• Nie Znaleziono Wyników

KURIER LANCKOROŃSKI

W dokumencie Życie ze sztuką splecione (Stron 137-147)

Wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół Lanckorony od 1994 r.

... Osobowość Kazimierza Wiśniaka inspiruje od pierwszego spotkania z nim i jego twórczością, uj-muje wrażliwość artysty na piękno ukryte w detalach; w szczegółach, które tworzą atmosferę miejsc i spot-kań. Wciąga jego magiczny świat pełen blasku, humoru, wspomnień z krainy marzeń i snów. Piękno two-rzone przez niego ukryte jest w historiach ludzi, słowach i uśmiechach, starych księgach, zapomnianych kątach, zakątkach dalekich i bliskich, a nawet bruku uliczek, oknach, drzewach i ogrodach, mroku nocy i uśmiechu księżyca. W jakiś magiczny sposób artysta łączy przeszłość z teraźniejszością, potrafi ożywić historie zamierzchłe i urzeczywistnić senne marzenia. Jego praca artystyczna odcisnęła także swój ślad na Bursztynowym Szlaku. Ukochana przez niego Lanckorona była miejscem w którym wykiełkował pomysł na odtworzenie historycznej trasy dziedzictwa przyrodniczo kulturowego. Ilustracje Kazimierza Wiśnia-ka ożywiają zapomniane imprezy i jarmarki, dokumentują działanie ludzi z Bursztynowego Szlaku, dodają blasku dziecięcym akcjom sadzenia drzew jarzębiny wzdłuż szlaku...

Dominika Zaręba „Kazimierz Wiśniak i Szlak Bursztynowy”.

Miesiąc w Małopolsce - dodatek do Miesiąca w Krakowie, lipiec 2005.

Kazimierz Wiśniak, od lat związany jest z Lanckoroną, redaguje lokalną gazetę „Kurier Lanckoroń-ski”. Otrzymał pierwszy tytuł Honorowego Obywatela Lanckorony, a także został uhonorowany pierw-szym w historii miasteczka tytułem Anioła Lanckorońskiego. W Galerii Lanckorońskiej Kazimierza Wiśniaka prezentowane są jego rysunki z życia codziennego miasteczka, ważnych lokalnych imprez i wy-darzeń. Zobaczymy lanckorońskie zabytki oczami artysty i najbardziej charakterystyczne miejsca oraz zakątki Lanckorony i jej uroczych okolic. Nie zabraknie kolorowych ilustracji legend lanckorońskich, wiś-niakowych aniołków i krasnoludków.

Joanna Targoń „Lanckorona, Wiśniak”. Gazeta Wyborcza Kraków, 13-19 maja 2011.

Dzień i noc zwracają się ku Lanckoronie Kazimierza Wiśniaka twarzami słońca i księżyca. Są takie dwa rysunki - ukazują dwa oblicza miasteczka, chciałoby się rzec, apollińską i dionizyjską stronę jego du-szy. Dzienny - ilustrujący plakat Dni Gminy, ma kilka wersji. Najbardziej lubię tę z wkraczającym w kadr z lewej strony mężczyzną z laską i zawieszonym na uniesionej prawej ręce koszykiem. Gruba, „drzeworyt-nicza” kreska syntetyzuje formy (jeden kontur domyka skrzydło i ogon lecącego ptaka i naczółkowy dach przyrynkowego domu). Postacie i przedmioty zdają się solidnie osadzone we właściwych sobie miejscach, unieruchomione w sieci zwierających się szczelnie obrysów, podobnie jak wciskające się miedzy nie białe pola pustej przestrzeni. Patrząc na tę scenę świątecznej imprezy słyszymy niemal jej gwar, a jednocześnie mamy wrażenie, że zbudowany jest tu nieco inny porządek, w którym obok tak silnej rodzajowości po-brzmiewa coś bajkowego i coś teatralnego. I nie powinno to dziwić - te trzy materie stanowią wszak główny pokarm twórczości Wiśniaka. W różnych proporcjach, niekiedy razem, niekiedy osobno (ale częściej ra-zem, bo spotykają się nawet w realizacjach czystych gatunkowo, takich jak piękne ilustracje do dziecięcego śpiewnika).

Zobaczmy teraz, co pozostało z rodzajowości w drugim z przywołanych rysunków - zatytułowanym

„Nocne życie w Lanckoronie”. Ten sam rynek, tym razem opustoszały, oglądany teraz z lotu ptaka, z uko-sa, jakby w wizji sennej. Brak kierunków horyzontalnych i pochylenie większości pionów odbiera właści-we rysunkowi dziennemu poczucie stabilności. Każda z postaci ludzkich i zwierzęcych pojawiających się wokół rynkowej pustki mgliście przywodzi na myśl jakiś wątek baśniowy lub mityczny. Lecz jednocześnie wszystkie one wydają się tak silnie związane z tym właśnie miejscem. Z pewnością tu też mamy rodzajo-wość - tyle że ulokowaną głębiej. To rodzajorodzajo-wość oniryczna - ujawnia się w niej sama esencja lanckorońskiej lokalności. W rysunku dziennym miasteczko jawi się „jak żywe”. Tu mamy „głębinowy” portret Lanckoro-ny - najwierniejszy jaki zdarzyło mi się oglądać.

Zestawmy jeszcze raz oba rysunki - po to by porównać maniery w jakich zostały wykonane. Manierę pierwszego nazwałem już „drzeworytniczą”. Warto tylko jeszcze zwrócić uwagę na trafność syntetyczne-go światłocienia i modelunku wydobywanesyntetyczne-go rytmicznym kreskowaniem idącym jakby po słojach ciętej deski. W rysunku nocnym kreskowanie jest drobniejsze i bardziej rozwichrzone (gdyby nadal trzymać się porównań do technik graficznych, można by przywołać drzeworyt sztorcowy lub akwafortę). Nie dajmy się jednak zwieść wrażeniu pewnego „luzu formalnego”. Tak naprawdę, jak zwykle u Wiśniaka, rządzi tu za-sada ekonomii środków. Wystarczy zwrócić uwagę, jak skuteczne są one tutaj, gdy chodzi o oddanie światła rynkowych latarń czy srebrzącej się na wzgórzach i ruinach zamku księżycowej poświaty.

Manier rysowniczych (i malarskich) Kazimierz Wiśniak stosuje w swojej twórczości więcej. Dlacze-go? - bo potrafi. I potrzebuje ich do powoływania swych światów. Czy raczej kolejnych odsłon jednego - Wiśniakowego - świata, w którym pierwiastki teatru, rodzajowości, baśni, czy historycznych podań łączą się w coraz to nowe związki. To na tym poziomie zaczynają działać prawa imaginacyjnej alchemii przemie-niające bezpośrednią naoczność w poetycki obraz. Twarze słońca i księżyca zakrzywiają czasoprzestrzeń wyobraźni, i wtedy może już wypełnić ją mityczna ikonografia Lanckorony.

Leszek Danilczyk „Lanckorona Kazimierza Wiśniaka”

Katalog wystawy „Świat zaczarowany w rysunkach Kazimierza Wiśniaka”, Lanckorona 2008.

Wiosna

Jesień Lato

Zima

Siostry Zebrzydowskie

Mikołaj Zebrzydowski wyjeżdża do Lublina

Ruiny wieży południowo zachodniej lanckorońskiego zamku, 1996 r.

Wielkanoc w pensjonacie „Tadeusz”

Sophie Rostopchine Comtesse de Segur

W dokumencie Życie ze sztuką splecione (Stron 137-147)

Powiązane dokumenty