• Nie Znaleziono Wyników

Akcje zbrojne i wywiadowcze, o których świat dowiedział się z komunikatów wojennych radia BBC

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Akcje zbrojne i wywiadowcze, o których świat dowiedział się z komunikatów wojennych radia BBC"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Zieliński

Akcje zbrojne i wywiadowcze, o

których świat dowiedział się z

komunikatów wojennych radia BBC

Niepodległość i Pamięć 13/1 (22), 73-82

(2)

„ N ie p o d le g ło ść i P am ięć" N r 22, 2 0 0 6

Zbigniew Zieliński

W arszaw a

Akcje zbrojne i wywiadowcze, o których świat

dowiedział się z komunikatów wojennych

radia BBC

Zamach na kata Ziemi Radomszczańskiej

- bez strat własnych

O kupanci niem ieccy zdaw ali sobie spraw ę, że na terenie G eneralnego G ubernator­ stw a zaczyna działać w zm ożony ruch konspiracji zbrojnej dającej o sobie znać w ielo­ ma akcjam i zbrojnym i tuż po zakończeniu działań obronnych w e w rześniu 1939 roku. B yły to głów nie o rganizacje S Z P (Służba Z w ycięstw u Polski), Z W Z (Zw iązek W alki Z brojnej) a następnie A K (A rm ia Krajow a).

Szczególnie okupantom dał się we znaki sabotaż gospodarczy i akcje zbrojne w po­ w iecie radom szczańskim , gdzie w iele w iosek N iem cy nazw ali „B anditendorf...” , a 30- tysięczne m iasto R adom sko - „B anditenstadt...” .

Już na przełom ie października i listopada 1939 roku pow stały organizacje konspi­ racyjne. N astępnie na początku 1940 roku wielu byłych żołnierzy z oddziału kaw alerii m jra „H ubala” (H enryk D obrzański) osiedliło się na tym terenie a broń ukryto w ok o ­ licach wsi K luczew sko, m iędzy R adom skiem a W łoszczow ą. R ozkazem K om endanta G łów nego A K - gen. bryg. S tefana R ow eckiego „G rota” - broń ta została w ykopana i przekazana do K E D Y W -u w O bw odzie R adom sko i W łoszczow a. Zaś kom endantem K ED Y W -u i O bw odu R adom sko od 1940 do listopada 1941 roku był rtm. F eliks K ar­ piński ps. „F eliks” , były z-ca m jra „H ubala” .

A by zlikw idow ać w zarodku działalność konspiracji zbrojnej na tym terenie - O bersturm führer SS i policji H einrich H im m ler skierow ał do R adom ska sw ojego przy­ ja cie la zaufanego i bezw zględnie w ykonującego rozkazy K anclerza R zeszy A dolfa H it­ lera - oficera gestapo W illi B ergera, który po zlikw idow aniu Ż ydów w getcie radom ­ szczańskim i zbrojnego podziem ia szykow ał się na w yższe stanow isko w hierarchi aparatu b ezpieczeństw a III Rzeszy.

Tę drogę kariery kata przekreślili żołnierze A K w ykonując na nim w yrok śm ierci. Z początkiem roku 1943 w odpow iedzi na liczne akcje sabotażow o-dyw ersyjne - gestapo i żandarm eria na Z iem i R adom szczańskiej rozpoczęły szalony terror. Łapanki, m asow e rew izje, aresztow ania, publiczne egzekucje pow tarzały się niem al codziennie. Szefem gestapo na m iasto i pow iat R adom sko był W illi B erger, a je g o zastępcą

(3)

Jo-hann W agner. D o sw ojej dyspozycji m ieli w zm ocniony patrol gestapo i kilka p o ste­ runków żandarm erii ze zm otoryzow anym i kolum nam i oraz dw om a sam olotam i typu „S torch” dostosow anym i do obserw acji oraz ostrzeliw ania stanow isk partyzanckich.

W pierw szej połow ie roku m iały m iejsce publiczne egzekucje w R adom sku i ok o ­ licznych w siach. W e wsi D m enin (maj 1943) pow ieszono publicznie 11 m iejscow ych chłopów . W śród straconych znajdow ał się 12-letni chłopiec. T a i inne akcje m iały być p rzestrogą i nauczką dla całego pow iatu i je g o m ieszkańców . N aoczny św iadek egze­ kucji, żołnierz oddziału partyzanckiego A K - st. sierż. (ppor. „K arol”) K azim ierz T kacz złożył o tym m eldunek sw ojem u przełożonem u por./kpt. „Z bigniew ow i” (S tani­ sław ow i S ojczyńskiem u - późniejszem u legendarnem u „W arszycow i”), który stacjono­ w ał w e wsi R zejow ice. W dniu 28 m aja „Z bigniew ” zlecił w ykonanie w yroku śm ierci na katach tej ziem i - B ergerze i W agnerze.

D o w ykonania w yroku „ Z b ig n ie w ” w yznaczył por. „R obotnika” (B ronisław a Sko- czyńskiego), żołnierza w rześnia 1939 roku, dobrze zbudow anego, w ysportow anego, w spaniale w ładającego bronią, oraz pchor./ppor. „S taw a” (Z ygm unta C zerw ińskiego), bohaterskiego żołnierza w tw ierdzy „M odlin” 1939 roku, który m im o okrążenia unik­ nął niew oli.

