a nast´pnie do OÊwi´cimia. Uciek∏ z transportu i od paêdziernika 1944 roku dzia∏a∏ w Krakowie jako cz∏onek G∏ównej Kwatery Szarych Szeregów.
JERZY ZBOROWSKI
Data urodzenia: 26 VII 1922 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Eugeniusz (urz´dnik), Helena
Edukacja: ucz´szcza∏ do dwóch warszawskich gimnazjów (im. Adama Mickiewicza i im. Ks. Józefa Poniatowskiego). Matur´ zrobi∏ na tajnych kompletach w 1940 roku. Studiowa∏ w Paƒstwowej Szkole Budowy Maszyn.
Losy wojenne:
Zaanga˝owa∏ si´ w dzia∏alnoÊç konspiracyjnà od 1940 roku. Bra∏ udzia∏
w akcjach Ma∏ego Sabota˝u. Od sierpnia 1943 roku by∏ cz∏onkiem batalionu
„Agat”, póêniejszego „Parasola”. Bra∏ udzia∏ w kilku akcjach dywersyjno–
bojowych m.in. akcji pod Arsena∏em. W Powstaniu walczy∏ na Woli, Starym MieÊcie i Czerniakowie. Ci´˝ko ranny zosta∏ uj´ty przez Niemców. Zginà∏ wraz z ˝onà we wrzeÊniu 1944 roku w niewyjaÊnionych okolicznoÊciach.
Materia∏ pomocniczy nr 2 2
ANDRZEJ ROMOCKI Data urodzenia: 16 V 1923 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Pawe∏ (˝o∏nierz I Korpusu Gen. Dowbora-MuÊnickiego), Jadwiga Edukacja: w 1940 roku ukoƒczy∏ na tajnych kompletach Gimnazjum Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej
Losy wojenne:
Zaanga˝owa∏ si´ w dia∏ania konspiracyjne od 1940 roku , bra∏ udzia∏
w akcjach Ma∏ego Sabota˝u. By∏ cz∏onkiem batalionu „ZoÊka”. Bra∏ udzia∏
w wielu akcjach dywersyjnych i bojowych m.in. w akcji „Sieczychy” i akcji
„Wilanów”. W czasie Powstania Warszawskiego walczy∏ na Woli, Starym MieÊcie i Czerniakowie. Poleg∏ 15 IV 1944 roku w czasie walk o utrzymanie Wybrze˝a Czerniakowskiego.
KRZYSZTOF KAMIL BACZY¡SKI Data urodzenia: 22 I 1921 Miejsce urodzenia: Warszawa
Rodzice: Stanis∏aw (legionista, bra∏ udzia∏ w powstaniu Êlàskim), Stefania (autorka ksià˝ek dla dzieci i wypisów szkolnych),
Edukacja: ukoƒczy∏ Gimnazjum im. Stefana Batorego. Studiowa∏ polo–
nistyk´ na tajnym Uniwersytecie Warszawskim.
Losy wojenne:
Zaanga˝owa∏ si´ w dia∏alnoÊç konspiracyjnà w 1943 roku. By∏ ˝o∏nierzem batalionu „ZoÊka”, bra∏ udzia∏ w kilku akcjach zbrojnych. Tu˝ przed Powstaniem przeszed∏ do batalionu „Parasol”. Poleg∏ 4 sierpnia 1944 roku w pa∏acu Blanka.
[Biogramy opracowano na podstawie:
1. T. Strzembosz, Bohaterowie „Kamieni na szaniec” w Êwietle dokumentów, Warszawa 1994.
2. Powstanie Warszawskie – dni Polski niepodleg∏ej. Teki edukacyjne Muzeum Powstania Warszawskiego, Warszawa 2005.]
Materia∏ pomocniczy nr 3 3
BOHATEROWIE
DATA URODZENIA RODZINA STOWARZYSZENIA
EDUKACJA
LOSY WOJENNE
Materia∏ pomocniczy nr 4
a) GRUPA I–II – ROLA PRZEDWOJENNEGO HARCERSTWA
Przyrzeczenie Harcerskie
Mam szczerà wol´ ca∏ym ˝yciem pe∏niç s∏u˝b´ Bogu i Polsce, nieÊç ch´tnà pomoc bliênim i byç pos∏usznym Prawu Harcerskiemu.
Prawo Harcerskie
1. Harcerz s∏u˝y Bogu i Polsce i sumiennie spe∏nia swoje obowiàzki.
2. Na s∏owie harcerza polegaj jak na Zawiszy.
3. Harcerz jest po˝yteczny i niesie pomoc bliênim.
4. Harcerz w ka˝dym widzi bliêniego, a za brata uwa˝a ka˝dego innego harcerza.
5. Harcerz post´puje po rycersku.
6. Harcerz mi∏uje przyrod´ i stara si´ jà poznaç.
7. Harcerz jest karny i pos∏uszny rodzicom i wszystkim swoim prze∏o˝onym.
8. Harcerz jest zawsze pogodny.
9. Harcerz jest oszcz´dny i ofiarny.
10. Harcerz jest czysty w myÊli, mowie i uczynkach, nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych.
Odznakà i symbolem harcerstwa sta∏ si´ krzy˝ wprowadzony przez ksi´dza Kazimierza Lutos∏awskiego – za∏o˝yciela mojej „Trójki”. W krzy˝u mieÊci si´
znak M´ki i Zbawienia, tych dwu nierozerwalnych zjawisk ˝ycia. Kszta∏t harcerskiego krzy˝a jest odwzorowaniem najwy˝szego polskiego orderu za dzielnoÊç, odwag´ i poÊwi´cenie – orderu Virtuti Militari […]. Na jego Êrodku ma∏a lilijka, którà kiedyÊ pojm´ jako czystoÊç wszelkich intencji. Zrozumiem, ˝e owa lilijka promieniuje woko∏o. ˚e ogarnia liÊcie d´bowe, symbol trwa∏oÊci i mocy oraz liÊcie laurowe, symbol zwyci´stwa. ˚e wokó∏ rozsypane sà ma∏e punkciki – symbol dobrych uczynków ka˝dego z nas. I ˝e te uczynki to nie tylko przeprowadzenie staruszki przez ulic´ czy przyniesienie matce w´gla z piw–
nicy, jak mówi∏o si´ wtedy nam, m∏odym […]. Oto harcerski krzy˝.
[S. Broniewski, To nie takie proste; moje ˝ycie, Warszawa 2001, s. 45–46.]
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
Nasza dru˝yna imienia Romualda Traugutta by∏a pierwszà warszawskà dru˝ynà. ByliÊmy wszyscy bardzo dumni z tego. Dzieli∏a si´ ona na trzy plutony, a ka˝dy z nich na trzy zast´py. Na czele dru˝yny sta∏ dru˝ynowy. Za moich czasów przez 2 lata by∏ nim kolega ze starszej klasy […]. Obowiàzywa∏a zasada,
˝e mo˝e nim byç tylko kolega z wy˝szej klasy. Na zbiórkach omawiano prawo harcerskie, uczono si´ zawiàzywania w´z∏ów, mierzenia wysokoÊci stojàcych w pewnej odleg∏oÊci drzew, szerokoÊci rzeki i wielu innych tak zwanych polowych sprawnoÊci. Du˝ym powodzeniem cieszy∏y si´ wszelkie çwiczenia sportowe, a wi´c lekkoatletyka, boks, çwiczenia wolne i na przyrzàdach, fechtunek, p∏ywanie i ˝eglarstwo. […]
Po zdaniu na tak zwany trzeci stopieƒ czyli najni˝szy, harcerz otrzymywa∏
krzy˝ ze zwyk∏à oksydowanà Alaskà lilijkà w Êrodku, taki sam jak tradycyjnie obowiàzuje i teraz. Na drugi stopieƒ zdawa∏o si´ po roku i otrzymywa∏o si´
krzy˝ ze srebrnà lilijkà, a po trzech latach nale˝enia do harcerstwa – krzy˝
pierwszego stopnia ze z∏otà lilijkà. Obowiàzywa∏a wtedy znajomoÊç pro–
wadzenia zaj´ç harcerskich w dru˝ynie, trzeba te˝ by∏o opanowaç tak zwane terenoznawstwo czyli çwiczenia polowe, musztr´ oraz poczàtki wojskowej taktyki. Wszyscy na ogó∏ uczyli si´ tych umiej´tnoÊci z ca∏ym zapa∏em. Na ogó∏
niewielu by∏o takich, którzy chcieli przyswoiç sobie je przy pomocy ró˝nych u∏atwieƒ, wzgl´dnie skorzystaç ze znajomoÊci kolegów na wy˝szych funkcjach harcerskich. Ogó∏ harcerzy niech´tnie patrza∏ na podobne praktyki i zwykle szybko eliminowa∏ ∏azików ze swego grona. Prawa harcerskiego przestrzegano doÊç skrupulatnie. Bywa∏y rzadkie wypadki palenia papierosów. Oddajàcych si´ temu na∏ogowi usuwano bez pardonu. OczywiÊcie nie wszystkie punkty prawa harcerskiego by∏y tak rygorystycznie przestrzegane. Nie miano za z∏e koledze drobnych k∏amstw, zw∏aszcza przy wykroczeniach szkolnych. Ceniono jednak prawdomównoÊç i odwag´ cywilnà. W tej atmosferze wychowa∏o si´
wiele dzielnych ludzi o mocnych charakterach i patriotycznych poglàdach.
