• Nie Znaleziono Wyników

Frekwencja wyborcza

W dokumencie AlfabetWiktora Osiatyń-skiego (Stron 64-73)

W wyborach z 1989 r. – najważniejszych wyborach w całej historii Polski – głosowało 60 proc. obywateli, a 40 proc.

nie poszło do urn. Sam chodzę na wybory, ale szanuję lu-dzi, którzy mówią: „nie pójdę”. Nie powiem im złego słowa, gdyż to nie czasy komunizmu i wybory nie są przymusowe.

To system polityczny ma wyborców zachęcać do aktyw-ności.

W  krajach, gdzie dziś frekwencja wyborcza jest wyższa, istniały wielkie instytucje mobilizujące elektorat. W  XIX wieku partie socjaldemokratyczne i  ruch związkowy pro-wadziły ludzi do urn. Inne środki mobilizacji wyborczej mieli kapitaliści, a jeszcze inne Kościoły czy stowarzysze-nia obywatelskie. W komunizmie źródłem mobilizacji był strach i przymus. Dziś w Polsce nie istnieje ani jedno, ani drugie. Oczekiwanie, że ludzie pójdą do urn bez wielopo-koleniowej tradycji dobrowolnego głosowania, jest zbyt wygórowane. Trzeba albo zmienić mechanizmy, albo zasta-nowić się nad formułą demokracji. Może głównym szczeb-lem wyborczym powinna być gmina, gdzie ludzie się znają, a w wyborach idzie o konkretne drogi i latarnie. Może Se-nat powinien być reprezentantem władz lokalnych.

Być może jest tak, że ludzie nie idą na wybory, bo w Polsce nie jest aż tak źle, żeby trzeba było głosować.

I to jest bardzo ważny argument. Po co głosować – myśli wielu Polaków – skoro nic tak naprawdę ważnego dla mo-jego życia nie jest przedmiotem tych wyborów? Nie ro-zumiem, o co ci politycy się kłócą, jakie są między nimi różnice. Przeważnie są antypatyczni, często jawią się jako skorumpowani. Kogo więc mam wybierać?

Powtórzę: ja sam chodzę głosować. Lecz niską frekwencję wyborczą trzeba potraktować poważnie – nie tylko mówić, że społeczeństwo zwariowało, albo że politycy są do bani.

Pewien model demokracji okazał się nieatrakcyjny dla po-nad połowy obywateli. Więc może problem leży nie w spo-łeczeństwie czy w politykach, lecz w tym modelu?

Źródło: Rozmowa z Pawłem Smoleńskim, „Kaczyński na krzywej wznoszącej” – Gazeta Wyborcza, 17 października 2005 [http://wyborcza.pl/1,76842,2972160.

html].

Frustracja

W polskiej kulturze jest dużo frustracji, ponieważ u nas nie ma modelu, zwłaszcza w  obszarze dawnej Kongresówki, traktowania awansu do klasy średniej jako sukcesu życio-wego. Polska się dzieli na arystokrację i  szlachtę, potem inteligencję, klasę polityczną i  masy. I  dla Polaka sukces oznacza stanie się z  dnia na dzień arystokratą lub milio-nerem. A  każdy, kto zarobi na normalne mieszczańskie życie klasy średniej lub niższej klasy średniej, uważa, że poniósł niepowodzenie życiowe. Zwłaszcza jeśli widzi Ko-walskiego, który stał się milionerem. A on sam ma tylko telewizor, samochód i  coś tam jeszcze. W  naszym społe-czeństwie, bez ugruntowanej klasy średniej, bez miesz-czaństwa, frustrację tworzą nasze aspiracje, trochę chore i nie do zrealizowania.

Źródło: Rozmowa z Andrzejem Biernatem, „Rzeczywistość można zmienić” – Nowe Książki 2004, nr 3.

G

Globalizacja

Prawa chronią przed państwem. Natomiast globalizacja powoduje, że ogromna ilość naruszeń praw człowieka nie jest dokonywana przez państwo, tylko przez firmy mię-dzynarodowe. I nie ma żadnego państwa, które mogłoby je uporządkować, ponieważ nie istnieje państwo i rząd świa-towy. Na tym polega zagrożenie globalizacyjne i tutaj jest bardzo potrzebna ponowna ocena sytuacji. Coś już w tej sprawie się dzieje, ludzie myślą o odpowiedzialności spo-łecznej korporacji.

Źródło: Rozmowa z Danutą Śmierzchalską, „(S)prawa człowieka” – National Geographic, maj 2012.

Godność

Godność nie jest pojęciem precyzyjnym. Być może właś-nie dlatego odwołują się do właś-niej międzynarodowe doku-menty praw człowieka oraz liczne konstytucje. Te akty zakładają równą godność jako przyrodzoną cechę każdego człowieka. Warto pamiętać, że takie rozumienie godno-ści pojawiło się niedawno. Wcześniej godność była raczej wiązana z  dostojeństwem urzędu, a  nie traktowana jako przyrodzona cecha każdego człowieka, niezależna od jego kondycji społecznej. Dignitas jest rdzeniem słowa dygni-tarz – człowiek uzyskiwał godność wraz z wyniesieniem na urząd, a nie nosił jej w sobie. Dopiero w połowie dwu-dziestego wieku personalizm chrześcijański oderwał poję-cie godności od urzędu i przeniósł je do samej istoty osoby, czyli człowieczeństwa. Ale uniwersalna – a więc wykracza-jąca ponad założenia jakiegoś konkretnego nurtu myśli fi-lozoficznej lub religijnej  – zgoda co do pojęcia godności kończy się na tym, że z samej natury przysługuje ona każ-demu człowiekowi. Reszta jest przedmiotem dyskusji, do-mysłów i  interpretacji. W  tych dyskusjach ważne wydają się dwa elementy. Jeden wiąże się z wartością człowieczeń-stwa, a drugi – z pojęciem wolności.

