• Nie Znaleziono Wyników

fiono więc wykorzystać entuzjazmu i potencjału miejscowych doświadczo-

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 6 (Stron 55-58)

nych działaczy uprawiających nauko-

we poletko. Coś Katowice straciły. Po-

jawiła się gorycz i rezerwa wobec

nowych władz. Grażyński potrafił j ed- *

nak cenić prawdziwe kompetencje 53

< C

i

i jeg o stosunek do śląskiej elity TPN zm ienił się - choć chyba nie ufał im całkowicie, podejrzew ając ich o nastro­

j e p ro k o rfa n to w s k ie lub przynajm niej nieprzesadny entuzjazm wobec m etod sa­

nacyjnych. C zy ocena K on­

stantego P ru sa d o tycząca stanu kultury na Śląsku by­

ła uzasadniona? Z apew ne m iał rację, gdy szło o prze­

szłość, ale ju ż k ładziono fundam enty i rysow ały się zręby nowych instytucji, któ­

re miały służyć kulturze i na­

uce. Z am bitnym i planam i i tw ardą w olą ich realizacji

w ystąpił nowy, piąty ju ż, w ojew oda Michał Grażyński (1890-1965). D o Ka­

towic przybył w e w rześniu 1926 roku.

M usiał zmierzyć się z licznymi proble­

m am i ekonom icznym i i społeczny­

m i, jak ich nie brakow ało w w o je ­ w ództw ie - obszarze nadgranicznym , najbardziej uprzem ysłow ionym i zur­

banizowanym , który m iał się stać „ko­

łem napędowym polskiej gospodarki” . Uważał, że głównym narzędziem in­

tegracji G órnego Śląska z R zecząpo­

spolitą będzie kultura i tę sw oją kon­

cepcję w drażał z całą determ inacją.

W roku 1927 zatrudnił na stanow isku kierownika nowo stworzonego Oddzia­

łu Sztuki i konserwatora wojewódzkie­

go rzutkiego, m łodego historyka sztu­

ki doktora Tadeusza D obrow olskiego (1899-1984). D o licznych zadań, ja k i­

mi został on obarczony, należało przede w szystkim przygotow anie program u przyszłego muzeum , a poza tym m. in.

in w en tary zacja zabytków w w o je ­ w ództw ie, ocena projektów, jakie m a­

sowo pow staw ały z inicjatyw y byłych pow stańców w dziesiątkach m iejsco­

wości i czuwanie nad bieżącym życiem kulturalnym . D zięki je g o pracy, a tak­

że wsparciu wojewody i zapewnianym przez niego środkom m aterialnym , pow stało po niew ielu latach dzieło wielkie.

W przem ów ieniu na forum Sejm u Śląskiego w dniu 1 0 listopada 1928 ro­

ku, podczas uroczystego posiedzenia z okazji 10-lecia P aństw a Polskiego, w ojew oda M ichał G rażyński uzasad­

niał w niosek o pow ołanie placów ki:

M uzeum Śląskie m a się stać nie tyl­

ko pan teo n em naszych za b ytkó w ku l­

turalnych i artystycznych, zbiorów, ilustrujących naszą p ra c ę narodową, zm agania w p le b isc y c ie i p o w s ta ­ niach, za b ytkó w na szej przyrody, ale ma na celu propagowanie, wypromie- niow anie - że tak p o w iem - na z e ­ wnątrz, w najbliższe środow isko p o l­

skiej kultury, a nadto m a się stać

rystyczne decyzje o w yda­

w aniu w ielkich sum z b u ­ dżetu śląskiego na zakupy dzieł sztuki.

