• Nie Znaleziono Wyników

śmierci i pogrzebie Szujskiego donosiły wszystkie dzienniki, nie potrzebuję więc o tern pisać, ale wspomnieć muszę, że obecnie

118 . Redakcja R efo rm y

śmierci i pogrzebie Szujskiego donosiły wszystkie dzienniki, nie potrzebuję więc o tern pisać, ale wspomnieć muszę, że obecnie

i z Anezycem ma być bardzo krucho, ponieważ, jak doktorzy utrzy­ mują, ma chorobę Brighta.

U nas teraz na porządku dziennym przyszłe ogólne wybory do Sejmu, którego kadencja sześcioletnia się skończyła, a oprócz tego do Rady Państwa ze Stanisławowa i Lwowa w miejsce Ka- mińskiego i Wolskiego, którzy byli przymuszeni do złożenia man­ datów. Ze Lwowa na miejsce Wolskiego kandydować będzie Ro- manowicz, współredaktor Reformy, i ma wszelkie szanse powodzenia. Wybory do Sejmu wywołają gorącą walkę między stronnictwem liberalnem, a stronnictwem tak zwanych Stańczyków. Rezultat, na­ turalnie, z góry nie da się przewidzieć, ale prawdopodobnie żadne z stronnictw stanowczego zwycięstwa nie odniesie.

W Krakowie liczne teraz aresztowania socjalistów, właściwie nie wiem, co o tern sądzić, czy policja czasem z zbytniej gorliwości nie robi z muchy słonia.

Trudno mi bowiem uwierzyć w istnienie rzeczywistego socja­ listycznego spisku. Między aresztowanemi jest kilka kobiet i to z lepszej sfery towarzyskiej, niektóre młode i bardzo ładne, które by prędzej o jaki tajemny romansik, niż o socjalizm posądzić można było.

Z dziennikiem dużo kłopotu, bo trudno go materialnie po­ stawić na nogi, a chociaż liczba prenumeratorów stale się po­ większa, daleko jeszcze do tej cyfry, która by go samodzielnie utrzymać mogła.

Niech mi Najdroższy Ojczulek doniesie teraz o terminie, w któ­ rym mniej więcej wybiera się do Krakowa. Sądzę, że przed po­ czątkiem kwartału, ażeby już mieszkania dłużej nie trzymać. Może na święta wielkanocne? Trzeba tylko wybrać piękny dzień do drogi.

Oczekując tej upragnionej dla mnie wiadomości, jeszcze raz ponawiam wszystkie najserdeczniejsze życzenia i ręce Ojcowskie po tysiąc razy całuję. Wujence i Zosi załączam najżywsze wyrazy współczucia i przywiązania, jak również pozdrowienia dla wszyst­ kich znajomych, w szczególności dla państwa Alfonsów i Józia Sosnowskiego.

Adam.

U w a g i .

1. Szujski Józef, ur. 1835, zmarł 7 lutego 1883. Pogrzeb odbył się "9 lutego.

2. W spraw ie aresztow ania socjalistów donosi N ow a R eform a w nr 44 z 24 lutego 1883: „ A r e s z t o w a n i a s o c j a l i s t ó w . — W ostatnich czasach aresztow ano w K rakow ie: stolarza Pilarskiego, introligatora Grudzińskiego Ludwika, malarza Polanka, stolarza Kapelmana, stolarza W esołow skiego, rzeźbiarza P iechotę (przyw iezionego z Przem yśla), ucznia Szkoły Sztuk Pięk­ nych W ostrow skiego i Geislera, fotografa Sidorow icza, fotografa Piotrow ­ sk ieg o , m edyka Janow icza, m edyka Łuszczkiew icza i cztery kobiety, m iędzy

Z korespondencji i au to g ra fó w A dam a A snyka 283 n iem i: W. W., słuchaczkę m ed ycyn y z Petersburga, Wandę G rabowską (w y ­ w ieziona) i W alerię W ierzbicką, w reszcie Jana Schm idebausena, redaktora

R o b o tn ik a “.

