Po wyjeździe z Kary pułkownika Kononowicza w r. 1881, posadę kom endanta katorgi karyjskiej objął m ajor Potułów, pozostający już poprzednio w służbie rządowej przy kopalniach srebra w Nerczyńsku. W krót ce z pojawieniem się nowego komendanta, wszyscy więźniowie w liczbie około stu, przeniesieni zostali do nowego budynku więziennego, wystawionego przez puł kownika Kononowicza w pobliżu Niżniej-Kary. W ię zienie to składało się z pięciu obszernych izb, z któ rych każda przeznaczona była dla dwudziestu pięciu więźniów. Życie przestępców, jak to świadczą listy*) tajem nie przez nich wysełane do krewnych i przyja ciół, było ciężkie, udręczające, wszakże nie tak jeszcze rozpaczliwe. Dozwoloną im była wtedy codzienna prze
chadzka po dziedzińcu więziennym, korzystali ze szczu płych środków pieniężnych, przysyłanych im z kraju,
*) Jestem w posiadaniu w ielu listów, tajem nie w ysyłanych przez więźniów politycznych w Karze, z których to dokumentów czerpałem wiele faktów zamieszczonych n a następnych stronni cach niniejszej mojej pracy. Listy te nie zasługują na zarzut stronniczości z tego m ianowicie względu, że pisane były w pełnem zaufaniu do osób najbliższych, nie zaś w celu ujm ow ania sobie publiczności lub też zdobyw aniu jej współczucia. Autorowie tych listów nie przeczuw ali naw et, że kiedykolwiek dójdą one do w ia domości ogółu.
mieli trochę książek, nabytych za własne swe pienią
dze, tudzież otrzymywanych z Rossyi europejskiej,
a prócz tego szukali sobie pewnej rozrywki w w ar sztatach ślusarskich i stolarskich, urządzonych na m ałą skalę w obrębie palisady więziennej. Co się tyczy w arunków zdrowotnych, to te niekoniecznie okazywały się przychylnym i; wielu z więźniów dniem i nocą nosili okowy na rękach i nogach, niektórzy byli przy kuci łańcuchami do taczek, wzbraniano im uczęszczać na roboty ziemne co wszystko lazem wpływało nie korzystnie na zdrowie i usposobienie naw et tych, któ rzy dotąd dochowali swe siły fizyczne i moralne. Pozbawiono także więźniów przysługującego im przy wileju zamieszkiwania »pod wolną komendą*, i pro
wadzenia korespondencyi z rodziną. Odgrodzeni od
całego św iata wysoką palisadą, żyli oni — jak to opowiadali sami urzędnicy — wśród udręczeń i dole gliwości.
Generał-gubernator Anuczin, w tajemnym raporcie swym do cara, z m arca 1882 r., przedstawiając stan rzeczy w wschodniej Syberyi, wyraża się o przestęp
cach politycznych w sposób następujący: kończąc ni niejsze sprawozdanie o stanie więzień i systemie depor tacyjnym, pozwolę sobie zwrócić uwagę Jego Cesarskie go Majestatu na przestępców politycznych, zesłanych do wschodniej Syberyi. Na dniu 1. Stycznia 1882 r. było ich ogółem 430, mianowicie:
a) Zesłanych z wyroków sądów:
1) do robót ciężkich . . . . 123
2) na osiedlenie . . . 49
3) do miejsc naznaczonych . . . 41
b) wydalonych porządkiem adm inistracyjnym :
1) do miejsc naznaczonych . . . 217__
Razem . 430 *)
*) G enerał-gubernator oświadcza w sw ym urzędow ym ra porcie bez wszelkiej ogródki, że z 430 w ygnańców politycznych, dwieście siedemdziesiąt, a zatem w iększa połowa, w ydaloną została z kraju bez żadnego sądu lub śledztwa. Czyż rażący ów fakt. nie
