• Nie Znaleziono Wyników

Od Suchedniowa do Neapolu . Przestrzenie autobiograficzne w opowiadaniach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od Suchedniowa do Neapolu . Przestrzenie autobiograficzne w opowiadaniach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FO LIA L ITTER A R IA POLONICA 9, 2007

E w elin a S z a d k o w s k a

OD SUCHEDNIOWA DO NEAPOLU.

PRZESTRZENIE AUTOBIOGRAFICZNE W OPOWIADANIACH

GUSTAWA HERLINGA-GRUDZIŃSKIEGO1

G ustaw H erling-G rudziński chętnie um ieszcza akcję swych opow iadań w m iejscach szczególnie m u bliskich. T en zabieg pisarski - o b o k kilku innych zadecydow ał o ich interpretacji jak o utw orów zdecydow anie au to -biograficznych. K rzy szto f P om ian zauw aża w prozie H erlinga obecność dw óch krajobrazów : kieleckiego i włoskiego, k tó re n ak ład ają się na siebie i przechodzą jeden w d ru g i2. R ów nież W łodzim ierz Bolecki widzi je pow ią-zane „ukrytym i w ięzam i” 3: kontem plując włoskie pejzaże, pisarz dostrzega „okiem w ew nętrznym ” rodzim y k rajo b raz Kielecczyzny - jed n ak tylko w postaci unieruchom ionych obrazów 4. H erling - jak pisze Zdzisław Kudelski — pielgrzym uje więc „w poszukiw aniu znaków m iędzy Suchedniow em a N e-apolem ” 5.

Pisarz nie ogranicza się jed n ak d o tych dw óch przestrzeni; naw iązuje rów nież — choć epizodycznie - do miejsc swej wojennej tułaczki, d o pobytu w łagrze i trasy przebytej z A rm ią A ndersa. A kcja kilku opow iadań dzieje się w m iastach, w których H erling czas jakiś żył: w R zym ie, Londynie i M onachium . Szczególnie liryczne są jed n ak opisy pejzaży włoskich, oglą-danych w czasie licznych wycieczek do P iem ontu, n a C apri, Panareę czy każdego lata w D ragonei. P o ra więc bliżej im się przyjrzeć.

1 Prezentowany artykuł stanowi fragment pracy magisterskiej pt. Autobiografizm w opo-wiadaniach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, napisanej pod kierunkiem prof, dra hab. W łodzi-m ierza Boleckiego i obronionej 3 czerwca 2004 r.

2 Zob. K. P o m i a n , Herling-Grudziński - emigracja heroiczna, „K ultura” 1981, nr 12 (411), s. 81-86.

3 W. B o l e c k i , Ciemny Staw. Trzy szkice do portretu Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, W arszawa 1991, s. 85.

* Zob. tamże, s. 88.

5 Z. K u d e l s k i , Studia o Herlingu-Grudzińskim. Twórczość - recepcja - biografia, Lublin 1998, s. 259.

(2)

1. Dzieciństwo i młodość - Kielecczyzna i okolice

stąd - powtarzam - stąd wyruszyłem w drogę (Luigi Pirandello)

O kres dzieciństw a i m łodości, spędzony n a Kielecczyźnie, w pierwszych o p ow iadaniach właściwie nie istnieje. Nie pojaw iają się nazw y geograficzne, zw iązane z tym regionem . N a rra to r W ieży w spom ina jedynie o „mieście, w którym się uro d ził” (O z 1, s. 19)6 i o legendzie zw iązanej ze znajdującą się w jego okolicach figurą K am iennego Pielgrzym a. N ie eksponuje jed n ak autobiograficznego ch a rak teru tego naw iązania, skupiając się n a szczegóło-wym opisie w yglądu P ątn ik a i n a streszczeniu legendy. P isarz wróci d o niej po latach w D zienniku: „D u żą rolę w m ojej W ieży odgryw a Pielgrzym Św iętokrzyski z okolic Nowej Słupi. [...] legendy nie przytoczyłem dosłow nie [...], artystycznie tylko m o ja pryw atna, zm yślona po części wersja legendy pasuje d o opow iadania, pozostałe cztery [...] nie m iałyby z nim wiele w spólnego” (29 w rześnia 1999)7.

R ów nież w Księciu N iezłom nym przyw ołuje - n a zasadzie porów nania z pejzażem w łoskim - „ o b raz pam ięci” : „ Z a to k a w yglądała ja k jezioro 0 zm ierzchu w m oich stronach rodzinnych: była czysta, ciem na, spłukana deszczem i oddychała głębią” (O z 1, s. 138). N aw et niezbyt w tajem niczony w szczegóły biografii H erlinga czytelnik odnajdzie w tym fragm encie obraz C iem nego Staw u w Berezowie. Czytelnik uw ażny zaś odczyta w ten sam sposób rów nież opis doliny Elvo w Wieży, kończący się słowami: „dno doliny przypom inało spuszczony i pokryty w odorostam i staw ” (O z 1, s. 19).

M otyw k rainy dzieciństw a pisarza zniknie - w opow iadaniach - na trzydzieści pięć lat. Pojaw i się - w podobnym ja k w u tw orach z lat pięć-dziesiątych zakresie - w pow stałym w 1993 r. opow iadaniu Ł u k

Sprawied-liwości. G rudziński rozpoczyna je od przyw ołania - znów w yodrębnionego

- fragm entu w spom inanego miejsca. Tym razem jest to rynek w „rodzinnym m ieście” (O z 2, s. 63), w którym jak o kilkunastoletni uczeń m ieszkał na stancji: „duży i codziennie od ra n a do o b iad u zastaw iony gęsto straganam i 1 chłopskim i furm ankam i [...]. Sąsiedztwo kom end w ojskow ych i plątaniny targow ych głosów i krzyków , jednokolorow ych kolum n żołnierskich i ch a-otycznej, barw nej pstrokacizny targow ego tłum u m usiało w m ojej m

łodo-6 K orzystam z wydania: G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Opowiadania zebrane, t. 1-2, wyb. i oprać. Z. Kudelski, W arszawa 1999. W nawiasach podaję skrót Oz, num er tom u oraz stronę, z której pochodzi cytat.

1 Zapisy z Dziennika pisanego nocą cytuję wg wydania: G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Pisma zebrane, t. 3-7 i 10—12, red., oprać., posłowia i noty Z. Kudelski, W arszawa 1995-2002. W nawiasach podaję daty zapisów.

(3)

cianej w yobraźni złożyć się na o braz czegoś ograniczonego i zarazem bardzo rozległego. T en obraz, synonim św iata odbitego w od p ry sk u wielkiego lustra [...] tow arzyszył m i nieraz w m oim późniejszym, dojrzałym życiu” (Oz 2, 63).

M am y tu więc kolejny fragm entaryczny o b ra z K ielc (bo o tym mieście m ow a), o wiele jed n ak bogatszy w szczegóły i em ocje niż om ów ione już ew okacje we wcześniejszych opow iadaniach. Co ciekawe, jego przedm iot nie pojaw ia się ponow nie w żadnym innym tekście H erlinga. Jest więc niejako w ydobyty z „bezdroży pam ięci” n a potrzeby odosobnionego przyw ołania i „w ym uszony” przez tem at utw oru. Pełni w nim funkcję obrazu-analogii, rozszerzającego perspektyw ę narracyjną o pow iadania i upodm iotow iającego dośw iadczenia jego auto ra.

D o radykalnej zm iany w trak to w an iu „m ałej ojczyzny” przez H erlinga dochodzi w opow iadaniu Błogosławiona, święta. W prow adzenie postaci M a -rianny K ., „rodem z wsi podkieleckiej” (Oz 2, s. 90), jest dla jego n a rra to ra , a więc i dla sam ego pisarza, pretekstem do (w m iarę dokładnego) to p o -graficznego opisu okolic Kielc. Po raz pierwszy - jeśli chodzi o opow iadania - pojaw iają się tu nazwy miejscowości: Suchedniów 8, Berezów (w raz z Ciem-nym Stawem , obecCiem-nym we wczesnych utw orach), a także Z agnańsk, leżący „w pół drogi m iędzy K ielcam i i Suchedniow em ” (Oz 2, s. 93). Spotkanie z „m łodą k ra ja n k ą” (Oz 2, s. 94) owocuje - nieskryw anym już - pogrążeniem się we w spom nieniach: „Przed m oim i oczam i, po tylu latach, przesuwały się obrazy za gru b ą zm atow iałą szybą. Ale w końcu pó łm artw a pamięć ożyła, dotrzym yw ałem coraz dzielniej k ro k u m ojej m łodej rozm ów czyni. Zbieraliśm y jag o d y i grzyby w gęstych lasach zagnaóskich, płoszyliśmy zające n a polanach i p o rębach, łowiliśmy kiełbie pod kam ieniam i w strum ieniach i większe ryby w rzekach wzdłuż to ru kolejowego, żeby nie zabłądzić, szliśmy do starego i ciem nego b o ru w Tum linie; znała nasz C iem ny Staw w Bere-zowie” (Oz 2, s. 94).

