• Nie Znaleziono Wyników

Liga krzyżówkowicza

W dokumencie Nowiny Nyskie 2021, nr 5. (Stron 23-26)

Syndrom pustego gniazda, to malowni-czy opis stanu, w którym ostatnie dorosłe dziecko opuszcza swoją rodzinę pierwotną i wyprowadza się na stałe z domu rodziców.

Najczęściej ma to miejsce, gdy dziecko ma ok. 25 lat. Rodzice są wtedy zwykle w wie-ku ok. 50-55 lat, choć ostatnio urodzenie się ostatniego dziecka ma miejsce coraz to później, w związku z czym rodzice są coraz starsi. W codziennym życiu rodziców taka zmiana oznacza, że nie ma już potrzeby dodatkowego sprzątania po dziecku, trosz-czenia się o jedzenie i martwienia o nie.

Rodzice mają więcej czasu dla siebie.

Popularne przekonania mówią, że „syn-drom pustego gniazda” oznacza ciężkie przeżycia, stres, poczucie pustki a nawet depresję zwłaszcza u kobiet (które tracą rolę matki). Tymczasem taki tan jest raczej rzadkością niż normą. Większość zacho-wań, które wiążą się z problemami psycho-logicznymi spada w tym okresie (mniej jest samobójstw, uzależnienia alkoholowego oraz zgłoszeń do lekarzy z objawami depre-sji). Jeśli poprosimy kobiety, przechodzące

„syndrom pustego gniazda” aby powiedzia-ły jak ten okres przeżywają, twierdzą one zwykle, że wyjście dzieci z domu jest raczej pozytywnym niż negatywnym przeżyciem.

Badania pokazują także, że przeciętna satysfakcja z pożycia małżeńskiego w tym okresie życia rośnie!

O wiele bardziej stresujący i negatywny jest

„syndrom zagraconego gniazda” – czyli sy-tuacja w której dorosłe dzieci nie potrafi ą poradzić sobie same i nie opuszczają rodzi-ców albo wracają do domu.

Mimo to „puste gniazdo” może być stanem kryzysowym w tym znaczeniu, że wymaga od człowieka nowego dostosowania się do sytuacji. Małżonkowie mają więcej czasu dla siebie. Pojawiają się także nowe role:

dziadków wobec wnuków i opiekunów wobec swoich starzejących się rodziców.

Większość ludzi w wieku „pustego gniaz-da” daje swoim dzieciom i swoim rodzicom więcej niż od nich otrzymuje (więcej czasu, pieniędzy, wysiłku).

Być może najlepszy sposób poradzenia sobie z tą zmianą życiową to zaangażowa-nie się w rolę dziadków. Pełzaangażowa-niezaangażowa-nie tej roli nadaje nowego sensu i zwykle zwiększa sa-tysfakcję życiową. Pozwala także podtrzy-mać ważne więzi z własnymi dziećmi oraz stworzyć nowe z wnukami. Jaka powiedzia-ła pewna babcia: „Kiedy masz wnuczęta, uczenie ich dyscypliny pozostaje zadaniem ich rodziców. Ty masz wtedy więcej skłon-ność do rozpieszczania ich i wiadomo, że będziesz to robić.” Takie podejście do swo-jej roli ma ponad połowa dziadków i babć.

Być może jest to najlepsze wyjście z „syn-dromu pustego gniazda”.

W związkach miłosnych spoiwem między partnerami (oraz podstawą trwałości relacji) są trzy czynniki. Pierwszy z nich to namięt-ność. Dwie osoby zaczynają się pożądać i ta namiętność na początku jest najsilniejsza.

Stanowi też o sile związku na początku.

Jednak po trzech, siedmiu latach, znacznie traci na sile. O trwałości związku decydować zaczynają wtedy inne czynniki. Jeden z nich to jest zaangażowanie. Gdy ludzie są razem, podejmują wspólne decyzje, mają dzieci, bio-rą razem kredyty, decydują się na wspólne przedsięwzięcia. To sprawia, że są ze sobą nawet wtedy, gdy jest gorzej niż lepiej i „po-mimo wszystko”.

Zaangażowanie jest najbardziej świadomym czynnikiem trwania relacji miłosnych. Jednak związki oparte wyłącznie na zaangażowaniu są puste – nie przynoszą partnerom szczęścia ani zadowolenia, „trwają bo muszą”.

Namiętność jest najbardziej niekontrolowa-nym spoiwem – po prostu ktoś nas podnieca lub nie. Co prawda słabnie ona w ciągu trwa-nia związku, ale może się także odnawiać. Tak się dzieje na przykład wtedy gdy – o dziwo – w związku pojawia się zdrada. Namiętność idzie także w parze z nienawiścią – ludzie, którzy wywołują w nas najsilniejsze emocje mogą nast. Także najbardziej zranić.

Jednak zarówno namiętność jak i zaangażo-wanie – jakkolwiek silne spoiwo pary – nie wpływają na podniesienie poczucia szczęścia i zadowolenia! Tu odkrycia psychologów są jednoznaczne – to co naprawdę przyczynia się do wzajemnego szczęścia to intymność i przyjaźń małżonków. Wsparcie, zrozu-mienie, wzajemne dzielenie się prywatnymi przeżyciami i myślami (zarówno dobrymi

jak i złymi), żywienie i okazywanie szacun-ku do drugiej osoby – to wszystko składa się na uczucie bliskości i intymności. Intymność powoli rośnie w małżeństwie i zależy ona w dużej mierze od umiejętności komunikowa-nia się. Także od udzielakomunikowa-nia sobie wsparcia i okazywania zrozumienia. Tu jednak może wkraść się rutyna i ona jest naprawdę zabój-cza. Owo znudzenie związane jest z kilko-ma niebezpieczeństwami: pragnieniem nie wchodzenia w konfl ikty i unikaniem spornych kwestii. Zabójcze także na dłuższą metę jest bycie jak najbardziej szlachetnym i dobrym dla partnera (o dziwo!) Także silne dążenie do „sprawiedliwego związku”, czyli takiego, w którym każdy coś dostaje i czegoś wymaga w zamian (albo nic nie wnosi i niczego nie chce) powoduje, że prędzej czy później part-nerzy zaczynają się ze sobą męczyć.

Tyle mogę powiedzieć. Jak stworzyć dobry związek? Gdyby był na to przepis! Polecam dobrą książkę na ten temat: „Psychologia mi-łości” Bogdana Wojciszke.

Dr Marcin Florkowski

Psycholog radzi...

Czytelniczka: jak poradzić sobie z syndromem pustego gniazda?

Czytelniczka: co można robić aby w „starym małżeństwie”, które trwa wiele lat odbudować miłość?

W dokumencie Nowiny Nyskie 2021, nr 5. (Stron 23-26)

Powiązane dokumenty