• Nie Znaleziono Wyników

Z filmu Gary’ego Rossa64 przebija kilka kalek. Widać w nim m.in.

krytykę konsumpcjonizmu, władzy, kryzysu ekonomicznego i wielkich telewizyjnych shows, czyniących z uczuć dobry target. Kalką od wszyst‑

kich innych ważniejszą jest jednak historia eksterminacji Żydów. Pań‑

stwo policyjne, w którym urządza się polowania na ludzi jak na zwie‑

rzęta i doprowadza do ich udziału w obławie jak w grze, można nazwać wynaturzoną metonimią Zagłady, ponieważ wszystko w tej opowieści odsyła do rzezi połączonej z zabawą elit. Jedyne, czego Ross nie doko‑

nuje, to zmiana narratora. Jest nim osoba identyfikująca się ze smutnym i jednoznacznym światem ofiar, Katniss Everdeen, zbuntowana dziew‑

czyna, która zgłosiła się do udziału w Głodowych Igrzyskach na ochot‑

nika. Gary Ross czyni z niej zwyciężczynię. Everdeen na oczach tysięcy widzów przeistacza się z zaszczutej wieśniaczki w idolkę, której w końcu udaje się zakończyć rzeź i ocalić życie.

Opowiadanie Agnieszki Kłos Nie ma nikogo, kto by to zrobił powsta‑

ło trzy lata przed Igrzyskami śmierci, zatem fakt, że dzieli ono matrycę z obrazem Rossa, świadczy na korzyść tezy o bardzo szerokim zakresie oddziaływania Zagłady jako motywu i tematu we współczesnych tek‑

stach kultury. Fabuła nie jest skomplikowana. Oto w pewnej wsi urządza się polowania na ludzi. Są one czymś tak naturalnym jak święta, pogrze‑

by i mandaty za przekroczenie prędkości i nie dziwią zarówno organi‑

64 Igrzyska śmierci. [Film fabularny]. Reż. G. Ross. Scen. G. Ross, B. Ray, S. Collins.

Zdj. T. Stern. USA 2012. Film jest adaptacją książki Suzanne Collins Igrzyska śmierci, która ukazała się w Stanach Zjednoczonych w 2008 roku (polska premiera: 2009; przeł.

M. Hesko ‑Kołodzińska, P. Budkiewicz).

zatorów, jak i uczestników. Nie zakłócają również spokojnego życia wsi i jej mieszkańców. Mimo makabrycznego zwyczaju osada z opowiadania Kłos jest taka jak wszystkie inne. Być może na tym właśnie – że wyda‑

rzają się one w zwyczajnym miejscu, wśród zwykłych ludzi i bez powo‑

du – polega koszmar polowań.

Trwały piękne dni. Właściwie wszystkie dni spędzone na wsi uważam za szczęśliwe. Przechodziły one łagodnie w noc i łączyły się nazajutrz z kolejnymi pełnymi dniami. Nasza wieś nie była inna. Nie różniła się niczym od wsi położonych bliżej czy dalej. Wszystko ułożone w niej było według porządku, którego żaden mieszkaniec nie znał w całości, a jednak przestrzegał. Czy to ze strachu, czy z uczciwości serca. A zatem polowania na ludzi65.

Rozrywkowy aspekt polowań wiąże się z ich charakterem terapeu‑

tycznym. Organizowane zwykle przed odpustem, mają rozweselić obła‑

wę i odprężyć wiernych. Są także częścią środowiskowej mody.

Tłum […] takiej rozrywki czekał długo i wiedział, że tego dnia będzie można kogoś bezkarnie zabić, ale najpierw wedle słów pisma świętego porządnie udręczyć. […] Ksiądz przecież mówił wyraźnie, udręka przed śmiercią, lepsza śmierć. […] Dlatego polowania na ludzi nie budziły w ludziach strachu ani odrazy, przeciwnie, kobiety ubierały tego dnia suknie jak do kościoła, a mężczyźni myli ręce mydłem i solą. Wiadomo było, że idą jak do rzeźni, będą nie tylko oprawiać czyjeś mięso. Oni będą to mięso potem nieść do grobu66.

O tym, że mamy do czynienia z kalką wydarzeń z czasów Zagłady, które mogły były rozegrać się na polskiej wsi, Kłos decyduje się powie‑

dzieć w paru słowach, osadzonych w dość jasnym kontekście:

„[…] sąsiedzi, przestańmy, zakończmy tę zabawę okrutną”; „idą jak do rzezi, będą nie tylko oprawiać czyjeś mięso”; „zapolować z siekierą lub

65 A. Kłos: Nie ma nikogo, kto by to zrobił. „FA ‑art” 2009, nr 1–2, s. 14.

66 Tamże, s. 14–15.

nożem”; „on byłby lepszą ofiarą. Sąsiad Żyd”; „ani razu nie podziękowa‑

ła pani mieszkańcom wsi, która uratowała panią przed zagładą”67. Opowiadanie Nie ma nikogo, kto by to zrobił dotyczy zdarzeń opar‑

tych na historii ludobójstwa. Podkreśla jego rytualny i bezsensowny charakter oraz rozrywkowość i banalność zła. Wyjątkowa pozycja nar‑

ratora, obojętnego wobec wydarzeń i jego własnej tragedii, wyróżnia to opowiadanie spośród wielu innych tekstów metonimizujących Holo‑

kaust tylko dlatego, że nie ma ona nic wspólnego z martyrologią. Kłos podważa tu najwyższą wartość pamięci. Ocalona bohaterka nie widzi w tym, że żyje, nic niezwykłego. Dlatego na prośbę mieszkańców innej wsi, którzy pomogli jej przetrwać, stawia tablicę z ironicznym napisem

„Fundatorom dziękujemy”68.