W ta k bog ate opisy krainy dzieciństw a obfituje D ziennik pisany nocą, m niej jest ich w esejach; jeśli jed n ak chodzi o o pow iadania, Błogosławiona,

święta jest pod tym względem chw alebnym w yjątkiem . D rugim z nich

- i ostatnim - są S n y w pięknym Morodi. H erling eksponuje tu m otyw y zw iązane ze swą m łodością. Pierwszym z nich jest w spom nienie Żydówki E ster, „o b u d z o n e” przez obserw ow aną nad rzeką V o ltu rn o w F orm ii scenę sam obójstw a m łodej M ulatki z obozu dla „kolorow ych em igrantów . Z d arzenie to jest przyczyną przyw ołania zapisu z D ziennika... z Bożego N a ro -dzenia 1972 r. o chorej na „czarną m elancholię” żydowskiej dziewczynie z Suchedniow a, snującej się codziennie nad berezow skim stawem, k tó ra pew nego d n ia u to p iła się w nim z wyrazem szczęścia n a tw arzy. D opeł-nieniem tego przedw ojennego w spom nienia jest sen o pożarze żydowskiego

(4)

m iasteczka w Suchedniowie. H erling m ówi o tym fakcie rów nież w R o

z-mowach w Neapolu', „sam opis zniszczeń znam z lektur [...], z o p o w iad ań ” 9.

P rzyznaje tym sam ym , że relacja z tego zdarzenia jest jedynie jego w yob-rażeniem i być m oże m a niewiele wspólnego z faktam i.

L ek tu ra Pierwszej miłości Turgieniew a budzi b ard zo osobiste w spom nie-nie, k tóre wcześniej - ja k o epizod z biografii wymyślonej postaci - Z., poznanego n a pustyni w Irak u - pojaw ia się w D zienniku pisanym nocą: „Z . przydzielony został do naszej baterii na kilka dni przed tą nocą 1942 ro k u . [...] W yznaczeni razem na w artę, leżeliśmy obok siebie w nam iocie w artow niczym [...]. Był jedynym synem m ałego właściciela ziem skiego w L u-belskiem , osieroconym wcześnie przez m atkę. M iał siedem naście lat, gdy ojciec ożenił się z o wiele od siebie m łodszą kobietą. [...] Po wojnie znalazłem jego nazw isko na liście poległych pod O sim o” (28 kw ietnia 1980).

N a rra to r Snów 10 w spom ina czas po śmierci m atk i, kiedy to przeniósł się z K ielc d o Suchedniow a, gdzie jego ojciec m iał m łyn, by dojeżdżać codziennie d o gim nazjum . G ospodynią oraz k o ch a n k ą ojca była jego daleka kuzynka, Ewa. Zafascynow any nią chłopiec czuje zarazem niechęć d o ojca, pogłębioną z chw ilą naw iązania rom ansu z Ewą. R ok później, po zdaniu m atu ry i przed wyjazdem n a studia, spędza on w akacje w Berezowie. Pewnej wrześniowej nocy, gdy staw groził wylaniem po obfitych deszczach, wraz z ojcem podnosił staw idła n a upuście. W e śnie po latach widzi „ojca p orw anego przez strugę rwącej wody, ciśniętego o deski platform y pod upu stem ” (O z 2, s. 311). W rozm ow ach z W łodzim ierzem Boleckim H erling w yzna po latach: „ J a byłem zam roczony, podobnie ja k b o h ater noweli T urgieniew a” 11. Sny zw iązane z m łodością zostają „sto p io n e w jeden obraz, k tó ry ja k czarn a krew wypełnił m oje serce” (O z 2, s. 312).

W spom nienia te, ujęte w poetykę snu, rządzą się w opow iadaniu włas-nym i praw am i. Ich oniryczna a u ra pow oduje, że w ydarzenia z przeszłości zostają przetw orzone zgodnie z regułam i (jeśli w ogóle takie istnieją) wizji sennej i m om entam i nie odzwierciedlają w pełni swego przebiegu w rzeczywis-tości. Ich funkq'ę m ożna określić ja k o rozliczenie pisarza z przem ilczanym i dotychczas m rocznym i epizodam i własnej biografii, je d n a k bez konieczności w erystycznego ich przedstaw ienia.

E w okacje rodzinnych stro n d o ch o d zą do głosu jeszcze dw u k ro tn ie - w postaci stw ierdzeń o m arginalnym charakterze, nie wpływających de-cydująco n a rozwój narracji. N a rra to r Hamleta piem onckiego (1995), w spo-m inając spędzony w Piespo-m oncie sierpień 1965 r., kiedy to większość czasu zajm ow ało m u w ędkow anie nad strum ieniam i znajdującym i się na zboczu

9 G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Neapolu, rozmowy prze-prowadził, opracował i przygotował do druku W. Bolecki, W arszawa 2000, s. 138-139.

10 D la spójności wywodu niekiedy używam skróconych tytułów opowiadań. 11 G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Neapolu, s. 143.

(5)

szczytu M u crone, w spom ina swe hobby: „O d dzieciństw a byłem zafascyno-w any nałogiem zafascyno-w ędkarstzafascyno-w a, potrafiłem godziny spędzać zafascyno-w patrzony zafascyno-w nieruchom y spław ik” (O z 2, s. 172). W podobnym tonie m ów i o swym ulu -bionym zajęciu w Prochach: „w yciągnąłem z g ra d a m i pod schodam i willi d o b rą jeszcze wędkę i wróciłem d o nam iętności m ojego dzieciństw a i wczesnej m łodości” (O z 2, s. 122). D o tych chwil w raca H erling pam ięcią podczas realizacji filmu A leksandry Czerneckiej i M arcina B aran a R ozw ażania o

cno-tach: „ Ja k o chłopiec uwielbiałem w ędkow anie i byłem chyba dobrym

węd-karzem , bo potrafiłem siedzieć nad w odą wiele godzin i patrzeć na nieru-chom y spław ik. [...] M iałem praw dziw ą wędkę i pasjam i łowiłem ryby w staw ie w Suchedniow ie. [...]. T o było m oje hobby, którego zawsze mi brakow ało, o d k ąd przeprow adziłem się do W łoch” 12.

N a rra to r-b o h a te r Schroniska Lunatycznego w spom ina studenckie czasy i nocne rozm ow y z kolegam i w dom u akadem ickim , k tóre często „przeciągały się d o św itu” (O z 2, s. 439). Znów jest to uw aga „ n a m arginesie” - tym razem relacji z p obytu w Europejskim S chronisku L unatycznym w ch a rak -terze rezydenta-obserw atora. Ew okacja czasu studiów jest spow odow ana całonocną rozm ow ą z innym rezydentem — niemieckim pisarzem i reporterem , W ernerem Lichsteinem .

H erling oszczędnie dozuje w swych opow iadaniach w spom nienia związane z k ra in ą dzieciństw a. P od względem ilości i szczegółowości jest ich więcej w opow iadaniach pow stałych w latach dziew ięćdziesiątych, co nie dziwi w kontekście ich niew ątpliw ie autobiograficznego ch a rak teru . D aleko je d -nakże tym ew okacjom do sensualizm u i drobiazgow ości opisów zamiesz-czonych w Innym Świecie.

2.

Szlakiem wojennym

Wojna niczego dobrego ze mnie nie wydobyła (G. Herling-Grudziński [w:] Rozmowy w Neapolu)

„P odróż na W schód”

E ta p w ojenny w biografii H erlinga rozpoczyna się w raz z po d jętą przez niego w końcu listo p ad a 1939 r. (w zw iązku z jego działalnością w P L A N ) w ypraw ą d o L w ow a w celu utw orzenia tam podobnej organizacji k o n

-12 G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Najkrótszy przewodnik po sobie samym, układ i posł. W. B o l e c k i , K raków 2000, s. 129.

(6)

spiracyjnej, a następnie przedostania się na Z achód, by być jej łącznikiem i przedstawicielem. Swej „podróży n a W schód” , znaczonej postojam i w M a ł-kini i B iałym stoku, a następnie pobytem w G ro d n ie i tułaczką po W ołyniu, nie um ieszcza on jed n ak w opow iad an iach 13. P obyt w G rodnie zostaje w spom niany w opow iadaniach tylko raz - w Snach w p ięknym Morodi. Im pulsem d o tej ew okacji stają się Paolo i M onica - bohaterow ie opow ia-d an ia, przypom inający swemu gościowi Stefana i Alicję - rów nież roia-dzeń- rodzeń-stw o, poznane w G ro d n ie zim ą 1940 r.: „w idyw ałem [...] czasem na ulicy S tefana i Alicję, przytulonych do siebie, idących wolnym krokiem dokładnie tak ja k P aolo i M o n ica” (O z 2, s. 300). M ów iono o nich „białe m ałżeństw o”

(O z 2, s. 299). N a rra to r - porte parole H erlinga — snuje także w spom nienia

zw iązane ze swą ówczesną pracą (w Pierwszym Państw ow ym T eatrze K ukiełkow ym Z achodniej Białorusi pod dyrekcją W ładysław a Jarem y) w c h a ra k -terze p o m ocnika stolarza. Zajm ow ał się tam wycinaniem i m alow aniem kukiełek d o czasu, gdy jego przełożony ostrzegł go przed aresztow aniem i zasugerow ał opuszczenie m ia sta 14. N oc przed wyjazdem do Sokółki spędził u Stefana i Alicji; niedługo potem trafił do grodzieńskiego więzienia. Znajom e rodzeństw o zaś - ja k dow iedział się już po wojnie - zostało rozstrzelane po w kroczeniu N iem ców do m iasta pod koniec 1941 r.

Epizod więzienny — obóz w Jercew ie

N ieco więcej jest w opow iadaniach naw iązań d o p obytu w obozie w Je r-cewie, szczegółowo opisanego w Innym Świecie. Pojaw iają się one - podobnie ja k echa „grodzieńskie” - dopiero w opow iadaniach z lat dziewięćdziesiątych.

