• Nie Znaleziono Wyników

- Czy dziennikarze wypełniają misję czy raczej publikują to, co odbiorcy chcą przeczytać i usłyszeć?

- Głównym problemem dla mediów jest zdobycie odbiorcy. N a ogól zdoby­

wa się go na dwa sposoby: treścią i prezentami. Ten ostatni sposób jest współcze­

śnie dość często stosowany. W efekcie gazety są jak brzydkie panny na wydaniu, którym trzeba przydać atrakcyjności. Dołącza się więc do nich rozmaite prezen­

ty, zdrapki itp. Zasada jest taka, że redakcje dostosowują się do tych czytelników, których jest najwięcej, bo tylko w ten sposób mogą stać się posiadaczami argu­

mentu, że warto u nich zamieszczać reklamy. Według mnie jedyną misją dzien­

nikarstwa powinno być dostarczanie informacji i uczciwe komentowanie tego, co się zdarza. Wszelka inna misyjność nie powinna mieć miejsca.

- Czy rzeczywiście dziennikarze są czwartą władzą?

- Postawiłbym to pytanie inaczej: czy media są czwartą władzą? Bo moim zda­

niem dziennikarz - jako taki - władzy nie posiada. Musi słuchać redaktora naczel­

nego, a i redaktor naczelny ma dyrektywy z góry, czyli np. od właściciela gazety.

Jeśli mówić o władzy mediów, to jest ona po stronie wielkich wydawnictw. To z ni­

mi liczą się politycy oraz mniejsze wydawnictwa, które odnoszą się do tego, co ogło­

szą medialni potentaci. Starsi Polacy na pewno mają wrażenie, że dziennikarze po­

siadają władzę. W komunizmie bowiem, jak już dziennikarze zajęli się jakimś pro­

blemem, to dopięli swego: załatwili mieszkanie, spowodowali, że dziura w jezdni została załatana, a nawet przyczynili się do dymisji złego dyrektora czy I sekreta­

rza. A prawda była taka, że dymisja została już wcześniej przesądzona, zanim ga­

zeta postanowiła „zająć się sprawą złego dyrektora”.

- Skoro, jak dowodził Pan w swoim wykładzie, tak trudno o wolność sło­

wa i prasy, to czy warto się w ogóle o nią starać?

- To tak, jak z miłością. Miłość bywa grzeszna, ale przecież nie można z miło­

ści zrezygnować... BEZ

42

INDEKS n r 3-4 <33-34)

wodząc m.in. wolność słowa z „pra­

wa natury”.

5 stycznia 1791 r. w Warszawie Wielki Sejm Czteroletni uchwalił Prawa kardynalne niewzruszone, których art. XI stanowił: głos wolny każdemu obywatelowi, nawet nie na zjazdach publicznych tudzież myśli lub zdania swego, czy to pismem czy drukiem wydanie, a to z podpisem imienia swego, waruje się, bez po­

trzeby zezwolenia aprobacji, sło­

wem: bez żadnej pod jakim kolw iek nazwiskiem [...] N a urzeczywistnie­

nie tego prawa musieli Polacy czekać jeszcze 200 lat.

Kilka miesięcy po polskich Pra­

wach kardynalnych niewzruszo­

nych, w tymże 1791 r., Kongres Sta­

nów Zjednoczonych uchwalił sławną I poprawkę do Konstytucji, zatytuło­

waną Wolność podstawowa (Funda- mental Freedom) a stanowiącą m.in., że Kongres nie uchwali prawa [...]

ograniczającego wolność słowa lub wolność prasy ( Congress shall make no law [...] abridging the freedom o f speech or o f the presś). Do dziś to sformułowanie przywoływane jest ja­

ko uzasadnienie amerykańskiej rezer­

wy wobec wszelkich prób międzyna­

rodowych regulacji „przepływu in­

formacji”.

