• Nie Znaleziono Wyników

U nas się nie rozprawia...

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "U nas się nie rozprawia..."

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Lech Grabowski

U nas się nie rozprawia...

Palestra 4/12(36), 53-59

(2)

U nas się nie rozprawia...

Kodeks postępow ania cywilnego obowiązuje w Polsce przeszło ćwierć wieku. Je st to — zdawałoby się — okres dostateczny do tego, aby pewne form y postępowania — zarówno ze stro n y sądu, jak i przed są­ dem — zostały ujednolicony, zastępując form y poprzednie, właściwe pod rządam i daw nych procedur cywilnych.

Zaznaczam, że nie chodzi m i tu o spraw y czysto praw ne, czyli nie chodzi m i o in terp reta cję poszczególnych przepisów, które dzięki orzecz­ nictw u Sądu Najwyższego są ujm ow ane jednolicie. Chodzi m i o form y •postępowania, o sty l p racy sądów i adw okatury.

Nie wiem,, czy inni koledzy-adwokaci podzielą moje stanowisko, że w dziedzinie procedury cywilnej — mimo że obowiązuje w całym P ań­ stw ie jednolity kodeks postępow ania cywilnego — u ta rły się w różnych sądach różne form y postępowania.

Osobiście, ilekroć zdarzy mi się staw ać przed sądem jednej z b. dziel­ nic (np. w sądach województwa poznańskiego czy krakowskiego), od­ czuwam pew ną obcość w stosunku do tych form postępowania, z który­ m i jestem zżyty, jako adwokat prow adzący kancelarię w Warszawie.

N iektóre z dostrzeżonych różnic nie m ają zbyt głębokiego znaczenia, inne natom iast są w moim przekonaniu bardzo istotne.

W każdym razie należy stwlierdzić, że niezależnie od znajomości je­ dnolitego praw a m aterialnego czy form alnego konieczna je st jeszcze um iejętność prow adzenia spraw w poszczególnych sądach w łaśnie ze względu n a pew ne zwyczaje, pew ne właściwe danem u środowisku sądo­ wemu form y postępowania.

Aby nie być gołosłownym, przytoczę kilka przykładów.

P rzed p a ru miesiącami w ystępow ałem w procesie cyw ilnym toczącym się w Sądzie Wojewódzkim w Bydgoszczy jako sądem I instancji, Spra­ wa dość poważna, rozliczeniowa. W toku -postępowania sądowego prze­ słuchano szereg świadków (częściowo — w drodze pomocy praw nej przez inne sądy). Na ostatniej rozpraw ie Sąd Wojewódzki przesłuchał strony, a właściwie jedną ze stron, która składała zeznania oo do poszczegól­ nych pozycji złożonego przez siębie rachunku. Zarówno poprzednio zebrany w aktach m ateriał dowodowy, jak i zeznania strony złożone

(3)

54 L E C H G R A B O W S K I N r 12 na rozpraw ie w ymagały — w moim przekonaniu — .pewnego oświetle­ nia ze strony pełnomocników stron, zwłaszcza że w procesie wyłaniało się pew ne zagadnienie praw ne.

O pierając się na „zwyczajach” panujących np. w sądach warszawskich, oczekiwałem na dopuszczenie m nie do głosu. Tymczasem sędzia prze­ wodniczący — po zakończeniu przesłuchania strony, nie udzielając gło­ su pełnomocnikom stro n — oznajmił, że w yrok będzie ogłoszony za sie­ dem dni. Gdy zwróciłem się do Sądu z prośbą o umożliwienie mi wy­ powiedzenia się, otrzym ałem odpowiedź ze strony sędziego-przewodni- czącego:

—• U nas się nie rozprawia!

Głosu m i nie udzielono. Pozbawiony zostałem możliwości przedsta­ wienia sądowi mego stanow iska choćby ty lk o co do przeprowadzonych na rozprawie dowodów w postaci przesłuchania stron.

Gdy usłyszałem powyższą odpowiedź sędziego-przewokłmczącegoi, usi­ łowałem jednak przekonać Sąd, że udzielenie m i głosu jest konieczne. Na to padła następująca riposta ze stro n y sędzi ego-przewodniczącego:

— Sąd Polski Ludowej przeanalizuje całą sprawę — i wszystko weźmie pod uwagę.

Gdy powołałem się na to, że w spraw ie w yłania się pew ne istotne zagadnienie praw ne, k tó re jako pełnom ocnik stro ny chciałbym przed­ stawić, usłyszałem kolejną odpowiedź:

— U nas się wszystko w yjaśnia na piśmie...

