Pojedynczy
numer20
groszy.NisKład 31600 egzemplarzy.
DZIENNIK BYDGOSKI
Wychodzi
codziennie zwyjątkiem
niedziel iświąt.
PRENUMERATA
w ekspedycji i ageatiuach w Bydgoszczy z dodatkiem tygodniowym ,,ORĘ- IMWNIhA MIĘiSKIEG(f wynosi Hwartalnle7.5021, na-pocztach, przez listo- wego w dom 8.58 zł. — Miesięcznie 2.50”zł, przez listowego w dcm 2.35 zł.
pod opaskę w Polsce 4.53 zł, do Francji i AmerykiS.50złoiych. do Gdańska 4.90 guldeny, do Niemiec 4.03 marki, - W razie przeszkód w zakładzie
spowodowanych wyższą silą, strajków lub t,p,, wydawnictwo aie adoowiada
zadostarczanie pisma, a prenumeratorzy nie mająprawa do odszkod’owania Redaktor przyjmuje od 11-12 w noUdnie oraz od 5-6 po południu e,kspedycja otwarta od godziny 8 rano do godziny 6 wlecz, bez przerwy
Redaktor odpowiedzialny. Czesław Budnik.
. Adres
redakcji i administracji ulica Poznańska 30.
Dzisiejszy
numerobejmuje 12
stronDrukiem i nakładem
,,Drukarni Bydgoskiej" Spółki
flkc.OGŁOSZENIA
15 groszy od wiersza milim., szerokości 36 milim. Za reklamy od milim. na
stronie przed ogłoszeniami 72 tnilitn.49prósz?, wtekście na drugiej lub dal
szych stronach 50 groszy, na l-ej st,ronie 1 złoly. Drobne ogłoszenia s!owo tytułowe 20.gr..każde dalsze10groszy, dlaposzukujących pracy 50 proc, zniżki.
PrzyczęstempowtarzaniuuIzie a3ięrabatu. Przyitjoitrsatri i dochodzeniach
sądowych wszelkie rabaty upalają. Ogłoszenia zagraniczne lOO% nadw,yżki.
Rękopisy zostają w administracji. — Miejscem nłatności i prawnem dla wszelkich sporów sądowych jest Bydgoszcz.
Konta bankowe: Rani Bydgoski T. A. - Bank LuIowy. - Bank \f. Rtadt-
hagenT. A. - BankDyskontowy.—Kontoczekowe: P,K.O. nr.20371:- Poznań.
Telefon
adnrnistracji
315. Telefonnaczelnego
redaktora nr. 316. Telefonredakcji
326.Mumer 53. ł
BYDGOSZCZ, sobota,
dnia 6 marca 1925 roku.T
Rok XX.
Monarchiści.
Agitacja monarchistyczna
nienadaje się
do
humorystyki.
—Monarchiściuzyskali już grunt
na areniesejm,owej.
—Społe
czeństwo
polskie pójdzie
zakażdym, k,to głosi praworządność.
—Chłop
znacesa
rza a nie zna
prezydenta,
— Na raziemo
narchiści
idą drogą ewolucji.
— Dukane-wieź
jest dobrym
graczem. — Nierepu
blika
je’st
naszemnieszczęściem, tylko
wadliwa
konstytucja.
— Coniegdyś W’y
prawiano
zpolskimi królami,
Jeszcze
przed miesiącami wskazywa
liśmy
na ternmiejscu (artykuł
, Pro pa- tria" z 1sierpnia 1925),
że nienależy ru
chu
monarchistyęznego
u nas notowaćw
kąciku humorystycznym
i łamać bla-zeńskiego
kaduceusa nadgarstką ludzi, pragnących odpędzić
złeduchy
dnia dzisiejszego. ,,Jedynie
rozumneprzeciwsta
wianie
się kiełkującym zakusom, umo
cowane nie drwinami i
prostackiem
szczerzeniem
zębów
—pisaliśmy
- aleuszanowaniem
przeciwnika, potrafi
zagadnienie sprowadzić
nądrogę właści
wą".
Jednakżeglos
ostrzegawczyude
rzył
wpustkę. Kpinki
nieustawały,
—a sama,idea
za"puszczała
coraz,głębsze korzenie,
zwłaszcza naglebie poznań
skiej
iodbywała pochód zwycięski
dowielu
umysłów..
