• Nie Znaleziono Wyników

Grupa w Sinołące

W dokumencie Sprawozdanie za Lata 1926/1928 (Stron 86-90)

M ajątek Sinołęka, własność p. Dr. W ładysław a Filewicza, obejmuje obok gospodarstwa rolnego — 210 mórg wzorowo prowadzonego sadu

83

Praktyka ogrodnicza trwa od 15. III — 30 X I. 1927 r. Miesiąc lipiec poświęcony ferjom wakacyjnym .

Grupa otrzymuje dwa zł. dziennie na każdego ucznia (t. s. w ycho­

wawca), mieszkanie, opał, światło, opieranie bielizny oraz przydział kucharki z majątku.

Czas pracy od godziny 7 — 19 z przerwą 1 */l> godziny na obiad.

Rozdziałem prac między uczniów kieruje wychow aw ca na podstawie dyspozycji, wydanej przez W łaściciela. Teren dla praktyki bardzo cenny.

Poza pracami zwykłemi, jakich racjonalnie prowadzony sad wym aga, począwszy od czyszczenia drzew, bielenia, opryskiwania, wogóle walki ze szkodnikami w różnych formach, a kończąc" na zbiorze owoców, sprzedaży i ekspedycji, — uczniowie mieli powierzone prace i tak precy­

zyjne, jak przeszczepianie i leczenie drzew owocowych, sporządzanie odlewów gipsowych drzew leczonych, wykonywanie pomiarów obser­

wacyjnych nad wzrostem drzew, kwitnieniem i owocowaniem i cały szereg innych. Poza sadem, terenem pracy były inspekta i ogród warzywny.

— Stosunek p. Dr. Filewicza do grupy nacechowany serdeczną życzliwością, jeśli to określenie może być wystarczające. W sadzie, przy pracy uczniów Doktór obecny codziennie, w pogodnej, przystępnej formie objaśnia uczniom nie tylko samą technikę i cel pracy, ale wzbudza w nich zainteresowanie do ąbserwacji życia przyrody. Początkowo wie­

czory wiosenne, później popołudnia niedzielne i świąteczne wypełnia uczniom pogadankam i na tem aty nie tylko z sadownictwem, a szczegól­

tyce do grupy uczniów Lubelskiej Szkoły Ogrodniczej” .

Ja k wartościowe ziarno było rzucane na glebę młodych du?z, naj­ godnem usposobieniu, rozkoszując się pięknemi widokami budzącej się do życia natury, śpiewaliśm y chórem nasze szkolne pieśni. W tej chwili

E. flbram ow ski: Pisma, t. I. „Życie i słowo" str. 396 i n. Nakładem Zw. Pol.

Stow. Spoż. 1924 r.

84

-poza stawami, rozlanemi po okolicy i lasem pobielonych pni drzew owocowych, ukazała się wspaniała tęcza. Z przeciwnej strony czerwieniejąca tarcza słoneczna chyliła się ku zachodowi, rzucając snop promieni na gładką powierzchnię wód. W jak najlepszym nastroju przyszliśmy do dworu. Tam w pokoju u p. Wychowawcy około godziny 7-ej wieczór p. Dr. Filewicz przeczytał nam wykład profesora flbramowskiego, słyn­

nego filozofa polskiego, „O woli" i objaśniał szczegółowo trudniejsze przykład możemy sobie postawić działaczy społecznych, twórców różnych instytucyj, jak szkół, różnych fabryk, kopalni i t. p. Urzeczywistnienie się woli wychowawców, nauczycieli można zaobserwować w ich uczniach, którzy stają się szeregiem nowych ogniw. Każdy akt woli jest zapocząt­

kowaniem nowego nieskończonego szeregu urzeczywistnień. Wola jest w stanie połączyć moją istotę wewnętrzną z istotą wewnętrzną innych ludzi. Ona wykazuje, że w nas wszystkićh tkwi ten sam pierwiastek, który ftbramowski nazywa pierwiastkiem tożsamości, który, mówiąc języ­

kiem religji, nazwać można boskim. Im więcej odkrywamy go w oto­

czeniu, w ludziach i w przyrodzie, tem więcej odczuwamy miłość ku bliźniemu i rozumiemy Boga, który zdaniem wszystkich ludzi, doznających głębokich przeżyć religijnych, jest właśnie miłością. Jeżeli życie nasze oddala się od wzorów braterstwa, wtedy w samolubstwie zaprzeczamy istocie naszej woli i zaprzeczamy jej pierwiastka twórczości. Kto jest człowiekiem samolubnym i zamkniętym w sobie, ten- zatraca zupełnie istotę woli rzeczywistej, ten przez deprawację woli, przez egoizm zużytko- Wuje jej siłę twórczą na jej własne zaprzeczenie. Wtedy traci źródło szczęścia, braterstwa, tworzy zaporę niezniszczalną między sobą a Bogiem, przez którą już żaden promień wspólności przedostać się ,nie może. Za­

przeczenie to wychodzi z naszego subjektywizmu i utrwala się w tysiącz­

nych wypadkach i poza nami zaczyna żyć własnem życiem. Bo jak wyżej powiedzieliśmy, każdy akt woli jest początkiem nowego szeregu urze­

czywistnień, taki to egoizm działa i tworzy szeregi egoizmów, z których każdy żyje własnem życiem.

