>m
Rok II. LUTY 1908. Nr. 2.
ZIARNECZKA E U C H A R Y S T Y C Z N E
DO UŻYTKU
A d o ra to ró w Przenajśw. S a k ra m e n tu .
Oczyszczenie-
L . 187.
Pozw alam y drukow ać.
We Lwowie 14. stycznia 1908.
f Józef,, m. p.
L W Ó W .
N a k ła d e m P P . Franciszkanek N ajśw . S a k ra m e n tu Z d ru k a rn i i lit. Pillera, N eum anna i Sp.
1907.
- iin ii iin i n u n u i i u H i n i i i i n i n n i i n n i i i i H i m i i i i i i i i i i n n m i i m i i i i i i i i i i m m m n i i i m u m n m n n i s 1
[3 ~ ... .= _ H
EK
1. Uw ielbienie.
»()to jestem , Boże, abym czynił Wolę Twoją*.
O Jezu , mój B oże, codzień niem al p rzy chodzę do Ciebie, sta ję u stóp Twego O łtarza, i chciałbym Cię uwielbić, i codzień odchodzę s m u tn y ; — bo ja k o ż ja , nędzny, grzeszny człow iek, j a liche stw orzenie zdołam uw ielbić Ciebie Boga, S tw órcę N ajświęlszego ? L ecz dziś nie chcę odchodzić sm u tn y ,.. O Ty, któryś od pierw szej chwili ze jśc ia n a ziem ię s ta ł się j e dynie praw dziw ym A d o ra to rem Twego Ojca B oga, T y sam n au c z m ię w ielbić C iebie.
W przedsionku Jerozolim skiej św iątyni cisnęły się niew iasty Iz ra e ls k ie ; k a ż d a z nich tu liła w objęciach pierw orodnego swego, by go ofiarow ać P an u . P rz y o łta rzu ofiarnym sta ł k a płan , sta rz ec siw o b ro d y ; długie, białe włosy spływ ały m u n a ram iona, a oczy m głą okryte, ja k gdyby ju ż n a n ic h ścieliła się zasło n a
2
śm ierci, p atrzy ły gdzieś w dal p onad ziem ię. — Spuścił je... i zatrzym ał n a m łodziutkiej n ie
w ieście, klęczącej u stóp jego. Czoło m łodej m atk i oprom ieniała ra d o ść m acierzyństw a i b la sk nieskażonego dziew ictw a Ś liczna ja k zo rz a po ran n a , tu liła do se rc a N iem ow lątko sw oje, pię
k n iejsze n a d słońce. S ym eon za d rżał... P rz ed n im był O czekiw any narodów , U pragniony s e r ca jego, Z b aw ien ie Izrae la. W ięc się pochyla, i z rą k młodej M atki bierze ciche N iem ow lę i p atrzy , i p atrz y weń długo, a po lic ac h łzy m u spływ ają i s ta c z a ją się na rąc zk i i nóżki D zieciątka, a on ie cału je i do piersi tu li, i mil
czącym u śc isk ie m ad o ru je Boga-D ziecinę, a p o tem tę pierw szą H ostyę, tego białego, niep o k a
lanego B aranka sk ła d a n a o łtarzu i wysoko, w ysoko n a ręk a ch unosi, i ofiaruje Bogu...
I oto pierw szy A d orator i pierw sza a d o r a c y a ! A z Boskiego S erca tej H ostyi pod p o sta cią Dzieciny w znosi się pierw szy n a tej ziem i u r o
czy sty hym n w ie lb ie n ia : „N ie chciałeś, Boże, ofiary i obiaty, aleś m i dał ciało, i oto je ste m , abym czynił wolę T w o ją! M inęły czasy, ofiary w ołów i b ara n k ó w nie sia rc zą ju ż Tobie, w ięe o blekłeś m ię w ciało i u czy n iłeś sobie ze m nie B a ra n k a ofiarnego, B a ra n k a krw ią sw o ją g ła dzącego grzechy św iata. Jak o c / i >wiek w szy st
ko wziąłem od Ciebie, i to w szystko oddaję
Tobie napow rót — i duszę, i ciało, i zm y sły , i serce — z tego w szystkiego sp latam k u czci Twojej je d n ą w iązankę uw ielbień. Ja k o Głowa
i K ról stw orzenia w szelkiego w ielbię Ciebie w im ieniu ich w szystkich, i za nich w szy st
kich — od najp ięk n iejszy ch C herubów i S era- fów aż do najlichszego ro b ac zk a, pełzającego po ziem i hołd fo b ie i adoracyę przynoszę.