3. W nr 47 N o w ej R e fo rm y z 28 II 1883 przytoczono korespondencję z Krakowa, pom ieszczoną w lw ow sk iej G azecie N a ro d o w ej. Autor korespon­ dencji kpi z pow odów , które w yw o ła ły aresztow ania, starając się je zbaga­ telizow ać, i piętnuje denuncjacje, które w y w o ła ły aresztow ania, oraz narzeka n a „m odę“ puszczania plotek i p ogłosek o aresztow aniach i rewizjach.

1 2 2 .

Braciejowa d. 19 lipca 1885

Najdroższy mój Ojczulku!

Po tygodniu pobytu w Żarnowcu u Biechońskich przeniosłem się wreszcie do Braciejowej, zbliżając się do Krakowa.

Żarnowiec nie bardzo mnie zachwycił, tern bardziej, że tak trudno dostawać się do niego. Wyjechawszy w sobotę o wpół do jedenastej rano z Krakowa, stanąłem dopiero o dziesiątej wieczorem na miejscu.

Upał w drodze w wagonach był nieznośny i nie wiem, czym się w przeciągach zaziębił, dość, że cały czas w Żarnowcu doku­ czały mi bóle reumatyczne.

We wtorek wieczorem przybył tam Sewer, z którym zrobi­ liśmy wycieczkę do Iwonicza dla odwiedzenia pani Stanisławowej Biechońskiej, bawiącej tam dla kuracji, a w sobotę końmi ruszyli­ śmy do Braciejowej. W Braciejowej czuję się już znacznie lepiej i jeżeli tylko odbiorę od Najdroższego Ojczulka wiadomość, że jest zdrów zupełnie, to jeszcze z jaki tydzień posiedzę. Powietrze tu bowiem znacznie zdrowsze niż w Żarnowcu, gdzie pełno moczarów od przepływającej rzeczki.

Urodzaje Sewera wcale dobre, żyta już prawie porżnęli, a teraz mają zacząć pszenicę.

Całuję ręce Najdroższego Ojczulka i oczekuję paru słów wia­ domości o Jego zdrowiu.

Sewerowie przesyłają najserdeczniejsze pozdrowienia. Adam. 123.

Li s t W ł o d z i m i e r z a A s n y k a do oj ca. Kochany Tatko!

Wyjeżdżamy na kilka tygodni. Całóję(!) Dziadzi i Tatce rączki. Włodzimirz (!) Asnyk.

Na seled yn ow ym arkusiku papieru listow ego o w ym iarach 7 X 1 0 cm, ozdobionym kw iatkiem i polin iow an ym ołów kiem .

U w a g i .

284 A n ton i J. M ikulski 124. A s n y k do n i e z n a j o m e g o a d r e s a t a . Kraków d. 12 grudnia 1878 ul. Łobzowska 99 Szanowny Panie!

Najserdeczniejsze składam Ci dzięki za zaszczycenie mnie Twoim listem uwiadamiającym dokładnie o szczęśliwym przebiegu odbytej operacji.

Byłbym bardzo niespokojnym dowiedziawszy się skąd indziej ze strony niekompetentnej, ale Twoje orzeczenie, Szanowny Panie, jest dla mnie najlepszą rękojmią, że wszystko poszło jak najpo­ myślniej.

Po otrzymaniu Twojego łaskawego listu przyszedł właśnie do mnie pan Ordęga. Odczytałem mu ustęp listu go dotyczący i kazał mi podziękować za pamięć o nim i przesłać w imieniu moim i całego domu przyjacielskie pozdrowienia.

Ja także, zawdzięczając Szanownemu Panu myśl zapoznania mnie z tym ze wszech miar zacnym i przyjemnym domem, po­ dziękować muszę za nabytek, który zrobiłem, a więcej jeszcze za przyjazny i serdeczny zamiar, będący nowym dowodem Twoich, Łaskawy Panie, nieustających dla mnie względów.

Polecając się i nadal Twojej prawie ojcowskiej życzliwości i pamięci, pozostaję

Z uszanowaniem Adam Asnyk.

U w a g i .

List ten do niew iadom ego adresata (dra Helbicha ?) ma swój odpo­ w iednik w liście poety do ojca z dnia 12 XII 1873.

125.

A s n y k do n i e z n a j o m e g o a d r e s a t a .