Nawetobecnie, gdy
stronnictwo
chrześcijańsko
- narodowewraz z zachowawcami krakowskimi
przeszło
nawiarę zamierzonego ustroju,,
prasa albo
milczy, ograniczając się”
dokronikarskiego podania wydarzenia, al
bo
dalej figluje, jakby
uważała całezaj
ście za scenę z
szopki. Tymczasem
nagruncie
naszym,plennym
i tak wwstrzą
sy,
zarysowało się zjawisko doniosłego znaczenia,
mimokapryśnych wykrzy-
wiań
rozmaitych
wesołków. Fakt toba
daj
wdziejach państw konstytucyjnych
niezmiernie
rzadki, aby
stronnictwoparlamentarne przystąpiło
domłodego ruchu,
zaledwiepuszczającego pędy, aby
ten ruchprzeważnie
szerzony przezmłodzież,
znalazłnagle przeszło trzy
dziestu
przedstawicieli
w ciałachusta
wodawczych,
stał,s?.ię
zatemważącym czynnikiem
na arenieżycia sejmowego’
Gdy
innamyśl polityczna
musiprze
brnąć wyboje
imiljony przeszkód, za
nim wedrze sic w oddrzwia
parłamen
tarne, monarchizm znalazł
gotowych
rzeczników i nie
potrzebuje
tracićsił,
mordować
się j dręczyć, aby zdobyć mó
wnicę odpowiednią,.
Jednakże tałat
wość w
przypięciu ostróg
i nasadzeniupióropusza świadczą tylko niezłomnie,
żespołeczeństwo pó-jdzie
zakażdym odru
chem, byle
niósłzbawienie, byle zdeptał dzisiejszy porządek
rzeczy,przepełniony
rozkładem i
zapewnił powszechności spokój, dobrobyt, praworządność
iusta
nie
igrania cierpliwością znę”kanego spo
łeczeństwa. Czuli to dobrze czołowi
wo
dzowie
chrześcijańsko
-narodowi, wysu
wając
naplan pierwszy
rozmaitezmia
ny,
jak zapewnienie polityce zagranicz
nej samodzielności,
utworzenie trvbuna- łukonstytucyjnego, przyznanie Senato
wi; równorzędności
zSejniem, wzmocnie
nie
władzy wykonawczej
przez!jadanie głowie państwa
prawa vetaustawodaw
czego i
rozwiązywania parlamentu. Każ
dy,
kto majeszcze
sens, uznażądania
teza
sprawiedliwe, konieczne, niecierpiące
zwłoki i
tylko demagegja, łow-iąca
wza
męcie
lubkrocząca
zopaską
naoczach,
mogłaby się przeciwstawiać podobnym dogmatom.
Monarchiści czuli
dobrze,
że tewyli
czenia nie są
tylko
ichpomysłem
ipro
gramem, ale
wspólną
niemalwłasnością wszystkich
strcnnictw^rąwcrząiluych, unikających zaprowadzenia państwowo
ści na
rozłogi upadku.
Musiałasię tedy
znaleść różnica
między
nimi a resztądu
żą
Zdrowego społeczeństwa,
różnica wyro śła ha’pic’
formie monarchi!idziedzicznej.
W ich
.pragnieniach zarysowuje się kró
lestwo
konstytucyjne
w,,nawiązaniu
do wskazań"pamiętnej
ustawy z’3maja
1791 r. Nie
wiadcmo,
czy ma tobyć mo
narchizm
raczej reprezentacyjny, jak
wAnglji, Danji,
czy teżścieśniony,
z. od-powiedzialncścią
ministrów nieprzed
ciałami
ustawodawczemu,
aleprzed jeb koronowanym władcą.
Niewątpliwie,, pód
nowym satanda^rem
”skupią się
liczne rzeszei.barwy jego
’uniosą się czꔜciowo
tu iow-dzie, ponad
chatami włościan. Nasz
chłop
wiebo
wiem,
co tojest
car czy Cesarz, alepoję
cie
prezydenta, jako pierwszego między równymi jest jeszcze
dlaniego now-alją.
Pociągnięcie panów
z,.dubadecji" było
zręczne i mocno
nieprzyjemne
dla naro-dowej-demokracji,
naktórej
rachunekzechcą
obłowićsię
kamełoci króla przyprzyszłych wyborach.
Hasło bowiemkró
lewskie
bę”dzie
nielada racąagitacyjną.
Na razie
przecież
wyznaw-cynowych go
deł
czując się
zasłabymi
niemyślą
wgmachu
przyulicy Wiejskiej wyśtąpić
zpropozycją zmiany fermy rządów.
Osie-d-liby
z tern na mieliźnie imusisliby jak
rak cofać
się tyłem.
To też prezes,poseł Dubanowicz, oświadczył,
że klub chrze-ścijańsk’o.-narcdowy
niebędzie
natere
nie
sejmowym występował
wchąrakte-
M orderstwo rabunkowe w Bydgoszczy
Morderca zrabował w sekretariacie
Związku Lekarzy
około 14000 zł.Wczoraj
ogodzinie
11 min. 45 zaalar-,
inowąno,
że w!oka!p Związh”a Lekarzy
’
przy ul.
Jagiellońskiej
29 dokonanomor
derstwa na osobie sekretarza
Związku
p, StanisławaLeitgebera.
..
