• Nie Znaleziono Wyników

W okresie, w którym się kształtowały stopniowo dzisiejsze kierunki polskiej m yśli politycznej, panowało powszechne niemal przekonanie, że zachowawczość — konserwatyzm, ja k zazw y­

czaj z cudzoziemska prąd ten nazywano — z istoty swej w y ­ klucza pojęcie twórczości w dorobku narodowym, źe twórczość wszelkiego rodzaju i na wszystkich polach jest wyłącznie w ła­

snością tak zwanej ogólnikowo «postępowości». Opierano się przytem na następującym sylogizmie: ponieważ każda twórczość jest z istoty swej postępem, a postępowość stanowi tylko świa­

domy jego wyraz, wszystko, co jest tej postępowości przeciwne, a więc tem samem konserwatywne, nie może być w żadnym razie twórczem.

Opinia ta była daleko szerzej rozpowszechniona i głębiej utrwalona, niż się zazwyczaj sądzi, a i dziś jeszcze, gdy już myśl polityczna zaczyna rozpatrywać zjawiska pod innym k ą ­ tem widzenia, szeroki ogół teoretyzujących umysłów w gruncie rzeczy podziela ten pogląd. Genezy jego szukać trzeba na gruncie Królestwa: tam, przy braku wszelkiego życia p o lity­

cznego w okresie popowstaniowym, konserwatyzm i postępowość obracały się wyłącznie w dziedzinie tradycyi, wierzeń religijnych i narodowych, obyczajowości, nauki i w części sztuki. Zaga­

dnienia polityczne i społeczne wysuwało na porządek dzienny nie życie, ale naukowo-polityczne zainteresowanie się tem. co pochłaniało uwagę społeczeństw zachodnich, starcia zaś, które na tem tle powstawały, b y ły to starcia nie prądów rzeczowych ale poglądów mniej lub więcej oderwanych od życia.

Z dwóch walczących ze sobą obozów, jeden bronił

da-wnych wierzeń i tradycyj, ale po wielkiej przegranej bardzo już okrojonych, uproszczonych i zwulgaryzowanych. P rzy braku wszelkiego życia publicznego, konserwatyzm, atakowany u pod­

staw, broniący się tylko od zalewu z zewnątrz i z wewnątrz, z natury rzeczy kurczyć się musiał, zwyrodniał i przestał być twórczym. Pod tym względem podnoszone przeciwko niemu zarzuty b y ły słuszne, słuszne w danym wypadku, bo na oba­

lenie zbyt pośpiesznego uogólnienia, powstałego w umyśle prze­

ciwników, że konserwatyzm z istoty swej twórczym być nie może, nie m iał już ani sił, ani nawet czasu. Co gorsza, sam w to uogólnienie uw ierzył i wiądł w tern przeświadczeniu, że konserwatyzm jest rzeczywiście bezwzględnym stróżem prze­

szłości, rzecznikiem unieruchomienia stosunków form i pojęć.

Czy brak twórczości w obozie konserwatywnym znalazł przynajmniej kompensatę w twórczości obozu postępowego?

W mniemaniu tego ostatniego — tak, i to w całej pełni, w rze­

czywistości — nie, i fa k t ten rzuca właśnie jaskrawe światło na zapoznaną i zaciemnioną istotę postępu twórczego.

Cały arsenał myśli, pojęć i sądów, któremi prąd nowy uderzał w tradycyę pod wszelkiemi jej postaciami, b ył bezpo­

średnio zapożyczony od społeczeństw obcych. Zapożyczono zaś bynajmniej nie to, co stanowiło rzeczywistą treść życia tych społeczeństw, ale przedewszystkiem to, co się rzucało najsil­

niej w oczy powierzchownemu spostrzegaczowi, a więc to, co najdalej odbiegało od panujących na miejscu pojęć i stosunków.

Wwóz obcych wytworów życia i ducha odbywał się nietyle bez wyboru, ile właśnie z wyborem tego, co było najnowszem, co nie weszło w krew i w ciało zachodnich społeczeństw, nie zostało wypróbowane, sprawdzone i zasymilowane, ale co było pomysłem zakwestyonowanym jeszcze i spornym, wzbudzającym na miejscu starcia i walki. Nazywano «ostatnimi wynikami»

to, co zaledwie «pierwszemi hypotezami» nazwać się godziło.