P rzeprow adzenie akcji w ym agało starannego przygotow ania. W yw iad zebrał infor­ m acje dotyczące rozpoznania osobistego, m iejsca zam ieszkania, godzin udaw ania się do budynku gestapo, obstaw y itp. U stalono, że obaj gestapow cy m ają ochronę osobi­ stą, składającą się z dw óch funkcjonariuszy tzw. K ripo i szofera. T rasa gestapow ców , którzy nie zaw sze jeźd zili sam ochodem , prow adziła do budynku gestapo na ul. M ic­ k iew icza do ulicy K ościuszki, a następnie obok skw eru, dochodząc do ul. Strzałko­ w skiej, gdzie m ieli sw oje wille.

Por. „R o botnik” w ykonał próbę m anew ru, przyglądając się z bliska gestapow com , z ja k ą szybkością idą, z ja k ą o bstaw ą itp. U stalił dokładnie m iejsce, gdzie najdogod­ niej będzie przeprow adzić akcję. N a w ypadek gdyby gestapow cy n ie zginęli n a m iej­ scu, a zaczęli się bronić, strzelec stojący po drugiej stronie ulicy m iał w esprzeć „R o­ b o tnika” ogniem . Z organizow ano ubezpieczenie w łasne i w spółdziałanie w czasie o d ­ w rotu (4 osoby) oraz ustalono uzbrojenie: 2 colty, 2 visy, 4 granaty. D alsze ubezpie­ czenie i o d skok organizow ał por. „ Z y n d ra m ” . U stalono datę w ykonania w yroku na 23 m aja 1943 (czw artek). W R adom sku był dzień targow y i w zm ożony ruch na ulicach.

P unktualnie o godzinie 11.45 „R obotnik” i „S taw ” zajęli stanow iska w yjściow e przy ul. P olnej, a następnie udali się na ul. Strzałkow ską. Tu będ ą oczekiw ać na um ow ny sygnał o w yjściu gestapow ców ze sw ego biura. O godz. 11.50 - alarm , w y­ szedł ktoś z urzędu gestapo, ludzie zaczęli uciekać z ulicy do bram - św iadom i, że krw aw y B erger i W agner m ogą strzelać do przechodniów , ja k to kiedyś m iało m iej­ sce. „R o botnik” i „S taw ” ruszyli do przodu, ale po chw ili m usieli w rócić. Fałszyw y alarm . P odobne przypadki pow tarzały się dw ukrotnie. O godzinie 12.15 znów panika na ulicy, przechodnie rozpryskują się na w szystkie strony. Tym razem w idać dokład­ nie B ergera, W agnera i ich obstaw ę. Z w iadow cy, a w śród nich niezastąpiony „K arol” są na sw oich obserw acyjnych stanow iskach. Jeden m ajstruje coś przy row erze, inny siedzi w dorożce przed szpitalem m iejskim , trzeci rozm aw ia sw obodnie z „K arolem ” .

„ R o b o tn ik ” i „S ta w ” w id zą d o k ła d n ie idących n ap rzeciw sie b ie obu g estap o w ­ ców z obstaw ą. D la rozluźnienia nerw ów „R obotnik” m ów i do „S taw a” śm iejąc się - pow iedz ja k iś dobry kaw ał. Śm iech udziela się „S taw ow i” . S pokojny krok idących żołnierzy i ich pogodny nastrój nie m ógł budzić żadnych podejrzeń. „R obotnik” żegna

(4)

Akcje zbrojne i wywiadowcze.. 75 się głośno ze „S taw em ” , ten przechodzi ukosem na drugą stronę ulicy, a „R obotnik” za nim krzyczy: „przyjdź w niedzielę o piątej - uda się” .

W ykrzykując te słow a, zsuw a rękę do pasa i w ułam ku sekundy ju ż m ierzy visem W agnerow i w oczy. Strzela. W agner w ygina się do przodu ja k b y pod w pływ em silne­ go podm uchu w iatru. C hw yta się rękam i za tw arz, z której p łynie obficie krew , i tak w ygięty pad a na chodnik. „R obotnik” błyskaw icznie kieruje lufę na B ergera, strzelając ponow nie. T eraz B erger zasłania ręką tw arz, kula przebija m u rękę i szyję. O ddaje je szc ze dw a strzały do obstaw y, która przerażona nagłym atakiem próbuje się w yco­ fać. Jednego rani w ram ię, drugiego chybia. W tym m om encie pada w kierunku „R o­ b o tn ik a ” strzał z tyłu. T o cięż k o ranny W a g n er zd o łał w y ciąg n ąć p isto let i strzelić w kierunku „R obotnika” - ale chybia. W tym m om encie „S taw ” podbiega do W agne­ ra i oddaje strzał z dw óch m etrów . N astępnie strzela w kierunku chow ających się za płotem żołnierzy z obstaw y. „R obotnik” daje znak, aby rezygnow ać z pogoni za o b ­ staw ą i zakończyć akcję.

