• Nie Znaleziono Wyników

Duch stosowności” w świecie komunikacji zmediatyzowanej

Stosowność jako reguła retorycznego komunikowania w mediach łączy wymiar grzeczności i etyki. Jeśli za Jadwigą Puzyniną i Anną Paj-dzińską przyjąć, że normy grzecznościowe są „[…] po to, aby ktoś sądził, że ktoś drugi jest mu przyjazny, że go aprobuje itp., podczas gdy nor-my moralne nakazują rzeczywistą życzliwość wobec innych ludzi i ich aprobowanie” [Puzynina, Pajdzińska 1996: 40], to analizując przejawy sto-sowności, nie da się uniknąć stałych odwołań do obu obszarów. Obecność norm grzecznościowych jest bowiem tak silnie wbudowana w struktury społeczne, że w sposób naturalny znalazło się dla nich miejsce również w opisie rzeczywistości, który zaproponowały media. I razem z nią obec-ność ta podlega ewolucji. Jest znaczące, że wśród zauważalnych obecnie zmian w modelu polskiej grzeczności [zob. Kowalikowa 2005; Ożóg 2005:

12–14] przeważają te, które odsuwają stosowność na dalszy plan, ogra-niczając jej rolę regulatora zachowań. Jeśli bowiem „Coraz mniej mamy formuł zapewniających o chęci służenia drugiemu człowiekowi, zanikają zwroty wyrażające szacunek dla drugiej osoby, dodatnio ją wartościujące, podnoszące jej zasługi przy jednoczesnym okazywaniu skromności […]. Panuje natomiast moda na bylejakość mówienia, szerzy się tendencja do wyrażania uczuć negatywnych […]. Bardzo poszerzył się margines uży-wania pewnych wyrazów, które w modelu grzeczności są objęte tabu ję-zykowym […]”, a „nadawca sądzi, że jest uprawniony do pewnych za-chowań, bo na to pozwala mu wolność, autonomia, prawo do wyrażania własnej osobowości” [Ożóg 2005: 13–14], to kryterium „odpowiedniości”

w ocenie relacji międzyludzkich traci dotychczasową wyrazistość1.

Ważne jest jednak, że obserwacja przejawów grzeczności lub (czę-ściej) jej braku nadal prowadzi do formułowania ocen etycznych, choć niejednokrotnie nadmiernie surowych, a nawet krzywdzących lub

ob-raźliwych2. Można też zaobserwować, że w przekazach medialnych bez

większych trudności udaje się zakłamywać wspomnianą życzliwość, jednak ujawnienie takiego zachowania wywołuje zazwyczaj falę krytycz-nych komentarzy, podających w wątpliwość moralną postawę sprawcy

– dotyczy to zarówno twórców przekazu3, jak i osób, o których jest w nim

1 Językoznawczyni M. Marcjanik odnotowuje: „[…] wyrażenia językowe, które w nieod-ległej jeszcze przeszłości uchodziły za wyrażenia świadczące o braku taktu, wyczucia, towarzyskiej ogłady, zajęły obecnie »miejsce honorowe«. Stały się standardem” [Marcja-nik 2008: 90]. Z punktu widzenia psychologii społecznej można zaś mówić o zjawisku „rozhamowania” (ang. disinhibition), które „[…] wyraża się przede wszystkim w spodle-niu języka, rabunkowym gospodarowaspodle-niu jego zasobami, używaspodle-niu słów pod adresem przeciwnika politycznego intensywnych semantycznie, a zarazem nieadekwatnych do sytuacji” [Krzysztofek 2008: 12].