Kraków d. 9 kw ietnia 1878 r. ul. Łobzowska 99

Szanowny Panie!

Udaję się do Niego z wielką prośbą o łaskawe zawiadomienie mnie o stanie zdrowia mojego Ojca i szanownego pana Helbicha, jestem bowiem mocno zaniepokojony nie odbierając tak długo ża­ dnego listu z Kurczowej.

Ostatni list mego Ojca miałem w drugiej połowie lutego, odtąd już nic. Na list mój na ś-go Kazimierza zupełne milczenie. W końcu marca pisałem do mojego Ojczulka powtórnie z prośbą o wypro­ wadzenie mnie z niepokoju, i także bezskutecznie.

Nie wiem już, co mam myśleć, i dlatego udaję się do Sza­ nownego Pana myśląc, iż będziesz w stanie objaśnić mnie i po­ cieszyć.

Całemu domowi przesyłam wyrazy uszanowania i przyjaźni. Adam Asnyk.

U w a g i .

Z korespondencji i au tografów Adama A snyka 285

126.

K a z i m i e r z A s n y k do s y na .

Konary d. 29 maja 1875.

Kochany Synu!

Bardzo niespokojny jestem co się z Tobą dzieje, że od mie­ siąca nie odebrałem żadnej od ciebie wiadomości; ostatni list zdaje mi się, że w końcu kwietnia był pisany (nie mam tu z sobą listów twoich). Donieś mi, w którym czasie przyjechać i czy będziesz miał kwotę umówioną wystarczającą. Gdyby to od Ciebie zależało, to bardzo byłoby dogodnie wziąść ślub w Zakopanem, w tem miejscu, gdzie nastąpiło poznanie się na wzór biorących ślub nie w miejscu zamieszkania panny lub kawalera, a w Częstochowie, przez to uniknęłoby się wiele kłopotu z zaprosin wynikającego. Dosyć zdrów jestem, odpisz.

Całuję Cię K. A. Wnemu Panu Sokołowskiemu załączam ukłony i pozdrowie­ nia, bardzo jestem niespokojny, czy nie wydarzyło się jakie nie­ szczęście.

U w a g i .

List ten ma zw iązek z lista m i poety od ojca z 2 i 10 czerw ca 1875.

127.

K a z i m i e r z A s n y k do s y n a .

Konary 6 sierpnia 1881.

Kochany Synu!

Bywają wypadki, że na równej drodze ludzie łamią nogi i ręce; i mnie się też wydarzyło, że w porze, w której ani przy­ puścić można, żeby kto mógł zaziębić się, ja popadłem temu wy­ padkowi. Wszystko przeminęło, wyzdrowiałem zupełnie i w pracy przy gospodarstwie, ile i w czem podołać mogę, p. Adamowi po­ magam, za ich opiekę i przyjaźń dla mnie i nieocenioną dobroć Ich Obojga, staram się moją wdzięczność okazać. Na przypadek podobnej katastrofy grożącej lub dokonanej śmiercią nie przestra­ szaj się i nie dopuszczaj żalu a przyjmij obojętnie jako wypadek nieunikniony, ja już nikomu nieprzydatny i zanadto długo żyję, żebym miał go żałować. Twój pobyt na tej ziemi jest z samej na­ tury rzeczy potrzebniejszy, jesteś ojcem, więc staraj się zachować to życie i zdrowie dla spełnienia obowiązku ojcowskiego, a doszła mnie wieść, że znowu niebezpieczną słabość odbyłeś spowodowaną wrzodem w gardle sformowanym, wiadomość tę p. Adam mi udzielił i podobno wyczytał w jakimś czasopiśmie, bardzo mnie martwi, że choroby często Cię nawiedzają. Twój kłopot z domem smuci mnie i ciąży na mojem sumieniu wyrzucając mi nieprzezor- ność i nieświadomość przy kupnie domu zachowaną, bo gdyby

