• Nie Znaleziono Wyników

W ROKU JUBILEUSZU

24

Jezus w Ewangelii Łukasza mówi, że to Słowo trzeba w sobie ustrzec, bo tak bywa, że je przyjmuję, ale za chwilę gdzieś je zgu-bię, albo nagle przestanie być ważne, albo coś innego okaże się ważniejsze i wypchnie to Słowo ze mnie.

Słowo trzeba ustrzec, jak Maryja ustrzegła Słowo w łonie dziewięć miesięcy. Kiedy strzegła, Ono w Niej rosło, Ono się w Niej pomnażało, wzrastało. Wtedy, kiedy Ono już tak urośnie, że nie możesz Go zatrzymać w sobie, że musisz Je urodzić, to Ono właśnie wtedy wychodzi z nas. I wychodzi jako dar dla innych. Dlatego Jezus mówi, że każdy, kto słucha Słowa i zatrzymuje je w sobie, jest dla niego jak brat, siostra i matka. Słuchając Słowa, jestem dla Niego bratem i siostrą, natura Boża się we mnie aktualizuje.

Każdy z nas jest dzieckiem Boga od chrztu, ale dopiero słu-chanie Słowa tę naturę w nas ożywia, urealnia i rzeczywiście zmieniamy się w przyjaciół Boga, w Jego siostry, w Jego braci.

Natomiast jest moment, kiedy to Słowo trzeba urodzić i to może mieć rozmaite wymiary. Najpierw jest to zawsze wymiar świadectwa, czynnej miłości, ale też apostolstwa. Słowo nie może być tylko teorią, nie może być abstrakcją, musi być przekazane, musi być urodzone. Właśnie im bardziej je poznałem naprawdę, to znaczy poznałem jego moc, która jest z Ducha Świętego, to muszę się nim podzielić, nie mogę go zazdrośnie zatrzymać dla siebie. Muszę – taka jest natura tej mądrości, która przychodzi od Boga. To jest to, co Papież Franciszek dzisiaj zamyka tą for-mułą „uczeń-misjonarz”. A w wersji nowotestamentalnej to jest:

przyjąłem – przekazuję. Jeśli nie przekazuję, to znaczy, że jeszcze nie przyjąłem. Jeśli nie ma we mnie tego przynaglenia, żeby prze-kazać, to znaczy, że jeszcze nie przyjąłem. Jeszcze nie dość poko-chałem to Słowo. Jeszcze nie dość ta mądrość mnie zdobyła, dlatego że nie zdobyła mnie tak, żeby mnie uczynić apostołem.

Takie są te dwa wymiary rzetelnego poznawania mądrości, że ona czyni z nas przyjaciół Boga i że ona absolutnie na pewno czyni nas apostołami.

abp Grzegorz Ryś – Moc słowa jednania 25

* * * Duchowość Kościoła dziś

Jakie są powody, żeby rozważać taki temat? Myślę, że są dwa, które pozostają w pewnym napięciu ze sobą. Pierwszy jest taki, że słowem, które dzisiaj w Polsce pada najczęściej, jest zapewne słowo „podziały” albo „podział”. A z drugiej strony jesteśmy w Laskach, to znaczy w takim miejscu, gdzie jednanie ludzi, którzy są nieraz na wiele sposobów podzieleni, zawsze się doko-nywało i dokonuje, a to miejsce ma w sobie wpisane nie tylko pragnienia jedności, ale rzeczywistość jednania.

Jest takie napięcie w tym, co obecnie przeżywamy w Polsce i nie tylko w Polsce, a tym wezwaniem, które jest wpisane w La-ski. Napięcie to jest tak mocne, że człowiek właściwie miałby ochotę odpuścić sobie taką refleksję, gdyby nie to, że mówiąc o jedności, poruszamy to, co dotyczy istoty Kościoła, istoty jego misji.

Jan Paweł II, najpierw w kontekście wojny falklandzkiej w Li-verpoolu, w Anglii, a potem w adhortacji apostolskiej „Reconci-liatio et paenitentia” (Pokuta i pojednanie) powtórzył takie zda-nie: „Kościół ze swej natury zawsze niesie pojednanie”. Więc gdy mówimy o jednaniu, to nie mówimy o czymś, co jest trzecio-, czwarto-, dziesięciorzędną misją Kościoła, tylko tym, co go okre-śla od strony natury, tzn. też pewnego Bożego planu, z jakim Kościół został powołany do istnienia. Ostatecznie Pan Bóg wy-znacza naturę wszystkiego, co jest stworzone.