[…].
Egzamin na najni˝szy czyli trzeci stopieƒ harcerski odby∏em po trzech miesiàcach nale˝enia do harcerstwa. Komisja egzaminacyjna sk∏ada∏a si´
z trzech osób: przedstawiciela hufca, dru˝ynowego i jednego plutonowego.
Egzaminowano doÊç d∏ugo i dok∏adnie. Kandydat do krzy˝a trzeciego stopnia musia∏ umieç wszystko, co przewidywa∏ program szkolenia. JeÊli posiada∏ jakieÊ braki, polecano mu zg∏osiç si´ do egzaminu po miesiàcu. Egzaminowane ze znajomoÊci prawa harcerskiego, historii dru˝yny i ˝yciorysu patrona dru˝yny, w naszym przypadku Romualda Traugutta oraz z podstawowych wiadomoÊci z terenoznawstwa. Harcerz winien te˝ by∏ wykazaç si´ umiej´tnoÊciami praktycznymi. Do najwa˝niejszych nale˝a∏a sztuka szybkiego wiàzania w´z∏ów.
Ponadto kandydat przeprowadza∏ przed komisjà musztr´ zast´pu i zbiórk´
opracowanych samodzielnie programów. Trzeba jednak bezstronnie przyznaç,
˝e harcerstwo w owych prze∏omowych dla Polski czasach szerzy∏o wÊród
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
m∏odzie˝y ÊwiadomoÊç narodowà, kszta∏ci∏o mi∏oÊç ojczyzny, wyrabia∏o pozytywne, osobiste cechy charakteru jak zaradnoÊç, dzielnoÊç, m´stwo, odwag´
i prawdomównoÊç! […]
[T. Bàblewski, U progu niepodleg∏oÊci. Wspomnienia z lat 1915 – 1921, cyt. za www.wneuw.edu.pl.]
PYTANIA POMOCNICZE
Jakie cele i zadania stawia∏o przed sobà harcerstwo?
Jakie by∏y najwa˝niejsze czynniki przyciàgajàce m∏odzie˝
do organizacji harcerskiej?
Jakich wartoÊci uczy przestrzeganie prawa harcerskiego?
Czego mo˝e nauczyç przestrzeganie prawa harcerskiego?
Jaka jest symbolika krzy˝a harcerskiego i lilijki harcerskiej?
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
b) GRUPA III–IV – ROLA SZKO¸Y
W wyniku reorganizacji szkolnictwa Êredniego szko∏a otrzyma∏a nazw´
VI Paƒstwowe Liceum i Gimnazjum im. Tadeusza Reytana. Jako jedyna w Warszawie otrzyma∏a klas´ klasycznà. Lekcje zaczyna∏y si´ o 8:00 krótkà modlitwà, a koƒczy∏y o 14:00. W wolnych izbach po po∏udniu odbywa∏y si´ zebrania kó∏ek naukowych, próby chóru, orkiestry, zespo∏u teatralnego. Trzy razy w tygodniu otwierano bibliotek´.
Dba∏oÊç w∏adz o rozwój fizyczny m∏odzie˝y zaowocowa∏a obowiàzkowymi lekcjami przysposobienia wojskowego, na które przychodzono w mundurach (drelichowe d∏ugie spodnie, bluza i pas z klamrà), a po czterech lekcjach instruktorzy prowadzili uczniów do tzw. „kosza–Blocka” – obok wiaduktu mostu Poniatowskiego, gdzie odbywa∏a si´ musztra. Latem, na wakacje, obowiàzkowo je˝d˝ono do Kozienic – w obozie nad stawem çwiczono marsze, nauk´ strzelania oraz wprawiano si´ w çwiczeniach polowych. Wiosnà lub jesienià gimnastyka odbywa∏a si´ na Agrykoli. Ambicjà ch∏opców by∏o zdobycie Odznaki Strzeleckiej i Paƒstwowej Odznaki Sportowej, tak˝e udzia∏ w zawodach o mistrzostwo sportowe szkó∏ Êrednich Warszawy. W latach trzydziestych Reytan zdoby∏ je trzykrotnie w p∏ywaniu i strzelaniu. Duszà szko∏y by∏a dru˝yna harcerska, do której nale˝a∏ co trzeci uczeƒ. Harcerze mieli w∏asnà izb´, sztandar, cztery sygna∏ówki, dwa werble i pe∏en ekwipunek obronny. Rozkazem Komendy Choràgwi z 16 lutego 1929 roku dru˝yna otrzymuje zaszczytny tytu∏ „Czarnej Jedynki” i od tego dnia jej oficjalna nazwa brzmi: Pierwsza Warszawska Dru˝yna Harcerska im. Romualda Traugutta „Czarna Jedynka”. Obowiàzywa∏o jednolite umundurowanie – czarne sznurowane buty, czarne skarpety podkolanówki, piaskowego koloru spodenki, koszule barwy khaki i czarne chusty na znak czci dla Romualda Traugutta.
W budynku przy Ksià˝´cej 4 izb´ harcerskà udekorowano w stylu kur–
piowskim. Intencjà nauczycieli by∏o, by m∏odzie˝ pozna∏a i pokocha∏a màdroÊç antyku, dlatego szczególne miejsce w historii szko∏y zajmowa∏a szczególne miejsce w historii szko∏y zajmowa∏a klasa klasyczna. Istnia∏ gabinet kultury antycznej, do którego eksponaty wykonali sami uczniowie, a w bibliotece by∏o wiele dzie∏ naukowych oraz utworów pisarzy greckich i rzymskich. Rozwijajàce si´ zainteresowanie antykiem spowodowa∏o, ˝e prenumerowano miesi´cznik
„Filomata”, a od 1928 roku organizowano szkolne przedstawienia dramatów Ajschylosa i Sofoklesa (Helena, Felicjanki wspólnie z liceum ˝eƒskim), Józef Krudowski skomponowa∏ muzyk´ hymnu do Apolla i wyçwiczy∏ chór. Niezb´dne kostiumy produkowano we w∏asnym zakresie.
Uczàc patriotyzmu nauczyciele akcentowali Êwi´ta narodowe, które obchodzono szczególnie uroczyÊcie (1930 – stulecie Powstania Listopadowego i 1933 – siedemdziesi´ciolecie Powstania Styczniowego).
Dyrektor Jaroszyƒski dà˝y∏ do tego, by ch∏opcy poznali ca∏à Polsk´ – co roku prawie ka˝da klasa wyje˝d˝a∏a na wycieczk´ zwiedzajàc tereny przemys∏owe lub podziwiajàc przyrod´.
[www.reytan.edu.pl]
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
Istnia∏a w Warszawie szko∏a, dobra szko∏a. W stolicy nie brak by∏o dosko–
na∏ych szkó∏. I ta by∏a w∏aÊnie jednà z nich. W szkole tej pracowa∏ w∏aÊciwy zespó∏ nauczycielski. Gdy piszemy „w∏aÊciwy” nauczyciel, mamy na myÊli cz∏owieka, który posiada umiej´tnoÊç zach´cania i wdra˝ania uczniów do samokszta∏cenia. T´ w∏aÊnie w∏aÊciwoÊç mia∏a wi´kszoÊç nauczycieli gimnazjum imienia króla Stefana Batorego.
[A. Kamiƒski, Kamienie na szaniec, Katowice 1993, s. 14.]
Uczniów obowiàzywa∏o noszenie czapek szkolnych, by∏y to „ma–
ciejówki” koloru niebieskiego ró˝niàce si´ od czapek noszonych przez uczniów gimnazjum im. J. Zamoyskiego, których „maciejówki” by∏y koloru jasno–
niebieskiego, a w∏aÊciwie popielate. […] Wi´kszoÊç z nich podporzàdkowywa∏a si´ zwykle bez szemrania temu zarzàdzeniu i do szko∏y przychodzi∏a w czap–
kach. Póêniej, w nast´pnym roku, kiedy szko∏a przekszta∏ci∏a si´ w gimnazjum oÊmioklasowe, m∏odzie˝ z VIII klasy uwa˝a∏a, ˝e ju˝ jest tak doros∏a, ˝e nie potrzebuje nosiç czapek szkolnych. Cz´sto wi´c przychodzi∏a do szko∏y w innym nakryciu g∏owy, wzgl´dnie wchodzàc do szko∏y ukrywa∏a je w tecz–
kach. […] Ja natomiast by∏em dumny, ˝e nosz´ takà czapk´, kupi∏em jà sobie zaraz na poczàtku roku, tak samo jak i mój kolega Bistram.
