• Nie Znaleziono Wyników

Katastrofizm cząstkowy, czyli kilka zdań o katastrofach koniecznych, wpisanych w plan

odrodzenia człowieka, ludzkości i Polaków

Najmocniej w domenie polskiego romantyzmu osadzony został wariant „katastrofizmu cząstkowego”, przezwyciężonego. Oczy-wiście można postawić zasadne pytanie, czy dzieła, które de-finitywnej katastrofy nie wieszczą, które nawet nie stawiają jej jako hipotezy uprawdopodobnionej, do rzędu katastroficznych zaliczane być mogą? Odpowiedź jest w zasadzie prosta, Dziady drezdeńskie, Przedświt czy Król-Duch, choć o różnych katastrofach mówią, katastroficznymi – z racji dominującej roli profecji opty-mistycznej – w swoim rdzeniu nie są. Trudno wszakże choć w kil-ku zdaniach nie podjąć kwestii frapującej przecież, że w czasach dla polskiej kultury wyjątkowo trudnych, a sprzyjających właśnie projekcjom katastroficznym, największą siłę zyskał nurt, który zjawiska katastrofy nie pomijał, ale akcent położył na jej obłaska-wianiu, oswajaniu, przezwyciężaniu wreszcie.

Proces ten, oczywiście, zainicjowały Dziady drezdeńskie, w których katastrofę polityczną, czyli rozbiory i niewolę, ukaza-no przez filtr profecji mesjanistycznej jako doświadczenie ożyw-cze, ujęte w ramy planu Opatrzności, która wspierając sprawę polską, bierze na siebie rolę wielkiego promotora zasady wol-ności narodów, a Polsce przypisuje rolę inicjatora i przewod-nika w procesie destruowania europejskich tyranii. Katastrofa polska w tej opowieści staje się fundamentem dla uniwersalnej

soteriologii rodu ludzkiego, przynajmniej w obszarze politycznie definiowanej wolności, ale zapewne nie tylko w tej dziedzinie.

Bóg jest tu gwarantem ładu we wszystkich porządkach i Jego po-zycja, pomimo potężnych sił (w świecie historycznym – caryzm i inni despoci), jakimi dysponuje Inferno, nie może być zagro-żona. Nie są też w stanie nadkruszyć Jego potęgi metafizyczni buntownicy w rodzaju Konrada, dramatycznie zmagający się z problemem teodycei, w Bogu widzący w najlepszym razie mil-czącego świadka, obojętnego na dziejowe i egzystencjalne zło.

Sposób rozpisania tematu mesjanistycznego w tym arcydrama-cie, bliski przecież heterodoksji religijnej, do dziś budzi żywy opór, czego świadectwem głosy w ostatnim półwieczu tak zna-komitych badaczy, jak m.in. Weintraub, Przybylski czy Miłosz37, mających za złe Mickiewiczowi przykładanie ręki do idei deifi-kowania narodu. Zofia Stefanowska pisała, iż Mickiewicz „zmu-sił Opatrzność, aby stała się rzecznikiem sprawy narodowej. (…) Bóg w dramacie to Bóg polityczny, realizujący się w dziejowej sprawiedliwości”. I dodawała: „to była cena, jaką Mickiewicz płacił za sankcję nadprzyrodzoną dla polskich dążeń narodo-wych”38. Niewątpliwie poeta, intronizując w obrębie polskiej kul-tury narodowy mesjanizm w wersji romantycznej, doprowadził, poprzez upolitycznienie, czyli przypisanie Opatrzności wyrazi-stego zbioru poglądów historyczno-politycznych, do swoiwyrazi-stego jej zeświecczenia, ale ustrzegł swój projekt dziejowy przed agre-sywnym nacjonalizmem, uwalniając własny naród od nienawi-ści do wroga (przebaczenie ludowi rosyjskiemu w Widzeniu ks.

Piotra) oraz wpisując go w rolę ofiary i przewodnika, a nie ludu przeznaczonego do panowania nad innymi. Z punktu widzenia zajmującego nas tematu podkreślić należy raz jeszcze rzecz już

37 Tego rodzaju zastrzeżenia wyeksponowane zostały przez Czesława Miło-sza zwłaszcza w eseistycznej Ziemi Ulro, także w naukowych monografiach Wiktora Weintrauba (Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza) i Ryszarda Przybylskiego (Słowo i milczenie Bohatera Polaków. Studium o „Dziadach”) kwestia ta stawiana była mocno.

