• Nie Znaleziono Wyników

KRONIKA UTEBACKA'

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1841, T. 1 (Stron 166-200)

Przygody JP. Benedykta Winnickiego w podróży jego zKrakowca do Nieświeża 1766 i powrót w dom rodzi­

cielski opowiedział Wincenty Pol. Lwow. ,1840.

M a ł y te n o r y g in a ln y p o em at z a le d w ie d w a a r k u s z e

Spomnienia Gustawa Olizara, — ysilno

1840.

W je d n y m , m ały m p o s z y c i e sześć krótlcicłi u tw o r ó w

w y d a w c a w z b y t ozd ob n ć j fo rm io clice p oezyo O lizara

i t. p._— Z b ió r W ‘ W ojcichiego je st w a ż n y m . Z n ają­

z r . i837 i 1839. . Piosnek wieśniaczych z nad Niemna i

Cielakomskiego odgłos pieśni czeskich przełciył A .

Szu-kiewiczW ydanie J . JS. Purkiniego prof. Filozofii fWrocław 1840__ _ J a k z p r z e m o w y w n o s ić n ale ż y p o w s ta ł Bacliętą p. P u r k i n i e g o i ak ad em ic kieg o sla w ia ń s k ie g o t o ­ w a r z y s t w a w W r o c ł a w i a . — O d n ie z b y t d aw n e go czasu w l i t e r a t u r z e w s z y s t k i c h p le m io n sło w ia ń s k i c li, widać r u c h , w idać siln e ż y c i e . — Z tycli p ię k n y c h u c z u ć niemało dzie ł znakom itj^ch p o w s t a ł o , a te r az p o w s t a ł y i te o r y ­ gin a ln e u t w o r y C z e l a k o w s k i e g o i p r z e k ła d ic h i zachęta do p r z e k ł a d u .’

P o e ta u s i ło w a ł w t e m n aś la d o w a n iu u t w o r z y ć : i . P i e ­ ś n i o p is o w e tła h isto r y c z n e g o . 2. P i e ś n i e le gic zn e c h a ­ r a k t e r u cich eg o i m iłego , p rz e z k t ó r c b y w e so ło ś ć lu d u c z e sk ie g o p rz e b ijała. 3 . P i e ś n i n a i w n e ż a r t o b l i w e i sa t y ­ r y c z n e , ja k o w y p ł y w h u m o r u m ie jsc o w e g o . 4. P i e ś n i uczuć z p ię tn em n a r o d o w e m i 5. P i e ś n i le k k ie , b a rd zo k r ó tk ie j tre śc i ś p ie w k a m i ( p o p j e w k y ) n a z y w a n e , k t ó r e s z y b k o w u stach w r a z z m e lo d ją m u z y c z n ą się r o d z ą . W wielu- p ie ś n ia c h t y c h , p o e ta t a le n t sw ó j ś w i e t n i e w y k a z a ł , a tłu m acz u c z u ł ich p ię kn o ści i umiał,' je w n a s z y m ję z y k u zręcznie i z r ó w n ^ p r o s t o tą o d d a ć ’ Ł e c z mało czu ć się tam daje ta k p o żąd an y d u c h lu d n . S a m a p r o s t o t a , sa m e z w r o t y n aślad u jące m o w ę l u d u a n aw e t p o je d y n c z e je g o m y ś li n i e sta n o w ią je szcze p iętn a w ja k i m się o b ja w ia ją p ie śn i lu d n , Z y c i e ty lk o g m i n n e , m ił o ś ć p r o sta c z y c h n ie w i n n y c h g m in u o b y e z a i, p i o s n k i tego r o d z a ju u t w o r z y ć m o że, W t y m n a w e t s t a ­ n i e , t r u d n o o so b ie w y ż s z e g o w y k sz ta łc e n ia p r z y n ajw ię k ­ s z y m n aw e t ta le n c ie o d e rw a ć się z u p e ł n ie od s w o je g o św ia ta i puścić się o w ła sn y c h siłach, w ś w ia t i n n y do k t ó r e g o n a n ow o u r o d z i ć się n a le ż y . Z e w .szystkich p ie ­ śni C z e la k o w s k i e g o w p r z e k ład z ie S z u k i e w ic z a m o c n o n as zajęły zbliżające s i g do p ie śn i lu d u : Ł a s k a w a gołębica —

W a w e r e k — D z ie c i n n a — D z i e w c z y n a jak anioł.