W czerwcu 1944 r. Amerykań­

skie Stowarzyszenie Redaktorów Gazet (American Society of New- spaper Editors) wezwało obie wiel­

kie partie amerykańskie do poparcia idei „wolności informacji w świę­

cie” (w orld freedom o f inform a­

tion). Wezwanie okazało się sku­

teczne i obie partie wpisały odpo­

wiednie deklaracje do swoich pro­

gramów wyborczych. W takim sta­

nie rzeczy odpowiednią rezolucję przyjął nowo wybrany Kongres i w krótce w tym duchu zaczęła działać dyplomacja amerykańska.

Po wojnie - m.in. dzięki poparciu USA - idea wolności informacji (jako idea „wolnego przepływu informa­

cji”) uzyskała aprobatę O N Z i U N E ­ SCO. Sprzyjała temu światowa, a zwłaszcza europejska opinia pu­

bliczna przekonana, że sukcesy naro­

dowego socjalizmu w Niemczech i fa­

szyzmu we Włoszech - a co za tym idzie i cała krwawa II wojna świato­

wa - nie byłyby możliwe, gdyby w tych krajach istniała wolna i nieza­

leżna prasa.

Poparcie dla tej idei znalazło się w Konstytucji UNESCO, art. 1,2:

[...] the Organization will: (a) Collaborate in the work o f advan­

cing the m utual knowledge and un­

derstanding o f peoples, through all means o f mass communication and to that end recommend such interna­

tional agreements as may be necessa­

ry to promote the free flo w o f ideas by word and image.

Uniwersalna deklaracja praw człowieka uchwalona przez O N Z 10 grudnia 1948 r. stanowiła w głośnym art. 19 (nazywam go „głośnym”, bo stał się on symbolem wolności słowa m.in. w nazwie walczącej o wolność słowa organizacji „Art. 19”):

Everyone has the right to fr e ­ edom o f thought, conscience, and re­

ligion; this right includes freedom to hold opinions w ithout interference and to seek, receive and impart in­

formation and ideas through any media and regardless o f frontiers.

Niemal dosłownie powtórzona zo­

stała ta zasada również w 19. artyku­

le Międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych, uchwalonym 16 grudnia 1966 r., raty­

fikowanym przez Polskę dziesięć lat później, tzn. w roku 1975:

1. N ik t nie może być prześlado­

wany z powodu swoich poglądów.

2. K ażdy człowiek ma prawo do swobodnego wyrażania opinii; pra­

wo to obejmuje swobodę poszukiwa­

nia, otrzymywania i rozpowszech­

niania informacji i poglądów wszel­

kiego rodzaju, bez względu na gra­

nice, słowem, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki bądź w ja ki­

kolwiek inny sposób, według własne­

go wyboru.

3. Realizacja swobód przewidzia­

nych w ustępie 2 niniejszego artyku­

łu pociąga za sobą specjalne obo­

w iązki i specjalną odpowiedzialność.

Może więc w konsekwencji podlegać pew nym ograniczeniom, które po­

winny być jednak wyraźnie przew i­

dziane przez ustawę i które są nie­

zbędne dla:

a) poszanowania praw i dobrego imienia innych;

b) ochrony bezpieczeństwa pań­

stwowego, porządku publicznego, zdrowia albo moralności publicznej2.

Idea wolnego przepływu informa­

cji (jako FFI, czyli Free Flow of Infor­

mation) należała przez lata do żelazne­

go repertuaru spornych problemów w okresie zimnej wojny. Z różnymi zastrzeżeniami włączono ją do statu­

tów wielu międzynarodowych organi­

zacji (np. International Postal Union) i wielu międzynarodowych umów (z Aktem końcowym KBWE na cze­

le). Wprowadzenie tej idei do jakiego­

kolwiek międzynarodowego doku­

mentu poprzedzały z reguły spory i przetargi między tzw. wolnym świa­

tem a tzw. obozem socjalistycznym wspomaganym przez kraje rozwijają­

ce się, zwane „niezaangażowanymi”3.