[T. Bàblewski, U progu niepodleg∏oÊci. Wspomnienia z lat 1915 – 1921, cyt. za www.wne.uw.edu.pl.]
Gimnazjum Batorego nr 1, jak przysta∏o na „jedynk´”, by∏o z za∏o˝enia paƒstwowe i paƒstwowotwórcze. Lekcje rozpoczyna∏ hejna∏ grany na tràbce na melodi´ „Bogurodzicy”. Modlono si´ i Êpiewano hymn z muzykà ucznia tej szko∏y , dziÊ Êwiatowej s∏awy kompozytora – Witolda Lutos∏awskiego.
S∏owa u∏o˝y∏ polonista, poeta futurystyczny, Stanis∏aw M∏odo˝eniec. […]
[W. Budzyƒski, Warszawa Baczyƒskiego, Warszawa 2004, s. 32.]
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
HYMN SZKO¸Y IM. STEFANA BATOREGO Na chór mieszany a capella Pochodem idziemy uczniowska gromada Âwiat wielki si´ oczom naszym rozk∏ada
¸amiemy rozumem wcià˝ nowe zapory, Wi´c naprzód i naprzód bo znak nasz Batory, Batory, znak nasz Batory!
Pochodem idziemy uczniowska gromada, I serca nam rosnà i t´tnià uporem.
Wi´c naprzód i naprzód tym Êwiatem ow∏adaç Wi´c naprzód i naprzód bo znak nasz Batory Batory, znak nasz Batory!
PYTANIA POMOCNICZE
Na co k∏adziono szczególny nacisk w procesie edukacji?
Jakich tradycji szko∏a przestrzega∏a?
Jakà rol´ w ˝yciu uczniów pe∏nili nauczyciele?
Jaki powinien byç „w∏aÊciwy nauczyciel”?
Jakie zaj´cia odbywa∏y si´ w szko∏ach?
W jakich zaj´ciach pozalekcyjnych brali udzia∏ uczniowie?
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
c) GRUPA V–VI – ROLA DOMU RODZINNEGO
List Paw∏a Romockiego do synów Andrzeja i Jana, Katowice 22 I 1939.
Naczelny Dyrektor Unii Polskiego Przemys∏u Górniczo–Hutniczego Drodzy moi!
Czy pami´taliÊcie o rocznicy powstania styczniowego? Jest ona nam droga jako krwawy znak dà˝enia do niepodleg∏oÊci. Ten znak pozosta∏ niby znami´, pi´tno na ramieniu ka˝dego z nas. Po tym znamieniu poznaje si´ plemi´ polskie, poznaje si´ ka˝dego, kto do dumnego narodu na zaszczyt nale˝eç. Tych znaków krwawych na Waszych ramionach jest wiele. Dzisiaj myÊlimy o znamieniu roku [18]63. […]
A myÊlàc o Was nie mog´ oprzeç si´ wewn´trznemu przymusowi do dzielenia si´ z Wami pewnymi uczuciami i przeÊwiadczeniami. Dlatego pisz´
i prosz´: po przeczytaniu list schowajcie.
Wasz Ojciec i Wasz Dziad, i Wasi Pradziadowie zostawili na Waszych ramionach znamiona s∏u˝by Rzeczypospolitej. Tak jak chlubà mojà jest przod–
ków moich s∏u˝ba, tak Waszà chlubà i Waszà dumà winno byç przeÊwiadczenie,
˝e nale˝ycie do rodu – zawsze gotowego dla idealnych chocia˝by koniecznoÊci patriotycznych siebie poÊwi´ciç. Takich rodów jest wiele w Polsce, ale w pro–
centach do ogó∏u ludzkoÊci u∏amek ma∏y.
Duma, do której jesteÊcie uprawnieni, nie upowa˝nia do pustej Dro˝noÊci, do przechwalania si´. Broƒ Bo˝e! Ta duma obowiàzuje Was zawsze i w ka˝dym Waszym poczynaniu, przenika Wasze przeÊwiadczenie o tym, co jest godziwe i szlachetne, a co jest niegodziwe i nieszlachetne dost´pu do Was nie ma.
Duma, którà mam na myÊli, jest szacunkiem dla siebie samego, wysokà ocenà siebie, swoich poczynaƒ, swoich aspiracji ˝yciowych. Wyra˝a si´ stanowczym oporem, gdy o honor osobisty chodzi, niech´cià natomiast do towarzystwa o instynktach i sk∏onnoÊciach niskich.
Takà dum´ nazwaç mo˝na ambicjà, wzmocnionà o przeÊwiadczenie, ˝e jak poprzednicy Wasi, tak i Wy w tym rodzie z poziomoÊcià upodobaƒ, trywialnoÊcià i bezideowoÊcià nie macie nic wspólnego.
JesteÊcie z rodu rycerzy zros∏ych wszystkimi fibrami serca z Rzeczàpospolità i jej sprawami, i tego ducha szlachetnego macie obowiàzek kultywowaç przede wszystkim – w sobie. […]
[T. Strzembosz, Bohaterowie „Kamieni na szaniec” w Êwietle dokumentów, s. 20.]
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
Prof. Józef Zawadzki o synu Tadeuszu – „ZoÊce”, 1943.
Dzieci od lat najm∏odszych przys∏uchiwa∏y si´ rozmowom prowadzonym mi´dzy ich rodzicami czy ludêmi im bliskimi. To, o czym si´ mówi∏o, i to, jaki by∏ stosunek do ró˝nych zagadnieƒ, wywiera∏o, jak si´ pokaza∏o, wp∏yw przemo˝ny na ich psychik´ i charakter. W krew im wchodzi∏o, ˝e sà sprawy wa˝niejsze od osobistych wygód i przyjemnoÊci, ˝e nie mo˝na dà˝yç do dobra w∏asnego kosztem dobra cudzego. W zwyczaju by∏o, ˝e k∏opoty z zakresu mojej i ˝ony pracy omawialiÊmy wspólnie, je˝eli tylko sprawy same mia∏y charakter ogólniejszy i druga strona mog∏a byç pomocnà w radzie i ocenie. Gdy dzieci dorasta∏y, dzieliliÊmy si´ nieraz z nimi k∏opotami nas dotyczàcymi, poddajàc równie˝ i pod ich ocen´ i krytyk´ pewne sprawy z zakresu naszej pracy, jak np.
treÊç pewnych wypowiedzeƒ i sformu∏owaƒ.
Nie by∏o mi´dzy nami, tj. mnà i ˝onà, jak równie˝ mi´dzy nami i dzieçmi nigdy wielkich sporów w sprawach zasadniczych; byliÊmy wyjàtkowo zgrani i stosunek do problemów ˝yciowych nas nie ró˝ni∏; ró˝nice zdaƒ ∏atwo wyrównywaliÊmy. Zawsze wzajemnie odgadywaliÊmy, jak ustosunkuje si´ ktoÊ drugi do tej czy innej sprawy. Podobnie jak ja myÊla∏em zawsze to samo, co
˝ona, tak samo dzieci myÊla∏y to samo, co my oboje. Stosunki domowe cechowa∏a wielka harmonia, konflikty nie wyrasta∏y nigdy poza sprawy drobne, doraêne, bez znaczenia.
Powiernikiem dzieci w ich k∏opotach, zmartwieniach by∏a g∏ównie matka, ojciec by∏ ich kompanem w grze w tenisa, p∏ywaniu itp. Pami´tam, jak przez lat kilka w lecie dêwigaliÊmy nad rzek´ kajak, zbudowany samodzielnie przez Tad.[eusza] jako jeden z pierwszych jego wyczynów zwiàzanych z pracà w harcerstwie.
Wspólna z Tadeuszem mania do zbierania znaczków pocztowych dawa∏a tu wiele okazji do wspólnego przebywania i zbli˝enia, z rozczuleniem przy–
pominam sobie, jak ˝ona w chwilach wolnych podczas lata my∏a dla nas znaczki, choç sprawy te jej zupe∏nie nie obchodzi∏y i uwa˝a∏a je za doÊç niemàdrà rozrywk´.
Matk´ Tadeusza cechowa∏ zawsze wyjàtkowy spokój i przychylny stosunek do ludzi, który w ca∏ej rozciàg∏oÊci przeszed∏ na syna; po matce te˝ odziedziczy∏
to, co sta∏o si´ ostatnio jego cechà najbardziej charakterystycznà – pe∏ne oddanie si´ sprawie.