Godność można rozumieć jako tę cechę człowieczeń-stwa, która odzwierciedla wartość człowieka samą w  so-bie, w  rozumieniu kantowskich imperatywów. Godność oznacza, że człowiek jest wartością. Jest wart siebie, swego szacunku dla siebie, swej miłości. Jest wart tego, by być – dla innych i dla siebie – celem, a nie środkiem do innych celów. Jest wart tego, by chronić swoją istotę i  swoje

za-ma wpływ. Człowiek jest wart tego, by mógł decydować o własnym życiu, o kierunku, jaki mu nadaje, o celach, do jakich dąży. Słowem, człowiek jest wart tego, by posiadać wolność i  móc z  niej korzystać. Wedle Powszechnej De-klaracji Praw Człowieka uznanie przyrodzonej godności – obok równych i niezbywalnych praw – stanowi podstawę wolności, sprawiedliwości oraz pokoju światowego.

Ale wolność nie jest tylko konsekwencją godności. Wolność służy także realizacji oraz ochronie przyrodzonej godności każdego człowieka. Wyobraźmy sobie godność jako ziarno zasiane przez Stwórcę bądź przez Naturę w każdym czło-wieku. To ziarno trzeba chronić przed zagrożeniem z ze-wnątrz, a  jednocześnie trzeba zapewnić mu przestrzeń, w której mogłoby wzrastać. Temu właśnie służą wolności, wyznaczające granice, w które inni ludzie nie mogą wtar-gnąć bez naszego zaproszenia. W tych granicach człowiek może się rozwijać i  tworzyć samego siebie, korzystając z  własnej energii oraz sił twórczych, a  także z  zasobów, które wszyscy ludzie przeznaczają, by taki rozwój umoż-liwiać. Temu z kolei służą prawa przysługujące każdemu człowiekowi. Godność wymaga również tego, by każdy współdecydował, choćby pośrednio, o  przeznaczeniu ta-kich zasobów oraz o tworzeniu i funkcjonowaniu instytucji, które mają umożliwić każdemu korzystanie z nich. W ten sposób godność, wolność i prawa jednostki są ze sobą sple-cione. Ale nie są one splecione w sposób absolutny.

Bywają bowiem sytuacje, gdy człowiek nie może korzy-stać z wolności, nie może swego losu wziąć we własne ręce, a  mimo to nie musi utracić godności. Tak bywa w  przy-padku zniewolenia z przyczyn zewnętrznych. Właśnie nie-wolnictwo, podporządkowanie całych narodów obcym

władcom, autorytarny ustrój państwa, dyktatorskie rządy lub po prostu zamknięcie w więzieniu mogą pozbawiać lu-dzi wolności. Korzystanie z wolności czasem staje się nie-możliwe ze względu na czynniki, często niezależne od człowieka, w rodzaju biedy lub choroby. Ale we wszystkich tych przypadkach pozbawienie lub ograniczenie wolności nie pociąga za sobą automatycznie utraty godności. Ow-szem, zdarzają się ludzie, którzy w takich warunkach tracą godność, ale są i tacy, którzy właśnie w warunkach braku wolności zewnętrznej, biedy lub choroby swą godność afirmują. Ludzie zniewoleni z  zewnątrz wiedzą, że wol-ność jest czymś bardzo ważnym i potrzebnym. Zdają sobie sprawę z tego, że wolność utracili i marzą o tym, a często walczą o to, by ją odzyskać. To właśnie pozwala im zacho-wać godność.

Tracą godność ci, którzy jej się wyrzekają. Wyrzeczenie to często przybiera formę dobrowolnej decyzji, by żyć w kłamstwie – wobec innych i wobec siebie. Czasem wie-rzą, że kłamstwo pozwoli im zachować choć część wolno-ści. Częściej kłamiąc przed samymi sobą, bronią złudzenia wolności, a  wtedy samozafałszowania nawet sobie nie uświadamiają. Ulegają zniewoleniu wewnętrznemu, ale o tym nie wiedzą. Nie pragną wolności, bo myślą, że ją na-dal posiadają. Takiemu zniewoleniu wewnętrznemu można ulec bez ograniczenia wolności z  zewnątrz. Tak właśnie bywa w  przypadku wszelkich uzależnień  – od alkoholu, narkotyku, leku bądź innej substancji, od najróżniejszych kompulsywnych zachowań, a także od władzy. Wszystkim uzależnieniom towarzyszą bowiem podobne objawy, my-śli i uczucia. Warto o tym pamiętać, tym bardziej że

w dal-o najczęściej spotykanym uzależnieniu – od alkoholu. (Od-noszą się one również do uzależnionych kobiet, mimo że częściej będzie używana forma męska i zaimek on).

Źródło: Wiktor Osiatyński, „Trzeźwość, uczciwość, godność” – portal ośrodek-terapii.com, listopad 2008 [http://osrodek-terapii.com/trzezwosc-uczciwosc-godnosc-wiktor-osiatynski.html].

W dokumencie AlfabetWiktora Osiatyń-skiego (Stron 64-73)