O statnie chwile bytu K sięstw a W arszaw skiego.
I.
O puszczenie kraju przez rząd i w ojsko. — Zajęcie W arszaw y przez Rosyan.
Kraj, który był powstał mocą oręża Napoleona i składał ostatnie krańce w ładztw a jego w Europie, w tym kierunku, gdzie kres zwycięztw jego był na
znaczony, musiał pierwszy paść ofiarą w walce o w y trącenie berła potęgi z rąk cesarza Francuzów. Księ
stwo W arszaw skie upadło nie wtenczas, gdy dyplo
matyczne układy przemożnych m ocarstw ostatnią chwilę bytu jego naznaczyły, lecz w tedy jeszcze, gdy wojska francuskie ziemię jego opuściły i nie kusząc się naw et o bronienie przeprawy przez Wisłę, nad Odrą punktów oparcia szukały. Przedłużyło się jeszcze w ciągu roku 1813 i 1814 wątłe istnienie tego m a
leńkiego państwa.
W takiem położeniu nieświadomi rzeczywistego stanu dogorywającej istoty łudzić się jeszcze mogą
niejaką nadzieją ocalenia, lecz rozw ażni znaw cy w szel
kich znam ion blizkiego zgonu nie w ątpią ju ż o speł
nieniu nieodzow nych w yroków . Polacy, którzy się zw ykle zawcześnie cieszą, a zapóźno powątpiew ać zaczynają, nie rozpaczali jeszcze, a wielu oślepionych zgasłym ju ż blaskiem wojennej sław y Napoleona, m a
rzyło jeszcze o zwycięzkim jego powrocie n a ziemię polską w tedy naw et, gdy ta ziemia już w posiada
niu now ych zdobyw ców była. Ale zim na rozwaga, która się tak często z życzeniem serca nie zgadza, nie pozw alała rozsądnym w ątpić o sm utnym w ypadku, którego konieczności przypuścić jeszcze nie chciano.
Jeszcze ogłaszały pism a publiczne w arszaw skie kła
mliwe doniesienia o operacyach w ojsk francuskich i polskich, wyciągi z „Monitora" paryzkiego, iż: „zaciąg
„w ojskow y w Księstwie dzieje się z pośpiechem i za-
„pałem; że grom ady koni zew sząd zgrom adzają, a do-
„bry duch narodu polskiego ułatw ia wszelkie trudno
ś c i . " Usiłowano jeszcze łudzić urzędownie publi
czność w tedy naw et, gdy rząd naczelny Księstwa sto
licę opuszczał i n a obcą przenosił się ziemię.
W początku bowiem lutego 1813 r. opuściła ra
d a ministrów W arszaw ę za insynuacyą w odza au- stryackiego Szw arcenberga i udała się naprzód do Piotrkowa, a w m iarę zbliżania się wojska nieprzy
jacielskiego, do Częstochowy, do Krakowa, a nako- niec po wkroczeniu wojsk austryackich do tegoż m ia
sta, udała się na Podgórze, zaw sze w tow arzystw ie księcia Poniatowskiego i barona Bignon, mianowanego ministrem pełnom ocnym francuskim przy rządzie Księstwa W arszaw skiego, w styczniu roku 1813 po oddaleniu księcia Pradta, którego Napoleon podczas krótkiej bytności swojej w W arszaw ie wszelkiego zn a
czenia pozbawił. Bignon był upow ażniony przez króla saskiego do zasiadania w radzie ministrów, nie odstę
pował jej nigdy i udzielał jej rozkazy sw ego m onar
chy tyczące się powiększenia siły zbrojnej w Księ
stwie w tenczas naw et, gdy w niem ani rządu, ani ża
dnej siły. zbrojnej polskiej nie było.
O ile utrudnione kom unikacye dozwalały, odw oły
wała się rada m inistrów w ciągu podróżnego urzędo
w ania sw ego do króla saskiego i odbierała jego roz
kazy. Ostatni rozkaz tego m onarchy odebrała w Cie
szynie, gdzie się była schroniła za wejściem wojsk polskich do Czech i gdzie ostatnie sw oje posiedzenie odbyła, a ten rozkaz tyczył się rozw iązania rady mi
nistrów, przyczem udzielił król jej członkom pozw o
lenie udania się gdzie .będą chcieli, z którego to po
zw olenia korzystając, w szyscy prawie do w ód m ine
ralnych czeskich się rozjechali.
