• Nie Znaleziono Wyników

LEK C JA PIERW SZA .

Z A B A W Y I GRY R U C H O W E W W O D ZIE . a) Z a b a w y w w odzie p ły tk ie j.

1. Szczupak, płoć i kiełbie.

Liczba grających dzieci wynosi 6— 10 . Jedno z nich jest płocią, za którą ustaw iają się kiełbie, k ła­ dąc ręce na barki poprzedników. Stojący naprzeciw szczupak rzuca się wprawo i wlewo, starając się uchwycić któregoś kiełbia.

Broni ich płoć, stojąca na czele z rozpostartemi rękoma i skacząca zręcznie na wszystkie strony. Ruchy jej naśladują kiełbie.

Kiełb nieuchwycony zostaje szczupakiem. 2. Zabaw a dużą piłką dętą. 1

Dzielimy dzieci na grupy po 4—8. N a raz, dwa, hop! dzieci przerzucają piłkę lukiem do następnej grupki. W ygryw a grupa, która w ciągu 5 — 10 mi­ nut nie pozwoliła piłce wpaść do wody.

3. Bobry, (dla chłopców).

Dzieci ustaw iają się w dwóch rzędach w szerokim rozkroku.

N a dany znak (gwizd) ostatnie przechodzą m ię­ dzy nogami do przodu i po przejściu ustaw iają się przed pierwszem w rozkroku.

W ygryw a rząd, w którym dzieci szybciej p rzej­ dą między nogami kolegów i szybciej się ustawią.

b) Z a b a w y i gry w wod.zie głębokiej cło pasa.

1. Bocian i żaby.

Żaby w ygrzew ają się na brzegu. N a widok bo­ ciana jaknajszybciej uciekają do wody,

65

Żaba złapana zostaje bocianem. 2. Rybak i ryby.

Ryby stoją szeregiem przy jednym brzegu base­ nu, odwrócony do nich tyłem rybak — przy dru ­ gim. Rybak liczy do trzech, a ryby w tym czasie posuw ają się naprzód. N a trzy... rybak odwraca się, a ryby muszą się zanurzyć po szyję. Ryba, któ­ ra nie zdąży tego uczynić, w raca na koniec Jjasenu, a rybak znów zaczyna liczyć. -Ryba, która pierwsza dojdzie do rybaka i dotknie go, zajm uje jego m iej­ sce i zabaw a rozpoczyna się na nowo.

3. Skoki do wody. Słupek.

Dzieci skaczą kolejno do wody, wykonywując tak zwany: słupek.

Postaw a wyjściowa: dzieci stoją, stopy są skie­ rowane równolegle do siebie, ram iona swobodnie zw isają wzdłuż ciała.

Dzieci w ykonyw ują wspięcie ze swobodnym wy- machem ram ion wprzód, następnie półprzysiad, z tej pozycji wyskakują do góry. Od chwili rozpo­ częcia wspięcia do momentu odbicia, ruchy muszą być ciągłe i wykonywane swobodnie, płynnie i bez przerw.

4. Przechodzenie przez okno okrętu.

U staw iam y jed n ą lub dwie obręcze drew niane pod -wodą, opierając je o dno. Dzieci starają się przejść przez obręcz, nie dotykając jej ciałem ani rękoma. Prześlizgują się przez nią, robiąc tak zwa­ ną strzałkę — (postawa zasadnicza n a wodzie — ręce wyciągnięte głowa w wodzie między ram iona­ mi, nogi połączone). Po raz pierwszy pokazuje tę postawę nauczyciel.

— 66 —

L EK C JA DRUG A.

Z A B A W Y , GRY R U C H O W E I Ć W IC Z E N IA W W O D Z IE G ŁĘBO K IEJ DO PASA. 1. W yścigi ryb.

Dzieci-ryby stoją dwiema grupam i wzdłuż po­ dłużnych brzegów basenu. N a dany znak następuje zm iana miejsc.

G rupa, która pierwsza osiągnie brzeg przeciwle­ gły, zwycięża.

2. Ucieczka fłonder przez dziuraw ą sieć. (Z aba­ w a dla chłopców).

Kilku chłopców staje w szerokim rozkroku obok siebie, zajm ując całą szerokość pływalni. Flondry sta ra ją się wydostać n a drugą stronę, um ykając między nogami chłopców, tworzących sieć. F lon­ dry, które nie zdążą w oznaczonym czasie uciec, nie biorą udziału w grze.