Otóż przenoszenie żywcem takich nabytków na grunt zgoła od­

mienny, nie jest pod żadnym względem pracą twórczą, bo ani zdolności twórczych nie wymaga, ani wyższych form życia nie stwarza. Nie próbowano nawet poznawać zachodnio europejskich społeczeństw i uczyć się od nich, ale zadawalniano się naśla­

dowaniem tego, co tylko w suchej i spaczonej formie naślado- wanem być mogło, jako wyrosłe na innym gruncie, w odmien­

nych warunkach k u ltu ry i położenia kraju.

C Z Y N N I K I Z A C H O W A W C Z E I P O S T Ę P O W E 6 5

Nie wszystko nowe jest twórezern: będzie ono niem wtedy tylko, gdy zapładnia duchowo i społecznie form y istniejące nieruchomie już skostniałe, gdy jest wielkim bodźcem do dalszego organicznego ich rozwoju, nie może przeto typem swym zbyt daleko od nich odskakiwać, ani być czemś zasadniczo im obcem i odmiennem. Zapłodnienie pomiędzy gatunkami różnymi, o ile wogóle jest możliwe, wydaje formacye potworne, niezdolne do życia. To samo w dziedzinie duchowej. Idee, teorye i pojęcia tak różne od panujących, że stanowić mogą tylko ich negacyę’

niszczą co najwyżej dorobek dotychczasowy, ale same, nie­

zdolne zapuścić korzeni w głąb społeczeństwa, pozbawione so ków prawdziwie żywotnych, przeżywają tylko własne swe za soby, jałowieją i kostnieją. Tak zwany prąd postępowy, któ ry co najwyżej nowatorskim nazwaćby można, podkopał uczucia narodowe i religijne wśród znacznej części naszej inteligencji, zastępując pierwsze kosmopolityzmem, a więc prostą negacyą uczuć narodowych, drugie — pseudo-naukowością p rzj7stoso- waną specyalnie do negacyi religii; swym materyalizmem filozofi znym powstrzymał rozwój naukowej myśli, swj7m mate- lyalizm em historyozoficznym i dogmatyczną teoryą Marksa zabił rozwój m yśli spełecznej, swą propagandą w a lki klas u tru ­ dnił wewnętrzną konsolidacyę narodu.

Radykalizm form alny i negacyjny drogą przeciwieństwa rodzi konserwatyzm form alny, również negacyjne zajmujący stano-., wisko wobec wszystkiego, co go wyprowadza z zastoju. Niepo­

dobna zrozumieć naszego obozu konserwatywnego w Królestwie przez pierwsze dwudziestopięciolecie po powstaniu bez tego oświetlenia. K u rczył się on pod ciosami, k a rla ł i sam nie wie­

dząc kiedy schodził na grunt przeciwników: p rzyjął indywidua­

listyczną i apolityczną ich teoryę pracy organicznej, przesiąkł narodowym i religijnym sceptycyzmem, słowem zatracił nara- dową stronę swego konserwatyzmu, która początkowo nadawała mu pewną żywotność.

A jednak naród, ja k w Królestwie, pozbawiony przez lat dziesiątki wszelkiego życia publicznego, wynaradawiany nisz czony, dezorganizowany, a nawet wprost tępiony mechanicznie i duchowo, jeżeli chciał przetrwać i żyć, musiał być przede- wszystkiem zachowawczym wobec samego siebie. Na pierwszym planie powinien b ył stawiać wszystko, co wiązało go z prze­

szłością dziejową, z tradycyjnem i podstawami organizacyi społe­

5

cznej, skoro teraźniejszością żyć nie mógł, ani zadzierzgać no­

w ych węzłów tej organizacyi; powinien b y ł dążyć do utrwalenia wszystkich istniejących ogniw społecznych i rozszerzania spoi­

stości wewnętrznej; powinien b ył nakoniec budzić zachwiany swój instynkt samozachowawczy oraz nabyte zdolności do kierowania własnym losem; wszystkie zaś te, otrzymane w spu- ściźnie zadatki powinien b ył rozwijać i doskonalić stopniowo, drogą narastania i organicznego rozwoju, unikając wstrząśnień, eksperymentów, dezorganizacyi wewnętrznej i radykalnych przeobrażeń, bo wszystkiego tego wróg choć cokolwiek czujny nie mógłby nie obrócić i nie wyzyskać natychmiast na swoją ko­

rzyść. Naród w tern położeniu musi być zachowawczym, ale zachowawczość jego winna być twórczą i zwróconą przede- wszystkiem ku utrwaleniu i rozwojowi bytu narodowego. Powiem więcej, droga ta jest drogą normalnego rozwoju, z której nie może schodzić żaden naród, nawet państwowo niezależny, a nam narzucać się ona była powinna z podwójną siłą dogmatu p o lityki narodowej.