W tym m om encie przejeżdża szybko dorożka, a siedzący w niej dorożkarz kiw a przyjaźnie „R obotnikow i” i „S taw ow i” . Jednocześnie z dorożką podjechał row erzysta, a „K arol” w olno opuszcza m iejsce obserw acyjne w raz z T adeuszem Żarkow skim . „R o­ botnik” i „S taw ” w ycofują się ulicam i W ąw ozow ą, P olną i W ilsona, gdzie m.in. czeka na nich łączniczka „K alina” (K azim iera C zerw ińska), której o ddają broń. Z abierają ukryte row ery, którym i odjeżd żają do wsi R zejow ice, gdzie m ieści się kw atera „Z big­ niew a” - w tedy kom endanta K E D Y W - A K na obw ód R adom sko.

W dw ie godziny p o zam achu postaw iono w stan pogotow ia w szystkie posterunki żandarm erii, nie tylko w pow iecie radom szczańskim , ale rów nież we w łoszczow skim , piotrkow skim i koneckim . W R adom sku zorganizow ano m asow ą łapankę, zatrzym ując o k o ło 4 0 0 osób. W kilka godzin później w szystkie czo ło w e o so b isto ści h itlero w sk ie w C zęstochow ie, R adom sku i okolicach otrzym ały od „Z bigniew a” listy z ostrzeżenia­ mi (w cześniej ju ż p rzygotow ane na pocztach), zaw iadam iające, że gestapow cy zostali zastrzeleni w yrokiem sądu Polski Podziem nej i ukarani za sw oje zbrodnie, a ci, którzy otrzym ali listy, będ ą rów nież straceni, jeżeli w R adom sku zo staną dokonane ja k ie k o l­ w iek represje na ludności. Z atrzym ani w łapankach po kilku godzinach zostali w ypu­ szczeni. C o nie znaczy, że po uroczystym pogrzebie gestapow ców - w kilka dni później nie nastąpiły ponow nie aresztow ania i egzekucje. P odziem ie nie dało się za­ straszyć i coraz częściej dawało się we znaki okupantom tej ziemi. M.in. w trzy m iesią­ ce później ,.Z b ig n ie w ” - „W arszyc” ze 105 żołnierzam i A K opanow uje m iasto R a­ dom sko, rozbija w ięzienie i uw alnia 56 w ięźniów , w tym 11 Żydów . N iem cy um ieści­ li na rogatkach m iasta tablice z ostrzeżeniem „A chtung B anditen” i instrukcję, że na trasach (szosach) m ożna poruszać się tylko po uform ow aniu się kolum ny sam ochodów z osłoną żandarm erii.

O ak c ja ch na g estap o w c ó w i w ięzienie w R a d o m sk u - d o n o siły ro zg ło śn ie B B C w L ondynie, a następnie w M oskw ie. W tym drugim przypadku inform ow ano, że to zrobiła p artyzantka kom unistyczna.

(5)

W illi B erger sz ef g estapo w R adom sku

P chor. „S taw ” - Z ygm unt Czerw iński

Wykonawcy wyroku śmierci na

Johann W agner zastępca szefa gestapo w R adom sku

Ppor. „R obotnik” - B ronisław Skoczyński

(6)

Akcje zbrojne i wywiadowcze.. 77

Akcja na Niemiecki Bank Emisyjny w Częstochowie

W dniu 20 kw ietnia 1943 roku, w rocznicę urodzin A dolfa H itlera, hucznie o bcho­ dzoną przez N iem ców rów nież w G eneralnym G ubernatorstw ie, żołnierze Polski W al­ czącej dokonali śm iałej akcji na B ank E m isyjny w C zęstochow ie.

W październiku 1939 roku utw orzono na K ielecczyźnie organizację konspiracyjną pn. O B O O (O chotnicza B rygada O brońców O jczyzny). Z ałożona ona została z inicja­ tyw y oficerów i żołnierzy W P, którzy uniknęli niew oli. Z organizacji tej w yłoniono zespół terenow y pod dow ództw em kpt. „Z a g ło b y ” (księdza F eliksa K ow alika), czaso­ wo przebyw ającego w parafii C zerm no pow iatu koneckiego. K s. K ow alik dobrał do tego zespołu żołnierzy, w ypróbow anych ju ż w akcjach dyw ersyjno-sabotażow ych, w śród nich kilku członków oddziału mjr. H enryka D obrzańskiego „H ubala” . L udzie ci pochodzili z różnych m iejscow ości, m.in. z R adom ska, K ońskich, R adom ia, N iesłania, P iotrkow a i K ozienic. Ł ącznie zespół liczył ok. 40 osób. W ykonyw ali oni akcje nie tylko na terenie G eneralnego G ubernatorstw a, ale i w głębi R zeszy. W czasie akcji scaleniow ej część tego oddziału przeszła do AK, a część pozostała w N SZ, głów nie w zgrupow aniu kpt. „Ż bika” (W ładysław a K ołacińskiego).

P rzed akcją na C zęstochow ę postanow iono zaopatrzyć się w m undury niem ieckie i sam ochody. W m ajątku ziem skim K luszew sko kolo W łoszczow ej, będącym pod za­ rządem niem ieckim , w ładze okupacyjne zorganizow ały w pałacu ośrodek w ypoczynko­ wy dla oficerów W ehrm achtu, urlopow anych z frontu w schodniego. Z aw sze przebyw a­ ło tam kilkunastu oficerów . M ajątku pilnow ało kilku uzbrojonych żołnierzy W ehrm a­ chtu ze starszych roczników .