Wszyscy przestępcy należący do kategoryi ka- torżników, znajdują się w kopalniach złota pod strażą 200 kozaków zabajkalskich. Przestępców tych nie m o żna używać do robót ziemnych wspólnie ze zw ykłym i; nie można ich także posyłać w oddzielnej grupie, raz ze względu na brak właściwej miejscowości, powtóre, że reguła przyjęta powszechnie za granicą, przeciążania przestępców skazanych do kopalń fizyczną pracą, nie znajduje u nas zastosowania. Z tego wszystkiego wryni- ka, że dla tej klasy przestępców nie mamy w kopal niach karyjskich odpowiedniego za ję c ia , zaś władze miejscowe zagrożone surow ą odpowiedzialnością w' ra zie ich ucieczki, zmuszone są trzymać wszystkich prze stępców pod kluczem i ścisłą strażą, dozwalając im okolicznościowo tylko wychodzić na dziedziniec wię zienny lub pracować w miejscach blisko więzienia po łożonych. Tego rodzaju jednak dorywcze roboty nie mogą być uważane za przymusowa ale raczej za roz- rywkę_ sprzyjającą zdrowiu. Zresztą, zwolnienie przestę pcy poetycznego od uczęszczania do robót ciężkich, nie wpłynie bynajmniej na ulżenie jego doli. Przeciwnie zupełne odosobnienie i ciągłe, nieustanne ograniczanie pola jakiegokolwiek bądź działania, czynią życie więźnia ostatecznie nieznośnem
kilku z nich zakończyło życie samobój stwem, a przed parą dniami jeden zwaryował. Inni są bliscy pomieszania zmysłów. Odnosiłem się do mi nistra spraw wewnętrznych względem przeniesienia wszystkich chorych umysłowo do Czyty *), i umieszcze
je st jeszcze dostatecznym powodem do otw orzenia oczu tym w szyst kim, którzy noszą się z m yślą zaw iązania trak tatu rossyjsko-am e- rykańskiego względem w ydaw ania Rossyi em igrantów politycznych.
*) W trzy czy też w cztery la ta później, w czasie pobytu naszego w kopalniach karyjskich, nic jeszcze w tym względzie nie postanowiono. Obłąkani przestępcy przem ieszkiw ali w celach w ię ziennych razem ze zdrow ym i sw ym i tow arzyszam i, przysparzając im tyiko udręczenia. W w ięzieniach w schodnio-sybirskich, dotąd jeszcze nie pom yślano o jakim ś przytułku i opiece dla chorych umysłowo. Zwiedzając więzienia, niejednokrotnie byliśm y przestra szeni dzikiemi w rzaskam i i konw ulsyjnym i śm iechy obłąkanych.
nia ich w najętych mieszkaniach, ponieważ w Syberyi nie ma zakładów dla obłąkanych, a w Rossyi wszystkie są już przepełnione.*)
Należy mieć tu na uwadze, że generał-guberator Anuczin, motywując w tak dosadny sposób rozpaczliwe
położenie politycznych przestępców, nie omieszkał
ze swej strony możliwymi środkami przyczynić się do zatrucia im życia. Między innymi ograniczeniami, ka zał on otoczyć więzienie niebotyczną palisadą, zamy kając więźniów w istotnych skrzynkach pozbawionych wszelkiego widoku na zewnątrz, zaś minister spraw wewnętrznych zniesieniem »wolnej kom endy«, postarał się o zupełne wyosobnienie więźniów z pośród reszty św iata żyjącego, czego następstwem był cały szereg nieszczęśliwych wypadków samobójstw i obłąkań, nad którymi generał-gubernator zdaje się wywodzić swoje żale.
Można się było z góry spodziewać, że młodzi ludzie, pełni sił, nie poddadzą się w pokorze zgotowa nej im przez generał-gubernatora doli, którą on sam nazwał >więcej niż nieznośną«; zaś słabsi z więźniów wpadną w stan obłędu lub pokończą życie samobój stwem. W kwietniu 1882 r , w rok niespełna po wy jeździe z Kary pułkownika Kononowicza, a w miesiąc po wysłaniu raportu generał-gubernatorskiego do Pe tersburga, kilku odważniejszych i śmielszych przestęp
Przyczyny tego są po części w yłuszczone w raporcie generał-gu- bem atora. W całym kraju nie m a ni jednego zakładu dla chorych umysłowo, właściwiej bowiem i wygodniej narażać zdrowych na przykrości, jakie im spraw ia widok obłąkanych tow arzyszy, niżeli pom yśleć o odpowiedniem dla nich schronieniu i opiece. Wielu z w ykształconych przestępców politycznych obaw iają się obłąka nego ja k ognia, a przebyw anie z nim w jednej celi więziennej, n a ra ż a ich n a straszne i niew ypow iedziane męki.