Wymaga to bliższego uzasadnienia i rozwinięcia. Społe­

czeństwo, jako organizm żywy, czy ja k kto woli, jako organi- zacya narodu, w której wszystkie części trzym ać się muszą w harmonijnem połączeniu, a wszystkie funkcye dostrajać do siebie wzajemnie, rozwija się czy postępuje jedynie i w yłą ­ cznie przez doskonalenie i wzbogacanie swej organizacyi fiz y ­ cznej i duchowej. Co się ma rozwijać i doskonalić musi prze- dewszystkiem istnieć i b yt swój utrw alić, ale i odwrotnie — organizm, któ ry ma przetrwać, musi również wciąż się rozw i­

jać i doskonalić. Zachowawczość przeto i twórczość w życiu narodu są ze sobą jaknajściślej związane, przenikają się wza­

jemnie tak, że rozdzielone być nie mogą bez istotnej szkody dla samej jego żywotności. Doskonalenie odbywa się przez narastanie form nowych, drogą rozwoju już istniejących, a w spo­

łeczeństwie normalnem dokonywające się przeobrażenia nie mają nawet dla pokoleń współczesnych charakteru czegoś no­

wego; nazewnątrz tylko, w perspektywie czasu i przestrzeni, wyrastają form y rzeczywiście nowe, przyczyniające się do wzbogacenia dorobku ludzkości. Japonia, która przez ostatnie la t 30 odbyła niesłychany w dziejach postęp, przyswoiła sobie na wszystkich polach nowe rzeczy, jedynie pozostawiając niewzru­

szoną tradycyjną swą narodową organizacyę, wierzenia, obyczaje

C Z Y N N I K I Z A C H O W A W C Z E I P O S T Ę P O W E 6 7

i rdzeń form swego bytu. Francya w okresie wielkiej rewolucyi, przeciwnie zburzyła całą swą dotychczasową organizacyę ale równie silnej a nowej utrw alić nie zdołała, przeniosła tylko na swój grunt zapożyczony z A n glii parlamentaryzm, a zacho­

wała z dawnych urządzeń to, co najbardziej domagało się re­

form y - centralizacyę biurokratyczną i rutynę administracyi;

od tego też przewrotu datuje się stopniowy, choć powolny jej upadek. Przykład twórczości zachowawczej w Europie daje nam Anglia, która przez całe swoje dzieje nie łamała nigdy ani swej organizacyi, ani zasad swegó ustroju, ale wciąż roz­

w ijała je organicznie, nie naśladowała nikogo, była zawsze sobą, zawsze w zgodzie ze swą przeszłością. Tylko takie narody nie starzeją się i nie upadają.

Dążąc ustawicznie do utrwalenia bytu narodu i jego or­

ganizacyi wśród zmieniających się warunków wewnętrznych i ze­

wnętrznych, przystosowuje się ciągle i rozwija form y dawne, rozgałęzia je, wzbogaca i przeobraża, ale czyni się to pod na­

ciskiem z wewnątrz płynącej potrzeby, nie przez naśladownic­

two, nowatarstwo lub doktrynę postępu.

U nas w okresie popowstaniowym zapanowały poglądy wprost przeciwne. Starano się, ja k gdyby zapomnieć o tern, żeśmy wchodzili dopiero w okres prawdziwej niewoli i zamiast organizować opór przeciwko niej, wzięto się do przedyskonto- wyw ania i kwestyonowania wszystkich podstaw narodowego bytu. Upowszechniło się mniemanie, że społeczeństwo nasze, ażeby sobie lepszą przyszłość zgotować, winno przeciąć wszystkie swe tradycye przeszłości a stać się przedewszystkiem «postę- powem», i to nie w znaczeniu pracy twórczej na zalegających polach, ale ja k najpostępowszem i ja k najradykalniejszem w po­

jęciach, odbiegać uczuciem i myślą ja k najdalej od tego co było i jest, a gotować mniemane form y przyszłości. Realne atoli w arunki bytu nie pozwalały na wcielanie tych nowych form w życie publiczne, a sami postępowcy nie umieli i nie próbo w ali nawet ich realizować, zamiast więc postępu rzeczywistego zamiast rozwoju i doskonalenia organizacyi społeczeństwa mie­

liśm y istną pogoń za postępem teoretycznym, ideowym, któremu nie odpowiadały żadne zjawiska w życiu, otrzymaliśmy więc w rezultacie tylko dezorganizacyę narodowego ducha." Przez każdy wyłom w nim uczyniony w ciskały się obce w p ływ y i pojęcia, stosunki obcego nam typu, k u lt obcych, często w ro­