Jeden tylko Matuszewicz nie dzielił przygód i po
dróży rady m inistrów, która za zbliżeniem się wojsk rosyjskich w ysłała go była z W arszaw y do Drezna, z przełożeniem królowi potrzeby otrzym ania od N a
poleona zasiłków pieniężnych, w skutek czego w ysła
n y został przez króla do P aryża z podobnemże prze
łożeniem do Napoleona, które żadnęgo znaczenia nie miało', bo Matuszewicz, nie otrzym aw szy posłuchania ani u Napoleona, ani u jego ministrów, opuścił Paryż i złączył się z kolegami sw ym i w Czechach.
Podczas tej bytności w P aryżu porozumiewał się Matuszewicz z Senftem względem sposobu utrzym a
nia bytu Księstwa, a naw et przyw rócenia Królestwa Polskiego, o co tylko za współdziałaniem księcia Czar
toryskiego traktow ać m ożna było, dlatego odnieśli się do tegoż księcia z prośbą, aby się udał do Londynu dla uzyskania poparcia Anglii, n a co naw et cesarz Aleksander dał był swoje przyzwolenie. Zdaje się je dnak, że te zabiegi nie przyszły do skutku.
Książę Józef, opuszczając W arszaw ę z wojskiem, którem dowodził, nie miał ani od króla, ani od Na
poleona w yraźnego rozkazu, dokąd się m a udać. Lecz gdy potrzeba opuszczenia W arszaw y p rzez wojsko polskie była już oddaw na przew idyw ana i przez kró
la dozw olona, poszedł w ódz polski do Krakowa, w skutku układów z księciem Szwarcenbergiem w tej mierze zaw artych, gdzie postanow ił czekać dalszych rozkazów. Przechylająca się raz jeszcze n a stronę Na
poleona szala zw ycięztw a przejęła niejaką otuchą pol
skich wojow ników i skłoniła w odza do połączenia się z wojskiem francuskiem, co przed wypowiedzeniem w ojny ze strony Austryi w zbronionem mu być nie mogło. Król Saski zaw arł konw encyę z cesarzem au- stryackim , m ocą której wojsko polskie rozbrojone .przeszło przez Szląslc, Morawy, Czechy do Saksonii, n a Gabel i Cittau. Przechód ten odbył się kosztem Austryi, która go później do likwidacyi wzajem nych pretensyj zaliczyła.
Dla opędzenia w ydatków n a utrzym anie w ojska i rządu Księstwa uprow adzono z sobą wszelkie goto
w e fundusze z kas publicznych, a mianowicie kapi
tał w ynikły ze sprzedaży zapasów soli. W yw ieziono naw et wszelkie depozyta, które jednak nienaruszone w tw ierdzy Konigstein złożone i dopiero po rozstrzy
gnięciu losu Księstwa do W arszaw y zw rócone zo
stały.
W spom nieliśm y w poprzedniej księdze, iż zaję
cie W a rsz a w y przez \yojska rosyjskie nastąpiło w pierw szych dniach lutego 1813 roku. Korpus au
stryacki, który w ciągu całej w ojny tak źle sprzym ie
rzeńcowi sw em u Napoleonowi służył, zajm ow ał osta
tni ze w szystkich w ojsk posiłkowych jego Księstwo W arszaw skie, bo ciągnął przez nie do własnego kra
ju, zostawiając wszędzie po sobie większe ślady spu
stoszenia niż wów czas, gdy wojsko austryackie po nieprzyjacielsku do niego wkraczało, i gorzej obcho
dząc się z mieszkańcami od w ojsk w jego miejsce w stępujących i zbrojną ręką kraj zajm ujących. Do- wódzcom austryacldm , tak w yraźnie nam i Francuzom nieprzychylnym , dostało się w udziale opiekuńcze dzia
łanie przy oddaniu kraju i stolicy w ręce
nieprzyja-cielą; niedziw, jeżeli cała publiczność W arszaw y w ię
cej na łasce nieprzyjaciół, niż n a opiece sprzym ie
rzonych polegała.