A . J. S.

Witolorauda. pieśń z podań przez J. J. Kra­

U w a ż a liś m y za sto s o w n o u czy n ić tę m ałą w zm ian kę o p r z e ­

P oêla i Św iat b o le s n y n jr z e li im y p o s p ie c b , w ś p i e w i e

szew skiego ce chu ją. W głów n yni pom yśle — eiTekt, w w ykła­

Kto kiedy kochał i kto był kochany,

Stare Gawędy i Obrazy przez Kazim. W ład , Wój»

d a ń , w y d a ł p o d , n a p i s e m ; Sta?-e Gau>sdy i Obrazy, n a Księgi Chińskie, czyli o prawdziwym narodzie, który nosił w starożytności imie Centauww przez P . de

en-tu a ró w z p o k o le n ie m T in g-L in g j e s t przyf>nszczeniem, w s k a z u je n am jedn ak zaw s ze w ażn ość źród eł i j e s t n iejaką Wróżbij n o w e j dla dzipjów p rzy szło ści. R o z p r a w ę tę o C en ­ ta u ra c h na jg z y k polski p rzełożył w i e r n i e i w y d ał sta ­ r a n n ie p. Jó z e f Kazimierz Skibiński.

Powieści Starego Sługi. — Warszawa 1840.

Słu g a p otvaźny w i e k i e m , o p o w i a d a sw y m to w a r zy ­ szom p ow ieści — P o w i e ś c i d ziesię ć, z k t ó r y c h każda ma za p rzed m io t je d n o z p rzykazań . — N i e w ic ie j e s t o p o - , w iadań zap e w n e , k t ó r e b y r ó w n ą ł a t w o ś ć , jasn o ść a traf­

n ość m o r a łu m i e ś c i ły . A u t o r c z y też a u to r k a odkreśla n am w n ic h dobitn ie i n atu rę przykazań i ty c h p r z y k a ­ zań błogość. B a c ząc n a u ło m n o ści n ie o d d z ie ln e od w ie k u i stan ó w , te n anki sta r e g o słu gi d la każdego wieku i sta­

n u z a ró w n o u ży te c z n e być m o gą. R a í d a a p o w ie ś c i r ó ­ w n ej j e s t z a p e w n e z a le ty , za z b y t s u r o w ą je d n a k a u t o r ­ k a (zdaje się n am ) okazała się w p o w ie ści ó sm e j, więcej p ob łażającą w n astęp n e j.

A . T y s s . . . . .

D zieła z nauk przyrodzonych i techniczne

% roku 1840.

Z asady Botaniki i F izjo lo g ii ro ilin ń ij, uioione po­

dług dzieła A . R icharda przez S . Fisulewahiego M a g . F il. W arszaw a l8 4 o zeszytowi 3, Autoi- w y d ając na w id o k p u b l i c z n y s w ą p ra c ę u łoSo n ą p o d łu g dzieła je dn ego z naj­

sła w n ie js zy c h b o ta n ik ó w f r a u c u z k i c h , na p r a w d z i w ą w dzięczn aść m iło śn ik ó w n au k p rzyi"odzonycŁ z a s łu g u je . O d czasu b o w ie m dzieła J u n d z i ł ł a , n ie m ie liśm y w ję z y ­ k u Maszym k sią ż k i b o t a n i c z n e j , ściśle stan d z isie jsz y u m iejętn ości p r a e d s t a w i a j ą c e j, czem u B o t a n i k a P., P * » " "

le w s k ie g o ś c iś le zad o sy ć c z y n i. S t y l w iwćj ja s n y ? z r o ­ zu m ia ły ; zdaniem je d n a k n aszem należało się b y ło w y ­ str z e g a ć n ie k tó r y c h łyyrazeń c u d z o z i e m s k i c h , k tó re w na szy m języku mają ju ż utai-te ’.yyrazy w o js k i e , oraz

n?-zwad po p o lsk u te w y r a ż e n i a ; k tó r e św ie żo do n au k i

Chemia organiczna S . Zdzilowieckiego- — W arszawa 184o. D o tąd w y szed ł z e s z y t i .