A ja k o Iw o ja ofiara i Twój poddany przy j
m uję ta k że o Boże i uw ielbiam św iętą Wolę i z a m ia ry Twoje n ad e m n ą , równo błogosław iąc w szystko, co mi przeznaczyłeś — ubóstw o i ogołocenie żłóbka, bolesne w ygnanie Egiptu, p ra c e i tru d N azaretskiego dom ku, um ęczenie życia apostolskiego, zdobycze dusz i hołdy u zn a n ia , m iłość Uczniów i pogardę wrogów, ciernie, bicze, krzyż i w szystkie, w szystkie bezm iernie upokorzenia Sakram entalnego mego życia, te całe długie wieki zapom nienia, opusz
czenia, oziębłości, zniew ag — w szystko to przyjm uję i w szystko u w ielbiam !"
— O Boże, o Ojcze N ajśw iętszy, ja k że ś Ty b y ł do b rze uw ielbion owej godziny! O ,j a kiż to św ięty A dorator, ta D ziecin a czterdzie
stodniow a rękam i Sym eona złożona n a O łtarzu ! A M a ry a ? W p atrz o n a w S y n acz k a Swego B oskiego, O na adoracyę Jego, ofiarę Jego po
w tarz ała i o d b ija ła w sercu, w d u szy S w o jć j;
O na ja k b y kapłan, sk ła d ała Je z u sa w rę c e Boga, w yrzekała się w szelkich praw m atki n ad Nim. W ykarm i go i wychow a, ale n a to tylko, by się sta ł ofiarą cało p aln ą S p ra w ie d li
w ości i Św iętości Boga S tw órcy, ofiarą z a d o ść - czynną z a grzechy stw orzeń sw oich. — J e z u s od tej chw ili należy ju ż do n a s ; m y w szyscy, chociaż grzeszni, choć nędzni, m am y praw o do Niego, bo M arya odstąp iła n am Swego Je d y n a k a , podzieliła się z nam i tym S k a rb e m se rc a swego.
W św iątyni była cisza — długie, u r o czyste m ilczenie. . a P rz en a jśw iętsza T ró jca po raz pierw szy z zadow oleniem p atrzyła n a Swoją n ajc z y stsz ą ofiarę n a ziemi i p o ch y lają c się ku N iem o w lątk u n a ręk ach S ym eona, w itała i p rzy j
m ow ała w Nim w szystkie ofiarne H o sty e sk ła
d an e n a o łta rzac h naszy ch aż po koniec w ie
ków i w szelk ą ofiarę nędznych stw orzeń S w o
ich podaw aną Jej w kielichu S erca tśj pierw szej niepokalanej Ofiary.
I oto je s t m oja A d o ra cy a ... Je zu s O fiara n a o łta rzu Jerozolim skiej św iątyni, Je zu s Ho- stya sk ła d a n a n a ołtarzach naszy ch • pow tarza n ie u s ta n n ie : „Oto je ste m , Ojcze!., nie ja sam , głow a tylko, ale i w szystkie członki moje ! D ałeś mi ciało — ciało dziew icze w zięte z N ie
pokalanej M a tk i; dałeś m i i to drugie ciało
m oje m istyczne, K ościół mój n a ziem i!" — I odtąd łączność n asza z Jezusem , Głową n a s z ą je s t niero zerw aln a, i co m y czynimy — w Nim, i z Kim, i przez Niego czynim y. Jezus ofiarow any w świątyni, Jezu s H ostya n a ołta
rzach naszych widzi tę n ęd zn ą A doracyę m oją ; On j ą bierze litośnie, podnosi aż do Serca Sw ego, sk ła d a j ą w Niem, i ta k czystą, piękną, św iętą, niesie przed Tron Ojca w Niebie. — A więc, o Jezu, i ja przyszedłszy do św iątyni Twojej, złożę się Tobie w ofierze i w ołać będę n ie u s ta n n ie : „Oto jestem , Boże, abym czynił wolę T w oją! Nie uczyniłeś mię A niołem , nie uczyniłeś mię duchem , aleś mi dał ciało, to nędzne ciało ludzkie abym mógł cierpieć, bo
leć, konać, w yniszczać się, a ta k nieść Ci ofiarę d oskonałą, czyniąc prześw ięlą, n a jm ę d r
szą, najspraw iedliw szą Wolę T w oją! O Ojcze.
