• Nie Znaleziono Wyników

DZIEŁO SPENCERA

W dokumencie Herbert Spencer (Stron 31-120)

R O Z D Z IA Ł PTERW SZY.

Do dziejów powstawania filozofji ewolucyjnej.

11. Schopenhauer powiedział kiedyś, że filozofja jego wy­ kłada jedną jedyną myśl. Można to powiedzieć właściwie o każ­ dej wielkiej filozofji, najsłuszniej zaś o filozofji Spencera. J e j wielką ideą, zasadniczą je s t praw o rozwoju, a w szystkie działy poszczególne, bijologja, psychologia. socjologjaTetyka, tylko wy­ kładem tego praw a, o ile się ujaw nia w najrozmaitszych dziedzi­ nach bytu. W szystko, rzec można, co było, jest i będzie—św iat i nasza planeta, rozmaite postacie życia, duch ludzki i jego tw o­ ry —zajmuje Spencera przedewszystkim, jako ilustracja rzeczo­ nego prawa.

Filozofja Spencera jest poniekąd jednostronna; ale brak ten cechuje każdy system at wybitny. W obec nieskończonej wielora- kości bytu, krótkotrw ałości życia ludzkiego i ograniczoności sił ludzkich, wszechstronne prześledzenie jednej myśli, mającej isto­ tną w artość dla wytłumaczenia rzeczywistości, aż nadto w y sta r­ cza na wypełnienie życia jednego człowieka. T a właśnie jedno­ stronność nieuchronna filozofji Spencera spraw ia, że należyta jej ocena i zrozumienie zależą od dokładnego i trw ałego ujęcia jej myśli zasadniczej, idee mere, ja k mówią Francuzi. Albowiem każdy system at filozoficzny daje nam obraz świata, rozważanego z pewnego stanowiska, które mieści się w jego myśli zasadni­

czej; pomińmy ją, a obraz, nakreślony przez filozofa, wyda nam się niechybnie spaczonym i niedokładnym, poprostu dlatego, że rozpatrujem y przedm iot dany z innego stanowiska.

Filozofja Spencera uczy nas, że rzecz wtedy tylko staje się zrozumiałą, gdy znamy sposób jej powstawania. Postąpim y więc zupełnie zgodnie z jej duchem, śledząc w niniejszym rozdziale myśl tw órczą filozofii Spencera, jej stopniowe w zrastanie i doj­ rzewanie w umyśle autora. Będziemy zatym mówili wyłącznie 0 tym okresie jego życia umysłowego, kiedy myśl jego jeszcze nie była się ustaliła, oraz podamy okoliczności, które tak czy owak wpłynęły na dalszy jej rozwój. O kres rzeczony kończy się wraz z ogłoszeniem drugiego wydania „Pierwszych Z asad “; wszystko, co Spencer później napisał, przedstaw ia w gruncie rze­ czy tylko dalsze rozwinięcie i opracowanie myśli, które już uprzednio dojrzały w gorączkowej pracy umysłowej. Próbę za­ rysu przewodnich idei filozofji Spencera ułatw ia nam zarówno fakt, że myśliciel ten, bardzo mało przejm ując z zew nątrz, do­ szedł do ostatecznych swych wniosków niemal wyłącznie d rjg ą wewnętrznej przeróbki swych poglądów pierwotnych, jakoteż okoliczność, że w szystkie fazy jego rozwoju utrw aliły się w ko­ lejno po sobie następujących dziełach.

12. Doniosłość poszczególnych kroków tego rozwoju oceni­

my oczywiście lepiej, m ając przynajmniej ogólne pojęcie o celu, do którego zmierzał. Z tego względu podaję na czele niniejszego szkicu 16 tw ierdzeń, w których sam Spencer streścił kwintescen- cję swojej filozofji, przytaczam zaś ten nieco przydługi wykład tym chętniej, ile że mało je s t znany, a daje dostateczną podsta­ wę do analizy, mającej przygotować i uczynić zrozumiałym po­ niższy szkic rozwoju. Summa summarum filozofji syntetycznej -opiewa:

a) W szędzie we wszechświecie, ta k w ogólności, ja k w szczegółach, odbywa się nieustanne przemieszczanie m aterji 1 ruchu.