Przeprowadzone
wtej sprawie śledz
two
ustaliło,
że StanisławLeitgeber
otrzymał
od doktora Kubczaka 15.000zło
tych
nawypłatę honorarjum
lekarzom.O
godzinie
10 ranobył
u prezesaZwią
zku,
p, dr.Wieckiego, skąd powróci!
dobiura przy
ulicy Jagiellońskiej
29 iza
jęty był”
pracą przy biurku. W tym to czasie wszedł do lokalu morderca idwo
ma uderzeniami tępem
narzędziem
wgłowę
usiłowałpozbawić życia Leitge
bera. Ofiara
napadu bandyckiego spadła
z krzesła na
ziemię.
Skutkiem uderzeniapękła
czaszka imózg wypłynął.
Morderca zabrał około 13.660
złotych
i
zbiegł.
Napad
i morderstwospostrzegła pier
wsza —
posługaczka,
która^zaalarmo
wała dra Kubczaka i
policję.’
. -Ciężko
rannegoLeitgebera przeniesio
no do
Lecznicy Miejskiej, gdzie
ogodz.
15-tej wyzionął
ducha.Zmarły śp.
StanisławLeitgeber liczył
lat 23 i zamieszkiwał przy
ulicy Święto
jańskiej
1.W
sprawie
tegoohydnego morder
stwa zachodzi silne
podejrzenie,
żedoko
nał go
jeden
zeznajomych śp. Leitgebera, który
wiedziałdokładnie,
wjakiej
porzednia
jest
on w biurze i wjakim
czasieposiada
onwię”ksz-ą gotówkę.
Śledztwo policyjne
— niewątpimy
-wkrótce
wyświetli
tą sprawę,Arcyoszusfwa fabryki ,,Pocisk".
Rząd daje
ostatni grosz, azłodzieje wciąż
gorozkradają.
Warszawa,
5,
3.(Teł.
w-ł.) -Zarząd
fa-ibryki amunicji ,.Pocisk" wywiesił
zawia-1domienie,
iż wskutekwyczerpania
kre-dytów
w Min. sprawWojskowych
niemoże
wypłacać urzędnikom
i robotnikomzaległych należności,
Skutkiemzwróce
nia
się
robotników doposła Pragier^i
se-natorki
Kłuszyńskiej,
ta ostatnia zain-terpelow-ała
wsenackiej- ko,misji budże
towej zastępcę”
szefaadministracji woj
skcwej,
gen.Norw-id-Neugebauerą.
Zwy
jaśnień jego wynika,
że,,Pocisk" otrzy
mał z końcem
lutego
br. 600 tys. zł ze skarbupaństwa
a nadto masię wyra
chować z 3
miłjonów złotych, pobranych
we formie zaliczki.
Tymczasem robotni
cy nie
otrzymali zapłaty
zadwatygodnie
a
urzędnicy
zamiesiąc.
Generał Norwid-Neugebauer
zamierzawyciągnąć następ
stwa ze
stanow-iskg fabryki
Pocisk.Prowokator
aposła X. tikowa.
Warszawa, 5. 3.
(Tel. wł.) EkspreSs Poranny podaje,
że do prezesa ukr.klubu
ćhliborobów,
ks.Ilkową zgłosił
sie
jakiś
człowiek iprzedstawiwszy le
gitymację dyplomatyczną, wydaną
przezszwedzkie ministerstwo spr. zagr.
usiło
wał
wypytywać
go ostosunki, panujące
na terenie
Małopolski Wschodniej, Wo
łyniu
i Białorusi.Tajemniczy dyploma
ta
zażądał
od ks. Ilkowa zachowania rozmowy wbezwzględnej tajemnicy.
Ks Iłkow
potraktował wizytę, jako
prowokację, pozos’tającą
wzwią,zku
zżą
”daniem Polski
wejścia
c?oRady Ligi Ńarodów
i o"dmówi! wszelkichwyja
śnień.
Rasredjf !ifrasMg śmlesiśa wlE!Ssish pisarzy uolshlsh.
Warszawa, 5. 3.
(Tel. wł.)
Nakonfe
rencji
w-gabinecie
prezesaRady Miej
skiej postanowiono.
uczcićpamięć wiel
kich
pisarzy polskich, szczególnie czoło
wych
nazwisk Prusa,Sienkiewicza, Ko
nopnickiej, Żeromskiego
iReymonta,
przez
wyznaczenie corocznej nagrody li
terackiej stół,
miastaWarszawy
wwy
sokości 15.000 zł.
Nagroda będzie ogła
szaną w dniu
święta narodowego Trze
ciego Maja; Wręczenie jej nastąpi uro
czyście
naposiedzeniu Rady Miejskiej.
Rapeta, czopRi, pyłami i płaszcze gam;
’sprzedajemy po cenach reklamowych.
H,CBwaasBeEowwslsl” wjaś:-.: B. tew/ani?owski 1 Es!sn. (łam!:eh.
Bydgosz’cz, ul. Gdańska 8. Telefon nr. 1649.
Uwadze PT.odbiorompoiecamynaszeoknawystawowe
rze
urzędowego przedstawiciela polskich
monarchistów-.