Z ajad y technologii chemicznej gospodarskiej przez Józefa Bełzę M ag. F il. i P ro f, czyści-a. —-Warszaw a i84o.

O SmoiopDcu i praktycznych sposobach uiycia tego ma- teryału , przez Stanisław a Wysockiego. W ar^o-»'»' i84o. najcelniejsze z dzieł polskich o rolnictwie słynnego u nas

i za g ra n ic ą a g r o n o m a , wychodai ciągle z e s z y t a m i , któ­

r y c h ju ż je s t 28.

Tygodnik Tolniczo-technologiczny, pismo czaso w e w y ­ d aw a n e p rzez K u r o w s k i e g o .

jVelerynarya popuLarna w ydana przez K u r o w s k i e g o , z pomocą W e te r y n a rz a p rakty czn eg o W a r s z a w a iSiiO.

Przewodnii; Rolniczo-przemysłowy, w y c h o d z ą c y w L ( - sznie, je s t pismem bardzo wa/.nem w sw ć m rodzajti.

Ry& Elehlro-magnetycznego nystematu świata'Jitycz- nego, oraz uw aga św iata moralnego pod wzglądem Ele- htro-magnetycznym przez Joz. z Zochow str, i 3 kar, id.

X.

I. Literatura rossyjska- — N i e d a w n o n astęp ujące w l i ­ te r a tu r z e r o s s y js k ić j ukazały się d z ie ła : 1) Poczye M .L e r­

montowa (jednego z n ajle p szy ch teraz p o etó w , w ie le óbie- c u jące go d la lit e r a t u r y r o s s y js k ie j. N a p is a ł on takzie pię­

k n y ro m a n s : Bohater naszego wieku)- — 2) Skarb — p rzez A le k sa n d r o w a (p an ią Durowy^ B a r d z o zajm u jąca po­

wieść, s ty l w n ie j w y b o r n y . 3) Pierwsze c z te r y wie­

ki Chrześcijaństwa, p rzez p. M u ra w je w a, a u to r a zn akom i­

tego dzieła : Podróż do miejsc świętych. — J e s t to obraz p o c z ą t k u , ro z w ijan ia s ię i ustalenia chrzes'cijanskiego k o ­ ścioła w pośród zaburzeń ś w ia ta i prześladosvań ze s t r o n y b a ł w o c h w a ls tw a . 4) JWzory słowiano-ruskiego pisem.ia,—' n ad e r w ażn e dzieło p rzez p. p r o fe s so r a P o g o d in a . 5) Pię­

kności fińskiej odnogi. 6) N o w e w y d a n i e dzieł Ł o m i- n o so w a.

O prócz w y d a n y c h ju z dzieł jednego z w ielkich sło­

w iań sk ic h poetów P u sz k in a ( w 8 t o m a c h ) , gotu je się do d r u k u I X , X i X I t. je szcze n igd zie n le d ru k o w an y ch p ó e - z y j je g o . — P i e r w s z y c h 8 to m ó w r o z e s z ł o s i f i 3,ooo e x e m p lar z y . — Z n a n y r o s s y js k i u c z o n y f p . P e re w o -s z c z y k ó w w y d a je ; Powszechny k u r s a s t r anomii] dla [uczo­

nych. P i e r w s z e ar k u s z e tego dzieła ju ż w yd ru ko w an e . Popularna astronomia, w y d a n a p r z e z p. P e i ’e w o s z c z y k o w a

uź stan ow i część je g o m atem aty c zn e j e n c y k lo p e d y i.

W r. l8 4 i w y c h o d zić będzie dzien nik M in is te ry m n d ó br

p fze z to u łatw i! z b liże n ie s i ę t 3'cli l ite r a tu r p o b r a ty m c z y c h .

W i s z y m p ó łr o c z u i84o s ą b a r d z o z a jm u ją c e p r z e d ­ m ioty! jak o l o : i ) J u r a j S k e n d e r b e g i M oham ed. 2) P i e r w ­ s z y r o k w o jn y serbskif!) z p re te n d e n ta m i (D a y e ) o d r. 1791.

