• Nie Znaleziono Wyników

Afekt, percepcja i granice ciała

W dokumencie Zemsta ręki śmiertelnej (Stron 25-39)

O wierszu Poczucie tożsamości Zbigniewa Herberta

1.

Śledząc dzieje filozofii od czasów nowożytnych, trudno zrezygnować z wpisywania ich w ramy rozwijającej się dyskusji nad wizją podmiotu.

O afirmacji czy też krytyce nowożytnego obrazu świata nie sposób bowiem myśleć w oderwaniu od jego podstawy, którą stanowi właśnie podmiotowość. To na niej przecież oparł Kartezjusz nowy sposób poj-mowania ontologii, jak i kwestię prawomocności poznania. W karte-zjańskiej koncepcji dualizmu dla uświadomienia sobie niematerialności duszy potrzebne jest dostrzeżenie ontologicznej przepaści, jaka dzieli ją od drugiego bytu, uznanego wobec tego tylko za czystą rozciągłość 1. Jak tłumaczy to Charles Taylor, projekt ów polega na tym, że

musimy […] rozjaśnić nasze pojmowanie materii i odrzucić pogląd, jakoby zawierała ona w sobie procesy i własności, których prawdziwa natura jest mentalna.

Dokonujemy tego poprzez uprzedmiotowienie, prowadzące do „odczarowania”

materii i dostrzeżenie w niej wyłącznie mechanizmu, pozbawionego pierwiastka duchowego i wymiaru ekspresywnego. Należy skończyć z myśleniem, jakoby świat materialny był rodzajem medium, w którym zawierają się, ucieleśniają bądź przejawiają treści psychiczne, takie jak gorąco, ból […]2.

Pierwszoosobowy zwrot ku sobie prowadzić ma do odkrycia podmiotu jako „zewnętrznego obserwatora” poddanego uniwersalnym zasadom rozumowania. To podmiotowość zawsze uprzedmiotawiająca doświad-czenie, gdyż ściśle wiążąca się z umysłem, w którym umieszczone są cechy niesłusznie przypisywane rzeczom3. W tym ujęciu tożsamość nie

1 C. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, tłum.

M. Gruszczyński i in., Warszawa 2012, s. 273.

2 Tamże, s. 274.

3 Tamże, s. 302.

może być uznawana za problem. Opiera się ona przecież na przekona-niu o przejrzystości podmiotu dla samego siebie. To stąd wypływać ma wyczerpująca odpowiedź na pytanie: „Kim jestem?”. Kiedy uznajemy za podmiot indywidualne „ja” myślące, sfera emocjonalna, psychofizyczna przestaje być częścią właściwej tożsamości4.

Interpretację wiersza Zbigniewa Herberta Poczucie tożsamości (PC) warto rozpocząć od tego krótkiego przypomnienia. Nie po to jednak, by zaznaczyć, że dla odczytania utworu istotne miałoby być akurat dzieło Kartezjusza. Rzecz w tym, że dla problematyki, w kontekście której będzie rozpatrywany wiersz Herberta, wyrazisty punkt odnie-sienia stanowi pewna tendencja filozoficzna zapoczątkowana przez autora Rozprawy o metodzie. Prezentowane tu rozważania będą się bowiem mieścić w perspektywie odrzucającej istnienie wewnętrznej rzeczywistości – niematerialnego, przejrzystego dla siebie „ja” i dzie-dziny wewnętrznie postrzeganych przez niego przedmiotów. To istotna uwaga, skoro w interpretacji utworu ważne miejsce zająć ma problem subiektywności. Z przyjętego tu punktu widzenia można mówić o takim poczuciu własnego „ja”, które nie jest uwarunkowane przez osobną sferę bytu. Innymi słowy, chodzi o odrzucenie takiej wewnętrzności, która nie potrzebowałaby czegoś względem niej pierwotniejszego i w której podmiot doskonale by się rozpoznawał. Będzie to wreszcie – by wska-zać na pozytywne określenia – perspektywa powrotu do doświadczenia i odnoszenia się do świata przez ciało. Poczucie własnego „ja”, o jakim wobec tego mowa, to wewnętrzność ukształtowana na podstawie poczu-cia granic własnego poczu-ciała. W tym ujęciu rozróżnienie na „ja” i „innego”

poprzedzone jest brakiem owego rozróżnienia, a kwestia tych relacji jest oczywiście sprawą ucieleśnienia podmiotu5. W ten właśnie kon-tekst wpisuje utwór interpretacja stawiająca pytanie o to, jaki poziom percepcji został odzwierciedlony w dziele Herberta6.

