• Nie Znaleziono Wyników

Epitafium dla pewnego międzygórzanina

dom (nie jest w stylu tyrolskim), od drogi gruntowej oddzielony bukszpanowym żywopłotem (czuć było delikatny zapach bukszpanu), nie wiedziałem, że to właśnie ten. Brałem to jedynie pod uwagę. Po-siadałem bowiem informację, że stoi na obrzeżach Międzygórza, przy jednym ze szlaków turystycznych wiodących do Sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej, znajdującego się pod szczytem Iglicznej.

* * *

Tego, któremu to Epitafium jest poświęcone, nie staram się opisać takim, jakim był. Nie jest to abso-lutnie moim zamiarem. A mógłbym podjąć taką pró-bę choćby z tej racji, że znam spore grono osób, które znały Go dobrze bądź bardzo dobrze. Nie będę więc próbował sprawić wrażenia, że i ja do nich należa-łem. Dlatego, od początku do końca, tekst ten będzie subiektywnym i fragmentarycznym opisaniem czło-wieka, z którym spotkałem się (jedynie!) kilkanaście razy. A w cztery oczy rozmawiałem dwu-trzykrotnie, gdy natknęliśmy się na siebie we Wrocławiu. Pamię-tam, że jedno z takich spotkań miało miejsce przy wejściu do siedziby Ossolineum, od strony Zaułka Ossolińskich. Akurat stamtąd wyszedłem, a On miał zamiar wejść. Spotkań i rozmów najpewniej byłoby więcej, gdybym poznał go wcześniej, i przez kilka lat nie przebywał poza krajem. A już na pewno często-tliwości tych kontaktów sprzyjałoby to, gdybyśmy

zamieszkiwali tę samą miejscowość: Wrocław albo Międzygórze.

Mimo braku znamion zażyłości z nim, piszę Epitafium jemu poświęcone. Odczuwam bowiem taką potrzebę, bo teraz, gdy nie ma go wśród ży-wych, pojawiło się Coś, co zasługuje na miano...

bliskości.

Przebywając w Międzygórzu, przyglądając się budynkom i zboczom porośniętym dorodnym la-sem, siedząc we wnętrzu urokliwego, drewnianego kościółka, robiąc zakupy w sklepie spożywczym, spoglądając w bystro płynące wody Wilczki i Bo-goryi, podziwiając okazały, strzelisty świerk rosną-cy nieopodal skweru upamiętniającego Mariannę Orańską, podejmowałem próby (to mogły być tylko próby) spoglądania jego oczami na otoczenie, na rzeczywistość międzygórską. Bo to było do nie-dawna jego otoczenie, jego rzeczywistość. To, że na wszystkie te punkty nie tylko patrzył, ale rów-nież je widział (patrzenie nie jest tożsame z widze-niem), jest rzeczą pewną. Eseiści, poeci są ludźmi spostrzegawczymi. On zaś był zarówno jednym, jak i drugim. Do tego był jeszcze malarzem. Niewi-dzenie, w jego przypadku, nie mogło mieć miejsca.

Na dodatek pośród tych punktów żył 60 lat, a Mię-dzygórze jest niewielką miejscowością. A to, że od kilkunastu lat część czasu spędzał w Zielonej Gó-rze, jako wykładowca na tamtejszym uniwersytecie, niczego w tym względzie nie zmieniło. To dlatego młody mężczyzna zamykający akurat kiosk z pra-są, odpowiedział z wyrzutem przemieszanym ze zdziwieniem:

– Oczywiście, że tak.

A zapytałem, czy znał tego, któremu niniejsze Epitafium jest poświęcone.

* * *

Poniższy fragment utworu Johna Donna był (i będzie) wielokrotnie cytowany: „Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespo-lony z całą ludzkością”.

Są jednak śmierci, które indywidualnie odczu-wamy jako, co najmniej, podwójne umniejszenie.

