• Nie Znaleziono Wyników

w trybunale lubelskim.

W sali trybunalnej czyli sądowej w Lublinie do dziś dnia pokazują krzyż kamienny z wizerunkiem Zbawiciela, nad którym

stoi napis wielkiemi ziotemi literami: Justitias cestras

ju-dicabo; co znaczy: będę sądził sprawiedliwość waszą Wize­ runek ten ztąd jest osobliwy, iż Chrystus Pan ma twarz od­

wróconą, tak, że rysów jej niemożna widzieć; jednakże rzeźbiarz niebyt go tak wystawił, ale pewien wypadek stał się przyczyną tej zmiany.

Byłś"pewna wdowa szczupłego bardzo majątku, uciśniona niegodziwym procesem przezjakiegoś magnata. Jej sprawa była

jak bursztyn czysta, ale magnat przekupiwszy wszystkich sędziów

trybunału, zyskał wyrok w brew prawu i sumieniu, (idy wyrok ten ogłoszono publicznie, nieszczęśliwa wdowa wyrzekla na ca­ ły glos w izbie: żeby mię sądzili diabli, sprawiedliwszy był­

by wyrok. A że sumienie kłuło nieco panów sędziów, na roki jejniepozwano i wszyscy udali, jakobyniesłyszeli, z czem się

odezwała; a że to było pod koniec sesyi, porozjeżdżali się mar­ szałek i sędziowie, tak duchowni jak świeccy; została się tylko

kancellaryja i pisarze trybunalscy. Aż tu zajeżdża przed trybu­

nał mnóstwo karet, wysiadają jacyś panowie, jedni w kontu-

szach, drudzy w rokietach, z rogami na głowie i z ogonami, które się z pod sukien dobywały. I zaczynają iść po wscho­

dach, a przyszedłszy do sali trybunalskiej, zajmują krzesła, jeden

marszałka, drugi prezydenta, inni sędziów. Pomiarkowali się

pisarze i kancellaryja, że to byli diabli, i wwielkim strachu przy stolach swoich siedząc, czekali, co z tego będzie. Wtem dia­

beł, co marszałkowa}, kazał wprowadzić sprawę tejże wdowy. Przystąpiło do kraty dwóch diabłów adwokatów', jeden bronił

praw naszych znajomością. Po krótkim ustępie diabełmarszałek przywołał pisarza województwa wołyńskiego (bo ten interes

był z Wołynia), ale prawdziwego pisarza, nie diabła, i kazał

mu siąść za stołem i wziąść pióro. Zbliżył się pisarz wpół umarły z bojaźni, i przymrużając oczy, zaczął wyrok pisać, jaki mu dyktowano.

Wyrok był zupełnie na stronę uciśnionej wdowy, a Pan

Jezus, na taką zgrozę, że diabli byli sprawiedliwsi niż trybunał, przenajświętszą krwią jego wykupiony, i w którym tylu kapła­

nów zasiadało, zasmuconą twarz odwrócił i oblicza swego,

niepokaże (jako miał o tem objawienie świętobliwy jeden

Bazy-lian lubelski), aż naród się pozbędzie zaprzedajności w sądach, łakomstwa w księżach i pijaństwa w ludzie. Ów dekret diabli

podpisali; a zamiast podpisów były wypalone łapki różnego

kształtu, i położywszy go na kobiercu, który pokrywał stół try­ bunalski, zniknęli. Następnej sesyi sędziowie znaleźli wyrok dia­ belski, gdzie był położony; bo rozumie się, że nikt z pisarzy ani z kancellaryi ruszyć go nieśmiał. Złożono go na wieczną

pamięć w archiwach; a Chrystus dotąd jeszcze przenajświętszego

swego oblicza nieodwrócił.

ROZDZIAŁ V.

Rysy sycia. ludań śvviętobliwych

i ucsonycfs.

1. Miłość synowska.

©ziało się to za czasów Zygmunta III. Horda tatarska pustosząc piękne ziemie Podola ogniem i mieczem, rozlała się na Pokucie, i wtargnęła nawet na ziemię Halicką, t ysiącami gna­

no lud wiejski w niewolę, rabowano kościoły, i dworce szla­

checkie puszczano z dymem. W jednym z takich dworców mie­

szkał Pan Krzysztof Strząbski, podsędek ziemi Ilalickiój, wra«» z matką, świętobliwą osobą, doktórej syn czul tak wielkieprzy­

wiązanie, iż postanowiłniewchodzić w stan małżeński, abynowój pani w dom niewprowadzać, i niedzielić tćj wielkiej miłości, jaką dla d wczyni życia chował w swem sercu. Skoro tylko

gruchnęła wieść o wpadnieniu Tatarów, zwołanem zostało

po-spolite-ruszenie, do którego się Pan Krzysztof z pocztem swoim 9

przyłączył. Kiedy koło Lwowa zbierały się wojska Rzeczpo­

spolitej, tymczasem dwory szlacheckie w ziemiach podolskich wy­

stawione były na pierwszy ogień. Panu Krzysztofowi żal było opuszczać jedyną matkę; ale tern się pocieszał, że horda

nie-pomknie się tak daleko w głąb kraju. Na nieszczęście hordy

nieznachodząc oporu, wpadływ ziemię Halicką, i wliczbie innych

dworów, dwór Pana Strząbskiego padł łupem rabunku i pożogi.