Rozmawia∏ nieraz ze mnà o swych pracach, na ogó∏ w formie jednak bardzo ogólnikowej, nie chwali∏ si´ nigdy ˝adnymi swymi wyczynami, nie wspomina∏
nigdy o otrzymaniu Krzy˝a Walecznych, choç mówi∏ o odznaczeniu Alusia, o przyznaniu mu tego odznaczenia dowiedzia∏em si´ ju˝ po jego Êmierci. […]
4
Materia∏ pomocniczy nr 4
Tad.[eusz] nieomal od urodzenia mia∏ szcz´Êcie do ludzi. Pociàga∏a ich jego uroda i jasne spojrzenie. Mia∏ od dziecka rzadkà w∏aÊciwoÊç interesowania si´
wszystkim, co go otacza∏o, czy by∏y to rzeczy wa˝ne, czy b∏ahe; do wszystkiego si´ bra∏, wszystko mu jakoÊ wychodzi∏o, umia∏ zawsze byç pomocny i przydatny.
Pami´ta∏, co komu mo˝e zrobiç przyjemnoÊç i zawsze stara∏ si´ to uczyniç.
WczeÊnie odczuwa∏ troski ˝yciowe otoczenia. Gdy coÊ wÊród bliskich rozwija∏o si´ nie tak, jakby sobie ˝yczyç nale˝a∏o, umia∏ w nieznaczny sposób kierowaç sytuacjami, potrafi∏ w sposób prosty poprowadziç trudnà rozmow´, nad którà rodzice sobie g∏owy ∏amali. W chorobie, w trudnych sytuacjach podczas wojny by∏ nieocenionà pomocà.
[T. Strzembosz, Bohaterowie „Kamieni na szaniec” w Êwietle dokumentów, s. 22–23.]
Sà w kraju domy rodzinne, w których istniejà warunki dajàce mo˝noÊç zdrowego rozwoju psychicznego i fizycznego zarówno rodzicom, jak i dzieciom.
W domach tych jest wystarczajàca skala zarobków, bez których jak˝e trudno o normalne ludzkie ˝ycie. Jest tak˝e harmonia wÊród cz∏onków rodziny, oparta na wzajemnej dobrej woli i ust´pliwoÊci. Jest pewien poziom kulturalny, umo˝liwiajàcy udzia∏ w prze˝yciach ca∏ego Êwiata i w dorobku przesz∏ych pokoleƒ. Jest wreszcie specjalna atmosfera, którà trudno okreÊliç, a którà poznaje si´ tylko po skutkach: poszczególnych cz∏onków rodziny ∏àczy mocna wi´ê, dom jest ostojà i otuchà, dodaje odwagi, zapewnia spokój.
Takimi w∏aÊnie dobrymi domami rodzinnymi by∏y domy Alka i Rudego.
Ojcowie ka˝dego z nich byli ludêmi bioràcymi czynny udzia∏ w ˝yciu spo∏ecznym i Matki obu ch∏opców by∏y kobietami ˝yczliwymi i màdrymi. Oba te domy nie zna∏y si´ jednak, nie utrzymywa∏y ze sobà stosunków.
[A. Kamiƒski, Kamienie na szaniec, s. 16.]
PYTANIA POMOCNICZE
Do jakich tradycji historycznych odwo∏ywano si´ w domach rodzinnych bohaterow?
Jakie cechy ∏àczy∏y domy rodzinne bohaterów?
Jakie wartoÊci przekazywano m∏odym ludziom z pokolenia na pokolenie?
Jakie stosunki panowa∏y mi´dzy dzieçmi a rodzicami?
4
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
TEKSTY DO WYBORU
4 sierpnia oddzia∏ porucznika „Szcz´snego” by∏ na placówce w tzw.
„Alkazarze”. W pewnym momencie do naszego patrolu sanitarnego […]
przysz∏a wiadomoÊç, ˝e ˝o∏nierze oddzia∏u poszli do szturmu. Szturm si´ nie uda∏ i na przedpolu by∏y trzy osoby ci´˝ko ranne. Po tych rannych poszed∏ brat jednego z ˝o∏nierzy i sanitariuszka „BaÊka”. I oni zostali ranni i równie˝ zostali na przedpolu. Wtedy „Niebora” wys∏a∏ mojà kole˝ank´ „Zosi´” […] i mnie.
Dotar∏yÊmy do placówki „Szcz´snego”, ale tutaj powsta∏ problem, czy mamy iÊç po tych rannych, czy nie. Bo „Szcz´sny” […] uwa˝a∏, ˝e sanitariuszki powinny pójÊç po rannych, a jego zast´pca twierdzi∏, ˝e nie dojdziemy. W rezultacie
„Szcz´sny” powiedzia∏, ˝e my musimy wybraç, ˝e on ˝adnego polecenia, rozkazu nie wydaje. MyÊmy si´ zdecydowa∏y, ˝e pójdziemy. Najpierw czo∏ga∏yÊmy si´ za takim malutkim murkiem z cegie∏ […] a potem nie by∏o nic, poza doÊç wysokà, ale tylko trawà. Wi´c myÊmy tak pe∏z∏y na brzuchach, bardzo powolutku, torby opatrunkowe trzyma∏yÊmy przy g∏owie, bo nam si´ wydawa∏o,
˝e nas to os∏oni. Ostrzeliwano nas ca∏y czas. […] Ale nie trafiono ani Zosi, ani mnie. By∏yÊmy o kilkanaÊcie metrów od rannych, ale ten ostrza∏ si´ zwi´kszy∏
i myÊmy si´ z Zosià zastanawia∏y, co robiç, to znaczy, czy pe∏zniemy dalej, czy nie. I wtedy us∏ysza∏yÊmy g∏os dziewcz´cy: „le˝eç tam do cholery!” – dos∏ownie – „Nie ruszajcie si´”.
Na nas tak to podzia∏a∏o, ˝e […] le˝a∏yÊmy nieruchomo, jak dwa placki. Po pewnym czasie Niemcy przestali strzelaç. Doszli pewnie do wniosku,
˝e skoro si´ nie ruszamy, to zapewne nas trafili. Le˝a∏yÊmy tam wiele godzin.
Wieczorem rozpoczà∏ si´ bardzo intensywny ostrza∏ z naszej strony mi´dzy innymi po to, by wyciàgnàç rannych. No i wtedy wyciàgn´∏o si´ rannych, i wydosta∏yÊmy si´ z tego przedpola mi´dzy placówkà polskà a niemieckà.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, Warszawa 2004 s. 46–47.]
WSPOMNIENIA SANITARIUSZKI BATALIONU AK „MIOT¸A” HALINY DUDZIKÓWNEJ „S¸AWKI”
Wkrótce dowiaduj´ si´, ˝e do ÂródmieÊcia idziemy kana∏ami. Ja mam iÊç na czele kolumny rannych. Na podwórzu spora grupa chorych – wszyscy chodzàcy.
Ranni, którzy nie mogà ustaç o w∏asnych si∏ach, pozostajà w szpitalu na ∏asce losu, bo niestety, nic dla nich nie mo˝na zrobiç. Jak˝e szlachetna jest w tej sytuacji decyzja Konrada. Straci∏ r´k´, ale ma jeszcze dosyç si∏, by odbyç w´drówk´ kana∏ami. Nie pozostawia jednak swego przyjaciela Karola... zostajà razem na Starówce. Zbiórka rannych do ewakuacji odbywa si´ w bramie. Obliczam stan – jest nas szeÊçdziesiàt trzy osoby. KtoÊ udziela nam wskazówek, jak mamy si´ zachowywaç w kanale. […]
Opuszczam si´ do kana∏u […] O dziwo! Nie jest wcale g∏´boko – mo˝e do po∏owy
∏ydek, mo˝e do kolan – nie czuj´ tego. Jestem w butach i spodnie mam spi´te na kostkach. Stanà∏em pewnie na nogach i szukam stalowej liny – drogowskazu naszego marszu. ˚adnej liny jednak nie znajduj´, idziemy wi´c w nieznane. […]
Jestem tak os∏abiony, ˝e ju˝ s∏aniam si´ na nogach. Opieram si´ o Êciany kana∏u.