Chodziło im o ograniczenie tej FFI motywowane względami moralności, porządku publicznego, eliminacji dys­

kryminacji rasowej, podżegania do wojny, pochwalania apartheidu itd.

Przeciwstawiano FFI koncepcję

„zrównoważonego przepływu odpo­

wiedzialnej informacji” (Balanced Flow of Responsible Information).

Przez długi czas w ówczesnych sporach operowano pojęciem „wol­

ności informacji”, w którym w ocenie

„krajów socjalistycznych i niezaanga- żowanych” oraz badaczy o lewicowej orientacji chodziło głównie o możli­

wość penetrowania różnych krajów przez media najbogatszych i najbar­

dziej rozwiniętych krajów, przede wszystkim USA. Takiej ocenie FFI towarzyszyły w latach 60. i 70. bada­

nia demaskujące deformację rzeczy­

wistości przez światowe media. Do najgłośniejszych badań z tych lat na­

leżą analizy porównawcze Johana Galtunga i Mari Rugę z 1965 (dowo­

dzące, że w światowych mediach do­

minują wiadomości niepomyślne, konfliktowe oraz dotyczące elit z naj­

bogatszych i największych krajów), Juana Somavii, dyrektora ILET-u, który w latach 70. oskarżył kore­

spondentów zagranicznych o wypa­

czenia polegające na: 1) wyolbrzy­

mianiu zdarzeń bez znaczenia (pod publiczkę w swoim kraju); 2) przed­

stawianiu mozaiki z izolowanych fak­

tów jako całej prawdy, 3) implikowa­

niu wniosków ze specjalnie

podrctu-szowanych faktów, żeby zadowolić macierzystą redakcję z jej uprzedze­

niami; 4) wskazywaniu mylnych uwa­

runkowań przyczynowych; oraz 5) na przemilczaniu wszystkiego, czego nie chce redakcja macierzysta, która z ko­

lei zasłania się dewizą: „Give the Pu­

blic what it Wants”. Krytyczne stu­

dia nad zawartością mediów prowa­

dziły organizacje międzynarodowe, jak IAMCR (Annabelle Sreberny) i krajowe, jak brytyjska Glasgow Group. Te i tym podobne badania umacniały przekonanie, że media de­

formują obraz świata i umacniają do­

minację najbogatszych krajów, wsku­

tek czego rzeczywisty przepływ infor- macji charakteryzuje się jednokierun­

kowością, a do tego nie jest bynaj­

mniej wolny. Odpowiedzialnością za ten stan rzeczy Ameryka obarczała rządy autorytarne i totalitarne w tzw.

krajach socjalistycznych i rozwijają­

cych się, które z kolei główne zło upatrywały w globalnych ambicjach ponadnarodowych korporacji. Za­

chód wymuszał na Związku Radziec­

kim i jego sojusznikach stopniowe otwieranie się na informację z ze­

wnątrz, a polityka tzw. postępowego świata szukała rozwiązania problemu FFI w umowach dwustronnych oraz w prawnych regulacjach i sankcjach międzynarodowych.

W latach 70. ta polityka zaczęła przynosić owoce. W roku 1976 po­

wołana została do życia przez Konfe­

rencję Generalną UNESCO Między­

narodowa Komisja do spraw Komu­

nikowania, zwana od nazwiska prze­

wodniczącego Komisją McBride’a.

W r. 1978, 20 listopada, XX Konfe­

rencja Generalna przyjęła przez akla­

mację Deklarację podstawowych za­

sad udziału mediów masowych w umacnianiu pokoju i międzyna­

rodowego zrozumienia, w promo­

cji praw człowieka oraz w przeciw­

stawianiu się rasizmowi, aparthe­

idowi i podżeganiu do wojny.