2 O problemie subtelnej różnicy między kryteriami oceny moralnej i obyczajowej pisał M. Karwat: „Do sfery moralnej odnoszą się kryteria rzetelności, uczciwości, godziwości, szlachetności […]. Wynikają one z mniej lub bardziej świadomie i konsekwentnie rozu-mianych lub intuicyjnie odczuwanych abstrakcyjnych pojęć dobra i zła, odpowiedzial-ności, zasługi i winy, sumienia. Natomiast sfera obyczajowości konstytuowana jest przez standardy ukształtowane […] na innej płaszczyźnie. Tu w grę wchodzą: konwencjonali-zacja, a niekiedy i uniformikonwencjonali-zacja, form zachowania; uwrażliwienie na dysonans między indywidualnością a typowością, między »normalnością« […] a odmiennością; obiego-we poczucie oczywistości pewnych wzorów i form kulturowych; stopień uległości lub oporu w tych kwestiach wobec przymusu zewnętrznego narzucanego mechanizmami konformizmu grupowego; poczucie samodzielności, śmiałości i swobody w kwestiach wyboru stylu życia i sposobu zachowania oraz tolerancji lub też skrępowania, wstydli-wości, zakłopotania w obliczu nietypowstydli-wości, odmienności” [Karwat 2006: 243]. Autor zwraca uwagę, że potoczne utożsamianie przyzwoitości/nieprzyzwoitości w sensie ści-śle moralnym i w sensie obyczajowym jest podstawą dyskredytacji pruderyjnej.

3 „Życzliwość” twórcy przekazu medialnego wobec jego odbiorcy należy tu rozumieć jako odrzucenie założenia infantylności i niskiego poziomu inteligencji odbiorcy oraz

mowa4. Zatem etykietalno-etyczne ugruntowanie potrzeby stosowności pozostaje niezmienione.

Sygnalizowany wcześniej istotny wpływ, jaki forma i zawartość prze-kazów mają na sposób orientowania się w rzeczywistości przez odbiorców, można słowami Denisa McQuaila ująć następująco: „Informacja, obrazy i idee udostępniane przez media mogą, dla większości ludzi, być głów-nym źródłem świadomości wspólnej przeszłości (historia) i aktualnego położenia społecznego. Są one również magazynem wspomnień i mapą tego, gdzie i kim jesteśmy (tożsamość), mogą także dostarczać materiału dla orientowania się ku przyszłości. […] media w znacznej mierze służą konstytuowaniu naszych percepcji i definicji rzeczywistości społecznej i normalności dla celów publicznego, wspólnego życia społecznego; są też kluczowym źródłem standardów, modeli i norm. […] W społeczeństwie świeckim, w sprawach wartości i idei, media masowe zwykle »przejmują« strefy wpływów szkoły, rodziców, religii, rówieśników i kolegów. Duża część naszego szerszego »otoczenia symbolicznego« (»obrazy w naszych głowach«) jest zatem silnie uzależniona od mediów, niezależnie od tego, w jak szerokim zakresie jesteśmy w stanie kształtować naszą własną wer-sję. To media najprawdopodobniej ukształtują te elementy, które dzielimy z innymi, ponieważ współcześnie mamy w zasadzie te same źródła me-dialne i tę samą »kulturę medialną«” [McQuail 2007: 96; por. Goban-Klas 2011: 194; Niebylski 2010: 15–16]. Należałoby zatem oczekiwać, że rów-nież poczucie stosowności, będące wypadkową indywidualnej wrażliwo-ści i respektu dla społecznych norm, podlegać będzie regułom medial-nego zapośredniczenia, stopniowo się unifikując, a przez to tracąc swój konfliktogenny potencjał. Tak się jednak nie dzieje. Problem „jeszcze sto-sowne czy już niestosto-sowne” nadal jest obecny w dyskursie publicznym, podobnie jak artykułowane w różny sposób apele o „stosowne zachowa-nie” czy – częściej – krytyczne uwagi o „niestosowności języka”.

Wydaje się, że stan ten można tłumaczyć rozróżnieniem między do-meną publiczną a sferą prywatną, mającym nadal istotne, choć nie zawsze wyraźnie uświadamiane znaczenie dla odbiorcy [por. Słaboń 2006: 25–

zamiaru manipulowania i lekceważenia oczekiwań w postaci np. niedostatecznie wy-raźnego rozróżnienia celu informacyjnego, opiniotwórczego i reklamowego przekazu. Zob. komentarze internautów dotyczące okładki tygodnika „Newsweek Polska” (nr 17 z 2012 r.) przedstawiającej A. Macierewicza ucharakteryzowanego na taliba: Antoni Ma-cierewicz 2012; Domagalski 2012.