286 A n ton i J. Mikulski

decyzja magistratu została niewzruszoną, to nieruchomość ta o jedną czwartą spadłaby z swej wartości, i tak jestem zniechęcony, że gotów jestem radzić, abyś się jej pozbył, i zdaje mi się, że łatwo by Ci to przyszło sprzedać ją młynarzowi chętnie na tę przyległość spoglądającemu. Dziękuję Ci za wszelkie wiadomości o osobach, z któremi żyjesz w przyjaznych stosunkach, a że są Twemi przy­ jaciółmi, to i mnie obchodzą. Zapewne smutno Ci będzie, że się wszyscy porozjeżdżali, ale tyle zajęcia, o jakich wspominasz, wyru­ gują ten smutek przy ciągłej pracy: i to właśnie zowie się życiem, tylko prosić Boga, żeby użyczał zdrowia, to można się nazwać szczęśliwym. Ze swego doświadczenia kreślę te wyrazy, teraz mam zajęcie i jestem weselszy. O twoje poezje sama p. Adamowa przy- mówiła się, obiecałem, chciałbym dotrzymać. W pierwszym pędzie widząc oprawę Pam iętników kwestarza Chodźki chciałem mieć po­ dobną na twe poezje, lecz tyle kłopotu odstrasza mnie, a obowią­ zek dać zarobkowanie krajowcom podaje mi tę myśl, ażeby prosić p. Szmita, niech każe oprawić we Lwowie jak najozdobniej wszyst­ kie trzy tomy nie żałując kosztu, a ja takowe zwrócę. Ciebie tylko proszę o pośrednictwo, byś napisał do niego z prośbą o prędkie załatwienie, abym przed końcem września, przed wyjazdem, mógł je otrzymać i ofiarować mojej Pani, która mnie raczy zaszczycać swemi względami. Z Konar niewiele co mam pisać, są wszyscy zdrowi, jak jest czas wolny, grywam w pikietę z p. Łubieńską, matką pani Adamowej, bardzo miłą osobą i kiedyś słynącą z pięk­ ności. PP. Adamostwo załączają ukłony. Zagórowscy w każdym liście dopominają się o przesłanie życzliwych wyrazów. Żona po­ jechała na wakacje na wieś do pp. Wnorowskich, siostry stry­ jecznej. Donoszą, że Anna, służąca stara, pierwotnie mamka Zosi, jest ciężko chora, szkoda by było tak dobrej służącej, a w Warsza­ wie bardzo trudno o dobrą. Teofilidy przysyła procent regularnie, daj Boże, żeby w swym czasie podług zobowiązania odsyłał i na­ leżny kapitał.

Całuję Cię serdecznie kochający Ojc'ec

Dziś przy obiedzie pan Adam, przy zapytaniu, czy pisałem do syna, oświadczył, że było mu wiadomem, iż niebezpiecznie cho­ rowałeś na wrzód w gardle, nie chciał wówczas mi to oznajmić, żeby mnie nie martwić; od ich obojga zamieszczenie ukłonów prosił.

U w a g i .

Por. list poety z 15 VII 1881 (sprawa o placyk).

128

.

K a z i m i e r z A s n y k do s y n a .

W arszawa d. 11 maja 1882 r.

Kochany S ynu!

Przepraszam Cię, że się tak spóźniłem z odpowiedzią, roz­ maite okoliczności były temu na przeszkodzie; to święta, trochę

Z korespondencji i autografów A dam a A snyka 2 8 7

niedomagania, trochę lenistwa spowodowały, że dopiero wczoraj odebrałem pieniądze, a przyznam się, że z przykrością robię sobie wyrzuty, że Cię ogałacam z funduszów na utrzymanie życia potrzeb­ nych, krwawo przez Ciebie zapracowanych, bo wątpię, żeby kochany ojczulek śp. Zofii poczuwał się do pewnego procentu.

