ZDARZENIA - KSIĄŻKI - LUDZIE
FILOZOFIA WOLNOŚCI CZŁOWIEKA VI TYDZIEŃ FILOZOFICZNY KUL
W zrost zainteresow ania w filozofii w spółczesnej problem am i czło
w iek a je s t niew ątpliw y. M ożna by się doszukiw ać w ielu przyczyn tego zjaw iska. Ną dw a ty lk o zespoły fa k tó w zw rócim y uwagę, faktów , w y d aje się, sym ptom atycznych dla w iedzy o człow ieku dw udziestego w iek u : dw ie w ielkie w ojny w ciągu kilkudziesięciu la t i zaw ro tn y p o stęp techniki, zm ieniający nie do poznania obraz św iata. O bydwa zjaw isk a u k azu ją „możliwości” człowieka. Możliwości •— w ydaw ałoby się — w zajem nie się w ykluczające. W spaniały rozwój cyw ilizacji a je dnocześnie najpotw orniejsze zbrodnie, ja k ie zna historia. K im że w obec tego je s t człowiek — „budow niczy” k re m a to riu m i człowiek — a s tro n a u ta ? Czyżby postęp m oralny człow ieka m iał być odw rotnie p ro p o r
cjo n aln y w stosunku do postępu techniki? Wobec ta k ie j sy tu acji tru d n o nie być zdezorientow anym . Nic dziw nego więc, że i dziś staje człowiek n a now o przed tajem nicą w łasnego, ludzkiego bytu.
E gzystencjalizm uczulił nas na d ra m a t ludzkiego istnienia. D ram at w y ro sły choćby tylko na tle ty ch dw u przytoczonych faktów . Co leży u p o d staw tego dram atu? Znow u sp raw a skom plikow ana. Może tu je d n a k w a rto zaakcentować rolę d y lem atu rozgryw ającego się n a n a szych oczach między dwoma „p ro jek tam i” człowieka. K to zw ycięży:
hom o sapiens czy homo faber? G roźba zachw iania rów now agi nie jest:
chyba iluzoryczna. Nie bomba je s t niebezpieczna. G roźny je s t czło
w iek, k tó ry może z niej zrobić dow olny użytek.
T ajem nica człow ieka zdaje się pogłębiać. W jej rozw ikłaniu n ie odzow na je s t pomoc filozofii. I człowiek w spółczesny chyba jak o ś in sty n k to w n ie do niej się ucieka.
P ro b lem w olności człowieka leży w cen tru m zainteresow ania a n tro -.
pologii filozoficznej. Wolność, w olny w y b ó r i w konsekw encji odpo
w iedzialność m o raln a za popełnione czyny, czy przym us, n ieunikniona konieczność i b rak wszelkiej odpow iedzialności? Wolność — przyw i
lejem czy niew ygodnym a n aw et groźnym obciążeniem ? Zagadnienie^
sta re . P róbow ali je rozw iązyw ać tacy m yśliciele, ja k : Arystoteles*,
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE E pikur, A ugustyn, Tomasz, D uns Szkot, Suarez, M olina, Bannez, D escar- te s , Spinoza, K ant, Hegel, M arks, Engels, B ergson — żeby w ym ienić ty lk o najw ażniejszych. Dziś brzm ią nam w uszach w ypow iedzi H a rt- m anna, Schelera, Schicka, a przede w szystkim S a rtre ’a.
Czyje rozw iązanie je s t słuszne? K om u zaufać w te j spraw ie niby teoretycznej a je d n a k najb ard ziej osobistej d la każdego człow ieka i ogrom nie pow iązanej z p ra k ty k ą życia?
Tegoroczny (VI) Tydzień Filozoficzny na K UL (18—21. II. 1963),
•choć nie pretendow ał do au to ry taty w n y ch rozstrzygnięć, rzucił jed n ak chyba w iele św iatła n a tę spraw ę żyw ą i w ciąż a k tu a ln ą n ie ty lk o d la zawodowych filozofów.
*
Zagadnienie wolności w oli — to problem ogrom nie skom plikow any.
T o w ogóle problem człowieka. T rzeba by raczej m ów ić o w olności czło
w ie k a niż o w olności woli. Zawsze bow iem działa cały człowiek a nie jeg o wyizolow ane w ładze. Nie m ożna oderw ać czynu ludzkiego od jego n atu raln eg o k o n tek stu — od człowieka. A te n żyje i działa w określo
n y m środow isku i ludzkim i pozaosobowym. R ozw iązanie problem u w olności zakłada w ięc znajom ość w iedzy o człow ieku i o rzeczyw istości, .która nie tylko stanow i tło jego działania, ale z k tó rą człow iek wchodzi w różnorodne, często konieczne relacje. Rzeczywistości, n a k tó rą on działa i k tó ra n a niego działa.
C h a ra k te r problem u, jego złożoność i pow iązanie z in n y m i zagadnie
n ia m i, najogólniejszy zarys jego historii, głów ne linie dotychczasow ych rozw iązań, rolę p roblem atyki w całokształcie filozofii om aw iał d r A.