W październiku 1980 r. obradująca w Belgradzie XXI Konferencja Gene­

ralna U N ESC O przyjęła końcowy Raport Komisji McBride’a, który został opublikowany w formie książ­

ki pt. „Many Voices, One W orld”4.

W raporcie tym stwierdzono m.in., że ograniczenia pluralizmu w swobod­

nym i zrównoważonym przepływie informacji wynikają nie tylko z braku wolności w niektórych krajach, ale i z monopolistycznych praktyk wiel­

kich koncernów i postępującej kon­

centracji mediów5.

W tym czasie zachodnie media znalazły się na cenzurowanym w UNESCO, zdominowanym przez ideę tzw. trzech D: dekolonizacji, de­

mokratyzacji i demonopolizacji. Wy­

nikała ona z Raportu Komisji McBride’a, który dał podstawę do uruchomienia Międzynarodowego Programu Rozwoju Komunikowa­

nia (IPDC) oraz skonkretyzował koncepcję Nowego Ładu w dziedzi­

nie Informacji i Łączności (właśnie jako owe „3 D ”).

W latach 70. w Europie Zachodniej w miarę postępującej koncentracji mediów na drodze fuzji wystąpiły konflikty między zespołami dzienni­

karskimi a kierownictwem redakcji i wydawnictwami. Przyczyną tych konfliktów było m.in. sprzedawanie gazet i czasopism, w wyniku czego zdarzało się, że dziennikarze sympa­

tyzujący z socjaldemokracją lub lewi­

cowym liberalizmem ku własnemu zaskoczeniu stawali się nagle pracow­

nikami ultrakonserwatywnego kon­

cernu wydawniczego. Zapobiec ta­

kim niespodziankom miałaby zasada

„wolności wewnętrznej”, dająca ze­

społom dziennikarskim wpływ na po­

litykę redakcyjną gazety i na obsadę stanowiska redaktora naczelnego6.

Największą popularność zdobyła ta idea wśród dziennikarzy francuskich i niemieckich. W Niemczech kwestię ustawowego zagwarantowania wol­

ności wewnętrznej (innere Freiheit) w redakcjach prasowych wielokrotnie podnosiła SPD. Napotkała jednak opór koalicji i na razie cała koncepcja odłożona została na bliżej nieokreślo­

ną przyszłość7. Wydawcy potrakto­

wali ją jak zamach na wolność prasy.

Innym sposobem ograniczenia do­

wolności właścicieli w kształtowaniu oblicza i zawartości ich gazet miało być zaangażowanie czytelników, a zwłaszcza prenumeratorów zorga­

nizowanych w „rady redakcyjne”,

„kluby czytelników” itp. pod nośny­

mi w latach siedemdziesiątych hasła­

mi „integracji i partycypacji”8.

Prof. Walery Pisarek z prorektorem UO prof. Józefem Musielokiem

W latach siedemdziesiątych za ide­

ał w kręgach szermierzy wolności dziennikarzy uchodziły gazety - spół­

dzielnie pracy zatrudnionych w nich dziennikarzy. Tak było z francuskim dziennikiem Le Monde (swego rodza­

ju parodią tego rozwiązania była sytu­

acja „samorządnych” -tz n . kierowa­

nych przez redakcyjne organizacje partyjne - gazet w Jugosławii pod rządami Tity). Niezależność dzienni­

karza manifestują też zawodowe ko­

deksy etyki dziennikarskiej w wielu krajach Europy. Wiele z nich wyma­

ga odmowy pisania wbrew własnym przekonaniom9.