Fragment fasady Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych

p la c ó w k ą regionalnej p r a c y n a u ko ­ wej, o którą zaczepiłoby się ogólne za ­ interesow anie św iata naukow ego dla problem atów śląskich oraz która uła­

tw iła b y p rze sią k a n ie regionalnych w a rto śc i ku ltu ra ln y c h do o g ó ln e j ska rb n icy ku ltu ry p o lskiej. I dalej:

M uzeum tra ktu jem y ja k o najszerszą bazę naukow ych zainteresow ań ślą ­ skich, skoro o to M uzeum chcem y z a ­ czep ić archiw um , bibliotekę, p r a ­ c o w n ię i ś lą s k ie to w a r z y s tw o naukow e. P lany te ju ż k ilk a lat p ó ź ­ niej skorygow ało życie, bo przecież ja k o osobne instytucje rozw inęły się:

B ib lio tek a Sejm u Śląskiego i A rc h i­

w um A k t D aw nych W ojew ództw a Śląskiego (1932). D ziesiątki op raco ­ w ań n au kow ych u k azały się za sp ra­

w ą T o w arzy stw a P rz y ja c ió ł N au k na Ś ląsku, K om itetu W ydaw nictw Śląskich Polskiej A kadem ii U m iejęt­

n o ści w K rakow ie (1933), któ rem u przew odniczył G órnoślązak - ksiądz p rof. K o n sta n ty M ic h a lsk i (1879- 1947), oraz Instytutu Śląskiego, utw o­

rzo n eg o w ro k u 1934.

W róćm y je d n a k do poprzedniego w ątku. U staw ę o pow ołaniu M uzeum Ś ląsk ieg o p rz y ją ł S ejm Ś ląsk i 23 stycznia 1929 roku, a ju ż po 16 m ie­

siącach - 29 m aja 1930 nastąpiło j e ­ go otw arcie w tym czasow ej siedzibie na czw artym piętrze Śląskiego U rzę­

du W ojew ódzkiego.

W roku 1931 pow ołana została R a­

da M uzealna, ciało pozornie niezależ­

ne, ale kierow ane z urzędu przez w o­

jew odę. W jej składzie znaleźli się m iędzy innym i: ks. d r E m il Szra­

m ek - prezes TPN na Śląsku, Stanisław Ligoń, architekt Tadeusz Michejda, Gu­

staw M orcinek, a w ięc Ślązacy o zna­

nych nazw iskach i uznanym dorobku.

Trudno się oprzeć w rażeniu, że celem jej istnienia było trzym anie parasola chroniącego spraw ę M uzeum , a prak­

tycznie neutralizowanie ataków opozy­

cji na G rażyńskiego za je g o w

olunta-dea M uzeum Śląskiego zo stała o bciążona funk­

cjam i i znaczeniam i w y­

kraczającym i znacznie po­

za no rm aln e zadania tego typu placówek. Te dodatko­

w e fu n k c je n a jp e w n ie j przesąd ziły o d ecyzji o ro ­ zebraniu w latach okupacji praw ie gotowego nowoczesnego gma­

chu. Chodziło o destrukcję instytucji- -sym bolu polskiej kultury, pom nika p a ń stw o w o śc i i d o w o d u je d n o śc i Śląska z P olską - co uczyniono z nie­

m iecką p recyzją i zaciekłością {furor teutonicus). W spom nijm y także o w y­

su w a n y m m n ie j w a ż n y m z a r z u ­ cie - o b rak u p o w iązan ia budynku z niem ieckim dziedzictw em kulturo­

wym . Ten był zbyt awangardowy, nie

„narodow y” i m ógł nazbyt wyróżniać się w kontekście solidnej m ieszczań­

skiej architektury, wypełniającej cen­

trum K atow ic.

K oniecznością „niesienia” podob­

nych treści sym bolicznych obarczono w cześniej przyszły gm ach Śląskiego U rzędu W ojew ódzkiego i Sejm u Ślą­

sk ieg o . K o n k u rs arc h ite k to n ic zn y na projekt rozpisał ówczesny wojewo­

d a A ntoni S chultis w dniu 9 m a­

j a 1923 roku. P rzed uczestnikam i konkursu postaw iono w ym óg spełnie­

n ia isto tn eg o zało że n ia ideow ego.

N ajlapidarniej ujm ow ał to tekst w pi­

śm ie o g ó ln o p o ls k im „ A rc h ite k t” , w którym czytam y, że konkurs przy ­ kuł uw agę swą treścią duchową: stwo­

rzenia w sto licy naszych Zachodnich K resów budynku m onum entalnego, któryby był odzw ierciedleniem naszej kultury w p rzeciw ień stw ie do kultury zaborczego narodu, której wyrazem j e s t obecny gm ach Sejmowy, budow ­ la o w ybitnie p ó łn o cn o n iem ieckim charakterze. W regulaminie wykluczo­

no zasto so w an ie stylu gotyckiego, kojarzącego się z tradycją niem iecką.