4 Zob. komentarze dotyczące apelu J. Kaczyńskiego do Z. Ziobry podczas marszu zwo-lenników Telewizji Trwam i Radia Maryja 21 kwietnia 2012 r. w: 7. dzień tygodnia (prow. M. Olejnik, goście: Jacek Kurski, T. Nałęcz, S. Nitras, A. Rozenek, J. Sasin, M. Siwiec, S. Żelichowski, Radio ZET, emisja 22.04.2012); Kaczyński 2012 (tu komentarze internau-tów); Poranek Radia TOK FM (prow. Ł. Grass, goście: A. Kubacki, T. Machała, P. Lisicki, TOK FM, emisja 23.04.2012); Wybranowski 2012 (tu także komentarze internautów).

26]5. Aktywność w pierwszej z nich sprzyja reakcjom konformistycznym, akceptowaniu tego, co podzielane przez ogół i wspólne oraz

manifestowa-niu wizerunku oficjalnego6. Granice prywatności wyznaczają zaś obszar

mniejszej autokontroli, dominacji indywidualnych potrzeb i preferencji oraz większego poczucia indywidualnej odpowiedzialności za dokony-wane wybory. W odniesieniu do stosowności oznacza to surowszą cenzu-rę zachowań publicznych, jako podlegających ocenie nie tylko działającej jednostki, ale także środowiska, które reprezentuje, oraz nieograniczo-nej liczby anonimowych świadków [zob. Goffman 2006: 9–12; Winnicka 2006]. W warunkach nowoczesnej komunikacji masowej, oferującej

sze-roki dostęp do wszystkiego, co ktoś zechce upowszechnić7, zaszły jednak

istotne zmiany. Po pierwsze, dysonans między wizerunkiem kształtowa-nym na potrzeby mediów a zachowaniem w sytuacjach niepublicznych

5 D. McQuail zwraca uwagę, że podział na „publiczne” i „prywatne” nie jest już tak oczy-wisty w sytuacji zapośredniczenia przez technologie medialne (telefon, komputer) tak-że kontaktów osobistych [2007: 97; zob. Sztumski 2012]. Szczególnego znaczenia w tym kontekście nabiera zjawisko upubliczniania sfery prywatnej, będące zarówno efektem działania celowego („kultura obnażania”), jak i skutkiem doskonalenia narzędzi cy-frowego analizowania i przetwarzania danych o aktywności medialnej użytkownika, które wykorzystywane są niezależnie od jego świadomości i zgody. I. Loewe problem

zacierania się przestrzeni publicznej i prywatnej ujmuje z punktu widzenia psychologii

i socjologii, sytuując jego początki w okresie dwudziestolecia międzywojennego i twier-dząc, że w wyniku upowszechniania się radia i telewizji doszło do „eksplozji emocji na forum”, a obecnie przekraczana jest kolejna granica: myślenie zracjonalizowane (typowe dla przestrzeni życia publicznego) przenosi się do przestrzeni prywatnej, „to, co dotąd czyniono w przestrzeni publicznej, można dzięki mediom uczynić z pozycji domowej kanapy” (np. zabrać głos na forum, zrobić zakupy), prywatyzuje się przestrzeń publicz-ną (np. wydziela się z miast osiedla chronione, dostępne dla nielicznych) [zob. Loewe 2010: 398–399; Wasilewski 2012: 12–13]. O odróżnianiu dyskursu publicznego i prywat-nego zob. Czyżewski 2010: 19–22.

6 Określenie „wizerunek” użyte jest tu w znaczeniu potocznym (‘obraz osoby w oczach innych’), jakkolwiek w szeroko pojętej komunikacji ma ono bardziej sprecyzowane zna-czenie, akcentujące element strategii kreacyjnej [zob. Gackowski, Łączyński (red.) 2008: 82–84]. E. Słobodianiuk, redaktor kreatywna ukraińskiego magazynu „Zierkało riekła-my”, pisze wprost: „Pozycja typu »kochajcie mnie takiego, jakim jestem« jest ze społecz-nego punktu widzenia pozycją z góry przegraną. […] Wizerunek powinien być kształ-towany w określonym kierunku i w sposób przemyślany, ponieważ pełni on określone funkcje” [Słobodianiuk 2005].