S tw órco, z Jezusem Twoim najm ilszym uwiel
biam Ciebie w o ła ją c : Oto je ste m , abym czynił Boże W o lę T w oją!
6
2. D zięk czy n ien ie.
»Oczy m oje oglądały zbawienie
»Twoje... św iatłość n a objawienie po-
»gan i chw ałę ludu Twego Izrael-
>skiego!«
Ciszę św ią ty n i p rz e rw a ł h y m n za ch w y c o nej a w dzięcznej d u sz y S y m e o n a : „ T e ra z P a nie, p u sz c z a sz sługę Twego w p o k o ju , w edług słow a Tw ego, gdyż oczy m oje o g lą d ały z b a w ienie T w oje, k tó re ś zgotow ał p rze d obliczno- ścią w szy stk ich narodów , św ia tło ść n a o b ja w ienie pogan, i ch w a łę lu d u Tw sgo Iz ra e lsk ie go*. — O Je zu , H ostyo n a jc z y stsz a , B a ra n k u Ty n ie p o k a la n y — dzięki T o b ie ! Z rozum iałem , że A d o racy a m o ja, w ielbienie C iebie, m a być n a jc z y stsz y m hołdem całkow itego o d d an ia się Tobie. Ale oto p atrz n a m nie... cóż m am , co- bym m ógł o d d ać T o b ie ? Gdzie b a rw n a , stro jn a s z a ta d u sz y m ojej, k tó r a b y m ię u cz y n iła go
d n y m s ta n ą ć u o łta rz a Twego i z ło ży ć Ci n a nim d a r całkow ity isto ty m ojej ? J a m cały o d z ia n y w sz a rą , ciem n ą su k ie n k ę grzech u i z e p su cia, a w ta k im ła c h m a n ie ja k ż e m n ie z b li
żyć się do C iebie ?
P o d słu c h a j rzew nej p io se n k i s ta rc a S ym eo
n a — on m ię w niej n az y w a św iatło ścią pogan, C hw ałą Iz ra e la i Z baw ieniem naro d ó w — i je ste m
niem . J a m ocen je ste m przem ienić, uszlach etn ić i uśw ięcić duszę tw oją i oblec ją w godow ą szatę oblubienicy i miłej m ojej. — Złożony n a o ł
ta rz u ofiarnym i unoszony n a rę k a c h S ym eona, ja pierw sza n a tej ziemi H ostya uroczyście Bogu ofiarow ana, rozbłysnąłem dokoła siebie św iatłem przedziw nem i prom ieniam i jego w ta r
gnąłem w d u sz e m oje w ybrane - - w Sym eona, iż we m nie, m ałem N iem ow lątku poznał Boga, O dkupiciela sw ojego, — w Maryę, dziew iczą, dotąd tak p ełn ą rad o ści i w esela M atkę m oją, iż zrozum iała, odczuła, przew idziała przyszłość m oją, sw oją w łasną, zrozum iała i p ojęła n ie
skoń czen ie m iłosną tajem nicą mego krzyża, i choć m ieczem boleści p rzeb ita, przy jęła ją z w d zięcznością, cichem i łzam i w ielbiąc B oże m oje w y r o k i; — w targnąłem w d u szę A nny prorokini, o d słan iając jej ta jem n ice n ad c h o d z ą cego zbaw ienia i sk ła n ia jąc inne dusze, by słow om jej prorockim w ierzyły i gotow ały się n a n au k ę n a Ew angelię, n a odkupienie K rw ią m oją. — I dziś H ostya sk ła d an a n a ołtarzach tej ziemi, ja m je s t n a k a ż d ą chwilę i dla w szy st
kich zbaw ieniem , św iatłem , oczyszczeniem . M ówisz ze sm utkiem , że d u sz a twoja odziana je s t w c z a rn ą sukienkę grzechowego zepsucia.