5*

gich narodowi dążeń, a władze w yzyskiw ały zręcznie to osła­

bienie odporności wewnętrznej i, wchodząc w grę obiegających pojęć, obracały hasła postępu na rzecz wynaradawiania lub choćby wynaturzania żywiołów bardziej im podatnych.

P rzykłady lepiej twierdzenie to wyjaśnią. Od 25 ła t pro­

wadzą socyaliści propagandę swych zasad wśród robotników na­

szych ognisk przemysłowych, wbijają im w głowę wszelkie

«najnowsze» teorye socyalistyczne, szerzą antagonizm klasowy, tępią w nich poczucie i dążenia narodowe w imię międzynaro­

dowej solidarności proletaryatu. Przez ta ki sam okres czasu, od 1800 do 1825, a więc na półtora stulecia przed «najnowszemi teoryami socyalistycznemi», robotnicy angielscy, pozbawieni po­

dobnie ja k nasi, prawa zmów i związków, tropieni i prześlado­

wani, postawili na nogi całą sieć tajnych bractw robotniczych, które w a lczyły o interesy swoje i swego zawodu i szerzyły za­

sadę samopomocy. Uznanie prawa koalicyi w 1825 r. odbyło się bez przewrotu jako sankcya faktycznego stanu rzeczy, a tajne bractwa w ystąpiły odrazu jako jawne związki zawo­

dowe, które stanowią dziś potęgę i chlubę ruchu robotniczego w Anglii. Co nasi socyaliści w analogicznych warunkach zro­

b ili ? przerabiali duszę robotnika i w zakresie swego w pływ u przerobili ją tak, że dziś nie rozumie on nietylko interesu narodowego, ale nawet swego własnego, że nie posiada żadnej organizacyi prócz partyjnej, że pierwszy lepszy członek «Bun- du» lub Moskal z Rosyi może mu narzucić strajk chroniczny, leżący, być może, w interesie żydów lub Rosyan, ale niewąt­

pliwie nie w jego własnym; nie zrobili nawet nic dla podnie­

sienia jego k u ltu ry i oświaty, tak, że w Zagłębiu np. daje posłuch agentom rządowym rosyjskim.

In n y przykład: jednym z najpierwszych postulatów postę­

powości było wyzbycie się «szowinizmu» wobec Rosyan i bra­

tanie się żywiołów rewolucyjnych. W imię tej zasady zerwano tamę, wzniesioną instynktowo, a utrzym ywaną świadomie przez społeczeństwo polskie, która jedna mogła zabezpieczyć nas od rusyfikacyi rządowego, czy radykalnego pokroju; to też lite ra­

tura rosyjska zalała nasze szkoły, młodzież przyjmować zaczęła obyczaje i pojęcia idące ze Wschodu, język rosyjski uzyskał obywatelstwo na jej zgromadzeniach, domagano się na nich

«praw» dia młodzieży rosyjskiej, a nauczyciele rządowi szkól średnich w yzyskiw ali szeroko i skutecznie te prądy liberalnego

C Z Y N N I K I Z A C H O W A W C Z E I P O S T Ę P O W E 6 9

humanitaryzmu w calach rusyfikacyjnych i robili prawdziwe spustoszenie wśród młodego pokolenia. Dziś widzim y owoce tego

«postępu»: cały obóz, stojący pod jego sztandarem, postawił dążenia konstytucyjne rosyjskie po nad dążenia narodowe i urzą­

dza krwawe rozruchy na komendę rosyjską lub głośno je popiera.