Nie
wiadomo, jak
sobiewyobrażają kierownicy całego przedsięw-zięcia urze
czywistnienie
zamierzenia.Wspominają tylko
o zarzuceniu wszelkich środkówrew-olucyjnych
idążeniu
doosiągnięcia
celu
drogą
czystoroz.wojową.
Ale ta lin-ja wydaje się ogromnie długą,
nawetnie
skończenie
daleką,
a zmianaustroju
takprzenika
ich program, takłąezy się
zwszystkiemi poczęciami,
że albo stanąna martwympunkcie odosobnieni,
albomu
szą
pokusić się
o cośbardziej stanowcze
go i
zbliżającego
doujawnionego założe
nia.
Pozostaje
zatem albozamach, któ
rego
odrzekają się,
albogłosowanie lu
dowe,
o ile na niezgodziłby się Sejm Wiadomą
zaśjest
rzeczą, że autorytet królów nie z,,Bożej łaski",
ale z,,woli
narodu" osłabiaraczej,
niż wzmacńiaznaczenie
pomazańca. Więc?... Wyjście jest
dość trudne igościniec
zwolenników-menarchji
w-cale niezasłany
różami. Oile same
wybory dopiszą,
o ile klub chrześcijańsko-narodowy pochłonie
sporęcy
frę now-ych mandatów, będzie dostatecz
nie nasyconą
jego
w-rażliwość na metębliską.
A trzebaprzyznać,
że całeposu
nię”cie było niepomiernie
zręczne,rzut
kie i śmiałe. Stronnictw-o pana Dubano- w-icza
w-ykorzysta nastroje, łaknąc_e cze
goś
nowego,oglądające się wyjściem
zcieśni. i
fermentu, zapow-ietrzającego byt codzienny.
Najego usługach
stanąrze
sze
młodzieży, jako kadry agitatorskie.
W
jednem
wszakżekuleje
programtęsknoty
za królem. Naszapaństwow-ość
nie
choruje dlatego,
żejest republiką, tylko
zpowodu zupełnie wadliwej kon
stytucji, wolnomyślniejszej,
niż w-ielkiekarty
narodów obycie nieprzerwanym
i kulturalnie silnie
rozw-iniętych. Skra
jano suknię,
nieprzylegającą
do ciałaspołeczeństwa tak,
żew;isi
na ńiemluź
nie-,
nieokrywając należycie państwa.
Zrobienie, szczególniej
zprezydenta
bez-własnowołnej
malow-anki mścisię
naży
ciu
publicznem.
tak samo,jak
mszcząsię
innedziwactwa,’ jak rola, w-yznaczo
na Senatowi. Trzeba zatem
wady usu
nąć najrychlej,
trzebaumknąć
zkraju zielonej teorji
dorzeczyw-istości
izleczyć r’any, w-ywołane
przeznieopatrzność
twórców- naszego
ustroju.
Niechpano
wie monarchiści nie
łudzą się,
że króljest ,,czynnikiem stałym"
aprezydent chimerą ,elekcyjną.
Dziś i królow-ie —-jak
uczą doświadczenia — nie bardzo mogąopierać się
otradycję
czy’prawa nabyte.
Ichpropaganda jawnie prowa
dzona,
a naw-et wpuszczona doSejmu
stwarza
bądź
cobądź
dziwnepołożenie, gdyż jest chcący
lubniechcący podważa
niem uroku
prezydenta Rzeczypospoli
tej
ijego
stanowiska. Nieinaczej!
Jeżeliprzecież wyraźnie
mów-isię”,
żestanow-i
sko
głow-y państwa
może miećnależyty wpływ,
o ilewywodzi się
zdziedziczno
ści
dynastycznej,
to tem samem uważasię pozyc’ją w-ybranego prezydenta
za cośdrugorzędnego
o znaczniemniejszej
sil-eprzycią^ająęej. Następnie panowie mo
narchiści nie
doceniają potrocbu psycho
logii
Marodow-ei.Mieliśmy ongi królo,wi:
Sfr. 2.
Sobota,
dnia 6 marca 1926 r.PP’. tfs.
i co? Wszakżeż
pod
oknamiWalezego wytępiano
na Zamkuplakaty
znajohyd- niejszemi złorzeczeniami,
wszakżeżAn
nie
Jagiellonce
miłościwepanie przyno
siły
z miastapokarm, aby
zgłodu
niezamarła,
wszakżeżnajbezczelniej
naSo
bieskim wymuszano wakanse lub usta
karmazynów miotały
nańobelgi, wszak
żeż Radziwiłł
,.Panie
Kochanku"filuter
nie
oświadczył
StanisławowiAugustowi:
,,Najjaśniejszy Panie,
czego niewypro
sisz,
tego niewygrozisz!"...