*) R aport generał-gubernatora Anuczina do cara A leksan d ra III., rozdział V. część trzecia pod'nagłów kiem »wygnanie, ka torga i oddział więzienny«. Odpis tego raportu je st u m nie i za m ierzam go ogłosić publicznie. Na m arginesie oryginału car zro bił w łasnoręcznie następującą uw agę: »grustnaja kartina no nie now aja«. (Ponury to obraz lecz nie nowy).
ców politycznych powzięli myśl ratow ania się z wię zienia ucieczką, w którym to celu wykopali tunel pod ziemny *). Władze więzienne nie doszukały się wprawdzie wykopanego pod podłogą kanału, ten jednakże z przy czyny bagnistej natury terenu, na którem staio wię zienie, został zamulony i zalany wodą Ta też okolicz ność przeszkodziła zamierzonej ucieczce i skłoniła więźniów do chwycenia się innego planu. Za główny punkt operacyjny obrano budynek leżący po za pali sadą więzienną, gdzie ochotnicy pod okiem kozaków zajmowali się w oznaczonych godzinach robotam i sto larskimi i ślusarskimi. Otóż w pułapie tego domu wy bito otwór, przez które można było wyleść na strych, skąd spuścić się na ziemię. Najkłopotliwszą dla pozo stałych , okazała się codzienna kontrola więźniów. Chcąc ukryć nieobecnych zbiegów, należało przygoto wać odpowiednią liczbę automatów, które rozłożone na tapczanach w postawie śpiącej, uchodziły w obee
urzędnika prowadzącego kontrolę, — za żyjących
więźniów. Trudności rosły ze zwiększającą się ilością zbiegów, mimo to, owe substytuty dobrze odgrywały swą r o lę , zwłaszcza przy słabem oświetleniu cel wię ziennych. Zamiarem więźniów ratujących się ucieczką było dopłynąć na łodziach po rzekach Szyłce i Amu rze do oceanu Spokojnego, skąd okrętem puścić się
do Ameryki. Pewnego kwietniowego popo łudn ia,
*) Bagnisty teren n a którym wznosi} się budynek w ięzienny, zasypany był do głębokości 2 1/ , łokci betonow anym kam ieniem . W ięźniowie pod okiem straży w yw ażyli długie, ciężkie dyle stano wiące podłogę narożnej izby, w yrąbali w tej żywej opoce jam ę głębokości przynajm niej pięciu łokci, a następnie w ykuli podziem ny tunel długości około dw udziestu pięciu łokci, przerzynający palisadę w ięzienną i w yprow adzający po za linię szyldwachów." Roboty te, trw ały przez m iesięcy dwa, pracow ano codziennie od północka do ranka; w ykopaną ziemię z kam ieniam i przechow ywano w odzieży, dniem zaś składano ją pod podłogę m agazynu, stojącego obok wię zienia. Z w iosną gdy nastały odwilże, próbow ano początkowo w y czerpywać cisnącą się do tunelu wodę, zbytni w szakże jej napływ , którem u przy braku odpowiednich przyrządów nie m ożna było zapobiedz, stanął więźniom n a przeszkodzie do zużytkow ania tej mozolnej pracy. (P rzypisek tłóm acza)
po należytych przygotowaniach do podróży, dwaj poli tyczni przestępcy, Myszkin i Chruszczów, ukryli się w stolarni pomiędzy wiórami, skąd późną nocą wydo stali się przez pułap i zbiegli szczęśliwie, nie zw ró
ciwszy uwagi strzegącego palisady szyldwacha*).