Stwierdzam, ˝e kana∏ ma w przekroju por´cznym kszta∏t elipsy. Go∏ymi d∏oƒmi – przez warstw´ obrzydliwej, obÊlizg∏ej mazi – wyczuwam, ˝e Êciany zbudowane sà z cegie∏. W kanale czuje wilgotny zapach st´chlizny. Powietrze jest tu straszne, co m´czy oczywiÊcie rannych. Od czasu do czasu monotonny szum sp∏ywajàcych Êcieków przerywa jakiÊ j´k. Zdaje mi si´, ˝e to j´k Doroty, która zdecydowa∏a si´ na przemarsz kana∏em mimo powa˝nej rany przestrza∏owej. Dochodzimy do rozwidlenia kana∏u. Staj´ wobec problemu: w którym kierunku iÊç? […] Krótki odpoczynek, skr´camy w prawo i idziemy dalej. Po paru minutach marszu widz´
przed sobà s∏abe rozjaÊnienie ciemnoÊci kana∏owych. W´drówka nasza trwa ju˝
ponad godzin´. Zbli˝ajàc si´ ku jasnoÊci pocieszam si´ w myÊli, ˝e to ju˝ koniec kana∏owej podró˝y. Wkrótce znaleêliÊmy si´ przy studzience w∏azowej. Studzienka jest nakryta pokrywà, w której sà szpary przepuszczajàce Êwiat∏o dzienne […] Po paru minutach – nic nie us∏yszawszy – decyduj´ wychodziç. Po stopniach z ˝elaznych pr´tów, wmurowanych w Êcian´ studzienki, wspinam si´ ku ˝eliwnej pokrywie. Przez szpary w pokrywie widz´ ma∏e fragmenty domu, który nie jest zniszczony. W szerokich oknach sà nawet ca∏e szyby. To wszystko nie mówi mi, gdzie si´ znajdujemy. […] D∏ugo trwa rozpoznawanie fragmentu kamienicy. Stra˝ak orzeka wreszcie, ˝e jesteÊmy ju˝ w ÂródmieÊciu – na skrzy˝owaniu ulic Chmielnej i Nowego Âwiatu. Je˝eli tak, to kres naszej w´drówki ju˝ osiàgn´liÊmy, mo˝na wychodziç!
W∏a˝´ na drabink´, uk∏adam na g∏owie z∏o˝ony we czworo beret i z wielkim trudem unosz´ pot´˝ny ci´˝ar pokrywy kana∏owej. W niektórych sytuacjach cz∏owiek jest zdolny do wysi∏ków ponadludzkich. Pokrywa si´ unios∏a. Nagle...
truchlej´. Poznaj´ „dom bez kantów” na rogu Królewskiej i Krakowskiego PrzedmieÊcia, widz´ niemiecki czo∏g, a na nim dwóch, a mo˝e trzech Niemców.
Czo∏g jedzie wprost na w∏az do kana∏u. Wydaje mi si´, ˝e Niemcy zobaczyli mojà g∏ow´ pod uchylonà pokrywà, chocia˝ trwa∏o to naprawd´ u∏amek sekundy. JakaÊ niewidzialna si∏a wepchn´∏a mnie z powrotem do kana∏u. Po prostu zlecia∏em do studzienki w∏azowej i ju˝ ruszamy dalej. Za chwil´ mogà posypaç si´ do kana∏u granaty, nie ma ani chwili do stracenia. Trzeba czym pr´dzej umknàç spod w∏azu.
Aby pr´dzej... aby dalej...
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
S. SIERADZKI, EWAKUACJA RANNYCH
Pierwsza niedziela Powstania. Nie wiem dlaczego, tak potem zawsze sk∏ada∏o si´ jakoÊ, ˝e ka˝da niedziela by∏a dla nas dniem krytycznym. […] Pod Êcianà domu, w którym mieÊci si´ dowództwo, stoi Magda. Jak inaczej wyglàda teraz – w tygrysie Êciàgni´tym paskiem, z przysypanymi kurzem z∏otymi w∏osami.
I ona jest tutaj. Z takim samym niedba∏ym wdzi´kiem, z jakim przystawa∏a kiedyÊ na chwil´ oparta o Êcian´ w przerwie mi´dzy jednà p∏ytà a drugà – z takim samym Êlicznym uÊmiechem stoi teraz obok mnie i zapala papierosa.
KiedyÊ (to kiedyÊ wydaje si´ teraz snem) – jeêdzi∏a konno, taƒczy∏a, p´dzi∏a na rowerze uprzedzajàc o „wypadkach”, dziÊ – pójdzie z rozkazem na samà lini´, b´dzie biegaç niestrudzenie wÊród Êwistu kulek, w odblasku palàcych si´
domów. Troch´ bledsza, mizerniejsza, ale z tym samym b∏yskiem w oczach.
A za par´ godzin wróci z takiej wyprawy po raz ostatni, ju˝ na noszach, w ka∏u˝y krwi. […]
– Pierwszy i drugi patrol z noszami!
Obrywajà par´ cierpkich uwag, ˝e za wolno si´ ruszajà. Idziemy, a raczej biegniemy, […] wpadamy w jakàÊ bram´.
– Tu sà ranni?
– Tutaj.
Po wàskich, kr´tych schodkach w dó∏ do jakichÊ korytarzy czy piwnic, sk∏ady fabryki Pfeifera. Krew i j´ki. Rzucajà si´ jacyÊ ludzie, ciàgnà...
– Siostro, tutaj, najpierw tutaj, siostro, ratunku!
Ranni j´czà, jakaÊ kobieta ∏ka histerycznie, kilku le˝y bez ruchu – a mi´dzy nimi wystraszone, blade kobiety, bezradni m´˝czyêni. Cywile.
– Spokój!
Na oszala∏y ze strachu, przera˝ony t∏um trzeba nieraz krzyknàç. Trzeba wyrwaç si´ ciàgnàcym na wszystkie strony r´kom, nie iÊç tam, gdzie wo∏ajà, tylko tam, gdzie najpierw pomoc byç musi. […]
W kàcie na jakichÊ szerokich pi´trowych pó∏kach czy pryczach le˝y jeszcze dwóch ci´˝ko rannych, którymi zajmujà si´ teraz BaÊka i Irena. Mój le˝y nieruchomo. Nie rusza si´ nawet wtedy, kiedy rozcinamy no˝yczkami ubranie, a raczej jego strz´py i odkrywamy ogromnà, na szerokoÊç dwóch d∏oni g∏´bokà ran´ poni˝ej okolicy nerek. Le˝y, przyci´ty dziwnie. Czy˝by i kr´gos∏up naruszony? […]
Mo˝e instynkt, a mo˝e jakieÊ niewyt∏umaczone przeÊwiadczenie ka˝e mi obmywaç ran´, pakowaç w nià gaz´, ca∏e paczki ligniny – pomimo, ˝e rzeczywiÊcie nie daje znaku ˝ycia.
Irena pomaga, podtrzymujàc go lekko w pasie, kl´czàc w ka∏u˝y krwi, kiedy banda˝uj´ rozorane plecy i krzy˝.
Nagle j´knà∏! Dziwnie wyglàda jego prawa noga. Dopiero teraz widaç.
Widocznie strzaskane udo, stopa wykr´cona pi´tà do przodu. […]
– Deski!
Irena energicznie prosi gapiàcych si´ m´˝czyzn i z ich pomocà przynosi skàdÊ wàskie drzwi. Uk∏adamy je tu˝ przy jego plecach.
– Pomó˝cie!...
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
EWAKUACJA
Wspólnymi si∏ami, wolno i ostro˝nie przewracamy go razem z drzwiami na wznak. G∏owa zako∏ysa∏a si´ bezw∏adnie, przetoczy∏a z ramienia rami´ i zawis∏a nieruchomo odrzucona w ty∏. J´czy cicho...
BaÊka i Ala sà blade jak Êciana. Podtrzymujà bezw∏adnà g∏ow´. Nagle banda˝e zaczynajà przesiàkaç. Nie wiadomo jak – ca∏e paki waty i ligniny. […]
KtoÊ mówi szeptem:
– Otwiera oczy...
Otwiera szeroko nie bardzo przytomne... i dopiero teraz widaç, ˝e to zupe∏nie m∏ody ch∏opiec, mo˝e dwudziestoletni. KtóraÊ mokrym kawa∏kiem waty obmy∏a mu twarz i czo∏o.
– To nic, zaraz zrobimy panu zastrzyk, weêmiemy pana do szpitala. Nie boli noga?
Cichy, rwàcy si´ szept:
– Nie czuj´ nóg, siostro, nic nie czuj´, tylko tak s∏abo. Piç!
Halszka wydobywa manierk´ i przechyla mu do ust. Irena podtrzymuje g∏ow´. Opada znowu, na czole krople potu.
– Teraz panowie nam pomogà przenieÊç go na nosze!
Podesz∏o dwóch m´˝czyzn. Wspólnymi si∏ami uk∏adamy go, przywiàzanego do deski na noszach, zapinamy pasy. Po kr´tych schodkach w gór´. Dwie pierwsze wchodzà zgi´te wpó∏, opuszczajàc jak najni˝ej nosze, dwie nast´pne unoszà w gór´ drà˝ki na ramionach. Niesiemy go, jest taki bardzo ci´˝ki.[…]
Zgi´te wpó∏ biegniemy z noszami – pr´dzej, pr´dzej – byle donieÊç go w jakieÊ bezpieczne miejsce. […]Nagle gruby, przybli˝ajàcy si´ warkot. Samoloty. […]
Nalot.
Ch∏opiec otworzy∏ oczy i coÊ mówi. Nie s∏ychaç go prawie wcale – ziemia dr˝y od huku, potem dolatuje szept:
– Ratujcie si´, uciekajcie, zostawcie mnie, i tak umr´...
