• Nie Znaleziono Wyników

oziom konsensusu w humanistyce – w porównaniu z naukami ścisły-mi – można określić jako niski. Dziedzina ta przez jednych jest nazy-wana naukową, a co najmniej aspirującą do miana naukowej, a przez innych, zwłaszcza przedstawicieli nauk ścisłych, choć niekiedy także przez samych humanistów, jest systematycznie wykluczana poza obszar nauki, głównie ze względu na to, że nie spełnia kryteriów naukowości. Sposobem istnienia humanistyki niezmiennie pozostaje dyskusja, przekształcająca się momentami w spór czy nawet konflikt. Przedmiotem kontrowersji może stać się zasadniczo dowolny aspekt prowadzonych badań. We współczesnym ję-zykoznawstwie polonistycznym jednym z takich kontrowersyjnych, szeroko dyskutowanych aspektów badań jest problem wykorzystywanych w nich metod.

Różnice zdań w tej kwestii są tak wielkie, że kiedy jedni dyskutują, ile i jakich metod powinno być stosowanych, inni te dyskusje kwitują stwierdzeniem, że metoda w ogóle nie jest ważna, więc nie ma po co o niej dyskutować.

W sytuacji wykształcenia się wielu metod badawczych, z których każda operuje innymi terminami i wybiera lub kreuje inne przedmioty badań, kon-frontacje badaczy stosujących odmienne metody przypominają rozmowy osób różnojęzycznych, mówiących każda swoim językiem i niespotykających się w żadnym punkcie, a jedynie rzucających w próżnię swoje niezrozumiałe

P

dla drugiej strony stwierdzenia. Choć potrzebę zmiany tej sytuacji, wypraco-wania technik dochodzenia do porozumienia, widzi wielu badaczy (o czym będę jeszcze szerzej pisać w zakończeniu), to potrzeba ta znajduje swój wyraz jedynie na poziomie teoretycznym, a na poziomie praktycznym wciąż pozo-staje niezaspokojona.

Wymownym świadectwem tego stanu rzeczy jest to, że lingwiści przyjmu-jący odmienne metody badawcze prowadzą dyskusje, stosując chwyty Scho-penhauerowskiej erystyki, a nie wdrażając w życie zasady komunikacji ukie-runkowanej na porozumienie, por. Habermas (1984), czy komunikacji bez przemocy, por. Rosenberg (2003).

Elżbieta Wierzbicka-Piotrowska (2007, 97) zauważa, że choć zgodnie z za-sadami obowiązującymi w nauce badacze języka powinni dążyć do odkrycia prawdy przez poszukiwanie argumentów ad rem, to bardzo często w ich dys-kusjach zwycięża czynnik ludzki i pojawia się argumentacja ad hominem, która polega na wykazywaniu niesłuszności racji głoszonych przez przeciw-nika w sporze przez wskazanie jego cech typowo ludzkich (postępowania, światopoglądu, zawodu, płci itp.). W zgromadzonym przez tę badaczkę ma-teriale, pochodzącym z dyskusji nad referatami wygłaszanymi na konferen-cjach naukowych oraz z recenzji i artykułów polemicznych publikowanych na łamach polskich czasopism naukowych, dominuje właśnie argumentacja ad hominem. Autorka podaje też jednak przykłady argumentów innych typów, m. in. argumentum ad ignorantiam, z których jeden brzmi, por.

Wierzbicka-Piotrowska (2007, 101): „Takie metody należą już do przeszłości, szanowny panie. Czy pan tego nie zauważył?”. Poza tym, że nadawca tej wy-powiedzi odnosi się do odbiorcy w sposób protekcjonalny i sugeruje mu, że przeoczył ważne dla swojej dyscypliny fakty, w wypowiedzi tej zostaje przed-stawiona pewna wizja zmienności metod badawczych, mianowicie taka, że metody, zestarzawszy się, wychodzą z użycia, czy też stają się reliktami. Nie jest to odosobniony sposób widzenia tej sprawy.