P r z e z W u k a S te fa n o w ic z a . 3 ) Męztwo K o r w a t ó w w b i t ­ w ie p r z y A r k o l i . 4 ) W ia d o m o ś c i teatralne ( *J . 5 ) M y ­ ś l i o o jc z y sty m ję z yk u .

P r ó c z tego u m ieszczo ne sij ró żn e u w a g i na M a d ź ia r o - manią. — Z n a jd u je się ta k ż e w ie le p ię kn y ch p o e z y i, szcze­

góln iej przez p p . B la ż e k a , W u k a t i n o w i c z a , M itu iin a, S t a ń ­ k o W r a ż a , C ią g le u m ieszczan e b y ł y r ó i n e w iadom ości o lite ra tu rz e r o s s y j s k i e j , p o lsk ić j i c z c sk ić j. W N r . 5 w y ­ d r u k o w a n y je st w y ją t e k z pam iętników p . M a c ie jo w sk ie g o : Pisarze i koleje oSufiaty, p rz e tłu m a c z o n y z m o je g o r o s s y j - s k ie g o p rz e k ład u (z Pszczoły północni) , iS S g r. N r . a S y ), p o n ie w a ż o r y g in a ł n ie doszedł do Z agre b a. W s p o m i n a o p . M a c ie jo w sk im zaszczytn ie .

T a kró tk a wiadomość m oże dać cbociaS słab e w y o b r a ­ że n ie c z y t e ln ik o w i o p o stęp ie piśm ien n ictw a p o b r a ty m c z e ­ g o , P o z o sta je n am i y c z y ć w sz e lk ie g o p o w o d z e n ia szlach e­

tn y m u siło w a n io m p . G a ja .

I)uhroV)ski. '

( • ) J u ł mówiłem w Piśmiennictwie krajowem 1840 (N r. 49)

• SMMgółach prpy otn artiu narodowego teatru w Zagrebie.

ROZMAITOŚCI

sta dziew czy n a z n ik a j u z , u stęp u jąc m iejsca M aryi K o p i -

1) P ie lg r z y m k a do K r y n i c y S . W lo d z im irz a , przez w y ­

a ) S z e k sp ir .

fi-ancuz-ki k o ra e d jç , pod nazw isfi-ancuz-kiem szk o ła w ielfi-ancuz-kiego świata ( L ’ éc ole du M o n d e ) , sz tu k ą t ę , k tó r ą o k la sk ie m o k r y ł s a ­ lo n , o b a lił p a r te r . P . J u l e s Jan in ( k r y t y k ) nie o m ie s i k a ł w y p a d k u tego wym ownie ro z g ło s ić . S tro n n ic y P . W a le w * sk i e g o o d r z e k li: i î ani p a r te r ani p. J u l e s J a n i n , nie b y ­ li włas'oiwymi sę d ziam i ze w zględu na p rzed m io t.' K r y ­ ty k od pow iedział zivyciçzko. Mówiono o p o je d y n k u . P . J u l e s Jan in j e d n a k w dzi.enniku o i w i a d c z a ł : i i 'j e s z c z e j e s t zdrów i w esół.

Poezye Lorda rom antyczn a k r a i n a W . B r y ­ tanii u jr z a ła w ro ku z e s z ły m poezye ś c i i l e k las sy c z n e . P o w ażn y i z b y t z n a k o m i t y L o r d W a le s le y ( X i a î e W e l i n . . . ) z e b r a ł swe p o e ty c z n e p r a c e w j ę z y k u ł a c i ń s k i m z lat m łod ych i o b e c n y c h , i w y d a ł j e p o d n azw iskiem P ri- mitiae et R eliquiae. K w a r t a l n y p r z e g lą d L o n d y ń s k i oce- n ia ję c te p r a c e , p rzyzn aje im ivdzifk i stro jn o ść ; uwaSa j e d n a k ¡8 te p rz y m io ty z b y t n ikn ą ob o k z a s ł u g autora w zaw od zie i n n y m , i e p łó d ten p r z e to j e s t r a c z e j dzi­