Ależ p rzyjdź do mnie, a ja j ą oczyszczę i prze
m ienię ! W s z a k w ierzysz, źe ta H ostya, w któ rą
się w p a tru je sz je s t tą sam ą, k tó rą niegdyś w d n iu O czyszczenia M arya złożyła n a o łta rz u . — P ra w d ą je s t, że B óg z n a jd u je p raw d ziw ą Sw ą chw ałę w p odobieństw ie z S o b ą stw o rzeń sw o
ich. W s z a k ch w ała a rty sty leży w d o sk o n a ło ści jego arc y d zie ła i im ono d o skonalej tłum a*
czy m yśl swego tw ó rcy , tem m u je s t m ilsze, bo tym je s t do sk o n alszy m w yrazem jego ge
n iu sz u i w ied/.y. — P ra w d a , że grzech A d a m a w szystkie jego dzieci p rzy o d z iał w c z a r n ą s u k ie n k ę z e p su c ia, sła b o ści, zły ch pociągów , n ie św ia d o m o ści; ale gdym cię za dziecko m oje p rzy ch rz cie przyjm ow ał, ja m w d u sz y tw ojćj sam , w ła s n ą rę k ą zrobił z a ry s p ięknego, n a d p rzyrodzonego czło w iek a, całkiem podobnego do m nie. Od ciebie zależało ry s u n e k te n w ykończyć, w ycieniow aó, n a d a ć m u kolo ry t i u cz y n ić go arcydziełem . P o trz e b a ci tylk o sta w ać często p rze d m o ją H ostyą, w p atry w ać się w N ią a p otem Je j o b raz o dbijać n a sobie. P o d a j mi tylko ręk ę i w łóż j ą w m oją, j a tw o ją , d z ie cinną, n ie z d a rn ą n ie u m ie jętn ą, p o prow adzę i n a u c z ę — b ęd ę ci M istrzem . — Gzy ch cesz ?
O P a n ie , o Z baw icielu n a jsło d sz y , m asz m ię całego — n a u c z a j, p rz e ra b ia j, oczy
sz cz aj, uśw ięcaj i form uj, ja k o sa m chcesz !
— Z a c z n ij od ro zu m u , boć on p an e m całego człow ieka. N iegdyś, w R a ju ziem skirń,
rozum ten ja sn y by} i czysty — p o znaw ał p raw a Boże nad so b ą i obow iązek swej ule
głości d la B oga i na tern po leg ała jego pię
k n o ść ; ro zu m był ^ praw dzie, żył praw d ą, k a r
m ił się praw dę. Grzech zarzu cił ciem ną zasło
n ę n a te n piękny um ysł ludzki i człow iek p a trzy odtąd n a w szystko p rzez p ry zm a t k ła m stw a
— nie wie co B oże, a co jeg o . czem m a być w zględem B oga, czem w zględem siebie i stw o
rzeń , i m yśli, jego pojęcia, sąd y sp lą ta n e są są b ezładnie, ja k m otek rozrzuconego jedw abiu.
- - A le sta ń przed H o sty ą m o ją, a raczej w prow adź m ię w Niej do duszy i pozw ól uczyć cię, ośw iecać i d ziałać w tobie, pozwól mi być św iatłem twego pogańskiego rozum u. W s z a k ta H o sty a w tobie, toć to sam o D zieciątko B e tle - em u i N az aretu , te n sa m ubogi U czeń ciesiel
s k i, te n sa m A postoł E w angelii, ten sa m M istrz słodyczy i cierp ien ia, i ten sa m M ęczennik K rz y ża , i pytaj m ię, ja k ie b y ły m oje uczynki, m oje słow a, m oje m yśli, m oje pragnienia, m oje d ą ż e n ia ? . Czy sz u k ałe m chw ały O jca, czy m ojej w łasnej — ja k im byłem dla b liź n ic h , dla braci m ojej — ja k im dla cierpiących, nie
um iejętnych i sm u tn y c h ? ... a potem porów naj ze m ną siebie sam ego... Czy się nie zaw sty dzisz r
10
W p a tru j się we m nie, ja k im je ste m w s ta nie H ostyi, ja k o K o m u n ia u k ry ty w du szy tw ojej, p rzyglądaj się m nie pod tą d ro b n ą p o s ta c ią C hleba i z a p y ta j: ja k a je s t m o ja m iłość, m oje p osłuszeństw o, m oja słu ż b a i m oje o d danie s ię ? ... Aż do śm ierci, a śm ierci k rzyżo
w ej, do pon iżen ia grobu, do w yniszczenia w E u c h a ry sty i dającej się, w H ostyi sprofanow a
nej i zd eptanej .. a potem porów naj ze m n ą tw oją m iłość, tw oje posłuszeństw o i tw oje od
danie.