b) Przemieszczanie to oznacza ewolucję (rozwój), jeśli przew ażają integracja (całkowanie) m aterji i rozpraszanie się ruchu, zaś dysolucję (rozkład), jeżeli p rzew ażają pochłaniauie ru ­ chu i dezintegiacja m aterji.

c) Ew olucja je s t prostą, jeśli proces integracji lub tw orze­ nia się spójnego agregatu odbywa się bez powikłania jakiemikol- wiek innemi sprawami.

d) Ew olucja je s t złożoną, gdy pierwiastkowem u przejściu od stanu rozpierzchłoścf do stanu spójności tow arzyszą zmiany wtórne, pochodzące stąd, że rozmaite części agregatu wystawio­ ne są na działanie czynników zewnętrznych.

e) Te zmiauy wtórne przedstaw iają się, jako przekształce­ nie jednorodności w różnorodność, przekształcenie, którem u pod­ lega wszechświat, jako całość, oraz wszystkie (lub praw ie wszy­ stkie) jego części składowe: skupienia gwiazd i mgławice, układ planetarny, ziemia jako masa nieorganiczna, każdy organizm ro ­ ślinny czy zwierzęcy (prawo B aera), ag re g a t organizmów w cią­ gu całego okresu gieologicznego, duch ludzki, społeczeństwo, w szystkie wytw ory działalności społecznej.

f) Spraw a integracji (całkowania), objawiająca się zarów ­ no w szczegółach, ja k w ogólności, wiąże się z spraw ą różniczko­ wania, przez co zmiana powyższa polega nie wprost na przejściu od jednorodności do różnorodności, lecz od nieokreślonej jedno­ rodności do określonej różnorodności, a ta określoność w zrasta­ jąca, będąca cechą w zrastającej różnorodności, ujaw nia się jed n a­ ko w całokształcie rzeczy, oraz we wszystkich jego działach i poddziałach, aż do rzeczy najmniejszych.

g) Przemieszczaniu m aterji, na którym polega rozwój wszelkiego skupienia, tow arzyszy przemieszczanie w ew nętrznego ruchu względnego jego części składowych, k tóry to ruch również przybiera stopniowo charak ter określony i różnorodny.

h) W braku jednorodności nieograniczonej i absolutnej, owó przemieszczanie, którego rozwój je s t jedn ą z faz, staje się nieuchronnym. Przyczyny, które je czynią nieodzownym, są na­ stępujące:

i) N iestałość jednorodności, pochodząca stąd, że rozmaite części każdego skupienia ograniczonego nie są wystawione na jednakowe działanie sił zewnętrznych. Przeobrażenia, stąd wy­ pływające, ulegają powikłaniu z powodu

k) Pomnażania się skutków: wszelka masa, oraz każda jej część rozkładają i różniczkują siłę na nie działającą, a stąd wie- lorakość spowodowanych przez nią zmian, z których każda zno­ wu staje się źródłem innych zmian. Im większą różnorodnością odznacza się skupienie, tym większą je s t wielorakość zachodzą­ cych w nim zmian. Obie przyczyny w zrastających różniczko­ wali zostają jeszcze wzmocnione przez

1) Oddzielenie czyli proces, k tó ry zmierza do oddzielenia jednostek podobnych i połączenia jednostek jednakow ych, sku­ tkiem czego różniczkowania, pow stałe na innej drodze, n abiera­ ją większej w yrazistości i określoności.

m) Zrównow ażenie je s t ostatecznym wynikiem wszelkich przekształceń, przez które przechod/i rozw ijające się skupienie. Zmiany trwają, aż do ustalenia równowagi między siłami, na k tó ­ rych działanie wystawione są w szvstkie części agregatu, a siła­ mi, przez te części przeciwstawianemi. N a drodze do ostateczne­ go zrównoważenia może znajdować się przejściowe stadjum rów­ nowagi ruchów (np. w układzie planetarnym ) lub równowagi czynności (np. wT żywym ciele); wszakże stan spoczynku w cia­ łach nieorganicznych lub śmierci w organicznych je s t nieuniknio­ nym kresem zmian, z których składa się rozwój.