D o ść enigm atycznie - bo bez odpow iedniego k o m e n ta rz a - pisarz w spom ina w Gorącym oddechu p u styn i o tym, że nie lubi spotykać „byłych tow arzyszy broni i w ięzienia” (O z 2, s. 9). U p atru je bowiem w „stad n y m ” życiu żołnierzy i więźniów analogii ze swoją sytuacją ja k o pacjenta szpitala. Oczy m ieszkańców w ym ierającej w ioski B agneri, opisanej w H am lecie

piem onckim , przyw odzą m u na myśl skojarzenie z pobytem w więzieniu

i obozie: „N igdy, być m oże, nie widziałem oczu ta k bezbarw nych, pustych, w ydrążonych; naw et za kratam i więzienia i za dru tam i o b o z u ” (O z 2 s. 158).

13 Pisze o niej natom iast w esejach (zob. np. Dialog o Dowódcy (z Józefem Czapskim) oraz Literatura wolna i upaństwowiona; G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Wyjścia z milczenia. Szkice literackie, [w:] t e n ż e , Pisma zebrane, t. 9, red., oprać., posłowie i n o ta Z. Kudelski, Warszawa 1998).

14 W Godzinie cieni czytamy: „Gdzieś w połowie chyba m arca Jarem a szepnął mi zagad-kowo, że dopytuje się (?) o mnie N K W D ” (G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Godzina cieni. Zam iast wstępu, [w:] t e n ż e , Pisma zebrane, t. 8, red., oprać., posłowie i n o ta Z. Kudelski, W arszawa 1997, s. 13).

(7)

N a rra to r-b o h a te r o pow iadania Don Ildebrando, opisując dw a tygodnie spędzone w klinice zauw aża, że odczuw ał wówczas radość, spow odow aną skojarzeniem tej sytuacji z krótkim pobytem „w szpitalu łagiernym nad M orzem Białym ” (O z 2, s. 200). W Innym Świecie znajdujem y wytłum aczenie tego osobliw ego uczucia szczęścia w chorobie: „T e d w a lub trzy tygodnie p o w ro tu d o człow ieczeństwa m ogły przyw rócić każdem u z nas n a chwilę jeszcze przed śm iercią poczucie własnej godności. [...] W aru n k i życia w

szpi-talu w kraczały w porów naniu z w arunkam i życia w obozie w dziedzinę n iepraw dopodobnego luksusu. [...] W szpitalu przeleżałem tylko je d n ą noc n a k o ry tarzu , potem ju ż dw a tygodnie w czystym łóżku. W spom inam ten okres ja k o jeden z najpiękniejszych w m oim życiu” 15.

W Snach w pięknym M orodi znajdujem y scenę p o w ro tu b o h a te ra sam o-chodem o zm ierzchu z cm entarza n a M onte C assino. H erling w spom ina dzień, w którym rów nież o zm roku prow adził au to i nagle przestał widzieć. W ów czas tow arzysząca m u osoba m usiała odegrać rolę „pożyczonych oczu”

(O z 2, s. 307). Sytuację tę spow odow ała „k u rza ślep o ta” - „ p a m ią tk a ”

z łagru sowieckiego. R ów nocześnie pow racają w jego pam ięci obrazy łagru zim ą, kiedy to wcześnie zapadał zm ierzch i „kurzy ślepcy” błąkali się po zonie w poszukiw aniu drogi z obozowej kuchni d o swych baraków . Znów m uszę odw ołać się do Innego Św iata, w którym ten o b ra z często pow raca: „W id o k kurzych ślepców, stąpających w olno ra n o i wieczorem z wyciąg-niętym i przed siebie rękam i po oblodzonych ścieżkach w k ierunku kuchni był w zonie rów nie n atu raln y , ja k widok przygarbionych pod drew nianym i jarzm am i nosiw odów ” 16. W spom nienie to w raca podczas analogicznego, budzącego lęk, „b łąd zen ia” autem po drodze. P o d o b n ą sytuację przywołuje H erling w Rozm ow ach w Neapolu: „P o raz pierwszy k u rz a ślepota dała mi znać o sobie, gdy jeździłem po Włoszech z C iołkoszam i. [...] W tedy musiałem rozstać się z sam ochodem ” 17.

Epizod żołnierski - Armia Polska gen. Andersa

20 stycznia 1942 r. H erling opuścił obóz w Jercew ie p o ośm iodniow ej głodów ce protestacyjnej. 12 m arca został przyjęty d o A rm ii A ndersa. Echa przebytej z nią drogi znajdujem y w kilku opow iadaniach; najwięcej szcze-gółów zw iązanych z tym okresem zaw ierają Z ja w y saraceńskie. O tym utw orze pow ie H erling w rozm ow ach z W łodzim ierzem Boleckim: „tem at ostatniego [z om aw ianych w Rozmowach w Neapolu przyp. E. Sz.] o p o

-15 G . H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Inny Świat. Zapiski sowieckie, [w:] t e n ż e , Pisma zebrane, t. 1, red., oprać., posłowie i n o ta Z. Kudelski, Warszawa 1995, s. 41, 126, 131.

1<s Tamże, s. 71.

(8)

w iadania wywodzi się z m oich dośw iadczeń w ojennych” 18. Pretekstem do snucia w spom nień jest tu opowieść o losach M arcela P ru sa - jego przy-jaciela z czasów walki w A rm ii A ndersa, poznanego n a Bliskim W scho-dzie, n a pustyni irackiej. P o raz pierwszy H erling podaje tu taj szczegóły zw iązane z kolejnym i m iejscam i walk: „ A n k o n a była błyskotliw ą operacją naszego K o rp u su (straciliśm y jednego tylko żołnierza, o świcie w ygarnia-liśmy z m ieszkań k w aterunkow ych oficerów niem ieckich w piżam ach), więc nie m ogła być p ró b ą czy dow odem czegokolwiek. Ale Senigallia, n a północ od A nkony! Niemcy zam knęli nas w saku, obłożyli ta k gę-stym ogniem artyleryjskim , że w panice m usieliśm y się ukryw ać gdzie popadło. [...] W yrwaliśmy się w końcu z zasadzki w Senigallii, Niemcy cofnęli się znow u n a p ó łn o c [...], zajęliśm y ład n e m iasteczk o F a n o ” (Oz 2, s. 456).

H erling analizuje tu je d n a k nie tylko działania w ojenne swej armii; wyciąga też wnioski z własnych doświadczeń. Przyznaje się do odczuw ania strachu podczas walki n a niebezpiecznych pozycjach bojowych: „cały m ój wysiłek am bicji i dum y zm ierzał d o wzniesienia się siłą p o n ad strach. W alczyłem raczej z sam ym sobą niż z wizją skalnych bu n k ró w wroga, gotow ych d o otw orzenia śm iercionośnego ognia. M o ja praw dziw a bitw a służyła do tego jedynie, aby dorosnąć do odwagi i u ratow ać w łasną godność” (O z 2, s. 456).

W e wczesnych opow iadaniach G rudzińskiego znajdujem y tylko wzm ianki o w ojennym etapie jego biografii. M ają one najczęściej ch a ra k te r dygresji lub dopow iedzeń i nie w pływ ają w większym stopniu na rozwój fabuły. W Ł u ku Sprawiedliwości n a rra to r w spom ina o rynkach, w idzianych w ró ż-nych częściach świata: „w Anglii, w Niemczech, we F ran cji, we W łoszech, w Persji, w Palestynie, w Indiach [podkr. E. Sz.]” (Oz 2, s. 63). Jedną z okazji ku tem u były niewątpliwie postoje n a szlaku 2. K o rp u su .

W spom nienie z Palestyny ożyw a w Podzwonnym dla dzwonnika. Dźwięk nazw iska lekarza zajm ującego się w B onn m ałym F r a N a fta - K u rta M a rb u rg a - przyw ołuje w pam ięci H erlingow ego porte parole obrazy z 1942 r.: podczas sta q o n o w a n ia polskiego pułku w Palestynie m iał on okazję obejrzeć „pion iersk ą osadę G ed era” (.Podzwonne, s. 259)10, w której żydowscy inteligenci z Niemiec, Rosji i Polski spełniali rolę przym usow ych osadników -pionierów . P oznał tam jednego z nich - ad w o k ata z Lubeki, W ilhelm a M a rb u rg a , m ęża E riki i ojca dw óch synów. A nalogiczny niemal fragm ent dotyczący tego tem atu znajdujem y w D zienniku pisanym nocą: „P rzypom inam sobie epizod z Palestyny. N asz pułk sta q o n o w a n y był w p o

-18 Tamże, s. 295.

19 Korzystam z wydania: G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Podzwonne dla dzwonnika, W ar-szawa 2000. W nawiasach podaję skrócony tytuł oraz num er strony.

(9)

bliżu wioski G edera, chodziłem tam w w olnych chw ilach z w izytą do m łodego i elokw entnego ad w o k ata z L ubeki” (N eapol, 22 listopada 1988).

W O ku Opatrzności H erling w spom ina kam panię ad riaty ck ą (nie podaje jed n ak ta k wielu szczegółów jak w Zjawach saraceńskich): „Ścigaliśm y nad A driatykiem cofających się szybko Niem ców . [...] D o m nie, znającego a n -gielski, należało odbieranie jego [tj. M eltona, b o h atera opo w iad an ia - przyp. E. Sz.] radiow ych kom end i popraw ek oraz przekazyw anie ich na stanow iska ogniow e” (O z 1, s. 323).