Podczas trw ania zabawy, nauczyciel musi zw ra­ cać pilną uwagę, by chłopcy łapiący flondry nie zwierali nóg pod wodą.

3. Eskimos i foki.

Jedno z dzieci jest Eskimosem, pozostałe fokami. Eskimos stara się trafić fokę harpunem (małą gu­ mową piłeczką). Foka trafiona staje się Eskimosem i wspólnie z pierwszym poluje na pozostałe foki. Eskimosom nie wolno biegać za fokami z h a rp u ­ nem, tylko podając go sobie wzajem nie s ta ra ją się je trafić.

H arp u n a nie wolno przetrzym ywać dłużej niż 3 sekundy. Foki bronią się przed upolowaniem,

u-— 67 —

ciekąjąc albo zanurzając się głową w wodę; nie wolno im tylko łapać harpuna.

4. Połów pereł.

Rozrzucamy w basenie kilka błyszczących b la­ szek i guzików. Dzieci nurkują i w ydobyw ają je. Dziecka, które wydobędzie najw ięcej blaszek lub guzików zostaje królem poławiaczy pereł.

5. Skoki do wody. Skok narciarski.

Z postawy wyjściowej do skoków (patrz lekcja 1 — skoki) wyskok z wymachem ram ion do boku. W momencie zanurzania, dzieci opuszczają ram io­ na wdół.

6. Swobodne leżenie na wodzie.

Dzieci nabierają powietrza do płuc i kładą się na wodę. Ciało jest swobodnie wyprostowane, mięśnie rozluźnione, stopy zwarte razem i nieznacznie wy­ ciągnięte, głowa n a jednej lin ji z tułowiem, twarz zanurzona pod wodą, ram iona wyciągnięte przed siebie.

7. Holowanie.

Połowa dzieci kładzie się swobodnie na wodzie; pozostałe, zwrócone do nich przodem, chw ytają je za ręce i ciągną po wodzie, po pewnym czasie nastę­ puje zm iana ról.

8. Strzałka.

Dzieci opierają się plecami o dłuższy brzeg p ły ­ walni. Zaczerpnąwszy powietrza, kładą się swobo­ dnie n a wodzie, jednocześnie jed n ą nogą opartą stopą o ścianę pływalni, odpychają się mocno. N a

— 68 —

skutek odepchnięcia ciało nabiera szybkości i dziec­ ko płynie parę metrów, nie wykonywując żadnych ruchów.

9. Rakieta.

na cześć króla poławiaczy pereł i pożegnanie.

M A T E R JA Ł D L A N A U C Z Y C IE L A PRZYRODY

do lekcji o pszczole w K r. 38.

P R Z Y S Z Ł O Ś Ć P S Z C Z E L N IC T W A

W skutek kryzysu coraz większa bieda panuje w świecie. Ludzie spowodowali kryzys, ludzie go zwalczyć muszą. N ie wszystkie narody jednakowo odczuw ają skutki kryzysu. Im wyższa kultura, im większa p anuje harm onja w stosunkach wewnę­ trznych danego kraju, tem łatw iej idzie tam walka z kryzysem i odwrotnie.

Ał^y skutecznie walczyć z biedą u nas, należy wyzyskać wszelkie możliwości, rozwinąć wszelkie dziedziny gospodarki narodow ej, otaczając je n a­ leżytą opieką, podnosząc dobrobyt jednostki, a przez to ogółu I Państwa. Niestety, tak nie jest. N ie zawsze spotykamy przychylny stosunek, tak czynników m iarodajnych, ja k i społeczeństwa do naszego pszeczelnictwa. Gdzie jest przyczyna złe­ go? Pewni jesteśmy, że w grę tu nie wchodzi zła wola Rządu lub społeczeństwa (z w yjątkiem chy­ ba jakiegoś odłamu, jakiejś powiedzmy kasty), lecz że rzecz cała polega na nieznajomości sprawy, nie­ docenianiu olbrzymiej roli pszelnictwa w gospo­ darce narodow ej. Postarajm y się to uzasadnić.

W ostatnich latach pszeczelnictwo nasze dotkli­ wie ucierpiało wskutek złych warunków atm osfe­ rycznych, dziś stan jego wprost katastrofalny, giną setki tysięcy osad pszczelich, stan posiadania kur­ czy się w sposób zastraszający. Jeżeli nie zaradzi­ my złemu, wkrótce pasieka w Polsce będzie oazą w pustyni.