6 lutego miał generał austryacki Siegenthal głó
w ną kwaterę w Falentach, a generał rosyjski Korf na Czystem pod W olskiemi rogatkami; W arszaw a zaś była niby stanowiskiem zluzowanej w a rty , z którego jeden oddział wyszedł, aby drugiemu miej
sca ustąpić, w którem wychodzącego nie żałują, a n ad chodzącego nie pragną. Tegoż dnia przysłał generał austryacki do prezydenta W arszaw y wiadomość, iż odezw y rosyjskie zapew niają mieszkańcom bezpie
czeństwo osób i m ajątków i utrzym anie w ładz k ra
jow ych, przyczem go w zyw ał, aby za pomocą gw ar
dyi miejskiej spokojność w ew nętrzną utrzymał, aby wojskowym francuskim i sprzym ierzonym w ydał roz
kaz opuszczenia m iasta tej samej nocy i aby w dniu następnym w ysłał deputacyę naprzeciw wchodzącego do m iasta generała rosyjskiego. Obok tego rozka
zu ogłoszono w pism ach publicznych list tegoż sa
mego dow ódzcy austryackiego do generała Korfa, przez który mu oświadcza, iż 7 lutego opuści z w oj
skiem W arszaw ę i Pragę i poleca jego w spaniało
myślności los ranionych, inwalidów i chorych F ran cuzów i sprzymierzonych.
W w ykonaniu odebranych poleceń powtórzył prezydent w odezwie swojej do publiczności w a r
szawskiej zaręczenia i rozkazy, od generała austry a
ckiego odebrane, i uwiadam iając o mającem nastąpić wkroczeniu wojska rosyjskiego, nakazał, aby wszelka broń tak cała, jako i zepsuta, z arsenału i z Pragi przez lud rozebrana, jako i wszelkie efekta w ojsko
we, pod surow ą odpowiedzialnością przez m ieszkań
có w w e wskazaniem miejscu zfożone zostały.
8 lutego odbyto kilka razy pow tarzany obrzęd powitania now ych panów stolicy i kraju. W to s a mo miejsce, gdzie przed szęściu laty ludność W ar
szaw y biegła naprzeciw wchodzącego n a czele F ra n cuzów Murata, udała się deputacya urzędników i m ieszkańców W arszaw y do generała Korfa, który ją odesłał do M okotowa do generała Miłoradowicza, naczelnie dow odzącego wojskiem rosyjskiem, pod W arszaw ą stojącem.
Przyjęcie deputacyi przez generała Miłoradowi
cza i odpowiedź, jak ą jej udzielił, pozw alała przeczu
w ać łaskaw ość i dobroczynne zam iary Aleksandra I, których w ów czas jeszcze nie uznaw ano, których się nikt naw et spodziew ać nie mógł. Po tern przyjęciu deputacyi ruszył dowódzca rosyjski naprzód i wszedł na czele w ojska sw ego do W arszaw y, zachowując, obok zw ykłych środków ostrożności, najw iększą kar
ność, tak dalece, iż m ieszkańcy żadnych nie doznali przykrości.
Odtąd wychodziły w szelkie rozkazy i w yższe rozporządzenia w imieniu feldmarszałka, księcia Ku- tuzow a, jako naczelnego w odza wojska. Pierw sza odezw a jego pow tórzyła zaręczenia: iż cesarz Ale
ksander chce przekonać Polaków o prawdziwej chęci swojej przyniesienia ulgi i zasłonienia go od klęsk wójennych, że rząd krajow y zachow any zostanie, przyczem zapew niono urzędnikom pozostałym w miej
scu ich posady i płace do nich przyw iązane i w e
zw ano do niezw łocznego' pow rotu do urzędow ania tych, którzy się byli oddalili, pod zagrożeniem suro
w ych k ar n a niedopełniających tego w ezw ania. Ze strony prezydenta m iasta ogłoszono w ezw anie do oby
wateli, ażeby się w ystrzegali wszelkich rozm ów po
litycznych i aby niezwłocznie w szelką broń, jak ą po
siadają, w ładzy oddali. G w ardya w arszaw ska zo
stała zachow ana i pow iększona pod tytułem straży wew nętrznej m iasta i czyniła zw yczajną służbę po
rządku i bezpieczeństwa.