Tekst biblijny, który chciałbym przywołać i który też jest wy-wołany tematem „Moc słowa jednania”, to fragment Drugiego Listu do Koryntian (5,18-21). To jest jeden z najpiękniejszych i – myślę – najbardziej wstrząsających tekstów św. Pawła, który pisze:

„Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w

Chry-W ROKU JUBILEUSZU

26

stusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grze-chów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą”.

Zdanie ostatnie jest jednym z najbardziej wstrząsających w ca-łej Biblii: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą”. Mówi Paweł, że to jest moment, w którym Bóg jednał nas ze sobą i że ostatecznie to jest ta posługa jednania, której dokonał Jezus i która nam została zlecona. Myślę, że rozważając ten tekst, trzeba wyjść od słowa „nam”. Jeśli św. Paweł mówi: „zlecił nam posługę jedna-nia” i zlecił nam słowo jednania, trzeba postawić pytanie: komu?

Nam. Drugi cytat z „Reconciliatio et paenitentia”: „W dłonie i usta Apostołów, swoich wysłanników, Ojciec złożył miłosiernie posługę jednania, którą wypełniają oni w sposób jedyny na mocy władzy działania „in persona Christi”. Ale i całej wspólnocie wierzących, całej strukturze Kościoła powierzone zostało „słowo jednania”, czyli zadanie czynienia wszystkiego, co możliwe, by dawać świa-dectwo o pojednaniu i by sprawiać je w świecie” (n. 8).

Pamiętam, jak ten tekst czytałem pierwszy raz i pamiętam swoją emocję, bo dość łatwo jest zawęzić rozumienie posługi jednania właśnie do posługi sakramentalnej. Jest ona wtedy zle-cona tym, którzy noszą w sobie kapłaństwo urzędowe. Natomiast Papież – nie wiem, czy ktoś przed nim to napisał – mówi, że posługa jednania jest zlecona całej wspólnocie. I dalej tę myśl rozwija w niezwykle przejmujący sposób, mówiąc o ludziach, którzy nie mogą otrzymać pojednania na drodze sakramentalnej, bo decyzje życiowe postawiły ich w takim miejscu, że np. nie mogą być rozgrzeszeni w sakramencie pokuty. Papież mówi, że to jest moment, w którym szczególnego znaczenia nabiera to wezwanie skierowane do całego Kościoła, bo wtedy wspólnota

abp Grzegorz Ryś – Moc słowa jednania 27 Kościoła pokazuje akceptację, przyjęcie, przebaczenie człowie-kowi, dla którego ten wymiar jednania sakramentalnego jest na ten moment zamknięty. Wtedy bardzo się liczy, jaka jest wspól-nota, czy potrafi się zmierzyć z ludzkim dramatem, problemem, grzechem, czy potrafi zaoferować mu dar jednania, słowo jedna-nia, posługę jednania. Wymiar sakramentalny nie jest przecież jedynym porządkiem działania Pana Boga. Jest niezwykle waż-nym, obiektywnym porządkiem działania Bożego, ale nie jedy-nym. To jest bardzo ważne stwierdzenie, że posługę jednania, słowo jednania Bóg zawierza nie tylko apostołom, tylko zawierza Kościołowi, który jest sakramentem jednania.

Przypomina mi się definicja Kościoła, jaką sformułował So-bór Watykański II w Konstytucji o Kościele „Lumen gentium”.

W pierwszym punkcie mówi, że Kościół jest jakby sakramentem, to znaczy znakiem i narzędziem jednoczenia każdego człowieka z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego. To jest ważne, Kościół nie istnieje dla siebie, Kościół jest znakiem i narzędziem jedności całego rodzaju ludzkiego. Ta jedność jest najpierw umo-cowana w tym, że jest też znakiem i narzędziem zjednoczenia człowieka z Bogiem. Myślę, że stanowczo za rzadko o tym my-ślimy, za rzadko czynimy z tej misji Kościoła rachunek sumienia.

Nie zapomnę, jak kilka lat temu byłem na zjeździe młodych biskupów w Rzymie. W ostatnim dniu tego spotkania mieliśmy pracę w grupach osób z poszczególnych kontynentów. Przy sto-liku europejskim ktoś mądry postawił pytanie: „Jaka jest dziś funkcja Kościoła w Europie?”. Pomysłów było bardzo wiele, ale we mnie ciągle brzmiało zdanie z Soboru, że Kościół w Europie ma taką samą funkcję, jak Kościół w ogóle, tzn. że ma być narzę-dziem jedności całego rodzaju ludzkiego i gdzieś we mnie takie echo powstawało, że raczej mało to Kościołowi się udaje – to bycie narzędziem jedności.