Irena kl´czy przy noszach, coÊ krzyczy, ale nic nie s∏ychaç. Wzmagajàcy si´
warkot nad g∏owà. Przytulone do noszy czekamy. Teraz to ju˝ chyba koniec.
Bliski zupe∏nie huk, dêwi´k t∏uczonego szk∏a... Odruchowo, jak na komend´
wszystkie pi´ç pochylamy si´ nad rannym. Wyciàgamy r´ce, jakby – rozpostarte nad nim i dr˝àce z wysi∏ku – by∏y jakàkolwiek os∏onà. Mur za nami zaczyna si´
osypywaç, z góry lecà kawa∏ki t∏uczonych szyb. A potem cisza.
Irena uÊmiecha si´. Po szyi jej p∏ynie struga krwi, sp∏ywa spod w∏osów z rozci´tej g∏owy. R´ce BaÊki ze zdartà skórà zasypane szk∏em. Ale to nic.
Ch∏opiec j´czy i w tej trwajàcej par´ sekund ciszy wyraênie s∏ychaç:
– Zostawcie mnie, tu wszystkich wystrzelajà!...
Zostawiç go?
– Spokojnie, kolego, nie mówmy o tym.
UÊmiechamy si´ wszystkie. W∏aÊciwie nie wiadomo z czego – czy z tej chwili, w której ka˝da z nas powiedzia∏a sobie w duchu, ˝e to ju˝ koniec, czy z tego, ˝e tak próbowa∏yÊmy go obroniç r´kami. Przecie˝ to by nic nie pomog∏o.
Czy z tego, ˝e on nas ma chyba za ostatnich tchórzów? […]
[„Anna”, Ewakuacja w: Pami´tniki ˝o∏nierzy baonu „ZoÊka”, s. 90–96.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
O pewnej godzinie przyszed∏ do mnie „Topornicki”. By∏ to konspiracyjny pseudonim m∏odego poety, Tadeusza Gajcego. [...] Pragnà∏em, by wszed∏ do naszego zespo∏u. Okaza∏o si´ jednak, ˝e to wcale nie taka prosta sprawa.
Tadeusz Gajcy nale˝a∏ bowiem do bojowego oddzia∏u AK. By∏ po prostu
˝o∏nierzem liniowym. Nale˝a∏o go wi´c wyreklamowaç. Czasu nie by∏o wiele.
Interweniowa∏em za poÊrednictwem mych prze∏o˝onych. [...] Na pró˝no. Nie uda∏o si´. Tego w∏aÊnie przedpo∏udnia Gajcy przyszed∏ mi to powiedzieç [...].
Gajcemu nie spieszy∏o si´ z odejÊciem. Zachowywa∏ si´ jednak jak cz∏o wiek, który coÊ w sobie tai, z czegoÊ chcia∏by si´ zwierzyç, ale trudno mu prze∏amaç nieÊmia∏oÊç. Wreszcie wykrztusi∏:
– Przynios∏em tu panu coÊ. Mo˝e pan rzuci okiem. Poda∏ mi maszynopis.
Zaczà∏em czytaç. By∏ to poczàtek dramatu „Homer i Orchidea”
„Na pustym, wysokim brzegu morskim, oparta o pieƒ skarla∏ego drzewa, którego g∏owa zwiesza si´ ci´˝ko ku ziemi – stoi Orchidea.
Jest w bia∏ej, opadajàcej luêno jak Ênieg sukni. Olbrzymia korona jasnych w∏osów Êwieci w wielkim jak koÊció∏ s∏oƒcu”.
[...] Podnios∏em wzrok. Przede mnà siedzia∏ m∏ody poeta, drobniutki, szczup∏y, dziecko prawie [...]. Gajcy nie odchodzi∏. Mówi∏ o tym i owym, o sprawach ma∏o wa˝nych. Wreszcie nieoczekiwanie postawi∏ takie pytanie:
– Czy by∏ pan na wojnie?
– By∏em w 39, nad Bzurà.
– Czy mo˝e mi pan powiedzieç, jak trzeba... jak mo˝na pokonaç strach...
jak trzeba umieraç? Bo ja si´ boj´. I dlatego pytam, co trzeba zrobiç, by jeÊli trzeba zginàç, to tak, ˝eby nikt nie widzia∏ strachu.
SpuÊci∏ g∏ow´ w dó∏, jakby si´ wstydzi∏ tej chwili szczeroÊci. Poczà∏em mu coÊ t∏umaczyç, ale sam ju˝ nie wiem co, tak by∏em tym pytaniem przej´ty.
W ka˝dym razie musia∏y to byç jakieÊ frazesy, bana∏y. On te˝, zdaje si´, tego nie s∏ucha∏, a mo˝e i s∏ucha∏, ale raczej myÊla∏ o tym samym, o Êmierci. [...] Wreszcie wsta∏ i poczà∏ si´ ˝egnaç.
[...] Nie wiem, nigdy si´ tego nie dowiedzia∏em, dlaczego Tadeusz Gajcy przyniós∏ mi tego dnia do przejrzenia swój dramat Homer i Orchidea; nie wiem, dlaczego pyta∏, jak trzeba umieraç, jak pokonaç strach; wiem natomiast, ˝e w czternaÊcie dni póêniej zginà∏ na barykadzie.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, s. 127–129.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
WSPOMNIENIA STANIS¸AWA ZADRO˚NEGO „PAWLICZA”
Specyficzny, ostry zapach siarkowodoru, zmieszany w wonià zasta∏ego, gnijàcego szlamu i butwiejàcych roÊlin uderza w nozdrza. Âwiat∏o latarki, ˝ó∏te i skoncentrowane, pada kilka metrów w g∏àb kana∏u, Êlizga si´ wzd∏u˝ owalnie sklepionych Êcian pokrytych liszajami wilgoci, wreszcie rozprasza si´ i zanika.
Powierzchnia si´gajàcego po pas b∏ota po∏yskuje w blasku jak czarny, p∏ynny metal. Czy uda si´ t´dy nawiàzaç ∏àcznoÊç? [...]
WysokoÊç kana∏u w najszerszym miejscu nie przekracza pó∏tora metra.
Nale˝y wi´c pochyliç g∏ow´ – ni˝ej, jeszcze ni˝ej..., oprzeç si´ r´kà o oÊlizg∏à Êcian´, ugiàç w kolanach nogi.
[...] Porównujàc ich (kana∏ów) uk∏ad z planem warszawskich ulic, nietrudno si´ domyÊliç, ˝e jesteÊmy pod placem Na Rozdro˝u. Na lewo ciàgnà si´ Aleje Ujazdowskie, na prawo zaÊ aleja Szucha. [...] obecnie najwi´ksze, najbardziej zwarte skupisko esesmanów. [...]
Kana∏ pod alejà Szucha, w´˝szy i ni˝szy, szybciej jednak doprowadzi do placu Unii [...].;
...Huk, zgrzyt ˝elaza, chrz´st mia˝d˝onych kamieni. Na górze, nad nami przesuwa si´ po jezdni czo∏g. [...]
Przejecha∏! [...] Jak iÊç dalej?... Trzeba zdecydowaç. Mo˝na by prosto pod Pu∏awskà, jednak ta szeroka arteria ze skupiskami Niemców zajmujàcych wiele domów wzd∏u˝ ulicy, a tak˝e na przecznicach: Rakowieckiej, Narbutta, Willowej, Dworkowej, ca∏a ta okolica mo˝e pozostawaç w r´kach wroga. [...]
¸àczniczki, które od strony Wis∏y dotar∏y a˝ do ulicy Chocimskiej, relacjonowa∏y,
˝e w∏aÊnie silny ostrza∏ wzd∏u˝ Pu∏awskiej czyni∏ przebycie jej niemo˝liwym nawet nocà. W kanale ta sprawa nie gra roli. [...]
– Pod Pu∏awskà nie warto próbowaç – uprzedza moja towarzyszka [...].
–Tamt´dy w ogóle nie znalaz∏yÊmy przejÊcia przez spi´trzone Êcieki.
Odbijemy wi´c w prawo, by zag∏´biç si´ w boczne uliczki Mokotowa [...].
B∏oto oblepia nogi. Duchota, brak wprawy i doÊwiadczenia w rozk∏adaniu si∏ pot´guje zm´czenie. [...] Tu by si´ trzeba czo∏gaç. [...] Pe∏ne l´ku wahanie narasta. JeÊli akurat spadnie deszcz, jeÊli Niemcy gdzieÊ spuszczà wod´ lub zamknà jej odp∏yw – zatopià nas. [...]
Musimy posuwaç si´ na kolanach i ∏okciach w pó∏zgi´ciu tamujàcym oddech [...] WysokoÊç bocznego kana∏u w najszerszym miejscu nie przekracza. chyba metra. [...]