Po tern zajęciu stolicy Księstw a przez wojska rosyjskie nie było ju ż możności oparcia się podbiciu
całego kraju, a szybko następujące po sobie w ypadki w ojny w Niemczech toczonej i zm iany zasad dyplo- macyi europejskiej, odbierały powoli w szelką nadzieję pow rotu rządu Księstwa. Modlin, Zam ość i Często
chow a m iały w praw dzie jeszcze załogi .wojsk fran
cuskich i polskich, lecz obecność ich nie miała już na m oralność tego w pływ u, jaki w roku 1809 zało
ga Pragi n a całą ludność Księstwa w yw ierała. W i
sła, ow a głów na w arow nia Polski, była po obudwu brzegach w posiadaniu zdobyw cy. Sam cesarz Ale
ksander przybył już w początku lutego do Płocka i, odbyw ając tam przegląd w ojska, uściskał przed frontem księcia Kutuzowa, w dowód wdzięczności swojej za pom yślne prow adzenie w ojny. W św iąty
niach naszych śpiew ano T e Deum n a obchód zw y- cięztw nad niegdy zbaw cą naszym odniesionych; też sam e pism a publiczne, które przed miesiącem jeszcze zapow iadały zw yciężki pow rót F rancuzów , donosiły teraz o ustąpieniu ich z Poznania, o pobiciu Sasów pod Kaliszem i wzięciu w niewolę ich generała razem z trzem a tysiącam i ludzi, o rozbiciu oddziału gw ar- dyi litewskiej konnej pod Sierakow em , przyczem do- wódzcy onegoż, generał i pułkownik, książęta Ge- droyć dostali się w niewolę; o nagłem cofaniu się ge
nerała Regnier do Głogowy, które nie dozwoliło księ
ciu Poniatowskiem u połączyć się z Sasam i i z wice
królem włoskim; sło d em , o sam ych takich w yp ad kach, które jedne po drugich odbierały nam wszelką otuchę ocalenia.
W końcu m arca miał cesarz A leksander głów ną kw aterę sw oją w Kaliszu, dokąd i król pruski, celem porozumienia się względem dalszych działań przeciw Napoleonowi, przybył. T en pobyt m onarchy uśw ie
tniło miasto, a cesarz odznaczył się szczególną uprzej
mością i łaskaw ością, której i okoliczni obyw atele polscy wielokrotnie doznali. Nie w yłączono ich w ów czas ze św ietnych tow arzystw i zab aw dw orskich,
a now y pan Polski zjednał sobie serca wielu, nim jeszcze praw a do wdzięczności Polaków nabył.
W tych czasach widziano w przejeździe do Kali
sza i napow rót księcia Adama Czartoryskiego, syna, w m urach W arszaw y.
Jakiekolwiek czyniono dom ysły nad dalszem postępowaniem księcia, świadomi wiedzieli o tem, iż przywiązanie jego do cesarza Aleksandra i zupełne poświęcenie się jego spraw ie pochodziło z tego prze
konania, że tylko za pomocą tego m onarchy i pod jego opieką Polska na nowro powstać może.
W iadom ość ta doszła przypadkowo do Napo
leona, gdyż list w łasnoręczny cesarza Aleksandra do księcia Czartoryskiego pisany, w którym m u objawia widoki swoje względem dalszego losu Księstwa W a r
szawskiego, wpadł w ręce A ustryaków przez nieo
strożność kam erdynera księcia, który dał się pochwy
cić w przejeździe za panem swoim i szkatułkę jego z papierami przytrzym ującym go władzom oddał.