7 M. Filiciak i A. Tarkowski, zwracając uwagę na zagrożenia dla prywatności powodo-wane przez nowe technologie, trafnie zauważają: „W sieci, która jest już dla wielu z nas podstawowym środowiskiem komunikacyjnym, zachowania dotychczas efemeryczne i nieuchwytne, a już z pewnością niewidoczne dla osób spoza grona najbliższych, nabie-rają cech zachowań publicznych – widocznych dla szerszego grona osób i pozostawia-jących za sobą trwałe ślady. […] Prywatność jest dzisiaj często walutą, w której płacimy za darmowo dostępne usługi” [Filiciak, Tarkowski 2009]. O neomediach jako przestrzeni publiczno-prywatnej zob.Loewe 2010; Dopierała 2012: 8–9.

jest wykorzystywany jako sposób manifestowania swojej obecności [zob. Podgórska 2004]. Najliczniej przykłady tego zjawiska występują wśród polityków i celebrytów, świadomie narażających się nawet na publiczną krytykę, jeśli tylko może to wzmóc zainteresowanie ich osobą („nieważ-ne jak, byle po nazwisku”) [por. Szpunar 2007: 110–114]. Dochodzi do swoistej „teatralizacji” życia publicznego, w którym temu, co prywatne i ujawnione, nie można jednoznacznie przypisać wiarygodności. Obser-watorzy tej gry kreacją stają zatem wobec problemu, czy pozornie „zde-maskowane” np. niestosowne zachowania mogą podlegać

standardowe-mu ocenianiu, przede wszystkim pod względem etycznym8. Po drugie,

odbiorcy tworzący masową, anonimową publiczność przestali być trakto-wani jako świadkowie, z których nieprzychylną reakcją należy liczyć się tak samo, jak ma to miejsce w gronie znających się osób. W tym lekcewa-żeniu można dopatrywać się najważniejszej przyczyny strategii „braku taktu” [por. Ozga 2005: 477–479]. Głosy krytyki spoza bliskiego otoczenia mogą realnie (choć efemerycznie) wpłynąć na zachowanie osoby publicz-nej, dopiero gdy osiągną znaczącą liczbę lub gdy w aktualnej sytuacji (np.

kampanii wyborczej) grożą poważnymi, negatywnymi konsekwencjami9.

Po trzecie, ograniczenie lub brak sankcji wobec niestosownego

zachowa-nia prowadzi do narastazachowa-nia agresji w życiu publicznym10, ponieważ jeśli

jest ono wykorzystywane do ataku, musi się spotkać z co najmniej równie napastliwą obroną [zob. Bralczyk 2008]. W przeciwnym razie broniący się oceniany jest jako ten, który oddał pole, zatem prawdopodobnie nie ma

8 Jak słusznie zauważa G. Majkowska: „W czasach, które Stanisław Lem nazywa medio-kracją, nie ma miejsca na odwoływanie się do wyrafinowanych wartości, na scenie poli-tycznej kostiumy i dekoracje są istotniejsze od wypowiadanych kwestii” [1999: 150].

9 Taki efekt w polskiej rzeczywistości politycznej zazwyczaj dotyczy tylko sporadycznych sytuacji i ograniczony zostaje do oficjalnych przeprosin lub krótkotrwałego zniknięcia obiektu krytyki z mediów. Jak słusznie zauważyła już w 2009 r. J. Paradowska, „Wyglą-da […] na to, iż polityk, jak długo pozostaje w stadzie, jest odporny na kompromitację, powszechną infamię. Niemal każdy skandal czy skandalik może być zatuszowany lub zneutralizowany. Chyba że jest wola polityczna liderów, aby zrzucić ofiarę z sań […]. Trzeba przyjąć, że taki mamy w Polsce stadny standard. Ale większy kłopot jest w tym, iż polityków nie kompromitują zachowania naprawdę szkodliwe: kłamstwa, chamstwo, niekompetencja, nieporadność, ba, nawet wyraźna psycho- czy charakteropatia. O to wszakże już nie możemy mieć pretensji do samych polityków” [Paradowska 2009: 18].