W kilka dni p o te m , wysforowała się w ten sam spo sób druga para, za nią trzecia, tak, że w ciągu czter nastu dni funkcyonowało na tapczanach cel więzien nych sześć automatów, pogrążonych w głębokim śnie i zwróconych tw arzam i do ścian. Z początkiem trze ciego tygodnia, od dnia ucieczki pierwszej pary więź niów, liczba automatów doszła do ósemki. Niestety
jednak , ci dwaj o statn i, niezręcznem zeskoczeniem ze strychu stolarni zwrócili na siebie uwagę szyldwacha, który wystrzałem z karabina zaalarm ował całą załogę. W jakie dziesięć m inut, rządca więzienia wkroczywszy do cel z kozakam i, przekonał się naocznie o nieobec ności ośmiu więźniów. Wiadomość o zaszłej ucieczce więźniów politycznych została zakomunikowana tele graficznie głównemu naczelnikowi więzień w cesarstwie, senatorowi Gałkin-W rasskiemu i generałowi Iliasze wi eżowi , którzy zwiedziwszy przed dwoma tygodniami więzienia w K arze, przebywali obecnie w mieście gu- bernialnym , Czycie. Wiadomość o ucieczce więźniów sprowadziła ich ponownie do Uść-Kary, gdzie wspólnie z majorem Potułowem i innymi urzędnikami przystą piono do obmyślenia możliwych środków w celu po- chw ytania zbiegów. W net zabrzęczały druty telegra ficzne po brzegi oceanu Spokojnego; wyżsi urzędnicy z fotografiami zbiegów, puścili się za nimi w pogoń; wydano rozkaz zatrzym ywania na drogach wszystkich
*) Zbiegłszy ze stolarni, M yszkin i Chruszczów skierow ali się nocą ku Uść-Karze w ziam iarze kupienia łodzi i popłynięcia z biegem rzeki Szyłki. Tu jednakże zostali przytrzym ani przez uriadnika-kozackiego, i mimo przedłożonych m u (fałszywych) swych legitym acyi, uw ięzieni n a odwachu. R ublow a łapów ka d ana przez M yszkina uriadnikow i, odegrała i w tym razie sw ą tradycyjną rolę. W nocy jeszcze, obadw a wypuszczeni z aresztu, bezwłocznie kupili łódź i popłynęli po Szyłce. (P rzypisek tłómacza).
przejezdnych obcych, lub też wzbudzających podejrze n ie; zegnano włościan z wszystkich wsi i podjęto m a sową obławę po leśnych puszczach, nakładając znaczne wynadgrodzenie za każdego schwytanego przestępcę. Rezultatem owych zabiegów było pochwytanie wszyst kich zbiegłych więźniów, którzy trapieni głodem, chło dem i udręczeni długotrwałem błąkaniem się po leśnych puszczach, w obec tej masowej pogoni uczuli się bez silnymi. Myszkin i Chruszczów dobili już byli do przy stani w Władiwostoku, odległej od Kary o 1500 kilo metrów, tam jednakże zostali przytrzymani i w oko wach na nogach i rękach odstawieni do Kary. *)
Obecnie, władze urzędowe skierowały wszystkie swe zabiegi ku udzieleniu przestępcom politycznym »właściwej lekcyi«**) i przywróceniu porządku w wię zieniu « Pozbawiono ich wszystkich dotychczasowych przywileji, odebrano im książki, ogołocono z pienię dzy, bielizny, pościeli i innych przedmiotów dozwolo nych naw et przestępcom krym inalnym ; wreszcie po dzielono więźniów na grupy i porozganiano po oko licznych więzieniach w Uść-Karze, W ierchniej-Karze i Amurze, gdzie pozostawali w tak zwanem »położeniu karcernem «.***)
*) N azw iska ośm iu schw ytanych s ą : Myszkin, Chruszczów, Balamcz, Lewczenko, Jurkowski, Diakowski, Krzyżanowski i Mi- naków.
**) Tak się w yraził m ajor Potułow opow iadając m i o tej ucieczce. W ielu z przestępców politycznych w Karze utrzym ują, że władze w ięzienne rozm yślnem prześladow aniem zm uszały więź niów do oporu, w celu nastręczenia sobie powodu do obrażania ich cieleśnie, powtóre, ażeby zaprow adzeniem w więzieniu stanu wyjątkowego, zwrócić uw agę m inistra n a opieszałość urzędników, pod których okiem dokonano ucieczki.