S tę p ie ń w odczycie o tw ierającym Tydzień. Odczyt d ra S tęp n ia „W pro
w adzenie do filozofii wolności w oli” nie sugerow ał szczegółowych roz
w ią z a ń problem u, m iał jedynie orientow ać w ch arak terze zagadnienia i ch arak terze n astępnych odczytów i dyskusji.
Tydzień — im preza filozoficzna; zagadnienie m a w ięc być ro zp atry w ane w ram ach ujęć filozoficznych. Chodzić tu będzie o d otarcie do p odstaw ow ych s tr u k tu r rzeczyw istości ludzkiej i rzeczyw istości w ogóle, do podstaw ow ych zasad działania człowieka, z k tó ry ch dopiero jak o konsekw encja w ypływ a fak t, czy człowiek je s t w olny czy całkow icie
•zdeterm inow any przez rzeczyw istość pozaosobową. P re le g e n t bardzo mocno podkreślał „filozoficzność” zagadnienia. Co p raw d a w olność czło
w ieka może być przedm iotem zainteresow ania n a u k szczegółowych t a k ich , ja k np. biologia, socjologia, psychologia, p sy ch iatria itp. N au k i
te u sta la ją , ja k faktycznie przebiega postępow anie ludzkie, i d o sta r
czają przesłanek do rozw ażań n a te m a t sposobu k ształto w an ia i org a
n izo w an ia postępow ania ludzkiego. O statecznego rozw iązania problem u
w o ln o ści w oli nie m ożna jed n ak oczekiwać od tego ty p u nauk. P y
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE 937 ta n ie dotyczące w olności w oli je s t bow iem pytaniem o isto tę a k tu w oli, je s t w ięc ze swej n a tu ry zagadnieniem filozoficznym i jeśli się chce otrzym ać w łaściw ą odpowiedź, m usi być rozpatryw ane n a teren ie filo zofii, k tó r a zachow ując genetyczny zw iązek z em pirią w ykracza je d n a k poza w ąską dziedzinę fak tó w bezpośrednio danych. A naliza om a
w ianego zagadnienia m usi być przeprow adzona w oparciu o poznanie n a tu ry w oli o raz n atu ry działającego człowieka, co znow u łączy się z całą teo rią rzeczywistości. Chodzi bow iem o zdanie , sobie spraw y z fa k tu , czy s tru k tu r a rzeczyw istości i c h a ra k te r pow iązań człowieka z innym i b y tam i um ożliw iają w olność woli. P rzy om aw ianiu zaś tego zagadnie
n ia trzeb a zgłębić problem przyczynow ości, determ inizm u, in d eterm i- nizm u itp.
P rzytoczona przez p relegenta różnorodność określeń wolności w oli p otw ierdza tezę o organicznym zw iązku koncepcji w olności z teo rią człow ieka i jego bytowego otoczenia. In n a koncepcja w olności w oli w y stęp u je bow iem w system ie tom istycznym , in n a w szkotyzmie, egzy- stencjalizm ie, m arksizm ie itp. J a k one m iędzy sobą bardzo się różnią, w idać n a przykładzie dw u, zupełnie zresztą przypadkow o w ybranych, spośród w ielu określeń cytow anych w odczycie:
„W olność w oli polega na tym , że w ola jak o ta k a w obec n iek tó ry ch przedm iotów w niektórych sy tu acjach je s t zew nętrznie i w ew nętrznie n iezdeterm inow ana w sw ym w yborze” oraz:
„W olność w oli polega n a tym , że człow iek d ziałając uśw iadam ia so
bie, że jego chęci i jego czyny są jego chęciam i i jego czynam i”.
S p raw a nie je st błaha. Ujęcie teoretyczne m a bow iem kolosalne s k u tk i praktyczne. Z akres działania konsekw encji zagadnienia je st rów ny zakresow i w pływ ów filozofii człow ieka, k tó ra leży u podstaw n a u k aksjologicznych i n orm atyw nych (estetyki i etyki), u podstaw filozofii praw a, filozofii k u ltu ry i filozofii dziejów.
*
T rzy następ n e odczyty: o. P rof. A. K rąpca, „Tom istyczna koncepcja w olności w oli”, Prof. R. Ingardena, „O realn y ch w a ru n k ach sw obodnych decyzji człow ieka” i Doc. M. Gogacza, „Z agadnienie w olności w oli w m ark sizm ie”, były ukazaniem rozw iązań dokonyw anych w ram ach trzech różnych system ów filozoficznych. W szystkie zdają się potw ierdzać m ocno akcentow ane we w prow adzeniu przekonanie, że o ta k im czy in n y m stanow isku w kw estii w olności w oli rozstrzyga pogląd z zakresu m etafizy k i człowieka i teo rii rzeczywistości.
P ró b ę u kazania ontycznych p odstaw w olności woli, czy — ja k p re leg en t często określał — wolności człow ieka — zaw ierał odczyt o. Prof.
K rąpca. Tok rozw ażań kierow any był założeniam i, iż a tr y b u t posiada ta k ą s tru k tu rę , ja k ą posiada b yt, którego je s t a try b u tem . Skoro w ol-
Z n a k — 12
938
ność je s t atry b u te m człow ieka — trzeba przede w szystkim poznać stru k tu rę b y tu ludzkiego, by zdać sobie spraw ę z isto ty w olności woli.