4 Por. J. Jaśtal, Natura cnoty. Problematyka emocji w neoarystotelesowskiej etyce cnót, Kraków 2009, s. 295.

5 Mowa, rzecz jasna, nie o jednej koncepcji, lecz o szerszej tendencji, w której mieszczą się rozmaite stanowiska.

6 Swoje rozważania nazywam co prawda interpretacją, jednak w istocie interesuje mnie przede wszystkim ten jeden wskazany wyżej aspekt, który można rozpatrywać niezależnie od innych problemów, jakie dałoby się tu postawić.

2.

„Jeśli miał poczucie tożsamości to chyba z kamieniem”. Tymi zaska-kującymi słowami rozpoczyna się wiersz. Zaskazaska-kującymi nie tylko dlatego, że człowiekowi – zapewne Panu Cogito – z jakiegoś powodu bliski miałby być kamień, element przyrody nieożywionej, a więc naj-bardziej odległej od istoty rozumnej 7. Chodzi raczej o to, iż otwierający utwór wers jest niezwykle skomplikowany. Dość osobliwie zbiegają się w nim problemy znaczenia i poprawności językowej. Z jednej strony tożsamość wydaje się tu równoznaczna z utożsamianiem się z kimś lub z czymś, z podobieństwem do kogoś lub do czegoś. I to znaczenie z pewnością jest w wierszu obecne. Tym bardziej, że ostatni wers pierwszej części brzmi: „Jeśli miał poczucie głębokiego związku to właśnie z kamieniem”. Z drugiej jednak strony słowo „tożsamość”

(widniejące też w tytule) wskazuje na to, że ważne jest pytanie o „ja”, że właśnie wokół problemu „ja” układa swoją wypowiedź osoba mówiąca.

Nawiązując do wspomnianego znaczenia, można by przypuszczać, że chodzi o poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „Kim jestem?” przez odkrywanie więzi z innymi. To rozumienie wydaje się prawdopodobne chociażby dlatego, że o tożsamości mówi się tu tak, jakby w ogóle nie brało się pod uwagę tożsamości z samym sobą (co wynika z nietypowej konstrukcji językowej, o czym za chwilę).

Z tego powodu można odnieść wrażenie, iż Herbert nie stawia pytania o indywidualizację doświadczenia, o odczuwanie siebie, swej prywatnej sfery w kontakcie ze światem, o odnoszenie świata do ciała, które odczuwa się jako własne. Gdyby rzeczywiście chodziło o ten problem, tym bardziej zaskakujące byłoby sformułowanie z pierwsze-go wersu. Nie mówi się przecież: „Mieć poczucie tożsamości z kimś”.

Jednak właśnie to zagadnienie rysują kolejne wersy utworu. Kwestia

„głębokiego związku” – choć może zostać odniesiona do podobieństwa – obejmuje też sprawę tożsamości jako poczucia własnego „ja” w granicach

7 I jeszcze inna interesująca kwestia: kamień z wiersza Poczucie tożsamości w niczym nie przypomina „bohatera” utworu Kamyk z tomiku Studium przedmio‑

tu, wydanego wcześniej niż zbiór Pan Cogito. Z jednej strony wydaje się, że każdy z utworów wpisuje się w odmienną tematykę. Z drugiej natomiast pewne różnice sugerują możliwość znalezienia wspólnej płaszczyzny porównania. Tytułowy ka-myk – w przeciwieństwie do piaskowca z Poczucia tożsamości – jest bowiem „równy samemu sobie / pilnujący swych granic”.

ciała oraz problem utożsamienia jako doświadczania przez czyjeś ciało, który można by określić mianem „tożsamości z kimś”. A dokładniej:

rozważanie nad istotą podobieństwa między człowiekiem i kamieniem prowadzi do zarysowanego przed chwilą sposobu rozumienia tożsamości.