Pół roku po konferencji w Belgra­

dzie przyszła odpowiedź ze strony krytykowanych mediów. Taki cha­

rakter miała Konferencja Niezależ­

nych Mediów „Głosy Wolności” (Vo­

ices of Freedom Conference of Inde­

pendent Media) w Talloires w 1981 roku. Zorganizowana przez dwie amerykańskie instytucje (Fletcher School of Law and Diplomacy oraz World Press Freedom Committee) zgromadziła przedstawicieli mediów z 21 krajów. Uchwaloną tam deklara­

cję nazwano Magna Charta of the Free Press; wymierzona została ona przeciw koncepcji Nowego Między­

44

INDEKS n r 3-4 (33-34)

narodowego Ładu w dziedzinie In­

formacji, w którym dostrzeżono

„urzeczywistnienie Orwellowskiej fantazji”. Deklaracja ta kończy się słowami: Press freedom is a basie human right10.

Jako zamachy na wolność mediów traktowane były w latach siedemdzie­

siątych podejmowane w imię plurali­

zmu opinii i wolności informacji od­

chudzenia niektórych koncernów pra­

sowych we Francji11 i w Niemczech12.

Mimo to 29 kwietnia 1982 r. Rada Ministrów Rady Europy ogłosiła de­

klarację wolności wypowiedzi i infor­

macji raczej w duchu wolności słowa niż wolności mediów. Dziesięć lat później, 1 lipca 1993 r., Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy uchwa­

liło Rezolucję 1003 w sprawie etyki dziennikarskiej13. Rezolucja ta z jed­

nej strony głosi, że w ładze państwo­

we nie mogą uważać, że są właścicie­

lami i dysponentami informacji, po­

winny one zapewnić pluralizm me­

diów i zagwarantować niezbędne przesłanki prawne dla realizowania wolności wypowiedzi i prawa do in­

formacji, a także uniemożliwić ist­

nienie cenzury.

Z następnych artykułów wynika, że „wolność prasy” powinna być pod­

porządkowana „fundamentalnemu prawu obywateli do informacji”, bo nie można zawsze twierdzić, że media za­

wsze reprezentują opinie publiczną i nie powinny się przekształcać w organy władzy czy opozycji. Prowadzi to bo­

wiem do mediokracji, czyli „nadmier­

nej władzy mediów”14. Jej krytycy twierdzą, że media mogą zakłócać nor­

malne funkcjonowanie systemu demo­

kratycznie wybranej władzy. „Nor­

malny” tok sprawowania jej miałby przebiegać według sekwencji „pro- blem-decyzja-działanie-skutki-ocena przez media”. Tymczasem media, uzurpując sobie status wyraziciela opi­

nii społecznej, wstrzeliwują się w pro­

ces samego podejmowania decyzji15.

Rezolucja 1003, popierana przez Międzynarodową Federację Dzien­

nikarzy, spotkała się z totalną kryty­

ką ze strony Międzynarodowej Fede­

racji Wydawców Gazet (FIEJ), po­

równywalną z Deklaracją z Tallo- ires. Zdaniem FIEJ propozycja Rady Europy zabrzmiała szczególnie iro­

nicznie, pojawiła się bowiem, gdy narody Europy Środkowej i Wschod­

niej starają się w yzw olić media spod dominacji państwa. [...J Rezolucję tę można porównać do zainicjowanego przez kraje Trzeciego Świata i ogło­

szonego przed laty przez U N ESC O Nowego Światowego Porządku In ­ formacyjnego, otwierającego drzwi

dla rządowej kontroli mediów.

Nie po raz pierwszy ujawniła się z taką siłą sprzeczność interesów dziennikarzy i właścicieli mediów.

W niektórych krajach (np. w Wielkiej Brytanii) redaktorzy nie mają prawa członkostwa w stowarzyszeniach dziennikarskich (mają własne stowa­

rzyszenia redaktorów), a według Sta­

tutu Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy mogą do niej należeć tylko te stowarzyszenia dziennikar­

skie, które wśród swoich członków nie tolerują właścicieli ani nawet współwłaścicieli mediów. To znaczy, że SDP czy SDRP, należąc do Mię­

dzynarodowej Federacji Dziennika­

rzy, powinny się pożegnać z kolegami, którzy posiadają akcje swoich gazet16.