Pszczelarze - rolnicy i ogrodnicy, rozum ieją jak ą rolę odgryw ają pszczoły, w ołają o ratunek lecz

— 70 —

próżno — miast pomocy, miast życzliwej opieki spotykają się z zarzutami, że miód nie jest opodat­ kowany, że może zastąpić cukier i że w porów na­ niu z cukrem jest przedmiotem zbytku, wobec cze­ go popieranie produkcji miodu kosztem Skarbu, byłoby rzeczą niesłuszną, że jeżeli polityka Skarbu w tej mierze nie zm ienia.się natychm iast, to jedy-. nie ze względu na trudne położenie rolnictwa. (Znaczyłoby to opodatkowanie i pozbawienie p ra ­ w a na pobieranie i tych 2 kg. zanieczyszczonego trocinam i i piaskiem cukru?). Pierwszy krok w tym kierunku już został zrobiony przez podniesienie ce­ ny cukru do 70,72 zł. za 100 kg., co łącznie z kosz­ tam i skażenia, transportu i t. p. wyniesie 85 — 90 zł. za mt. Pozostaje zrobić jeszcze jeden krok — opodatkować miód, lub każdą poszczególną osadę pszczelą, a można będzie śmiało na pszczelnictwie naszym postawić krzyżyk. I dzieje się to w n a j­ cięższych dla nas chwilach, bo po katastrofalnych dla pszczelnictwa latach 1933-34.

N asuw a się pytanie jak radziliśmy sobie daw ­ niej, gdyśmy taniego cukru wcale nie otrzym ywa­ li? Tak, radziliśm y sobie, ale to nie były czasy szalonego kryzysu, to były czasy, gdy drobny rolnik (a 90 proc. pszczelarzy, to właśnie drobni rolnicy) m iał gotówkę. Dziś zaś wieśniak nie zawsze ma czem sobie zupę osolić lub za co nafty kupić, nic więc dziwnego, że błaga i żebrze o pomoc. Że miód nie jest artykułem konkurującym z cukrem, że miód cukru nie zastąpi, a cukier miodu, że nie jest to a r­ tykuł zbytku, dowodzi fakt, iż pomimo cen w dw ój­ nasób przewyższających ceny cukru, miód zn ajd u ­ je odbiorców, ponieważ miód uważany jest jako środek leczniczy, a już na wsi to tylko używa się

jako lek, nie biorąc pod uwagę tradycyjnego zasto­ sowania miodu i to w nikłych ilościach na św. Bo­ żego N arodzenia. W ieśniaka nie stać na luksus, traktow ania miodu, jako artykułu spożywczego. Tu wypada cośniecoś nadm ienić o roli pszczół w ro l­ nictwie, sadownictwie i ogrodnictwie. Rośliny owa- dopylne, aby owocować, potrzebują pomocy owa­ dów, a ponieważ większość ich kwitnie w czasie kiedy innych owadów jeszcze mało — o urodzaju oiwoców, nasion i jagód decydują pszczoły. Bez ich pomocy jeszcze więcej będziemy im portowali owo­ ców z Ameryki. Musielibyśmy również sprow a­ dzać nasiona rzepaku, rzepiku, gorczycy, gryki, ko­ niczyny, esparcety, anyżu, kminku, ogórków i w ie­ lu innych, gdyby nie było u nas m alin, czernic, wiśni, czereśni, m orel i in .; im portowalibyśm y również oleje jad aln e i kuchy. Że to by się bardzo ujem nie odbiło na. naszym bilansie handlowym, nie trzeba dowodzić. Posiadając kilkanaście osad pszczelich, drobny rolnik łatw iej potrafi wywiązać się z obo­ wiązków podatkowych, co dla Skarbu Państw a obo- jętnem być nie może.

U padek pszczelnictwa spowoduje jeszcze więk­ sze zubożenie wsi, a za tem miast, przemysłu i h a n ­ dlu. Czy do tego dążyć mamy? Czy zażegna to n a j­ większa produkcja cukru i najw iększa ilość plak a­ tów „Cukier krzepi“?

Śmiemy bardzo wątpić, a i dla cukrownictwa zdrowym by to nie było, bo uboga ludność nie mo­ że myśleć o cukrze, cukierkach, czekoladzie i t. p., kiedy nie wie skąd chleba dostać.