n) D ysolucją (rozkładem) nazywa się przeciw na zmiana, której prędzej czy później ulega wszelkie skupienie rozwinięte. W ystaw iane na działanie sił niezrównoważonych, dąży ono usta­ wicznie do rozkładu, skutkiem powolnego łub nagłego zwiększe­ nia zaw artego w nim ruchu. Rozkładowi temu, szybkiemu w cia­ łach żywych, a powolnemu w martwych, podlegnie w niezmiernie odległej przyszłości również każda masa gwiazdowa i p lan e tar­ na, k tó ra powoli rozw inęła się w niezmierzonej przeszłości. N a tym właśnie kończy się kołowrót ich przeobrażeń.

o) Rjtm iczność rozwoju i rozkładu, k tó ra w skupieniach małych dokonywa się w krótkim czasie, w skupieniach zaś w iel­ kich i w przestrzeni rozproszonych wym aga okresów, nie dają­ cych się wymierzyć przez myśl ludzką, je st, o ile sądzić możua, powszechną i wieczną: każda z obu kolejnych faz procesu p rze­ waża bądź w tej, bądź w owej części przestrzeni, stosownie do warunków miejscowych.

p) W szystkie powyższe zjaw iska stanow ią, ta k w głów­ nych swych zarysach, jak w najmniejszych szczegółach, nieuni­ knione następstw o stateczności (zachowania) siły w postaci ma- te r ji i ruchu. Skoro daną je st siła w wiadomym jej rozmieszcze­ niu przestrzennym, skoro wiemy, iż ilość tej siły je s t nieznisz­ czalną, t. j. nie może się ani zwiększać ani zmniejszać, tedy stałe przemieszczenia, znane pod nazwą rozwoju i rozkładu, wypływa j ą już same przez się, łącznie z cechami poszczególnemi, które wyżej przytoczyliśmy.

q) To, co trw a poza temi zjawiskami, niezmiennemi pod względem ilości, ale wiecznie zmiennemi co do swych kształtów , przek racza wiedzę i pojmowanie ludzkie; je s t to siła nieznana i niepoznawalna, którą, musimy uważać za nieograniczoną w prze­ strzeni, oraz nieskończoną w czasie.

13. Łatw o dojrzeć teraz, iż z dwu wielkich kw estji, stano­ wiących odwieczny tem at filozofji, kw estji bytu i staw ania się („esse“ i „fieri“), iilozofja syntetyczna zajm uje się wyłącznie drugą. N a pytanie co do istotnej przyrody wszelkiej rzeczywi­ stości daje ona jedną odpowiedź: że wogólę odpowiedzi niema. Filozofja syntetyczna nie je s t ontologją i być nią nie chce. D ane procesu wszechświatowego — przestrzeń i czas, m aterja, siła i ruch—same w sobie na zawsze pozostają dla nas niedostępne- mi; a pojęciom, które tworzym y sobie o nich, przysługuje w artość jeno względna i symboliczna. Filozofja Spencera jest tedy a g n o ­ s t y c y z m e m, ale agnostycyzmem w z g l ę d n y m . Nie zo sta­ w ia ona bez roztrząsania kw estji istnienia jakiejś ostatecznej rzeczywistości poza światem zjawisk; nie sądzi on, aby samo istnienie Absolutu było dla nas tajemnicą w równym stopniu, jak jeg o przyroda wewnętrzna. Owszem, tw ierdzi on całkiem sta­ nowczo, że Absolut istnieje, przeczy tylko, abyśmy o nim wie­ dzieć mogli cokolwiek więcej nad jego byt.

Je że li jednak filozofja Spencera nie daje odpowiedzi na py­ tanie co do w ew nętrznej natury ■kosmosu—rozumiemy przez to całokształt zjawisk, natom iast dąży ona wszelkiemi siłami do roz­ wiązania kwestji: w ja k i sposób św iat został tym, czym jest? F i­ lozofja jego je s t k o s m o l o g j ą w n a j s z e r s z y m z n a c z e n i u s ł o w a . K w estja powstawania kosmosu je s t ta k stara, ja k sa ­ ma filozofja, i oddawna już istn ieją obok siebie dwie próby jej rozwiązania. Jed na, oparta na analogji z twórczością ludzką, utrzym uje, że św iat wraz z tym, co się w nim mieści, stworzony został przez wyższą istotę, niemal w tej samej postaci, w jakiej się nam obecnie przedstaw ia; druga dowodzi na podstawie ana logji z wzrostem, że św iat wyrósł czyli doszedł do stanu obecnej go drogą naturalnego rozwoju; że jego stan pierwotny był cał­ kiem do obecnego niepodobny, między obydwoma zaś stanam i znajduje się ciągły szereg innych, z których każdy rozwinął się z bezpośrednio poprzedzającego.