K ulm inacyjnym m om entem kam panii włoskiej była bitw a pod M onte C assino. H erling w raca do niej w opow iadaniach z lat ostatnich. B ohater

Snów odw iedza „d obrze znane z wojny stro n y ” (O z 2, s. 296) - jedzie przez

V enafro - „naszą bazę przed bitw ą” (Oz 2, s. 306) na G ó rę K laszto rn ą i cm entarz. P łytka drzem ka w południe rodzi widzenie bitwy, podczas której n a padających gęsto żołnierzach w yrastają grobow e krzyże. O braz walki staje się „bezsensow nym w idow iskiem ” (O z 2, s. 306) dla jej uczestnika, dum nego z udziału w ta k ważnym w ydarzeniu historycznym . D ow odem tego m o g ą być liczne zapisy dziennikow e H erlinga, najczęściej „rocznicow e” , pośw ięcone M o n te C assino: „C za rn a luka podejścia n o cą z 16 na 17 m aja [...] n a wzgórze 593 [...]. [...] przez cały dzień 17 m aja prow adziliśm y ogień artylerii z płytkiej rozpadliny skalnej. [...] Pam iętam dialogi w ciem nościach 0 tym , czy bitw a została w ygrana czy przegrana [...]. Była to bez w ątpienia bitw a w ielka” (17 m aja 1984); „W drodze n a cm entarz zapatrzyłem się w obelisk n a 593. T o «moje miejsce». T am leżałem z porucznikiem Janem Figlem dw adzieścia cztery godziny w końcow ej fazie bitwy. [...] Byłem ra d io o p erato rem artylerii, «radiotą» w ówczesnej term inologii” (20 m aja

1990).

C harakterystyczny jest we Snach opis wizji sennej n a rra to ra -b o h a te ra po pow rocie z wycieczki na M onte Cassino. N a k ła d ają się w niej n a siebie dw a obrazy: pobojow isko i „śniegiem zasypany łagier sow iecki” z „kurzym i ślepcam i” (O z 2, s. 308). T o oni tym razem w padają d o grobów i w yrastają n a nich krzyże. D w a silne przeżycia - „w idzenie” n a cm entarzu i w spo-m nienie z obozu - zlewają się w je d n ą wizję. Trzecispo-m obrazespo-m , który pojaw ia się tuż przed przebudzeniem , jest T ru p iarn ia, pełna bladych i odzia-nych w łachm any ludzi, trw ających w przedśm iertnym odrętw ieniu. W Innym

Świecie H erling nazyw a ją „kresem w ędrów ki ziemskiej w obozie” 20. Trafił

d o niej po ośm iodniow ej głodówce protestacyjnej przeciw nierespektow aniu przez w ładze obozow e postanow ień pak tu Sikorski-M ajski. Pomieszczenie to zrobiło n a nim w rażenie „d o m u noclegowego dla włóczęgów i żebraków 1 w pew nym sensie było nim napraw dę” 21.

20 G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Inny Świat, s. 269. 21 Tamże, s. 274.

(10)

W Podzw onnym dla dzwonnika G rudziński w prow adza postać włoskiego k o re sp o n d en ta „N ew A m erican” - R o n a W hickera, któ ry przygotow uje obszerny „serw is” z okazji zbliżającej się rocznicy bitwy pod M o n te Cassino. D ziennikarz ten, zbierając m ateriały, trafia d o O pactw a. T am tejsi benedyk-tyni o skarżają aliantów (głównie Polaków ) o zniszczenie swej historycznej siedziby z pow odu przetrzym yw anych w jej lochach kilkudziesięciu niemiec-kich żołnierzy. N a rra to r-b o h a te r opow iadania (uczestnik bitwy) nazywa m nichów „kłam cam i i głupcam i przynoszącymi ujmę wielkiem u założycielowi zakonu, św iętem u Benedyktow i z N ursji” (Podzwonne, s. 60). W ostatnim utw orze pisarz dod aje więc now e dla czytelnika szczegóły zw iązane z bitwą, w prow adzając nowych jej (poniekąd) uczestników w postaci m ieszkających w O pactw ie m nichów .

W Srebrnej Szkatułce i Zjawach saraceńskich H erling pisze o wyzwoleniu R zym u we wrześniu 1945 r. i o „sm utku i poczuciu zaw o d u ” (O z 1, s. 454), panującym w śród P olaków po zakończeniu wojny. W Zjaw ach dodaje, że sam brał udział - w raz z przyjacielem z arm ii - w „pijackich włóczęgach po taw ernach w yzw olonego R zym u” (Oz 2, s. 457).

O braz zniszczeń spow odow anych trzęsieniem ziemi, opisany w Gruzach, wywołuje u H erlingow ego porte parole skojarzenie z w ojną, k tó ra oswoiła go z „w idokiem zburzonych m iast, m iasteczek i wsi, z pustyniam i gruzów, ze szkieletam i dom ów , z cm entarzam i pod kłębowiskiem m urów i żelastw a” (Oz 1, s. 227). W ten sposób H erling rozszerza perspektyw ę czasow ą o p o -w iadania, obejm ując nią (choć tylko -we -w spom nieniu) ró-w nież czas -wojny.

3. Na obczyźnie: Rzym - Londyn - Monachium

Rzym

R zym [...] wspominam ja k Arkadię. (G. Herling-Grudziński [w:] Rozm owy w Neapolu)

P o zakończeniu kam panii włoskiej H erling pracow ał w m isji wojskowej w Rzym ie. W spom ina ten okres w Portrecie weneckim'. „W io sn ą 1946 r., n a przełom ie kw ietnia i m aja, w ybrałem się do W eneqi w w ażnych dla m nie (i d la m oich przełożonych w rzymskim urzędzie wojskowym ) spraw ach” (Oz 2, s. 25). W Księciu N iezłom nym stw ierdza zaś, że k o rzysta z każdej nadarzającej się okazji, by odwiedzić Rzym , „z którym wiąże [go - przyp. E. Sz.] tyle najpiękniejszych w spom nień [jego - przyp. E. Sz.] życia” (Oz 1, s. 139).

D opiero w opow iadaniach z lat dziewięćdziesiątych m otyw R zym u odbije się głośniejszym echem. N a rra to r Portretu weneckiego w spom ina o swej

(11)

żonie, czekającej w Rzym ie n a jego pow rót z podróży służbowej d o Wenecji (zob. O z 2, s. 35). O wiele więcej szczegółów zw iązanych z pobytem w „W ie-cznym M ieście” znajdujem y w Zjawach saraceńskich. P o stać żony „odzys-kuje” tu swe pełne imię - K rystyna, zaś ch a rak ter w ykonyw anej tam przez b o h atera opo w iad an ia pracy zostaje dookreślony (co praw d a, dość oszczęd-nie, w poetyce curriculum vitae): w latach 1945-1946 pracow ał on jak o dziennikarz w re d a k q i tygodnika wojskowego. B rak tu je d n a k choćby wzm ianki o przeżyw anych wówczas przez niego chwilach szczęścia, o których H erling ta k chętnie w spom ina w wywiadach: „ Ja się czułem najlepiej po wojnie w R zym ie ze sw oją pierw szą żoną - byłem szalenie zakochany i to R zym , uliczkę na Z atybrzu w spom inam ja k o sw oją A rk ad ię [...]. W Rzymie odtajałem . Zacząłem kochać i żyć n a n ow o” 22.

T rau m aty czn e przeżycie zw iązane ze spędzonym w Rzym ie Ferragosto (już p o śmierci żony), opisane jest w Szczycie lata, w przytoczonym pod koniec opo w iad an ia zapisie z Dziennika pisanego nocą: „P rzed wielu laty zdarzyło m i się spędzić w nędznym rzym skim hoteliku o b o k dw orca Term ini kulm inacyjny i św iętow any przez W łochów dzień 15 sierpnia, Ferragosto. M iasto było w yludnione, leżałem nago n a m okrym barłogu [...]. Nie umiem ju ż dziś odtw orzyć rozklejonego [...] biegu m oich m yśli, ale pam iętam [...], że była w nich wściekłość [...]. O koło szóstej wieczorem wyczułem coś trudnego do określenia, dziurę w czasie, w sysającą pom pę otchłani. Stałem przy oknie, z odrętw ienia wyrwał m nie ból w rękach, zaciśniętych kurczow o n a klam kach żaluzji [...]. W północnym dzienniku radiow ym pod an o , że [...] około szóstej w ieczorem cztery osoby odebrały sobie życie w różnych częściach R zy m u ” (16 lipca 1972; Oz 2, s. 248).

T en epizod z życia H erlinga jest jednym z wielu elem entów , w spół-tw orzących jego autobiografię zaw artą w opow iadaniach23 i stanow i o osobis-tym charakterze S zczytu lata, którego tem at - pozbaw iony „głosu” n a rra to ra - nie m iałby w ym iaru autobiograficznego.

Epizod wenecki

N a rra to r-b o h a te r Portretu weneckiego, aliant służący w misji wojskowej w Rzym ie, podczas służbowej podróży do W enecji zam ienia się w turystę, ryzykując w ym ów ki dow ódców , a naw et posądzenie o dezercję: „nie

przyjeż-22 E. S a w i c k a , Widok z wieży. Rozmowy z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Warszawa 1997, s. 73.

23 Herling wspomina o nim również w Rozmowach w Neapolu: „K iedy przyjechałem do Włoch [...], myślałem o samobójstwie bezustannie [...]. W Szczycie lata opisałem też własną próbę samobójstwa, z której właściwie nie zdawałem sobie sprawy” (G. H e r l i n g G r u d z i ń -s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Neapolu, -s. 34, 44).