— O J e z u — do sy ć! Z Tw oją H o sty ą w duszy, j a ju ż nie tylko pow iem f i a t n a w szelkie upokorzenia, cierpienia, krzy że ale ja do nich ręce w yciągać będę, obejm ow ać j e radośnie, całow ać z m iłością i goreć p rag n ie
niem : być w zgardzonym dla C ie b ie !
— A ja z m ojśj strony, nie tylko dam ci św iatło do p o zn a n ia praw dy, nie tylko u le czę ran ę zro b io n ą n a rozum ie tw oim , nie ty lk o oblekę twój um ysł w ja sn ą , zło cistą su k ie n k ę n adprzyrodzonego św iatła, ale n ad to ozdobię go now ą siłą w iary, m ądrości, roztropności, rad y , um iejętności i n a u c zę go iść naprzód, choćby w śród cieniów śm ierci i zw ątpień
— ja sn y m , pogodnym i pewnym .
— O C hlebie św iatła, o M istrzu praw dy, p rzy jd ź tu , do duszy m ojej i w lew aj w nią te
złociste stru g i Bożej praw dy T w o je j! Dzięki Ci za k aż d ą jej iskierkę, za każdy jej p r o m y k ! D zięki Ci, że Ty, ta k w ielki, ta k czysty, ta k św ięty, Ty sam p odejm ujesz się tego d zieła p rze ra b ian ia, oczyszczania, p ro sto w an ia biednśj skrzyw ionej, ludzkiej naszej n a tu ry ; dzięki Ci, że d la u łatw ien ia, osłodzenia n am tej żm udnej, przykrej pracy n aszej, Ty raczy sz sam zstępo
w ać w d u sz e n asze pod osłoną słodkiej Ho- styi, i d elik atn ą, ojcow ską ręk ą T w oją o p a tru je sz b o le sn ą ran ę u m y słu naszego.
3. Nagradzanie.
1 ten je st położon na znak, którem u sprzeciwiać się będą U
D ziew iczość s e r c a !... to n a s z a zło ta su
k ie n k a w B a ju z ie m s k im ! O ja k ż e ona zniszczo
n a , ja k p o d a rta , ja k p o p la m io n a ! Ł ac h m an z n ie j dzisiaj, brudny i w strętn y ... Niegdyś su k ie n k a ta tk a n a b y ła z p rzędzy czy stej, zło
tej m iłości B o żćj, a m iłość stw orzeń i u cz u cia n a tu ra ln e — rad o ść , p rzyjaźń, spoczynek se rc a, m iło ść dziecka, czy tkliw e przyw iązanie m atki, to były śliczne ozdoby h afto w a n e praw em S tw ó rcy n a tćj k rólew skiej su k ien ce. 1 czło
w iek przechodził się po B a ju , a w duszy jego b y ła N ieb iań sk a h a rm o n ja i pokój, i szczęście,
12
i sp o c zy n e k b ez zm ięszan ia. L ecz p rzy sz ed ł grzech, a zg rzy t jego fałszyw y ro zsz ed ł się echem d alek o i p o p su ł cud o w n ą h a rm o n ję p o koju i w esela, a p rz e d n ieszczęśliw ym czło w iekiem sia n ęli sz a ta n i św iat, i zaczęli z a rzu c ać n ań w ęd k ę u łu d y i k ła m stw a , p rz e s u w ali m u p rzed oczy św ietlane w idziadła sz cz ę
ścia, d o sta tk ó w , honorów , sław y, pow odzenia, a człow iek, to dziecko Boże z b łą k a n e odd ał se rc e sw oje tym m arn y m w idziadłom , odw rócił się od Boga, i sta ł się niezdolnym k o ch ać tego O jca w szelkiej dobroci, i lito ści i m iło sierd zia.