Zasadniczym rysem m etafizycznym b y tu ludzkiego je s t p r z y g o d n o ś ć , przejaw iająca się w jego złożoności z różnych elem entów , podzielności, czasowości trw an ia. Z najduje ona także w yraz w sposobie działania człowieka. Czyny ludzkie, łącznie ze specyficznie ludzkim czynem, k tó ry nazyw a się czynem w olnym — cechuje przygodność.
Dalsza isto tn a w łaściwość człow ieka to z ł o ż o n o ś ć z elem entów m aterialn y ch i duchow ych. Problem pozornie prosty. Na ogół filozo
fowie zgadzają się, gdy chodzi o sam fa k t złożenia. N ajtru d n iejszy do zrozum ienia je s t c h a ra k te r tego pow iązania, n a tu r a sto su n k u między m aterią i duchem w człowieku. W zależności od sposobu rozw iązania tego ostatniego problem u pow staje koncepcja człowieka jak o b y tu psychofizycznego czy fizykopsychicznego, jako „wcielonego d ucha”, czy
„uduchow ionej m a te rii”. Niebezpieczeństw o zachw iania p ro p o rcji jest w ciąż groźne i h isto ria filozofii dostarcza przykładów konsekw encji nie
właściwego rozw iązania. N as in teresu je fa k t praw ie bezsporny — czło
w iek je s t bytem złożonym. Stanow i jedność w w ielości w sp ó łk o n sty tu - ujących go niesam odzielnych elem entów .
T aka s tru k tu r a b y tu ludzkiego rz u tu je n a c h a ra k te r jego działania, k tó re prelegent nazw ał „ j e d n o - d w o i s t y m ”, p o d k reślając fu n k cjo n a ln ą jedność działania przy stru k tu ra ln e j złożoności i wielości. W każ
dym czynie człowieka biorą udział różne w ładze: poznaw cze i pożą- dawcze, in telek tu aln e i zmysłowe. Nie m a czynów czysto in telek tu aln y ch czy czysto zm ysłowych — może być tylko przew aga jed n y ch lu b d ru gich elem entów . A m im o to w szystkie czynności człow ieka nacecho
w ane są jednością. Pochodzą bow iem z jednego „ cen tru m ” i m a ją na celu jedność bytu.
S tru k tu ra ln a złożoność działania ludzkiego pociąga za sobą różno
rodność jego u w arunkow ań, determ inacji. K ażda bow iem z w ładz czło
w ieka biorąca udział w działaniu podlega sw oistym praw om , w nosi nowe pozytyw ne elem enty, ale jednocześnie podlega now ym ogranicze
niom.
M ając zarysow ane głów ne w łaściw ości b y tu ludzkiego i jego działa
nia m ożna dopiero postaw ić p ytanie o wolność człow ieka i o zasięg tej wolności. S praw a i tu się kom plikuje. Pojęcie w olności nie je s t bow iem pierw otne, je s t u w arunkow ane rozum ieniem b ardziej podstaw ow ego pojęcia — pojęcia konieczności. P releg en t p rzy jął tu sugerow aną przez A rystotelesa, a uściśloną przez Tom asza z A kw inu, koncepcję koniecz
ności organicznie zw iązaną z teo rią arystotelesow skich czterech p rzy czyn b y tu . W ty m ujęciu koniecznym je st to, czego negacja je s t n e gacją b y tu w danym aspekcie.
B y t ludzki rozp atry w an y w swych przyczynach nie pozostaw ia m ie j
sca na wolność. Nie może być m ow y o niezdeterm inow aniu w zakresie
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE 939 tego, co u A rystotelesa nazyw a się przyczyną m aterialn ą, form alną, spraw czą czy celową. Zanegow anie form y b y tu czy m aterii prow adzi
łoby bow iem do zniesienia bytow ości w ogóle. Zanegowanie n a to m ia st celow ości lub sprawczości byłoby zanegow aniem bytow ości w asp ek cie dynam icznym , czyli byłoby zanegow aniem działania b y tu . A by bow iem zaistniał a k t działania, czyli czyn, m uszą istnieć przy n ajm n iej dw a p u n k ty odniesienia: źródło, z którego w ypływ a czynność, oraz przedm iot, k u k tórem u to działanie zm ierza, czyli kres, n a k tó ry m to działanie w jak iś sposób sią kończy.
Źródło, k tó re realnie w yłania z siebie działanie — to w łaśnie przy czyna spraw cza, a kres czyli k ie ru n e k i cel działania — przyczyna ce
lowa. W obec tego nie istnieje m ożliwość zanegow ania a n i celowości, a n i spraw czości w działaniu. B yłoby to rów noznaczne ze zniesieniem działania w ogóle.
Czy istn ie je wobec tego wolność, czy w olny w ybór je s t możliwy?
„Sw obodny w ybór człowieka będzie m iał m iejsce ty lk o w ówczas, gdy człowiek u k o n sty tu u je sam siebie od w e w n ątrz jak o czynnik działania, a więc, gdy sam obierze przedm iot, k re s czyli cel, k tó re zdeterm inuje k ie ru n e k działania, i gdy od w ew n ątrz ze sw ej stro n y sam sobie nakaże w yłonienie a k tu zdeterm inow anego przez o brany sobie przedm iot czyli cel-m otyw .”
