• Nie Znaleziono Wyników

EUROPH PRZEDHISTORYCZNA

W dokumencie Sztuka ludowa w Polsce (Stron 23-35)

Ojczyzną naszą w szerszeni znaczeniu jest Europa. Historya tej części świata odcisnęła się na naszej cywilizacyi. W Europie dopiero rozwinął się ten typ kultury aryjskiej, która dziś rozpiera się na całym świecie.

Było to w dyluwium, w ostatniej zanikającej epoce lodowej.

Klimat dzisiejszej północnej Norwegii był klimatem środko­

wej Europy; foki, pingwiny i reny uwijały się tam, gdzie dziś grzeją się w słońcu kąpielowicze morscy.

Pojawia się wówczas człowiek w tej najmniej przez zmiany ówczesnego klimatu dotkniętej części Europy, we Francyi i w Hi­

szpanii.

Nie znaczy to, żeby go pierwej nie było, prawdopodobnie poprzedzał jaskiniowego człowieka według znakomitego znawcy jaskiń angielskich Boy Dawkinsa, «człowiek ujść rzecznych», który przed epoką czwartorzędną, to jest ostatnią w geologii, w towa­

rzystwie «Elephas antiquus» (słonia starszego typu) istniał w Euro­

pie. (Lud. Büchner, Hell. K. g., tom VI, str. 191).

Człowiek ten trzeciorzędowy, zdaje się, że ustąpił przed na­

pływowymi lodami miejsca ludzkości jaskiniowej.

Jaskiniowiec dopiero wtedy ślady swojej bytności pozostawił w grotach, kiedy mu się udało z kawałków kości lub drzewa i ob­

łupanego odpowiednio krzemienia lub którego z Nephroidów, Ja- deitu naprzykład, uzyskać topór, broń, zdolną wyprzeć drapieżne

zwierzęta, zamieszkujące jaskinie, wówczas ciepłe temperaturą do­

bywającą się z wnętrza mniej ostygłej ziemi.

Francya, Anglia, Włochy, Szwajcarya i Węgry pełne są tych grot, będących kiedyś miejscem zamieszkania.

Bertrand naliczył w r. 1874 w 40 rozmaitych departamentach Francyi około 400 jaskiń niegdyś zamieszkałych.

Obok naturalnych grot trafiają się sztucznie drążone jaskinie, które pierwotny człowiek wykuł w kredowym pokładzie gór Juraj­

skich. U nas w Krakowskiem, w Bubniskach nad Dniestrem, w Ury- czu w Beskidzie znajdziemy ślad jaskiniowego mieszkania przedhi­

storycznych ludów. Człowiek trzeciorzędowy, razem z człowiekiem jaskiniowym dawniejszej epoki, należał według Dawkinsa «do okresu paleolitycznego, nie polerował jeszcze kamienia, n ie z n a ł j e ­ s z c z e g a r n c a r s t w a , rolnictwa i chowu bydła, nie miał zwie­

rząt domowych, odziewał się w skóry zwierzęce, był długogłowcem i pochyłozębnym, a żył z polowania». Ku końcowi okresu lodowego, kiedy ciepło wzrosło, człowiek jaskiniowy został wyparty przez

«ludzia» neolitycznych czasów, który przyszedł z Azyi i nigdy zu­

pełnie już wyplenionym nie został (cyt. u Buchnera, Hellwald Kul- turgesch., tom I, str. 191).

Człowiek ten «azyatycki» umiał polerować krzemień, urządzać sobie sztuczne domostwa, a groty opustoszałe służyły jeszcze długo w czasach wojen religijnych i prześladowań jako ucieczka, a wy­

jątkowo jeszcze we Włoszech i Chinach do dziś, jako codzienne mieszkanie.

Szczególnie interesującą jest słynna grota św. Magdaleny w departamencie Dordogne w południowej Francyi. Po raz pierw­

szy spotykamy się w niej z «dziełami sztuki» jaskiniowego czło­

wieka.

Są to rysunki i zarysy przeróżnych przedmiotów, a zwłaszcza zwierząt, które to szkice czyniono za pomocą rylca krzemiennego na kościach.