Oto,zastana
wiające przykłady. Zresztą
ani chrześci-jańsko-narodowi,
ani nikt na świecie nie darękojmi,
że synnajdzielniejszego kró
la nie
będzie najdzielniejszym kretynem
i martwym
narzędziem
w dłoniach ka-maryłli. Miejmy
zatemnadzieję,
żepar
tyzanci nowej politycznej ideologji zry
wając się
doboju
zpobudek
czystopa
triotycznych, zwrócą
uwagę na to, coprzedewszystkiem jest
dlakraju zbawie
niem, uważając
resztę zapuklerz odpo
wiednio
zabarwiony, aby
ułatwić sobieciężkie naprawdę
zadanie. W. K.Kto będzie Prymasem?
Obsadzenie
stolicy Prymasowskiej
1
’Arcybiskupstwa
Gnieźnieńsko-Poznań-skiego, jest
obecnie w sferachkościel
nych jedną
znajaktualniej szych
spraw.Odbywający się pod przewodnictwem-
J. E: ks.
Kardynała Rakowskiego zjazd
ks. ks.
biskupów
po zasprawami, zwią-
zanemi ściśle z
wprowadzeniem
wży
cie
konkordatu, podobno
naporządku dziennym posiada
również sprawęob
sadzenia dwóch stolic.
Arcybiskupich:
Gnieźnieńsko-Poznańskiej
iWileńskiej...
Najpoważniejszym kandydatem
naArcybiskupstwo
Wileńskiejest obe.cny- biskup łomżyński
ks.Jałbrzykcwski,
az
pośród kandydatów
nastolicę Pryma
sów Polski
obecny biskup podlaski
ks.Henryk
Przeźtlziecki. W sferachdu
chownych archidiecezji Poznańskiej
dość
poważnie miejsce, jako kandydaci, zajęli obecny biskup gnieźnieński
ks.Laubitz,
ks.prałat
Meissner i ks. kan.Okoniewski.
Ponieważ na
zjeździe
ks. ks.bisku
pów bezwątpienia, zgodnie
ztradycją dawniejszych kapituł, wysunięte zosta
ną
Stolicy Apostolskiej
dwie łub trzykandydatury,
to rzeczjasna,
iż ostatnie słowo należećbędzie
doPapieża,
awre
szcie
zgoda
i zatwierdzenierządu pol
skiego.
Otóż, biorąc pod
uwagę tęprocedu
rę, śmiem
twierdzić,
iżnajwięcej’szans
ma
kandydatura biskupa podlaskiego
ks.
Henryka Praeździeckiego, którego
osobiście zna z pracy
duszpasterskiej obecny Papież
z czasówjeszcze swej nuncjat.ury
w Polsce..Ks.
biskup Przeździećkj jest jednym
z
młodszych
wiekiembiskupów, licząc
latniespełna 54,
—jest
wysoceinteli
gentnym i
wykształconym kapłanem,
znanym na terenie b.
Kongresówki
zszerokiej
pracyspołecznej.
Będąc
przezdługie
lataprofesorem seminarjum duchownego
wWarszawie, wychował
iwykształcił
liczne zastępykapłanów, których
nazwiska wnajcięż
szych
chwilachwojny, jak niemniej póź
niejszych
kształtowaniasię niepodległe
go
państwa, widniały wszędzie, gdzie niezbędną była
pracaobywatela, my
ślącego
iczującego
popolsku. Wycho
wany w
starych tradycjach
ziemiań-stwa
polskiego,
nielicząc się
ani zeswem stanowiskiem
profesorskiem,
anize swą
pozycją kapłańską
w stosunkudo
rządu rosyjskiego,
rzuciłsię
wla
tach
anarchji
irozprężenia
1905—1906w wir pracy
społecznej
inarodowej.
Encyklika
,,Rerum novarum" i ruch,,Demokracji chrześcijańskiej" porwał
go całkowicie.
Wszystkie zjazdy robot
ników
chrześcijańskich miały
w Nimswego-protektora.
On równieżbył ini
cjatorem zjazdów
duchowieństwa’wce
lu ust.alenia
organizacji
pracyspołe
cznej
w duchu zasaddemokracji
chrze-ścijańskiej. Dzielny, pełen niespożytej energji
izapału
w pracy, — nie milebył widziany
w- sferachadministracji rosyjskiej.
Pełenerudycji
igłębokiej wiedzy, władając wspaniale językiem polskim, zaliczany jest
donajtęższych kaznodziejów
w Polsce...W
Wielkopolsce bywał przed wojną,
interesował
się
równieżstudjami
spo- łecznemi wMunchemGladbach,
powoj
nie zaś brał udział w
kongresie katoli
ckim w
Bydgoszczy,
900-letnimjubileu
szu
Bolesławowym
wGnieźnie, wre
szcie w
uroczystościach pogrzebowych
po śmierci
śp,
ks.Kardynała
DalboraS,
S-ki.Van Hamel o swojej misji w Gdańsku.
Gdańsk. 4. 3. PAT.