Studzienka. Mo˝na usiàÊç na dnie, wyprostowaç plecy, odpoczàç. W∏az na górze jest zamkni´ty. [...] Gdzie jesteÊmy? [...] Zaryzykowaç wi´c? Wyjrzeç tym w∏azem?
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
WSPOMNIENIA EL˚BIETY OSTROWSKIEJ „ELI”
[...] Pokrywa ani drgnie. Jak jà podwa˝yç? UnieÊç?... Nikt o tym nie pomyÊla∏.
[...]
W nast´pnej studzience historia si´ powtarza. [...] Kana∏ ciàgnie si´
i ciàgnie [...]. Ból szarpie mi´Ênie, pot´guje przera˝enie: nie wyjdziemy na Mokotów, nie trafimy do ÂródmieÊcia. Si∏y uchodzà, zaciera si´ zarys drogi powrotnej. [...]
Nie sposób zrozumieç i okreÊliç, kiedy, gdzie to si´ sta∏o. Nieznaczny przewiew cuci ch∏odnym powietrzem. W studzience zarysowuje si´ jak gdyby pó∏ksi´˝yc nieba, lekko podÊwietlonego ∏unà. [...] Szybko po metalowych klamrach! W gór´! G∏owa ostro˝nie wysuwa si´ na powierzchni´ [...].
Wi´c to ju˝ Mokotów?... nigdzie Êwiat∏a, choçby najs∏abszego, nigdzie
˝ywego ducha. [...] Kilka kroków wzd∏u˝ p∏otu. Niskie zabudowania, ogrody, parkany... [...] Jedna, druga przecznica – wiele drzew, chrz´Êci ˝wir na drodze, rozleg∏y trawnik..., czy˝by park Dreszera?
– Staç! Kto idzie?! R´ce do góry!
– Nasi! – nag∏e odpr´˝enie nerwów, radosny zawrót g∏owy – nasi! [...]
– Ze ÂródmieÊcia – wo∏am. [...] – Do pu∏kownika „Przegoni” od komendanta
„Montera”.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, s. 61–63.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
Wszyscy jesteÊmy w mundurach i he∏mach niemieckich zdobytych w pierwszych dniach Powstania w magazynach na Stawkach. Tylko czerwono–
bia∏e opaski na ramieniu – niewidoczne zresztà w ciemnoÊci – odró˝niajà nas od oddzia∏u „Waffen SS”. Mamy szans´ przejÊcia Ogrodem Saskim jako oddzia∏
niemiecki. [...]
Zapowiadam wszystkim, aby milczeli, jedynie „Drogos∏aw” i „Witold”, znajàcy dobrze niemiecki, majà iÊç na czole i odpowiadaç na ewentualne pytania. Daj´ znak, wychodzimy. [...] D∏ugim korowodem cieni wype∏zajà ch∏opcy z piwnicy, zapadajàc w krzaki. JakieÊ dwa auta pancerne mijajà nas szybko i znowu zapada cisza. W odleg∏oÊci 30 metrów od nas niemiecka kuchnia polowa rozbrzmiewa gwarem rozmów, a migotliwe Êwiat∏o ognia oÊwietla nas czasem czerwonym blaskiem p∏omienia. Le˝ymy chwil´ bez ruchu, aby za chwil´ kocimi skokami przebyç jasny pas drogi i zapaÊç w gàszcz krzaków po drugiej stronie. [...]
Podnoszà si´ wszyscy, by spokojnym wolnym krokiem i szerokim rojem iÊç za mnà i Andrzejem „Morro”. [...]
Broƒ w r´kach gotowa do strza∏u. Granaty. Ubezpieczenia z bronià maszynowà na czele, bokach i tyle roju.
Marsz nasz jest coraz to swobodniejszy [...]. Mijamy g∏ównà alej´
i dochodzimy na wysokoÊç Palmiarni, gdzie przy barykadzie ruszajà si´ jakieÊ postacie. Siatka p∏otu oddziela nas od ulicy. Wysuwam si´ naprzód, by znaleêç przejÊcie, gdy od strony barykady pada po niemiecku wypowiedziane zdanie: – „T´dy nie przejdziecie, musicie si´ cofnàç”. „Drogos∏aw” bezczelnie odpowiada po niemiecku: – „Wiemy, któr´dy mamy iÊç” – i idziemy dalej, wolno defilujàc przed zdziwionymi nieco Niemcami w kierunku Marsza∏–
kowskiej. [...]
Szcz´Êliwie znajduj´ nagle w siatce szeroki otwór wyrwany widaç jakimÊ wybuchem – i, nie namyÊlajàc si´ wiele, przebiegam ulic´, a za mnà schylajàc si´ nisko „Andrzej”, „Witold”, „Drogos∏aw” i reszta.
Tu ju˝ jesteÊmy w zasi´gu broni naszych kolegów, obsadzajàcych domy na Marsza∏kowskiej i Królewskiej, co nakazuje nam zwi´kszyç ostro˝noÊç i wykorzystywaç mo˝liwe przes∏ony, jakimi sà drzewa. W niedalekiej odleg∏oÊci od Gie∏dy mijamy gniazdo niemieckiego ckm–u, z którego obs∏ugà wywiàzuje si´ znowu krótka rozmowa. [...] „Da sind die polnische Ratten” – ostrzegajà Niemcy, pokazujàc r´koma w kierunku wypalonych domów na Królewskiej.
Za chwil´ ruiny Gie∏dy rysujà si´ przed nami wyraênym cieniem na tle czerwonego od po˝arów nieba.
I znów znak r´kà i ca∏a masa biegiem rzuca si´ na budynek, by ku radoÊci
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
WSPOMNIENIA RYSZARDA BIA¸OUSA „JERZEGO”
tylko szeroki, pusty pas ulicy Królewskiej.
Podciàgam wszystkich do niskiego murka, jaki nas dzieli od ulicy, gdy nagle seria z km-u, bijàcego ze stanowiska polskiego na naro˝niku Królewskiej i Marsza∏kowskiej, uderza w mury Gie∏dy, osypujàc nas mnóstwem odprysków.
Mój sàsiad zwija si´ nagle, bez j´ku niemal, i pada […]. Schylam si´ nad nim , by stwierdziç, ˝e nie ˝yje. By∏ to jeden z trzech ostatnich ˝o∏nierzy kompanii
„Giewont”.
Podnosz´ si´ natychmiast i wo∏am ku swoim, a ch∏opcy powtarzajà, skandujàc: „Zgru–po–wa–nie „Ra–do–s∏a–wa”, Sta–rów–ka, nie strze–laç”
– i wypadamy z Gie∏dy, przecinamy skoÊnie ulic´, wpadamy w Zielnà, gdzie pi´trzy si´ barykada i wpadamy wprost w ramiona swoich „Polaków”.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, s. 233–236.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
W Êrod´ 30 sierpnia wezwany zosta∏em do „Montera”, który zapowiedzia∏,
˝e tej nocy nastàpi odwrót za∏ogi Starego Miasta. Wszystkie doborowe si∏y ze ÂródmieÊcia zostanà Êciàgni´te i skoncentrowane do ataku na niemiecki korytarz, biegnàcy od Ogrodu Saskiego przez ˚elaznà Bram´ i Hale Mirowskie.
Niemcy zostanà wzi´ci w dwa ognie. My, ze ÂródmieÊcia, mamy wesprzeç przeprawiajàce si´ do nas oddzia∏y ze Starówki.
– B´dzie to najwi´ksza z dotychczasowych operacji wojskowych przeprowadzonych w Warszawie – mówi „Monter”. – Chc´ mieç pana przy sobie jako sprawozdawc´, który to opisze i nada po polsku i angielsku.
ChruÊciel by∏ w doskona∏ym nastroju, pe∏en wiary w powodzenie wa˝nego przedsi´wzi´cia. Oko∏o 10 wieczorem wyruszyliÊmy w kierunku Grzybowskiej.
Im bli˝ej celu, tym trudniej by∏o zorientowaç si´, gdzie jesteÊmy. Wychowa∏em si´ w tym mieÊcie, zna∏em ka˝dy zakàtek, ale szliÊmy lasem kamiennych ruin, jakàÊ kr´tà Êcie˝kà wydeptanà wÊród gruzów, wspinajàc si´ po pagórkach i usypiskach z cegie∏. Pyta∏em co chwil´ przewodnika, gdzie jesteÊmy. GdzieÊ niedaleko pl. Grzybowskiego zatrzymaliÊmy si´ na podwórku okolonym resztkami wypalonych murów. By∏a tu spora koncentracja oddzia∏ów. ˚o∏nierze siedzieli pod murem w oczekiwaniu na rozpocz´cie akcji. „Monterowi”
meldowa∏ si´ co chwila któryÊ z oficerów. [...]
