BARBARZYŃSKICH-KRÓLESTWO WANDALÓW.
Jużeśmy mówili o tern jak Wandale w tymże czasie co Alanie i Swewowie, a może z nimi po społu, opanowali Hiszpanijy i przebywszy morze wkroczyli, pod dowództwem Genseryka, w żyzne prowincyje Afryki, której rządca Bonifacy, wpląta ny w sidła najczarniejszej zdrady, sprowadził w sa mo serce cesarstwa, wroga chciwego tej zdobyczy.
dzieci i niewolników, tudzież Alanów, którzy po przednio stanęli pod jego chorągwiami i innego steku, przeszedł ciaśninę i wylądował na brzegi Afryki (roku 429). Całą rozległą i piękną krainę od Tangeru do Tripolis zalała powódź Wandalów, którzy potężną znaleźli pomoc w przymierzu z Mau rami i w fanatycznym zapale heretyków Dona- tystów.
Bonifacy zbyt późno swój błąd poznawszy, wal czył z odwagą, ale nieszczęśliwie, przeciw nieprzy jacielowi chytremu, przewyższającemu liczbą i na wykłemu do zwycięztW. Niektóre warownie utrzy mywały się z wielką trudnością przez kilka lat; Kar tagina zawsze będąca stolicą, ozdoba, królowa miast Afryki, dostała się, skutkiem nagłego niespodziewa nego napadu, w moc Wandalów (439 r.) Mieszkań cy obróceni w poddanych; własność ich zrabowana, domy i grunta rozdzielone pomiędzy zwycięzców. Ci mieszkańcy, którzy zdołali uniknąć niewoli al bo morderczego żelaza barbarzyńców, nie przesta wali zajmować się zyskownym przemysłem, albo znakomitą marynarką, ale pod rozkazami i na ko rzyść zwyciężców. Nie tylko liczne statki kupieckie, lecz nawet floty wojenne wychodziły z tego portu, sławnego od dawna, przywłaszczyły panowanie nad morzem Srzódziemnem, i podobnie jak za. czasów wojen punickich Kartagina trwogą nabawiła Rzym rosnący w potęgę, zatrwożyła dzisiaj Rzym upada-
13 *
jący. Chociaż bowiem 'cesarstwo rzymskie zawarło nowy pokój ze zdobywcą Afryki, ten jednak, dopó ki żył, nie przestawał dopuszczać się kroków nie przyjacielskich względem dwóch cesarstw, Wschod niego i Zachodniego. Wszystkie pobrzeża morza
Srzódziemnego, mianowicie Włoch, Hiszpanii i Gre- cyi były złupione; każdy rok odznaczał się przez nowe spustoszenia i pożary. Po zamordowaniu Wa- lentynijana Ulgo Rzym doświadczył całego ciężaru oręża barbarzyńcy, przez mściwą wdowę wywoła nego (455 roku). Wszyscy następcy Walentynija- na, aż do upadku cesarstwa Zachodniego, drżeli przed nim. Jeden Majoryjan ośmielił się stawić mu dzielny opór, ale flota jego spalona została przez Genseryka. Druga znakomitsza jeszcze wyprawa, przygotowana przez dwóch cesarzów Leona i An- temijusza, zniesiona pod Kartaginą. Genseryk, wię cej niż kiedykolwiek nadęty swem powodzeniem, nałożył haracz na wszystkie pobrzeża aż do Azyi, opanował Sycyliję i wszystkie wyspy przyległe Włochom i pokój zawarł dopiero (roku 474) z Odo- akrem, który położył koniec cesarstwu Rzymskie mu na Zachodzie.
Genseryk był potworą okrucieństwa, nie tylko względem swych nieprzyjaciół, ale też względem swego narodu, a nawet własnej rodziny. Wymor dować kazał synów brata swego, prawych dziedzi ców władzy najwyższej, utopić ich matkę, i ode-
siał okaleczoną, małżonkę syna swego ojcu jej kró lowi Wizygotów. Wytoczył on, jak powiadają, wię cej krwi wandalskiej pod katowskim toporem, ni żeli na polu bitew. Będąc Aryaninem, okrutnie prze śladował katolików w Afryce.
Pomnożyły się prześladowania pod wiarołomnym Hunerykiem jego synem, mordercą własnej rodzi ny (478 roku). Uciśnieni mieszkańcy znajdowali się względem zwyciężców w stanie nieprzyjaźni. Cesarz grecki mógł liczyć na pomoc ludu afrykań skiego przeciw nienawistnym Wandalom. We wła snych przeto siłach ci zdobywcy znaleźć tylko mo gli swoje ocalenie; ale miękkość i zmysłowość przy gasiły wkrótce ich dzielność wojenną i osłabiły moc fizyczną i moralną. Rozterki domowe, krwawe kłó tnie śród panującej rodziny o sukcessyą tronu, po trącały państwo ku upadkowi. Gondamond i Tra- zymund, synowcowie Huneryka (roku 484 i 496), lubo mniej niżeli on okrutni, prześladowali wszela ko wiarę katolicką. Ale łagodny Hilderyk, syn ty rana Huneryka, przywrócił (roku 523) wolność su mienia, ściągnął przez to na siebie nienawiść Wan dalów i z tronu strącony został (roku 530) przez Gelimera, zapalonego zwolennika Aryanizmu.
Justynijan Wielki, nadaremno używszy drogi u- kładów dla wyjednania wolności Hilderykowi, po stanowił , w skutku odmowy przywłaszczyciela, zanieść wojnę do Afryki. Sławne imię Belizaryju-
sza tern żywszą zwraca uwagę na opis wspomnio- nej wojny. Flota o sześciuset żaglach, niosąca na sobie 50,000 żołnierzy i majtków, 5,000 koni i wielką liczbę zapasów wojennych, zawinęła u brze gów Afryki. Wylądowano w południowej stronie Kartaginy, o pięć dni drogi od tego miasta. Beliza- ryjusz roztropnie prowadząc dobrze wyćwiczone wojsko zbliżał się ku stolicy, gdy wtem ujrzał się nagle ze trzech stron otoczonym. Ale zniewieściali Wandale ulegli męztwu prawdziwie Rzymskiemu Belizaryjusza, i Gelimer pierzchając z wojskiem swo- jem, rozkazał zamordować Hilderyka i jego stronni
ków. Kartagina w uniesieniu radości otworzyła swe bramy; Belizaryusz powitany jako wybawca udał się na pałac Gelimera, przez ulice przyozdobione z okazałością tryumfalną. Gelimer zgromadził raz jeszcze wszystkie siły swoje na równinach Bulla. Miejsce odwagi zastąpiła wściekłość rozpaczy. Ale z dziesięć razy mniejszemi siłami Belizaryusz zwy ciężył i rozproszył wojska nieprzyjaciela, opanował jego obóz i ogromne skarby i we trzy miesiące po wylądowaniu, położył koniec królestwu Wandalów. Wszystkie prowincye i wszystkie miasta Afryki pół nocnej aż do słupów Herkulesa, równie jak Sardy- nija, Korsyka, wyspy Balearyjskie poddały się, a sam Gelimer, schroniwszy się w nieprzystępne góry Numidyi, wycieńczony trudami i cierpieniem, pod dał się potem szlachetnemu Farasowi, wodzowi He-