Znajdują się wśród nich wyborne odtworzenia, jak naprzykład na pół złamanej płytce z kości słoniowej odnaleziony obraz trzech kroczących za sobą mamutów.

Z jaskini Bruniąuel są rysunki rena, konia, koziorożca, węża, łososia, niedźwiedzia jaskiniowego, słonia, tura, jelenia, psa mor­

skiego, obok ptaków i gadów.

W Szwajcaryi, w sławnej grocie Kesslera koło Szafuzy,

od-naleziono obok resztek kultury jaskiniowego człowieka szczątki małego konia czasów dyluwialnych, który zdaje się służył człowie­

kowi wówczas za główne pożywienie.

Z rzeźby szczególnie znaną jest z rogu rena wycięta głowa piżmowca, który dzisiaj zupełnie na północ się usunął, razem z tą uzdolnioną artystycznie rasą długogłową, posiadającą — jak mówi Krzywicki — «względnie twarz szeroką, wązkie oczodoły, wysoko- rosły wzrost». Ci pierwsi artyści byli to myśliwi, stojący w tej fa­

zie rozwoju, co Indyanie dzisiejsi północnej Ameryki. Myśliwi ci wywędrowali częściowo wraz z reniferem na północ, do Szwecyi i Danji». (Krzywicki, Ludy, str. 250).

Z czasem zmieniającego się bowiem nachylenia ziemi do słońca (insolacyi, jak nazywają to twórcy powyższej hypotezy, tłu­

maczącej istnienie epoki lodowej, uczeni Kroll, Pilar, Wallace i Pench), ośrodek zimna przesunął się znowu w niezmierzonej linii czasów ku biegunowi północnemu ł).

Lodowce ustąpiły z północnego pobrzeża środkowej Europy, cofnęły się w góry w okolicach Alp, a na ich miejsce rozpostarła się na poły bagnista nie wiele r o z m a r z a j ą c a t u n d r a o pół- stepowym charakterze.

Istnienia jej dowiódł Alfred Nehring, badając faunę przedhi­

storycznych grot niemieckich i węgierskich. Znalazł w nich bowiem

') W ostatnich czasach powstała nowa próba tłumaczenia epoki lodowej. Pa­

nowie Paweł i Fritz Sarasin (Verhandl. d. Naturforschenden Gesell. in Basel 1901.

Zesz. 3) wskazując, że lodowej epoce towarzyszy obniżenie stanu ciepłoty n a c a ł e j ziemi, przy tych samych prądach morskich i rozdziale różnic w temperaturze co dziś, wyjaśniają ówczesny spadek ilości ciepła (z położenia wiecznej linii śniegów w okre­

sie lodowym (Pench) obliczono, że ubytek ciepła o 6 stopni Celsjusza w porównaniu do dziś, przedstawia n a j s k r a j n i e j s z ą zmianę zimna, którą dla lodowej epoki przy­

jąć należy) masowymi wybuchami wulkanów, które wyrzucając olbrzymie kłęby obło- czne kurzu wulkanicznego, zdolne były osłabić siłę promieniowania słońca i podnieść ilość opadów. Jako dowód przytaczają powyżsi uczeni wybuch wulkanu Krakatau w le- cie w r. 1883, którego masa wyrzutowa wynosiła pomiędzy 16—30 sześciennych kilo­

metrów, a rzucona była na blisko 40 kilometrów w górę. Masa ta okrążyła ziemię 3—4 razy, a obniżając się została porwaną do umiarkowanych okolic okrywając we­

lonem dymnym ziemię. Wówczas to rzucały się w oczy jaskrawo czerwone zachody 1 wschody słońca, o których pisano szeroko i długo, a więcej jeszcze rozprawiano.

W równikowych okolicach pył ten był tak gęsty, że zasłaniał słońce zupełnie, kiedy nad widnokręgiem ledwo co się wzniosło. Welon ten z m n i e j s z y ł gwałtownie pro­

mieniowanie światła i ciepła, a cząstki pyłu działając jako ziarno, około których para wodna skraplać się mogła, wywoływać musiały częstszą ilość opadów powietrznych

szczątki kości skoczków stepowych tego gatunku, który żyje obe cnie w stepach Azyi i Europy wschodniej (Zeitschr. f. Ethnologie, tom 13, rok 1887, str. 107).