W połowie lutego 2002 r. Między­

narodowa Federacja Dziennikarzy zorganizowała w Budapeszcie regio­

nalną konferencję dla dziennikarzy z Europy Południowo-Wschodniej i Środkowej w sprawie mediów pu­

blicznych. Uczestniczący w niej dziennikarze z 16 krajów przyjęli na zakończenie deklarację stwierdzającą, ie. publiczne media mają zasadnicze znaczenie dla wolności wypowiedzi i opinii, a w związku z tym:

[...] niezależność, pluralizm po­

glądów i różnorodność programowa u nadawców publicznych muszą być chronione przed interwencją poli­

tyczną;

muszą być zabezpieczone fin an ­ sowe podstawy działania nadawców publicznych;

muszą być zagwarantowane struktury niezależnego kierowania stacjami nadawców publicznych i niezależność ich zespołów dzienni­

karskich.

W zywamy do podjęcia kampanii

„Publiczne media dla wszystkich”, która powinna być szeroko zakrojo­

na i łączyć wysiłki wielu organizacji społeczeństwa obywatelskiego, szcze­

gólnie tych reprezentujących dzienni­

karzy i pracowników mediów17.

Uczestniczący w tej konferencji Aidan White, wieloletni sekretarz ge­

neralny MFD, wysłuchawszy głosów, że w wielu krajach świata telewizja publiczna staje się wymierającym gatunkiem, bo politycy próbują prze­

robić ją w narzędzie urabiania opi­

nii albo niszczą, powiedział m.in.:

Tymczasem prywatne media nie są w stanie spełnić wszystkich zadań stawianych przed nadawcami p u ­ blicznymi. [...] O d wielu lat Rada Eu­

ropy i Komisja Europejska stoją na stanowisku, że programy radiowe i telewizyjne nie są towarami, jak każde inne, ponieważ mają znaczenie kulturalne i społeczne daleko wykra­

czające poza ich rynkową wartość18.

W lutym 2002 r. w Polsce KRRiT przygotowała projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji; po po­

prawkach wprowadzonych przez rząd został ten projekt przedłożony pod obrady Sejmu. Z różnych inno­

wacji zawartych w tym projekcie przedmiotem najgorętszego sporu sta­

ła się propozycja zasady, że żaden podmiot prywatny nie może mieć dwóch m ediów ogólnopolskich:

dwóch stacji radiowych, stacji ra­

diowej i telewizyjnej, dziennika ogólnopolskiego i którejś ze stacji.

Poza tym ogólnopolska stacja nie m oże posiadać lokalnej rozgłośni w mieście liczącym pow yżej 100 tys.

mieszkańców19.

Podniosły się protesty. „Rzeczpo­

spolita” nazwała ten projekt „wojną z mediami”. W imię zasady wolności gospodarczej musimy podjąć wszel­

kie prawne kroki w obronie praw podm iotow ych polskich przedsię­

biorstw” oświadczył Zarząd Agory.

Zdaniem Zygmunta Solorza to jest dobijanie polskich mediów.

Z głosów protestu bodaj najszerszy oddźwięk wzbudziła wypowiedź Grzegorza Piechoty, który w artyku­

le „Agorafobia inne demony”20 pisał:

R ząd Leszka Millera przygotował projekt ustawy, która podcina skrzy­

dła polskim firm om medialnym.

Chce tak zmienić ustawę o radiofo­

nii i telewizji, by np. spółka Agora - wydawca„Gazety Wyborczej”- n ie mogła mieć telewizji, Polsat nie mógł

starać się o drugą koncesję ogólnopol­

ską, a Radio Zet i RM F FM nie mo­

gły inwestować w kolejne rozgłośnie w dużych miastach.

Jestem pracownikiem Agory - pi­

sze Piechota - w której interesy rzą­

dowy projekt bezpośrednio uderza.