Kompozycja wiersza nie jest jednak oparta na porównaniu. Czytelnik ma przed sobą opis opatrzony bardzo ogólnymi wskazówkami doty-czącymi podobieństwa między człowiekiem a kamieniem. Jest to opis kamienia wyrażający zapewne punkt widzenia osoby, o której mowa w utworze. Opowiadając o czymś innym, opowiada ona także o sobie.

Przez skierowanie uwagi na przedmiot bezpośredni wymiar wypowiedzi niewątpliwie ulega zatarciu, tym bardziej, że w dziele Herberta podmiot mówiący nie przyjmuje pierwszoosobowej perspektywy. Opis skały należy potraktować jako pewną całość, którą można odnieść do obrazu człowieka. Kamień nie jest w wierszu metaforą zamknięcia na relacje z innymi ludźmi. Wręcz przeciwnie, drugi człowiek jest w pewien spo-sób obecny w tym utworze. Jednak podkreślenie „poczucia głębokiego związku” właśnie z kamieniem, a nie z jakąkolwiek inną osobą pozwala wyraźniej pokazać zdystansowanie się do poszukiwania mocnej pod-miotowości, do postawy uprzywilejowującej „ja” myślące. To wreszcie wyraz wymykania się spod prymatu racjonalności. „Głęboki związek”

z kamieniem wskazuje przecież na zanurzenie człowieka w materii.

3.

Czas przyjrzeć się dokładniej utworowi8. Oto jego pierwsza część:

Jeśli miał poczucie tożsamości to chyba z kamieniem z piaskowcem niezbyt sypkim jasnym jasnoszarym który ma tysiąc oczu z krzemienia

(porównanie bez sensu kamień widzi skórą)

jeśli miał poczucie głębokiego związku to właśnie z kamieniem

Z drugiego wersu dowiadujemy się, jaki to kamień. Najwyraźniej nie bez znaczenia jest fakt, że osoba, o której mowa, odczuwa silną więź akurat z piaskowcem. I chyba rzeczywiście powinno zainteresować nas

8 Kontekst teoretyczny, który nadaje kształt tej interpretacji, zostanie przywo-łany w następnej części artykułu.

to, na co zwracamy uwagę podczas obserwacji, odróżniając rozmaite skały. Piaskowiec nie należy może do grona tych najbardziej kruchych, najmniej trwałych, jednak z pewnością nie jest szczególnie odporny na procesy niszczenia. Woda, zmiany temperatury i wiatr pozostawiają na nim widoczne ślady, coraz liczniejsze w miarę upływu czasu. Pod wpływem wody, która wnika do jego wnętrza, piaskowiec może też zmienić swoją objętość. Znaczenie tych właściwości będzie bardziej widoczne w drugiej części wiersza.

Istotną informację niesie fragment: „ma tysiąc oczu z krzemie-nia / (porównanie bez sensu kamień widzi skórą)”. Słowa składające się na cały czwarty wers zostały wzięte w nawias, jakby były jedynie wtrąceniem w wypowiedzi. Ale dzięki temu o wiele silniej wybrzmie-wa pewna kwestia. Początek wersu: „porównanie bez sensu”, sugeruje, że w przypadku kamienia niezbyt trafne jest określenie wskazujące na zdolność widzenia: „ma tysiąc oczu z krzemienia”. Jednak dalsza część czwartego wersu wyraża niezgodę tylko na przypisanie skale zmysłu wzroku. Nie odbiera jej zdolności postrzegania, lecz jeszcze bardziej ją akcentuje: „kamień widzi skórą”. To podkreślenie prowadzi do kilku interesujących spostrzeżeń. Osoba mówiąca podpowiada, że kamień powinien zainteresować nas nie jako osobny, wyizolowany z otoczenia przedmiot. Wręcz przeciwnie, chodzi o jego otwarcie na to, co wobec niego zewnętrzne. Ponieważ postrzega i, co więcej, „widzi skórą”, to zwraca się ku światu całą swoją powierzchnią. Ta krótka charaktery-styka z pierwszej części utworu pokazuje niemożność pominięcia fak-tu, że opisywany przedmiot osadzony jest w materialnym wymiarze rzeczywistości. Ale zmierzamy do istotniejszego wniosku. Jeśli osoba, o której mowa w wierszu, odczuwa głęboki związek z kamieniem i rolę odgrywa w tym jego wyobrażona zdolność percepcji, to opis kamienia staje się opisem człowieka, koniecznie z perspektywy uwzględniającej jego cielesne istnienie.