Na tundrach tych jedne miejsca obsychały, natomiast gdzie­

indziej znowu szumiące roztopami rzeki, zwłaszcza ku ujściom, two­

rzyły bagna i moczary.

Z jaskini wysunął się człowiek na świat boży i chroniąc się przed dzikiemi zwierzętami, a także przed wilgocią moczarów, wy­

budował mieszkania na palach, w których znowu przebył długie tysiące lat.

Zaś na suchszych miejscach, może wśród lasów, jakby odle­

głym wspomnieniom jaskiniowych mieszkań hołdując, chował zmarłe w małych sztucznie uczynionych kamiennych grotach, ustawiał im szeregi kamieni, lub też jedne na drugich, tak zwane dolmeny, któ­

rymi zasiane są pola przedhistorycznych czasów, a które szczegól­

niej pięknie we Francyi oglądać można. Miarkując po tych olbrzy­

mich często dolmenach, służących zapewne za groby całym ple­

mionom, spotykamy się w Europie, jak to zresztą także z mieszkań palowych wnosić można, z pierwszymi objawami gromadnego ży­

cia. W tym czasie zjawia się zapewne, jeden z najstarszych sprzętów, plecionka koszowa z wikliny; trzcina, druga bagnista roślina użyta jest na matę, z lnu czynią się tkaniny, sieć na ryby, sznur i dziane na kołeczkach płócienko. Kosz oblepiony gliną i wypalony dawał

i mgieł. Na Mauritiusie stwierdzono w onych czasach większą ilość burz, i ogólnie zauważono zwiększenie się wilgoci w powietrzu. Jeśli odniesiemy to wszystko do końca epoki trzeciorzędowej i całej dyluwialnej, to odnajdziemy znamienne dla tych czasów wżarcia się wód na brzegach dzisiejszych lądów stałych. Znak to potwornie wybuja­

łych i długi czas trwających wybuchów wulkanicznych, wobec których dzisiejsze wy­

buchy słabym są odblaskiem. Masy pyłu wulkanicznego więc rzucone w powietrze, zasłaniając słońce i powodując znaczniejszą ilość opadów, mogły najzupełniej obniżyć ciepłotę na powierzchni ziemi o 6 stopni Cel., co znów wystarczało dla utworzenia się powłoki lodowej tam, gdzie dziś kołyszą się tale zbóż i szumią lasy. W czasie epoki lodowej zaznaczają się międzylodowe okresy wzmożeniem się ciepłoty i cofa­

niem lodów znamienne. Panowie Sarasin tłumaczą to zjawisko przerwą w czynności wulkanów i umniejszeniem się pyłu i popiołu wulkanicznego w powietrzu. Za teoryą powyższą p> -emawia i to, że u końca okresu węgla kamiennego i w czasie Permskiej formacyi, w którym to czasie panowały gwałtowne wybuchy wulkaniczne, również są dane (nieuwarstwowione rumowiska, ogładzone i porysowane skały), które za okresem lodowym dawniejszym przemawiają. Panowie Sarasin przychodzą więc do wniosku, że

» p o m i ę d z y o g n i e m w n ę t r z a z i e m i i s p o t ę g o w a n i e m s i ę j e g o c z y n n o - ś c i a p o m i ę d z y o k r e s a m i l o d o w y m i i s t n i e j e p r z y c z y n o w y z w i ą z e k « .

pierwsze urny i garnki, noszące na sobie, jak to z niektórych egzem­

plarzy terrakotowych w Anglii znalezionych wnosić można, aż na­

zbyt widoczne ślady w zdobnictwie, swego oparcia się o plecionkę koszową.

Ślady mieszkań palowych, odkryte przez Meyera w r. 1853, na dnie jeziora zurychskiego, wywołały poszukiwania i w innych okolicach, a gdzieniegdzie znalazły się osady tak wielkie, że blisko sto tysięcy palów odkryto na jednem miejscu, jak to jest naprzy- kład w Robenhausen. Pomost na palach oparty pokrywał przestrzeń 60.000 metrów kwadratowych. Na jeziorze Neufchatelskiem mogło według obliczeń zmieścić się blizko 5.000 ludzi.