Kościół jest narzędziem jedności. Oczywiście, można też powie-dzieć tak, że aby być skutecznym narzędziem jedności – co też Papież

W ROKU JUBILEUSZU

28

przywołuje gdzieś w „Reconciliatio et paenitentia” – Kościół powi-nien być najpierw sam pojednany. Także dlatego, że – jak słyszeliśmy – najpierw to bycie skutecznym znakiem jedności oznacza wezwanie do świadectwa. I to jest znów pytanie – nie tylko trudne, ale i bolesne - o jakość tego naszego pojednania w Kościele, wewnątrz Kościoła.

Z jednej strony widać jak Duch Święty nas do jedności popycha, jak nas przynagla, jak nas uruchamia, jak pokazuje Kościołowi wszyst-kie możliwe wymiary tej jedności. Nie wiem, na ile Państwo mieliście okazję śledzić to, co się działo w Rzymie podczas Pięćdziesiątnicy.

To jest zupełnie niesłychane wydarzenie, takie, w którym Duch Święty się zaprezentował jako ten, który tym Kościołem rządzi i wy-trąca go z równowagi, z takiego dobrego samopoczucia i pokazuje mu takie kierunki, w których my nie zawsze mamy ochotę wędro-wać. W czasie czuwania modlitewnego o. Raniero Cantalamessa przy Papieżu Franciszku mówił, żebyśmy się poczuli wezwani do jedności ze wszystkimi, którzy przyzywają na całym świecie imienia Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Ojciec do tej grupy zaliczył Żydów mesjańskich. Porozmawiajcie o tym Państwo z kimkolwiek w na-szym Kościele; bardzo jestem ciekaw, co usłyszycie.

Są takie kierunki jedności, o których my nawet boimy się głośno mówić, bo narazimy się temu albo tamtemu; a to niepo-litycznie, a to niepoprawnie. Już wydawało nam się, że stoimy dość mocno na ziemi i wiemy, jak to się robi; właśnie wtedy Duch Święty daje nam kuksańca: Jeszcze nic nie wiesz, jak to się robi.

Pojednany Kościół, sam do środka otwarty na to wezwanie do jedności – dopiero potem oczywiście może być skutecznym znakiem tej jedności na zewnątrz. Z jednej strony, kiedy się o tym mówi, to wszystko brzmi jako dość oczywiste i bardzo ważne, a z drugiej strony brzmi dość moralizatorsko. Wszyscy wiemy, że stoimy przed wezwaniem, które nas przerasta i wtedy dobrze jest przeczytać jeszcze raz tekst Pawła z Drugiego Listu do Koryntian, bo to jest tekst, który mówi przede wszystkim o tym, że pojed-nanie jest inicjatywą i dziełem Boga. To jest ogromnie ważne, bo

abp Grzegorz Ryś – Moc słowa jednania 29 Bóg jest tym, który jednał świat ze sobą. I to Bóg jest tym, który jedna ludzi między sobą. Wszystko to pochodzi od Boga. Pojed-nał nas i pojedPojed-nał ze sobą świat. My jesteśmy wezwani do dzia-łania w samym środku dziadzia-łania Bożego. Dlatego Paweł mówi:

„W imieniu Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!”

(2 Kor 5,20). On nas uczynił swoimi ambasadorami, w Jego imie-niu występujemy. W Jego imieimie-niu, to znaczy tak naprawdę w Nim.

Od Niego czerpiemy jakikolwiek autorytet, żeby kogokolwiek wołać do jednania. Ale samo pojednanie jest zawsze działaniem Boga. Na tym polega dzieło zbawienia, że Bóg jedna ze sobą świat.

Jednając świat ze sobą, jedna ludzi między sobą. My nie mamy się starać o jedność po swojemu – niech nas ręka Boska broni!

Mamy otworzyć się na to dzieło jednania, którego Bóg dokonuje w Chrystusie, i już go dokonał. Wszystkie te istotne słowa w liście Pawła padają w czasie przeszłym. To jest dzieło dokonane. To się stało, a pojednanie jest dziełem Boga.