W końcu lutego 1943 roku z P rzedborza w yruszyła do K luczew ska - pieszo, na furm ance i row erach - grupa partyzancka. D ow odził kpt. „ Z a g ło b a ” . Plan nie zakładał likwidacji N iem ców, a to ze względu na represje, jakie mógł zastosować okupant w sto ­ sunku do m iejscow ej ludności. Jednak na w szelki w ypadek, gdyby doszło do strzela­ niny i polała się krew , w połow ie drogi, w przydrożnej chałupie, zorganizow ano punkt sanitarny oraz pozostaw iono w rezerw ie do ew entualnej osłony sześciu uzbrojo­ nych partyzantów .

Akcja została przeprow adzona błyskawicznie przez zaskoczenie wartowników. Śpiący o ficerow ie naw et nie zdążyli poderw ać się z łóżek. Z abrano broń, m undury i inne przedm ioty w yposażenia w ojskow ego. Kpt. „Z agłoba” zostaw ił pokw itow anie, że sprzęt zabrano na potrzeby W ojska Polskiego.

19 kw ietnia do R adom ska przybył kpt. „Z agłoba” w tow arzystw ie adiutanta i łą cz­ nika, aby tam w ynająć w firm ie niem ieckiej sam ochód ciężarow y - rzekom o do prze­ w ozu m ebli z C zęstochow y do Radom ska. B ył to sam ochód o dużej, obudow anej skrzyni, dostosow any do przew ozu m ebli, napędzany gazem drzew nym i rozw ijający szybkość do 50 km na godzinę. P artyzanci przew ieźli m.in. zdobyczne m undury n ie­ m ieckie.

W jechali do centrum C zęstochow y. N a głów nej ulicy, w pobliżu banku, w ysiadł kpt. ,.Zagłoba” oraz kilku partyzantów po cyw ilnem u. Z bliżyli się do gm achu B anku E m isyjnego (obecnie m ieści się tu N arodow y Bank P olski) i zaczęli w chodzić poje­ dynczo do środka. W pew nej chw ili niem iecki w artow nik uznał, że za dużo tych in­ teresantów i ośw iadczył, iż następnych w puści dopiero w tedy, gdy w yjdą z banku ci, którzy w eszli poprzednio.

T ę scenę b acznie obserw ow ał kpt. ,Z a g ło b a ” , który stał obok sąsiedniego budynku i niby przyglądał się w ystaw ie sklepow ej z porcelaną. W idząc, że sto m etrów dalej rozpoczyna się w iec z okazji urodzin H itlera, a akcja łam ie się, podszedł pew nym

(7)

krokiem do w artow nika i po niem iecku ośw iadczył m u, że je st oficerem policji, wyjął z kieszeni visa, złapał N iem ca za kołnierz i w epchnął do środka budynku. Tam go natychm iast rozbrojono. P artyzanci przebrani w m undury niem ieckie rozbroili w e­ w nątrz budynku pozostałych trzech w artow ników . C zęść partyzantów pozostała w sa­ m ochodzie ja k o obstaw a zew nętrzna.

T eraz liczyły się m inuty a naw et sekundy. Znakiem do rozpoczęcia akcji w ew nątrz budynku był strzał w sufit oddany przez kpt. „Z agłobę” . W sali operacyjnej banku znajdow ało się w tedy około 80 osób, w tym urzędnicy, przygodni klienci i partyzanci. Ci ostatni je d n y m susem znaleźli się za biurkam i przerażonych urzędników bankow ych, zgarniając pieniądze do w orków i w alizek.

,Z a g ło b a ” udał się do pom ieszczeń skarbca. W tedy zapaliło się czerw one sygnali­ zacyjne św iatło. „ Z a g ło b a ” strzelił w nie i w tym m om encie opancerzone drzw i ob u ­ stronnie zaczęły się zam ykać. ,Z a g ło b a ” tego nie w idział, bo działo się to za je g o plecam i. M ało brakow ało, a doszłoby do uw ięzienia dow ódcy akcji, ale na szczęście znalazł się przypadkow o w pobliżu m łody chłopiec, który w raz z rodzicam i przyszedł do banku, krzyknął coś po niem iecku i nogą starał się przytrzym ać drzw i. M ożna po ­ w iedzieć, że w ostatniej chw ili uratow ał „ Z a g ło b ie ” życie, bo gdyby drzw i zatrzasnęły się, nikt by tego nie zauw ażył.

A kcja d o biegała końca, m inęła dw unasta m inuta od jej rozpoczęcia. W orki i w aliz­ ki p ospiesznie ładow ano do sam ochodu. D ow ódca akcji napisał pokw itow anie, które zostaw ił na biurku dyrektora.

W yskoczył ostatni na ulicę i oniem iał z w rażenia: sam ochód tuż przed nim ruszył z m iejsca. C ałe szczęście, że je ch a ł w olno. ,Z a g ło b a ” biegł za nim , trzym ając w obu rękach pistolety gotow e do strzału. D ojrzał go przechodzący chodnikiem żandarm . Sięgnął do kabury po pistolet, ale ,Z a g ło b a ” był szybszy. S trzelił dw a razy, ale chy­ bił. M im o to żandarm ze strachu padł na ziem ię. P ow stało zam ieszanie, „Z agłoba” zobaczył kątem oka, że na placu przed ratuszem , gdzie rozpoczęła się uroczystość na cześć H itlera, N iem cy rozbiegają się na w szystkie strony.