38 Z. Stefanowska, O dantejskości III części „Dziadów”, w: eadem, Próba zdrowego rozumu, wyd. II, Warszawa 1998, s. 106, 109.

wcześniej powiedzianą: dramatem tym pierwszy wieszcz zapo-czątkował nurt dzieł, których zadaniem głównym stało się snucie wizji historiozoficznych, zawierających wątek przezwyciężania dziejowych katastrof za sprawą wpisania ich w porządek sote-riologiczny.

Nurt ten najbujniej rozwinął się w latach czterdziestych, przede wszystkim za sprawą dzieł Krasińskiego i Słowackiego, choć jego przejawy odnaleźć można też u poetów pomniejszych, na przy-kład u Kornela Ujejskiego. Tu jednak skupię się na twórczości tych bardziej znanych, bo też ich wpływ na zbiorową świadomość był większy. Krasiński, wcześniej katastrofista, zastosował wariant mniej wyrafinowany, można rzec: klasycznie mesjanistyczny, choć w odróżnieniu od Mickiewicza tej koncepcji historiozoficznej na-dał charakter konserwatywny, antyrewolucyjny i jeszcze bardziej polonocentryczny. W poemacie Przedświt (1843) wyłożył tezę, iż nadciągający wielki przełom w dziejach uniwersalnych, po którym świat przejdzie do trzeciej epoki w dziejach, epoki Ducha Święte-go, niosącej ostateczny triumf wolności i dobra, poprzedzić mogą katastrofy społeczne i narodowe, mające charakter ostatniego pa-roksyzmu zła w historii, jednak nie mogą one powstrzymać za-projektowanego przez Opatrzność procesu odrodzenia, którego utopijnym zwieńczeniem miała być zarówno anihilacja despoty-zmów (carskiego na pierwszym miejscu), jak i w planie eschato-logicznym – piekła. W tym ciągu zdarzeń Polsce, ochrzczonej tu przez Boga mianem córki i siostry Chrystusa, przypisano rolę

„anioła planety”, najwyższego moralnie przewodnika ludów na drodze ku powszechnemu zbawieniu; w tej perspektywie kata-strofa rozbiorów ukazana została jako zwycięska i konieczna dla ocalenia świata „próba grobu”. Później także dramat rabacji ga-licyjskiej, w Psalmie żalu (1848), potraktował jako przejaw oporu stawianego przez zło w obliczu nieuchronnego triumfu dobra.

Nawet w pesymistycznym ujęciu świata współczesnego w Niedo-kończonym poemacie, w którym złowieszczą rolę odgrywają znowu zdemonizowani Żydzi (rządzący potajemnie tak w sferze władzy, jak i ruchów wywrotowych za sprawą pieniądza i Giełdy),

wyraź-nie przebija zapowiedź renowacji zdemoralizowanej cywilizacji;

utwór ten, niedokończony, antysemicki i przyklaskujący spiskowej wizji dziejów, dowodził, że Krasiński współczesność postrzegał jako czas marny i zatracony, ale w zwycięstwo teleologii Opatrz-nościowej niezachwianie wierzył, czego świadectwem jest nie tyl-ko jego twórczość literacka z lat czterdziestych, ale i przebogata korespondencja z tamtego czasu.

Model wypracowany przez Słowackiego miał mniej ma-nichejski, bardziej złożony, a przez to ciekawszy charakter.

