M O JA P IE R W S Z A P R A C A W P. P.
S ,POD K IE R U N K IE M M A R J I
W roku 1898 po raz pierw szy przyjechałam na nieco dłuż
szy pobyt do W arszaw y i, dzięki posiadanym już stosunkom w P. P. S, dozwolonem mi było udać się do Marji w godzinach przyjęć t. zw. „drom aderek", Szłam z pewnym niepokojem, gdyż nasłuchałam się o iniej przeróżnych opowiadań,
U Marji zastałam pełno niewiast, to też, czekając swej kolei, miałam czas przyjrzeć się nietylko Marji, ale i towarzysz
kom — koleżankom, którym ona wydawała jakieś tajemnicze zlecenia. G dy przyszła kolej na mnie i gdy dowiedziałam się 0 swym przydziale, ogarnęła mnie niewymowna radość, że tak oto wstępnym bojem zyskałam zaufanie srogiej Marji, Oznaj
miła mi bowiem, że, jako obca na gruncie warszawskiej pracy konspiracyjnej, łatwiej niż inne niewiasty mogę zm ylić czujność szpiegów rosyjskich, w obec czego przeznaczona jestem do za łatwienia bardzo ważnej sprawy. Z radości oniemiałam i cała zamieniłam się w słuch p rzy otrzymywaniu wskazówek, jak na
leży zachowywać i przestrzegać Wszelkich form konspiracji 1 iz w ielkiem wzruszeniem brałam do ręki starannie zawiniętą paczkę. N ie wiedziałam jeszcze wów czas o złośliwych zarzutach pod adresem M arji, że nowym „dromadenkom" z miną niesły
chanie tajemniczą dawała do przeniesiienia stare legalne pisma lub inny bezużyteczny papier. Byłoby mi to naturalnie niesły
chanie psuło nastrój;. Mam jednak do dziś dnia to przekonanie, że mioja paczka zawierała istotnie ważne papiery.
87
Instrukcja nakazywała mi być o godzinie 12-ej w nocy w Alejach Ujazdowskich i p rzy zachowaniu największych ostroż
ności oczekiw ać ukazania się palącej się św iecy w jednem z okien najwyższego piętra kamienicy, zdaje się, Nr, 34, Istotnie mniej więcej około godziny 12 i pół umówiony znak się ukazał.
Pozostawało jedynie odliczyć od prawej strony domu ośw ietlo
ne okno, któremu miały odpowiadać drzwi aa korytarzu ostat
niego piętra, i oddać paczkę tow arzyszowi X. (niestety pseudo
nimu nie pamiętam).
W chodząc na schody, uprzytomniłam sobie wszystkie wskazówki Marji, obmyślałam, co i jak mam pow iedzieć na w y
padek niepożądanego, ale m ożliwego zetknięcia się z żandarma
mi, jednem słowem przygotowana byłam ma wszystko z w yjąt
kiem tego, co mnie naprawdę spotkało.
Bo zapukaniu i otwarciu drzwi, które według mego prze
konania odpowiadały oświetlonemu oknu, ogarnęło mnie zdu
mienie, a w następnej chw ili i przerażenie. Oto, zamiast jedne
go towarzysza, którego rysopis został mi podany, ujrzałam gro
no napół ubranych mężczyzn przy kartach i wódce, W yraźnem było, że zapukałam do> niewłaściwych drzwi. Chciałam ma
turalnie niezwłocznie w ycofać się z niemiłej sytuacji, niestety, postanowienia swego w czyn przyoblec nie mogłam, zostałam w jednej chwili otoczona przez rozbawionych mężczyzn, k tórzy z początku grzecznie, a potem siłą zaczęli mnie zapraszać do swego towarzystwa. Zrozumiałam, za kogo mnie biorą, I nic przecież dziwnego, do takich podejrzeń uprawniało ich moje niespodziewane zjawienie się o talk późnej;, nocnej, porze i mój m łody wówczas w iek. Prysł w jednej chw ili romantyczny na
strój, w jakim poprzednio trwałam, natomiast w całej grozie sta
n ęły mi przed oczami odpowiedzialność za paczkę, następstwa z powodu niezałatwienia sprawy i t. d.