GdzieÊ po pó∏nocy „Monter” ka˝e wystrzeliç zielonà rakiet´, umówiony sygna∏ dla tamtych na Starówce, by zaczynali. D∏ugo wpatrujemy si´ w niebo, czekajàc na odpowiedê, która nie nadchodzi. Pytam pu∏kownika, jakie sà si∏y nieprzyjaciela.
– Trzy bataliony – odpowiada – i prawdopodobnie siedem albo osiem czo∏gów. – ChruÊciel objaÊnia, na czym polega plan. B´dzie dywersyjne uderzenie w Ogrodzie Saskim, które odciàgnàç ma uwag´ Niemców. Przez ten czas nasi wywalà dziury w murach kamienic wychodzàcych na pl. ˚elaznej Bramy i Hale Mirowskie, zrobià wypad w stron´ Elektoralnej i spotkajà si´
z tamtymi. ˚eby nie wziàç swoich za Niemców, jedni i drudzy majà wykrzykiwaç has∏o „Sosna”. Najniebezpieczniejszy moment to wypad przez wywalone otwory na Hale Mirowskie.
GdzieÊ oko∏o pierwszej wybucha strzelanina w rejonie Ogrodu Saskiego.
S∏ychaç krótkie serie z pistoletów maszynowych, ogieƒ karabinowy i wybuchy granatów. W niebo wylatuje pomaraƒczowa rakieta. Niemcy wzywajà pomocy.
Odpowiada im ryk czo∏gów nadje˝d˝ajàcych od strony Ch∏odnej.
Nadchodzi moment wyruszenia naszego natarcia. Jestem ca∏y czas przy
„Monterze”, przys∏uchujàc si´ nadchodzàcym meldunkom i wydawany rozkazom.
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
RELACJA ZDZIS¸AWA JEZIORA¡SKIEGO „JANA NOWAKA”
Po pó∏ godzinie pu∏kownik zaczyna si´ niepokoiç. Nasze natarcie nie mo˝e jakoÊ ruszyç z miejsca. Decyduje si´ pójÊç do przodu i zobaczyç, co si´ tam dzieje. Towarzysz´ mu krok za krokiem. Po drodze trzeba dokonywaç akro–
batycznych sztuk, do których nie jestem przysposobiony. Wspinamy si´ po spalonych cz´Êciowo schodach, skaczemy z jednego kawa∏ka muru na drugi, próbujàc przedostaç si´ przez wypalone kamienice. Docieramy w koƒcu do linii zniszczonych domów ulicy Krochmalnej, które wychodzà na Hale Mirowskie. Stàd w∏aÊnie mia∏ nastàpiç wypad. Przed pu∏kownikiem wy∏ania si´
sylwetka m∏odego oficera. Melduje si´ dowódca plutonu: porucznik „Janusz”
(Janusz Zapolski).
– Co wy tu jeszcze robicie? – pyta ostro „Monter”. – Na co czekacie?
Panie pu∏kowniku – próbowaliÊmy. Minerki wysadzi∏y dziur´ w murze.WyjÊç na tamtà stron´ nie sposób. Niemieckie granatniki sà wstrzelane w otwór i w podwórze. Spokojny dotychczas „Monter” nagle podnosi g∏os.
– Wykonaç rozkaz. Ma pan natychmiast rozpoczàç wypad. My tamtych bez pomocy nie zostawimy.
– Rozkaz, panie pu∏kowniku – odpowiada g∏ucho „Janusz”.
Wspinam si´ znowu za ChruÊcielem po czymÊ, co by∏o kiedyÊ klatkà schodowà, i stajemy w wypalonym oknie. Pod nami o dwa pi´tra ni˝ej studnia podwórka. Po lewej wypalone otwory okienne wychodzà na Hale Mirowskie czy mo˝e plac ˚elaznej Bramy. Podwórko pod nami zape∏nia si´ powoli m∏odymi ludêmi. Rozpoznaj´ grup´ dziewczàt. To pewno patrol minerek, który wysadzi∏ dziur´ w murze. Nagle dzieje si´ coÊ straszliwego. W ten t∏um m∏odych na dole wpada jeden granat, za nim drugi i trzeci eksplodujàc na podwórku. Za nimi wybuchajà butelki z benzynà przeznaczone na niemieckie czo∏gi. S∏ysz´
przejmujàce krzyki bólu i przera˝enia. Przewa˝ajà g∏osy dziewcz´ce. P∏omienie rozjaÊniajà w dole pod nami dantejskà scen´: ruszajàcy si´ k∏àb rannych i palàcych si´ ludzi.
[...] Tak by∏o w jednym punkcie. PrzeszliÊmy z „Monterem” ca∏y odcinek.
Gdzie indziej przygotowana tak starannie operacja utkn´∏a tak˝e bli˝ej lub dalej od pozycji wyjÊciowej. Nad ranem pu∏kownik zarzàdzi∏ powrót oddzia∏ów na stanowiska wyjÊciowe. By∏em przy nim, gdy sk∏adano mu meldunki. Zgin´∏o tej nocy oko∏o stu m∏odych ludzi. Oko∏o stu pi´çdziesi´ciu by∏o rannych, w tym wielu ci´˝ko.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, s. 227–230.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
Stoimy na g∏adkiej powierzchni podwórza wielkiego, ma∏o zniszczonego gmachu Banku Polskiego. Noc jest cicha i jasna. Spostrzegam sylwetki majora
„Jana”, „Amorka” i „Jerzego”. Stoimy w szeregu – kompania „Rudy” – ilu nas mo˝e byç? Trzydziestu? Czterdziestu? Ca∏a kompania, pierwszy raz jesteÊmy razem na zbiórce (przynajmniej w mojej obecnoÊci) – teraz, gdy jest ju˝ nas tak ma∏o. Wielu rannych, Êwiecà banda˝e, twarze spokojne, twarde, zaci´te.
Sylwetki ciemne i nieruchome. Jest zbiórka, mam k∏opoty z odliczaniem, ciàgle marnie s∏ysz´. Dziwna mi si´ wydaje ta odprawa: dwuszereg, raport, tak nagle po akcjach, pozycji... Nie wiem – odwyk∏em czy przywyk∏em do wojska! Major
„Jan” coÊ mówi, staram si´ nie uroniç ˝adnego s∏owa:
– Jestem z was dumny, ch∏opcy, jestem dumny, ˝e takim oddzia∏em dowodzi∏em... Dumni sà moi dowódcy, ˝e taki oddzia∏ wchodzi∏ w sk∏ad ich grup...
Major mówi ∏adnie, prosto i szczerze, bez patosu i niepotrzebnych frazesów.
Nie robi to wra˝enia „podnoszenia na duchu” ani „brania na ambit”. Nie znosz´
fabryk sztucznych podniet i idea∏ów.
Da∏ nam do zrozumienia, ˝e Naczelne Dowództwo uwa˝a nas za najlepszà kompani´ nie tylko w Warszawie, ale w ca∏ej AK. Bardzo mi przyjemnie, ale jak musi byç u innych, jeÊli my jesteÊmy najlepsi? Krytycznie patrz´ na nasz oddzia∏
i niepokoj´ si´, jak zwykle przy tego rodzaju pochwa∏ach.
– DziÊ koƒczymy okres walki na Starówce...
Jak to koƒczymy? Co to znaczy? Przecie˝ ma byç jakaÊ akcja, jak mo˝na skoƒczyç? Nie rozumiem, o wycofaniu nie by∏o mowy, jesteÊmy na Starym MieÊcie, wi´c có˝ koƒczymy?
„Kompania pójdzie w pierwszym uderzeniu oddzia∏ów majàcych si´ przebiç do ÂródmieÊcia – reasumuj´ us∏yszane wiadomoÊci. – Za nami ruszà inne, Starówka przejdzie w ten sposób lub nawet nawià˝e i utrzyma sta∏e po∏àczenie z centrum miasta”.
Przemawia∏ jeszcze kapitan „Jerzy” – s∏abo s∏ysza∏em (sta∏ dalej) i nie zapami´ta∏em treÊci. Tak jakoÊ patetyczniej.
Dowódcy idà na odpraw´, my mamy dwie godziny czasu. Siedzimy w jakimÊ korytarzu. Obowiàzuje cisza – po drugiej stronie ulicy sà Niemcy, nie mogà zauwa˝yç koncentracji wi´kszej iloÊci ludzi. Jest masa jedzenia: chleb, konserwy, kostki cukru, mleko skondensowane, a nawet po ∏yku wódki. Puszki przechodzà z ràk do ràk.
– Nie jeÊç du˝o, mo˝ecie dostaç w brzuch – psuje ktoÊ nastrój rzadkiej dla nas uczty.
[cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczàcej Stolicy, s. 225–226.]
Materia∏ pomocniczy nr 5 5
WSPOMNIENIA TADEUSZA SUMI¡SKIEGO „LESZCZYCA”