I tak właśnie traktuję odejście Michała

Fostowicza-Międzygórze, kościół pw. św. Józefa (fot. autor)

-Zahorskiego (nadszedł czas na ujawnienie imienia i nazwiska). Przy czym mogę mówić o szczęściu – mogłem przecież Michała nigdy nie spotkać.

Mogłem nie zdążyć go (choć trochę) poznać. Ale zdążyłem: spotkałem i poznałem!

Na koniec posłużę się cytatem z Pamięci Stephe-na Spendera Josifa Brodskiego: „Ludzie są tacy, jak nasza o nich pamięć”. A tak się składa, że w mojej pamięci Michał tkwi jako jasny punkt!

PS:Minęły prawie dwa lata od napisania tego, co widnieje powyżej, gdy kupiłem pokaźnych roz-miarów książkę (566 stron) zatytułowaną... Boska analogia. Teraz czytam ją codziennie. A to znaczy, że „kontaktuję się” wówczas nie tylko z Williamem Blakiem, ale również z Michałem Fostowiczem.

Wrocław, kwiecień 2011 – marzec 2013

Jest fenomenem czy wyrachowanym karierowi-czem? Waldemar Pawlikowski pracuje jako kierownik galerii sztuki. Z wykształcenia jest plastykiem, po Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Najczęściej stosowana przez niego w twórczości malarskiej technika to pastel, a inspirujące go barwy to szarości. I to jest właśnie fenomen, że w sza-rościach znajduje inspiracje do działania. Paleta jego inspiracji jest szeroka. Potrafi w rozmowach z ludźmi odnaleźć pomysły na działania artystyczne i niejednokrotnie buduje wielkie wydarzenia o du-żym ładunku emocjonalnym. Jest również muzykiem i autorem tekstów, stał się bardem poezji śpiewanej, jest organizatorem cyklicznego projektu „Poetyckie Rubieże”. W pierwszych działaniach postawił na zna-jomych z konkursów poezji śpiewanej, w których niejednokrotnie zdobywał czołowe miejsca. To dało impuls do zaproszenia poznanych tam artystów, jak i sąsiadów z pobliskich Niemiec. Gdy zorganizował drugą edycję konkursu, zaprosił artystów o znanych nazwiskach: Zbigniewa Zamachowskiego, Krzyszto-fa Kiljańskiego, jak również tych, którzy nie zawsze mogą przebić się na szczyty: Chwila Nieuwagi, Bie-guni, Jarek Gościkiewicz.

Wielokrotnie sam występuje, jest chętnie słucha-nym artystą. Grał na wielu charytatywnych koncer-tach, wystąpił w studiu Agnieszki Osieckiej, w Pro-gramie Trzecim Polskiego Radia. Wielu znajomych zachęca go do nagrania płyty, lecz on pozostawia to czasowi.

Jednym z kolejnych projektów zaskoczył miesz-kańców pogranicza – były to rozmowy o przeszłości w „Spotkaniach bliskich nieznajomych”. Wydarzenie

niosło wielkie emocje, bo spotykali się tam ludzie z sąsiedztwa, z ogromnym bagażem życiowych doświadczeń – Polacy i Niemcy. Opowiadali swo-je koleswo-je losu, które ich przywiodły na pogranicze, gdzie przez lata budowali swoją małą ojczyznę.

Pozwalał im opowiadać, konfrontować ich wy-znania, by sprowokować wzajemne zrozumienie i przybliżenie w sąsiedztwie, sprawił, że przestali być anonimowi i zostali dobrymi znajomymi, po-znali swe życiowe drogi i wspólnie budują lepsze relacje.

Waldemar nie poprzestaje na koronnych cyklicz-nych projektach, lecz podejmuje wiele pomniejszych działań mówiących o pograniczu, o Gubinie, orga-nizuje wystawy lokalnych twórców, jak i uznanych artystów, czynnie uczestniczy w plenerach i warsz-tatach artystycznych. Jest aktywny w pozyskiwaniu Florian Firlej