W fazie genezyjskiej poeta wypracował historiozofię, w której cząstkowe katastrofy i „męka ciał” stawały się niezbędnym paliwem dziejowym w wędrówce ku „Słonecznej Jeruzalem”, finalnemu celowi ludzkiej wspólnoty. Jak pisała Alina Kowal-czykowa w komentarzu do Snu srebrnego Salomei: „Bóg wpraw-dzie wytycza drogę, lecz własna wola ducha decyduje o tempie, w jakim nią podąża. Nie nakazy Boga, lecz indywidualności niezwykłe, wiodące, natchnione króle-duchy prowadzą ludz-kość przez krwawe ofiary ku zbawieniu”39. I nieraz była to dro-ga etycznie pogmatwana, bywało, że działania, które z punktu widzenia tradycyjnej moralności określić trzeba by było jako złe i zbrodnicze, w planie globowych lub narodowych dziejów oka-zywały się zbawienne. W Śnie srebrnym…, dramacie z 1844 roku osnutym na wydarzeniach koliszczyzny, krwawa rzeź szlachec-ko-kozacka (i polsko-ukraińska zarazem) okalecza ciała, ale też sprzyja doskonaleniu ducha. Ofiara i męczeństwo, permanent-nie ponawiane rewolucje i wstrząsy, w projekcji genezyjskiej sta-nowią element niezbędny, służą burzeniu form zaskorupiałych, wyzwalają nową energię ducha dziejów. Natomiast zdarzenia z bliska widziane jako klęski, w planie uniwersalnym przybli-żają zwycięstwo dobra. Bar w dramacie Ksiądz Marek (1843) – i szerzej, cała konfederacja barska – jest mogiłą i jednocześnie miejscem narodzin: Bar musi upaść, by umarła „Polska stara”, grzeszna, a mogła, na mocy złożonego tam świadectwa,

naro-39 A. Kowalczykowa, Wstęp, w: J. Słowacki, Sen srebrny Salomei, Wrocław 1992, s. X, BN I/57.

dzić się Polska nowa, przetworzona40. Narodzi się, o ile z bar-skiej lekcji, z nauk tytułowego proroka, następne pokolenia wy-ciągną właściwe wnioski. W tym ujęciu katastrofa konfederacka i rozbiory – bo od Baru zaczyna się bezpośrednia droga do utra-ty państwa – niosą w sobie zapowiedź zbiorowego odrodzenia.

Szczególnie wielo-, ale i dwuznaczną wizję pozytywnych przemian, rodzących się na skutek cyklu katastrof, zbrodni, prze-śladowań i niezawinionego cierpienia, przynosi pierwszy rapsod Króla-Ducha (1847). Alina Kowalczykowa w poemacie tym odnala-zła „poetycką aprobatę dla przekraczania wszelkich praw boskich i ludzkich w imię wytyczonego celu”41. Jego główny bohater, Po-piel, rodzi się jako ostatni potomek zabitego plemienia Wenedów, potem na czele Germanów podbija wspólnotę lechicką i narzuca jej krwawe rządy, wzorowane przez Słowackiego na opisie pano-wania Iwana Groźnego, zawartym w Dziejach państwa rosyjskiego Mikołaja Karamzina. Jego celem jest wywołanie przerażenia u sa-mego Boga (Piwińska pisała o rysach byronicznych Popiela, na które składają się „zemsta nad światem, metafizyczny niepokój, prowokowanie Boga”42). Nie wie, że został wybrany na nosiciela Króla-Ducha, który obrał go za narzędzie służące wypracowaniu, poprzez męczeństwo, przemiany sielsko-kmiecej wspólnoty le-chickiej w naród rycerzy i zarazem ludzi odpornych na wszelkie cierpienie. Wiedzę o swojej dziejotwórczej roli poznaje u schyłku okrutnego żywota, wtedy zrozumie centralny sens własnej misji.

Zbrodniarz daje nowy fundament i nową tożsamość narodowi, poprzez cykl apokaliptycznych prześladowań tworzy nową dzie-jową i zbiorową jakość. Złe czyny rodzą dobre owoce. Ta specy-ficzna etyka historiozospecy-ficzna kłóciła się niewątpliwie z dominu-jącym modelem moralności, zakodowanym w głównym nurcie polskiego romantyzmu. Słowacki już w pierwszej oktawie mi-stycznej epopei objaśnił, jak rozumie istotę procesu dziejowego:

40 Cf. znakomity komentarz Marty Piwińskiej (Wstęp, w: J. Słowacki, Ksiądz Marek, Wrocław 1991, BN I/29).

41 A. Kowalczykowa, Słowacki, Warszawa 1994, s. 382-383.

42 M. Piwińska, Juliusz Słowacki od duchów, Warszawa 1992, s. 421.

Cierpienia moje i męki serdeczne I ciągłą walkę z szatanów gromadą Ich bronie jasne i tarcze słoneczne, Jamy wężową napełnione zdradą…

Powiem… wyroki wypełniając wieczne, Które to na mnie dzisiaj brzemię kładą, Abym wyśpiewał rzeczy przeminięte, I wielkie duchów świętych wojny święte43.