Kopia tego listu, w gabinecie wiedeńskim zrobiona, przesłaną była Napoleonowi, a ztamtąd, pomimo tajemnicy, jaką się wszelkie działania dyplomatyczne otaczają, doszła o niej wiadomość do niektórych Po
laków i stała się źródłem pocieszających wieści, któ
re się w dalszym czasie sprawdziły,
W kwietniu przybył do W arszaw y tajny radca i senator Łanskoj, jako naczelnik tymczasowego rzą
du Księstwa, i w ydał odezwę, w której wspom niaw- szy o zasadach umiarkowania, jakich się trzym ano przy zajęciu tegoż Księstwa i jakich nadal z rozkazu cesarza Aleksandra zwierzchnie władze tegoż kraju trzym ać sięł będą, oznajmia mieszkańcom, iż w za
miarze przywrócenia publicznego porządku ustanowił m onarcha najw yższą radę, m ającą rządzić tym czaso
wo Księstwem, złożoną z prezesa, wice-prezesa i trzech radzców. Pierwszym był tenże senator Łanskoj, wi- ce-prezesem Nowosilcow, a radzcami ksiaźe Czarto
ryski, W aw rzecki, książę Lubecki i Kolumb, dotych
czasow y adm inistrator dóbr koronnych króla saskiego w Księstwie. W tejże odezwie zapowiedziane zo
stało zmniejszenie podatków, zaprzestanie poboru re
krutów, zachow anie dotychczasowego rządu cywilne
go i wszelkich w ładz miejscowych, z prawam i i atry- bucyami, jakie im z mocy urządzeń krajow ych słu
żyły-Nowo zaprow adzony rząd tym czasow y przy
wrócił bieg administracyi krajowej, bez żadnego wstrząśnienia i bez zaprowadzenia jakiejkolwiekbądź zm iany, w ydano w ezw anie do wszystkich polskich urzędników, którzy byli miejsca swoje opuścili, aby w racali do obowiązków pod zagrożeniem kary dla tych, co w przeciągu czterech miesięcy z za granicy, a w przeciągu czterech tygodni z kraju do urzędo- w ań swoich nie powrócą.
T o łagodne i w zględne' postępowanie władz, przez nowego pana Księstwa W arszaw skiego ustano
w ionych, karność w w ojsku utrzym ana i wszelkie dow ody łaskaw ości rządu, nie zdołały jeszcze w ten
czas w zbudzić zaufania w m ieszkańcach kraju i po
konać ich wątpliwości. Ponury sm utek był główną cechą ówczesnej publiczności warszaw skiej i w szy
stkich mieszkańców kraju, tych w yjąw szy, którzy, zaw ierzając więcej bezzasadnej nadziei, niż niezawo
dnej rzeczywistości, m arzyli jeszcze o powrocie Na
poleona i króla saskiego. W iększa część rodzin za
sm ucona była jakąś żałobą po synach lub braciach, których śniegi północy pokryły, lub z trw ogą tęskne unosiła myśli za tymi, którzy dzielili jeszcze wojen
ne w y p raw y gasnącego w łaśnie i upadającego w po
tędze bohatera wieku, albo po niezdobytych jeszcze tw ierdzach razem z francuskiemi załogam i bezczynnie chwili przejścia do niewoli oczekiwali.
Biblioteka. — T. 10. 9
O statnie pośw ięcenie w o jsk a polskiego w spraw ie N apoleona.
W iadom ość o zaw artem zawieszeniu broni mię
dzy wojskiem francuskiem a sprzym ierzonym i w po
czątku miesiąca czerwca 1813 roku była jakby ow ą chwilą wolnego odetchnienia w śród ciągłych w zru
szeń i tęsknot. Zajęła wszystkich jeśli nie nadzieja ustania w ojny, to przynajm niej powzięcia jakiejś w ia
domości o swoich.
8 czerwca przybył do W arszaw y ze sztabu Napoleona pułkownik Falkowski i oficer francuski, w raz z adjutantem cesarza Ąleksandra, w celu zwie
dzenia załóg w twierdzach Modlina i Zamościa. F al
kowski udał się bezpośrednio do tego ostatniego miej
sca, francuski oficer zaś do Modlina, zkąd przybyło kilku oficerów do W arszaw y, celem poczynienia ukła
dów o dostawę żyw ności i różnych potrzeb, a zw ła
szcza lazaretow ych do tej twierdzy, na co licytacye w W arszaw ie ogłoszone zostały. Miłe nader uczy
niło wrażenie n a m ieszkańcach to niespodziane uka
zanie sig w ojskow ych polskich w stolicy i było krót
ką przerw ą posępnego smutku, który w ów czas w szy
stkich zajmował.