O baw iając się dla cukru konkurencji miodu, je ­ steśmy w kolosalnym błędzie — dobrze rozwinięte pszczelnictwo może. się stać bardzo pojem nym ry n ­

72 —

kiem dla tegoż cukru i to nie skażonego lecz czyste­ go. Czy może nam zależeć na tem, aby naszym ek­ sportowym cukrem wypasać cudze konie, trzodę chlewną, a choćby i cudze pszczoły, wzbogacając obych, zubożającej kraj własny?

Spróbujm y choć w przybliżeniu obliczyć straty dla gospodarki narodow ej, wskutek zupełnego za­ niku pszczelnictwa w kraju. •

Statystyka wykazuje, że około 100.000 pszczela­ rzy posiada około 2.500.000 osad pszczelich. B ada­ niam i uczonych, ustalono, że znaczenie pszczół dla rolnictw a pięciokrotnie przewyższa wartość zbie­ ranego przez pszczoły miodu i wosku. Biorąc prze­ ciętnie 8 zł. jako wartość roczną produktów pszcze­ lich z osady, wynika, że osada rocznie d aje nam 48 zł. zysku, jeżeli zaś przyjm iem y, że wartość osa­ dy rów na się rocznemu z niej użytkowi, okaże' się, że strata każdej osady zuboża kraj tylko o 96 zł., zanik zaś zupełny pszczelnictwa zubożyłby nas o dw a m iljony 500.000 mnożone przez 96 rów na się 240.000.000 zł., a dalej rokrocznie 2.500.000 przez 48 co równałoby się 120.000.000. Liczby dość po­ kaźne i pogardzać niemi niem a racji. N ie możemy bowiem sobie pozwolić na luksus wyrzucania takich sum za okno, w danym w ypadku na im port za­ graniczny.

M usimy walczyć o byt, o życie. Życie — to ruch. Stać n a miejscu nie można — to śmierć. Ruszać się można naprzód, wstecz lub w kółko. N aprzód do wyższej kultury do ideałów, cofanie się wstecz — to upadek i zagłada, kręcenie się w kółko, — koło- wacizna, jak ą można obserwować u chorych owiec.

M am y do wyboru a więc wybierajm y! N a tu ra l­

nie więc „naprzód“ , nie zaniedbujm y żadnej gałę­ zi gospodarki naszej, a więc pszczelnictwa. R a tu j­ my nie tylko od zagłady, ale podnieśmy je do mo­ żliwie największego poziomu, aby ta gałąź stała się źródłem dochodu, naw et do zdolności znoszenia sprawiedliwych ciężarów podatkowych. I na to zgodzimy się, o ile staniemy na tw ardym gruncie godziwych i pewnych zysków, pomilmo, że pszczel- nictwo, tak jak i inne działy produkcji rolnej w oderw aniu od roli jest nie do pomyślenia, wyłączne opodatkowanie tej gałęzi produkcji rolnej w yglą­ dało by na specjalny ucisk (rolnik płaci podatki z posiadanej roli, a więc byłoby to podwójne opodat­ kowanie). ,

Mówiąc o podniesieniu pszczelnictwa, nie w oła­ my o żadne subwencje, n a wyłożenie na ten cel spe­ cjalnych funduszów, chcemy, aby pszczelnictwo by­ ło należycie doceniane. Podnieść pszczelnictwo, to znaczy doprowadzić do rozkwitu sadownictwa, do zam iany lotnych piasków w plantacje odpowied­ nich gatunków łozy koszykarskiej i obręczowej (gdzie to się okaże możliwem), to zalesić nieużytki, to wysadzić drogi, zbocza, planty, cmentarze, skwe­ ry, parki, koleje akacjam i, lipam i, klonami, czereś­ niam i i innemi drzewami i krzewami m iododajne- mi, to żywopłoty z akacji żółtej i koraliny, zamiast grabiny i t. p., to krzewić upraw ę malin, agrestów i pożeczek, to bagna i moczary zamienić w kw itną­ ce, dobre łąki, to zwiększyć produkcję koniczyny białej, czerwonej i szwedzkiej, seradeli, ,wyki, esparcety i lucerny, a przez to samo podnieść h o ­ dowlę dobrego bydła, produkcję nabiału, zwiększyć sieć mleczarni spółdzielczych, to polepszyć odży­ wianie ludności, przez co łatw iej zwalczymy gruźli­

74

cę i inne choroby, które w złem odżywianiu się ma­ ją swe źródło, to ożywić przemysł i handel, to pod­ nieść kulturę i dobrobyt, to dać setkom tysięcy bez­ robotnych pracę, i przyczyni się do potęgi mocar­ stwowej Polski.