B iedne serce, czy chcesz p o zo stać w tem two- jem u p o d le n iu ?
— O n ie ! w róćm y do m iłości — a l e j ą k ? B ó g do b ry zn ał sła b ą stro n ę biednego Swego dziecka, i w iedział, że m iłość ro z b u d z a się i żyw i m iłością, a dobrodziejstw om oprzeć się nie zd o ln a. W ięc ro z rz u tn ą , bo ojcow ską rę k ą ro z sia ł przed człow iekiem niezliczone do b ro d zie jstw a , a w każd ej S w ojej m yśli, w k a- żdem dziele, w k aż d em objaw ieniu siebie um ie
śc ił p rom yk m iłości i dobroci S w ojej. I u p a d ły człow iek mógł j ą czytać w y p isa n ą złotem i gwiazd głoskam i n a ciem nym firm am en cie N ieba, i w b ły sz cz ąc śj kropli rannój rosy k o ły szącej się na źdźble traw y, i w b arw n y m łu k u tęczy, i w cz aro w n y ch to n a c h w iosennćj
piosnki skow ronka. Ale B ogu dobrem u nie było tego dosyć. Miłość nie tylko p o trze b u je daw ać
— ona je szc ze koniecznie m usi daw ać s i e b i e ; bez tego zd a je jej się że nic nie dała...
W ięc B ó g dał nam S y n a Swego, a iżbyśm y się d a ru ta k wielkiego nie p rzelękli, przysłał n am Go w nocy, i złożył w lichej stajen ce by
dlęcej i k azał Mu s;ę od d ać za n a s w ofierze m iłości i posłu szeń stw a n a o łtarzu świątyni Jero zo lim sk iej, a potem w ofierze krwaw ej na K rzyżu, a n are szc ie w ofierze zupełnego w y
n isz c z e n ia na O łta rz ac h naszych.
O B a ra n k u nasz najśw iętszy, jakżeż my Ciebie, Miłość taką, pow inniśm y byli p rzy ją ć! Jak serca n asze sta ć się były p o w inny jed n y m ogromnym O ceanem m iło ś c i!
N iestety, człow iek trw a dalej w swoim szale, a dla Boga swego ta k w yniszczo
nego, ta k uniżonego, ta k w zgardzonego m a tylko obojętność, zapom nienie, opuszczenie, je ś li ju ż nie nienaw iść i szyderstw o. — Ale tu w łaśnie Jezu s zw ycięża. .. P rzychodzi do swego niew dzięcznego stw orzenia w Kom unii, a oburącz objąw szy serce jego, p rzy tu la je i przyciska do w łasnego S erca Swego, i ta m iłość Boża zaczy n a to lu d z k ie serce cisnąć i naglić. C haritas Christi urg et n o s ! S ak ram en t m iłości B ożej, K om unia, to O cean ognisty,
1 4
k tó ry w p ły n ąw sz y do d u sz y o g arn ia ją , ro z ż a rza , i c a łą w płom ienie p rze m ien ia, a gdy potem s ta n ie p rzy niej św ia t czy sz a ta n , i znów n a n ią w ędę z a rz u c a , o n a siln a , p o tę żn a , sypie p rze d s ię isk ra m i tój czystej, Bożej m iłości z a cz erp n ię tej w S a k ra m e n c ie , a w róg p rzelę
k n io n y u c ie k a . I ja k ż e m ogłoby b y ć in a c z e j?
W s z a k k a ż d a p rz y c z y n a d z ia ła w edle swój n a tu ry , a gdy C h ry stu s d a ją c y się n am w C hle
bie K o m u n ii je s t Je z u se m d ając y m się n am w n a jw y ż sz y m ak c ie Swej m iłości, te n C h ry stu s - D ar, te n D ar B oży, ja k ż e ż nie m ia łb y n am d a ć m iłości, i złą, sp a c z o n ą m iłość n a s z ą p rz e m ienić n a c z y stą , św iętą, n a B o ż ą, i w ró cić n a m tę p ie rw o tn ą d ziew iczość s e rc a ?