w em j a k zn ak o m ito ś c ią p arnasu W . B r y t a n ii ( „ a l i t e r a r y c u r i o s i t y ,.. M u sae A n g li s a n a e “ ) Za n a jle p s z y w z b io rz e tym p oczy tan y m j e s t wiersz S aly s Bahylonica, p ła c z ą c a w ierzba B a b y l o n u , na wzór zn an eg o p sa lm u : S u p e r fiu - mina B a b y lo n is n a p i s a n y , i k tó r e g o sam autor p r z e k ł a d a n g ie ls k i d o łą c z y ł. D l a p r z y k ł a d u s t y lu w obu ję z y k a c h , znakom itej r ę k i , p r z y ta c za m y tu je d e n z n ajpóźn iejszych j e g o utworów n ap is na g r o b i e , u m ieszczony t a k i e w obu j ę z y k a c h , i d o łą c za m y p r z e k ła d :

N ap is na grobie M iss Brougham . W poranku życia zgasłej, ■ ■ Na pasmo cierpień skazanej

Słodyczą łagodzącej boleść rodziców*

Blanda Anima e cunis heu, longo exercita morb*

Inter Maternas heul lacrymasque Patria, Quas, risu lenire Too jucunda solebas, E t levis, ctproprü vix memor ipsa mali, 1 pete coelestes ubi nulla est cura recessus!

£ t tibí sit nullo mista dolore quies 1

(Translated).

J)ooined to long suiFering from your earliest years, Amidst your parents’grief and .pain, alone Cheerful and gay, you smiled to sooth their tears ; Srod zgryzot rodzicielskicli wiodłaś dnie nia jasne, Zawsze miła — uśmiechem łzyś mi ocierała,

pisane-S ^ d N a jw y i s z y ina tę s z c z e g ó ln ą z a sa d ę , iż n 'g 'ly

1 . W chwili u rod ze n ia się c z ło w ie k a , zachodzi r ó in i-

największy. najmniejszy. średni.

a le ,i aaraJziciby inoitiii, pisiuz u stan o w ie n ie nad brze­

s z y i tu w s z 3'-stkic}i r o z b i ó r p o w ie ś c i le g o au to r a „Zem sta

este-!

ty c z n y m . W yliończoiia ta p ra c a n ic z o s ta w ia nic do z y - czejiia»

... ... I I" W

P an F e l i x de la PareÜe w d z ie le s w ć m w r o k u z e ­ s zły m p o d tytułem : D u progrè e. o. t. w y d a n é m , zastan a- jyiając się nad niskim, stan em r o ln ic t w a w e F r a n c y i p r z y ­ tacza na d o w ód do jak ie g o sto p n ia l o s r o ln ik ó w tego k r a j u p o le p s z o n y m b y ć nio'Xc, n astęp ujące c ie k a w e p o r ó w n a n ie , F r a n c y i z A nglią. 40 m i lio n ó w h e k ta r ó w (70 mil. m org, p o l . J U p r aw ia n y c h ' w e F r a n c y i z a tr u d n i a ją a4 m i lio n y l u d n o ic i, k ie d y u p r a w a 18 m i lio n ó w h e k ta r ó w w A n g li i p o tr z e b u je t y lk o r ą k 5, 200,000 lu d zi. C a łk o w i ta w a r to ś ć p ło d ó w r o ln ic z y c h we F r a n c y i w y n o s i 4 j m ilia rd a , w A n ­ g li i zaś n a p r z e s tr z e n i m n ie jsze j i p r z y pi-acy jednój czw a- té j - t y lk o i lo ic i lu d z i dochodzi on a do 5 | m ilia rd ó w .

T y s i ą c fa m i li i p r o d u k u j e r o c z n i e w A n g li i 56,000 h e ­ k t o lit r ó w ( 44,000 k o r c y ) zb o z», w e F r a n c y i t y lk o 4o , 000 h e k to litr ó w . ■— C h ó w b y d ł a i k o n i w y p a d a n a każdo t y s i ą c ro dzin : a) w A n g lii 2y3 k o n i, w e F r a n c y i 65»

b ) w A n g lii 11,000 o w ie c , w e F r a n c y i io43; o) w A n g lii 1230 sz tu k b y d ła ro g a te g o w e F r a n c y i ty lk o 2o3,