J a k się to dokonuje? M echanizm działania ludzkiego je st skom pli
kow any z pow odu wielości w ładz biorących udział w czynie ludzkim , zwłaszcza w świadom ym i w olnym akcie człow ieka, jak im je s t swo
bodny w ybór. W analizach czynu ludzkiego, przeprow adzanych n a j
częściej w podręcznikach filozofii m oralnej, bierze się zw ykle pod uw agę w ładze najw ażniejsze: rozum i wolę. W te n sposób jed n a k b a r
dzo łatw o zagadnienie uprościć i wypaczyć. N iemożliw ość techniczna przeprow adzenia dokładnej analizy w szystkich jednocześnie d ziałają
cych odrębnych stru k tu r zmusza je d n a k do takiego ograniczenia p rzed
m io tu analizy.
W w y n ik u te j analizy dochodzi Się do stw ierdzenia w zajem nego w spółdziałania in telek tu i woli. Szczególnie w ażna je s t tu ro la woli.
T reść czynu je st w skazana przez w ładze poznawcze. K ażdem u in te lek tu a ln e m u w skazaniu treści odpow iada jed n a k jak ieś przyzw olenie woli. „Wola i nasz w ybór idzie w ięc zawsze za p raktycznym sądem naszego in telek tu , nas osobiście determ inującego. Wola zawsze zga
dza się na o statn i sąd p raktyczny in te le k tu , ale ona w łaśnie decyduje, k tó ry sąd praktyczny in telek tu m a być sądem ostatnim . W ola obiera sobie o sta tn i sąd i sam a siebie d eterm in u je treścią poznaw czą o sta t
niego sądu praktycznego. M a w ięc tu m iejsce a u t o d e t e r m i n a c j a . Człowiek się sam d eterm in u je przy pomocy w olityw nej i poznawczej.
To zaś, że się zdeterm inow ał ta k a nie inaczej, uchodzi w łaśnie za m o
m en t wolności człowieka.”
940
T aki sposób działania w iąże się najściślej z n a tu r ą działania sa
mego in te le k tu i woli. Wola ze swej n a tu ry pożąda dobra nieskończo
nego. Wobec takiego dobra je s t całkow icie zdeterm inow ana — nie może go nie chcieć. Nie je s t to bynajm niej jak iek o lw iek je j ogranicze
nie — ale praw dziw a w olność — w ypełnienie całkow ite n a tu ra ln e j skłonności. N iestety, poznanie takiego dobra w obecnych ludzkich w a
ru n k ach je st dla człowieka praw ie niem ożliwe. In te le k t bow iem za przedm iot m a b y t m aterialn y , a w ięc b y t ograniczony i w obec tego dobro ograniczone, k tó re nie pociąga w oli w sposób konieczny. Żad
nego z tych d óbr w ola nie pożąda z n a tu ry , w obec żadnego z nich nie je s t zdeterm inow ana — może w ybrać to lu b inne.
A by zatem tak ie k o n k retn e dobro rzeczyw iście pociągnęło człow ieka i skłoniło do w yboru, trzeb a n ajpierw , by człowiek przez in te le k t i w olę zdeterm inow ał się sam do w yboru w łaśnie takiego a n ie in nego dobra. Człowiek więc się „ au to d e term in u je” do ta k ie j w łaśnie a nie in n ej czynności.
„A zatem z n a tu ry sam ego in telek tu , m ogącego poznaw ać w spo
sób nieograniczony, i woli, zdążającej do nieskończonego dobra, nie w ypływ a konieczny determ inizm do takiego w łaśnie a nie innego k on
k retnego działania. K ażdy bow iem k o n k retn y przedm iot, poza dobrem nieskończonym, posiada swe niedostatki, k tó re mogą spow odow ać »od- w rócenie się« ludzkiej w oli od niego, a przez to sam o zaniechanie dzia
łan ia lub w ybór innego przedm iotu, w praw dzie rów nież z b rakam i, ale dla jakichś innych ra c ji bardziej przypadającego do g u stu ludzkiej woli. D latego też w ola m a możność zapanow ania n a d sw oim i a k tam i w stosunku do w szelkich dóbr, k tó re nie są ad ek w atn e do b ru n ie skończonem u. Na ty m w łaśnie — w m yśl Tom aszow ych określeń — polega w olność woli, ściślej „wolność człow ieka w aspekcie swobodnego w yboru k o n k retn y ch dóbr."
Człowiek nie je st jed n a k sam ym in telek tem i w olą. D ziałają nań różne d eterm in an ty w ypływ ające choćby z pow odu czynnika m a te ria l
nego, k tó ry w spółtw orzy jego bytowość. Czyny człow ieka są w obec tego w pew nej m ierze u w arunkow ane działaniem p ra w m aterii, na któ re w ola zasadniczo nie m a w pływ u. Nie znosi to w praw dzie w ol
ności ludzkiej, ale tę w olność ogranicza. Są to jed n a k czyny w olne w granicach ludzkich możliwości w yznaczonych n a tu rą ludzkiego b y tow ania.