P. Sadkowska przyjechała, w niedzielę byliśmy razem u pp. Alfonsów na obiedzie. Jest też i pani Adamowa z Konar, przyje­ chała z dziećmi na kurację na cały miesiąc maj, wybieram się do niej, ale mi niesporo, jednak już widziałem się z nią u p. Elża- nowskiej, siostry przyrodniej, u której z matką p. Łubieńską były na obiedzie, dowiedziawszy się od p. Alfonsa, że tam się znajdują* Chciałbym uniknąć zaproszenia na wieś do Konar, tern bardziej, żeby nie obrazić Cesi, która mnie szczerze zapraszała na święta wielkanocne, a musiałem odmówić dla słabości zdrowia, i jak rze­ czywiście czułem się niezdrów, i oczekiwałem nadesłania mi pro­ centu, z którego bym komorne zaspokoił. Kwestia to życia i śmierci, jeszcze nierozstrzygnięta, zmusza mnie oczekiwać ich przyjazdu do Warszawy przenosząc się na stałe mieszkanie do Odessy, który, jak sądzę, nie nastąpi prędzej jak w czerwcu, kończącym kwartał do zmiany mieszkania, a jaki będzie skutek, to także niewiadomo. Możesz więc osądzić Kochany Synu, z mego położenia, że ani na­ tychmiast przyjechać, ani oznaczyć pewnego terminu nie mogę. Biorę tu na uwagę i Twoje zdrowie, i Tobie dla polepszenia wyjazd jest konieczny i właśnie w porze letniej; mnie zaśnie idzie o ku­ rację, bo na ubywające siły, wskutek przybywających lat nie ma le­ karstwa, więc podróż odłożyć mogę nawet do jesieni, a przez ten czas możemy się porozumieć. Przekonany jestem o Twojej o mnie troskliwości, więc Ci wyznam, że oprócz tęsknoty i żalu po utracie tylu przyjaciół i znajomych, godzę się z losem moim. Z mieszkania jestem bardzo zadowolony, mam wprawdzie pokój o 1 oknie, lecz duży i głęboki, w którym mieszczą się moje 2 szafy do sukien i bielizny, biurko, gotowalnia śp. Żony, stolik do kart, którego, jak mieszkam w Warszawie, nie używałem, łóżko objęte parawanem, a przy nim fotel do drzemki po obiedzie, oprócz tego za łóżkiem kufer i jeszcze jest miejsce do użycia ruchu. Okno wychodzi na dziedziniec kwadratowy obszerny, drzewami zasadzony, tylko tyle miejsca pozostawiono, że fura z węglami objechać może. Jest więc dostateczna ilość zieleni i powietrza do oddychania dla ludzi zaj­ mujących mieszkania. Mam pościel i bieliznę zawsze czystą, o której, bratowa ma staranie. Herbata rano i w wieczór i obiad gospo­ darski. I gdybym regularnie procent odbierał, to przy takim urzą­ dzeniu i wydatkach nie miałbym żadnej troski, wprawdzie nie ma i przyjemności życia, lecz do wszystkiego człowiek się przyzwy­ czai, kiedy musi. Musi zapomnieć o koncertach, teatrach i innych rozmaitych zabawach, jeżeli na takie rozrywki brak funduszu. Młodzi niech się bawią, a staremu żyć regularnie, spać wcześnie, żeby sił nie utracić, i prosić Boga o przedłużenie siły wzroku, aby czas skrócić czytaniem. Alfons prosił, aby Ci podziękować za pa­

288 A nton i J. Mikulski

mięć o ich domu i radził jechać jak najprędzej, wytłumaczyłem mu powód mej niemożności. PP. Rudzcy dziś mnie odwiedzali i pytali, czy na wieś nie wyjadę, są bowiem pewni, że pp. Ada- mostwo mnie zaproszą. Oznajmiłem, że nie na wieś, a do Krakowa. Przyjąłem dla Ciebie od nich ukłony. Fabrykę sprzedał, teraz, liber B aron będzie mógł używać przyjemności życia. Daj mu Boże jak najlepiej! Dobry człowiek.

Całuję Cię serdecznie, wszystkim znajomym uściśnienia, na

więcej nie ma miejsca. K Asnyk.

Bratowa się przypomniała, załączam pozdrowienia. 129.

K a z i m i e r z A s n y k do s y n a .

Kraków d. 8 w rześnia 1885 r.

Kochany Synu!

Jestem zdrów, — a dnie prześliczne. Byłbyś nieprzyjacielem własnego zdrowia, gdybyś tak krótko na wsi zabawił, jak przed wyjazdem zamierzyłeś.

P. Kotarski odwiedził mnie wczoraj; między innemi przyszła

Powiązane dokumenty