W tekstach z zakresu językoznawstwa polonistycznego, zarówno nauko-wych, jak i ewaluacyjnych (takich jak np. recenzje), przyjęło się właśnie pre-zentować ogólną charakterystykę metod badawczych, określając jedne meto-dy jako „nowe”, czy nawet „najnowsze”, a inne jako „stare”. Kategoryzacja ta jest związana z wartościowaniem: metody „nowe” i „najnowsze” postrzegane

są jako lepsze niż metody „stare”. W dalszej części artykułu problem percep-cji zmienności metod badawczych w dyskursie lingwistycznym omówię na przykładzie oryginalnych tekstów, zawierających interesujące mnie charakte-rystyki i oceny. Przeanalizowany przez mnie materiał pochodzi z tekstów dwojakiego rodzaju. Pierwsze źródło to prace ogólne i szczegółowe z zakresu semantyki i pragmatyki językoznawczej, teorii komunikacji i metodologii badań lingwistycznych. Drugim źródłem są teksty ewaluacyjne, zwłaszcza recenzje habilitacyjne i doktorskie, udostępnione na stronach internetowych MNiSW, a także anonimowe recenzje abstraktów konferencyjnych i wnio-sków badawczych1. Ze względu na dobro sprawy, jakim jest skupienie się w tym artykule na pewnym problemie, a nie osobach, imiona i nazwiska recenzentów, jak i recenzowanych, zostały usunięte z przykładów, czego śla-dem jest obecność zapisów w nawiasach klamrowych, np. {habilitantka}.

Współczesna lingwistyka dysponuje zasobem metod badawczych, które były wypracowywane w różnym czasie. Nie jest to jednak zasób, z którego przyjęło się korzystać w miarę potrzeb, dokonując wyborów ograniczonych tylko przedmiotem badań i poręcznością potrzebnych do ich przeprowadze-nia narzędzi. Bywa, że przedmioty badań językoznawczych nie mają charak-teru empirycznego, nie są więc wybierane, tylko kreowane jednocześnie z całym aparatem terminologicznym. Metody językoznawcze nie są w związku z tym postrzegane przez badaczy jako środki techniczne do wykonania podjętych zadań, ale jako zbiory założeń wykraczające poza ramy analizy lingwistycz-nej, wiążące się z takimi czy innymi koncepcjami ontologicznymi, epistemo-logicznymi i aksjoepistemo-logicznymi. Na gruncie refleksji teoretycznej założenia te są przez różnych badaczy ujmowane jako paradygmaty badawcze Thomasa Kuhna, programy badawcze Imre Lakatosa albo style myślowe Ludwika Flec-ka. Te paradygmaty, programy czy style są w pracach teoretycznych z zakresu językoznawstwa widziane albo jako następujące po sobie, albo jako współist-niejące, ale zawsze jako oddziałujące na siebie. I tak na przykład Ireneusz Bobrowski (1998, 78–80) postrzega metody badań lingwistycznych jako pa-radygmaty badawcze, które pojawiają się jeden za drugim i wpływają na sie-bie nawzajem:

1 Dziękuję kolegom, którzy na moją prośbę udostępnili mi te materiały.

pojawienie się nowego2 paradygmatu wcale nie znaczy, że poprzedni przestaje istnieć. W wypadku językoznawstwa pojawienie się trzech kolejnych paradygma-tów nie spowodowało, że językoznawcy zarzucili badana językowe w ramach paradygmatu historyczno-porównawczego.