Tak zakończył się mój w ystęp w Sądzie Wojewódzkim w Bydgoszczy. Pisząc te słowa, nie m am oczywiście żadnej p reten sji osobistej do sę- dziego-przewodniczącego, który mnie nie dopuścił do głosu, gdyż trzy ­ m ał się on ściśle tej linii postępowania, którą przyjęto w Sądzie Wo­ jewódzkim w Bydgoszczy.

W arto jednak — moim zdaniem — rozważyć ten problem odm ien­ ności form postępowania, a więc odmienności tego, co nazw ałbym sty ­ lem prow adzenia procesu cywilnego.

To stw ierdzenie: „U nas się nie rozpraw ia” — nie jest niczym innym jak rem iniscencją dawnego procesu cywilnego, prowadzonego na zasa­ dach daw niej obowiązującej procedury cyw ilnej niemieckiej. Otóż w tym ostatnim procesie nie tylko tezy, lecz również wywód, uzasadnienie po­ staw ionej tezy należało przedstaw iać pisemnie, bo „tam się nie roz­ praw iało”. W ymiana pism procesowych zastępowała ustną rozpraw ę i bezpośrednie przem aw ianie do kom pletu sądowego.

A jak w św ietle obowiązujących przepisów kodeksu postępowania cywilnego ten problem „rozpraw iania” się przedstaw ia?

(4)

Należałoby sięgnąć do 'postanowień art. 216 k.p.c., k tó ry stanowi, że rozpraw a obejm uje ^stosownie do okoliczności postępowanie dowodowe oraz r o z t r z ą s a n i e j e g o w y n i k ó w ” (art. 216 § 3 k.p.c.).

To roztrząsanie wyników postępowania dowodowego to w łaśnie nic innego jak głosy stron czy ich pełnomocników. W czasie tego roztrzą­ sania w łaśnie stro ny bądź ich ,pełnomocnicy m ają możność — więcej naw et, prawo — oświetlenia kom pletowi orzekającem u reprezentow a­ nej przez siebie tezy dowodowej na tle przeprowadzonego postępowania dowodowego.

Daleki od tegq, alby Wprowadzać na salę sądową zbędną retorykę, uważam, że wyłączenie możliwości zajęcia przez stronę czy jej pełno­ mocnika stanow iska co do zebranego m ateriału dowodowego rów na się w łaśnie zaniechaniu tego „roztrząsania”, k tó re jest w yraźnie nakazane

przez art. 216 k.p.c.

N ie może tego „roztrząsania”, nazwanego przez przewodniczącego w Bydgoszczy „rozpraw ianiem ”, zastąpić stw ierdzenie, że Sąd Polski Ludowej uw zględnia wszystkie okoliczności spraw y i całość m ateriału dowodowego. Roztrząsanie, o k tó ry m mówi art. 216 k.p.c., jest częścią składow ą rozprawy. Jest oczywiste, że kom plet sędziowski w sali n arad analizuje m ateriał dowodowy, ale ta analiza dokonyw ana w sali n arad1, a więc już po zamknięciu rozpraw y (art. 232 § 1 k.p.c.), nie może za­ stąpić „roztrząsania” m ateriału dowodowego, które zgodnie z art. 216 k.p.c. m a się odbyć w czasie rozpraw y, a więc przed jej zamknięciem.

Poruszone zagadnienie m a ty m większe znaczenie, że Skład kom pletu sędziowskiego ulega w toku postępowania w ielokrotnym zamianom. Cho­ ciaż (bowiem sędzia-referent' jest z reguły n ie zmieniany, to jednak skład ławników na każdej rozprawie, na której dana spraw a jest roz­ poznawana, jest p raw ie wciąż różny. W tych w arunkach ław nicy za­ poznają się ze spraw ą tylko fragm entarycznie; wiedzą tylkoi, co się działo i jak przebiegało postępow anie w czasie tego posiedzenia sądu, w którym uczestniczyli. Referow anie spraw y przez przewodniczącego jest jak wiadomo fakultatyw ne (art. 217 k.p.c.), a jeżeli naw et jest ono rzeczywiście przeprowadzane, to ogranicza się najczęściej do dość la­ konicznego przedstaw ienia roszczeń i wyliczenia dowodów. W ty ch w a­ runkach ławnicy, którzy powołani są do w yrokowania w spraw ie, nie mogą w yrobić sobie — na podstaw ie przebiegu rozpraw y pozbawionej „roztrząsania” m ateriału dowodowego — zdania, gdyż po prostu spraw y nie znają. Sąd trzyosobowy przem ienia się wówczas w sąd jednoosobo­

wy, gdyż sędzia-referent i jednocześnie przewodniczący kom pletu sę­ dziowskiego góruje n ad ław nikam i nie tylko znajomością praw a, co

(5)

56 L E C H G R A B O W S K I N r 12

jest zupełnie zrozumiałe, lecz również znajomością stan u faktycznego spraw y i przeprow adzanych w niej dowodów.