(12)

d ża się po raz pierwszy do W enecji, żeby pożegnać ją natychm iast po pow itaniu. [...] Z akochiw ałem się z każdym dniem m ocniej w mieście, 0 którym p o eta m ów i, że jest zbudow ane z widzeń sennych” (O z 2, s. 32). C o ciekawe, nie zabytki budzą em ocje w zwiedzającym . M ów i wręcz o tym, że nie lubi P ałacu D ożów , Placu świętego M a rk a i Bazyliki - zachwyca go, w stopniu pozw alającym zapom nieć o Rzym ie i o pow rocie do żony 1 pracy, W enecja „balansująca na pograniczu, [będąca - przyp. E. Sz.] [...] dow odem realności snu” (O z 2, s. 33). Jej o braz w raca w postaci „m ajaczeń” i „przyw idzeń euforycznych” (O z 2, s. 43) podczas p o b y tu w Londynie: „N iepojęte było, ja k udało m i się przewieźć i przechow ać w żywej (pow ie-działbym naw et: z d n ia n a dzień żywszej) pam ięci odpryski weneckiego krajo b razu ” (O z 2, s. 44). T en „m echanizm przelotnych wycieczek do Wenecji z londyńskiej stu d n i” (O z 2, s. 44) działa przez cały okres p o b y tu w Anglii, pozw alając choć na chwilę oderw ać się od szarej rzeczywistości. W enecki pejzaż pełni tu funkcję pejzażu wręcz rajskiego - jest je d n a k dla H erlinga rajem utraconym .

Epizod capryjski

C zęste wycieczki H erlinga n a C apri są „z apłonem ” dla opisu tej wyspy w kilku jego opow iadaniach. P o raz pierwszy jej o b ra z pojaw ia się w Piela

dell'Isola, jed n ak nie jest tu sfunkcjonalizow any ja k o elem ent

autobiograficz-ny. W Księciu N iezłom nym pisarz zaś nie tylko w prow adza nazw ę C apri (w poprzednim utw orze nieobecną), lecz także przedstaw ia siebie ja k o zwie-dzającego ją po raz kolejny turystę, m ającego swe ulubione miejsca: Piazzettę i M onte Tiberio. P o d ró ż n a C apri staje się dla niego „w ycieczką poza granice rzeczyw istości” (O z 1, s. 103), zaś sam a w yspa - podobnie ja k W enecja - zaw iera „akcent snu na jaw ie” (O z 1, s. 103). M otyw ten powróci w Portrecie weneckim - n a rra to r w spom ina tu o spędzonym z żoną tygo-dniow ym u rlopie na C apri tuż przed wyjazdem do A nglii24. N ie m a jed n ak w tym opow iadaniu tak bogatego opisu wyspy ja k w Księciu N iezłom nym ; pozostaje tylko stwierdzenie fa k tu p o bytu, m ające c h a rak ter czysto info r-m acyjny.

M otyw C apri pojaw i się także w jednym z listów R osario do G ustavo w Zielonej Kopule w form ie w spom nienia wspólnej wycieczki bohaterów opow iadania. T ym razem H erling „każe” ew okow ać w ypraw ę n a C apri

24 Potwierdza ten fakt Herling w Rozmowach w Dragonei, mówiąc: „przed wyjazdem z Włoch do Anglii byłem z moją pierwszą żoną, K rystyną, n a Capri. I spędziliśmy tam krótki u rlop" (G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Dragonei, rozmowy prze-prowadził, opracował i przygotował do druku W. Bolecki, W arszawa 1997, s. 199).

(13)

R osario - sycylijskiemu przyjacielowi jego porte parole w tym utw orze, G ustavo: „N a sz a w spólna wycieczka we trójkę n a C ap ri zm ieniła trochę sytuację. D o ra [żona R o sario - przyp. E. Sz.] była ro zbaw iona, roześm iana, m ogła uchodzić za uciekinierkę ze św iata sycylijskiej m elancholii. Ale nie d opisała nam pogoda. T a ulew a n a M onte Tiberio przem oczyła nas do koszul [...]. W ieczorem [...] wróciłem z żo n ą n a Sycylię” (O z 2, s. 393). G rudziński „przenosi” tu więc swe w spom nienie n a jednego z bohaterów , nie chcąc niejako pow ielać swej częstej strategii prezentow ania dośw iadczeń za pośrednictw em n a rra to ra będącego jego porte parole.

Londyn

W zm ianka o wyjeździe H erlinga w 1947 r. po dem obilizacji do Anglii pojaw ia się w dw óch opow iadaniach: w Ugolone z Todi i Srebrnej Szkatułce. D op iero jed n ak w Z eszycie Williama M ouldinga, em eryta pojaw ia się m otyw podróży do L ondynu w czerwcu 1991 r. D a ta to zaskakująca - w kontekście w zm ianek chociażby w Dzienniku - gdzie H erling stw ierdza, że po raz ostatni był tam w połow ie lat osiem dziesiątych, gdy stan zdrow ia pozw alał m u jeszcze n a dłuższe p o d ró że25. Pisarz w ykorzystuje więc w tym opow ia-d an iu chw yt „poia-dróży im aginacyjnej” , pozw alający m u ew okow ać wcześ-niejsze, w rzeczywistości odbyte podróże. W szystkie inne bowiem , poza datą, szczegóły zw iązane z nimi m ają ścisły związek z jego biografią. N a rra to r

Z eszytu m ów i o „ostrej alergii” (O z 1, s. 470), ja k ą jest nacechow any jego

stosunek d o tego m iasta, objawiającej się wręcz fizycznie: „W drugim tygodniu pobytu zacząłem w ciągu dnia cierpieć na dość częste bóle i zawroty głowy, a n o cą m iewałem tak ciężkie napady duszności, że zwlekałem się z łóżka w m oim pok o ik u na piętrze i w ystawałem o b o k otw artego o k n a ”

(O z 1, s. 470).

W tym „nie łubianym (delikatnie m ów iąc) m ieście” (O z 1, s. 473) są m iejsca budzące szczególne negatyw ne emocje n arra to ra -b o h a te ra . Należy d o nich P utney, nocą przypom inający „w ym arły [...] wielki cm entarz” (O z 1, s. 470) o ra z dzielnica, w której m ieszkał przez kilka lat po wojnie H a m p -stead H eath. P o d obne uczucia wywołuje w nim też W illesden G reen - opus-toszała, „jak po przejściu zarazy” (O z 1, s. 471).

B udynek Bible Society, d o którego uczęszczał tytułow y em eryt, rów -nież m ieści się w znanym H erlingow i m iejscu - n a P utney. Dzięki tak ie-m u zabiegowi pisarz „przeie-m yca” swe w spoie-m nienia niejako „ie-m iędzy wieszam i” , tra k tu ją c je ja k o swoiste dopow iedzenia do głównego to k u n a r-racji.

(14)

P o raz pierwszy - w opow iadaniach - dochodzi tu d o głosu n u ta o sobista, zw iązana z Londynem . H erling wyjaw ia pow ód, dla którego nie znosi tego m iasta: „Truizm em jest twierdzenie, że koch a się lub co naj-m niej lubi naj-m iejsca przeżyć pogodnych, a an ty p atią od p łaca się naj-miejsconaj-m przeżyć bolesnych. Lecz [...] L on d y n o d ep ch n ął m nie n aty ch m iast po osiedleniu się w nim , gdy byłem wolny od jakichkolw iek w nim dośw iad-czeń, gdy m oje londyńskie życie było jeszcze białą, nie zap isan ą k a rtą ” (Oz 1, s. 488).

Sam fa k t podróży d o L ondynu w 1991 r. został wym yślony przez pisarza n a potrzeby w spom nienia, k tóre wzbierało w nim od ro k u 1952; dopiero

Z e szy t w ydobyw a n a św iatło dzienne urazy zw iązane z tym m iastem i tym

„ciem nym ” okresem w życiu G rudzińskiego, pełniąc niejako funkcję te ra -peutyczną.

W pod o b n y m tonie - rów nież bardzo osobistym - podejm uje H erling ten te m a t w Portrecie weneckim. Jego porte parole w sp o m in a p o b y t w L ondynie ja k o „życie przypom inające senny k o sz m a r” , od którego uciekał, ew okując - n a zasadzie przeciw ieństw a - „o dpryski weneckiego k ra jo b ra z u ” (Oz 2, s. 43). Pięć lat, spędzonych w „londyńskiej stu d n i” (O z 2, s. 43), bez nadziei na lepszą przyszłość, zakończonych śm iercią żony, pow róci d opiero w Z im ie w zaświatach - za to w o wiele większym „zagęszczeniu” , decydując o bardzo osobistym charakterze tego opow iada-nia. P unktem wyjścia do snucia w spom nień jest w nim znów im aginacyjna p o d ró ż d o L o n d y n u , w odw iedziny d o L., w 1999 r. (przypom nę, że u tw ó r pow stał w 1997 r.). N ie zgadzają się - w większym stopniu niż m iało to m iejsce w Z eszycie - szczegóły z nią związane. H erling „um iesz-cza” swą przyjaciółkę, Lidię C iołkoszow ą (bo to o n a u kryw a się pod inicjałem L .) w Old Age H ouse na G olders G reen, podczas gdy w rzeczy-wistości m ieszkała o n a w polskim dom u starców im ienia O jca M aksym i-lian a K o lb eg o 26.