Wysoki komi
sarz
Ligi
Narodów w Gdańskuprof.
van Hamel
przyjął
w kilkagodzin
poswojem przybyciu
do Gdańskaprzed
stawicieli prasy
gdańskiej,
doktórych wygłosił
krótkieprzemówienie
nate
mat
swej przyszłej
działalności wGdań
sku.
Podkreślając
m.i,,
żeLiga Naro
dów
jest
silniezainteresowaną
wpo
myślnym gospodarczym
ipolitycznym rozwoju. Gdańska, przedstawiciel Ligi
Narodów w Gdańsku
występować
możejedynie
w rolirozjemczej między
Gdań-skiem i
Polską. Prosiłbym
—oświad
czył dalej prof.
van Hamel t- zarównoPolskę jak
iGdańsk, aby traktowały
mnie
jako przedstawiciela związku na
rodów, który uczyni wszystko,
cobędzie
w
jego
mocy,by utrzymać
irozwinąć harmonję między Polską
i Gdańskiem.Liga
Narodów ma wielki interes wtem,by
Gdańsk ipotężną zaplecze
.— Polskażyły
wharmonji
i zeswej
strony nie zaniedbamniczego, aby przyczynić się
dorozwoju tej harmonji
iwspółpracy polsko-gdańskiej.
Chamstwo prasy niemieckiej
wGdahsku.
.
Gdańsk,
4. 3. PAT. Całatutejsza
prasa niemiecka zamieszcza z
okazji przyjazdu
nowegowysokiego
komisarzavan Hamela obszerne
artykuły,
Wektó-rych
wsposób
wysocenietaktowny
o-mawia
rolę wysokiego
komisarzaLigi
Narodów i nie
,szczędzi obfitycł^
rad inauk, jak się
mazachować, by ,pozyskać sympatję Gdańska,
przyczem wsposób niesmaczny
poucza go,by
wdecyzjach
swoich
nigdy
nie dałsię powodować
tem, że
jedna
stronajest większą
ipo
tężniejszą
oddrugiej.
Dziennikinie
miecko-gdańskie
zgóry. starają się wpoić
wwysokftego
komisarzaprzeko-
nanie,
że Gdańskjest
zawszeskłonny
do
zgody
iporozumienia
i że trudnościpochodzą
odPolski,
oraznarzucają
wtonie stanowczym
jednostronną opinję
o
wyłącznie
niemieckim ’charakterze Gdańska.P!rzy sposobności
dzie’nnikiniemiecko-gdańskie
nieszczędzą
u-szczypliwych
iobraźliwych
uwagpod
adresem
Ligi
Narodów ipowątpiewają
ojój
bezstronności.Wszystkie jednak pi
sma
zgodnie podkreślają,
że van Hamelw
przeciwieństwie
do swoichpoprzedni
ków
znajdzie
w stosunkachpolsko- gdańskich atmosferę
znaczniespokoj
niejszą.
Oczywiście Luther wie lepiej niż
Chamberlain!?
Hamburg,
4. 3. PAT. KanclerzLu
ther
wygłosił
tu mewępolityczną-, któ
rej głównym
tematembyła
sprawapo
większenia Rady Ligi. Było
dla nasrzecz
oczywista
— mówił kanclerz — żeprzed
naszemwejściem
doLigi organi
zacja jej
nieulegnie żadnym istotnym
zmianom.
Gdy
w Locarno kontrachęci
Niemiec zaproponowanozwiązane
ze sprawą-paktu bezpieczeństwa wejście
Niemiec do
ligi Narodów,
nieczyniono żadnych aluzji
wiym
sensie. Taksa
mo
oczywistem było,
że,Niemcy wstą
pią
doLigi tylko wtedy, gdy otrzymają
stałe
miejsce
wRadzie,
co równieżprzy
znawały wszystkie ,ztfdy zainteresowa
ne
Wszystkie
zatem ń^sze rozważaniao znaczeniu naszego ueiścia do
Ligi miały
zapodstawę obecną organizację
Rady (?’).
Z tym stanem rzeczy niemo
żna
pogdzić powiększenia Rady
wchwi
li
wejścia
doniej
Niemiec. Pozatemsłyszałem, jakoby
rozszerzenieRady by
ło
częścią
oddawnajuz omawianego plgnu,
doktórego
urzeczywirtnienia wejście
Niemiec doLig
miało dać spo-sobność. Jeżeli tak
jest,
tobyłoby
o-czywjście
wskazanempowiadomić
o temrząd
niemieckipodczas
rokowań w u-biegłym
roku.Dopóki Niemcy
nie sączłonkiem
Ligi,
niemają żadnej kom
petencji
dowypowiadania się
oewen
tualnych przyszłych
zmianachjej orga
nizacji. Gdy Niemcy otrzymają miejsce
w Radzie i przez doświadczenie
nabiorą dokładniejszego pojęcia
oszczegółach
organizacji Ligi,
wówczasbędą
onemo
gły zająć
stanowisko vobcenowych propozycji zmiany
składuRady.