10 W wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej [zob. Język 2012] specjalista w zakresie wizerunku M. Kochan ocenił, że politycy coraz częściej publicznie używają wulgary-zmów, gdyż przynosi im to konkretne profity w postaci zwrócenia na siebie uwagi i zwiększonego poparcia; często zdarza się, że po wyrazistej, agresywnej wypowiedzi nie tylko nie spada, lecz nawet wzrasta liczba deklarujących głosowanie na polityka lub partię, z którą jest on utożsamiany. Zdaniem M. Kochana proces ten nasila się i powodu-je przekraczanie kolejnych granic. Zob. też wypowiedź medioznawcy M. Mrozowskiego w związku z kłótnią polityków w audycji radiowej 7. dzień tygodnia [Proszę 2012].

racji. Upominanie się o standardy grzecznościowo -komunikacyjne jest w takich warunkach nie tylko nieskuteczne, ale sprawia wrażenie dzia-łania niestosownego – będącego wyrazem naiwności i słabości

politycz-nej strategii11. Konsekwencją takiego myślenia jest upowszechnianie się

przekonania, że obrażanie, lekceważenie, sugerowanie braku zasad mo-ralnych, a przede wszystkim wypominanie niestosowności są przyjętymi regułami postępowania w kontaktach publicznych [zob. Głowiński 2010: 240–242; Chwalba, Żyła 2011; Kloch 2010: 127; Tygodnik 2011]. Po czwarte, wyrażanie krytyki, a nawet piętnowanie w sprawach zarówno istotnej, jak i drobnej wagi stało się standardowym przejawem udziału w interaktyw-nej kulturze medialinteraktyw-nej [zob. Hołyst, Florek-Mostowska 2011: 25; Stasiak 2009: 28–32]. Największy wpływ na ukształtowanie się tej postawy miał rozwój Internetu, oferującego nieznane wcześniej możliwości tworzenia i współtworzenia upublicznianych treści, komentowania, oceniania, decy-dowania o skali spopularyzowania przekazów – zazwyczaj w (złudnym) poczuciu anonimowości [zob. Krejtz 2012b: 25–26; Pruchniewicz 2006: 62;

Więckiewicz 2008]12. Aktywność użytkowników przyczynia się zarazem

do atrofii ich krytycznej refleksji nad potrzebą i efektami komunikowania się – nadrzędną, a niekiedy wystarczającą wartością staje się sam udział

w wymianie komunikatów13. Trudno w takich warunkach oczekiwać, by

poczucie stosowności mogło być skuteczną barierą w wyznaczaniu granic

tego, co akceptowane, a co niedopuszczalne14.

11 Taki punkt widzenia oznacza zakwestionowanie użyteczności kategorii stosowności jako toposu argumentacyjnego.

12 Najwyższe natężenie agresji można obserwować w przejawach tzw. cyberprzemocy (ang. cyberbullying), czyli nękania, znieważania i tyranizowania innych w Internecie, mo-gących prowadzić nawet do samobójstw ofiar takiego ataku [zob. Bonowicz 2009: 12–13; Domaszewicz 2007; Pyżalski 2012: 119–138; Szpunar 2010; Ulfik-Jaworska 2009]. Zda-niem psychologa J. Czapińskiego, w Polsce daje się zauważyć swoistą kulturę manifesto-wania swojego niezadowolenia i negatywnych emocji [zob. Kowalska 2011: 6]. Badania w ramach projektu Internetowa kultura obrażania? [zob. Krejtz, Kolenda 2012] wykazały m.in., że problemem stylu komunikowania w polskim Internecie jest nie tyle agresja i obrażanie, co znacząca obecność negatywnych emocji [por. Jonak 2012: 58]. Badacze zauważają jednak, że niewielki liczbowo procent wypowiedzi, które można zaliczyć do mowy nienawiści czy kultury obrażania, w Internecie – medium, którego sieciowa natura sprzyja tworzeniu systemów i podsystemów społecznych – może mieć o wiele większą siłę destrukcyjną, niż wskazywałyby na to dane liczbowe [por. Jonak 2012: 61].