Oczywiście można powiedzieć, że ławnicy m ają przecież możliwość zaznajom ienia się z m ateriałem dowodowymi, gdyż m ają prawo w glądu do akt, ale p atrz ąc n a to zagadnienie z czysto praktycznego punktu wi­ dzenia, nie można się łudzić co do tego, że to praw o wglądu do ak t w w yjątkow ych chyba tylko w ypadkach jest realizowane. Ławnicy — członkowie kom pletu sądzącego — opierają się zwykle na tym, w ja­ k i sposób spraw a je st przedstaw iona przez sędiziego-referenta. W yłącze­ n ie zatem z rozpraw y „roztrząsania” m ateriału dowodowego ogranicza, jeżeli naw et n ie pozbawia zuipełnie ławników możliwości nabrania w łas­ nego sądu o spraw ie.

N ie w ydaje m i się to praw idłow e. Dlatego też owo stw ierdzenie, że „U nas się nie rozpraw ia”, chociaż należące do sty lu prowadzenia roz­ praw y, należy uważać również za istotne uchybienie procesowe.

Można — rzecz jasna — przeciw stawić się takiem u stanowisku), ja ­ kie w omawianej spraw ie zajął przewodniczący rozpraw y, przez po­ staw ienie form alnego wniosku o dopuszczenie do roztrząsania zebrane­ go m ateriału dowodowego, a w razie odmowy ze stro n y sądu — żądać zaprotokołowania tego wniosku, zachowując sobie w ten sposób zarzut rew izyjny o p arty na art. 371 § 1 p k t 4 kjp.c. Można następnie podnosić w rew izji, że ów b ra k „roztrząsania” m ateriału dowodowego stanow i istotne uchybienie procesowe. A le — powiedzmy to sobie otw arcie — podniesienie takiego zarzutu m a małe szanse powodzenia. I — być mo­ że — nie dlatego, żeby nie doceniano znaczenia owego „roztrząsania” m ateriału dowodowego, lecz po prostu dlatego, że stanowisko przewod­ niczącego w konkretnej sprawiei, w 'której taki zarzut rew izyjny zo­ stałb y podniesiony, będzie uznane za zgodne z w ykształconym stylem pracy sądów danego środowiska.

Przedstaw iony wyżej przykład odimiennego stylu p racy sądów u tru d ­ nia pracę stro n i adw okatury. Każdy z nas, adwokatów je st przyzw y­ czajony do stylu p racy sądów tego środowiska, w k tórym prowadzi sw ą kancelarię. Odmienność stylu p racy sądów innych środowisk, niezna­ jomość panujących zwyczajów w poszczególnych sądach — to nie tylko zresztą kw estia utrudnienia naszej p racy zawodowej. Taka nieznajo­ mość zwyczajów i sty lu pracy może się odbić w sposób bardzo nieko­ rzystny na interesach reprezentow anych przez nas osób w sądzie.

Przykładów różnorodnego sty lu p racy można by zresztą przytoczyć znacznie więcej.

(6)

Weźmy nip. tak ie zagadnienie ja k pisem na odpowiedź na pozew. Ta spraw a jest rów nież bardzo niejednolicie rozwiązywana w różnych są­ dach. Pisem na odpowiedź na pozew to w ielkie ułatw ienie procesowe dla sądu oraz — co jest zrozumiałe — dla strony powodowej. Pisem na od­ powiedź na pozew sprzyja niew ątpliw ie koncentracji postępowania do­ wodowego i krystalizuje sporne, zapalne ipunkty procesowe. Pisem na odpowiedź na ipozew, doręczona jeszcze p rzed rozpraw ą stro n ie powo­ dowej, w yrów nuje niejako praw a stro n w (procesie. Pozw any bowiem, po zapoznaniu się z treścią doręczonego m u pozwu, poznaje stanowisko stro n y .powodowej, o rien tu je się co do kierunku postępowania dowodo­ wego, poznaje koncepcję p raw ną procesu. N ie udzielając odpowiedzi na pozew, pozwany jest w lepszej sytuacji od powoda, gdyż może zasko­ czyć powoda zarówno tw ierdzeniam i faktycznym i, jak i koncepcjam i praw nym i.