Filozofja Spencera należy do drugiej kategorji rzeczonych prób. A le ma tę nad innemi kosmologiami wyższość, że nietylko

kreśli powstawanie św iata, jako proees wogóle naturalny, lecz ró­ wnież formułuje ogólne prawo tego procesu w terminach ścisłych i fizykalnych, samo zaś prawo, odkryte drogą empiryczną, wypro­ wadza z ostatecznego założenia wszech nauk—z zasady zacho­ wania siły. W szystkie zmiany niezliczone, empirycznie przez nas stw ierdzane, sprowadzają się bądź do rozwoju, bądź do rozkładu. Obydwie spraw y są n atury przeciwnej i stale a kolejno się zmie­ niają, mianowicie tak, iż po niezmierzonych okresach przeważa­ nia sił przyciągających, w ytw arzających rozwój, następują rów­ nież kolosalne okresy panowania sił odpychających, zm ierzają­ cych do rozkładu. Ostatecznie więc św iat przedstaw ia się Spen­ cerowi jako niezmierzony rytm rozwoju i rozkładu, życia i śm ier­ ci. Chaos na drodze rozwoju stale przeistacza się w kosmos, który na drodze rozkładu znowu przechodzi w chaos.

Żyjemy obecnie właśnie w okresie przew ażania sił przycią­ gających, i dlatego lilozolja Spencera zw raca szczególną uwagę na sprawę rozwoju. J e s t przeto k o s m olo gj ą w ś c i ś l e j s z y m z n a c z e n i u s ł o w a , tłum aczy bowiem, w ja k i sposób i dlaczego kosmos istniejący, nie wyłączając życia organicznego i ludzkiego, przybrał swój k ształt obecny, Spencer, ja k widzieliśmy, rozróż­ nia vf wszelkim rozwoju dwa rysy główne: całkowanie i różnicz­ kowanie; części rozw ijającego się skupienia ulegają coraz więk­ szemu ustaleniu (konsolidują się), jednocześnie coraz bardziej wyodrębniając się od siebie. A le o tym będzie mowa jeszcze po­ niżej; tymczasem w ystarczy ogólne pojęcie, któreśm y powzięli o tym, co stanowi jądro filozofji Spencera. Zobaczmy teraz, jak 011 sam do tego jąd ra dotarł.

14. Spencer rozpoczął swą działalność filozoficzną w epo­ ce n a w s k r o ś p r z e j ś c i o w e j . S tary teologiczny pogląd na św iat, wyprowadzający kosmos z twórczego ak tu istoty nadna­ turalnej, był już mocno zachwiany, a brakow ało jeszcze na jego miejscu innej teorji, równie szerokiej. Nadzwyczajne postępy fi­ zyki i cliemji, zwłaszcza wielkie uogólnienia, dotyczące równo­ ważności sił, niezniszczalnościmaterji, zachowania energji chemi­ cznej, jedności m aterji w całym wszechświecie, dociekania astro­ nomiczne początku układu słonecznego, nadewszystko zaś nowa nauka—gieologja: w szystko to nakazująco domagało się rozw a­ żania kosmosu, jako wyniku spraw y przyrodzonej i koniecznej. S ta ra zasada spinozyzmu: naturae leges et regulae, secundum quas omnia fiunt et ex unis formis in alias m utantur, sunt ubi

que et sem pereaedem („praw a i praw idła natury, według których wszystko się odbywa i przechodzi z jednej postaci w drugą, są wszędzie i zawsze jed nakie“) stała się pewnikiem naukowym. W szelako, z drugiej strony, brakło odwagi, aby zasadę tę zasto ­ sować do pochodzenia życia orgauicznego, a zwłaszcza człowieka. Pojm ow anieinechaniczno-ew olucyjne zdawało się tu niew ystar­ czającym, a próby, w tym kierunku czynione np. L am arcka, jako nie oparte na należytej podstawie faktycznej, mały znalazły od­ dźwięk. Spencer położył kres tej połowiczności, podnosząc me­ todę ewolucyjną do godności metody uniwersalnej. Zajmując się w pismach, poprzedzających system at, najrozmaitszemu napozór przedmiotami, łatw o wydawać się może powierzchownemu obser­ watorowi wielowiedzem, chętnie pisującym o wszystkim. A toli przy głębszym wejrzeniu, wszystkie te pisma zdradzają rys wspólny, mianowicie: stanowisko, z którego traktow ane są z a ­ gadnienia, tudzież coraz bardziej świadome poszukiwanie wyrazu dla wielkiego praw a, którego pewność, właśnie z powodu jego po­ wszechności, należało stw ierdzić w najbardziej od siebie odle­ głych dziedzinach bytu.