Ta krótka charakterystyka zostaje rozwinięta w drugiej części utworu:

nie była to wcale idea niezmienności kamień

był różny leniwy w blasku słońca brał światło jak księżyc gdy zbliżała się burza ciemniał sino jak chmura

potem pił deszcz łapczywie i te zapasy z wodą

słodkie unicestwienie zmaganie żywiołów spięcia elementów zatracenie natury własnej pijana stateczność

były zarazem piękne i upokarzające

„Poczucie głębokiego związku” z kamieniem nie opiera się na idei nie-zmienności. Podstawę więzi stanowi zmienność. Teraz widać dokładniej, że nie bez powodu powiedziano, iż opis dotyczy piaskowca. Słowa:

„kamień / był różny” odnoszą się do wpływu środowiska na skałę. Wy-raźnie więc zostało zaakcentowane, że odrzucenie idei niezmienności wiąże się ze zwrotem w stronę konkretnych zjawisk świata materialnego.

Kamień, wyobrażony jako istota obdarzona zdolnością postrzegania, nie jest obojętnym odbiorcą działających na niego sił przyrody. Choć wydaje się od nich w wielkim stopniu zależny, to jednak jest też do nich w pewien sposób nastawiony.

Na początku dowiadujemy się, że kamień zmienia barwę: „w blasku słońca brał światło jak księżyc / gdy zbliżała się burza ciemniał sino jak chmura”. Mowa chyba jednak nie tylko o tym, że ktoś, kto na niego patrzy, postrzega go inaczej w zależności od światła. Być może perspek-tywa obserwatora nie ma tu większego znaczenia. Słowa: „brał światło”

wywołują wrażenie, że kamień rzeczywiście przyjmuje kolejne barwy, którymi obdarza go pogoda, że zmiana zachodzi w nim samym. Słońce i szarość nieba działają na niego z daleka, a jednocześnie doświadcza ich on bezpośrednio – reaguje na nie cała jego powierzchnia. Tu jesz-cze na działanie zewnętrznego świata wystawia się przedmiot o rajesz-czej wyraźnie zarysowanych granicach. Wkrótce jednak zaczynają się one rozmywać: „potem pił deszcz łapczywie i te zapasy z wodą / słodkie unicestwienie zmaganie żywiołów spięcia elementów / zatracenie na-tury własnej pijana stateczność”. Powiedzieć, że wnikająca do wnętrza kamienia woda zmienia jego strukturę, to zdecydowanie za mało. Na-leży zwrócić uwagę na dwie sprawy, z których każda wiąże się z jakąś formą dwoistości czy ambiwalencji.

Po pierwsze, skała pragnie deszczu, a jednocześnie walczy z wnikającą do jej wnętrza wodą. Choć wydawałoby się, że kamień jest bezbronny wobec żywiołu, to jednak na kontakt z zewnętrzną siłą wpływa jego postawa czy też reakcja wobec zjawiska. Po drugie, nie chodzi tylko o to, że woda przekracza granice skały. Rzecz w tym, że kamień prze-staje być osobnym, oddzielnym istnieniem. Szalejąca burza nie jest już jedynie zjawiskiem z zewnętrznego świata, lecz czymś, co rozgrywa się we wnętrzu kamienia bądź czymś, ku czemu kamień wykracza poza swoje granice. „Zmaganie żywiołów spięcia elementów / zatracenie natury własnej” przywodzą na myśl działanie przeciwstawnych sił, uj-mowanych niezależnie od punktu widzenia, jakby przez moment nie

było ważne, czy mówi się o skale, czy o burzy. Te słowa wiążą ze sobą kamień i świat o wiele silniej niż wcześniejsze fragmenty opisu.

Bez wątpienia zachodzące zmiany związane są z materią. Ale rów-nie oczywiste jest, że mają one jeszcze inny wymiar. Mianowicie do-tyczą też jakiejś formy wewnętrznego życia kamienia. Ujawnia się ona chociażby wówczas, gdy mowa o „słodkim unicestwieniu” bądź o tym, że zmagania piaskowca z wodą „były zarazem piękne i upokarzające”.