Pomad wszystkiem jednak górowało uczucie wstydu, spo
wodowane pomyłką, uczucie, k tóre doprowadziło mnie do w y buchu niepohamowanej złości. Skrupiło się na Bogu 'ducha win
nych młodych ludziach. Co mówiłam, naturalnie, dziś już nie pamiętam. B yły to jakieś gorzkie wyrzekania ma cały ród męiski, na brutalne zachowanie się m ężczyzn i t, p, W danym momencie zarzuty b yły najzupełniej bezpodstawne, boć przecież sama do mich przyszłam, a w dodatku mie umiałam jasno i wyraźnie po
88
w ied zieć, dlaczego to zrobiłam. Coś tam w prawdzie bełkotałam, bełkotanie to jednak mogło raczej utrwalić podejrzenia co do m ej osoby, niż je rozproszyć. Gniew mój jednak był nadspodzie
wanie skuteczny. Na tw arzy nieznajomych ukazał się wyraz naj
w yższego zdziwienia, ustały żarty, przestano mnie napastować.
Co prawda nie danem mi było naprawić błędu, nieznajomi bo
wiem odprowadzili mnie daleko poza bramę domu, zajście je- dmak zostało szczęśliwie prędko zlikwidowane.
Z ciężkiem sercem wracałam do domu. W praw dzie paczkę tratow ałam , zawiodłam jednak zaufanie, nie spełniłam p ow ie
rzonego mi zadania. Dla mnie osobiście konsekwencje nasuwa
ły się najfatalniejsze: był to przecież mój pierw szy występ, a w ięc kompromitacja najzupełniejsza, zdyskwalifikowanie do pracy konspiracyjnej.
Z jakiem uczuciem szłam dnia następnego do Marji i czem dla mnie było wysłuchanie jej wym ówek (a M arja umiała zacnie sw e podwładne besztać), najlepiej świadczy fakt, że dziś jesz
c z e po tylu latach niechętnie o tem wspominam. Czułam s-wą winę, to też ze skruchą przyjmowałam giromy, które sypały się na moją głowę. Zdawało się< że karjera „.dromaderki" bezpo
wrotnie dla mnie stracona.
W parę dni polem ku wielkiemu swemu zdziwieniu, a rów nież i przerażeniu, zostałam zawezw ana przed srogie oblicze M arji. Rozumiałam, że mam się dowiedzieć o fatalnych skutkach swej nieuwagi, to też przygotowana byłam na najgorsze. P rze w idyw ania jednak ma szczęście nie sprawdziły się, zamiast gro
m ów spotkało mnie przywitanie bardzo uprzejme. Zaw dzięcza
łam to wyjaśnieniu się sprawy: mianowicie towarzysz X., nie mogąc tego pamiętnego dla mnie dnia pozbyć się tropiących go szpiegów, nie ryzyk ow ał w oznaczonym czasie udać się w A le je Ujazdowskie pod Nr. 34 'po odbiór paczki. Z jakąż ulgą od e
tchnęłam — honor mój został uratowany! W praw dzie pozosta
w a ła niewyjaśniona sprawa ukazania się w oknie palącej się świecy, ale cóż mnie to nieporozumienie mogło obchodzić. N a leży przypuszczać, że był to jeden z tych dziwnych zbiegów okoliczności, w jakie nieraz obfituje życie. Świeca została praw
dopodobnie umieszczona przypadkowo przez kogoś z grona tych mężczyzn, do których tak bezceremonialnie wtargnęłam
o porze najmniej odpowiedniej d o składania wizyt, ale którymi za to wyprawiłam dziką scenę złości.
W parę dni potem znowu odnosiłam jakąś tajemniczą paczkę ido jakiejś tajemniczej osoby, o której wiedziałam jedy
nie, że takie a takie imię służy do zamaskowania jej praw dziw e
go nazwiska i do zakonspiro wania jej osoby przed ezujinem okiem moskiewskich siepaczy.