W tym czasie siedzący w ciężarów ce partyzanci zorientow ali się, że nie m a w śród nich dow ódcy. Z aczęli w alić pięściam i w okienko kabiny. K ierow ca przypuszczając, że każą m u przyspieszyć, dodał w ięc gazu.

C hłopcy w ybijają kolbą szybę i krzyczą: „Stój! K om endant został na ulicy” . „Z a­ głoba” ostatkiem sił dogania zatrzym ujący się sam ochód i w skakuje przez tylną klapę. W tym czasie je d en ze stojących w grupie żołnierzy niem ieckich w ypuszcza serię strzałów , na szczęście niecelnych, które dziuraw ią tylko górną część skrzyni. W m ie­ ście alarm . Ż an d arm eria rozpoczyna pościg. G rupa z szybkością zaledw ie 50 km na g odzinę w yjeżdża z m iasta, m ija M stów i św. A nnę, je d zie w kierunku K oniecpola. R aptem w idzą nadjeżdżający z przeciw nej strony sam ochód osobow y. .Z a g ło b a ” pole­ ca kierow cy zajechać m u drogę. O sobow ym m ercedesem je ch a ł do C zęstochow y dyre­ ktor fabryki m echanicznej z K oniecpola. N iem iec zatrzym uje sam ochód i poddaje się. P artyzanci zab ierają m u pistolet parabellum .

D o sam ochodu osobow ego przesiadł się kpt. ,Z a g ło b a ” ze sw ym adiutantem , zała­ dow ano tam też w orki z pieniędzm i. P rzejechali najbardziej zagrożone m iejsce - most na rzece Pilicy w M aluszynie, a następnie skręcili z szosy w łoszczow skiej w kierunku P rzedborza. Z w olniono kierow cę m ercedesa i przeniesiono ładunek na w óz konny, któ­ ry ru sz y ł d o b az y k o m e n d an ta , na p le b an ię w C zerm nie. T am też u k ry to zd o b y cz w postaci ponad 33 m in zł i kosztow ności z sejfu. (W przeliczeniu na o becną w alutę całość była w arta co najm niej 10 m ilionów złotych).

(8)

Akcje zbrojne i wywiadowcze.. 79 T ym czasem sam ochód ciężarow y m inął D ąbrow ę Z ielo n ą i je ch a ł w kierunku Cie- lętnik. G oniły go trzy sam ochody z żandarm am i z C zęstochow y. W pobliskim lesie sam ochód w iozący partyzantów zatrzym ał się. Z e strony N iem ców , z dużej odległości, padły serie z broni m aszynow ej. W yskakujący z sam ochodu partyzanci odpow iedzieli ogniem . S chronili się w pobliskim lesie. Żandarm i zatrzym ali się na skraju lasu. Po chw ili, bojąc się zasadzki, w ycofali się.

N a drugi dzień o św icie duże siły żandarm erii i SS zorganizow ały ogrom ną o b ła­ wę, przeczesując lasy cielętnikow skie i życińskie - bez rezultatu. Partyzanci byli ju ż po drugiej stronie P ilicy, w lasach na m elinach.

W parę dni później zorganizow ano przerzut pieniędzy do W arszaw y - do dyspozy­ cji D elegatury R ządu i K om endy G łów nej AK oraz N arodow ej O rganizacji Zbrojnej. W tym celu w ykorzystano karetkę pogotow ia z W arszaw y, przew ożącą rzekom o bar­ dzo ciężko chore na tyfus dziecko. W iadom ość o braw urow ej akcji na bank w C zę­ stochow ie w krótce podało radio BBC.

,Z a g ło b a ” po tej, i innych akcjach, był zagrożony w sypą. N ie m ógł spełniać dw óch funkcji jedn o cześn ie, tj. księdza w parafii C zerm no i dow ódcy oddziału party­ zanckiego. C zęść je g o żołnierzy przeszła do N SZ, część w cielono do grup d y w ersyj­ nych A K w obw odach R adom sko i K ońskie. Sam „Z agłoba” na polecenie K urii K ie­ leckiej przeniesiony został w rejon Iłży - S karżyska, gdzie w zgrupow aniu por. „S za­ rego” (A ntoniego H edy) był kapelanem 3 pp Leg. AK.

C zterdzieści sześć lat później spotkałem się z ks. d r F eliksem K ow alikiem . K siądz opow iadał o sw ych przeżyciach pow ojennych, o pobycie w w ięzieniach PRL. A le kie­ dy w spom inał o skoku na bank w C zęstochow ie - uśm iechał się pogodnie.

- D o pew nego stopnia mam w yrzuty sum ienia - pow iedział - bo dla pozoru m u­ siałem uderzyć P olaka - jed n eg o z dyrektorów banku [dyrektorem byl N iem iec - dop. Z.Z.] - rękojeścią pistoletu w głow ę, ale zrobiłem to tylko dlatego, aby zdjąć podej­ rzenie z tego człow ieka, że m ógł z nami w spółpracow ać. M oże za m ocno go uderzy­ łem. A le chyba nie...

Próbna eksplozja rakiety V-2

R ozszyfrow anie tajem nic niem ieckiej broni rakietow ej w latach II w ojny było n a­ der w ażnym zadaniem w szystkich w yw iadów antyhitlerow skiej koalicji, w śród których znaczną rolę odgryw ały działania Polaków .