Niemożemy przypuszczać, by
przezodrzu
cenie naszego
punktu widzenia, mocar
stwa
miały dopuścić
to s?-t.’acji grożą
cej
zniszczeniem wostatniej
chwiliwy
n-ików
całej
i linki’.,ł eg-’go
roku. O-koliczność ta utwierdza mnie w
nadziei,
że
wyłuszczone wyżej
nasze stanowiskoznajd’zie
uznanie mocarst,wprzed na
szym
odjazdem
doGenewy,
albo teżjuż
w
samej
Genewie. W zakończeniuswo
jej
mowy kanclerzoświadczył,
żeNiem
cy pragną
lojalnie współpracować
zLi
gą i ułatwić
jej
sprawno działalność.,,Mancha§ter Gusrdian” clice poRłódfi
Belgią 2 FolsK§.
Londyn,
4. 3. PAT.,,Manchester Guardian”, rozstyząsając. ponownie mo
żliwość
sfWorzęnią
blokusłowiańsko-, łacińskiego,
zastanawiasię
nadkoni,e
cznością obowi.ązkowego
systemurota
cyjnego
dlahiestałyeh
członkówRady.
Podtrzymując zasadę,
żetylko
wielkiemocarstwa
mają
prawo dostałego członkostwa,
autorartykułu twierdzi,
że Polska winna
jak najprędzej otrzy
mać człcnkostwó
niestałe, gdyż
co do’li
czby
ludnościjest bezwzględnie naj
większem
nowempaństwem,
adzięki
centralnemu swemu
położeniu jest
wdobrych
stosunkach z grupą fińsko-bał-tycką
imałą
ententą, nienależąc
dożadnej
z nich ijest bezpośrednio zain
teresowaną w
większości doniosłych za
gadnień,
któreroizajmować się będzie l.iga
wnajbliższych
kilku latach. O-becny premjer Polski, jako
ministerspraw zagr., okazał
się
ostatnimilaty prawdziwie zdolnym współpracowni
kiem w
l,idze’i by łby
cennymnabyt
kiem dla
P"dy.
Wreszcie stosunekLi
gi względem Rosji
miećbędzie
wielkiei nieustannie
wzrastając-ę
znaczenie wnajbliższych
paru; latach. Ważnem przetojest
znalezieniesię
w Radziepań
stwa
ościennego,
a Polska właśniejest bezwzględnie największem
takiempań
stwem i od kilku
miesięcy pozostaje
wwyjątkowo dobrych
stosunkach zso
wietami.
Wydaje się’
przetowszech
stronnie
pożąda
nem,by
Polskazajęła paiejsce Belgji jak najprędzej.
Q ezem rozmawiali Br!and z Nlńezlezem.
Paryżj
4. 3.(PAT) ,,Matin" donosi,
żepodczas wczorajszego spotkania Br!an
da z Nincziczcm
zgodnie wyrażono po
gląd,
żeprzyszłe porozumienie grecko- jugosłowiańskie jest szczególnie pożąda
ne,
gdyż bę’dzie
ono stanowiłopodstawę ewentualnego paktu bałkańskiego.
Nin-czicz
oświadczył,
żeprzyznanie
Polscestałego miejsca
w RadzieLigi
Narodówuważa on za
oczywistą gwarancję po
koju. ,,Journal"’ pisze:
Nincziczprzybył
do
Paryża, aby wyjaśnić,
żerozwinięcie porozumienia włosko-jugosłowiańskiego
ma
jedynie
na celuprzeszkodzenie anek
towaniu
Austrji
przezNiemcy. Jugosła- wja
— zdaniem dziennika — możeczu
,,wać
nad tem,by
niedopuścić
do tegoniebezpieczeństwa,
niezrywając bynaj
mniej węzłów
zmałą
ententą, o ilecho
dzio czuwanie nad
działalnością Węgier.
,.Petit Parisien", ,omawiając wczorajsze spotłianie
Brianda zNincąjczem, zazna
cza, że
obaj mężowie
stanumogli
stwiendzić
identyczność
swoichpoglądów
orazwspólność
stanowiska w zakresiepoli
tyki, zmierzającej
do wzmocnieniapo
koju
napodstawie poszanowania
teryto-rjalnego
status quo oraz traktatów.We
dług ,,Petit Journal",
Nincziczprzybył
do
Rzymu
iParyża oiywiony
tymsa
mym
duchem, jaki cechuje małą
ententę,dążącą
do zawieraniaodrębnych
ilkła-dów przy równoczesnem informowaniu
Francji
oprzebiegu rokowań,
Gdański atak na
Liga
arodńw.Gdańsk,
4. 3. PAT.Organ tutejszych nacjonalistów
niemieckich,,Danziger Allgemeine Zeilung"
porusza wnume
rze
wczorajszym, jak gdyby
napowita
nie
przybyłego
dziś do Gdańska nowegc komisarzaLigi
.Narodów’, ponownie
sprawę
polskiego
basenuamunicyjnego
na
Westerplatte, dopatrując się
wtej sprawie
zarzewie nowegopożaru wojny
nad
Bałtykiem. ,,Danziger Allgemeine
Z
Ig." atakuje
przytej sposobności Li
gę Narodów za
jej zgodę
nabudo.wę
tegobasenu,
poczem oświadcza:,,Liga
Narodów czynem swoim
wystaw’iła so
bie
trwały pomnik bezprzykładnej nie
sprawiedliwości
inajbardziej brutalne
go
pogw’ałcenia
praw W. M.Gdańska, który pozostaje pod jej opieką."