13 Tzw. poczucie teleobecności to zdaniem K. Krzysztofka, badacza społeczeństwa infor-macyjnego, jedna z przyczyn popularności serwisów mikroblogowych typu Blip czy Twitter; inne to: możliwość zyskania statusu gwiazdy w mikroświecie danego serwisu, wzmacnianie poczucia własnej wyjątkowości, poszerzanie kręgu znajomych, łatwość percepcji komunikatów wynikająca z ich krótkości [zob. Domaszewicz 2009: 80–81]. O teleobecności zob. Zawojski 2002: 424–427.

14 Wyrazem takiej potrzeby jest inicjatywa m.in. Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska pod hasłem „Komentuj. Nie obrażaj”, której celem było opracowanie badania

Opisane zmiany ujawniają występowanie dwóch współzależnych tendencji w retoryce życia publicznego: wzmacniania się skłonności do zachowań niestosownych i nasilania się krytyki w przypadkach ich wy-stąpienia. Zarazem problematyczne byłoby twierdzenie, że łączy je ade-kwatność reakcji, tj. bardziej niewłaściwe działania spotykają się z su-rowszym potępieniem, co samo w sobie byłoby przejawem stosowności. Następstwa wydają się być wyznaczane raczej zbiegiem nie do końca przewidywalnych czynników odzwierciedlających się w tzw. nastrojach

społecznych15; spośród tych, które mogą mieć istotny wpływ na wartość

artykułowanych ocen, można wymienić: aktualny stan napięcia

emocjo-nalnego w społeczeństwie16; dominującą w dyskursie publicznym opinię

na temat osoby, której zachowanie podlega osądowi17; sekwencję zdarzeń

tworzących tło ocenianego zachowania18.

sprawdzającego poziom dyskusji w polskim internecie oraz promowanie kulturalnego zachowywania się w wirtualnym świecie (zob. O akcji 2012; wyniki badania zob. Krejtz [red. nauk.] 2012a). P. Kowalczyk, prezes IAB Polska, uzasadniał tę ideę: „Chcemy, aby stworzona przez nas akcja była platformą służącą do promowania wartości związanych z kulturalną komunikacją w internecie oraz zaprezentowania kodeksu kulturalnego komentowania: Komentuj – Reaguj – Bądź Sobą. Planujemy także, aby serwis był na-rzędziem ułatwiającym internautom zgłaszanie pojawiających się w Sieci obraźliwych treści – dzięki temu sami użytkownicy będą mogli zadbać o kulturę wypowiedzi w wir-tualnym świecie” [Komentuj. Nie obrażaj 2012]. Opracowany przy tej okazji Kodeks kulturalnego komentowania obejmuje trzy proste zasady: 1) Komentuj – Bądź aktywny na forach dyskusyjnych. Staraj się wspierać swoje zdanie argumentami zrozumiałymi dla innych użytkowników forum; 2) Reaguj – Jeśli widzisz komentarze mające na celu wyłącznie obrażenie lub pomawianie, zgłoś je administratorowi forum; 3) Bądź sobą – Nie bój się wypowiadać w kontrowersyjnych tematach. Dopóki robisz to kulturalnie, masz prawo mieć swoją odmienną opinię [zob. Kodeks 2012].

15 Nastroje społeczne są „[…] splotem subiektywnych ocen i oczekiwań dotyczących jako-ści życia w kraju. Kształtują się według indywidualnych i środowiskowych standardów i aspiracji i w pewnej tylko mierze odpowiadają obiektywnym wskaźnikom opisującym socjalno-ekonomiczną rzeczywistość życia w kraju” [Sierzputowska 1994: 1].

16 Dobrym przykładem nieadekwatnie gwałtownej reakcji na zachowanie oceniane jako niestosowne w sytuacji wyjątkowo wysokiego napięcia emocjonalnego były protesty przeciwko pochówkowi pary prezydenckiej na Wawelu po katastrofie smoleńskiej w kwietniu 2010 r. O tym, jak bardzo zabrakło wówczas wiedzy na temat stosownego przeżywania żałoby w skali społecznej, pisze P. Bratkowski [2010].