Prąd postępowości już dla tego nie mógł być pod żadnym względem twórczym, że nie brał za punkt wyjścia narodu jako całości organicznej, którą rozwijać i -doskonalić należy, ale różne grupy i odłamy z zachwianem poczuciem narodowem lub wręcz go pozbawione, które same Isię kształtowały według wzo­

rów obcych i mechanicznie przenieść usiłowały te wzory na grunt społeczeństwa polskiego. W takich warunkach importo­

wane nabytki nietylko nie mogły odegrać ro li twórczej, ale stawały się czynnikami rozkładu, nawet niezależnie od swej treści, już dla tego samego, że b y ły obce. Żydzi są niewątpliwie największymi konserwatystami w swojem środowisku, skoro wszakże tylko schodzą ze swego odosobnienia na arenę życia tego narodu, wśród którego przebywają, stają się odrazu najza­

gorzalszymi rzecznikami postępowości we wszystkich jej for­

mach. Jak to wytłómaczyć? Tak samo, ja k fakt, że żydzi, wychowani w pojęciach o «narodzie wybranym», będąc więc z natury swej największymi szowinistami na świecie, występują nietylko jako najzawziętsi wrogowie wszystkiego, co u innych szowinizmem mianują, ale wprost rozkładają nasze uczucia na­

rodowe. W obu wypadkach stają w ro li czynnika obcego miej­

scowemu społeczeństwu, w roli grupy posiadającej własne inte­

resy, odmienne od jego interesów, często z niemi sprzeczne.

Będą hołdowali konserwatyzmowi, o ile on dotyczy zachowania ich właściwości religijnych i plemiennych, ale będą rzeczni­

kami postępowości w zastosowaniu do społeczeństwa, wśród któ­

rego żyją, bo tego rodzaju postępowość, rozluźniająca organi­

czną spójnię narodu, leży w całości w ich własnych interesach.

Wnoszone przez nich pierwiastki, obce narodowi, a przez to dla niego nowe i zrywające radykalnie z przeszłością, łatwo dają się przedstawić jako ostatni w yraz postępu. Z wyjątkiem wypadków szczegółowych i specyalnych, taki właśnie cha rakter ogólny nosił cały prąd postępowy u nas, czy był pochodzenia żydowskiego, rosyjskiego, czy niemieckiego

Obóz konserwatywny w Królestwie, jak widzieliśmy nie

umiał nic przeciwstawić temu prądowi prócz biernego obstawa­

nia przy przeszłości, której obraz w jego własnych oczach zmąciły ostatnie wypadki. Już od r. 1876, od czasu odczytów, w y ­ głaszanych przez Stanisława Tarnowskiego w Warszawie, ulegał on wzrastającemu wciąż w pływ ow i konserwatyzmu zaehodnio- galicyjskiego. W p ływ ten, chociaż niósł w sobie zaczyn myśli politycznej, nietylko go nie odrodził, ale stał się sam mimowol­

nym czynnikiem przytępionych już instynktów zachowawczych, i to dzięki właściwościom stańczykowskiego programu.

Program ten zaczął od podkopania i przerwania tra d ycyi narodowej. Opozycya przeciwko taktyce powstańczej doprowa­

dziła go do tego, że zwrócił się całą siłą przeciw pojęciom, któremi od ła t stu karm iło się i zasilało uczucie narodu. Za­

miast pogłębić i rozszerzyć tę tradycyę na budujące okresy pracy obywatelskiej w czasach Księztwa Warszawskiego i Kró­

lestwa Kongresowego, a zarazem uznać to, co było zachowaw­

czego pod względem narodowym w ruchach zbrojnych i nie- zbrojnych, postawił on na jej miejsce wskazania nawskróś nowe — program Wielopolskiego. Wskazania te przedstawiał ogółowi nie jako nową taktykę w polityce narodowej, ale jako łamiące samą istotę narodu dążenie do rozbicia go na trzy odrębne organizmy, szukające nowych form bytu w zespoleniu z państwami obcemi, a zachowujące tylko łączność kulturalno- plemienną. B y ł to najsilniejszy, bo z wewnątrz pochodzący cios, jakiego doznał od rozbiorów instynkt samozachowawczy narodu.

W trójlojalizm ie rozpłynąć się m iał nasz własny lojalizm polski, a zachowawczość narodowa zejść do poziomu zwykłego konser­

watyzmu klasowo-partyjnego. Religijność nowego obozu, pozba­

wiona organicznego związku z gruntem narodowym, stała się czysto wyznaniową i zamiast wzmacniać poczucie polskie, za­

częła je raczej osłabiać; obrona stałości form społecznego ustroju zamieniła się w obronę ważkich, klasowych interesów w arstw y ziemiańskiej, a potrzeby i wymagania państwowości obcej wzięły górę nad potrzebami i wymaganiami własnego społeczeństwa.