Z początku palowe mieszkania były jedynie rusztem palo­

wym, wbitym w dno jezior, stawów lub bagien, na którym mie­

ściły się chaty plecione z wikliny, a oblepiane gliną, jak to znale­

ziona w «Terramare» emiliańskiem (Nadpadowe budowle palowe) resztka gliny z odciskiem plecionki wiklinowej wskazuje (Zeitschr.

f. Ethn., tom II, str. 3, Hartmann, Uber Pfalbauten). Niektóre bu­

dowle mieszczą jako wypełnienie między palami ziemię i kamienie.

We wschodniej części Szwajcaryi i górnej Austryi z nasta­

niem doby metalowej w kulturze urywa się raptem istnienie palo­

wych mieszkań, natomiast w zachodniej Szwajcaryi cały okres bronzowy aż do żelaznej epoki przepędzają jeszcze ludzie na pa­

lach x).

W północnych Niemczech i w północno-zachodniej Słowiań- szczyźnie mieszkania palowe istnieją w późnej żelaznej epoce, jak to prof. Virchow tylokrotnie pokazał i udowodnił.

Z palowemi mieszkaniami więc związany jest doniosły okres kultury, oparty na wynalazku spożytkowania wyżarzonych lub wy­

topionych kruszców.

Metalem tym w Europie była początkowo kowana miedź, która też jako wyłączne tworzywo dotrwała gdzieniegdzie (w Ame­

ryce, aż do jej odkrycia) do najnowszych czasów.

i) Ślady językowe krzemiennych niegdy młotów istnieją u Węgrów, którzy pra­

wdopodobnie przejęli je od Słowian w pierwszych czasach osiadłego życia, i do dziś je zatrzymali, jak zresztą moc innych wyrazów w mało zmienionych, zaschłych nie­

jako formach. Po madziarsku k r z e m i e ń zwie się »Ko w a«, kowal zaś to »Kovńcs«, kuć »kovacsol« (Pagarasi-Worterbuch der ungarischen Sprache). Widocznie jeszcze za czasów najścia Węgrów do Europy istniało u Słowian żywe językowe wspomnienie krzemiennych młotów i narzędzi.

DZIEJE MIESZKAŃ .

Istnienie jej jako metalu bronz poprzedzającego udowodnił Pulszky. Dalszy napływ cyny z fenicyjskiego wschodu, która zmie­

szana z miedzią czyni ją łatwo topliwą i daje razem piękny żółty i przydatny aliaż, urwał wnet okres miedziany.

Hellwald przypuszcza nawet, miarkując po zawartościach gro­

bów przedetruskich w Italii i po tern, że w Afryce także ludy bez­

pośrednio z okresu krzemiennego przeszły do żelaza, że żelazo po­

przedziło bronz, a jedynie niewy- trzymałość na wilgoć i działanie powietrza rdzą przetrawiło żelazne zabytki starszych okresów i dla­

tego ciężko dziś stwierdzić nie­

wątpliwie dawny wynalazek żelaza.

Hellwald opiera przypuszczenie naprzód na wszędzie obecnej ru­

dzie darniowej jako narośli bagni­

stych okolic, łatwej do wypraża­

nia żelaza, dalej na fakcie, że wyprażenie i odkucie żelaza znacznie jest technicznie łatwiejszem i poprzedza zawsze sztukę odlewania.

W każdym jednak razie właściwą przewagę żelaza jako me­

talu odnieść należy do ostatniej, najpóźniejszej epoki.

Uczynienie z kruszców nowych, trwałych, ostrych narzędzi pracy przyspieszyło tern bardziej tempo rozszerzalności życia i opa­

nowania przyrody na rzecz człowieka i uczyniło z mieszkańców palowych i ziemiankowych lud pod wielu względami do nas ogól­

nym typem cywilizacyi zbliżony, rolniczy i pasterski.