Z a c h ę c o n y w e ż w a n ie m i n ag r o d ą p rz e z t o w a r z y s t w o n a­

u k o w e W y ż s z e j L u z a c y i w y z n a c z o n ą p. H a u p t S e k r e t a r z tego ż to-w arzy stw a w y s z u k a ł i z e b r a ł p ie śn i W c n d ó w l u ­ d u sło w ia ń sk ie g o . D z ie ło jogo o b e jm o w a ć ma o k o ło 4oo r o d z in n y c h pieśni z tłu m acze n iem n ie m ie c k ie m , w ła śc iw ą riutą i k ró tk ie n ii w ia d o m o ściam i o zw y czajac h lu d u tego.

Z b i ó r p i e ś n i W en cló w w y c h o d z ić m a p o sz y ta m i od c h w i li z e b r a n i a p r e n u m e r a t y .

PW

w y j ą t e k 5B i ^ A U S T A

^e-fce^o

F A U ST sam po odejs'ciu famumsa.

T e n zawsze ma nadzieję i kontent sam z siebie, Za prawdę bierze mamiące poszlaki,

C hciw y skarbów w ziemi grzebie,

I cieszy się — chpó tylko w yk o p ie ... ro b ak i.

Pow innyż b yły usta tak prostacze, Zabrzmieć wśród tego świętości przybytku?

A le niestety! ten raz ci przebaczę, Ziemskiej niedoli kruchy niedobitku!

T yś mię z nad brzegu rozpaczy odczepiły K tóra mi zm ysły ścisnęła nawałem;

W ielki widoku! jakźeś mię oślepił.

Jakże przy tobie skarlałem !

Ja obraz Bóstwa, com się już rozum iał l^liskim zwierciadła odwiecznych tajem nic, Com już rozdarłszy pomrok wiecznych ciemnic, W niebie zawisnął i zdum iał! —

Ja wyższy nad Cheruby, którego duch wolny, Sądził się na chwilę zdolny

P łynąć przez stworzenia ż y ły , I twórczej używ ać s iły ;

TomI. Luty 'i84»>

Jakżem skazany surow o!

Strąciło mię jedno słowo.

M ierzyć się z Łob^ chciałem — proch zarozum iały!

Jeśli me usta zaklć^ć cię um iały,

W strzym ać cię próżno wymowa się siH — W tej błogosławionej chwili

Czułem się tak wzniosło — mały ! T y mię zepchn.^łeś ze szczytu W zamęt śmiertelnego b y t u ..

K to mię nauczy ? czego mam się chronić i*

Manili każdy popęd gonić?

A ch ! nasze czyny równie jak cierpienia, Tam ują postęp naszego istnienia.

W co najpiękniejszej materyi żyw ota, Zawsze jakaś nić podła brudzi pasmo złota ; G d y ku dobremu dojdziem na tej ziemi, W padam y w nicość pragnąc być kipszem i;

Krzepiąca żą d za , wyższe przedsięwzięcie, Pełznie w światowym odmęcie.

G d y wyobraźnia pełna wspaniałych nadziei, Śm iałym polotem zrazu ‘darła się w kraj wieczny, W idząc rozbite szczęścia po k o le i,

Mały obręb staje się dla niej dostateczny;

Troska dp serca się wkrada, I węzły życia przejada.

Mięsza spoczynek, plam i myśli barwy, I w coraz nowe przybiera się larwy j T o się ukaże w kształcie rodziny, ojczyzny,

T o w kształcie o g n ia, wody, sztyletu, trucizny.

Co niepodobnem , o to niebaczny się kusisz, A co masz w ręku zawsze opłakiwać musisz.

W yrów nać Bóstwu, nie w mojej jest s ile !

Podły p ła z , robak co się tacza w pyle, Którego niszczy krok stopy wędrownej, Oto mój obraz, mój równy. —

®o cóż innego jak p y ł znikom y, Te piętrzące się pod pułap tom y?

Ten kram zbutwiałej starzyzny, Gniazdo molów, stek zgnilizny ? T u ż mam znaleść co mi braknie, Czego tęschna dusza łaknie?