Powiedzieliśmy również, że pod wpływem nowego paradygmatu poprzedni pa-radygmat może ulec zmianom. Możliwe jest też – oczywiście – że po dyskusji z obrońcami poprzedniego paradygmatu następny paradygmat zmieni swoją pier-wotną, zazwyczaj skrajną wersję. Ten wszakże wpływ jest trudny do uchwycenia, bo zazwyczaj zwolennicy nowego paradygmatu nie przyznają się, iż ich poglądy ulegają ewolucji pod wpływem argumentów poprzedników. W podrozdziale tym postaramy się krótko przedstawić, jaki wpływ na zwolenników poprzednich para-dygmatów odegrały idee tkwiące u podstaw nowych parapara-dygmatów. (…)

Często w nauce zdarza się tak, iż nowy paradygmat wprawdzie odcina się wy-raźnie od poprzedniego paradygmatu, ale nawiązuje jednocześnie do paradygmatu jeszcze wcześniejszego. Jeżeli ten paradygmat, do którego nawiązuje najnowszy, współistnieje w dalszym ciągu w nauce, to dzięki najnowszemu paradygmatowi nieoczekiwanie zyskuje na znaczeniu. Z paradygmatu epigońskiego przekształca się nagle w paradygmat bardzo aktualny.

Pojęciem paradygmatu posługuje się również Stanisław Gajda (1998, 11–13), który na przełomie XX i XXI wieku pisze:

Ludzki świat znajduje się na rozdrożu, stoi przed dylematem, czy iść starą drogą mimo świadomości jej niedostatków, czy też szukać nowej (do jakiego stopnia nowej?). (…)

Współcześnie słabnie krytycyzm wobec paradygmatów starych, rośnie scepty-cyzm wobec nowych. Brak jest paradygmatów zdecydowanie dominujących. Obok siebie współistnieją stary paradygmat historyczno-porównawczy, nowszy struktu-ralizm, funkcjonalizm i generatywizm, a także jeszcze młodsze paradygmaty ko-munikacyjno-pragmatyczny, kognitywny, ekologiczny itd.

Podobny punkt widzenia przyjmuje Aleksander Kiklewicz (2011, 2015).

Badacz ten uważa, że o ile w przeszłości kolejne paradygmaty badawcze następowały po sobie, o tyle obecnie w lingwistyce istnieje wiele punktów

2 Wyróżnienia boldem w tym cytacie i w cytatach kolejnych pochodzą ode mnie.

widzenia, koncepcji i kierunków badawczych, które powstały na gruncie działalności społeczności naukowej i jako takie powinny być badane w ra-mach socjologii językoznawstwa.

Z kolei Henryk Kardela (2011, 55) nie widzi w dziejach lingwistyki rewo-lucyjnych zmian, charakterystycznych dla paradygmatów badawczych, pro-ponuje więc spojrzeć na współczesne językoznawstwo jako na „forum ściera-nia się i wzajemnej inspiracji uprawianych stylów myślowych w rozumieniu Ludwika Flecka lub naukowych programów badawczych Imre Lakatosa raczej niż na refleksję nad językiem podlegającą Kuhnowskim, »rewolucyj-nym« zmianom”. Sceptycyzm w stosunku do ujęcia paradygmatycznego wyraża także Tomasz Nowak, który podejmuje w tym zakresie dyskusję z po-glądami I. Bobrowskiego (1998) i A. Kiklewicza (2011), a – podobnie jak H. Kardela (2011) – opowiada się za ujęciem programowym Lakatosa:

Obie filozofie: programów i paradygmatów zasadzają się na akceptacji dwu róż-nych zasad, sterujących rozwojem nauki: zasady komplementarności (koncepcja programów) oraz zasady niewspółmierności (koncepcja paradygmatów) (Such, Szcześniak 1999: 95–102). Zasada komplementarności głosi, że postęp w nauce ma charakter ciągły, ponieważ odbywa się w taki sposób, że jedna teoria (ta wcze-śniejsza i bardziej szczegółowa) staje się z biegiem czasu osobliwym (granicznym) przypadkiem drugiej (tej późniejszej i ogólniejszej); innymi słowy: „nowa” teoria uogólnia – koryguje i pogłębia – „starą” teorię, por. korespondencyjne przejście od mechaniki klasycznej do szczególnej teorii względności, których prawa zbiega-ją się w jednym szczególnym wypadku, mianowicie kiedy prędkość poruszazbiega-jącego się ciała staje się równa zeru. Zasada niewspółmierności wnosi zaś, że rozwój nauki jest nieciągły, gdyż jedna teoria (wcześniejsza) jest logicznie i empirycznie nieporównywalna z drugą (późniejszą) – ze względu na różne treści przypisywane terminom pierwotnym, a także aksjomatom i teorematom w obu tych teoriach, por. terminy, np. masa i długość (Nowak 2013, 242–243).