Uczeni rozróżniają głównie dwie warstwy kultury metalowej, bronzowej i żelaznej, której formy odnajdujemy u mieszkańca pa­

lowych chat. Starszą z nich jest warstwa bronzu, zwana od mia­

steczka Hallsztatt, gdzie znaleziono bronie i narzędzia bronzowe

Wiz. 1. Mieszkanie palowe ze Szwabji.

najpóźniejszej, już w żelazo wchodzącej epoki, w a r s t w ą h a 11- s z t a c k ą . W okresie hallsztackim widać jeszcze wpływ plecionki i tkaniny na zdobnictwo metalowe. Metal nie wydobył jeszcze ze siebie, za wyjątkiem spiralnie kręconych drutów, jeszcze tych wła­

ściwych form, przystosowanych do odlewu, kucia i grawirunku.

Natomiast w n o w s z e j w a r s t w i e , j u ż ż e l a z n e j n a p o ł y , zwanej od wioski n a d j e z i o r e m N e u f c h a t e l s k i e m La Te n e , okresem lateńskim, zjawia się samodzielna ornamentyka.

Linie, listki, rozety, obrazy zwierząt, odlewem i odkuciem pięknem świadczą o nowo powstającem źródlisku form artystycznych, nie znanych ludzkości przedtem.

Zdobył je chłop palowy szwajcarski, którego życie codzienne wyjaśniły uczone badania Rutimayera i O’ Heera, dokonane na podstawie resztek kuchennych, zawartych na dnie jezior. Chłopi palowi należeli do ludów rolniczych i pasterskich.

Obok najrozmaitszych zwierząt upolowanych, jak sarna, ja- zwiec, niedźwiedź, łoś, tur, żubr, zjawia się rodzaj oswojonej tor­

fowej świni, miarkując po zmianach anatomicznych, chowem wy­

wołanych, zdawna bardzo udomowionej i kilka ras zwierząt domo­

wych, dziś już zaginionych. Koń na razie jest rządkiem zwierzę­

ciem, ale należy już do dzisiejszego gatunku. Z roślin wyróżnił Riittimayer trzy odmiany pszenicy, między innemi rodzaj dokładnie podobny do tej, którą w g r o b a c h k r ó l ó w e g i p s k i c h odna­

leziono (Triticum turgidum). Obok tej pszenicy, lubiącej widocznie z i e m i ę ś w i e ż o z w o d y odkrytą, znaleziono p r o s o , gatunek jęczmienia (Hordeon hexastichon), słowem wilgotny grunt lubiące zboża, natomiast brak zupełny był żyta i owsa. Z roztartego na żarnach prosa pieczono placki, którego resztki znalazły się na dnie śmietnika jeziornego. Suszone jabłka, czereśnie, jarzyny, maliny, orzechy laskowe i ziarna bukwy służyły na deser jako owoce.

Z jarzyn znano rzepę, marchew, groch i pasternak. Len dawał przę­

dzę na tkaniny.

Mieszkanie, jak to ze znalezionego domku koło Schiessenried w górnej Szwabii wynika, były tworzone z wiązanego w ramy drzewa (ryglówki), składało się z izby z ogniskiem kamiennem i ko­

mory. Przestrzeń między belkami w y p e ł n i a n o g l i n ą . Długość mieszkania wynosiła 10 m., szerokość 7 m. Z brzegiem łączył wieś palową drewniany mostek. Naturalnie był to już znacznie rozwi­

nięty typ mieszkania (wiz. 1).

Sztuka chłopów palowych nosiła na sobie wybitne piętno ple­

cionki i tkaniny, a tylko metalowe wyroby, jak ślimakowe spinki, przypominały drutową technikę (giętego drutu), k o l c z y k i zaś s p ł a w k i w ę d k o w e .

Niektóre przedmioty, znalezione w stacyi Sipplingen, na je ­ ziorze bodeńskiem, wskazują na to, że wieś palowa aż do czasów rzymskich była zamieszkałą. We Włoszech górnych istniały mie­

szkania palowe nasypowe (Terramare) między Padem a Apeninami,

2*

w okolicy Reggio Emilia; w Irlandyi zaś wyspy sztuczne drewniane, zwane Cranoges, które również historycznych czasów sięgają.

Odkładając omówienie nawodnych mieszkań, sięgających istnie­

niem swojem dziejowych, ściśle określonych czasów, do osobnego,

«pal o w e om» poświęconego rozdziału, dotkniemy tu jedynie pa­

lowych budowli, znajdujących się poza granicami Europy. Podróżni znaleźli je u Papuasów w Nowej Gwinei, u Dajaków (na suchej ziemi), w Borneo i u murzynów na jeziorze Tsad.