Obecna jest też z pewnością w ostatniej części utworu:

więc w końcu trzeźwiał w powietrzu suchym od piorunów wstydliwy pot ulotny obłok miłosnych zapałów

Kamień zamyka się znów w swych granicach, wciąż wrażliwy na oto-czenie i nadal przeżywający swą relację ze światem.

W dalszych rozważaniach będziemy mieć już na uwadze przede wszystkim to, że opis piaskowca ilustruje czyjeś spojrzenie na samego siebie. W porównaniu tym chodzi jednak o coś więcej, bo o charakte-rystykę człowieka w ogóle. Skała nie jest tu figurą ograniczenia jego natury do cielesności. Przez opis kamienia pokazuje się raczej, że całość ludzkiego istnienia zapośredniczona jest w materialnym wymiarze świata.

Utwór otwiera się bowiem na sferę emocjonalną, a ten temat skłania do pytań o subiektywność. Co szczególnie ważne, w wierszu Herberta określenia dotyczące przeżyć są związane z materialnymi zmianami tak bardzo, iż można odnieść wrażenie przynależenia emocji do widzianej rzeczywistości. „Wstydliwy pot” to zapewne pozostała na powierzchni woda, która zamienia się w parę – „obłok miłosnych zapałów”.

4.

Jak słusznie zauważa Shiloh Whitney, rozmaite koncepcje wiążą emocje z najbardziej osobistym wymiarem istnienia, do którego dana podmio-towość jako jedyna ma bezpośredni dostęp, doskonale rozpoznając przy tym samą siebie9. Badaczka przedstawia też i takie podejścia, w których

9 S. Whitney, Affect and Difference in the Philosophy of Merleau ‑Ponty, s. 44 – 45, 74, 105; http://digitool.library.mcgill.ca/R/?func=dbin -jump -full&object_id=121251&lo-cal_base=GEN01 -MCG02 [dostęp: 31.12.2016]. Podane numery stron wskazują tylko na wybrane fragmenty, w których wybrzmiewa owa teza badaczki. Whitney poświęca bowiem cały swój tekst omówieniu koncepcji kwestionującej rozróżnienie na emocje

to właśnie namysł nad życiem afektywnym i emocjonalnym prowadzi do podważenia prymatu pierwszoosobowej perspektywy. Kontekst ten jest kluczowy dla stawianych w tej interpretacji pytań. Dotychczaso-we rozważania zmierzały bowiem do pokazania, że Herbert próbuje powiedzieć coś o doświadczeniu, w którym nie jest dany osobisty wymiar istnienia, pokazującym, iż poczucie własnego „ja” nie stanowi trwałej podstawy stosunku do świata. Sposób przedstawienia zmian zachodzących w kamieniu wiąże poczucie „ja” oraz jego zatracanie ze sprawą granic własnego ciała. I co szczególnie ważne, zagadnienia te skoncentrowane są w utworze wokół problemu percepcji.

W Poczuciu tożsamości świat nieustannie wpływa na kamień i zawsze jest to wpływ zapośredniczony przez materię. Piaskowiec, obdarzony życiem wewnętrznym, wszystkiego doświadcza za pośrednictwem „ciała”, a każda zachodząca w nim zmiana związana jest ze zmianą zachodzą-cą w otoczeniu. Na relację między kamieniem i światem warto więc rozważyć w kategorii afektu w powiązaniu z problemem niejasności granic ciała oraz dwustronności odczuwania10. W tym ujęciu afekt nie jest reprezentacją – wydobyciem na zewnątrz, przez gesty, sylwetkę i mimikę – prywatnego uczucia podmiotu, które to uczucie, jako fakt psychiczny czy umysłowy, zostaje przez dany podmiot bezbłędnie rozpoznane. Wskazane cechy relacji między kamieniem a światem przeczą zasadności sięgnięcia po taką koncepcję. Na podstawie prac między innymi Williama Jamesa czy Maurice’a Merleau -Ponty’ego można powiedzieć za Shiloh Whitney, iż afekty nie są „ekspresją naszych wewnętrznych dyspozycji w kierunku świata”. Są one raczej