***) W ięzień zostający na stopie »karcernej« pozbawiony je s t pieniędzy, książek, m ateryałów piśm iennych, bielizny, tytoniu i wszystkiego w ogóle; nie wolno m u w yjść po za próg drzwi celi, podtrzym yw ać jakichkolw iek bądź stosunków ze św ia te m ; dzienna jego straw a składa się z chleba razow ego i wody, cza sam i tylko dają mu m iskę wodnistego krupniku, zwanego przez w ięźniów »balandą.«
Iliaszewicz i Gałkin-Wrasskoj, wiedząc nadto do brze. że więźniowie nie poddadzą się zgotowanemu im przez nich losowi *), pościągali z poblizkich koszar sześć sotni kozaków i nocą cichaczem napadli na śpiących więźniów. Nieusprawiedliwiony ten żadnymi słusznymi powodami napad na bezbronnych, znany jest w kro
nice więzienia karyjskiego pod nazw ą »pogromu*.
Dwie czy trzy sotnie kozaków pod dowództwem m ajora Rudenki, wkroczyło cichaczem do cel więziennych z na jeżonymi bagnetami, gdzie ma rozkaz dany przez swe go komendanta, rzucili się na śpiących więźniów, roz bierali ich do naga z całą brutalnością i bili przykła dami karabinów. Wszystkie protesta ze strony krzyw dzonych więźniów, przyjmowane były szyderstwem i odpierane obelgami, a gdy niektórzy z nich pochwy cili w ręce deski, zasłaniając się nimi od godzących im ciosów ze strony napastników, wówczas ci, rzucili się na nich, i zmaltretowanych, zbitych, broczących krw ią wyprowadzali na dziedziniec. Najwięcej ucierpieli w tym napadzie: Wołoszenko, Radionow, Kobylański, Bobo- chow i Orłów. Nie będę tu podawał szczegółowego opisu tego barbarzyńskiego napadu na bezbronnych, nie mógłbym naw et przedstawić go gorzej, niż miał miejsce w rzeczywistości. Zadaniem mojem jest skon statow ać fakt, że dnia 11. m aja przedpołudniem (1882 r.) zbitych, skrwawionych i ogołoconych z wszelkiej wła sności więźniów, podzielono n a grupy i bosych poroz-
ganiano po okolicznych więzieniach. Każdą grupę
więźniów, składającą się z dziesięciu do kilkunastu osób, eskortowało po stu kozaków, których zachęcał słowy, gubernator Iliaszewicz ażeby nie szczędząc
*) B arbarzyński ten napad, uprzedzono w ysianiem następu jącego ultim atum : 1) Więźniowie m ają natychm iast oddać władzy swoje bieliznę, odzież, książki i wszelkie przedm ioty nie objęte instrukcyą w ię z ie n n ą ; 2) przyw dziać kajdany ; 3) pogolić głowy. Odpowiedź więźniów b rz m ia ła : jesteśm y gotowi w każdej chwili zadośćuczynić pierwszym dwom punktom żądania guberkatorskie- go, co się tyczy jednak golenia głów, to tej poniżającej cerem onji gubernator dopełni n a naszych trupach. ( Przypisek tłum acza).
przykładów karabinowych dawali się dobrze we znaki konwojowanym więźniom*). Więźniowie transportow ani do Uść-Kary, między którymi był jeden przykuty do taczki, prosili, ażeby im pozwolono zrobić n a drodze chwilowy wypoczynek. Żołnierze odmówili ich żądaniu,
nagląc znużonych do dalszego pochodu bagnetam i,
w zamian za co zostali obrzuceni przez więźniów k a mieniami. W ywiązała się nierów na w a lk a ; więźniowie zbici przykładami strzelb i pokrępowani dowlekli się
do Uść-Kary nad wieczorem, gdzie zrewidowanych
w najbrutalniejszy sposób zamknięto w dwóch bru dnych ciemnych celach »sekretnych*. **)
*) Puczków dowódzca sotni, odprow adzając do więzienia am urskiego grupę, do której m nie zaliczano, odezwał się w ten sposób do swych ż o łn ierzy : »0to b u n to w n icy ! carobójcy ! odpro w adzić ich żywcem do w ięzienia amurskiego i baczyć pilnie, by który z nich nie uciekł z drogi, bo ci czarow nicy w szystkich nas potrafią w ypradzić w pole. Jeżeli który z nich opóźniać się bę dzie w pochodzie, to przykładam i strzelb bić po żebrach. Zresztą, j a sam za w am i podążę. Czy słyszycie bałw any? N aprzód ! m arsz !« W dalszym ciągu tego pochodu, gdy zbici, znużeni i bosi zatrzy m aliśm y się przy potoku, by ugasić w odą traw iące n a s pragnienie, sotnik Puczków ryknął ja k niedźwiedź raniony oszczepem : P a sz o ł! odgrażając się, że głowy pościna kozakom, jeśli nie znaglą n as bagnetam i do spiesznego m arszu. (P rzyp tłómacza).