D o b r o ć B o ż a w sza k o n a w tej m o
je j w c z o ra jsz e j, d zisiejszej ju trz e jsz e j K o m u nii je s t w sw ej n ajw y ższej d o sk o n a ło śc i, po
tęd ze, u sw ych o sta tn ic h g ran ic, n ie zd o ln a p ó jść dalej i u cz y n ić w ię c e j; w szak to o n a o so b ista , p o u fn a p o sia d a n a p rze zem n ie ta k d o sk o n a le, z ta k ą pełn ią, ja k b y m j a sa m był j e d ynym p rze d m io te m jej sło d k ic h w ylew ów . D obroć B oża w em nie, to J e z u s którego posia
d am , Je z u s m o ja w łasn o ść, J e z u s o d d a ją c y się m n ie z u p e łn ie , by ty lko p o z y s k a ć m ię m iło ś c i!
A d o b r o d z i e j s t w a , k tó re ta k s e rc a p o d b ija ją , ta k je z n ie w a la ją ?... A leż w K o m u
n ii m ojej najdroższej ja je m am w szy stk ie w tem jed n em , nąjw ięk szem , n ajw yższem , w tym szczycie dobrodziejstw B ożych! Gdy posiadam J e z u s a , n ie w p rzejściu , nie w chw ilow ych odw iedzinach, nie błogosław iącego m ię a |o te m odchodzącego, ale J e z u s a w sw ej w łasnej O so
b ie oddającego m i się aż n a pokarm , gubiącego się i w yniszczającego we m nie, czyż nie m am w N im w szy stk ich dobrodziejstw ' B ożych ! I cóż mi dacie w ięcej — ziem io i N iebiosa, — cóż m acie n ad Je z u sa piękniejszego, lepszego, ko
sztow niejszego P — A gdy potem sta n ę do w alki z a m iłość cz y stą i Bożą, gdy b ro n ić b ęd ę pier
w otnego dziew ictw a se rc a, i w w alce takiej w sam o se rc e zraniony zo stan ę, o ja k te n Jezus dobry, ja k On tkliw ie obejm ow ać będzie serce m oje, ja k czule, delikatnie o p atry w ać ra n ę moją, ja k w n ią n aleje b a lsa m u słodyczy, pokoju, w esela, w sk a z u ją c n ad to je szc ze w sp a n ia łą n a g ro d ę !
O S ak ram e n cie S e rc a Je z u sa , Ty tylko sa m p rze ro b ić m ożesz zbłąk an e serce lu d z k ie ! W s z a k praw d a, o Boże m iłości, że ty dlatego tylko u czyniłeś S erce i położyłeś je n a n a s z e m i b y to biedne n asze — przero b ić i uśw ięcić ? O, czem uż tyle se rc w yryw a się Tobie, o d rzu c a te słodkie w ięzy m iłości, ta rg a je , ja k b y ciąż ąc e, n ie zn o śn e k ajd an y , i od se rc a swego
odpycha S erce B oga! Je zu , m iłości, przebacz tym w szystkim zbłąkanym sercom , ale się n ie daj z w y c ię ż y ć ! Gdy bardzo będziesz zbolałe, przyjdź do n aszy ch biednych, ale w iern y ch serc dzieci i sług T w o ich , i chw ilkę w nich odpo
cznij. a potem wróć do ścig an ia zdobyczy Tw oich, aż w szystkie ludzkie serca zagarniesz w przem iłe sieci T w o j e !
16
4. Proźba.
» W szystko mogę w Tym , który mię um acn ia!«
Po bezm iernych p rze strz e n ia c h N ieba ro z
legały się pieśni i hym ny — je d n e piękniejsze od drugich, i w szystkie płynęły do T ronu' B o
żego, i ta m m ięszały się w je d n ą , cudow nie h arm onijną falę dźw ięków , i tak chw aliły stw ór
cę. Ale w śród tych pieśni dzw oniła je d n a, p iękniejsza je szc ze nad inne, a ton jej był ci
chy, i tkliwy, i rze w n y ; a gdy o n a płynęła, S erce Boga Człowieka otw ierało się całe,
i z zazdrością przyjm ow ało jej dźwięki. To była p ie śń słab y ch , m alu czk ich , ubogich i tych w szystkich któ rzy » n i e m o g ą « a k tó ry ch Bóg S ak ram en tu um ocnił, i uczynił zw ycięzcam i po nad w szystkie nieprzyjacioły, po n a d w szelką próbę
i dośw iadczenie, i po n ad w szelkie cierpienie.