N iem cy w ierzyli w to, że m im o porażek na w szystkich frontach Europy, broń - która była ju ż w fazie zakończonych projektów technologicznych i konstrukcyjnych oraz przechodziła pierw sze dośw iadczalne próby - niebaw em zaskoczy przeciw ników , a przede w szystkim zniszczy A nglię i jej centrum - Londyn. Sądząc po gw ałtow nych atakach „U -B otów ” na O ceanie A tlantyckim , niszczących całe konw oje statków trans­ portow ych z A m eryki do A nglii, N iem cy przekonani byli, że niebaw em m oże nastąpić inw azja na kontynent.

G dyby, w tedy je sz c z e silnej, niem ieckiej m achinie w ojennej to się udało, nie w ia­ dom o ja k potoczyłyby się dalsze losy Europy. Z apew ne nie uratow ałaby ta broń III R zeszy od totalnej klęski, poniew aż sprzym ierzeni byli ju ż tak silni, że było tylko kw estią czasu, kiedy nastąpi upragniony przez okupow ane kraje styk frontu w schod­ niego i z a ch o d n ieg o . B roń ta m ogłaby je d y n ie term in za k o ń cz en ia w ojny p rzesu n ąć o kilka m iesięcy, a m oże o rok. A le N iem cy św ięcie w ierzyli w sw oje zw ycięstw o. R zeczyw iście konstrukcją rakiet (w tym „V ” ) w yprzedzali aliantów dość znacznie. B y­

(9)

li przekonani, że um ieszczony na w yspie U znam koło S zczecina poligon dośw iadczal­ ny nie będzie osiągalny dla przeciwnika. Nie zdawali sobie jednak sprawy z siły i spraw ­ ności polskiego w yw iadu. T oteż zaskoczeniem dla nich był zm asow any nalot sprzy­ m ierzonych bom bow ców na bazę d ośw iadczalną w P eenem ünde na bałtyckiej w yspie U znam (17 sierpnia 1943 roku). A bw ehra zdaw ała sobie w tedy spraw ę, że rozpoznał j ą nasz w yw iad. A kcja ta kosztow ała nas przeszło sto pięćdziesiąt ofiar, przede w szy­

stkim z sieci w yw iadow czej „P om orze” .

Z n iszczenie praw ie doszczętnie tej bazy zm usiło sztab generalny H itlera do prze­ niesienia bazy, a w łaściw ie tw orzenia od podstaw drugiej na terenach okupow anej P olski, z dala od zasięgu strategicznego lotnictw a bom bow ego aliantów . „W underw af­ fe” nadal była groźna dla koalicji antyhitlerow skiej. Tak pospiesznie zorganizow ali tę bazę, że sztabow cy angielscy - po zbom bardow aniu bazy w P eenem ünde - odetchnęli z ulgą, przypuszczając, że zanim N iem cy zrekonstruują now ą bazę, w yprzedzi j ą in­ w azja na zachodzie E uropy i szybko zbliżąjący się front w schodni. T ym czasem do L ondynu napływ ały m eldunki o now ych próbach z tajem niczą bronią.

W yw iad polski został postaw iony w stan nadzw yczajnego pogotow ia i przystąpił do penetrow ania poczynań III R zeszy. T ym czasem ju ż pierw sze pociski rakietow e V-1 i V -2 robiły spustoszenia w L ondynie. W m iędzyczasie znaleziony nad Bugiem koło Sarnak pocisk został dobrze zbadany przez specjalistów z K G -A K , a następnie sp e­ cjalny sam olot przyleciał z A nglii, na który załadow ano w iele je g o elem entów . O pera­ cja o m ały w łos nie skończyłaby się fiaskiem , poniew aż były pow ażne trudności ze startem sam olotu z prow izorycznego lotniska polow ego nad B ugiem , w czasie kiedy N iem cy ro zp o c zęli obław'ę. Je d n o cz eśn ie innym i d rogam i szły do L o n d y n u m e ld u n ­ ki o próbnych w ybuchach w raz z rozpracow anym i częściam i rakiety. Z askoczenie aliantów nie trw ało długo. N iebaw em znaleźli sposoby na niszczenie w pow ietrzu tej strasznej broni - za pom ocą fal radiow ych zm ieniano kierunek lotu.

W 1972 roku ukazała się bardzo interesująca książka pt. „A kcja V -1, V -2” pióra M ichała W ojew ódzkiego. Red. W ojew ódzki pisząc tę książkę, postaw ił przed sobą trudne zadanie sięgnięcia do źródeł archiw alnych - angielskich, polskich i niem iec­ kich. I to m u się doskonale udało.

W ostatnim , poszerzonym w ydaniu autor zaznacza, że je s t je szc ze w iele spraw m a­ ło znanych, chociażby szczegółow e opisy niektórych w ybuchów pocisków V-2. Po przeczytaniu książki zgłosiłem się do pana W ojew ódzkiego z inform acją, że byłem je d n y m z nielicznych św iadków eksplozji pocisku V -2, o której w publikacji tylko się

w spom ina bez podania szczegółów ... P ocisk upadł koło C zęstochow y.