W zakresie stosowania przepisów o Odpowiedzi na pozew p an u je rów­ nież istna mozaika stylów pracy. A rt. 213 k.p.c. daje, ja k wiadomo,, stronie pozw anej praw o złożenia odpowiedzi na pozew (§ 1). Ponadto przewodniczący może przed rozpraw ą zarządzić w niesienie odpowiedzi na pozew. W prawdzie k.p.c. stanow i, że takie zarządzenie może być w ydane „w spraw ach zawiłych i rozrachunkow ych” , jednakże ocena zawiłości spraw y jako przesłanki do w ydania zarządzenia o obowiązku wniesienia odpowiedzi na pozew pozostawiona jest najzupełniej ocenie przewodniczącego, k tó ry m a praw o każdą właściwie spraw ę uznać za zawiłą w rozumieniu art. 213 k.p.c.

P rak ty k a sądów w spraw ach żądania odpowiedzi na pozew je st rów­ nież zupełnie niejednolita.

Na przykład w sądach warszawskich składanie odpowiedzi na pozew z inicjatyw y sądu należy raczej do wypadków bardzo w yjątkow ych. Co więcej, naw et zamieszczony w pozwie wniosek o zobowiązanie stro­ ny pozw anej do złożenia pisemnej odpowiedzi na pozew jest najczęściej pom ijany przez sąd milczeniem. Odpowiedź n a pozew, jeżeli je st skła­ dana, następuje najczęściej z inicjatyw y strony pozwanej, której peł­ nomocnik na pierw szej rozprawie prosi o udzielenie m u term inu do złożenia odpowiedzi na pozew. W niektórych spraw ach taki wniosek jest uzasadniony, gdyż w krótkim czasie między doręczeniem pozwu a wy­ znaczonym term inem rozprawy nie zawsze pozwany ma możność przy­ gotowania odpowiedzi w rzeczywiście zawiłej spraw ie. W licznych jed­ n ak w ypadkach wniosek ten jest tylko pretek stem do odroczenia roz­ prawy, a więc 'jest elem entem powodującym przew lekanie postępo­ wania.

(7)

"58 L E C H G R A B O W S K I N r 12

Sprawa odpowiedzi na pozew rip. (o ile mi wiadomo) w .sądach k ra ­ kowskich przedstaw ia się inaczej. Tam zarządzenie zobowiązujące po­ zwanego do złożenia odpowiedzi na pozew jeszcze przed wyznaczeniem term inu rozpraw y jest raczej regułą. Wydaje się, że takie postępowa­ nie jest prawidłowe. Będąc przeciwnikiem procesu pisemnego, uw ażam jednak, że ta k podstaw ow y elem ent postępow ania jak sprecyzowanie stanow iska w spraw ach poruszonych w pozwie, ustosunkow anie się do zagadnień faktycznych, a naw et praw nych przedstawionych w pozwie, powinno być uczynione na piśmie.

W arto więc w tej dziedzinie pokusić się o ujednolicenie stylu pracy sądów.

A oto trzeci przykład niejednolitego postępowania sądów opartego n a tych sam ych przepisach procedury.

Zagadnienie tzw. pierwszej rozprawy. N iektóre sądy już na tę pierw ­ szą rozprawę, jeszcze p rzed zajęciem stanow iska przez stronę pozwaną, w zyw ają do przesłuchania świadków pow ołanych w pozwie, w innych zaś sądach świadków powołanych w pozwie w zywa się dopiero po zło­ żeniu oświadczenia przez stro n ę pozwaną. Osoibiście uważam ten drugi try b postępowania za prawidłowy. Ale znowu chodzi mi tu o jednoli­ tość postępowania. Ma to przecież duże znaczenie praktyczne. Prowadzę np. spraw ę cywilną toczącą się przed sądem w Opolu. Wyznaczony jest pierw szy term in rozpraw y. P ow staje pytanie: jechać na tę pierwszą rozprawę, czy nie jechać? G dyby rozpraw a m iała się ograniczyć tylko do podjęcia postanowienia dowodowego, to obecność m oja wobec zgło­ szonych na piśmie wniosków nie byłaby konieczna. G dyby natom iast już na te j rozpraw ie m iały być przeprow adzane dowody pow ołane w pozwie, to wówczas m oja obecność na rozpraw ie byłaby konieczna.

Czy nie można b y tej spraw y ujednolicić, czy nie można by zasto­ sować jednakowego sty lu pracy sądów, ta k żeby nie powstawały w ątpli­ wości: jechać czy n ie jechać?

Przejdźm y teraz do innej dziedziny: do sposobu redagowania pism procesowych czy orzeczeń sądowych. Każdego uderza zupełnie odmien­ n y sposób redagow ania pism przez adw okata nip. z Warszawy, Pozna­ nia i Krakowa.