Szczególniej ciekawe dane dotyczą mieszkańców północnego Celebesu, Toun Singals, o których p. Riedel (Zeitschrift f, Ethnol.

r. 1872, str. 193) temi słowy pisze: «Z wiadomości moich o ich przeszłości wynika niewątpliwie, że Toundanosy czyli Toun Singalsy z p o c z ą t k u n i e b y l i m i e s z k a ń c a m i b u d o w l i p alo w y ch , l e ć z d o p i e r o z b r a k u z i e m i z m u s z e n i z o s t a l i p r z e z k i l k a s e t l a t d o m y s w o j e b u d o w a ć n a j e z i o r z e w Mi- n a h a s a».

Domy te, podobne na wskroś do europejskich tego samego pokroju, świadczą jeszcze raz aż nazbyt wyraźnie, że od zewnętrz­

nych warunków fizycznych zawisłą jest materyalna strona życia człowieka i że podobne objawy życia mogą samorodnie powstawać tam, gdzie istnieją podobne stosunki przyrodnicze.

Palowcy są nam może najbliżsi rodzimą, z osiadłego życia płynącą kulturą, w przeciwstawieniu do stepowców-Aryów wędro­

wnych. Zostawili oni w pojęciach, wyrazach, wreszcie w konstrukcyi budowniczej i inżynierskiej, tudzież w sztuce, tyle nabytych drogo­

cennych doświadczeń, że przybyły na miejsce przez nich zajęte stepowiec-Arya radyby sobie bez nich dać nie mógł. Nie dziw też, że trądycya palowej kultury z czcią jest przechowywana w całem słownictwie ludów aryjskich, które niegdyś pierwszą stopę w Euro­

pie postawiły, u Greków, Rzymian, u Germanów i u Słowian.

Już z powyższych zestawień wynika, że ludy «palowe» rasowo nie mogły być jednolite w czasie między okresem kamienia gła­

dzonego, przez okres miedzi, bronzu, żelaza, aż do najnowszych czasów. Przed pier wszem najściem krótkogłowców, a potem Aryj- czyków z Azyi, zamieszkiwali Europę południową i zachodnią dłu- gogłowcy. Do nich należałoby zaliczyć niektóre typy Walii i Irlan­

dyi, o których przedstawicielach czytamy: «Chód lekki, włos gruby i ciemny, twarz długa, a nawet bardzo długa, często nawet wązka, najszersza poniżej oczu. Podbródek bardzo wązki, czasami

wysta-jący i najczęściej w tył podany. Nos wązki, niekiedy znacznie długi, czasami zbliżony do żydowskiego. Czoło wązkie, lecz nie pochyłe. Skóra ciemna lub mocno czerwonawo brunatna. Czaszka długa i bardzo wązka». (Mackintosh cyt. u Krzywickiego, Ludy, str. 248).

Również Hiszpania, Sardynia, Korsyka, Sycylia i południowe Włochy były w zaraniu dziejowem «Iberyjskiemi», jak nazywają antropologowie ludność przedaryjską.

Język Basków, zdaje się, ostatniego szczątka ludów przed- aryjskich, któremu w niedostępnych Pirenejach udało się odrębność swoją zatrzymać, również składnią i dźwiękiem, obcym zupełnie pniowi języków indo-aryjskich, świadczyłby o dawno minionych dziejach Europy.

Plemiona indogermańskie, na poły długogłowe, które zjawiły się w Europie, po długich zapewne wiekach wędrówki przyniosły ze sobą trądycye i zwyczaje stepowych ludów, jakie opisywaliśmy na wstępie, mówiąc o Kirgizach w poprzednim rozdzielę.

