• Nie Znaleziono Wyników

ALTERNATYWNE ŹRÓDŁA ENERGII W TRANSPORCIE MORSKIM Streszczenie

W dokumencie 3 [56] (Stron 134-139)

Alternative sources of energy in maritime

ALTERNATYWNE ŹRÓDŁA ENERGII W TRANSPORCIE MORSKIM Streszczenie

Transport morski jest głównym filarem handlu światowego i ważnym impulsem globa-lizacji. Dynamiczny rozwój żeglugi bezpośrednio przekłada się na wzrost zanieczyszczenia powietrza i wody. Zatem statki mają istotny wpływ na jakość powietrza przez emisję gazów cieplarnianych (GHG) i pyłu zawieszonego (PM) pochodzącego z gazów spalinowych.

Wszystkie emisje pochodzące z żeglugi mają poważne konsekwencje dla zdrowia ludzi i dłu-gości życia, a także dla ekosystemu lądowego i morskiego. Celem pracy jest analiza moż-liwości dostarczania energii ze źródeł odnawialnych dla statków.

dr hab. Marzenna POPEK Gdynia Maritime University

Faculty of Entrepreneurship and Quality Science Department of Chemistry and Industrial Commodity Science

ul. Morska 83, 81-225 Gdynia, Poland e-mail: m.popek@wpit.am.gdynia.pl

Mistrz i Małgorzata

Refleksje Profesora dr. hab. inż. Jerzego Żuchowskiego związane z jubileuszem 50-lecia pracy zawodowej

Panie Profesorze, jest Pan towaroznawcą, autorem kilkuset publikacji z tego zakresu.

Jakie okoliczności zadecydowały o zainteresowaniu tą problematyką?

Jakie okoliczności … po prostu. W pewnym sensie to był przypadek … Kiedy pracując na Wydziale Technologii, Obuwia i Garbarstwa, Pan Profesor Lech Buczowski zaproponował mi prowadzenie zajęć z Technologii i Towaroznawstwa na Wydziale Ekonomicznym, byłem zaskoczony. Poprosił mnie, abym zorganizował Laboratorium Technologii i Towaroznawstwa na Wydziale Ekonomicznym. Jako pierwszy wskazał mi drogę ciągłego rozwoju naukowego.

To spowodowało, że pojechałem do najmocniejszego ośrodka naukowego w tamtym czasie, jakim była Akademia Ekonomiczna w Krakowie. Należy podkreślić, że były to siermiężne lata siedemdziesiąte (1972 rok). Miałem szczęście, że udało mi się nawiązać kontakt z kie-rownikiem Instytutu Towaroznawstwa, Panem Profesorem Mieczysławem Mysoną, który łaskawie przyjął mnie na seminarium doktorskie. Od tego momentu rozpoczęła się moja za-bawa towaroznawcza. Pokreślić trzeba, że kiedy wróciłem do Radomia, nie było tu jeszcze żadnego towaroznawcy – byłem pierwszy! Przecierając szlaki, próbowałem tworzyć niezależ-ny ośrodek i stawałem się towaroznawcą poprzez studia na seminarium wybitnego naukowca Pana Profesora Mieczysława Mysony, byłego Rektora Akademii Ekonomicznej w Krakowie.

Panie Profesorze, czy lubi Pan towaroznawstwo?

Od początku, kiedy zacząłem wchodzić w materię towaroznawczą, której jeszcze nie ro-zumiałem, nie czułem, miałem wielkie szczęście utrzymywać kontakty z liczącymi się ośrod-kami takimi jak Poznań, Kraków, Warszawa … . Kontaktowałem się z Profesorem Andrzejem Korzeniowskim w Poznaniu, współpracowałem bardzo blisko z Profesorem Zenonem Szcze-panikiem z warszawskiego SGH … dzięki temu mogłem poznać różne szkoły – różne myśli towaroznawcze, które zaczęły mnie inspirować. Moje zainteresowania rozwijały się dzięki Wielkim takim jak wspomniany Profesor Mieczysław Mysona, a następnie Profesor Ignacy Duda i zmaterializowały się w problematyce zagospodarowania surowców wtórnych jako pełnowartościowych produktów. Były to wówczas kwestie niezwykle ważne z punktu widze-nia towaroznawstwa. Jeśli chodzi o zagospodarowanie surowców wtórnych przemysłu garbar-skiego, w tej materii byłem pionierem. Opracowałem i opatentowałem: mączkę białkową i tłuszcze, które Pollena wykorzystywała do produkcji kremów oraz kosmetyków na skalę przemysłową. Wskazałem sposoby zagospodarowania kolagenowych surowców wtórnych do produkcji meblowych (patent wspólnie z SGGW), a także płyt dachowych w celu eliminacji azbestu (zgłoszenie patentowe). Odpowiadając na pytanie, czy lubię towaroznawstwo, mogę podsumować to twierdzeniem, że im bardziej wchodziłem w materię towaroznawczą, to nie tylko lubiłem je coraz bardziej, ale stało się ono moją pasją i do dzisiaj nie wyobrażam sobie, abym mógł z tej drogi zboczyć.