,,New
York World"popiera wywody min, Skrzyńskiego.
Nowy Jork,
4. 3. PAT. Wewstęp
nym
artykule pod tytułem: ,,Wielka de
cyzja przed lagą"
,,New York World"pisze: Św’iadomie,
czy nieświadomie zżądania Polski, przedstawionego
zta
kiem
przekonaniem
igodnością
przez hr.Skrzyńskiego wynika,
żeLiga jest pierwszorzędną europejską organizacją.
Polski minister spraw zagr.
wskazuje
na
traktaty
locarneńskie i nafakt,
że Polskajedyna
zpaństw najbardziej za
interesow’anych
w traktatach niejest stałym
członkiemRady. Bezsprzecznie jest
toprawdą,
żejeżeli g!ównem zada
niem
Ligi jest utrzymanie pokoju
wEuropie
orazjeżeli traktaty locarneń
skie są środkiem do
utrzymania poko
ju.
w’ówczas stała obecność Polskijest potrzebna
ipożądana.
Polska zpunk
tu widzenia
światowego
fest małemmo
carstwem, lecz z
punktu
widzeniaEuro
py
jest ważnym czynnikiem. Problemy polsko-niemieckie
ipolsko-rosyjskie po
zostały nierozstrzygnięte
w Locarno.Chodzi o
postaw’ienie
Polski wtakiej sytuacji, dzięki której mogłaby
sprawswych
bronić stale w RadzieLigi.
Vandervelde
przeciw opinii Chamber
laina.
Bruksela,
4. 3. PAT. Yanderweldeośw’iadczył
wjzbie,
żejego
zdaniempow’iększenie stałych miejsc
w Radziemusiałoby pociągnąć
zasobą niebezpie
czne
zmniejszenie w’pływu Rady. Zbyt
wielki liczbowo skład
Rady utrudniłby jej prow’adzenie
obrad. Ministerdodał,
że
pragnąłby
miećwolną rękę
wGene
wie i nie
być obarczony
konkretnemmandatem, dlatego
nie chcezajmować
w
tej sprawie
stanowiskaprzed wyja
zdem do
Genewy.
Chamberlain
przekona! konserwaty
stów,
Londyn,
4. 3. PAT. PrzemówienieChamberlaina, wygłoszone onegdaj przed parlamentarną komisją
do sprawLigi Narodów, przyjęte
zostało przezwiększość konserwatystów, bezwzględ
nie
przychylnie. Pogłoski
ozachwia
niu
się gabinetu
sąbezpodstawne.
Całaprasa
konserwatywna podkreśla obec
nie konieczność
przyjaznego
komoro-misu w
sprawie
składuRady Ligi. Opo
zycja pragnęła dyskusji
w izbiegmin,
lecz
konserwatyści
zostaliprzekonani
przez
Chamberlaina,
iżprzed jego wy
jazdem
doGenewy jest
toniepożądane,
wobec czego
prawdopod_obnie
do debatnie
dojdzie.
.Y/ielkie
sprzysiężcnie aniybclszewickie
w
Mohylewie.
Wiedeń,
4. 3.(PAT)
,,N. Fr. Presse"donosi z Bukaresztu:
Według wiadomo
ści z
Mohylewa, przed
kilku dniami are- szowano tam kilku oficerów wchwili, gdy
chcieliprzekroczyć
Dniestr i udaćsię
doRumunji. Grupą
kierowałpułk.
Ustimowicz,
przyktórym
znalezionokompromitujące papiery, dotyczące szczegółów rozgałęzienia organizacyj antybolszewickich.
Napodstawie tych
notatek aresztowano w
Mohylowie
około200
osób,
zktórych wię’ksza, część
zostałajuż
stracona. Również winnych miej
scowościach, znajdujących się
nadbrze
giem
Dniestruprzedsięwzięto
liczneare
sztowania.
Policja mohylewska wykryła tajny
magazynamunicji
i stwierdziła że szefmilicji mohylowskiej jest wmiesza
ny w
akcję rewolucyjną.
Komendant Mo-hylowa
znikł. Około 100żołnierzy zo
stało
aresztowanych
iodstawionych
doCharkowa. Ustimowicz i
dwaj areszto
wani z nim oficerowie zostali straceni.
Równ’eż i w Kamieńcu Podols
ęim
pa-Inu je
wśród ludnościpanika.
.Podobną organizację wykryto
wKijowie
iŻyto
mierzu.