Dramatyczne zdarzenia, powiada Słowacki, odbierane z bli-skiego dystansu przez uczestników jako katastrofa, w rzeczywi-stości są zasłoną, za którą skrywa się to, co jest prawdziwą istotą dziejów, czyli bój wielkich duchów, o którym człowiek z reguły nie ma pojęcia. Katastrofa, wstrząs dziejowy, brutalna rewolu-cja są czynnikami przyspieszającymi ruch przekuwania świata w formę oczekiwaną przez Opatrzność, a to, co pospolicie uzna-je się za zbrodnie, w perspektywie długotrwałej okazać się może elementem najbardziej dziejotwórczym, zaś Barbarzyńca narzę-dziem i wcieleniem Króla-Ducha.

*

Z perspektywy procesu historycznoliterackiego powiedzieć można, iż – co zrozumiałe – apogeum romantycznego katastro-fizmu przypada na pierwsze lata po powstaniu listopadowym.

Splatają się wówczas trzy warianty: projekcji katastrofy cząst-kowej i przezwyciężonej (Dziady drezdeńskie) przeciwstawiony został obraz katastrofy totalnej (Nie-Boska komedia), pomiędzy nimi ulokowana została wersja „katastrofizmu hipotetycznego”

(Kordian, Reduta Ordona i inne). Z tej konfrontacji katastrofizmów zwycięsko wyszedł nurt pierwszy, optymistyczny, wielowarian-towo kontynuowany w latach czterdziestych przez Krasińskiego i Słowackiego. Zaszczepiony przez Mickiewicza „romantyzm na-dziei” w jego generalnej formule podtrzymany został przez dwu największych polemistów starszego wieszcza, na przekór

niepo-43 J. Słowacki, Dzieła wybrane, t. 2: Poematy, oprac. M. Bizan, P. Hertz, Warsza-wa 1987, s. 247.

myślnym czasom. Projekcje katastrof poprzedzających wielką przemianę wspierały, by odwołać się do supozycji Jerzego Paszka, perswazyjną siłę historiozoficznego przekazu dzieł Słowackiego i Krasińskiego. Obaj poeci – jeden z perspektywy konserwatyw-nej, drugi prorewolucyjnej – potwierdzali, że stałym elementem dziejów, współczesnych i w przeszłości, jest powtarzalność i wie-lopostaciowość katastrof, jednakże stanowią one konieczny frag-ment procesu samodoskonalenia jednostki, narodu, ludzkości.

Przyjęcie powyższej linii rozumowania narzucałoby tezę, iż w polskim romantyzmie katastrofizm, w szczytowej fazie tej epoki, był zjawiskiem trwale obecnym. Można jednak przepro-wadzić wywód w znacznym stopniu odmienny. Gdyby bowiem odrzucić istnienie „katastrofizmu cząstkowego”, okazałoby się, że w rdzeniu rozwojowym polskiego romantyzmu – a wyznacza go właśnie twórczość przywołanych tu poetów pierwszorzęd-nych – mamy zaledwie kilka tekstów katastroficzpierwszorzęd-nych w postaci czystej: może Maria jako poemat filozoficzno-egzystencjalny, na pewno Nie-Boska komedia tak w wymiarze historiozoficznym, jak i antropologicznym, ponadto nie tak znowu liczna grupa utwo-rów projektujących katastrofę w formie ostrzegawczej hipotezy.

Może zatem najbliższe prawdy byłoby ujęcie następujące: temat katastrofy (zwłaszcza dziejowej, w obrazowaniu której wiązano ze sobą historiozofię, politykę, religię i myśl egzystencjalną) pol-scy romantycy podejmowali w sposób trwały, jednakże katastro-fizm w wersji najbardziej spektakularnej, totalnej, był zjawiskiem efemerycznym i nadspodziewanie krótkotrwałym?

2.

Nihilizm ateizmu (i ateistów) według