Na zakończenie pogadanki przypomnieliśmy sobie zdanie o samo­

lubach z „Ody do młodości” : Patrz, jak nad jej wody trupie Wzbił się jakiś płaz w skorupie, Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem, Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu, To się wspina, w głąb wal',

Czegóż bowiem ci uczniowie tam nie m ie li? Goście p. Doktora byli ich gośćmi. Przybyli do Sinołęki pp. Profesorowie Bassalik i Moycho to dla grupy. Cala niedziela upłynęła uczniom na wykładach i ćwicze­

niach anatomicznych z botaniki pod mikroskopami. Przybyli p. Pęciło z Pańm i Tratową i Konopacką, to dalejże nauka pływania, a i p. Archi­

tekt Szałowski nie szczędził czasu na wykłady o odlewach gipsowych i ćwiczenia praktyczne.

Dzięki atmosferze o wysokim poziomie kulturalnym, dzięki serdecz­

ności, z jaką Szanowny Gospodarz szedł do grupy, z braku szczerzącej zęby i w ysuw ającej pazury chęci zysku uczniowie starali się wykonywać swoje obowiązki sumiennie, z zamiłowaniem, pracując bez dozoru, poza samym oczywiście wychowawcą.

Zycie grupy poza codziennemi obowiązkami upływa w cichej atm o­

sferze pracy. Uczniowie są zajęci pisaniem dzienników, układaniem zbioru entomologicznego szkodników układaniem zielnika i pisaniem zbiorowych listów do innych grup pod kierunkiem Komitetu redakcyjnego.

O listach stów parę. Na okres praktyk zrywa się współżycie całej grom ady szkolnej. Poszczególne tylko jednostki utrzymują kontakt ze sobą przez korespondencję. A czemuż wszyscy nie m o gą? I oto pow­

staje m yśl pisania listów grupowych. Komitet redakcyjny układa treść listu,*) poszczególne działy z życia grupy przydziela uczniom do opraco­

wania i zgromadzony m aterjał— po przejrzeniu przez Komitet redakcyjny przy udziale w ychow aw cy — w treściwej formie wysyła się do Szkoły, skąd po odbiciu na maszynie potrzebnej ilości egzemplarzy,— rozsyła się go po grupach. Ta forma wym iany myśli (może jako zaczątek przy­

szłego pisemka), będąca łącznikiem koleżeństwa, nie powinna być zaniechana.

Święto narodowe 3 M aja nie pozostaje u uczniów bez echa. Grupa urządza mieszkańcom Sinołęki i okolicznych wiosek wieczornicę. W ystę ­ puje w niej na tarasie pałacu chór trzygłosowy grupy, deklam acje po­

ważne i „bigosy literackie” , żywy obraz (Zjednane stany) przy śpiewie chóru, jest i przemówienie p. Dr. Filewicza i referat jednego z uczniów.

W stęp na wieczornicę bezpłatny, koszta pokryte z oszczędności, uciuła­

nych przy gospodarce. Przed wyjazdem urządzają uczniowie przedsta­

wienie na rzecz miejscowej straży ogniowej.

Młodzież uczy się w organizowanych imprezach ofiarności, a nie szukania zysku.

Dzięki um iejętnie prowadzonej gospodarce przez samych uczniów w „kasie oszczędności” grupy urosła tak znaczna kwota, że w okresie Zielonych Św iątek grupa podejmuje trzydniową wycieczkę do W arszawy i jej okolic. Zwiedza niektóre muzea, parki, Zachętę, Łazienki, W ystaw ę Sanitarno - higjeniczną, zakłady ogrodnicze Firm y Ulrych, B-ci Hoserów w Żbikowie i Rakowcu, W ilanów (park i pałac), gości w Teatrze Polskim.

! ) T em aty L istó w d o tyczyły najp ierw opisu w arsztatu pracy, a następnie przed­

sta w ia ły ż y fie grupy, c h a ra k te ry sty k ę prac i t. p. W stęp, dodawany od Kom itetu re d ak cyjn eg o do każdego listu, ch a ra k teryz o w a ł jeg o treść. M iędzy innem i zam iesz­

czono: sad w Sin o lę c e , ch a ra k te ry sty k a pogadanek, nasza dola i niedola, z naszej gospodarki, zbiory szkodników roślin i t. p.

— 86

-Kościoły są zdała położone od Sinołęki. Zamiast uczęszczać do jednego, odwiedzała grupa wszystkie, położone w promieniu 10 km., po­

znając tem samem okolicę.

W dniu poświęcenia Sztandaru Szkoły, grupa zorganizowała wystawę swych prac. B y ły na niej: odlewy gipsowe drzew leczonych, rysunki, kolekcja odmian owoców, zielnik, zbiór entomolog, szkodników, książki kasowe, ilustrujące gospodarką grupy, ucz. W iśniew ski wygłosił na aka- demji referat na temat leczenia drzew przy przezroczach.

Zdrowie dopisało wszystkim uczniom jak najlepsze. Kilku nawet za przykładem p. Dra. Filewicza używało zimnych kąpieli od marca, a następnie całą zimę (1927/28) w Bystrzycy.

W ychow aw cą grupy był p. Leon Stasek.

W dokumencie Sprawozdanie za Lata 1926/1928 (Stron 86-90)

Powiązane dokumenty