Tysiące książek przerzucę Zawsze na to samo w rócę, Z e się w nadaremnym trudzie, D ręczyli i dręczą ludzie. — Czegoś mi zęby w yszczerzył, Blady szkielecie, kolego!

Mialżeś mózg lepszy od mego?

I z Bóstwem czyś się nie m ierzył?

I wy szydzicie ze mnie n iestety!

N arzędzia, ty g le , lunety!

N akształt czarnoksięskiej k la m k i,

W yście mi m iały podnieść tajemnicze z a n ik i, N atura jako wstydliwa dziewica,

Niechce odsłonić ukrytego lic a :

Jeżeli głos twej duszy nie zabrzmi jej lubo.

Nie dobędziesz z niej głosii ni heblem ni szrubą.

Stary sprzęcie! puścizno po rodzica zgonie Nietknięty stoisz, pruchniejesz na stronie.

Stary szpargale! czernią pokryłeś się g ru b ą , Otlkąd na tym pulpicie swędna lampka płonie.

Za praw dę, lepiej mogłem roztrw onić m ajątek,

^^k na kupno ciężaru pod którym się p o cę ; żeby odzyskać szczupły mienia wątek.

Zarabiaj nań półgłów ku, traw bezsenne n o ce! ...

K ażda rzecz nadpotrzebna cięży jako ołów;

Te tylko mogc-j przydać się'ow oce.

K tóre z dzisiejszych powstań.-} mozołów.

A le czemuż się wzrok mój w taint.-j flaszkę wlepia, Jako stalowa igfa utkwiona w magnesie?

Zkąd ten blask co tak nagle zmysły me pokrzepia.

Jak miesicie wzrok wędrowca zbłąkanego w lesie ? W itaj mi szacowny sprzęcie!

Błogosław ię w twym widoku.

Ludzki dowcip i pojęcie.

Śm iertelnych płynów wyskoku.

Zbiorze zbawiennego soku, W yśw iadcz mi przysługę swoją!

Patrzę na ciebie, bóle się ko ją , Biorę cię w rę k ę , rany się goją ; Potok m ych myśli ustaje w b ie g u ; N a wielkie morze wypływam wspaniale, II stóp m ych b-Iyszćzą zwierciadlane fale, N ow y dzień wzywa do nowego brzegu. — N a lekkich chmurkach płynie wóz ognisty, Staje przedem ną, — czuję się gotowym.

Puszczać się przez etery lotem pewnym, nowym, K u nowym sferom czynności czystej.

T o wzniosłe ż y c ie , ta roskosz pojąca, G odnąż jćst ciebie, przed chwilą robaku?

T a k , tylko śmiało na-nadziei szlaku, Unieś się, o b r ó ć , do ziemskiego sło ń ca!

O dw aż się tylko te bram y otw orzyć.

K tó re podłych zw ykły trworzyć.

Teraz jest pora przekonać dowodnie,

¿ e skutek, woli odpowiada godnie

Nie drżeć przed ową ciemii.^ bezediiią^

W której się wyobraźnia dręczyła poprzednio.

D.-}iyć do tego przesmyku , którego W szystkie mocy piekła strzegą, I choćby nicość miała być udziałem.

W ytrw ać w przedsięwzięciu śmiałem.

D a le j, porzuć pochv/ę starą, Kryształowa moja czaro!

Zapomniana od tak dawna.

T yś zdobiła ojców stoły,

(id y dłoń biesiadników wprawna,

^Vznosiła toast wesoły.

T e figurki w koło rznięte.

Cyfry, zagadki dla g o śc i;

Przypom inają mi święte.

Swobodne chwile młodości.

Dziś o czaro z ręki mojej.

N ie przejdziesz do rąk sąsiada, Inna cię czeka biesiada, T u jest sok co w rychle p o i, Co gasi pragnienia męki, D any na pociechę światu.

W itaj mi wschodzie jutrzenki!

D o ciebie duszkiem spełniam haust wiwatu.

przybliSa czarę z trucizną do ust.

Odgłos dzwonów i śpiewów.

,C n Ó R ANIOŁÓW.

Alleluja! A llelu ja!

Z m artw ychw stał Chrystus Pan, M oc swą objawił,

G rzech wasz naprawił,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1841, T. 1 (Stron 166-200)

Powiązane dokumenty