W szelki ak t cnoty je s t zw ycięstw em po walce, a w szelka cnota dziełem je s t trudnem . C zem u?. . Bo wola n a sz a up ad ła zostaw iła swą siłę w R aju ziem skim , a zstąpiła na ziem ię — w ygnanka sła b a, om dlała, chw iejna, niezdolna i niew ytrw ała. Dziś chce, ju tro niechce, dziś zdecydow ała się n a ofiarę, ju tro ją cofa, od
w ołuje, i z placu w alki ucieka. — A gdzież n a sz a siła ?
Gdy E liasz prorok, śc ig an y przez potężną Jezab el u p a d ł bezsilny pod krzakiem , i znie
chęcony, złam any, rozpaczliw ie przyzyw ał śm ie r
ci, sta n ą ł przed nim Anioł, a p o d ając m u chleb podpłom ienny, k az ał m u je ś ć m ówiąc, że długą m a jeszcze drogę przed sobą. A gdy P ro ro k po dw akroć spożył ien chleb A nielski, uczu ł się ta k silnym, że bez tru d n o ści i zm ęczenia, id ąc przez p u szczę dni czterdzieści zaszed ł aż na niebotyczny szczyt góry Bożej. — O to n asza pom oc, oto oczyszczenie, oto przem ienienie i uśw ięcenie n a s z e ! Je zu s pod p o sta cią białego chleba w chodzi do duszy n aszćj, i przynosi jej ł a s k ę , i On Sam p rzykłada j ą do słabej woli n asze j, On S ercem S w ojem w yszukuje ran y , niedostatki i choroby duszy n a s z ć j, i przy
k ład a na nie S am Siebie, ten chleb siły. I od
chodzim y od S tołu Jego ja k o »lwy ziejące ogniem«
gotowi nietylko do w alki jednodniow ej, ale do 2
18
w alk i w y trw a łe j, ciąg n ą ce j się b ez p rz e rw y as p o b rz e g i w iec zn o ści. J e z u s p rz e c h o d z ą c c o d z ie n n ie w ra n n ć j m ojój K om unii w ie, ja k a d ziś w a lk a m ię czeka, z n a s ła b ą s tr o n ę b ie d n e go d z ie c k a S w e g o , w idzi ju ż n a p rz ó d o tw a rtą i k rw a w iąc ę ra n ę m o ją , i d la te g o p rzy c h o d zi co d zień — d z iś, b y być m i siłą n a d zisiaj — ju tro , by z a d o ść c z y n ić p o trz e b o m ju tr a .
— T a k o czy szczo n y , p rze m ien io n y , u św ię c o n y s ta ń te ra z u stó p O łta rz a m ego, w eź m ię D ziecinę m a lu c h n ą z Jej b e z g ra n ic z n ą ofiarą w św ią ty n i Je ro z o lim s k ie j, w eź m ię u k ry teg o po d b ia łą p o sta c ią H ostyi, i złą c z ofiarę tw o ją z m o ją , a u k o rz o n y — m o jem w łasn em S erce m u w ielbiaj M a je sta t Boży. O ja k m i w tedy A do- ra c y a tw o ja m iłą b ę d z ie ! P a m ię ta j, że A d o - ra c y a to nie w ią z k a k ilk u m yśli czy słów se rd e c z n y c h , to n ie u k o rz e n ie ciała i zm ysłów — a le A d o ra cy a , to ofiara, to zw ycięztw o sie b ie .
— O Je z u , n a p o m o c ! P rz y c h o d ź do m nie cz ęsto , co d zien n ie - n a p ra w ia j m ię, k s z ta łć , u sz la c h e tn ia j i o c z y sz c z a j, ab y m s ta ł się a d o ra to re m Tw oim w d u c h u i p raw d zie a ta k ju ż n ie będ ę od O łta rz a Tw ego o d c h o dził sm u tn y i n ie p ew n y , bo S e rc e T w o je m ó
wić m i będ zie, że m im o s ła b o ś c i i n ie d o s ta te c z n o śc i m ojej, T y ś m i p rzy c h y ln y i ła s k a w .