O wojsku polskiem, w Niemczech będącem, tyle tylko doniesiono w ciągu trw ania rozejmu, że pod w odzą księcia Poniatowskiego stoi n a leżach w Cy- tawie i w bkolicach, zostając n a żołdzie francuskim.
Dalsze działania wojenne reszty armii polskiej, pod dowództwem księcia Poniatowskiego zostającej, do
w ody m ęztwa i poświęcenia w śród ostatnich w ypraw Napoleona dane, nie dochodziły do wiadomości ziom
ków i zachow ane są jedynie w pamięci tych, którzy byli uczestnikami kam panii 1813 i 1814 roku.
Po zgonie księcia Poniatowskiego oddal Napo
leon dowództwo naczelne wojska polskiego księciu Sułkowskiemu, generałowi dywizyi. Podwładni do- wódzcy, zebrani n a radę w ojenną u tego nowego wodza, uchwalili, iż wojsko polskie tylko do Renu Napoleonowi tow arzyszyć winno, a książę Sułkowski dał im słowo honoru, że tej rzeki nie przejdzie. Czy ta uchw ała generałów polskich była skutkiem dojrza
łego rozw ażania powinności i istotnego dobra woj
ska, którem u przywodzili, czy też ukryw ano pod nią zam iar wciągnienia księcia Sułkowskiego do takiego zobowiązania się, któreby m u odebrało wziętość u Napoleona i pozbawiło go tern sam em naczelnego dowództw a, to tylko uczestnikom tej narady wiado- mem być mogło. W ypadki dalsze okazały zaś nie
wątpliwie: że przypuszczając naw et, iż generałowie polscy działali w dobrej wierze i w sumiennem prze
konaniu, że dla dobra i kraju i wojska, należało je odwieść od dalszego walczenia w obcej sprawie, po
stanowienie to powzięte zostało bez poprzedniego za
sięgania zdania ogólnej m asy w ojska i bez pojęcia ducha, jakim było ożywione.
Gdy bowiem doniesiono Napoleonowi o posta
nowieniu księcia Sułkowskiego i innych generałów polskich, iż Renu nie przejdą, - zamierzył raz jeszcze Odwołać się do znanej sobie przychylności Polaków i działać n a ich um ysły urokiem osoby swojej i tej lakonicznej w ym ow y wojownika, za której pomocą tylekroć zwątpiałych utrzym ać, a w m ężnych zapał wzbudzać potrafił. Jakoż w dniu 26 października, przybyw szy do w ojska polskiego, zgromadził wszy-, stkich oficerów i w następujący sposób do nich prze
mówił:
„Oznajmiono mi w asze zamiary. Jako cesarz, jako generał, pochwalam w asze postępowanie, ża
dnych nie mogę w am czynić w yrzutów . Postąpili
ście sobie ze m ną z otw artością i godnością,
boście-mnie nie chcieli opuścić, nie uprzedziw szy w przódy o tem, i naw et przyrzekliście mnie odprowadzić aż do Renu. Dzisiaj chcę wam tylko dać dobre rady.
Powiedzcie mi, dokąd chcecie wrócić? Czy do króla waszego? ten już może niema przytułku! Jeżeli chce • cie, pozwalam w am powrócić do kraju waszego.
D wa lub trzy tysiące, jakkolwiek m ężnych ludzi,, więcej lub mniej w mojem wojsku, nie mogą w pły
nąć na zmianę położenia mojego. Lecz lękajcie się tego, ażeby wam bracia w asi i potomność nie za
rzucała kiedyś, żeście winni temu, iż Polska nie istnieje. Jeżeli mnie opuścicie, nie będę już miał ża
dnego praw a mówić za wami, a sądzę jednak, iż mimo klęsk, które nas dotknęły, jestem jeszcze naj
potężniejszym m onarchą w Europie. Rzeczy m ogą jeszcze przybrać inną postać. Byt w asz zaręczony został traktatami; póty, póki nowego traktatu niemasz, byt w asz polityczny zniweczonym nie jest. Nie za
pomnę o w as i w tedy nawet, gdybym miał być zm uszony rozstać się z wami, będę mówił za w a
mi w nastąpić m ającym traktacie pokoju. Potem bę
dziecie mogli wrócić spokojnie do swego kraju. “
dziecie mogli wrócić spokojnie do swego kraju. “