Konserwatyzm w Królestwie dostrajał się według możności do nadanego mu z Galicyi, a rozszerzonego na Poznańskie schematu, ale szło mu to niezręcznie, bo było nieszczerem, to też gdy doszdł do szczytu swych w pływ ów w r. 1897, zdobył się ty lk o na wielką manifestacyę r o s y j s k i e j raczej niż polskiej zachowawczości i lojalności. Ciągnęła go w tym kierunku od.

C Z Y N N I K I Z A C H O W A W C Z E I P O S T Ę P O W E 7 1

dawna inna jeszcze grupa, posiadająca fizyognomię własną — grupa petersburskich Polaków. Ta nie miała żadnych zacho­

wawczych ani narodowych przesądów: dobry jej b ył każdy wstecznik, postępowiec czy socyalista, byle się zgodził stanąć niepodzielnie i nieodwołalnie na gruncie państwowości rosyjskiej i traktować kwestyę polską w zaborze rosyjskim jako kwestyę wewnętrzną państwa. Za tern poszła wielka akcya zbliżenia i przenikania się społeczeństwa polskiego i rosyjskiego na wszyst­

kich polach, przemycana pod firm ą politycznego zbliżenia narodów. Oczywiście mogło się to odbywać jedynie na gruncie i w imię haseł liberalnych, którym K ra j petersburski hołdował zawsze, a które stanowiły zarazem pomost pomiędzy nim a po­

stępowcami i socyalistami. W p ływ K raju na konserwatystów w Królestwie zatarł do reszty ich program w sprawach we­

wnętrznych i narodowych, postawił zaś na jego miejscu «ugodę»

w czystej niejako swej formie, która miała starczyć za pro­

gram i wypełniać sobą aspiracye narodowe.

Jak widzimy, zarówno obóz konserwatywny ja k i postę- P°w y> jeden napół świadomie, drugi z całą samowiedzą, b iły taranem w instynkt samozachowawczy narodu, poddawały wątpliwości i krytyce wszystkie jego składniki, rzucały na pastwę rozumowania i rezonowania to, co tylko jako siła bez­

wiedna jest potęgą. Wypowiedziano walkę samej zasadzie za­

chowawczości narodowej, to też o wydobyciu z niej sił tw ór­

czych nie mogło być mowy.

W tym stanie rzeczy zależało wprost od społeczeństwa, od jego żywotności i zdolności do dalszego narodowego rozwoju, czy m,aJ zrodzić kierunek, któ ryb y z jednej strony stanął na straży rozkładającego się instynktu samozachowawczego narodu, z drugiej — podjął zadanie wzmocnienia wewnętrznej jego spójności i organizacyi, tudzież nakreślenia wskazań za­

chowawczej a zarazem twórczej p o lityki narodowej, zadanie które inne kierunki nietylko zostawiły odłogiem, ale wprost ze*

pchnęły z widowni m yśli publicznej. Kierunek ten powstał zrazu jako bezpartyjny i przez ten właśnie swój charakter b y ł instynktownym wyrazem potrzeby odbudowania zrębów zachowawczości narodowej. Mówię - instynktow nym £?dvz dzia łalność, którą rozpoczął była daleką od uświadamiania sobie te] swoje] ro i, odbywała się raczej pod popularnem, jedynie dostępnem dla ówczesnego młodego pokolenia hasłem narodo­

wego, ale właśnie narodowego postępu, każdy atoli kro k jego stawiany w tym kierunku, b ył w istocie rzeczy mozolnem od­

budowywaniem zachowawczości narodowej, ale odbudowaniem, twórczem.

Zaczęto od nawiązania trad ycyi narodowej, przerwanej na ostatniem powstaniu. Powstanie było w ystąpieniem całego narodu w obronie swego bytu, a przeto — błędne, czy nie, z punktu widzenia p o lity k i nie mogło być z tej tra d ycyi skreślone

Zaczęto od nawiązania trad ycyi narodowej, przerwanej na ostatniem powstaniu. Powstanie było w ystąpieniem całego narodu w obronie swego bytu, a przeto — błędne, czy nie, z punktu widzenia p o lity k i nie mogło być z tej tra d ycyi skreślone

Powiązane dokumenty