Niezależnie od różnic w kategoryzacji koncepcji, metod, teorii czy wiedzy lingwistycznej I. Bobrowski (1998), S. Gajda (1998, 2003), H. Kardela (2011), A. Kiklewicz (2011, 2015) i T. Nowak (2013) piszą o tym, co i jak jest w języ-koznawstwie badane w danym przedziale czy momencie czasowym, odwołu-jąc się do pojęć następstwa czasowego, por. poprzedni, następny, wcześniejszy,

późniejszy, a także opozycji nowego i starego, do której T. Nowak (2013, 243), inaczej niż S. Gajda (1998, 11–13), dystansuje się, biorąc te określenia w cu-dzysłów.

Tego rodzaju charakterystyki, tj. np. stary – nowy, w studiach szczegóło-wych i w recenzjach są przypisywane metodom badawczym w zupełnie inny, wartościujący sposób, co wiąże się także z innym niż teoretyczne spojrze-niem na zmienność metod, które w tym wypadku postrzegane są jako współ-istniejące i konkurujące ze sobą do czasu, kiedy nowa metoda wyprze czy zdominuje starą, co jest oczekiwane i oceniane pozytywnie. W związku z tym określenia takie jak dawne, przestarzałe czy anachroniczne są używane w spo-sób deprecjonujący, a określenia nowe, najnowsze, nowatorskie, innowacyjne w sposób afirmujący.

W recenzjach habilitacyjnych, których główną rolą – zgodnie z wytyczny-mi MNiSW – jest wykazanie znaczenia dorobku recenzowanego naukowca dla rozwoju danej dyscypliny naukowej, kategoryzuje się w ten sposób całe paradygmaty badawcze: te nowe – nowoczesne przeciwstawiane są dawnym, tak jak np. w następującym przykładzie:

Truizmem jest bowiem twierdzenie, że językoznawstwo polonistyczne ostatniej ćwierci wieku XX i pierwszej dekady XXI znakomicie się rozwinęło i podlegało gwałtownym przeobrażeniom. Zmiany te dotyczyły zarówno badań różnych płaszczyzn języka, zdarzeń komunikacyjnych, czy dyskursów, jak i nowych, od-miennych niż strukturalne (i, nazwijmy to, dawne) metod badawczych. {Habili-tant}, wieńczący w roku 1991 studia polonistyczne magisterium z językoznaw-stwa, i wówczas rozpoczynający pracę naukową, jest ważnym uczestnikiem i nie-obojętnym świadkiem przemian polskiego językoznawstwa ostatnich dekad.

W ciągu dwudziestu lat penetruje śmiało nośne i nowe obszary badań, a porusza-jąc się bezbłędnie w nowoczesnych metodologiach, stale przyczynia się do rozsze-rzania naszej wiedzy językoznawczej i kulturowej o polskim uniwersum języko-wym nie tylko przełomu XX i XXI wieku, ale także lat 50. (czasów stalinowskich).

Wartościowaniu podlegają również ujęcia autorskie i związany z nimi apa-rat terminologiczny, który jeśli na przykład, zdaniem recenzenta, jest przesta-rzały, wyklucza autora z grona poważnych badaczy – w tym wypadku – gestów, por.:

mimo niewątpliwego oczytania w światowej literaturze na temat badań nad ko-munikacją niewerbalną i gestami (Efron, Kendon, MCNeill, Muller, Cienki i inni) habilitantka odnosi się do tych prac bardzo pobieżnie i sama wyznacza własne zarówno kierunki badawcze, jak i metodologie. I tak zastosowana metodologia ma raczej wymiar statystyczny niż jakościowy i z gruntu jest już przestarzała. Przesta-rzała, głównie w zakresie semiotycznym: nikt z poważnych badaczy gestów nie użyje terminu „gestosfera” [termin stosowany przez habilitantkę w jednym z jej artykułów za Lotmanem 1990], bo jest to termin zbyt szeroki, tak samo jak nie będzie się odwoływał do tzw. kodowych modeli komunikacji. Habilitantka jednak używa takich przestarzałych terminów jak „komunikator” [w pracy habilitantki:

human communicator], właściwych dawno już zarzuconym modelom kodowym komunikacji i nie zauważa modeli, które pozwalają na włączenie komunikacji niewerbalnej.

Argument „wyjścia z użycia” bywa wykorzystywany także w celu wzmoc-nienia tezy, która – nawet jeśli jest słuszna – nie zyskuje w ten sposób ra-cjonalnego poparcia, ale zostaje uwikłana w zabiegi erystyczne, takie jak sugerowanie nieuczciwości, niekompetencji czy zawiści motywowanej nie-udolnością, por.:

Referat nawiązuje do popularnej w l. 80. XX wieku praktyki oceniania definicji leksykograficznych przez pryzmat arbitralnie przyjętych przez autora/autorkę analizy założeń teoretycznych, zwykle nawiązujących do swoiście interpretowanej semantyki strukturalnej i wcześniejszych koncepcji filozofii analitycznej. Już wów-czas formułowano zastrzeżenia co do uczciwości takiej praktyki badawczej, a dziś, przeszło 30 lat później, wydaje się ona całkowicie anachroniczna i może być uwa-żana co najwyżej za przejaw niezrozumienia, na czym polega praktyczna leksyko-grafia, albo przejaw zawiści wobec tych, którzy zdołali opracować słowniki języka polskiego, ze strony tych, którzy z różnych powodów do tego nie byli zdolni.

Uwagę zwracają też techniki włączenia informacji o czasie narodzin danej metody do wypowiedzi, której celem jest przedstawienie w sposób niebezpo-średni krytyki wyboru tej metody do przeprowadzonych badań, por. np.:

W zakresie słowotwórstwa Autorka dopuszcza wyjście poza czystą synchronię, ale w przyjętych założeniach w zasadzie pozostaje zgodna z najściślejszymi restryk-cjami przestrzeganymi w metodologii z lat 70-ych (dotyczy to m. in. zasad czwórki

proporcjonalnej i regularności semantycznej derywatów). Rygory te stanowią jednak rodzaj wędzidła, które, w moim przekonaniu, utrudnia, a wręcz uniemoż-liwia pełną interpretację analizowanych w rozdziale IV derywatów reprezentują-cych tzw. „żywy język”…

W tego typu kontekstach odbiorcy poddaje się myśl o tym, że zastosowana metoda może być przestarzała, nie przekazuje się mu jednak wprost takiej informacji – odpowiedzialność za interpretację tej wypowiedzi ze względu na jej niebezpośredni charakter ciąży więc na odbiorcy, a nie na nadawcy.

W latach 90. XX wieku określenie nowy zaczęło pojawiać się w odniesieniu do metod czy teorii lingwistycznych w tytułach artykułów i tomów nauko-wych, por. np. Opozycja langue-parole w świetle nowych teorii języka (Grze-gorczykowa 1993), Nowe czasy, nowe języki, nowe (i stare) problemy (Jędrzejko 1998), W poszukiwaniu jednostki mowy. Metodologiczne refleksje w obliczu nowego rozumienia języka (Antas, Majewska 2006), Najnowsze metodologie badań porównawczych w zakresie semantyki leksykalnej (Waszakowa 2011).

Metody, o które chodzi, zostały wskazane tylko przez charakterystykę nowe czy najnowsze zarówno w 1993 roku, jak i w 2011 roku, co obecnie nie ma wpływu na zrozumienie, o których metodach mogą te artykuły traktować.