Przede w szystkim jednak jestem dziennikarzem,,Gazety Wyborczej”, największego niezależnego dziennika w Polsce i w całej Europie Środkowo- Wschodniej. Dlatego nie boję się pisać o zamachu państwa na wolne media.

Jestem bowiem przekonany, że pro­

pozycje rządu zagrażają wolności sło­

wa i polskiej demokracji.

C zy projekt ustawy, gdyby został w obecnej postaci uchwalony osta­

tecznie przez Sejm i podpisany przez prezydenta (wbrew jego zapowiedzi) ograniczałby wolność prasy i w ogó­

le mediów w Polsce?

1 Ten tekst został wygłoszony w Bibliotece Uniwersytetu Opolskiego 1 0 IV 2002 r.

2 C o odpowiada angielskiej wersji: 1. E ve­

ryone shall have the right to hold opi­

nions w ith o u t interference. 2. Everyone shall have the right to freedom o f expres­

sion; this right shall include freedom to se­

ek, receive a n d im part inform ation and ideas o f all kinds regardless o f frontiers, either orally, in w riting or in print, in the fo r m o f art, or through a ny other media o f his choice. 3. The exercise o f the rights p ro vid ed fo r in paragraph 2 o f this artic­

le carries w ith it special duties a n d respon­

sibilities. I t m ay therefore be subject to certain restrictions, b u t these shall only be such as are pro vid ed b y law a n d are ne­

cessary: a) For respect o f the rights or re­

putations o f others; b) For the protection o f national security or o f public order (or- dre public), or o f public health or morals.

3 Obecnie, z perspektywy kilkunastu lat wydaje się nieprawdopodobne, że uzna­

nym i najaktyw niejszym i rzecznikam i bloku kilkudziesięciu krajów „niezaanga- żow anych” była Jugosławia T ity i Kuba Fidela Castro.

4 WI O. rocznicę jego ogłoszenia w r. 1991 odbyła się w Stambule konferencja pod ha­

słem „Few Voices, M any W orlds”, pole­ koncentrację prasy codziennej. Po 10 la­

tach, tzn. w r. 2000 największy wydawca prasy codziennej kontrolow ał 24 proc.

rynku, trzech największych - 63 proc., a pięciu najw iększych - 82 proc.

Niewątpliwie TAK, ale moim zda­

niem nie musiałoby to mieć wpływu ani na stopień wolności dziennikarza, ani na poziom wolności słowa w ogó­

le. Choć bowiem wydaje się to mało prawdopodobne, nie wszystkie ba­

dania potwierdzają tezę, że koncen­

tracja mediów ogranicza pluralizm opinii; bywają bowiem pluralistyczne systemy medialne (np. francuski) i monopolistyczne gazety o względnie pluralistycznej zawartości (jak w USA). Jednakże polska tradycja bliższa jest modelowi francuskiemu niż amerykańskiemu. Toteż nietrud­

no dostrzec pewne zagrożenie dla pluralistyczności dyskursu publicz­

nego w opanowaniu przez jeden ko­

mercyjny koncern trzech silnych ogólnopolskich kanałów: wielkona­

kładowego dziennika oraz programu radiowego i telewizyjnego.

W Niemczech analogiczne udziały w yno­

szą - 24, 35 i 42 proc.

6 W latach 1980-1981 o „w olność w e­

w n ętrzn ą ” w redakcjach dzienników w Polsce zabiegało SDP; zespoły dzienni­

karskie uzyskały wówczas praktycznie przynajm niej praw o w yrażania opinii 0 obsadzie stanow isk kierow niczych w redakcji

7 Por. Zbigniew Oniszczuk: Kształtowanie się polityki medialnej (M edienpolitik) rządu R F N w latach 1949-1989. Katowi­

7 Por. Zbigniew Oniszczuk: Kształtowanie się polityki medialnej (M edienpolitik) rządu R F N w latach 1949-1989. Katowi­

Powiązane dokumenty