„Czyn ludzki, n aw et gdy je s t w olny, je s t zarazem w różnych aspek
tach i w olny, a przez to odpow iedzialny, i z ra c ji tego, że je s t to czyn b y tu m aterialnego, nosi n a sobie p iętn o jakiegoś bliżej n am n ie znanego determ inizm u. Ja k o czyn b y tu m aterialno-przygodnego w sw ej odpow iedzialności »rozkłada się« na szereg d eterm in u jący ch go elem en
tów . Człowiek do pew nego stopnia może je przekraczać, ale nie może
całkowicie się od nich uniezależnić.”
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDŻIE 941
Jesteśm y zatem w działaniu w olni na m iarę człowieka, w yznaczoną przez jego bytow ość.
I jeszcze uw aga praktyczna. W olność • nie je st czymś stałym , n ie zm iennym . T ak ja k in n e cechy człowieka, może w zrastać- lu b m aleć w zależności od św iadom ego w ysiłku. Człowiek może się w ychow yw ać
„do w olności” podobnie, ja k w ychow uje się w dziedzinie in te le k tu czy spraw ności fizycznych. D ane n am dyspozycje wolności działania mogą się aktualizow ać i rozw ijać przez refleksję, przez św iadom y w ysiłek, przez to wszystko, co określam y m ianem życia w ew nętrznego czło
w ieka.
P rof. In g ard en w sw ym odczycie „O realn y ch w aru n k ach sw obod
nych decyzji człowieka” zastrzegał w ielokrotnie, iż tego, co m ów i na te m a t wolności woli, nie u w aża jeszcze za teo rię w ykończoną. Chodzi tu raczej o w skazanie m ożliw ych dróg dojścia do rozw iązania tego niesłychanie skom plikowanego problem u. Skom plikow anego złożonością b y tu ludzkiego — tw o ru psychosom atycznego. Rozwiązanie suponuje znajom ość zarów no organizm u, ja k i psychiki ludzkiej — oraz — i to je s t sp raw a n ajtru d n iejsza — poznanie n a tu ry ich w zajem nego sto
sunku.
D la zrozum ienia istoty organizm u ludzkiego p o trzeb n a je st cała w ie
dza przyrodnicza o człowieku, a w ięc znajom ość anatom ii, fizjologii.
M ożliwość je j opanow ania kom plikuje fa k t, że stan te j w iedzy nie je s t ostatecznie wykończony. Istn ieje jeszcze w iele hipotez, a n a w e t w iele niew iadom ych. Spraw a je st jeszcze tru d n iejsza, gdy chodzi o w iedzę psychologiczną o człowieku. Różnorodność k ieru n k ó w w psychologii w spółczesnej, ujm ujących raczej zjaw iskow ą stro n ę przeżyć psychicz
n ych człow ieka, nie rokuje w ielkich nadziei n a rozw iązanie problem u dotyczącego najw ażniejszych spraw osoby ludzkiej.
P od k reślan y przez p relegenta obow iązek uw zględnienia pozytyw nej w iedzy o człowieku nie koliduje z p o stu latem niezależności filozofii od n a u k pozytyw nych, k tó ry je s t w a ru n k ie m ro b o ty filozoficznej. Istn ie ją w szakże pow iązania między poznaniem w n au k ach szczegółowych a poz
n an iem filozoficznym. W iedza pozytyw na odgryw a tu rolę czynnika w spom agającego doświadczenie filozofa, k tó re m a być filozoficznie zin
terp reto w an e. Skoro w ięc ono je s t jeszcze ta k niedoskonałe, tru d n o i w filozofii o rozw iązania ostateczne. Z daniem p releg en ta m ożna je dynie w skazać praw dopodobny k ie ru n e k rozw iązania.
P o stu la t bezprzyczynowości decyzji nie w chodzi w ogóle w grę. P ro w adziłby do swawoli, a n ie do w olności. K ażda nasza decyzja je st u w arunkow ana. Chodzi ty lk o o zdanie sobie spraw y z tego, ja k po
w in n a być uw arunkow ana, aby b y ła decyzją danego człowieka. J a k i
m u si być udział osoby ludzkiej w skom plikow anym splocie zw iązków
ze św iatem fizycznym i z in n y m i ludźm i, aby b y ła jego decyzją i aby
b y ła niezależna od tpgo, co nie je s t jego.
942
W budowie teo rii filozoficznej, tłum aczącej w olność decyzji, ma p rzyjść z pomocą koncepcja system u w zględnie izolowanego. Na przy kładzie organizm u ludzkiego Prof. Ingarden ilu stro w ał „m echanizm ” działania takiego- systertiu, k tó ry je st w praw dzie zdeterm inow any przez w iele zew nętrznych czynników , ale w k tó ry m nie w szystko, co się dzieje, je st u w arunkow ane przez współczesne przyczyny. S ystem taki, o tw arty n a pew ien ty p bodźców — w obec innych pozostaje nieczuły — posiada „izolatory” elim inujące niek tó re procesy. Coś analogicznego może — zdaniem preleg en ta — zachodzić w dziedzinie procesów psy
chicznych. I tu ogrom nie jesteśm y uw aru n k o w an i, ale is tn ie je m ożli
wość, by się od pew nych bodźców uw olnić — istn ieje możliw ość sw or bodnego działania, m yślenia - i odczuw ania.
j Związek teo rii wolności z teo rią rzeczyw istości w ykazał bardzo w y
raźnie Doc. M. Gogacz w sw ym odczycie: „Z agadnienie w olności woli w m arksizm ie”.