Pewna badaczka języka w wywiadzie, opublikowanym w 2000 roku w jed-nym z akademickich pism popularnonaukowych, doprecyzowuje, co ma na myśli, mówiąc o nowych metodach: „Wtedy, gdy w językoznawstwie pojawiły się nowe metody badawcze – teoria stereotypów językowych, językowego obrazu świata, jednym słowem kognitywizm – mogłam ponownie zająć się twórczością autora W Roztokach”. Te właśnie nowe metody są przez recen-zentów postrzegane jako nowatorskie, por.:

Nie bez znaczenia było wreszcie istnienie lingwistycznych opisów kategorii KWIATY lub jej elementów. Szczególne miejsce wśród nich zajmuje monografia Doroty Piekarczyk Kwiaty we współczesnym językowym obrazie świata (Lublin 2004) ze względu na całościowe ujęcie problematyki i metodologiczne nowatorstwo.

Aktualnie w szeregu strukturalizm – generatywizm – kognitywizm – ko-munikatywizm jako nowe charakteryzowane są dwie ostatnie metody, a jako

stare, przestarzałe czy dawne – dwie pierwsze. Koncepcje autorskie wpisujące się w te nurty mogą uzyskiwać bardziej precyzyjne nazwy. Częściej jednak operuje się jeszcze bardziej ogólnymi określeniami: jako nowy jest widziany paradygmat poststrukturalny, jako stary – strukturalny. Uwidacznia się w tym myślenie o metodach badawczych stosownych w lingwistyce jako o następu-jących po sobie epokach w dziejach językoznawstwa, czy paradygmatach badawczych wykształcających się w drodze rewolucji naukowych, por.:

w tym miejscu inspirujące byłoby przytoczyć w całości artykuł Jolanty Antas pt.

Co zmieniło się w myśleniu o języku po strukturalizmie?, w którym autorka pojawie-nie się i ugruntowapojawie-nie językoznawstwa kognitywnego u schyłku XX w. określa mianem „przełomu” i „zmianą paradygmatów metodologicznych” (Załazińska 2006: 40).

Ponieważ autorka z oczywistych względów nie może przytoczyć całego ar-tykułu J. Antas (2001), w tabeli zestawia najważniejsze jego punkty, porów-nując ze sobą metodę strukturalną i poststrukturalną. Ma to na celu przed-stawienie zalet metody poststrukturalnej jako takiej, która odpowiada na braki metody strukturalnej. Sprawę ewentualnych braków nowej metody pomija się milczeniem. Takie jednostronne przedstawienie metod (wskazanie zalet metody wybranej i braków metody odrzuconej, a nie jednego i drugiego w wypadku każdej z nich), a także uogólnienie polegające na tym, że różne koncepcje autorskie opisuje się jedną etykietą (strukturalizm – poststruktu-ralizm), ma charakter wyjaśniający i retoryczny: uzasadnia decyzję o wybo-rze tej a nie innej metody pracy i pwybo-rzekonuje, by uznać ten wybór za trafny;

nie ma natomiast spodziewanych walorów merytorycznych: nie opisuje w spo-sób możliwie najbardziej obiektywny wybranego do badań narzędzia i jego możliwości.

Wartościowanie metod w dyskursie lingwistycznym nie wydaje się tylko doraźnym zabiegiem o charakterze czysto praktycznym, mającym na celu dostarczenie wywodowi naukowemu dawki perswazji, być może w obecnej sytuacji koniecznej do tego, by został on odebrany jako wiarygodny i wno-szący wkład w rozwój dyscypliny. W tekstach recenzji wartościujące użycia przymiotnika nowy pojawiają się nagminnie jako elementy dyrektywy,

naka-zującej stosowanie nowych metod – ten, kto takich metod nie stosuje, nie może być uznany za „nowoczesnego i przyszłościowo zorientowanego bada-cza”, por. np.:

Zatem właśnie monometodologiczność {habilitantki} budzi moje największe zastrzeżenia i opór przed uznaniem ją za nowoczesnego i przyszłościowo zorien-towanego badacza językoznawstwa, dlatego patrząc na jej dokonania także z per-spektywy tego, co dzieje się na tym polu w świecie i w obliczu nowych metodolo-gii, wprawdzie doceniam jej wysiłki badawcze, ale i oceniam je za niewystarczają-ce, bo gubiące nowe perspektywy analityczne, poznawcze i wreszcie narzędziowe.