Informacje

Panie Profesorze, czy uważa Pan, że mistrzowie, ich idee, poglądy, dokonania twórcze są istotne w rozwoju naukowym ich wychowanków? Jak z perspektywy czasu ocenia Pan Profesor wpływ swojego mistrza na zainteresowania naukowe oraz sposób uprawiania nauki?

Ja reprezentuję poglądy „starej” szkoły towaroznawczej, gdzie mistrz odgrywał bardzo ważną rolę. Podkreślę to jeszcze raz: cieszę się, że mogłem być czeladnikiem i pracować pod skrzydłami takich Mistrzów jak Profesor Mieczysław Mysona, Profesor Ignacy Duda, Profe-sor Andrzej Korzeniowski, którzy mnie kierunkowali! Uważam, że praca i wzorowanie się na mistrzach miały i powinny mieć zasadnicze znaczenie. Obecnie może maleje ono z uwagi na fakt, że nie ma już tak wyraźnie wyodrębnionych szkół, gdzie profesor byłby rzeczywiście głównym inspiratorem działań naukowych. Prace habilitacyjne są pracami bardziej samo-dzielnymi, ale w mojej ocenie w dalszym ciągu Mistrz powinien koordynować działania mło-dych, kierunkować ich poprzez swoje doświadczenia, jednocześnie nie przeszkadzając, nie wtrącając się za bardzo i nie wytrącając ich z własnych myśli. Uważam, że szkoły „starych”

mistrzów powinny istnieć, jak za moich czasów. Potrzebni są profesorowie, którzy tworzą płaszczyznę współpracy naukowej, bowiem seminaria doktorskie, spotkania habilitacyjne służą i służyć winny rozwojowi młodych. Wtedy, kiedy ja pracowałem nad doktoratem czy habilitacją, to moje kontakty z wymienionymi wcześniej guru polskiego towaroznawstwa były dla mnie niezwykle ważne i pomocne.

Czy Pan Profesor dostrzega różnice pomiędzy towaroznawstwem XXI wieku a tym z czasów Pana młodości?

Och zdecydowanie, zdecydowanie, zdecydowanie! Różnica w pojmowaniu nowoczesnego towaroznawstwa jest ogromna. Towaroznawstwo – kiedy pracowałem nad doktoratem w szkole krakowskiej – to był nurt, który Profesor Mieczysław Mysona po Profesorze Anto-nim Bollandzie przeniósł do Krakowa z Politechniki Lwowskiej. Tamto towaroznawstwo nakierowane było na kształcenie handlowców. Podręcznikami wówczas były takie ogromne cegły jak krakowskie Towaroznawstwo przemysłowe i poznańskie Towaroznawstwo spożyw-cze – zmory wszystkich studentów! Było to towaroznawstwo bardzo szspożyw-czegółowe, precyzyj-ne, dotyczące raczej opisu jakościowego produktów, ich wartości użytkowej. Ale takie towa-roznawstwo nie mogło przetrwać. Nie było ono konkurencyjne dla takich dziedzin wiedzy jak materiałoznawstwo czy technologie branżowe, przykładowo dotyczące żywności, wykładane w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego czy w akademiach rolniczych. One zdecydowa-nie odróżniały się, pozdecydowa-nieważ zdecydowa-nie posiadały specjalistycznych laboratoriów, gdzie można było wykonywać precyzyjne analizy. Dlatego też współczesne towaroznawstwo zaczęło kierunko-wać się jako wiedza interdyscyplinarna, uwidoczniona w simpleksie Profesora Romualda Zalewskiego, na kształtowanie, ocenę i ochronę produktu w całym cyklu jego życia. Profesor Jan Jasiczak wzbogacił tę teorią, wprowadzając do simpleksu elementy heurystyczne, nie wchodząc zanadto w precyzyjne rozważania co do technologicznego przetwórstwa czy szcze-gółowej analizy surowców. Obecnie towaroznawstwo nakierowane jest na innowacyjność … zdecydowanie na innowacyjność. Ja obecnie chciałbym kierunkować towaroznawstwo także na zrównoważony produkt. Jest on konsekwencją zrównoważonego rozwoju, ale nie tylko konsekwencją, także jego stymulatorem. W 2018 roku ukaże się moja książka, w której będę chciał przedstawić całą koncepcję zrównoważonego produktu.