W oparciu o analizę tek stó w klasyków m arksizm u — M arksa, E n
gelsa, Lenina, uzupełnianych in te rp re ta c ja m i w spółczesnych zw olen
ników m arksizm u, przed staw ił ujęcie wolności w łaśtiw e dla tego system u filozoficznego. P releg en t akcentow ał różnice sform ułow ań w ystępujące u różnych autorów . W spólne dla nich w szystkich je s t je d n a k łączenie pojęcia wolności z determ inizm em p ra w przyrody.
Dla przy k ład u określenie wolności dokonane przez Engelsa i M arksa:
Wolność — to „ludzka w ładza n ad przyrodą, osiągana dzięki do
konującem u się w h isto rii poznaniu p raw p rzyrody” (Engels).
Wolność dla M arksa — to po pierw sze „możność w szechstronnego rozw oju sw ych sił i pełnego zaspokojenia sw ych potrzeb przez ludzi, a po drugie — to ich w ładza, panow anie n ad św iatem p rzyrody i spo
łeczeństw a, a w raz z ty m n a d sobą sam ym i sw ym losem ” (w ujęciu F ritzhanda).
K lasycy m arksizm u zagadnienie w olności ro z p a tru ją zawsze łącz
nie z zagadnieniem konieczności przyrodniczej. O drzucają absolutny indeterm inizm , ja k ą ś całkow itą niezależność człow ieka od p ra w przy rody i historii. B ronią determ inizm u. Wolność bow iem nie je s t n e gacją sił przyrody i sił społecznych, uniezależnieniem się od nich w sensie ich pom inięcia. „Jest to po p ro stu uśw iadom ienie sobie ko
nieczności, czyli naw iązanie do p raw przyrody, św iadom e w łączenie się w przyrodę i poddanie je j praw om , jak o praw om dobrze nam zna
nym , akceptow anym i w ykorzystanym przez nas.”
P raw d ę tę dobrze u w y raźn iają słow a Schaffa: „Jestem w olny zaw sze, gdy mogę w ybierać i gdy w ybór zależy ode m nie. Ja , jak o je d nostka ludzka, w y stęp u ję przy ty m w całej sw ojej konkretności, a więc z w szystkim i społecznym i uw arunkow aniam i, bez k tó ry ch byłbym nie konkretem , nie >całokształtem stosunków społecznych* lecz abstrakcją...
Jestem więc w olny na gruncie 1 w ram ach determ inizm u.”
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE 943
Is to tą wolności w ujęciu m arksistow skim je st w ięc działanie ro zu m iane jak o p ra k ty k a panow ania nad przyrodą i n ad sobą sam ym , osiągnięta w poznaw aniu przyrody.
A kcentow any uprzednio zw iązek om aw ianej teorii w olności z poglą
dam i dotyczącym i u stro ju rzeczyw istości pozapodmiotowej skierow uje uw agę na teo rię sam ej rzeczyw istości.
W edług m arksistów rzeczyw istość je s t m aterialn a. Człowiek je s t jej częścią — je s t w ięc częścią przyrody. Wolność polegająca n a poznaw czym i prak ty czn y m uniezależnieniu się człow ieka od przyrody je st konsekw encją pierwszego założenia. U niezależnienie to p rzejaw ia się w opanow yw aniu przyrody i kierow aniu n ią w edług poznanych p raw je j rozw oju. Człowiek, będąc w praw dzie częścią przyrody, dzięki św ia
domości może jed n ak poznać przyrodę i na nią w pływ ać — p rzetw a
rzać ją.
T ru d n o tu kw estionow ać jak ąk o lw iek z przytoczonych tez. Wszy
stkie w y n ik ają logicznie z p rzyjętych w system ie założeń i w danym system ie obow iązują.
Z akw estionow ać m ożna p u n k t w yjścia, m ianow icie słuszność p rzy jęcia tezy o jedyności m aterii. S praw a dotyczy sam ej koncepcji filozofii.
Skoro bow iem filozofia — zdaniem m ark sistó w — w punkcie w yjścia opiera się na teoriach n au k szczegółowych, a te ostatnie z racji swego celu i używ anych m etod mogą ujm ow ać jedynie rzeczyw istość m a te ria ln ą — filozof w w yniku uogólnienia danych dostarczonych przez te nauki, w prow adza tezę o jedyności m aterii.
Jeśli d y sk u sja m iałaby być ra c jo n a ln a — trzeb a by przenieść ją n a te re n dużo bardziej podstaw ow y. Chodziłoby o przedyskutow anie ra c ji uspraw iedliw iających słuszność ju ż nie ty lk o poszczególnych tez filozoficznych, ale słuszność w yboru ta k ie j a nie innej koncepcji filo zofii.