Do zagadnienia rozwoju przystąpił Spencer nie ze stano­ w iska bijologicznego, ja k W allaee i D arw in. Jeg o dwie pierwsze prace są treści raczej etyczno-politycznej; zaś teorja rozwoju, objaw ia się w nich tylko w postaci głębokiej wiary w konieczny postęp ludzkości, wiary, pod wieloma względami przypominającej myślicieli 18-go stulecia. Ju ż pierwsza praca, zatytułow ana „W łaściw y zakres rząd u “ (The P ro p er Sphere of Governement), tem at do dziś dnia żywo obchodzący Spencera, świadczy, iż mło­ dy m yśliciel pomimo swej niedojrzałości stoi na właściwej dro­ dze; jakoż zaw iera ona w zarodku myśli, które w następstw ie m iały odegryw ać rolę znamienną w jego poglądzie na świat. Rzecz godna uwagi, że i wówczas już stanowczo uważał życie społeczne za podległe niezmiennym prawom przyrody, a postęp ludzkości za ich następstwo. Główną przytym rolę zdaje się przypisyw ać „procesowi samoleczenia“ t. j. powolnemu przysto­ sowywaniu się n atury ludzkiej do otoczenia przyrodzonego i społecznego: myśl, na któ rą naprow adziła go L am arcka teorja rozwoju.

Główną wadę rozpraw y stanowi podstawa teologiczna, na której się opiera. Spencer podziela tu jeszcze teorję moralną P a ile y ’a: szczęście czyli pomyślność je s t celem wszelkiej

działał-n®ści ludzkiej, którego osiągnięcie wymaga pewnych warunków. Nie próbuje jed n ak dowodzić, iż w arunki te tkw ią w samej na­ turze rzeczy, lecz uważa je w prost za praw a boskie.

15. W krótce wszakże, po głębszym zastanowieniu, Spencer nie zadowolił się pomienioną podstawą moralną, będącą w rzeczy samej jakim ś rozcieńczonym utylitaryzm em chrześcijańskim, i już w roku 1846 nakreślił plan szczegółowego opracowania moralnej strony kw estji w obszernym dziele. Rozpoczął je w roku 1848 i wydał w 1850 pod tytułem : „S tatyka Społeczna“ (Social S ta- tics). Tu w ykłada już własne swe teorje moralne, o których mo­ wa będzie poniżej, godzi etykę intuicyjną z u ty litarną i rozróż­ nia etykę względną od bezwzględnej. Zarazem „S taty k a“ dalej rozw ija myśl, jeno napom kniętą w pierwszym dziele, o zależno­ ści rozwoju ludzkiego od sił przyrodzonych. Ju ż tu taj posługuje się z szczególnym upodobaniem analogjami, zaczerpanemi z fizjo­

logii lub fizyki, w celu objaśnienia tearo rozwoiu, który uważa za częściowe zjawisko pewnej spraw y rozległej. Oto niektóre ustę­ py znamienne: „Postęp nie je s t czymś przypadkowym: jest on koniecznym. Cywilizacja bynajmniej nie je s t wytworem sztucz­ nym, lecz częścią przyrody, zupełnie ja k rozwój zarodka lub kwiatu... Przeobrażenia, które przebyła ludzkość i jeszcze prze­ bywa, stanowią wynik praw a, będącego podstaw ą całego św iata organicznego“. W szelki postęp polega, zdaniem Spencera, na coraz lepszym przystosowywaniu się ludzkości do otoczenia na­ turalnego i społecznego—jądro całej jego socjologii; przystoso­ wywanie zaś odbywa się drogą dwojaką: bezpośrednią — przez dziedziczenie zmian czynnościowych, oraz pośrednią—przez wy­ m ieranie osobników, niezdolnych do przystosowywania się.