Na takie rozróżnienie dość często powołuje się bp Zbigniew Kiernikowski. Przypomina on tekst z Ewangelii św. Jana, kiedy do Jezusa przychodzą ludzie i mówią: „Co mamy czynić, byśmy peł-nili dzieła Boga?” (J 6,28). Nie żebyśmy robili coś dla Pana Boga, tylko żebyśmy pełnili Jego dzieła. Zasadnicza różnica między dzie-łem Boga a naszym dziedzie-łem dla Niego. Dla Pana Boga można wiele rzeczy robić. Nieraz będą one takie, że Pan Bóg się pod nimi nie podpisze, ale w naszych dobrych intencjach – którymi wiado-mo, co jest wybrukowane – będziemy przekonani, że robimy to dla Boga. Akurat wiele razy w historii Kościoła było tak, że robiliśmy dla Pana Boga rzeczy dość okropne. A misją Kościoła nie jest ro-bienie czegoś dla Boga, tylko pełnić dzieło Boga. Bóg pełni to dzieło jednania i ważne jest, aby włączyć się w to dzieło, mieć ra-dość, że mogę w tym dziele uczestniczyć, że jest mi to zlecone, bo On nam zlecił słowo i posługę nam zawierzył.

Zlecił nam posługę jednania, to znaczy, że jest dzieło, któremu ja służę, a nie jestem kimś, kto nim dysponuje i w jakiś sposób

W ROKU JUBILEUSZU

30

ustawia reguły, ustala jakiekolwiek zasady, jak ono się ma odbywać.

To jest dzieło nam przekazane, zawierzone, dane, które mamy przyjąć w duchu posługi. Służę temu dziełu, które czyni Bóg.

Jestem od tego, żeby przejąć od Boga słowo jednania, dzieło jednania, sposób jednania, motyw jednania i to właśnie tak, jak ono zostało dokonane w Chrystusie, którego Bóg uczynił grzechem.

Myślę, że jest to pierwsza bardzo ważna rzecz: my nie jesteśmy do tego, żeby wymyślać, jak jednać ludzkość ze sobą – na szczęście to nie od nas zależy. Inicjatywa jest Boża. To Bóg jest tym, który jedna.

Druga ważna rzecz, która wynika z tego tekstu, to jest zrozu-mienie, czym jest pojednanie i grzech. Te dwa pojęcia są ze sobą spięte. O grzechu dzisiaj się nie mówi łatwo, myślę, że nawet w Kościele – coraz trudniej. Dzisiaj jest w Kościele moda, żeby mówić o uzdrowieniu. Ja dawniej tego nie rozumiałem; pamię-tam, jak mój proboszcz w Londynie powiedział, że jak urządza liturgię pokutną, to przychodzi pięć osób, a jak urządzi liturgię z modlitwą o uzdrowienie, to ludzie stoją w kościele i na ze-wnątrz. Myśmy nie mieli tego doświadczenia w Polsce, a teraz już je mamy. Na przykład przebić się z bardzo ważną inicjatywą Franciszka: „24 godziny dla Pana”, spowiedź przez 24 godziny przed czwartą niedzielą postu. Idzie nam to ślamazarnie, nato-miast Msze święte z modlitwą o uzdrowienie pojawiają się jak grzyby po deszczu. Co więcej, dla niektórych duszpasterzy stały się takim rodzajem lekarstwa na wszystko.

Pojednanie i grzech. Jest taki fragment w „Reconciliatio et paenitentia”, za który Papież mógłby dostać Nagrodę Nobla. Naj-bardziej genialne jego stwierdzenie, że jeśli nie dotrzemy do grze-chu, to ominiemy to, co jest pojednaniem źródłowym. Pojedna-nie źródłowe jest dlatego ważne, że jeśli chcemy uczestniczyć w posłudze jednania, to trzeba zejść do samego dna źródła po-działu. Myślę, że jest to najmocniejsze zdanie, jakie Papież napi-sał w „Reconciliatio et paenitentia”. Nie jedna się ludzie ze sobą, jeśli nie schodzi się do samego źródła podziału.

abp Grzegorz Ryś – Moc słowa jednania 31 Mam w sobie takie wspomnienie z pielgrzymki krakowskiej:

jakoś tak się złożyło, że 5 czy 6 osób przychodziło do mnie z jed-nym podobjed-nym pytaniem. Byłem zdumiony, że to pytanie tak wraca; najczęściej niestety przychodziły kobiety (niestety dla nich): „Proszę księdza, czy ja mogę wykraść mężowi pieniądze z portfela, bo nie daje mi pieniędzy na dzieci. Ja nie mam za co kupić nawet książek i ubrań dla dzieci. Czy ja mogę ukraść te pieniądze?”. Bardzo dobre pytanie… dla księdza. Co jej odpo-wiem, będzie źle. Najgłupsza możliwa odpowiedź byłaby taka:

„Możesz” albo „Nie możesz”. Bo jej problemem nie jest to, czy ma kraść, czy nie kraść, tylko jej problemem jest to, co się stało, że ona musi kraść. Co się między nimi dzieje, między nią a jej mężem. Trzeba zejść do źródła podziału, inaczej to jest załatwia-nie problemów po wierzchu. Tak się załatwia-nie da.