ę
O ile poprzednie odczyty były ukazaniem , ja k w poszczególnych system ach filozoficznych rozw iązuje się problem w olności człowieka — o ty le dw ie końcowe wypowiedzi m iały c h a ra k te r bardziej praktyczny.
D otyczyły przejaw ów wolności człow ieka, realizu jący ch się w dziedzi
nie n a jb ard ziej „podatnej” na w olność — w nauce *— oraz spojrzenia z p erspektyw y historii na realizu jącą się w olność człowieka n a p rze
strz e n i dziejów czy ew entualny je j b rak . Dotyczy to w prow adzenia do d y sk u sji: „O wolności b ad an ia naukow ego i je j granicach”, p rzeprow a- dzoiftgo przez o. Prof. K rąpca i ks. P rof. K am ińskiego oraz odczytu Prof. Sw ieżaw skiego „Konieczność i w olność w dziejach”.
O. K rąpiec stw ierdziw szy historyczny fa k t ograniczania w olności
n au k i dokonyw anego przez system y relig ijn e, filozoficzne, m ity (hp.
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE rasizm ), politykę (racja stanu), trad y cję, konw enans (nie w ypada b a dać pew nych rzeczy), zają ł się specjalnie w yjaśnieniem stosunku w iary do nauki. Jeśli kiedykolw iek w h isto rii stosunek te n u k ład ał się n ie w łaściw ie — było to najczęściej w ynikiem nie dość jasnego sprecyzo
w ania stanow isk i uśw iadom ienia metodologicznej odrębności ty c h dw u różnych dziedzin poznania. Nieodzowne są więc tu pew ne bardzo w y
raźne eksplikacje — przede w szystkim rozróżnienie m iędzy w ia rą a teo logią oraz między różnym i typam i nauk.
Nie m ożna w iary utożsam ić z teologią. W iara bow iem obejm uje ściśle treść O bjaw ienia i arty k u ły w iary są w sw ej n ajisto tn iejszej treści czymś niezm iennym , czymś, co nie podlega dyskusji. Nie dotyczy to w całej rozciągłości teologii, k tó ra je st rozum ow ą in te rp re ta c ją O b ja
w ienia. T eorii teologicznych je s t w iele, często m ają w arto ść ty lk o hipo
tetyczną. Teologia bow iem zależy w dużej m ierze od sta n u k u ltu ry , na jak im zn ajd u je się człowiek, społeczeństwo ludzkie w d an y m etapie historii. S am a w ięc koncepcja teologii dopuszcza teo rie o w artości h i
potetycznej. W w yniku te j różnicy między teologią a w iarą inaczej też będzie się u k ład ał stosunek w iary, a inaczej stosunek teologii do logiki.
Specyfika płynie także od strony ty p u porów nyw anej nauki. P ro b lem je s t pow ażny i w ym aga w ielkiej znajom ości m etodologicznej od
rębności każdej z w chodzących tu w grę dziedzin poznania.
Ks. P rof. K am iński sw oje uw agi ograniczył ty lk o do w olności b a d a n ia naukow ego i wolności p u b lik acji naukow ych, a w ięc dziedzin, w k tó ry ch stopień w olności n au k i je s t najw iększy. Pom inął n ato m iast te n problem w odniesieniu do w yróżnionych przez siebie innych dzie
dzin nauki, a więc do je j rozpow szechniania (nauczanie) czy rozw oju n au k i rozum ianej jak o pew na dziedzina k u ltu ry .
Istn ieje realn e niebezpieczeństw o ograniczeń nieuspraw iedliw ionych racjo n aln ie i w odniesieniu do założeń n au k i (założenia filozoficzno- św iatopoglądow e, często n a w e t nieuśw iadom ione) i co do w yboru m e
tody i p roblem atyki badań. Je ś li chodzi o spraw ę o sta tn ią — to zw łasz
cza w k rajach , gdzie istn ieje odgórne planow anie i organizow anie nauki, trzeb a n ieu stan n ie czuw ać n ad tym , by ram y organizacyjne nie przekroczyły racjo n aln ej m iary i by u p raw ian ie n a u k i nie przekształciło się w je j „hodow lę”.
Nie tylko je d n a k wolność od zew nętrznych ograniczeń, od zew nętrznego przym usu, lecz i wolność od osobistych słabostek naukow ca, negatyw nych w łaściw ości jego ch a ra k te ru — je s t w aru n k iem ra c jo n a l
nego u p raw ian ia nauki.
Z agadnienia zw iązane z odczytem P rof. Sw ieżaw skiego „Koniecz
ność i w olność & dziejach” sięgają podstaw teo rii wolności, choć roz
p atry w an e są od stro n y je j skutków . Okaże się znowu, iż spór między
w olnością a koniecznością w dziejach ostatecznie w iąże się z koncepcją
człowieka. R ozstrzygnięcie tego sporu zakłada filozoficzną znajom ość
ZDARZENIA — KSIĄŻKI — LUDZIE 945
człow ieka. Chodzi przede w szystkim o pogląd, czy człow iek posiada sw oistą umysłowość, k tó ra je s t pow odem tw órczej a w ięc w olnej dzia
łalności, czy też tak iej um ysłow ości nie posiada.