«Uległa, zdaje się, naprzód aryanizacyi Grecy a, zalana przez Pelasgów, lllirów, potem przez Traków, którzy zepchnęli poprze­

dników w doliny górskie półwyspu bałkańskiego (dzisiejsi Albań- czycy) i sami zajęli porzecza urodzajne oraz Tessalię i Beocyę, a w dalszym ciągu wtargnęli do Azyi Mniejszej, dając początek mnóstwu grup drobnych (mykyjskich, frygijskich i likijskich). W Ar­

menii spotykamy inny potok aryjski idący od Eranu. Wreszcie je­

szcze później przybyli Helenowie. W Italii Aryjczycy ukazali się daleko później, a paleontologia dowodzi, ze przybyli tutaj z pół­

nocy z trzodami wołów, kóz, owiec, świń, że posiadali c i ę ż k i w ó z 1), który ciągnęły woły, że byli odziani w skóry i proste tka­

niny i że jedynie wódz miał topór bronzowy. Sycylia zaś, Sardy­

nia i Hiszpania jeszcze za czasów historycznych były iberyjskiemi»

e) Wóz na kołach to jeden z najstarszych sprzętów, tak, że zdążył wejść obok konia do słonecznej mitologii Indów. Wóz był u nich przedstawicielem słońca w pe­

wnych razach (Zeitschr. f. Ethnologie. Mannhardt die lettischen Sonnenmythen). Koło palone z gliny z epoki bronzowej znaleziono w Szwajcaryi (Zeitschr. f. Ethnologie, tom 15). Również Italia dała szereg wozów o ciekawej konstrukcyi z przedhistory­

cznych czasów. Urnę przedstawiającą wóz z kołami o 4 sprjjchach, dwukonnie zaprzę­

żony, w y d o b y t o w D a r s l o b e w P r u s a c h w s c h o d n i c h . Również ornament koła o 4 sprychach widoczny na licznych urnach słowiańskich, zestawiony ze »swa­

styką«, zdaje się łączyć z przedstawieniami o słońcu i o wozie.

(cyt. u Krzywickiego, Ludy; zobacz też: Dr. Lubor Niederle, Lid- stvo v dobó predhistoricke).

O Słowianach Dr. Niederle mówi zaś co następuje: Słowianie, językowo związani z grupą łotewsko-litewską, zapewne razem z nią oderwali się od pnia indogermańskiego. O tern zaś, czy Słowianie byli naprawdę Aryami, czy też zaryanizowanymi przybyszami, ba­

dania językowe nic nie powiadają. Ze stanowiska antropologicznego tyczy się Słowian zupełnie to samo, co odnosi się do innych na­

rodów.

Liczba krótkoglowców wśród Słowian ku południowi i zacho­

dowi przybywa, ubywa w kierunku wschodu i północy. Badania zaś czaszek z grobów między 8 a 16 stuleciem poucza, że Słowia­

nie dawniej więcej liczyli dlugogłowców wśród siebie, którzy zu­

pełnie podobni byli do typów germańskich z grobów rzędowych.

Zdaje się więc, że długogłowcy aryjsko-słowiańscy zmieszali się z krótkogłowymi pramieszkańcami środkowej Europy (których wzdłuż Alp przez Bałkany śledzić można), zupełnie jak to się działo u Celtów i Germanów. Im bliżej sfery alpejskich krótkogłowców, tern krótszą jest czaszka i ciemniejszem uwłosienie i płeć, im dalej na północ, tern więcej długogłowców i blondynów.

Różnice te wytworzyły się zapewne po oddzieleniu się gałęzi litewsko-łotewskiej od słowiańskiej, co działo się zapewne ku koń­

cowi okresu neolitycznego, a n a j p e w n i e j w p o c z ą t k a c h k u l t u r y m i e d z i a n e j , kiedy te plemiona poza górny Dniepr w okolicach Prypeci i Berezyny nie wyszły. Było to zapewne na kilkaset lat przed Chrystusem. (Niederle, O puwodu Slowan, Studie k słowańskim starożitnostom).

Na pniu kultury palowych mieszkańców zaszczepili swoją płonkę «namiotowcy», zmieszały się rodzime, długo nabywane oby­

czaje z napływowemi, a z nich wyszła nowa forma życia kultural­

nego, odzwierciedlona w mieszkaniach i życiu gospodarskiem, którą rozważyć i w sylwetę dziejową ująć będziemy próbowali.

Przedmiotem zaś klinicznym naszych badań będzie jedna ga­

Przedmiotem zaś klinicznym naszych badań będzie jedna ga­

W dokumencie Sztuka ludowa w Polsce (Stron 23-35)

Powiązane dokumenty