O dw iedza on m iejsca znane z przeszłości, m .in. dom na Finchley, w k tó -rym m ieszkał z K . przez kilka lat. D zięki uprzejm ości jego obecnego właściciela, inżyniera R o bsona, wchodzi naw et do środka: „N iezapom niana ta godzina n a poobiedniej kaw ie w dom u R obsonów , w k tó ry m przed laty m ieszkaliśm y tak długo! N iestety, nie m ogłem zajrzeć d o naszego pokoju n a piętrze [...], ale wystarczył m i salonik na dole, w którym piliśmy kawę, z wyjściem d o ogró d k a, napraw dę teraz zadbanego. [...] J a k stare miejsca o b ra sta ją m chem [...]; ja k [...] pozostają nam wierne - nam , starszym , innym, szczęśliwym lub nie; ja k z upływem czasu w rastam y, chociaż ju ż nieobecni,

(15)

w każdy d ro b iaz g naszego m inionego życia” (O z 2, s. 358). W raca więc w m iejsca pam iętane z „chudych lat londyńskich” (O z 2, s. 346), wskrzeszając niem al tam ten czas pobytem w swym daw nym dom u. Spacerując po H am -pstead H e a th i odw iedzając W hite Horse Pub, nie „p rzeżuw a” na nowo goryczy m inionych dni. R ów nież o niechęci d o tego m ia sta m ówi w czasie przeszłym 27: „N ie lubiłem L ondynu po pięciu spędzonych w nim po wojnie latach ” (O z 2, s. 347) i dodaje: „N igdy bym nie uwierzył, ja d ą c do L. w L ondynie, że spojrzę n a to m iasto innym i oczami. [...] W chw ilach suchej pogody schodziłem z przyjem nością nad T am izę i polubiłem bulw ar n ad rzeczny, zw łaszcza w m iejscach uczęszczanych przez w ędkarzy (uprzytom -niłem sobie naraz, że nigdy nie schodziłem nad Tam izę podczas pięcioletniego p o b y tu p o wojnie). [...] odkryw ałem wciąż nowe skwery i ogrody. Z apusz-czałem się w dżunglę Soho [...]. T o był Londyn, którego nie znałem . I była niezw ykła ow a «dziewicza» eksploracja m iasta, w którym spędziło się kiedyś pięć lat życia” (O z 2, s. 348).

N a cm entarzu n a F o rtu n e G reen widzi, że grób K . z a p ad a się w ziemię, pozbaw iony daw nej opieki ze strony L. F ak tem jest, że przez całe lata nieobecności H erlinga w Londynie grobem jego pierwszej żony opiekow ała się L idia C iołkoszow a. P otw ierdza to sam pisarz w Rozm ow ach w Neapolu: „m ieszkając we W łoszech, nie chodziłem przez te la ta n a grób K rystyny znajdujący się w Londynie. Z ajm ow ała się nim Lidia C iołkoszow a” 28.

H erling w prow adza w Z im ie w zaświatach nieobecny we wcześniejszych opow iadaniach m otyw wycieczki do K ornw alii, z k tó rą łączy go wspom nienie sprzed la t29: „spędziłem w niej lato z K ., złe, ostrzegawcze lato. [...] W K o rn walii piękne jest m orze [...]. K. uw ielbiała przesiadyw anie na skałach a ta -kow anych i szarpanych wściekle przez fale m orskie” (O z 2, s. 357). W

Dzien-niku pisanym nocą H erling ta k w spom ina K om w alię: „Jeszcze dzisiaj, po

tylu latach, w zrusza m nie wspom nienie wakacji w d o m k u Potw orow skiego w K ornw alii. W idzę K rystynę, podnieconą, praw ie nieprzytom ną, ja k w chła-nia świat z pędzlem w ręku, nieczuła na p raw a czasu, d opraw dy od świtu d o nocy. W idzę sam ego siebie w stanie pisarskiej euforii nad rękopisem. [...] A ch, to lato w K ornw alii, na zawsze odciśnięte w pam ięci!” (10 lute-go 2000).

21 Herling przyznaje się do mistyfikacji w tym opowiadaniu: „T o jest opowiadanie euforycz-ne [...], to nie jest ten Londyn, którego nie znosiłem [...]; bardzo chciałem pokazać Londyn, który mi się pod o b a” (G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Neapolu, s. 73 i 105).

28 Tamże, s. 66.

(16)

Epizod burmcńsko-indyjski

M otyw podróży d o B urm y30 (z krótkim postojem w Indiach), k tó rą pisarz odbył w m aju i czerwcu 1952 r. i zrelacjonow ał w siedm iu odcinkach w „W iadom ościach” londyńskich31, a następnie wydał w form ie książkow ej32, pow raca w dw óch opow iadaniach. W Prochach jest to inform acja zw iązana ściśle z fabułą utw oru, a dokładnie — z ucieczką córki głów nego bohatera, L orisa B erardi, d o Indii. „Czy to praw da, że był pan przed laty w Indiach?”

(O z 2, 138) - p y ta n a rra to ra -b o h a te ra b ra t Lorisa, prosząc go o pom oc

w poszukiw aniu Iriny.

Info rm acja o „ulubionym miejscu narkom anów w łoskich” (O z 2, s. 139) - rejonie V aranasi - zostaje w prow adzona za pośrednictw em innej postaci tekstu - d ziennikarza G iovannino, który zostaje w yposażony przez H erlinga w wiedzę, ja k ą on sam posiadał po czterodniow ym pobycie w Indiach: „G nieżdżą się pod gołym niebem n a polach [...] i n a długiej łasze piaszczystej nad G angesem ” (O z 2, s. 139). G iovannino m ówi też o krem acji zm arłych tam W łochów , zaś n a rra to r jedynie w spom ina swój p o b y t w K alkucie i przytacza ze swego dziennika Podróż do B urm y fragm ent opisujący k re-m ato riu re-m koło świątyni bogini K ali: „P ionow e sre-m ugi dyre-m ów w yglądają w drgającym od upału pow ietrzu ja k rozchw iane słupy i unoszą się ku niebu z dołków różnej wielkości, w których krewni zm arłych obkładają zwłoki w iązkam i drzew a i chrustu. W kilku wgłębieniach bieleją ju ż tylko garstki popiołu, ale w wielu sterczą jeszcze spom iędzy tlących się gałęzi nie d o p alo n e ręce i nogi. Ludzie w chodzą i w ychodzą z k rem atorium tak obojętnie, ja k b y brali udział w pogodnym obrzędzie ludow ym ” (O z 2, s. 140-141).

W ten sam sposób zostaje skrem ow ana Irina. H erling skonstruow ał tragiczne losy tej postaci w oparciu o swe obserw acje z Indii. W idział wówczas tłum y narkom anów snujące się nad G angesem i o b ra z ten znalazł się rów nież w opow iadaniu.

M onachium

O swym pobycie i pracy w M onachium inform uje n a rra to r utw oru

Ugolone z Todi n a m arginesie „nekro lo g u ” pośw ięconego tytułow em u

filo-zofowi. N ie rozw ija ju ż tego m otyw u (m ającego we w spom nianym opow ia-d an iu po stać krótkiej wzm ianki o charakterze inform acyjnym ) w utw orach

30 Zachowuję w tekście stosowaną przez Herlinga formę tej nazwy.

31 Zob. W. B o l e c k i , Posłowie, [w:] G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , Podróż do Burmy. Dziennik, ukiad książki i posłowie W. Bolecki, K raków 1999, s. 148.

(17)

pow stałych przed rokiem 1993; dopiero w Portrecie weneckim w raca do tego etap u swego życia, nie dodając jed n ak wiele: „P o śmierci m ojej żony spędziłem trzy lata w M o n ach iu m ” (Oz 2, s. 43). W Z im ie w zaświatach, opisując końcow y okres p o b y tu w Londynie i pożegnanie z K ., o d p ro w a-dzającą go n a stację autobusów lotniczych H igh Street K ensington, w spo-m ina: „T ego d n ia [16 października 1952 r. - przyp. E. Sz.] odlatyw ałespo-m d o M on ach iu m n a p o sad ę” (Oz 2, s. 341). M iał zam iar - po przygotow aniu m ieszkania - sprow adzić z Anglii K . i jej m atkę.

Najwięcej szczegółów, nieobecnych w oficjalnych n o ta c h biograficznych pisarza, a dotyczących p o b y tu w Niem czech, zaw ierają Z ja w y saraceńskie: „W M o n ac h iu m , o p ró c z codziennej p racy biurow ej, żyłem n a dw óch planach. W ieczorem włóczyłem się po ruinach m iasta z uczuciem pewnej ulgi, ja k b y ruiny były dla m nie jedynym znośnym i uśm ierzającym naw et krajobrazem . Nie zapom nę tych zimowych w ieczorów (była zim a 1952), [...] postojów w b arach n a Schw abingu, rozm ów w łam anej niemczyźnie z p ro sty tu tk a m i; to było niem al ra d o sn e zstępow anie w c o ra z niższe kręgi. P o pow rocie do dom u nastaw iałem głośno m uzykę w radio [...] i otw ierałem butelkę whisky. Spałem w ubraniu, budziłem się, by sięgnąć p o butelkę, ra n o um yty i ogolony szedłem przykładnie d o biura przez O gród A ngielski [...]. N ie pisałem oczywiście (w yjałow iony p racą biu ro -wą), przełożyłem pew nego d n ia dw a sonety Szekspira i odżyłem ” (Oz 2, s. 470).

H erling nie ukryw a tu taj przeżywanego w M o nachium załam ania po śm ierci żony. Z zadziw iającą - w kontekście p o p rzed n ich , „su c h y ch ” w zm ianek - szczerością opisuje swój ówczesny, bliski stoczenia się na dn o , try b życia. P rzytoczony fragm ent znajduje potw ierdzenie w dzien-nikow ym zapisie: „W M onachium , w złym dla m nie czasie, zdarzało mi się często zasypiać w fotelu po pijanem u, była w tedy zim a, piekące po przebudzeniu oczy przem yw ałem bielą śniegu za o k n em ” (20 października

1972).