Proza Agnieszki Kłos nie jest realistyczna. Pospołu pojawiają się w niej języki oniryzmu i surrealizmu, a statyka, tak charakterystyczna dla li‑

teratury Kobierskiego, zupełnie nie istnieje w tym świecie zmian, ru‑

chu i niestabilności, popkulturowych gadżetów oraz połączonych prze‑

strzeni. Być może bardziej niż u innych pisarzy w narracjach Agnieszki Kłos występują metonimie markujące obecność świata dawnych Żydów w dzisiejszej rzeczywistości. Oto komentarz do napisu „Rewe”, jaki wi‑

dzi w mieście Mockau narratorka:

Znowu napis „Rewe” czytam jak „Rebe”, ale już bez kpiny. Nabożnie.

Poważnie, ani mi w głowie kpina z Żydów. Za dużo tego tam było. Za dużo kurzu (kurz był żółty, dziwne)69.

Dramat współczesności ocenia pisarka na kilku poziomach: erotycz‑

nym, genderowym, językowym, kulturowym i politycznym. Za każdym

67 Tamże. O Judenjagd, czyli polowaniach na ludność żydowską na terenie powiatu Dąbrowa Tarnowska w latach 1942–1945, pisał Jan Grabowski. Por. Tenże: Judenjagd.

Polowanie na Żydów 1942–1945. Studium dziejów pewnego powiatu. Warszawa 2011. Tej samej tematyce Roman Bratny poświęcił opowiadanie Naganiacz ze zbioru Ślad z 1946 roku (R. Bratny: „Jeżeli żyjesz” i inne opowiadania. Kraków 1989, s. 34–54), na pod‑

stawie którego Ewa i Czesław Petelscy nakręcili w 1963 roku film fabularny Naganiacz (premiera w 1964 roku).

68 A. Kłos: Nie ma nikogo, kto by to zrobił…, s. 15.

69 A. Kłos: Mockau. „FA ‑art” 2009, nr 1–2, s. 19.

razem ma on związek z problematyką polsko ‑żydowską. Nie ona jednak jest tematem wiodącym w tych opowiadaniach. Agnieszkę Kłos intere‑

suje przeszłość w ruchu. Dlatego odrzuca jej imitowanie i praktykuje uobecnianie się tego, co dawne, w codzienności głównie po to, aby od‑

brązowić historię i odsłonić zakłamany dyskurs nowoczesności. Reali‑

zacji takiego założenia służą amplifikacje słowa „Żyd” w Wielkiej górze, opowiadaniu o grze w „Żydy” przypominającej Eurobusiness. Stawką jest tu odpowiednia „wycena” „Żyda” i wymiana figurki na inną i lep‑

szą – „anioła”. Demonstracyjna antynomia zła („Żyd”) i dobra („anioł”) doprowadza czytelnika do wniosku, że wojna jest przemyślaną grą, któ‑

rą można obstawić, przerwać, zmienić lub przewidzieć w zależności od tego preferowanego typu rozrywki. Komediowy aspekt świata literatury Kłos, wyróżniający się na tle innych narracji o Zagładzie, sprzyja kli‑

matowi metonimicznemu. Opustoszałe miasteczko, opuszczone przez Żydów, zapełniły anioły. Granica między gettem i resztą miasta odróż‑

nia dobro od zła. Wyswobodzenie świata od zła jako zasługa Niemców powinno być zatem gestem dobrym. Ale nie jest. Z odpowiedzi śmieją się jednak sami Żydzi. Zaskoczona i smutna pozostaje jedynie narra‑

torka.

Wyabstrahowanie problematyki Holokaustu z towarzyszącej mu za‑

zwyczaj narracji osiąga Kłos dzięki surrealistycznym sztuczkom i fabu‑

łom onirycznym, w których występują na równych prawach: historia i teraźniejszość, wrogowie i ofiary oraz Polacy, Łotysze, Niemcy i Ży‑

dzi. Autorka nie pielęgnuje żadnego kulturowego przywiązania, łącznie z zestawieniem tożsamości żydowskiej z obcością homoseksualistów w społeczeństwie. Wyśmiewa zarówno oświęcimskie muzeum rzeczy (Żydówki z getta i obozu chodzą we wspaniałych butach ze skóry), jak i „gojostwo” lesbijek z opowiadania Ha Noi. Świat jej bohaterów to obo‑

zowe danse macabre z Gier w Birkenau, to obrotowa scena, na której przesądy, fakty i nieszczęśliwe wydarzenia zamieniają się z sobą miej‑

scami.

