• Nie Znaleziono Wyników

ur. d. 26 września 1786 г.

poległ nad Berezyną w czasie wyprawy na Moskwę, w r. 1812.

Mnie, gdy się przyjdzie z tym rozstawać światem,

— Wy za mną—Waszym, zapieczcie współbratem—

Wszystkie bogactwa przeważy na niebie Jedna łza wasza na moim pogrzebie.

A. Brodziński: 'Do Towarzyszów.

Andrzej Brodziński, starszy brat znakomitego poety Kazimierza, urodził się w Lipnicy w Krakowskiem. Ma­

jąc lat osiem stracił matkę. Ojciec do domu wprowadził macochę; skromna i cicha z początku niewiasta zcza- sem „stała się postrachem nietylko domu, ale całej wsi i okolicznych sąsiadów”. Najchętniej też Andrzej prze­ bywał poza domem. Ukończywszy w Tarnowie gimna­

zjum, w r. 1804 wyjechał na studja uniwersyteckie do Krakowa; tu się zaprzyjaźnił z W. Reklewskim. takoż jak on sam, gorącym wielbicielem natchnień poetyc­

kich. Po śmierci ojca, z braku środków materjalnych, był zmuszony opuścić mury uniwersyteckie i jąć się pracy zarobkowej; był więc jakiś czas pisarzem u ad­

wokata w Krakowie, następnie sekretarzował staroście Dąbskiemu w Wojniczu. W r. 1807 przeniósł się do

Lwowa, gdzie też ukończył wyższe studja. W tym okre­

sie wydał swoje „Zabawki wierszem i prozą". W r. 1809 zaciągnął się do wojska Księstwa Warszawskiego i zo­

stał przydzielony do 16 p. p., stacjonującego we Lwo­ wie. Napisał wtedy pełen siły wiersz p. t. „Polak po­

wstający w r. 1808". Stał potem z pułkiem w Krakowie, wkońcu w Warszawie. W r. 1812 wyruszył na Moskwę.

W bitwach pod Smoleńskiem i Możajskiem nie brał udziału, gdyż w tym czasie był adjutantem placu w Szkłowie, w pow. mohylowskim. Do pułku dołączył się przy odwrocie wojska z pod Moskwy,

W trzy dni potem poległ nad Berezyną.

POLAK POWSTAJĄCY.

R. 1808

Odstąpcie straże przemocy, Odbijcie mi zamki rdzawe, Pójdę dzień witać po nocy,

Obudzę śpiącą mą sławę.

Mój orzeł do góry leci, O drogi orle mój biały!

Już lat dwanaście twe dzieci

Żniw pod twem skrzydłem nie miały.

Lecz jakże ta chmura krwawa, Którą wskrzeszony ty prujesz?

Ciężka znać twoja przeprawa, Dzieci na pomoc zwołujesz.

Odstąpcie straże przemocy, Odbijcie mi zamki rdzawe, Pójdę dzień witać po nocy,

Obudzę śpiącą mą sławę.

Pójdę, choćbyście kazali

Wiatrom z południa dąć srodze, Moc onych z nóg mię nie zwali;

Pójdę ku północnej drodze.

Rącze powodzie przebędę,

Ku sprzecznej wiodące stronie, Wrogom na karkach osiądę,

I mego orła obronię.

Odstąpcie straże przemocy, Odbijcie mi zamki rdzawe,

wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww Pójdę dzień witać po nocy,

Obudzę śpiącą mą sławę.

Tysiąc strzał do Matki łona, Patrzcie! wrogi wymierzyły;

Powstańmy! niechaj nie kona, Wtedy gdy wstaje z mogiły.

Tysiąc strzał niechaj rzucą, My ją zasłonim piersiami, W proch nas przemożni obrócą,

Lecz matka stanie nad nami.

Odstąpcie straże przemocy, Odbijcie mi zamki rdzawe, Pójdę dzień witać po nocy,

Obudzę śpiącą sławę.

Źyj, matko, niech nasze pyły!

Będą u wiatrów szukane, Będą je łzami wilżyły,

Nasze dziewice kochane.

A duch w weselnej postaci, Chodząc w Empirze przez gaje, Doniesie cieniom swych braci,

Że Polska z grobu powstaje.

Odstąpcie straże przemocy, Odbijcie mi zamki rdzawe, Pójdę dzień witać po nocy,

Obudzę śpiącą mą sławę.

POŻEGNANIE Z KOCHANKĄ.

R. 1808.

Czyliż Ojczyzny nie kochasz o luba?

Że mi iść bronisz piersi stawiać za nią, I czyliż nie znasz jak wielka stąd chluba,

I jak jest słodkie na placu skonanie?

Alboż tak dufasz męstwu memu mało?

Że się pociskom nie zdołam odwinąć, Że bić nie zdolę nieprzyjaciół śmiało,

Lub ich zwyciężyć, lub z honorem zginąć.