Jak ta akcja w yglądała na terenie Inspektoratu C zęstochow skiego A rm ii K rajow ej obejm ującego obw ody: częstochow ski, radom szczański i w łoszczow ski? N a przełom ie 1943/1944 roku w yw iad O kręgu R adom sko-K ieleckiego AK został poinform ow any, że w południow ej P olsce znajduje się now a baza dośw iadczalna tajem niczej broni, a po ­ ciski ek splodują w różnych częściach kraju. N ależało poinform ow ać o tym komórki terenow e w yw iadu. C hodziło głów nie o ustalenie kierunku nalotu i opisu eksplozji oraz zbieranie i zabezpieczenie części rakiet. W ytyczne w tej spraw ie trafiły do ko ­ m end obw odów i je d n o ste k partyzanckich. O kręg otrzym ał takie m eldunki z terenu S andom ierza, K ozienic i C zęstochow y. P isze o tym w książce „Jodła” W ojciech Bo- rzobohaty: „K om enda O kręgu 10 czerw ca 1944 r. otrzym ała m eldunek inspektora czę­ stochow skiego m jr „D ołęgi” (T adeusz K ról) o tym, że 7 czerw ca 1944 r. w rejonie wsi S oborzyce k. m ajątku C iełętniki, w pow . radom szczańskim , ok. godz. 14 nastąpiła ek sp lo z ja ta je m n ic z e g o p o cisk u . W efe k cie w ybuchu p o w stał lej śred n ic y 30-40 m

(10)

Akcje zbrojne i wywiadowcze.. 81 i głęboki ok. 9 m. Z naleziono odłam ki żelaza i alum inium , przekazano do K om endy O kręgu. Św iadkiem w ybuchu był przejeżdżający w pobliżu żołnierz A K „S ęk” (Z big­ niew Z ieliński)” .

D nia 7 czerw ca 1944 roku ok. godz. 14 jechałem rowerem z leśniczówki Brzozówki do m ajątku ziem skiego w C ielętnikach (pow. R adom sko) w spraw ie rozpoznania tere­ nu przed przem arszem oddziałów partyzanckich w lasach S ekurska i Żytna. W yjeżdża­ ją c z lasu na o tw artą przestrzeń koło staw ów rybnych m ajątku C ielętniki usłyszałem potężny św ist, a następnie w ysoki słup dym u w kształcie pióropusza. W 2-3 sekundy później nastąpił ogrom ny huk. Z eskoczyłem z row eru. Po chw ili zorientow ałem się, że m oże to być w ybuch tej tajem niczej broni albo, że rozbił się sam olot. W skoczyłem na row er, szybko podążyłem do w si Sekursko i S oboczyce, tj. w kierunku eksplozji. Po drodze dołączył do m nie H enryk Skolim ow ski. W parę m inut byliśm y na m iejscu. Podzieliliśm y się zadaniam i. On szukał odłam ków i części, a ja dokonałem pom iarów .

O bw ód wynosił 91 kroków, czyli ok. 76 m. Średnica nierównomiernego leja z bruz­ dam i - od 30 do 40 m. G łębokość 9 m. P odłoże: piasek i skała w apienna. O dłam ki żelaza i części alum iniow ych o różnych kształtach, znaleziono w odległości 50-100 m. Z robiłem szkic terenu. Z dziw iło nas, że stojąca obok (ok. 50 m ) stodoła nie była uszkodzona.

K iedy opuszczaliśm y teren, na m iejsce w ybuchu przybył por. „K ruk” (K arol K ut- nicki), późniejszy dow ó d ca I kom panii 27 pułku A K z trzem a żołnierzam i, którzy sta­ cjonow ali w pobliżu wsi Sekursko, oraz por. „M aj” (A leksander A rkuszyński) z pchor. „O rłe m ” (Jan em K o zie łe m ) z o d d ziału A K p rzy b y łe g o w te strony po p ac y fik ac ji w lasach koło P iotrkow a (późniejsze zgrupow anie 25 pułku A K ). N a skraju lasu por. „M aj” pozostaw ił oddział pod dow ództw em sierżanta .Z a w ie ru c h y ” (K azim ierza Bana- siaka) z zadaniem ubezpieczenia odw rotu z chw ilą zaatakow ania przez żandarm erię. N astępnie zaczęli się zbiegać przerażeni m ieszkańcy z pobliskich wiosek. Por. „K ruk” nakazał natychm iastow e rozejście się w obaw ie przed przybyciem patroli niem ieckich. P o kilkunastu m inutach na horyzoncie ukazał się sam olot rozpoznaw czy typu Storch. K iedy zbliżaliśm y się do linii lasów , na szosie koło C ielętnik zobaczyliśm y oddział żandarm erii, składający się z czterech m otocyklistów i trzech sam ochodów ciężaro­ wych.

Po przybyciu do leśniczów ki B rzozów ki złożyliśm y relację m ojem u ojcu kpt. „W ładkow i” (A leksandrow i Z ielińskiem u) - m iejscow em u leśniczem u, który na podsta­ w ie zebranych danych sporządził szkic sytuacyjny na odrysie m apy lasów. T ego sam e­ go dnia o jciec p ojechał do C zęstochow y w celu przekazania m eldunku do Inspektoratu AK.