**) Cele te przeznaczone są dla m orderców i różnych cięż kich zbrodniarzy, w których, przesiadują oni sam otnie. W czasie przeglądu więzień, nie pokazyw ano mi nigdzie tych cel. W Irkucku, kapitan Makowski poprow adził m nie do jednej z nich. Była to ciem na no ra z podłogą kam ienną, pozbaw iona wszelkich sprzętów. W celach takich przetrzym yw ano ludzi, którzy nigdy jeszcze nie staw ali przed sądem . Gdybym był w możności powołać n a św iad ków niższych urzędników więzienia śledczego w Petersburgu, to udowodniłbym sądownie, że w najparadniejszych naw ^t w ię zieniach stolicy Rossyi, w celach sekretnych, podłogę zalegają kupy k ału ludzkiego. Rozumie się sam o przez się, że o tem w szyst- kiem nie mogli wiedzieć najw yżsi urzędnicy w ięzienni pp. Gałkin- W rasskoj i Kokowcow. Mimo tego, fakt pozostanie faktem. Prze stęp ca polityczny Dicheskulo, po buncie spow odowanym w w ię zieniu śledczem w Petersburgu, ukaraniem cielesnem studenta Bogoliubowa, przesiadyw ał w jednej z takich cel. Odmówiono mi w K arze pozw olenia n a zwiedzanie cel »sekretnych«, nie w ątpię jed n ak , że lepiej one były utrzym ane od znajdujących się w w ię
zieniu petersburskiem . Nie chciałbym wprowadzić w błąd
Nielepszy los spotkał innych więźniów, pognanych do więzień w Amurze i Wierzchniej-Karze. W ten to sposób, gubernator Iliaszewicz wspólnie z senatorem Gałkinem-Wrasskim, uśmierzyli bunt w więzieniu stanu. Pouczająca to istotnie lekcya, napaść na śpiących wię źniów, obedrzeć ich ze wszystkiego, i zbitych, skrwa wionych rozgonić po różnych odw achach! Panowie ci złożyli ministrowi spraw wewnętrznych dotykalne do wody swej waleczności, taktu i odwagi. W więzieniu stanu w Karze »przywrócony został porządek« ten sam, który ongi zapanował w Warszawie.
W ciągu dwóch całych miesięcy gnębiono więź niów w ciasnych celach, nie dozwalając im przekro czyć progu drzwi. Zepsute powietrze, jaknajgorsza straw a
i zupełny brak ruchu, wpływały jaknajzgubniej na
zdrowie więzionych, zaczął się rozwijać między nimi szkorbut, tak że niezadługo wielu z nich, między któ rymi Tichonow i Żuków stali nad grobem; większość zaś nie mogła o własnych siłach powstać z podłogi. W ciągu całego tego czasu władze będąc w posiada niu pieniędzy, nadsełanych więźniom przez ich rodziny, odmawiały im dostarczenia za nie bielizny, pościeli i po- silniejszej strawy, tak niezbędnej dla podtrzymania sił, wycieńczonych ostateczną poniewierką. Major żan- darmeryi Hołturin, nowo mianowany kom endant w ię zienia stanu, zezwolił nieprędzej na kupno więźniom pościeli, póki szkorbut nie rozwinął się między nimi w całej pełni.
Nie w lepszem położeniu od mężczyzn znalazły