Przypom nijm y, że pierw szą siedzibą Sejm u Śląskiego i U rzędu W ojewódz­

kiego był budynek przy ulicy W oje­

w ódzkiej, gdzie dziś m ieści się A k a­

dem ia M uzyczna. K onkurs w ygrali architekci krakow scy: Kazim ierz Wy- czyński, L u d w ik W ojtyczko, Stefan Ż eleński i Piotr Jurkiew icz. Prace bu­

dow lane rozpoczęto w iosną 1924 ro ­ ku, a 5 m aja 1929 roku w specjalnym

akcie zapisano: [ ...] D zisia j [ ...] do­

konuje się uroczystość p o św ięcenia gmachu Województwa i Sejmu Śląskie­

go ja k o widomego i wspaniałego sym ­ bolu m ocarstw ow ej p o tę g i państw a, wśród którego ziem Województwo Ślą­

skie stanowi najcenniejszą perłę. Orzeł po lski w ieńczący fa s a d ę tego gm achu

Rywalizacja polsko-niem iecka - re­

alna materialna i organizacyjna, w któ­

rej polska adm inistracja m iała b e z ­ sporne sukcesy, p rzenosiła się w ięc także w sferę sym boliczną i tu p rzy ­ w iązyw ano do niej nie m niejsze zn a­

czenie. K atow ice, z racji pełnienia funkcji stołecznych, stały się siłą rze­

czy je j n a jw a ż n ie js z y m fro n te m . W publicystyce padały określenia:

duch, dusza, idea, w ola, treść d u ­ w ielkie było zainteresow anie opinii ogólnopolskiej. S kraw ek ziem i nasy­

cony zakładam i przem ysłu ciężkiego, ojczyzna ludzi romantycznych w trwa­

n iu p rz y p o lsk o śc i i k o n k re tn y c h w trudzie pracy, laboratorium n o w o ­ czesnych procesów cyw ilizacyjnych i poletko dośw iadczalne, n a którym w yrastają ow oce pow ikłanych w p ły ­ wów: m iędzynarodow ej koniunktury gospodarczej, nierozwiązanych proble­

w ażnie dla prasy codziennej - stano­

w iły pobieżne relacje, im presje czy reportaże. Pojaw iały się w nich, siłą rzeczy, K atow ice.

D o ujęć pogłębionych, zaw ierają­

cych jakieś próby analizy bądź diagno­

zy, zaliczyć należy teksty Ferdynanda Goetla (1890-1960), uznanego pisarza, prezesa Z w iązku Z aw odow ego L ite­

ratów Polskich (w latach 1933-1939).

E fektem jeg o pobytów w w ojew ódz­

tw ie śląskim , ale też na pew no lektur i prac studyjnych, b y ł cykl „Ludzie i m aszyny”, publikow any w prorządo- wej, dobrze redagowanej warszawskiej

„Gazecie Polskiej”. Cykl liczył 16 tek­

stów, drukow anych w 18 odcinkach od 19 lipca do 4 grudnia 1934 roku.

Nie były to czyste reportaże, lecz ra­

czej ujęcia publicystyczne z odniesie­

n ia m i h isto ry c z n y m i, p o św ię c o n e

w w iększości dziejom przem ysłu i hi­

storii fortun m agnatów przem ysło­

wych. Spośród nich trzy dotyczyły K a­

tow ic.

Z łą sław ę zdobył pierw szy z nich, zatytułow any „K atow ice” , drukow a­

ny 17 sierpnia 1934 roku. Skandal w y­

b u ch ł po dw u latach od daty p ierw o­

druku - wtedy, gdy skrócony o je d n ą czwartą tekst znalazł się w zbiorze czy- tanek „M ów ią w ieki” w opracow aniu Juliusza Balickiego i Stanisława M ay- kowskiego, przeznaczonym dla FV kla­

sy szkoły średniej. Książka ukazała się w e L w ow ie w roku 1936. R aziły tu fragm enty z pow ierzchow nym i obser­

wacjami, sprawiające wrażenie odczuć

„ o d k ry w c y n ie z n a n y c h lą d ó w ” , rym tłumem wielkomiejskim w utartym tego słow a znaczeniu. Tłum ten ma

A takujący ten tek st nie w spom ina­

li o w y liczan y ch przez au to ra p o z y ­ tyw nych aspektach m iasta. Spektaku­

la rn ą fo rm ą s p rz e c iw u s ta ło się

rakteru polskiego. Autor nie potrafi do­

k ła d n ie u z a sa d n ić teg o w rażen ia.