Zapewne, ta form a zew nętrzna redagow ania pism procesowych i orze­ czeń sądowych nie rozstrzyga o sam ej spraw ie. Każda z tych stosowa­ nych form jest dobra i nie jest sprzeczna z prawem. Czy jednak mimo

(8)

to nie w arto poikusić się o to, aby i w ty m zakresie wprowadzić jakąś bardzie1] znormalizowaną formę?*

Przytoczyłem kiika przykładów. Jedne z nich m ają głębsze znaczenie, in n e m ają ch ara k ter czysto porządkowy. Z całą jednak pewnością wszystkie poruszone wyżej oraz podobne spraw y odnoszące się do stylu p racy sądów zasługują na to, aby się nim i zająć.

Lech Grabowski

II.

O drobnych d z ie r ż a w c a c h rolnych

Przedm iotem niniejszego artykułu jest nie uregulow ana ustawowo jednolicie kw estia ochrony drobnych dzierżawców rolnych.

Problem ten już w zaraniu istnienia niepodległej Polski porozbioro- wej, w ciągu długich lat po pierwszej w ojnie światowej, był wałkowany przez ustawodawcę polskiego.

Był on zapoczątkowany ustaw ą z dnia 3.VII.1,919 r. (Dz. Praw N r 57, poz. 345).

A rtykuł 3 tej 'ustawy głosił, że „w ypuszczający w dzierżawę drobne działki gruntów do 6 morgów nie może w czasie trw ania niniejszej ustaw y bez zgody dzierżaw cy ani wymówić umowy dzierżawnej zaw ar­ tej na piśm ie luib ustnie1, ani wytoczyć luJb prowadzić spraw y o eksmisję,

, ,

* W zw ią zk u z u w a g a m i aiutora n a te m a t ró żn ic w red a g o w a n iu p ism p ro­ ceso w y ch n a leży za u w a ży ć, że u czyn ion o ju ż u nas w ty m w z g lę d z ie b ardzo w ie le p r z e z w y d a n ie z in ic ja ty w y M in isterstw a S p r a w ie d liw o śc i n a k ła d em W y d a w n i­

ctw a P ra w n iczeg o dwiu cen n ych pozycji: „W zory p ism p ro ceso w y ch ” (z k o m en ta ­ rzem ) oraz „C zynności są d o w e w p o stę p o w a n iu c y w iln y m ” <z kom en tarzem ), k tó ry ch a u to ra m i są: prof. W. S ie d le c k i, p rof. E. W en gerek i w ic e p r e z e s Sądu W o jew ó d zk ieg o J. P o liczk iew icz. A m b itn y m cele m o b u ty ch prac je s t w ła śn ie sto so w a n ie w p ra k ty ce u j e d n o l i c o n y c h fo r m red a g o w a n ia p is m p ro ceso ­ w y c h i orzeczeń są d ow ych .

Jak n a m w iadom o, W y d a w n ictw o P r a w n ic z e odidało ju ż do d ru k u d w ie n a ­ stę p n e p od ob n e p race d o ty czą ce p ism p ro ceso w y ch i czyn n ości są d o w y ch w po­ stę p o w a n iu k arn ym . P race te ukażą s i ę w 1961 p. W ty c h w a ru n k a ch ów o d ­ m ie n n y sp osób red a g o w a n ia czy to p is m p ro ceso w y ch , czy orzeczeń są d o w y ch

w p o szczeg ó ln y ch rejon ach k raju p o w in ie n n a le ż e ć w n a jb liższy m c z a sie do p rz e sz ło śc i (R ed.).

Cytaty

Powiązane dokumenty

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

Zadanie 13. Oba gazy przereagowały całkowicie. Napisz równanie reakcji i oblicz liczbę cząsteczek otrzymanego produktu z dokładnością do drugiego miejsca po

Sens początku staje się w pełni zrozumiały dla czasów późniejszych - z końca widać początek - a zarazem jego rozumienie jest ożywcze dla tych czasów - jest dla

Jeżeli jakieś dane em ­ piryczne przemawiają przeciw jednej lub drugiej teorii, powstały konflikt traktuje się jako dowód na to, że teoria nie stosuje się do sytuacji,

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Wolontariat jaki znamy w XXI wieku jest efektem kształtowania się pewnych idei.. mających swoje źródła już w

Profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, przyznaje, że młodzi ludzie w stolicy województwa

Uważam, że jeśli ktoś wykonuje zawód, który mieści się w definicji zawodu zaufania publicznego albo który związany jest z bardzo dużą odpowiedzialnością za zdrowie i