Józef K ow alew ski

Prezes Sekcji Pszczelarskiej w Hrubieszowie.

— 75 —

O D R E D A K C JI

D obiegliśm y do końca p racy, ja k ą tr z y lata temu p o staw iliśm y sobie za zadanie, p o d ejm u ją c w y d a ­ w anie „ L ek c yj w zo ro w ych “. W ciągu tego czasu w yd a liśm y pełn y kurs lek cy j na w szystk ie o d dzia­ ły szkoły pow szechnej. D zięki naszym w ysiłkom nauczyciel, zw łaszcza nauczyciel na prow in cji, nie pozostaw ion y b y ł w łasn ym siłom w śród tru dn ych zadań, ja k ie m usiał ro zw ią zyw a ć stając po raz pierw szy oko w oko w obec now ego program u, rea­ lizu jąc piękne zam ierzenie ja kiem je s t nasza refor­ ma szkona.

Jak potrzebn a b yła nasza in ic ja ty w a i ja k owoc­ ną okazała się nasza pracatego d ow odem jest rozpow szechnienie „L ek c yj w zoro w ych “, które dziś spotkać m ożna w każdym zakątku kraju. O zain te­ resowaniu C zyteln ik ów i o żyw em ich z R edacją kontakcie św iadczą liczne listy , ja k ie nie przesta w a ­ ły n a pływ a ć do nas w ciągu tych trzech łat z pro­ śbą o radę i pom oc w rozlicznych, p rzez życie na­ suwanych kłopotach nauczycielskiego zawodu.

K oń czym y trzyletn i okres n aszej pracy w poczu­ ciu spełnionego obowiązku, w przekonaniu, że ze­ s z y ty „ L ek cyj w zorow ychdługo jeszcze będą słu­ ż y ły rzeszom m łodego n auczycielstw a szkoły p o w ­ szechnej, chroniąc od n iejedn ego błędu, ratując wśród, n ie jed n ej troski.

szkoły pow szechnej, to jedn ak nie zam ierzam y za­ pom nieć o n ie j na rok p rzyszły. C zyniąc zadość zgłoszeniom i prośbom w ielu naszych C zyteln ików i korespondentów, zam ierzam y w yd a w a ć „LEKCJE W Z O R O W E oddzia łó w połączonych dla kł. I i 11-iej“. P row adzen ie bow iem nauki początku jącej w takich oddziałach, istniejących w szkołach n a j­ uboższych, n a jb a rd ziej oddalonych od w iększych centrów u m ysłow ych nieraz zupełnie pozbaw ionych pom ocy naukow ychprzed sta w ia ja k się okazało n ajw iększe trudności. I w tym w yp adku więc, chcąc okazać pom oc nauczycielow i, będziem y opracow y­ w ać w zo ry le k c v j ze ścisłem u w zględnieniem w a­ runków specjalnych istniejących p rz y takim typ ie nauczania.

Prócz tego w da lszym ciągu będą w ych odzić „ K A ­ SZE O B R A Z K I“, które tak pom ocne okazały się p rzy pogadankach i wszelkich ćwiczeniach w m ó­ wieniu. Prócz obrazków na tem aty zw iązane z kur­ sem polskiego i przyro d y, przygotow aliśm y cykl ilu ­ strujących n a jb a rd ziej znane b ajki G rim m a i A n d e r­ sena. O brazki te przenaczone są jako pomoc p rzy lektu rze ro zryw k o w ej na lekcjach, d o których ciągle jeszcze brak je st m aterjału.

K ieza leżn ie od tych prac prow adzone będzie w dalszym ciągu w ydaw an ie m ap ściennych i kont,u- rów , oraz łam igłów ek geograficznych, które tak po­ lu biły dzieci szkolne, sądząc z licznych zgłoszeń, o- raz z przych yln ych głosów naszych C zytelników .

Choć w ięc kończym y z num erm bieżącym opraco­ w yw a n ie le k c y j podłu g nowego program u szkoły pow szechnej, to jedn ak b yn ajm n iej nie p rzesta jem y w spółpracow ać z nauczycielem . W dalszym ciągu

— 76 —

p ozo staje on ośrodkiem i celem naszych zam ierzeń w ydaw niczych .

Ż egnając naszych C zyteln ików , ży c zym y im za­ służonego odpoczynku podczas w a ka cyj, a na p rzy ­ s z ły rokda lszej ow ocnej pracy!

R E D A K C JA .

Powiązane dokumenty