W Podzw onnym dla dzwonnika H erling w spom ina (w przytoczonym zapisie z D ziennika - z 29 stycznia 1977 r.) B oże N aro d zen ie 1952 r. spędzone w S alzburgu. Czas ten nazyw a ,je d n y m z najcięższych okresów m ojego życia” (Podzwonne, s. 5), toteż gdy n a rra to r tego opow iadania m ów i o swym wyjeździe do B onn, w spom ina też o k ró tk im postoju w Salzburgu i spacerze znajom ą w ąską uliczką, p row adzącą d o głównego placu: „P oznałem ją bez chwili nam ysłu. T o o n a uciszała i łagodziła m oje ówczesne bóle [...], koił [je - przyp. E. Sz.] w yim aginow any o braz szczęścia dom ow ego [...]. T ego w tedy potrzebow ałem n a jb a rd z ie j” ( Podzw onne, s. 14-15).

Opis spaceru salzburskim i uliczkami w ydaje się w ariantem zaw artych w Dzienniku „alkoholicznych w ędrów ek” p o M onachium : „znalazłem się

(18)

k tóregoś w ieczoru kw ietniow ego na podw órzu starej i dużej kam ienicy - „ la n d a ry ” , jak ich ju ż dzisiaj pewnie nie m a: pełnym kw aśnych zap a-chów zupy, świeżo pieczonego chleba, piw a i taniej w ó d k i, krzyków i przekleństw stróża, pysków ki lokatorów ; dziecięcych naw oływ ań, swojs-kiego h arm id ru z przedw ojennej Pańskiej czy Żelaznej” (5-10 stycznia

1984).

4. Wiochy - „mój wybrany kraj”

Conrad znalazł sobie świat angielski, Herling - świat wioski (Kazimierz Koźniewski)

Neapol

Zwięzłe inform acje o osiedleniu się H erlinga w N eapolu z d ru g ą żoną i m ałym synkiem w listopadzie 1955 r. znajdujem y m .in. w O ku Opatrzności: „osiedliłem się n a stałe w N eapolu w ro k u 1955” (O z 1, s. 324) - mówi n a rra to r o pow iadania podczas składania zeznań w K w esturze, zaś w Srebrnej

Szkatułce precyzuje datę - listopad 1955 r. W Portrecie weneckim pojaw ia

się inform acja o pow tórnym ożenku, zaś najpełniejszą form ę przybiera ona w Zjaw ach saraceńskich: „w listopadzie 1955 r. osiedliłem się z m o ją żoną i naszym m aleńkim synkiem w N e ap o lu ” (O z 2, s. 475). W e wszystkich w ym ienionych opow iadaniach pełni o n a funkcję potw ierdzenia tożsam ości n a rra to ra i a u to ra tych utw orów .

W większości opow iadań znaleźć m o żn a opisy fragm entów topografii N eapolu - m iasta, w którym dzieje się ich akq'a. Najczęściej pojaw iającą się nazw ą jest Spaccanapoli. Jest to , ja k objaśnia opow iadacz E x voto, „«ulica rozłupująca N eapol» [...], głów na, n ajstarsza a rte ria m iasta, ró w n o -legła do Tribunáli. R ozłupuje je rzeczywiście n a dwie części, biegnie od dw orca d o kościelnego w zgórza [...]. N azw a jest potoczna, ludow a, a naw et gw arow a, gdyż składa się n a nią szereg k rótkich odcinków [...]” (O z 2, s. 174).

W spom niane przy okazji opisu Spaccanapoli inne p u n k ty N eapolu p o -w racają -w opo-w iadaniach z lat dzie-więćdziesiątych. N a pełnym antyk-w a-riatów odcinku świętego Błażeja n arrato r-b o h ater M adrygału żałobnego szuka książek o C arlo G esualdo. Plac Jezusa, kościół świętej K lary i plac świętego D om in ik a pojaw iają się ja k o miejsca na trasie jego codziennych wędrówek; w spom ina też o kościele Jezusa, w którym został pochow any „książę m u

(19)

-zyków ” (O z 2, s. 283). Inform acje te m a ją za zadanie spraw ić, że opisyw ana przestrzeń staje się bliska, bo ograniczona d o kilku p u n k tó w 33.

K ościół Świętej K lary jest miejscem szczególnie łubianym przez H erlinga, to też często „k aże” on swemu porte parole w o p o w iadaniach, by o p ro -w adzając znajom ych po N eapolu - pokazy-w ał im ten kościół34. W ostatnim o pow iadaniu H erlinga - Podzwonnym dla dzwonnika - Święta K la ra zostaje szczególnie w y ek sp o n o w an a ze względu n a głów nego b o h a te ra utw o ru - d zw onnika F ra N afta.

W opow iad an iu M ost. Z kroniki naszego m iasta (1963) H erling opisuje

P onte della Sanitá, m ost znajdujący się niedaleko M uzeum N arodow ego,

będący , ja k b y przejściem od dolnego N eapolu do g órnego” (Oz 1, s. 163), z perspektyw y społeczności m iasta, której czuje się członkiem . Opis ten jest wstępem do relacji o losach żebraka, II Pipistrello - m o żn a więc powiedzieć, że po raz kolejny elem ent topografii N eapolu posłużył G rudzińskiem u do sk o n stru o w an ia przestrzeni, w której rozgryw a się akcja jego opow iadań. W tym w ypadku je d n a k opis historii m ostu rów nież dość w yraźnie zapo-w iada finał utzapo-w oru.

O pisując Piazza del M ercato - rynek znajdujący się m iędzy ulicą portow ą i Spaccanapoli - n a rra to r Ł u ku Sprawiedliwości nie sk u p ia się na jego współczesnym wyglądzie i funkq'ach, lecz na historii jego pow stania w 1270 r. i rolach, jak ie spełniał n a przestrzeni wieków. T a dociekliw ość n a rra to ra - a u to ra w poszukiw aniu źródeł historycznych, dotyczących różnych obiektów N eapolu, świadczy o tym , że nie jest on zw yczajnym m ieszkańcem tego m iasta, lecz jego znaw cą i m iłośnikiem zw iązanych z jego zabytkam i legend.

N eapolitański szpital San Paolo pojaw ia się w Gorącym oddechu pustyni w zw iązku ze w spom nieniam i H erlinga po przebytym zaw ale serca. Pow raca też w Snach w p iękn ym M orodi jak o inform acja d o o k reślająca w prow adzoną postać - d o k to ra R ., znajom ego kardiologa pracującego w tej klinice. Zabieg ten pow oduje, że p o raz pierwszy pojaw iająca się w tym utw orze postać nie je st obca, anonim ow a i od razu zostaje p rzedstaw iona ja k o ktoś już znany.

Okolice N eap o lu rów nież pojaw iają się w opow iadaniach. Z auroczeniu Z a to k ą N eap o lita ń sk ą daje H erling wyraz m .in. w utw orze D on Ildebrando: „w patryw ałem się w Z ato k ę [...] z takim i chyba uczuciam i, jak ie w m łodzień-czych dziennikach opisyw ał A lbert C am us, pełen m iłości i zachw ytu dla wybrzeży M o rz a Śródziem nego” (Oz 2, s. 200).

33 W rozmowach z Włodzimierzem Boleckim Herling stwierdza: „mieszkam nieopodal miejsca zbrodni oraz grobu mordercy, Carlo Gesualdo, który znajduje się w kościele Jezusa" (.Rozmowy w Neapolu, s. 181). T o tłumaczyłoby tak częstą „eksploatację” tego i innych znajdujących się w pobliżu dom u pisarza obiektów w utw orach Herlinga.

M N arrator-bohater Prochów oprowadza po mieście Lorisa, zaś G ustavo z Zielonej Kopuły wspomina o tym w liście do R osario (zob. Oz 2, s. 119 i 387).

(20)

T ra sa spaceru zdrow otnego, będącego częścią rekonw alescencji pisarza po zawale, rozpoczynała się n a wysokości P iazza Vittorio i biegła bul-w arem nadm orskim d o p o rtu rybackiego - M ergelliny. O pisał ją bul-w

Gorącym oddechu pu styn i o raz w Zielonej Kopule to tam G u stav o p ro

wadzi R osario podczas zw iedzania N eapolu: „ N a M ergellinie, w śród ry -bnych strag a n ó w [...] skręciliśm y n a m o lo , pod nie uży w an ą latarn ię m orsk ą. T am m orze, ocierające się o skały, obejm ow ało brzeg bulw aru i brzeg m o rza ram ieniem wyciągniętym w stronę C apri i Ischii” (O z 2, s. 387).

S poradycznie p o jaw iają się w o p ow iadaniach: P in a k o te k a (Prochy), kościół San Egidio (Pierścień), kościół San Eligio (L u k Sprawiedliwości). Jest to u w a runkow ane skłonnością H erlinga do um ieszczania akcji swych kró tk ich utw orów zazwyczaj w m iejscach obdarzonych ciekaw ą historią, barw nych, ow ianych legendą. W ym ienione kościoły opisuje zaś w o p o -w iadaniach, k tórych głó-wnym tem atem są -właśnie z-w iązane z nimi le-gendy.

Piemont

W opow iadaniach znaleźć m o żn a wiele relacji z rzeczywistych w ypraw H erlinga w ciekaw e m iejsca, w k tóre W łochy obfitują, a d o k tórych jest przyw iązany.