Afirmacja nowości wydaje się więc wiązać z przekonaniem, że nowe meto-dy są lepsze niż stare metometo-dy. Powstaje jednak przy tym wątpliwość, czy to, co jest określane jako nowe, rzeczywiście jest nowe.

Elżbieta Tabakowska artykuł Językoznawstwo kognitywne – nowe czy dawne horyzonty badań nad językiem? zaczyna od refleksji nad powszechnością postrzegania kognitywizmu jako nowego kierunku, por.:

Kierunek znany we współczesnym językoznawstwie pod nazwą „językoznawstwa kognitywnego” uchodzi dziś często za kolejną – po klasycznym strukturalizmie i generatywizmie – rewolucję w językoznawstwie. Entuzjaści skłonni są przyzna-wać mu status nowego paradygmatu naukowego, definiowanego według parame-trów sformułowanych w klasycznej pracy Kuhna (Kuhn, 1962). Przeciwnicy są-dzą, że językoznawstwo kognitywne jest „nienaukowe”, ponieważ wysuwane przez jego zwolenników tezy są w przeważającej większości niefalsyfikowalne. Ekstremi-ści wreszcie oskarżają je o to, że zbyt łatwo wpisuje się w postmodernistyczny nurt określany ogólnie (a zatem i nieprecyzyjnie) nazwą „New Age”. Wszyscy jednak zgodni są co do tego, że jest to kierunek nowy (Tabakowska 2000, 57).

W dalszej części tekstu badaczka omawia cechy kognitywizmu, przywołując cytaty z pism Jana Rozwadowskiego z 1903 roku, czyli z czasów, w których nazwą kognitywizm się nie posługiwano. W związku z tym we wnioskach Tabakowska stwierdza, że kategoria nowości nie opisuje precyzyjnie kogni-tywizmu, por.:

Językoznawstwo kognitywne jest więc nowe i nie-nowe zarazem. (…) Gramatyka kognitywna w ujęciu Ronalda Langackera przywołuje liczne elementy myśli języ-koznawczej z czasów poprzedzających nadejście i rozwój strukturalizmu; intuicje dziewiętnastowiecznych klasyków językoznawstwa indoeuropejskiego w wielu przypadkach odpowiadają teoretycznym założeniom współczesnego językoznaw-stwa kognitywnego (Tabakowska 2000, 68).

Do podobnych wniosków dochodzi Anna Czelakowska (2007, 157), która w artykule pt. Kognitywna myśl o języku w pracach Jana Michała Rozwadow-skiego zwróciła uwagę na to, że tym, co wspólne w myśleniu o języku J. Roz-wadowskiego i kognitywistów, jest ujęcie psychologiczne, a pewne istniejące różnice wynikają z przyjęcia różnych koncepcji psychologii. Jak zauważa T. Nowak (2013, 238), to ujęcie, kładące nacisk na (funkcjonalny) stosunek języka do myśli (na funkcję języka: reprezentacyjną lub komunikacyjną) konkuruje w dziejach myśli językoznawczej z tradycją logiczną, kładącą nacisk na (formalny) stosunek języka do bytu. Obie te tradycje dochodzą w historii językoznawstwa do głosu w sposób sinusoidalny.

Opisana w niniejszym artykule strategia erystyczna, polegająca na użyciu

„argumentu z nowości”, jest rzecz jasna tylko jedną ze strategii stosowanych

„argumentu z nowości”, jest rzecz jasna tylko jedną ze strategii stosowanych