Nieodzowna je s t także znajom ość m etodologii nauk. Należy w p ie rw szym rzędzie u stalić m etodologiczny ty p n a u k historycznych. W zw iązku z ty m n a początku odczytu poczyniono nieodzow ne uściślenia te rm in o logiczne (co to je s t w olność faktów , konieczność faktów , co to je s t histo ria, historiografia, historiozofia, n au k a nom otetyczna i idiogra- ficzna).
G łów ny problem odczytu rozpadał się n a dw ie zasadnicze części.
Chodziło bow iem o zdanie sobie spraw y z tego, ja k zarysow uje się problem w olności w historiografii, czyli nauce opracow ującej historię, rozum ianą jak o św iadom a przeszłość człow ieka: czy dokonane przez człow ieka fa k ty były wolne, tzn. niezdeterm inow ane całkow icie przez czynniki zew nętrzne, czy raczej konieczne — zdeterm inow ane bez reszty przyczynam i pozaosobowymi.
D ruga spraw a to w olność i konieczność n a te re n ie historiozofii czyli filozofii dziejów : czy istn ieją obiektyw ne i konieczne p ra w a rządzące dziejam i? Czy jesteśm y zdolni je poznać? Czy filozofia h isto rii je st w ogóle możliwa?
W histo rio g rafii problem łączy się z nom otetyzm em czy idiografiz- m em n a u k historycznych. S p raw a w ięc polega n a tym , czy zjaw iska, 0 k tó ry ch mówi historia, d a ją się u ją ć w pew ne praw idłow ości i w y jaśn ić przy pomocy p raw (tak dzieje się w n au k ach nom otetycznych, np. przyrodniczych), czy raczej uczynić tego nie m ożna ze w zględu na niepow tarzalność faktów historycznych?
Z daniem prelegenta n au k i historyczne m ają raczej c h a ra k te r idio- graficzny. W każdym fakcie historycznym is tn ie je bow iem pew ne k w a n tu m elem entów nie d ających się w y jaśn ić u w aru n k o w an iam i zew nętrznym i. Oczywiście, w a ru n k i te należy opracow yw ać, opisyw ać 1 k lasyfikow ać i przy ich w y ja śn ia n iu należy posługiw ać się pom ocni
czym i n a u k am i historii, k tó re najczęściej m ają c h a ra k te r n a u k nom o
tetycznych. Nie można jed n ak zapom nieć, że to, co w h isto rii n ajw aż
niejsze, nie da się u jąć w ciasne ram y koniecznych praw . H istorio
g ra fia nie je s t więc n au k ą nom otetyczną — nie u sta n a w ia praw , lecz w sk azu je n a najw ażniejsze m om enty jak o n a dzieła niezdeterm ino
w ane, św iadczące o ludzkiej w olności.
Je ś li chodzi o drugi problem — historiozoficzny — to zdaniem p re
leg en ta — filozofia historii, d ająca odpow iedź n a p ytanie o sens
h isto rii, n a pytanie, czy dzieje ludzkie ro zw ijają się p erfek cjo n i-
stycznie — je st m ożliwa jedynie n a g runcie idealizm u. D la filozofa
re a listy możliwa je s t jedynie filozofia dziejów w ‘ sensie poznaw ania
p ra w tkw iących w n atu rze ludzkiej. B yłaby w ięc rozbudow aną a n tro
pologią czy etyką. Nie m a n ato m iast na gru n cie realizm u m iejsca na
946
osobną m etafizyką dziejów. Jedynie dla ludzi przyjm ujących O bja
w ienie — istn ieje teologia historii, ale to in n a spraw a.
Tezę sw ą p releg en t zilustrow ał poglądam i dw u przedstaw icieli róż
nych stanow isk w te j spraw ie, d ając p rzykład postaw y idealistycznej i realistycznej — H egla i G ilsona.
Zdaniem H egla — rozw ój dziejów filozofii dokonuje się w edług tak ich sam ych etapów ja k w analizie logicznych pojęć. Rozwój filo zofii historycznych je s t w ięc konieczny, zdeterm inow any, nie m a przy padków . Celem tego rozw oju je s t coraz w iększa doskonałość „ducha”.
W edług G ilsona, reprezentującego realistyczną koncepcję filozofii histo rii filozofii, n ie m a w filozofii żadnej konieczności w sensie istn ien ia ogólnych p raw rządzących rozw ojem filozofii. J e s t stałość n a tu ry ludzkiej. N astępstw o poszczególnych filozofii nie je s t ko
nieczne, nie m a koniecznych -dziedziczności w m etafizyce. K onieczna je s t w ew nętrzna logika m yśli zw iązana z n a tu r ą um y słu ludzkiego.
Filozofowie nie filozofują, ja k chcą, ale ja k mogą, ja k im n a to pozw a
la ją p raw a funkcjonow ania intelektu.
Wolność leży w w yborze zasad, w możliwości błędów . Koniecz
ność — w n a tu rze ludzkiej.
Zetknięcie w ięc z najw yższym i w ytw oram i człow ieka staw ia nas w obec fa k tu ludzkiej spontaniczności, autodeterm inizm u, czyli tego, co nazyw am y wolnością.
•