W akacje, spędzone k ilk a k ro tn ie w P iem oncie, „ o w o c u ją ” tw órczo w W ieży i H amlecie piem onckim . W pierwszym z tych opow iadań znaj-dujem y wnikliwy opis doliny A osty, zapam iętany z p o b y tu H erlinga w lecie

1945 r.: „Istn ieją doliny, gdzie światło dzienne w cieka skąpo przełęczami górskim i; tu taj dociera ja k b y spod ziemi. [...] Od Saint-V incent dolina się rozjaśnia i nab iera bardziej pogodnych akcentów . P otem nowy konterfekt w dro d ze wijącej się m o n o to n n ie w śród lasków kasztanow ych i pustych pastw isk na zboczach [...]. Z a rzeką jed n ak otw iera się znienacka głęboka m iednica właściwej A osty, nasycona zielenią winnic i łą k ” (O z 1, s. 24). O pis ten ujaw nia piękno piem onckiego pejzażu, k tó re oddziałuje n a w raż-liwego turystę, jak im niewątpliwie jest i H erling, i obdarzo n y jego cechami n a rra to r.

Opis P ollone i okolic pojaw ia się też w Hamlecie piem onckim , którego n a rra to r w spom ina spędzone tam lato 1956 r .3S W tedy to, w czerwcu, w rok po osiedleniu się w N eapolu, „zapoznaje się” on z Pollone z pom ocą żony - znawczyni tych okolic, od dzieciństw a spędzającej tu wakacje.

35 W Rozmowach w Dragonei czytamy zaś: „Jeździłem wtedy z żoną i dziećmi do Pollone, u stóp Alp, do Piem ontu” (G. H e r l i n g - G r u d z i ń s k i , W. B o l e c k i , Rozmowy w Dragonei, s. 154).

(21)

Z P ollone sąsiadują: Sordevolo, słynne dzięki przygotow yw anem u tam co dw a lata w idow isku pasyjnem u w stylu O beram m ergau o raz Bagneri - wieś, której wszyscy m ieszkańcy są ze so b ą spokrew nieni i k tó ra z tego pow odu stała się „dogoryw ającą ro d z in ą” (O z 2, s. 158). N ieco dalej p o -łożona jest Susa - m iasteczko, k tóre cechuje szczególna d bałość o pam iątki przeszłości. W opow iadaniu pojaw ia się ono przy okazji w prow adzenia przez H erlinga postaci M irelli i G offredo - m ieszkających tam przyjaciół n arrato ra- b o hatera.

W H am lecie piem onckim G rudziński daje w yraz nie tylko zachwytowi P iem ontem , ale i rozczarow aniu nim. Poznaje m ianow icie „P iem ont u kryty”

(O z 2, s. 165), którego m ieszkańcy m askują swój egoizm , chciw ość i niechęć

d o przybyszów z innych części W łoch schludnością i uczciwością. Zaczyna więc unikać spędzania tam urlopów . Szczegółowo pow ód „alergii n a Piemon- tczyków ” podaje w rozm ow ach z W łodzim ierzem Boleckim: „C i schludni Piem ontczycy po p ro stu o kradli dom mojej rodziny - wyciągnęli w nocy m eble i wszystkie w artościow e rzeczy. [...] T en rab u n ek był wyrazem ich niechęci d o obcych” 36.

San Dragone - D ragonea

Pierw szą w zm iankę o tej m iejscowości, jed n ak bez k o n tek stu au to b io -graficznego, znajdujem y w Św iętym Sm oku. W opow iadaniu tym m ow a o wsi San D ragone, której m ieszkańcy wierzyli, że w pobliskiej pieczarze m ieszka tytułow y potw ór. H erling w spom ina o tej lokalnej legendzie rów nież w Dzienniku pisanym nocą. „D ragonea jest wierna swej nazwie, k tó rą zrodziła legenda o siedm iogłow ym sm oku w grocie na drodze d o O pactw a w C av a” (D ragonea, 23 lipca 1974).

H isto ria zak u p u d om ku Casa Rossa, położonego n a uboczu D ragonei, staje się jed n y m z epizodów o p o w iad an ia E x voto (1995). C zytam y w nim : „ N a d o b rą spraw ę kościółkow i czy kaplicy San Vincenzo za-wdzięczałem k u pno dragonejskiego dom ku. Byłem na niedzielnej wycieczce z przyjacielem w Vietri koło Salerno. [...] w jechaliśm y d o D ragonei. Z a szkaradnym rynkiem m iasteczka d ro g a poderw ała się do góry i zobaczy-łem z niej czerw ony dom ek n a uboczu, otoczony kępam i drzew i krze-wów [...]. G dybym za m oje oszczędności m iał coś kupić, to tylko ten dom ek - pow iedziałem do przyjaciela. [...] d o m ek , [...] leżący [...] na uboczu, praw ie n a odludziu, bez dojazdu, [był - przyp. E. Sz.] zanie-dbany i w ydzierżaw iony przez właściciela C ava dei T irreni dragonejskiem u chłopu, k tó ry obrócił go w oborę n a dole, sianem zapełniwszy górę”

(O z 2, s. 176).

(22)

Z dzisław K u delski zauw ażył częstą obecność D rag o n ei n a k arta ch

Dziennika. Jej pow ód sform ułow ał następująco: „W ieś D ra g o n e a i położony

w niej Czerw ony D om , Casa Rossa, jest dla H erlinga miejscem szczegól-n y m ” 37. Szczególszczegól-nym tym bardziej, że od początku obudzi w spom szczegól-nieszczegól-nia z rodzinnych stron: „P odczas pierwszego lata w D ragonei psy powiązały m nie z berezow skim chłopięctw em . Jakby odezw ały się nagle, po tylu latach, by zerw ać m nie na nogi i pchnąć do szybkiego m arszu przez las n a suchedniow ską stację, na jedyny pociąg, k tó ry pozw alał z wybiciem ósmej wbiec [...] d o szkoły w Kielcach. T a dragonejska „m ag d alen k a” zakorzeniła m nie wtedy natychm iast w świeżo kupionym d o m k u , położo-nym n a uboczu, lecz znapołożo-nym we wsi pod nazw ą Casa R ossa" (D ragonea, lipiec 1995).

W yspy Eolskie - P anarea

W jednym z zapisów D ziennika czytam y: „W yspy Eolskie, czyli w ję -zyku poezji turystycznej Siedem Pereł; [...] P an area [...] b ru n atn e piargi żużlu, szaro-zielone płaty skał [...], w dole szm aragdow e m orze” (czerwiec- lipiec 1977). Z achw yt H erlinga P an areą znajduje ujście w utw orze Prochy. G rudziński, ustam i swego porte parole, w spom ina pob y t n a wyspie: „M oje dw a tygodnie na Panarei w ro k u 1977 [...] były przed południem pław ie-niem się w cudow nym , czystym m orzu, p o obiedzie sjestą z nieudanym i p ró b a m i lek tu ry , od zm ierzchu [...] d o północy ek sp lo ra cją w ysepki” (O z 2, s. 121). E fekt autobiograficzności tego w spo m n ien ia potęguje w zm ianka n a rra to ra o w ędkarstw ie „nam iętności dzieciństw a i m ło d o -ści” (Oz 2, s. 122).

Opis wyspy nie jest jed n ak głównym tem atem utw o ru - zarysowuje tylko jed n o z m iejsc jego akcji. W idać tu, ja k m isternie H erling w plata w swe utw ory okruchy własnych dośw iadczeń38, obudow ując je następnie fikcją.

„U m bria dolce”

T en ulubiony przez H erlinga region W łoch39 pojaw ia się w kilku o p o -w iadaniach. N a rra to r Portretu -weneckiego -w spom ina o postoju -w Orvieto — jednym z m iast U m brii (Oz 2, s. 25—26). W Rozm owach w Dragonei zaś sam pisarz zapew nia o prawdziwości relacji: „cała p o d ró ż, postój w Orvieto,

31 Z. K u d e l s k i , dz. cyt., s. 80.

38 W Rozmowach w Dragonei mówi: „Rzeczywiście mieszkałem na Panarei dosyć długo i byłem gościem mojego przyjaciela” (s. 290).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Geneza i charakter tego pro- cesu mają wybitnie złożony charakter a fakt, że to państwo stało się inicjatorem i li- derem globalnej polityki prohibicji wobec narkotyków związany

Z tego właśnie pow odu tak trudne jest wykonywanie zaw odu przez m łodego sędziego, który nawet pełen najlepszych chęci nie może mieć wystarczającej wiedzy i

Dzięki pozyskaniu dodatkowych pomieszczeń na początku lat 80-tych XX w., możliwa stała się też rozbudowa struktury organizacyjnej Biblioteki oraz rozszerzenie usług

Maciej Czarnecki.

Łącznie przebadano 142 m w obrębie 7 wykopów, gdzie natknięto się na pozostałości osad ludności kultury pucharów lejkowatych i iwieńskiej.. Stwierdzono wyraźnie

Rezultatem badań prowadzonych do tej pory było odkrycie licznych pozostałości osadnictwa kultury pucha­ rów lejkowatych z późnego odcinka fazy IIIC.. Stanowią one centrum

nie wniosły istotnych zmian w dotychczasowych u sta­ leniach co do chronologii badanego obiektu: groby w obstawach kamiennych pod brukiem oraz przykrywający je nasyp ziemny

Badania trwały od 3.06.1991 do 30.08.1991 r. Zaplanowano następujące przedsięwzię­ cia: a) eksplorację pracowni krzemieniarskiej w bezpośrednim sąsiedztwie północnej części