17 Ostrzejszej krytyce podlega osoba reprezentująca inne stanowisko, w szczególności w sprawach politycznych, niż osoba oceniająca. Efekt habituacji przyczynia się nato-miast do lekceważenia kolejnych aktów niestosowności u osoby, która znana jest już z podobnych zachowań – zob. blogowy komentarz J. Paradowskiej do wypowiedzi J. Palikota o wstąpieniu do Platformy Obywatelskiej B. Arłukowicza [Paradowska 2011].

18 Jeśli szereg bulwersujących opinię publiczną zachowań wystąpi w krótkim czasie, moż-liwe są dwa scenariusze: albo narastające oburzenie osiągnie punkt szczytowy, wywołu-jąc nieproporcjonalnie gwałtowną reakcję, albo kolejny przykład niestosowności spotka się z lekceważeniem, będącym skutkiem frustracji związanej z brakiem pozytywnych efektów wcześniej wyrażanej krytyki.

Warto w tym miejscu postawić pytanie o rolę dziennikarzy jako współtwórców i moderatorów dyskursu publicznego. Niewątpliwie nale-ży oczekiwać od nich wywierania wpływu na nastroje społeczne, dowo-dzącego, że zarówno funkcja kontrolująca („psa stróżującego”, ang.

watch-dog), jak i zasada odpowiedzialności (rozumianej wąsko – jako bycie raczej

rzecznikami stabilizacji ładu społecznego niż zwolennikami rozwiązań ra-dykalnych w różnych sferach życia [zob. Mocek 2011: 19–20]) służą zacho-wywaniu niezbędnej równowagi pomiędzy wskazywaniem i piętnowa-niem patologii a asymilacją rozwiązań nowatorskich, mogących zmieścić się w granicach społecznego konsensusu. Wydaje się jednak, że środowi-sko dziennikarskie nie radzi sobie z takimi działaniami. Coraz powszech-niej uprawiana jest publicystyka agresywna, niepozostawiająca miejsca na dyskusję, a nawet dogłębną analizę racji wszystkich stron konfliktu [por. Walenciak 2010]. W często towarzyszącym jej czarno-białym modelu po-strzegania rzeczywistości spór staje się centralną wartością, wokół której buduje się ideologię, mobilizuje zwolenników i projektuje przyszłość, co

w naturalny sposób sprzyja radykalizowaniu się nastrojów19. Zarazem

w świecie mediów jest to zjawisko pożądane, gdyż wzbudza stałe, duże zainteresowanie odbiorców, a samym przekazom nadaje walor dynamiki [zob. Skwieciński 2009]. Zdarza się również, że dziennikarze podejmują próbę refleksji i wskazania sposobów reagowania na konflikty w życiu publicznym, tak aby można było je poprawnie relacjonować, ale dodat-kowo nie podsycać. Wydaje się jednak, że dyskusje na ten temat ujawnia-ją przede wszystkim bezradność i w praktyce nierozstrzygalny dylemat: prezentować, aby piętnować to, co szkodliwe, czy ignorować w nadziei,

19 O przemianach polskiego dyskursu publicznego i politycznego piszą autorzy szkicu otwierającego drugie wydanie Rytualnego chaosu, zauważając, że po fazie intensywnych sporów o definicję obszarów i hierarchii ważności i nieważności w sferze spraw pu-blicznych oraz okresie rytualnego chaosu zaostrzającego tę walkę z jednoczesnym na-stawieniem na zrytualizowanie manifestacji wyrazistej, stabilnej tożsamości politycznej i światopoglądowej, od połowy lat 90. XX w. nasila się tendencja do teatralizacji i me-dializacji sfery publicznego komunikowania, co wskazuje, że przystosowywanie się elit symbolicznych i mediów do wymogów estetyki i retoryki kultury popularnej (tj. uwie-dzenie – określenie J. Baudrillarda) nabiera cech inscenizacji: „[…] quasi-teatralny cha-rakter sporów publicznych, coraz bardziej przypominających aranżowane dyskusje

Powiązane dokumenty