Gdy miałem kilka lat kapłaństwa to ksiądz kardynał Kazimierz Nycz, ówczesny biskup pomocniczym w Krakowie, a dziś Metro-polita Warszawski, dwa razy „zesłał” mnie na Syberię i to mi dobrze zrobiło. Jestem do dzisiaj wdzięczny za to, że mnie tam posłał. Nie zapomnę przepięknych starych cerkwi syberyjskich, malowanych białą emulsją. Spod tej emulsji po roku było widać, jak wychodzą plamy wilgoci. Te ściany były wszystkie przegniłe. Można było co dwa lata malować to białą emulsją, ale sensowniej by było osuszyć fundamenty, założyć rynny, ale tego nikt nie zrobił. Będzie się tak malować te ściany co dwa lata, aż się rozsypią.

Nie można problemu załatwić po wierzchu, nie można go po prostu zaklajstrować. Papież mówi: musisz zejść do samego dna.

Tam, gdzie jest źródło: pojednanie źródłowe. A źródło, mówi Papież, jest w sercu i w świadomości.

Chcesz człowieka jednać, to musi on usłyszeć przez ciebie słowo, które przychodzi od Chrystusa, to słowo o grzechu.

Grzech, to jest stan serca. Paweł pisze w Liście do Efezjan (2, 14-16): „W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyra-żone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć

W ROKU JUBILEUSZU

32

w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jed-nym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości”.

Chrystus w sobie zadaje śmierć wrogości. Czyjej wrogości?

Mojej. Mojej wrogości do kogokolwiek, bo Chrystus nie ma w so-bie wrogości do kogokolwiek. Tego, który nie znał grzechu, uczy-nił grzechem. Tego, który jest miłością absolutną, uczyuczy-nił wro-gością. Kiedy Chrystus umiera na krzyżu, ta moja wrogość umiera wraz z nim. Nie chodzi o to, że między mną a kimkolwiek są różnice. Różnice nie są żadnym problemem. Problemem jest wrogość, problemem jest grzech.

Jest w tym fragmencie Listu do Koryntian takie ogromnie ważne stwierdzenie; są warunki brzegowe, istotne, które człowiek musi spełnić, żeby mógł do kogokolwiek odezwać się na temat jego grzechu. Kiedy Jezus mówi do nas o naszym grzechu, to my nigdy nie mamy wrażenia, że to nas poniewiera, że to nas znisz-czy, że to nas upokarza. Właściwie, dlaczego tak jest? Dlaczego On ma prawo mówić do mnie o moim grzechu. I odpowiedź jest dokładnie taka, jak w tym tekście. Ma prawo mówić do mnie o moim grzechu dlatego, że sam się nim stał, znaczy, że jest Kimś, kto mój grzech bierze na siebie. On, który nie zna grzechu.

Ja to ostatnio jakoś mocno przeżyłem. Nałożyło mi się to jedno zdanie z Drugiego Listu do Koryntian na fragment, kiedy Jezus rozmawia z Nikodemem. To jest taki tekst, który ciągle przytacza-my w ewangelizacji: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). A wcześniej mówi Jezus do Nikodema: „Trzeba, żeby wywyższono Syna Człowieczego tak, jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni”. Czyli wywyższa to, co ich zabijało. Jezus mówi: „Tak trzeba wywyższyć Syna Człowieczego”.

Ale co mnie zabija? Mnie zabija mój grzech. Grzech jest śmiercią.

Wrogość jest grzechem, który mnie zabija. Jak mam w sobie

wro-abp Grzegorz Ryś – Moc słowa jednania 33 gość do kogokolwiek, to oprócz tego, że on jest biedny, to ja jestem tysiąc razy biedniejszy. I wszystko we mnie jest zabite.

Co znaczy, że Ojciec wywyższył Syna, jak węża na pustyni? Wy-wyższył Go jako mój grzech, Tego, który stał się moim grzechem.

I ja patrzę na Jezusa, który stał się moją wrogością. I widzę, jak umiera. I to jest właśnie to, że pojednanie jest dziełem dokonanym.

Że moja wrogość została zabita, nawet jeśli ja wciąż ją przeżywam jako mój grzech, z którym sobie nie radzę, który mną rządzi, który

Że moja wrogość została zabita, nawet jeśli ja wciąż ją przeżywam jako mój grzech, z którym sobie nie radzę, który mną rządzi, który