Widzę zatem zdecydowaną różnicę, współczesne towaroznawstwo to wiedza, która w za-kresie produktów (towarów) i procesów sprzęga się z takimi dyscyplinami jak inżynieria ma-teriałowa czy różnego rodzaju technologie. Ma jednak wydzielony własny obszar badawczy, jakim jest głównie rynek produktów. Jakościowe analizy towaroznawcze stają się obecnie niezwykle użyteczne dla społeczeństwa, gospodarki oraz środowiska. Wiedza ta powinna pozostać w obszarze nauk ekonomicznych i zintegrować się z naukami o zarządzaniu.

Panie Profesorze, co inspiruje Pana Profesora w pracy?

Co mnie inspiruje? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź. W różnych etapach mojego ży-cia miałem zupełnie inne inspiracje. Inspirują mnie cele, które sobie stawiam. Takimi celami było zrealizowanie badań do pracy doktorskiej i habilitacyjnej. To napędzało mnie do działa-nia. Ale inspirowały mnie również sprawy związane z potrzebami gospodarki, przede wszyst-kim, aby uczynić towaroznawstwo nauką bardziej użyteczną, nieoderwaną od rzeczywistości.

Dlatego moje prace miały charakter aplikacyjny, wdrożeniowy. Dużo moich pomysłów zosta-ło zrealizowanych w praktyce gospodarczej. Nie były to tylko produkty do wytwarzania, jak wspominałem, mączek białkowych czy tłuszczów garbarskich, ale także metodyk badaw-czych. Stworzyłem kolagenowy wskaźnik aminokwasowy, który zyskał szerokie uznanie.

Odniesienia do niego znalazły się w angielskich, węgierskich, czeskich, a nawet w indyjskich publikacjach. Wskaźnik ten zyskał na popularności i według niego można wymierzać wartość biologiczną i odżywczą oraz kierunkować produkty utylizacji na odpowiednie zagospodaro-wanie.

Inspiracje były różne w zależności od celu. A co inspiruje mnie obecnie? Cieszą mnie suk-cesy moich uczniów, którzy mają swoje pomysły, często szalone. Świetnie sobie radzą, a ja się od nich wciąż dużo uczę. Cieszmy się i bądźmy dumni ze wszystkich dokonań, które mają miejsce w katedrach, na wydziałach, w uczelniach polskich i globalnie w skali całego polskie-go towaroznawstwa.

Panie Profesorze, z którego z osiągnięć zawodowych jest Pan najbardziej dumny?

Trudno jest mi powiedzieć. Najbardziej chyba cieszyło mnie określenie wartości użytko-wej produktów ubocznych przemysłu mięsnego za pomocą mojego kolagenowego wskaźnika aminokwasowego. Książka ta została wyróżniona nagrodą ministra. Poza tym, ważne są dla mnie również dokonania cząstkowe, które zaczęły wpływać na moje zainteresowanie zrów-noważonym rozwojem oraz prace wdrożeniowe.

Jakie wskazówki dałby Pan Profesor młodym adeptom nauki, by jak najbardziej efektywnie zdobywali wiedzę?

Świat się zmienił, nie wystarczą wykłady akademickie i słuchanie mistrzów, tak jak mnie pytałaś wcześniej. Teraz już należy wyjść poza te mistrzowskie szkoły, co nie oznacza, że trzeba je zupełnie zarzucić. Moje wskazówki są takie, żeby młodzi – wykazując pasję w reali-zacji celów – jak najwięcej starali się dowiedzieć o problemie, który analizują. Nie o proble-mie, który istnieje na ich lokalnym podwórku, ale na poziomie światowym. Należy dopasować tę wiedzę do możliwości, nie tylko pisania rozpraw naukowych, ale na możliwości wdrażania ich wyników oraz przydatności dla rozwoju polskiej innowacyjnej gospodarki.

Towaroznawstwo ma bardzo ważny cel, żeby przyczynić się do rozwoju innowacyjności przede wszystkim produktowej, ale także organizacyjnej oraz procesowej, w zależności od ukierunkowania swojej działalności badawczej.

Jakie były najpiękniejsze i najtrudniejsze chwile w pracy Pana Profesora?

Moje zawodowe najpiękniejsze i najtrudniejsze chwile mogę połączyć w jedną całość. By-ły to momenty, kiedy tworzyłem w Radomiu Laboratorium Technologii i Towaroznawstwa całkowicie od początku, od zrębów, nie mając żadnego doświadczenia. Kiedy musiałem jeź-dzić po całej Polsce, dowiadywać się i rozpoznawać sytuację, co i jak najlepiej zrobić. Kiedy radziłem się różnych fachowców, nawet w takich kwestiach jak ustawić stoły laboratoryjne, żeby były ergonomiczne i funkcjonalne. To były najpiękniejsze chwile. Dlaczego? Bo byłem

młody, miałem pasję i chciałem czegoś dokonać. Od laboratorium wszystko się zaczęło. Wy-rosła z niego radomska szkoła towaroznawcza z naukowcami, profesorami, doktorami, która obecnie jest prężną, liczącą się w Polsce. Ale zaczynając w laboratorium, sam pracowałem tam fizycznie, brałem udział w budowie dygestoriów… To wszystko cieszyło, bo byłem mło-dy i obserwując ten proces twórczy, odczuwałem wielką satysfakcję. Nie warunkowałem mojego zaangażowania pieniędzmi, nie liczyłem na nagrody, tylko czerpałem czystą radość z efektu, który powstawał.