W dw a dni później dostałem polecenie w yjazdu bryczką na stację kolejow ą w Ju- lianku (koło Z łotego P otoku) na linii kolejow ej relacji K ielce - C zęstochow a. M iałem tam czekać na inspektora (instruktora) od żyw icow ania i pozyskania stem pli do kopal­ ni w ęgla. N ie pow iedziano mi nazw iska ani pseudonim u, je d y n ie hasło dnia. Z nak rozpoznaw czy: kapelusz tyrolski z piórkiem kaczym . P o przyjeździe pociągu w śród pa­ sażerów pojawił się pan w tyrolskim kapeluszu z piórkiem. Podszedłem do niego i zapy­ tałem : „C zy pan w spraw ie żyw icow ania?” . O dpow iedział tw ierdząco, na co pow ie­ działem hasło dnia. P okazałem m u bryczkę. G dy w chodził na stopień bryczki, kiw nął ręką na d ru g ą osobę, ubraną w cyklistów kę, m arynarkę w kratę i pum py. B yłem tym trochę zaszokow any, bo m ów iono mi tylko o jednej osobie. W czasie ja zd y nie było żadnej rozm ow y.

(11)

W połow ie drogi k oło P rzy ro w a kazano m i zatrzym ać konie i je d e n z nich (ten w cyklistów ce i pum pach) w ysiadł. N a pożegnanie podali sobie rękę i pow iedzieli coś półszeptem . D ru g ą osobę przyw iozłem do leśniczów ki B rzozów ki. N a m iejscu pow itał tego pan a m ój ojciec i kilku partyzantów w m undurach.

K iedy w szedłem do leśniczów ki, żeby się napić w ody, na biurku rozłożona była m apa i mój m eldunek. O bok siedział mój ojciec z tym i panam i. P odszedł do m nie ojciec i p rzedstaw ił m nie: „To mój syn” . Polecono mi odprow adzić konie do m ajątku C ielętniki. P o po w ro cie do leśniczów ki nie zastałem żadnej z tych osób. W ieczorem w ob aw ie przed ew entualną p acyfikacją odbyło się przem ieszczenie oddziałów party ­ zanckich w lasy koło G idel i Ż ytna, a następnie 10 czerw ca przeprow adzono atak na m iasto P rzedbórz, niszcząc tartak i w artow niczy oddział niem iecki. A k cją kierow ał por. „A lm ” (Jó ze f K asza-K ow alski). P o kilku dniach te sam e oddziały w róciły w lasy cielętnikow skie, aby z tego m iejsca dn ia 17 czerw ca zaatakow ać oddział W ehrm achtu w m iejscow ości G arnek k. K łom nic, zadając nieprzyjacielow i p ow ażne straty w lu­ dziach i sprzęcie.

* * *

W m onografii O kręgu K ielecko-R adom skiego „Jodła” płk. W ojciech a B orzobohate- go „W ojan” na str. 417 znajduje się aneks nr 19 kryptonim „K O N G O ” - raport kryp­ tonim „R ybitw a” nr 2364/2 z 23 czerw ca 1944 roku, m .in. o dnośnik „F ragm enty” :

„K om enda O kręgu 10 czerw ca 1944 r. otrzym ała m eldunek inspektora częstocho­ w skiego m jr „D ołęgi” (Tadeusz K ról) o tym , że 7 czerw ca 1944 roku w rejonie wsi S oborczyce, k. m ajątku C ielętniki pow . radom szczański, ok. godz. 14 nastąpił w ybuch tajem niczego pocisku. W efekcie w ybuchu pow stał lej o średnicy 30-40 m i głęboko­ ści ok. 9 m. Z nalezio n e odłam ki żelaza i alum inium przekazano do kom endy okręgu. Św iadkiem w ybuchu był przejeżdżający w pobliżu żołnierz A K „S ęk” [Zbigniew Z ie­ liński] i on p rzekazał w iadom ość i zebrał odłam ki. W kilka godzin po w ybuchu m ie j­ scow i dow ódcy A K , por. „K ruk” [K arol K utnicki] i kpt. „W ładek” [A leksander Z ieliń­ ski] zbadali i opisali m iejsce w ybuchu” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

• reklama w mediach - ściśle współpracujemy z prasą (Nowa Trybuna Opolska, Gazeta Wyborcza, Tygodnik Żużlowy, Przegląd Sportowy, Sport), telewizją (TVP 3 Opole),

Na przełomie grudnia i stycznia mieszkańcy Dziećkowic będą mogli się podłączyć do kanalizacji.. Cena za odprow adzenie ścieków do miejskiej kanalizacji ma być

Wystawa oprawy książki.. alten

Z danych o rynku pracy w województwie świętokrzyskim w latach 2003 i 2007 wynika, iż wzrósł odsetek kobiet wśród osób nie posiadających pracy,

Osoby skreślone z listy członków PKZP powinny odebrać swoje wkłady najpóźniej ciągu 6 miesięcy od dnia skreślenia. Jeżeli były członek PKZP nie odbierze swoich wkładów w tym

Zaświadczenie wydaje psycholog dla osoby upośledzonej umysłowo ubiegającej się o skierowanie do domu pomocy społecznej (dla dzieci od 3 roku życia zaświadczenie

Jako sześćdziesięciosześcioletni starzec godzi się wreszcie, nam aw iany przez przyjaciół, na opublikowanie wszystkiego co przem yślał. I oto pojawia się dzieło

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie