• Nie Znaleziono Wyników

List z grom ady Brzyski

— 123 —

K t o z B o g i e m

,

B ó g z n i m !

Dnia 1. Marca b. r. po rozwiązaniu urzędów powiatowych, rozpoczęły czynność swoją urzęda gminne. W ielkie to dzieło powinno się od Boga rozpocząć. W iedzą to dobrze gminy w parafii Brzyskach od swoich pasterzy. Przeto wójci z ra ­ dnymi poszli dnia tego do kościoła, aby przed rozpoczęciem swoich obowiązków wezwać pomocy Bucha świętego. Po w y­

słuchaniu Mszy świętej xiądz Józef Radecki, wikary tamtejszy, tak do nich przemówił:

„Z dniem dzisiejszym rozwiązane zostały urzęda powia­

towe, a ich miejsca zajęły urzęda gm inne, składające się w każdej gminie z wójta i radnych. Mieliśmy różne urzęda dotąd; były m andatarjaty — źle było, były cyrkuły — niedo­

brze było, były urzęda powiatowe — także nie najlepiej.

Przeto Najjaśniejszy Pan zwołał sejmy i tak powiedział do posłów: Złe z tymi urzędami powiatowemi , a nadto dużo pie­

niędzy kosztują — moźeby też lepiej było, gdyby się gminy same rządziły. I zaczęli posłowie radzić, aż nareszcie zgo­

dzili się z N ajjaśniejszym Panem i za dobrą radę mu po­

dziękowali.

„T ak więc w każdej gminie rządzić będzie odtąd wójt z radnymi, swój między swoimi.

„W ielka władza oddana w ręce wasze szanowni wójci i radni, wielka też odpowiedzialność przed Bogiem i ludźmi!

Najprzód moi bracia wypełniajcie obowiązki wasze nie dla oka ty lk o , jeno ja k żąda apostoł, dla sumienia, — sprawujcie urząd wasz zawsze w obec B oga, w obec tego świadka i sędziego, który przenika najskrytsze tajniki s e rc a , a który wszystkie sprawy wasze położy na szali sprawiedliwości swojej.

„Sprawując zaś urząd w asz, do którego was gminy po­

wołały, nie zaniedbujcie przedewszystkiem obowiązków prawego katolika, wszak wiecie dobrze, źe bojaźń Boża je st początkiem mądrości; a gdzie niema wiadomości Boga, tam i dobra niema.

Jak o więc mężowie stojący na czele gm in, macie innym p rzy­

świecać dobrym w zorem , przeto bądźcie zawsze trzeźwymi, a r a d y w k a r c z m i e n i e o d p r a w i a j c i e , bo tego prawo wyraźnie zakazuje, zachowujcie karność obyczajów i wszelkie obowiązki, które na was religja katolicka w kłada; wtedy to lud uszanuje was i sprawy swoje wam powierzy.

„Bądźcie dla wszystkich — dla bogatych i ubogich spra­

wiedliwymi ; bądźcie opiekunami ubogich, wdów i sieró t, obroń­

cami niesprawiedliwie uciśnionych i gnębionych. W ważniej­

szych sprawach radźcie się waszego dusz p a sterza, radźcie się panów dworskich, bo oni tak samo jak i wy w pocie czoła uprawiają tę świętą ziem ię, tym samym co wy językiem Boga chwalą, dzielą z wami dobrą i złą dolę i wraz z wami wszy­

stkie ciężary dźw igają, w tem się tylko różnią od w as, że mają więcej rozumu i n a u k i, dlatego też nie jeden raz dobrej rady udzielić wam mogą. Radźcie się także waszych nauczy­

cieli, co wasze dzieci uczą i do dobrego nawodzą, a i oni wam nie w jednej rzeczy poradzić mogą.

„W y zaś, którzyście sobie wójtów i radnych obrali, aby wami rząd zili, bądźcie im posłuszni we wszystkiem dobrem, bo kto się zwierzchności sprzeciwia, ten się sprzeciwia ustano­

wieniom boskim. We wszystkich waszych sprawach udawajcie się do urzędów gm innych, nie do pokątnych pisarzy, ja k wy nazywacie adw okatów ; a tak unikniecie rozlicznych procesów, w zgodzie i miłości wzajemnej zakwitnie p o k ó j, utrwali się szczęście i pomyślność wasza.11

- 125 —

Za przykładem parafii w Brzyskach niech i inne urzęda gminne pójdą, bo „kto z Bogiem, Bóg z ni m“ a z p rześli­

cznej mowy x. Józefa Radeckiego niech się nauczą, ja k się rządzić m ają, aby dobrze było.

Władysław Skarbowski

nauczyciel, pisarz i rad ca gm inny w B rzyskach.

O p u s z c z a n i u krwi .

Bardzo zły zwyczaj rozpowszechnił się u nas po wsiach, z którego korzystają tylko żydy ceruliki i szarlatany, a ludzie poczciwi tracą przed czasem zdrowie i siły. Mało gdzie je st taki człowiek albo kobieta w iejska, coby rok rocznie nie pu­

szczali sobie k rw i, myśląc źe im tego koniecznie potrzeba do zdrowia, a ten zwyczaj pilnie utrzym ują owe cyruliki, co tylko umieją krew puszczać, bańki i pijawki staw iać, zęby rwać i brody golić; oni to prawią zawsze ludziom, źe im koniecznie trzeba krew puścić, i jakże niemają prawić kiedy tylko z tej krw i ludzkiej ży ją, toć jej łakną bodaj za parę groszy.

W ieśniak zwykle w słabości nie pójdzie do doktora do­

brego, co lekarstwo zapisze, nakazuje poszanować się i doglą- dnąć, tylko wierzy babom, znachorom, co nic nie umieją tylko durzą człowieka a Pana Boga obrażają swojemi zabobonami, do szpitalu nie pójdzie, choć Bogiem a prawdą niema w tem nic strasznego, bo tam mają staranie dobre o ludziach słabych, i nareszcie udaje się do tych partaczów, co ezychają na sła­

bych i gotowi zaraz na u słu g i, ale za dobry g ro sz , ze swemi bańkami i obcęgami.

Czy zakłuje kogo, czy zabolą krzyże, głow a, a łamie coś po kościach i gorączka męczy, zbiera się człowiek i leci piechotą albo trzęsie się wozem do m iasteczka, bo powiada że to krew jem u w yrabia, i każe sobie puszczać krew i nieźało- Avać i przygląda się kontent, gdy mu cerulik pokaże masę czar­

nej i spieczonej krwi na miednicy, myśli bowiem że już lepiej i lżej będzie. Zdarzy się wprawdzie że czasem i lżej się zrobi,

ale to tylko chwilowo, a potem znowu człek słaby a bezsilny taki ja k nigdy, ale najczęściej i to prawie zawsze, prawda niezaprzeczona, i doktorowie to potwierdzali, źe to częste puszczanie k rw i, ujmując coraz więcej człowiekowi krwi i siły, sprowadza te częste po wsiach zaduszliwości i ciężkie dycha­

wice na starość, a nawet za młodu, te częste zapałenia płuc, to jest kłucia i bole w piersiach — a w końcu śmierć w sku­

tek bolesnej dychawicy.

Ileż widzieć można ludzi starych zaduszliw ych, mizernych i suchych , co ledwie nogi włóczą za sobą a jeszcze przy każdem cięższera cierpieniu piersi idą krew puszczać? Gdzież się ta krew w nich nabierze wreszcie? W szakże tak prędko nie zrobi się znów raz wypuszczona, wszakże z każdą kroplą tej krwi wychodzi z nich siła i życie.

Ludzie i lekarze przekonali się ju ż , że puszczając regu­

larnie krew bydlęciu można go doprowadzić do zupełnego osła­

bienia i śm ierci, a biedni ludzie tak sobie sami regularnie odbierają to życie ! Puszczanie krwi przy pracy naszego ludu, to jest przy częstem jego spoceniu i ochłodzeniu, przy ubóstwie nieraz cięźkiem , a osobliwie przy piciu gorzałki, jest niezawo­

dnie największą zgubą i przyczyną śm ierci!

Znam kobietę, co wiele pije wódki i co miesiąca prawie krew puszcza — je st żółta ja k glina, słaba, co miesiąca cho­

ruje na kłucie i ból krzyżów, i choć nie stara i nie pracuje wiele, pewnie nie długo pożyje.

Nie jednego już słabego udało mi się wyleczyć na kłucie w piersiach, plucie krw ią, bolesny kaszel i gorączkę, niczem innem tylko okładami zimną wodą i maleńkiemi piguleczkami ja k proso. Maczam chustę w zimnej wodzie, wykręcam dobrze i owijam piersi na krzy ż, albo też bok lub jedną stronę piersi, według tego gdzie k łu je, a po wierzchu owijam wielką chustą albo płachtą suchą, aby słabemu mokro ani zimno nie było, nakrywam go ciepło, nie daję je ść tylko krupniczek, rosół, bu łk ę, mleko albo juszkę z fruktów, daję owe lekarstw a w wodzie — i zwykle słaby się p o c i, w kilka dni jeżeli Bóg łaskaw , polepsza się bez k rw i, bez pijawek, bez baniek.

Byli to zwykle ludzie jeszcze silni i młodzi; stary m , za- duszliwym trudno już pom ódz, chyba niekiedy ulżyć trochę.

Takich okładów każdy sobie potrafi dostarczyć i przyłożyć, a takie pigułeczki często może dostać w d w o rze, u xiędza, a tacy doktorowie co je dają często się znajdują po miastecz­

kach, dają chętnie lekarstw a biednym , a te lekarstw a nic nie kosztują, co bardzo wiele znaczy dla biedaka.

Gdyby nawet i takiego doktora niebyło, to każdy inny pochwali te zimne okłady — a lepiej się do niego udać w razie wielkiego niebezpieczeństwa, a może i więcej kosztować nie będzie ja k ów żyd cerulik ssący krew ludzką i nie myślący wcale o wyleczeniu słabego, bo i nie potrafi i nie szczery.

Smutny tu u nas wypadek tej zimy się zdarzył. Panowały jakieś zjadliwe gorączki zwane nerwowe i tyfusy między ludźmi — ale dzięki Bogu, nikt nie um arł, choć się nawracały na dwa nawroty, jedna tylko kobieta dosyć młoda i silna, m atka kil­

korga drobnych dziatek, co zwykła była często krew puszczać, gdy zasłabła na taką gorączkę, kazała się mężowi zawieść do Żółkwi, aby krew puścić. Trzeba wiedzieć, że w takiej gorączce nie można krwi puszczać bo to śmiertelna rzecz, ale cyrulik czy się nie poznał na słabości, co pokazuje, ja k nic nie umie, czy nie dbając na życie kobiety, co pokazuje ja k nieuczciwy, puścił jej sporo tej nieszczęsnej krw i i zapewnił że jej dobrze będzie. Biedna kobieta we dwa dni umarła choć wszyscy we wsi wyzdrowieli — a szanowny xiądz proboszcz aż ręce zała­

mał ja k się dowiedział, że ta kobieta w gorączce krew puszczała i nakazał surowo, aby nikt we wsi gdy zasłabnie podobnie nie ważył się tego robić To jedna tylko próbka — a ileż się zda­

rza codziennie!

Czas już aby się ludzie zarzekli grzesznych czarów i zgu­

bnych leków cyrulickich, aby gromady postarały się o swoje szpitale — swoje apteczki. Pieniądze wydane na obrzydłą i zabijającą wódkę gdyby obrócili na pożyteczne rzeczy, przy ­ byłoby im zdrowia i błogosławieństwa z niebios.

Ile to nieszczęścia narobią nieraz przy słabych matkach baby odbierające dzieci! ile ju ż nie zginęło przed czasem takich

— 127 —

biednych m atek, w które baba leje mocną wódkę z kanforą i korzeniami? ile dzieci ślicznych i zdrowych pomarło na ś c i ­ s k i , obsawszy się po urodzeniu i na chrzcinach z piersi cudzej, napojonej w ó d k ą ! Czyż nie konieczną byłoby rzeczą obrać z każdej wsi albo przynajmniej na kilka wsi jedne taką ko­

bietę i dać ją uczyć kosztem kilku gromad w porządnej szkole sztuki doktorskiej ?

A ile to znowu starszych i młodszych dzieci umiera na to straszne zaduszenie, co się nazywa a n g i n ą ? Przed parą laty we wsi B utynach, panowała ta słabość zaraźliwie i Jednej zimy wymarło 20 dzieci prawie bez ratunku żadnego.

Radzę każdej m atce, (bom nieraz te słabości za pomocą Boską wyleczyła) ja k tylko jej dziecko dostanie ch ry p k ę , g łu ­ chy k a sz e l, prędki oddech z gorączką i ciężkość wielką na piersiach , aby zaraz położyła zimny okład w formie chusteczki na szyi tak , aby koniec spadał na piersi a to po wierzchu starannie obwinęła suchą chustą, i ten okład niech odmienia co dwie godziny, a gdy się polepszyło, to rzadziej. Często się zdarzyło, że sam taki okład sprawiał poty i wyratował dziecko, ale nie trzeba zaniedbywać nic i pójść do dworu lub xiędza po lekarstw o, jeżeli tam nie ma owych dobrych pigułek co już tysiące dzieci wyratowały, a o których powiedzą im , ja k używ ać, to przynajmniej znajdzie się lekarstwo na womity, a w braku tamtych niezawadzi dać dziecięciu, to przynajmniej flegmę odrzuci. Komu zaś stać, kto nie żałuje na baby, na ceruliki, na wódkę, ten niechże nie żałuje, proszę go na miłość B oga, na dobrego doktora i ratuje swoje dziecko. Zawsze ju ż pierwszy ratunek będzie dany, doskonały ratunek przez zimne okłady.

Słyszałam nieraz zawodzące strasznie matki na pogrzebie dzieci, a widziałam je siedzące obojętnie i nie dające żadnego ratunku nad kołyską chorego dziecka. Bóg każe pielęgnować te niewinne istoty, które nam daje i będzie żądał rachunku za nie — podobno niejedna matka zalęknie się tego rachunku. B. E.

Z d ru k arn i odpow iedzialnego re d ak to ra i w ydaw cy: E. W iniarza.

Tom XVI.

21. marca

W ychodzi w eLw ow ie co 10 d n i, to je s t 1. 11. i 21. każdego

m iesiąca.

K osztuje rocznie z p rzesy łk ą pocztow ą 2 złr. w. a., półrocz­

nie 1 złr. w. a.

B o g a , d z ie c i, B oga trz e b a , Kto chce syt byd sw ego cbleba.

Podróż do Ziemi Świętej.

O pow iadanie braciszka klasztornego.

(D okończenie.)

Napatrzywszy się tych miejsc, prosiliśmy przewodnika aby nam zamówił ludzi zbrojnych na wypadek spotkania z rozbój­

nikami, o których wam ju ż mówiłem, że jest ich dość w górach, na drodze do Jerozolimy, dokąd dążyliśmy. Uciążliwą drogą po górach i skałach dostaliśmy się do Jerozolimy. U jrzaw szy to miasto święte zsiedliśmy z koni a upadłszy na kolana całowa­

liśmy tę ziemię krwią Chrystusa Pana skropioną, modląc się i łzy wylewając. Bo czy możecie wy pojąć kochani ludzie, wy co słyszycie tylko o Jerozolimie, tem miejscu gdzie Chrystus umarł z miłości dla nas, i myślicie może, że tych miejsc nie ma i śladu, czy możecie to pojąć, powtarzam, jakie szczęście ogarnia człowieka, gdy to miejsce nie tylko widzi namalowane w obrazku, ale na prawdę depce tę ziemię własnemi stopami, i Całuje na niej święte ślady. Cud to wielki, że nie tylko to wszystko nie zaginęło, ale że tu wszędzie pobudowane są dla pamiątki kościoły i kaplice.

Najważniejszą rzeczą dla każdego pielgrzyma jest zwiedzić te m iejsca, gdzie Chrystus Pan, niewinny baranek, przyjąwszy na siebie grzechy nasze okrutną męką i śmiercią dokonał ofiary.

Nie raz czytałem Mękę Zbawiciela, lecz nigdy na mnie nie zrobiła takiego w rażenia, ja k gdym krok w krok szedł za pamiątką tej męki i odszukiwał śladów ich krwawych. Zw ie­

dziłem to wszystko zacząwszy od Wieczernika gdzie Chrystus żegnając się ze swoimi uczniami postanowił Przenajświętszy Sakrament. Z domu tego, w którym się W ieczernik znajdował, zrobili Turcy dom modlitwy dla siebie, co się m e c z e t e m na­

zywa. Wpuścili nas do środka za kilkadziesiąt centów — jest to duża ale pusta izba. T u , także po W niebowstąpieniu Pań- skiem Duch Święty zstąpił na Apostołów7; pojmiecie z jakim żalem patrzy się dziś na te świętości w rękąch Turków będące.

Z W ieczernika udał się Pan nasz do Ogrojca i ja tara w ślad Jego poszedłem.

Ogrojec jest to ogród nie duży; do dziś dnia pokazują w nim te same drzewa oliwne, które rosły jeszcze za życia Chrystusa. W g ro cie, w której się modlił i krwawym potem oblewał, wołając: „Ojcze nie moja ale Twoja wola niech się stanie“ , jest ołtarzyk mały, na którym odprawia się Msza Święta. Przy wyjściu z ogrodu oliwnego jest słup z napisem, że tu zdradzonego Jezusa żołnierze pojmali. Szedłem drogą gdzie płynął potok Cedron do domu Anasza, dziś zamiast piego, stoi tu kościółek mały, również i tam gdzie stał dom Kaifasza, a w ołtarzu jest ten sam kam ień, którym był grób Chrystusa przywalony. Obok domu P iłata, tam gdzie stał słup, przy któ­

rym Zbawiciela biczowano, wybudowali pobożni także mały kościółek, ztąd idąc na K alw aryę cierpiał Chrystus najsroźsze męki. D roga prowadząca tam pełna pam iątek, każda stacya Chrystusa naznaczona kapliczką lub krzyżem , albo napisem w kamieniu wyrytym. Idąc tą drogą, zdało mi się, że widzę krew Chrystusa płynącą po kamieniach, że słyszę jęki wycho­

dzące z ust jego B oskich, zdało mi s ię , że widzę Matkę bo­

lesną w łzach całą — Weronikę i wiele innych niewiast jero ­ zolimskich, a między niemi żgraję katów okrutnych. Płakałem nad cierpiącym Jezusem i nad grzechami naszem i, któremi od­

131

-nawiamy mękę Jego. Doszedłszy na samą górę, rozweseliła się dusza moja na widok Golgoty. Ciężkie grzechy nasze, pomy­

ślałem , ale T y Boże Miłości coś tu umarł za nas, T y nam je odpuścisz, byleśmy szczerze żałowali i starali się poprawić.

N a miejscu gdzie stał krzyż i gdzie grób był wykuty w s k a le , zbudowany jest ogromny kościoł. W ołtarzu przecho­

wują relikw ie: kawałek drzewa z tego samego krzyża, na którym Chrystus w isiał, i kaw ałek słupa, przy którym był bi­

czowany. W kościele tym odprawia się codzień wielkie nabo­

żeństwo z procesyą, która obchodzi wszystkie stacye męki.

W miejscu gdzie stała Najświętsza Panna w czasie ukrzyżo­

wania Chrystusa, wystawiono kapliczkę Matki Boleśnej. Upa­

dłem w niej na kolana błagając tej Matki o litość dla wszy­

stkich cierpiących, szczególniej dla naszych m atek, sióstr i żon cierpiących także tak boleśnie na widok synów, mężów i braci, których męczą okrutnie syzmatycy Moskale. A M atka ta, która zna każdą boleść, nie opuści nas ale się wstawi modłami swemi do Syna swego za nami. W kaplicy grobu Świętego leży do dziś dnia kam ień, na którym usiadł Anioł Pański po zmar­

twychwstaniu Zbawiciela. Pali się tam wielka ilość lamp zło­

tych , dzień i noc trwa tutaj nabożeństwo. Grób służy za mensę w ołtarzu, na którym nieustannie odprawia się Msza św ięta, katolickiego i greckiego wyznania.

Obejrzawszy wszystkie świętości Jerozolimy, ruszyliśmy z przewodnikiem naszym do Betleemu o 2 godziny drogi odle­

głego. Gromadka nasza wesoło śpiewała koleudy, i z niemi na ustach wjechaliśmy wązką uliczką do tego miasteczka — mie­

szkańcy jego kolorowo pstrokato ubrani kłaniali nam się uprzej­

mie. Najprzód pojechaliśmy na pole pastuszków, gdzie ich tak Anioł rozradował oznąjmując Boskiego dzieciątka narodzenie.

Dziś pole to zasiane bujnym jęczmieniem.

Ztamtąd poszliśmy do groty Narodzenia, gdzie stoi naj­

starszy kościół w całej Ziemi Świętej fundowany przez Św.

Helenę. W śród kościoła są wschody, po których się wstępuje ja k do piwnicy do stajenki; je st tu żłobek gdzie Najświętsza Panna złożyła Boskie dziecię, nad nim jest ołtarz do odpra­

wiania Mszy świętej, kilkanaście lamp pali się tu nieustannie.

*

Miło mi było zauważać, źe lud Betleemski, szczególniej kobiety odznaczają się uczciwością i skromnością; nigdy się tu nie dzieje nic nieprzystojnego. Snać szczególniejsza opieka Matki Przeczystej dziewicy czuwa nad tem miastem szczęśliwem.

Obejrzawszy te wszystkie świętości zabraliśmy się do od­

wrotu. Z niewypowiedzianym żalem żegnałem Ziemię Świętą tem słowem „ n a z a w s z e ! " , cichą, serdeczną modlitwą i od­

śpiewanym hymnem „Ciebie Boże chwalimy.

Żal mi było rzucać te miejsca tak święte ja k nigdzie ró­

wnych nie znajdziesz, spieszyłem jednak do domu, do kraju, do którego mi już bardzo tęskno było. Brakowało mi już we­

sołych wiosek polskich, śpiewów polskich i was, kochani bracia m oi; dopiero oddalony o tyle tysięcy mil od kraju poznałem ja k to trudno obejść się bez ziemi rodzinnej, i z żalem pomy­

ślałem o tych wszystkich nieszczęśliwych braciach naszych wy­

pędzonych z ojczyzny

Dziękowałem Bogu za szczęście jakiegom doznał na Ziemi Świętej, za podwójną ku niemu miłość, a obiecałem za to po­

prawić życie moje, kochać co raz więcej Boga i ludzi Spie­

szyłem do domu, więc wysiadłszy z okrętu nie zatrzymałem się nigdzie w niemieckim kraju i rozpocząłem dopiero tu na ziemi polskiej w celce klasztornej — witany radośnie od braci zakonnej — i od was ludzie kochani, którym to opowiadanie nie jędną łzę z oka wycisnęło.

O! na łzie nie przestańcie bracia m ili, ale niech w ser­

cach waszych rodzi się serdeczniejsza miłość, żywsza w iara, silniejsza nadzieja, niech się zrodzi szczera chęć do dobrego i mocne postanowionie poprawy życia; bo chcecieź żeby ten Bóg dobry,: który nas tak ukochał aż do śmierci krzyżowej, widząc, że my nie chcemy korzystać z owoców Jego męki zagniewał się na nas i odwrócił twarz sw oją?

— Nie! nie chcemy! — zawołali wszyscy — chcemy Go kochać i chwalić, chcemy wszystko dobrze' robić, jeno to człek tak i, że aby i chciał, to znów się zapomni i żle zrobi.

— Żle robi i zapomina się ciągle — rzekł staruszek —- ja k pomocy Boskiej nie ma, bo o nią nie prosi, a z Boską po­

mocą to wszystko potrafi. To żeby Pan Bóg był z wami, ja