Nakoniec nadciągnęło pospolite-ruszenie: podsędek przybywa do swojej wsi — widzi na miejscu dawnych budynków dwor­

skich tylko kupę zgliszczy i popiołów; a gdy pyta o najmilszą matkę, dowiaduje się, że Tatarzy wjassyr czyli niewolę za­ brali! Na taką wiadomość ledwie niepękło serce synowskie. Jakżeby rad był mieć skrzydła i skrzydeł dodać swoim żołnie­ rzom, aby piorunem'puścić się za hordą uchodzącą do Krymu

z łupami i brańcami. Darmo! Tatarów niebyło, wyprawa się skończyła, i pospolite-ruszenie rozeszło się. Cóż pozostało Panu Krzysztofowi? oto szukać innych sposobów. Naprzód tedy przez listy dowiedział się, że matka jego jest branką samego

Chana krymskiego, i że Chan wiedząc jako jest z majętnego domu, żąda znacznego okupu.

Lubo Pan Krzysztof, obywatel rządny i gospodarny, miał

piękne zasoby i obszerne włości, jednakże po spustoszeniu ta- tarskiem, majątek jego znacznie ucierpiał; co było gotowego grosza, rozeszło się na potrzeby wojny i na poddanych, a poży­

czyć nikt niechciał, bo wszystka niemal szlachta okoliczna po­

niosła klęskę. Ubiegło więc blisko parę lat, zanim poczciwy syn zdołał zgromadzić sumę kilku tysięcy ówczesnych złotych na

okup matki. Wybrał się więc w znacznym orszaku ludzi zbroj­ nych i konnych, (dla ostrożności w przebywaniu stepów napeł­ nionych rozbójniczemi hordy) i wziął z sobą wygodną kolebkę czyli powóz, w którym matkę miał przywieść. Tak przy­ sposobiwszy się do onej drogi na Krym, wyruszył i szczęśliwie

przybył do Bakczy-Saraju, stolicy chańskiej. Przyprowadzony

przed Chana, oświadczył, przywozi okup, i zaklina go, aby

mu co najprędzej pozwolił widzieć najdroższą matkę. Chan

z politowaniem i czcią spojrzał na dobrego syna i dał rozkaz. Gdy tedy Pana Krzysztofa zaprowadzono do domu, gdzie się mieściło wiele brańców chrześciańskich, owi brańce postrzegł­

szy go, ze łzami radości witali, zapytując, czy nieprzybyw a zoku­

pem dla wszystkich. — Przychodzę tylko po matkę moją, Pa-nię Strząbską — odpowiedział. Co gdy brańce usłyszeli, z

ża-łośnym krzykiem ozwali się:— Panie synu! czemuż tak późno?

sio-wy, ledwo że niepadt na miejscu; ale reflektując się i niedo­

wierzając tak srogiemu nieszczęściu, rozepchał tłum i wpadł do izby, gdzie w kącie ujrzał nędzne posłanie i wynędzniałą i

schorzałą niewiastę na niem, i jakiegoś starca klęczącego obokr który odmawiał na książce modlitwy. Matko moja! — za­

wołał, padając przed nią na kolana. Synu! — cichym głosem-wyrzekła staruszka — przyjmij to ostatnie macierzyńskie błogo­

sławieństwo! — Co powiedziawszy, wyschłą rękę położyła na głowie syna i ducha oddała. Biedny Pan Krzysztof gorzko

zapłakał nad marlwem ciałem, ale zarazem uczynił ślub, że

zwłoki jej sprowadzi do ojczyzny i w świętej ziemi pochowa.

Udał sięwięcdo Chana o pozwolenie przewiezienia ciała. Chan

zezwolił, wziąwszy okup jak za żywą. Pan Krzysztof wiedząc,

iż Turcy i Tatarowie znają się na ziołach, i umieją ciała bal­

samować, zawezwał lekarzy, którzy nabalsamowali wonnościami

ciało nieboszczki, żeby zepsuciu niepodpadlo w tak długiej po­ dróżyi w porze gorącej. Gdy już wszystko było gotowe, kazał urządzić karawan, przykryć go kirem, trumnę nań włożyć, i>.

tak worszaku sług i dworskich, ubranych w czerni, przy śpie­ wie pobożnych pieśni kościelnych, ciągnął przez kraje tatarskie..

O dziwny i niesłychany był to widok dla pogańskiego narodu!

wszędzie, gdzie przejeżdżano, wybiegalitłumami Tatarzy zewsiów

i miasteczek, nie wzamiarze, aby chrześcianom coś złego wy­ rządzić, lecz, aby podziwiać tak wielką miłość synowską. Starzy Tatarowie nawet prowadząc dzieci swe, wskazywali im Pana Krzysztofa, jako człeka świętego, powiadając: —Patrzcie! oto syn, co swoją matkę kochał! za trupa jej takie same dał

pieniądze Chanowi, jakby za żywą, i teraz prowadzi o kilkaset mil, by na własnej ziemi pochował! — Otóż kiedy Pan Krzy­

sztof przebył tatarskie stepy, a wjechał w granicę Polski, zaraz

w pierwszym kościółku, jaki natrafił, odbył nabożeństwo za nie­ boszczkę, i dopiero szczęśliwie dowiózł do wsi swojej dziedzi­

cznej, gdzie ją z wielką paradą pochował.

Powiązane dokumenty