Wrócęli, wrócę zwycięzcą, a Tobie,

Nie miłoż będzie oglądać mię w chwale?

A gdy nie wrócę, wiedz, żem poległ w grobie, Lecz pomnij na to, żem poległ wspaniale.

Żalźe Ci będzie, żeś mą lubą była,

Gdy rzekną: poległ dla Ojczyzny sławy, Lub czy się ze mnie nie będziesz pyszniła Na głos: twój lubv był bojownik żwawy?

Jeszczem na względy nie zasłużył twoje, Czegóż kosztowne twe nie warte wdzięki?

Pójdę na wojnę, ty mi przywdziej zbroję, A wnet pokażę, żem twojej wart ręki.

Bądź zdrowa luba; daj mi chustkę twoją, Nią otrę czoło z marsowego potu,

Pod nią się prędko rany moje zgoją — Będę do Ciebie pisował z namiotu.

69

BĘBNIĄ DO BOJU, JUŻ LISTU NIEMA JAK PRZESŁAĆ.

Lecz cóżto? Bębnią! dalej do broni!

Komuż list oddam w tak ciężkiej wrzawie?

Któż mi go teraz zawiezie do niej?

Już jej się widzę w słowie nie stawię.

Sprzeczności sroga! toż dla niej w pole Nie pójdę? Nieba, cóż mam obierać?

Leć ze mną kary! bojować wolę, Pójdę zwyciężyć, albo umierać.

Daruj mi, daruj, kochanko miła, Okażmy miłość Ojczyźnie wprzódy, Bo jużby nasza świętą nie była,

Gdyby czyniła tamtej przeszkody.

Oto ptak leci w te strony widzę, Czemuż nie czekasz, abym cię użył?

Czem ptaku z ludźmi nie jesteś w lidze?

Byś za posłańca kochankom służył.

70

DO Т OWARZYSZÓW.

Cóżto, smutniście, towarzysze drodzy?

I ja nie bogacz i wyście ubodzy, Wolę jednako we współduszy z wami, Niż z stokrotnemi, a bez was, skarbami.

Śpiewajmy sobie, nie troszczmy się o to, Czy mamy albo czy mieć będziem złoto, Dawno albowiem wiadomo nam o tern, Że więcej szczera przyjaźń jest, niż złotem.

My zatem, inni tego słuchać nie chcą, Nad wszystko złota dostatki ich łechcą, Darmo Poeci na nich zewsząd krzyczą:

Nie ci szczęśliwi, co skarby dziedziczą.

Myślą, że skarb im ten jeszcze potrzebny Będzie po śmierci na obchód pogrzebny, Ale bez cnoty za grosz zależały,

Możnaż niebieskiej dokupić się chwały?

Mnie, gdy się przyjdzie z tym rozstawać światem,

— Wy za mną, waszym zapłaczcie współbratem — Wszystkie bogactwa przeważy na niebie

Jednak łza wasza na moim pogrzebie.

*ЯЯч >ЯЯч ^Яч <ДЯч ^ЯС ?^Яч >^Яч ?^Яч >ЯЯч ^Я< ^ЯСЯЯ< >ЯЯч ЯК ЯК ЯЯ$ ЯК ЯК ЯК

WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW'

DUMA NAD BANKĄ NA WODZIE.

Słabyś, o ludzki Narodzie,

Ach, poznaj siebie człowiecze, Jesteś jak bańka na wodzie!

Tak do mnie prawda raz rzecze.

Szedłem do wody w tej dobie, Ujrzałem bańkę i znikła, Ach prawda! równiśmy sobie!

Sroga mnie rozpacz przenikła.

Lecz w cóż się zmieniła ona?

Z wody jest, wodą się stanie, Rzekłem. z nią teraz złączona,

Płynie jak rzeka przez gaje.

A ona: czegóż się smucisz?

Skąd taka rozpacz, skąd trwoga?

Tyś z Boga i ty się wrócisz Także po zgonie do Boga.

Patrz, płynie do oceanu;

Tak nigdy i ty nie zginiesz, W bezpiecznej łodzi przy Panu

Morzem wieczności popłyniesz.

PRZESTROGI MŁODYM.

Słodka miłość, to prawda, lecz pomnijcie młodzi, Że nadto słodyczy szkodzi,

I że tym, którzy wiele użyli słodyczy, Dają lekarstwa z goryczy.

ДЯч ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК ЛУК

WM1ZSQ/ W МУЧО/МУЧЛХМУЧЛ/ЧЛХЧЛХУАХЧЛХ \QZ W WW \QZ \Qf ^ArA^. *A#A^ *AZA*4 ^AZA^. zAZA^ ^ZA^, zAZA^. zAZA*, zAZA^. zAZA*k -AZAA^ .^z^b» zAZAAnzAZA^. -AZA^. zAZA^. zAZA^z*HK z-AZA^.

Powiązane dokumenty