Panie Profesorze, czy praca ze studentami sprawia radość?

Praca ze studentami zawsze musi pracownikowi naukowemu sprawiać radość, jeśli tak nie jest to powinien momentalnie się zwolnić albo przejść do instytutu badawczego.

Mnie sprawia nieustającą radość, lubię się kontaktować ze studentami, rozmawiać. Jak by-łem młody, wyjeżdżaby-łem z nimi na wycieczki. Dowiadywaby-łem się o różnych sprawach, nie-koniecznie tylko o tych naukowych, ale również osobistych. Obserwowałem z ciekawością jak oni postrzegają rzeczywistość… Potem, cóż… brakowało czasu, kontakt był tylko na semina-riach i wykładach… Ale sprawia mi ogromną radość, jeżeli przyjeżdżają studenci i mówią:

Panie Profesorze po tym skończonym towaroznawstwie mam firmę certyfikującą,… jestem dyrektorem... Są to spotkania sporadyczne, ale dają mi ogromną radość i satysfakcję.

Mnie w ogóle cieszą sukcesy innych ludzi. Jestem dumny, że mogę się do nich przyczynić.

Czy zaczynając wykład Pan Profesor wie do czego chce dojść, na czym go skończy?

Nie zawsze… Nie jest to dobre. Może być to niedobrze oceniane przez studentów. Czasa-mi na wykładzie można się zagalopować i zająć się jakimś elementem, który z obserwacji wykładowcy interesuje salę. Studenci poprzez swoje zachowania potwierdzają, że ten właśnie fragment chcieliby zgłębić.

Generalnie – w myśl sylabusów, które sporządzamy – wiem, jaki materiał mam zrealizo-wać na wykładzie. Czasami jednak koncentruję się na elementach, które wzbudzają określone emocje i zainteresowanie.

Każdy z moich wykładów jest inny. Na każdym wprowadzam wiele elementów improwi-zacji, wykład nie jest sztampowy i taki sam stale. Wynika to z potrzeby chwili, sytuacji jaka się rozgrywa w kraju i na świecie.

Panie Profesorze, czy był taki uczeń, który zostawił szczególny ślad w Pana pamięci i dlaczego?

Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ miałem wielu zdolnych podopiecznych.

Nie będę wymieniał nazwisk. Wszyscy, nad których habilitacjami czuwałem, robili na mnie wrażenie. Wyróżnię pracę z zakresu analiz jakościowych w garbarstwie. Jej autor jest wybit-nym w skali kraju technologiem.

Pan Profesor dużo podróżuje, czy może Pan wskazać najpiękniejsze miejsce na Ziemi?

Każde miejsce na ziemi jest cudowne, piękne. Nie trzeba ich daleko szukać. Nasze polskie zakątki, które zwiedziłem, wcale nie są gorsze, czy też mniej atrakcyjne od tych egzotycz-nych.

Największe wrażenie zrobiły na mnie: Nowa Zelandia – wspaniała kraina, Australia, Sin-gapur, Malezja, gdzie miałem możliwość konfrontowania bogactwa singapurskiego z biedą

z Kuala Lumpur. Zachwycały mnie natura i krajobrazy Meksyku, Stanów Zjednoczonych (szczególnie Kalifornii), Hawajów. Spędziłem niezapomniane chwile w Chinach, w Japonii, gdzie byliśmy razem, całym zespołem naszej katedry. Trudno powiedzieć, która kraina jest ładniejsza.

Nie chcę wyróżniać jakiegoś konkretnego regionu. Nie zawsze trzeba wyjeżdżać za grani-cę, na przykład na Karaiby, na których nota bene też byłem, żeby podziwiać piękno przyrody.

Tak jak wspomniałem, podróżując po Polsce, powiedzmy po okolicach Sandomierza czy Roz-tocza, można zachwycić się tym, jakie one pięknie.

Panie Profesorze, zaszczytem dla mnie jest mieć takiego nauczyciela.

Dziękuję bardzo za poświęcony czas.

Rozmawiała Małgorzata Lotko

W dokumencie 3 [56] (Stron 134-139)

Powiązane dokumenty