Co jed n ak najbardziej odróżnia „S taty k ę“ od dzieła po­ przedniego, to że w niej Spencer po raz pierwszy szuka odpowie­ dzi na pytanie: czym właściwie je st w istocie swej postęp czyli rozwój? Odpowiedź, oczywiście, nie brzmi jeszcze fizycznie, ja k później, lecz metafizycznie, a wiąże się z myślą, zapożyczoną od Schellinga przez Coleridge a. Życie, twierdzi Ooleridge, a w raz z nim Spencer, polega na dążeniu do indywidualizacji, zaś roz­ m aite stopnie czyli natężenia życia odpowiadają postępowemu urzeczyw istnieniu owej dążności. Otóż w każdej sprawie indy­ widualizacji odróżniamy dwa rysy główne: po pierwsze, całość pierwiastkowo jednorodna rozpada się na części, które coraz

więcej różnią, się od siebie — co Spencer później nazwał przej­ ściem od jednorodności do różnorodności; powtóre, części stają się coraz więcej od siebie zależne—późniejsze całkowanie. Dalej Spencer w ykazuje, że proces w zrastającej indywidualizacji, z którym rozwój je s t identyczny, stosuje się zarówno do rozwo­ ju organicznego, ja k i społecznego. „Rozmaite gatunki organi­ zacji, które przybiera społeczeństwo w swym postępie od naj­ niższych form rozwoju do najwyższych, rów nają się w zasadzie rozmaitym gatunkom organizacji zw ierzęcej“.

W ten sposób Spencer uczynił pierwszy krok ważny w k ie ­ runku ustalenia ogólnej teorji rozwoju. U znał on życie organicz­ ne w raz z życiem ludzkości za spraw ę rozwojową, podległą p ra­ wom przyrodzonym i koniecznym, wyodrębnił też dwie główne cechy tej spraw y—całkowanie i różniczkowanie—i u jął je w for­ mułę, której brakow ało tylko dostatecznej abstrakcyjności, aby jp można było zastosować również do św iata nieorganicznego.

16. Zajm ując się kwestjam i moralno-społecznemi, Spencer coraz bardziej nabierał przeświadczenia, że praw dziw a etyka i socjologia szukać powinny swych podstaw w bijologji ipsycho- logji; jakoż od r. 1850 do 1852 energicznie studjow ał zagadnie­ nia, odnoszące się do tych nauk. Około roku 1852 zapoznał się z dziełami przyrodnika B aera, gdzie natrafił na prawo, które wy­ warło wpływ wielce doniosły na dalszy rozwój jego własnych pomysłów. B aer okazał, iż szereg zmian, k tóry każdy organizm przebyw a w ciągu swego rozwoju zarodkowego, polega na przej- ciu od stanu jednorodnego budowy do stanu różnorodnego. W net- Spencer przekonał się, że w tym prawie rozwoju embrjonalnego mieści się formuła, która nie dość, że dokładnie oddaje jedną stro ­ nę wszelkiej spraw y rozwojowej—różniczkowanie, ale nadto własną jego teorję indywidualizacji przewyższa, obejmując ró ­ wnież procesy nieorganiczne.

B ada więe w następnych latach zastosowalność praw a do wszelkich możliwych dziedzin i ta k dalece utw ierdza się w p rze­ konaniu o jego znaczeniu fundamentalnym, że powoli coraz b ar­ dziej usuwa na drugi plan i wreszcie zupełnie tra c i z oka drugą stronę sprawy czyli proces całkowania; tym się tłumaczy, że je ­ szcze w pierwszym wydaniu „Pierwszych Z a sa d “ uważa on przej­ ście od stanu jednorodności do różnorodności nie za j e d n o , lecz za j e d y n e praw o rozwoju.

W pierwszej po „Statyce społecznej“ rozprawie, wydruko­ wanej w r. 1852 w W estm inster Review p. t. „Teorja zaludnie­ nia, wyprowadzona z ogólnego ' praw a płodności zw ierzęcej“ (A Theory of Population deduced from tlie G eneral Law of A n i­ mal F ertility), Spencer utrzym uje wyraźnie, iż nadmierne roz-

W dokumencie Herbert Spencer (Stron 31-120)

Powiązane dokumenty