Twórczość Agnieszki Kłos i Radosława Kobierskiego przynosi istotną zmianę w polskiej literaturze o Żydach i Zagładzie. Polega ona na unika‑

niu realizmu jako poetyki „imitatywnej” lub neorealistycznej i zastąpie‑

niu jej pastiszem oraz formami obrazowania surrealistycznego. To stąd

pochodzą konsekwencje, takie jak: włączenie tej prozy do gry z tradycją, zakwestionowanie słuszności stanowiska o przewadze faktów nad fik‑

cją oraz zmiana roli przeszłości w opowiadaniu o historii. W obu przy‑

padkach przeszłość można postrzegać jako niedostępną. Kobierski czyta świat Żydów z Tarnowa jak lekturę w języku obcym; Kłos język tego świata ustanawia językiem świata własnej wyobraźni. W prozie Kobier‑

skiego narrator staje na stanowisku encyklopedysty, natomiast u Kłos jest mikrologiem, który buduje etykę zawodu na porozumieniu między swoim odczuciem i faktami. „Zanim pojawili się ci artyści – pisał Ernst van Alphen o Davidzie Levinthalu, Ramie Katzirze oraz Zbigniewie Li‑

berze – przedstawienie Holokaustu w konwencji gry/zabawy stanowiło tabu. Teraz wydaje się, że młode pokolenie artystów może odnosić się do Holokaustu wyłącznie w formie gry/zabawy”70.

W jednym z wykładów amerykańskich Italo Calvino znajdziemy za‑

bawną opowieść. Wzięła się ona z pytania, postawionego przez autora Barona drzewołaza odnośnie do powieści Flauberta Bouvard i Pécuchet.

„Jak należy rozumieć finał tej nie ukończonej powieści, finał, w któ‑

rym Bouvard i Pécuchet rezygnują ze zrozumienia świata i powracają do swego powołania kopistów, zamierzając poświęcić się przepisywa‑

niu z biblioteki powszechnej?”71 Zdaniem Calvino, Flaubert był typem pisarza ‑encyklopedysty, który w literaturze widział szansę na rozwinię‑

cie swoich pasji naukowych, czyniąc ze sztuki przedsięwzięcie, a z pi‑

sania powieści – długoletnie wydarzenie. W liście z 1873 roku Flaubert zwierzał się, że przeczytał 194 tomy, potrzebne mu w pracy nad Bouvar‑

dem i Pécuchetem. Rok później było ich już 294. Pięć lat później – ponad 1 500! W zakończeniu powieści Flaubert wygłosił pochwałę tytanicznego wysiłku pisarza, który – podobnie jak obaj bohaterowie ‑nieucy – ślepo wierzy w encyklopedyzm. Zweryfikował jego wiarę dopiero Raymond

70 E. van Alphen: Zabawa w Holokaust…, s. 220. Por. również: P. Krupiński:

Holocaust i tabu. Gry z pamięcią w twórczości Mariana Pankowskiego i Zbigniewa Libery. Próba paraleli. W: Poetologie pamięci. Red. D. Śnieżko. Szczecin 2011 [pierwo‑

druk w: P. Krupiński: Ciało, historia, kultura. Pisarstwo Mariana Pankowskiego i Leo Lipskiego wobec tabu. Szczecin 2011, s. 167–197].

71 I. Calvino: Wykłady amerykańskie. Przeł. A. Wasilewska. Gdańsk–Warszawa 1996, s. 100.

Queneau, twierdząc, że: „Flaubert opowiada się za nauką, jeśli podlega ona sceptycyzmowi, metodzie, roztropności i jeśli zakrojona jest na mia‑

rę człowieka. Nie cierpi dogmatyków, metafizyków, filozofów”72.

Encyklopedyzm, widoczny w Ziemi Nod, prawie w ogóle nie występuje w utworach Agnieszki Kłos. Oboje pisarzy swój sceptycyzm wobec tra‑

dycyjnego zapisu przeszłości i Zagłady wyraża inaczej. Jednak to właś‑

nie w prozie Kobierskiego, mimo całkowitej absorpcji języka o świecie tarnowskich Żydów, dochodzi do jego wyobcowania. Nie dzieje się tak w opowiadaniach Kłos, które są osadzone w kolorycie lokalnych historii bardzo słabo i powierzchownie. Groteska, surrealizm i podrabianie re‑

alizmu istnieją w tej literaturze na innych prawach niż tradycja. O suk‑

cesie przedsięwzięcia przesądza jednak charakter jego narracji. Możemy tu mówić o narracji prowadzonej w języku obcym (Kobierski) i swoim (Kłos). Przy czym „swojość” wypada lepiej, jest bowiem konkretnym po‑

mysłem na „ściągnięcie” historii do nas na spotkanie.

72 Tamże, s. 101.