„ujawnieniem świata w naszych ciałach”. Nie należy utożsamiać ich z tym, co zachodzi we własnym ciele. To „postrzeżenia świata poprzez poruszenia, jakimi wkracza on w ciało”. Dreszcze pod wpływem strachu czy drżenie z podekscytowania to „sposoby, w jakie sytuacja wkracza w wewnętrzny rytm czyjegoś ciała”11.

i afekty, w którym emocje pojmuje się jako przedmioty rzeczywistości wewnętrznej, a afekty jako ich cielesną reprezentację. Przywoływana praca jest rozprawą doktorską przedłożoną w 2013 roku na Uniwersytecie McGill w Montrealu.

10 Wprowadzam te określenia za używanymi przez Whitney określeniami:

ambiguity of bodily boundaries i reversibility of sensing.

11 S. Whitney, Affect and Difference…, s. 85 (tłum. fragmentów w tekście głów-nym – A. Ł.). Dla porównania cytuję oryginalny fragment: „Affects are not simply perceptions of my body itself, caught in a closed interoceptive circuit. They are

percep-Zjawiska afektywne pełnią ważną rolę w teorii „czystego doświad-czenia” Williama Jamesa. Sprzeciwia się on uznaniu granicy między wewnętrzną a zewnętrzną percepcją za podstawową zasadę określającą rzeczywistą strukturę każdego doświadczenia. Nie zawsze można umiej-scowić je albo „wewnątrz”, albo „na zewnątrz”. Jak tłumaczy to Whitney na przykładzie afektu, uczucie strachu nie jest tylko doświadczeniem w granicach ciała, to znaczy: poruszenie ciała nie jest podstawowym przedmiotem tego doświadczenia. Poruszenie to ma bowiem miejsce wtedy, gdy pojawia się obiekt wywołujący strach. I odwrotnie: wywo-łujący przerażenie przedmiot nie jest tylko tam, gdzie ktoś postrzega go za pomocą wzroku, lecz także w poruszeniu czyjegoś ciała12. Należy zauważyć, że to, co wewnętrzne, nie zostaje tu utożsamione z rzeczy-wistością idealną. Podając w wątpliwość granicę między wewnętrzną i zewnętrzną percepcją, filozof dyskutuje nad różnicą między odczu-waniem siebie i doznaodczu-waniem świata – różnicą opartą na oddzieleniu tego, co dzieje się w granicach własnego ciała i poza nimi.

James odrzuca ponadto ostry podział na idealną i materialną sferę rzeczywistości. Podkreśla natomiast jej dwuznaczność (ambiguity)13. Zdaniem filozofa otaczających nas rzeczy nie da się sprowadzić ani do jakości idealnych, ani do fizycznych właściwości obiektywnie de-terminujących ich wzajemne oddziaływanie. Wynika to z dwoistego statusu ciała – jest ono zarówno częścią zewnętrznego, materialnego świata, jak i „mnie samego”14. Rzeczy nie zwracają na siebie naszej uwagi przez swoje obiektywne jakości. Oddziałują natomiast „przez

tions of the world in terms of the perturbations through which it vibrates in my own limbs; perceptions that, in their infancy, contain no discriminations between my limbs and the worldly situation. Trembling with fear or quivering with excitement simply are the way that situation extends itself into the visceral rhythm of my own body”.

12 Tamże, s. 86.

13 W. James, The Place of Affecional Facts in a World of Pure Experience, „The Jo-urnal of Philosophy, Psychology and Scientific Methods” 1905, vol. 2, No. 11, s. 285 (tłum. fragmentów w tekście głównym – A. Ł.). „There is no original spirituality or materiality of being, intuitively discerned, then; but only a translocation of expe-riences from one world to another; a grouping of them with one set or another of

13 W. James, The Place of Affecional Facts in a World of Pure Experience, „The Jo-urnal of Philosophy, Psychology and Scientific Methods” 1905, vol. 2, No. 11, s. 285 (tłum. fragmentów w tekście głównym – A. Ł.). „There is no original spirituality or materiality of being, intuitively discerned, then; but only a translocation of expe-riences from one world to another; a grouping of them with one set or another of

W dokumencie Zemsta ręki śmiertelnej (Stron 25-39)