Z je g o słów w ynika, że chodzi m u 0 pew ne im ponderabilia, ja k ą ś at­

m osferę - odw ołuje się tu do K rak o ­ w a - poczucie wspólnoty i potrzeb du­

ch o w y c h . In ic ja to re m k o n ie c z n e j przem iany m oże stać się gm ach W o­

je w ó d ztw a - najpotężniejsza bu d o w ­ la p u b liczn a w odrodzonej P olsce 1 centrum dow odzenia, bo „w szystkie generalne przepraw y: o chleb, o byt, o m o w ę i s z k o łę , w ę g ie l, p ie ­ niądz - o obyczaj naw et, sztukę i ku l­

turę, rozgrywały tu swoje walne bitwy.

Tutaj grom adziła się też cała w iedza o kraju i ludziach.”

M ów iąc o sym bolicznym oddzia­

ływ aniu gm achu W ojew ództw a, G o­

etel pisze, że wnosi w żywotne, ale bez­

imienne, bezosobow e oblicze m iasta elem en t ku ltu ra ln ej bitw y czy też, w obec braku przeciw nika, kulturalne­

go p o sła n n ictw a — pierw szą niejako lej w swój chaos rzeczywistości, nie ro­

zu m ieją c j a k g d yb y i nie chcąc, a za ­ p ew n e i nie m ogąc zrozum ieć tego, co się stało na w ojew ódzkim wzgórzu.

Jakaż irytująca niecierpliwość, jakie wygórowane życzenia - można by dziś zaw ołać. P rzecież adm inistracja p o l­

ska nastała 1 2 lat w cześniej, a Śląski U rząd W ojew ódzki zaczął funkcjono­

wać w now ym gm achu przed laty pię­ (28 VIII 1934) Ferdynand Goetel użył słów śródtytułu w niem ieckim artyku­

le, oznaczających: m arzenie senne czy piana, jakim ironicznie skwitowa­

no opublikow anie program u M uzeum Śląskiego (Die polnische Kulturbewe- g u n g in O /S, „D er O berschlesier”

1930, zeszyt IX).

A utor w ychodzi od konstatacji, że w wyniku podziału Górnego Śląska zo­

staw iliśm y p o tamtej stronie całkowity niem al m ateriał kulturalny w postaci zbiorów archiwalnych, bibliotek, muze­

ów (we Wrocławiu, Opolu, Raciborzu, Gliwicach, Bytomiu), wszelki wreszcie dorobek kulturalny, który choć zgroma­

dzony i um iejscowiony na terenach Śląska zachodniego, przecież dotyczył całego kraju i cały kraj obejmował.

Krótko m ów iąc postąpiliśm y tak, j a k gdyby wszystko co dotyczy uzasadnie­

nia naszych p ra w moralnych do Śląska było nam niepotrzebne. Zasugestio- now ały nas -fa b r y k i [...].

To rzeczyw iście pogląd oryginalny, nie podnoszony w polskiej publicysty­

ce. U G oetla służy on pokazaniu, że n a pustym polu w ładze w ojew ództw a budują w iele, że pow stają istotne in­

stytucje, w śród których w yróżnia się szczególnie M uzeum Śląskie, i nabie­

ra rozm achu życie kulturalne.

To w szystk o m ogło jeszcze b ar­

dziej się rozw inąć, ale H istoria da­

la przed w ojen n em u w ojew ództw u śląskiem u zaledw ie 17 lat i dwa

m iesią ce...

i

Dom Narodowy w Cieszynie, w którym przez wiele lat organizowała się polskość

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 6 (Stron 55-58)

Powiązane dokumenty