• Nie Znaleziono Wyników

Lwowski pamiętnik z wojennych czasów

W dokumencie Cracovia Leopolis (Stron 69-74)

dego studenta prawa, który w 1920 roku na ochotnika zgłosił się do wojska, by walczyć w obronie zagrożonej ojczyzny. Takie też są wspomnienia Jerzego Jankowskiego3, który z Kresów trafił do 1. Armii Wojska Polskiego i w jej szeregach zdobywał Wał Pomorski, Kołobrzeg i Berlin. Dla miłośników lotnictwa gratką będą memuary Williama Avery Bisho-pa4, jednego z największych asów myśliw-skich I wojny światowej i najskuteczniejsze-go pilota w brytyjskim Królewskim Korpusie

Lotniczym (seria obejmuje również teksty zagranicz-ne). A to tylko niektóre po-zycje Wojny i pamięci – są też inne, równie ciekawe.

Dla czytelników „Cra-covia–Leopolis” interesu-jący będzie bez wątpienia Pamiętnik lwowianki pisa-ny w latach 1914–1919 przez Jadwigę (Janinę) Rutkowską5. Kim była jego autorka? Ta młoda wów-czas dziewczyna urodzi-ła się we Lwowie w 1902 roku w dobrze usytuowa-nej rodzinie mieszczań-skiej. Jej ojciec Bolesław Rutkowski był urzędnikiem pocztowym, matka Helena Maria z domu Martini (lwowskie nazwisko!) zajmowała się dziećmi, Jadwiga miała bo-wiem jeszcze starszego brata Stanisława.

Życie Rutkowskich płynęło spokojnie, bez-piecznie i w miarę dostatnio aż do lata 1914 roku, do wybuchu Wielkiej Wojny. Ojciec i brat Jadwigi zgłosili się wtedy ochotniczo do oddziałów strzeleckich, a potem do Le-gionów. Obaj służyli w II Brygadzie i przeszli z nią prawie cały szlak bojowy. We Lwowie

3 Jerzy Jankowski, Moje frontowe dni. Wspo-mnienia z lat 1925–1945, Toruń 2020.

4 William Avery „Billy” Bishop, Skrzydlata wojna, Toruń 2019.

5 Jadwiga Rutkowska, Pamiętnik lwowianki 1914–1919, Toruń 2017.

pozostała Jadwiga z matką i babcią, dzieląc z miastem trudny wojenny los.

I to właśnie wybuch wojny skłonił dwu-nastoletnią dziewczynę do rozpoczęcia pi-sania pamiętnika. Nagła zmiana dotych-czasowej – znanej i oswojonej – sytuacji, świadomość wagi wydarzeń, niepewność przyszłości (a wszystko to niesie przecież ze sobą początek konfliktu wojennego), spra-wiają, że ludzie sięgają po pióro, by utrwa-lić swoje przeżycia i wrażenia i pozostawić świadectwo chwili. Tak też było z Jadwigą Rutkowską. Spójrzmy bowiem, co napisa-ła w pierwszej notce zamieszczonej w pa-miętniku na początku sierpnia 1914 roku:

Jest już mobilizacja wypisana we wszyst-kich gazetach. A więc wypowiedzenie woj-ny. Wiwat! To mię bardzo ucieszyło. Szkoły będą zamknięte, było pierwszą moją myślą.

I skacząc po pokoju klaskałam w dłonie.

Drożyzna powiększyła się jeszcze więcej, z tego znów moja mama się nie cieszy6.

W notce tej łączą się rozmaite emo-cje: świadomość historycznej chwili, oba-wa o przyszłość, ale też radość uczennicy

6 Tamże, s. 83.

z powodu odwołania szkolnych zajęć, no i pierwszy symptom wojennych trudności – drożyzna. Taki właśnie charakter ma cały pamiętnik Jadwigi Rutkowskiej. Z jednej strony nastolatka opisuje wojenne wyda-rzenia: przemarsze wojsk, przesunięcia fron-tu, zdobycia i utraty kolejnych miejscowości, nadzieje na odrodzenie Polski, wzrost cen i trudności zaopatrzeniowe. Z drugiej re-lacjonuje swój dziewczęcy świat: postępy w nauce, stosunek do nauczycieli, kontakty z koleżankami, wyprawy do kina i na ślizgaw-kę, pierwsze zainteresowania chłopcami.

Pamiętnik (a w zasadzie dziennik) pisany był od sierpnia 1914 do czerwca 1919 roku.

Jadwiga prowadziła go nieregularnie, cza-sami codziennie, czacza-sami z większymi lub mniejszymi przerwami, gdy pojawiały się jakieś przeszkody.

Dziennik zawiera relacje z bardzo burz-liwego, a jednocześnie ciekawego okresu w dziejach miasta i Polski. W Pamiętni-ku lwowianki znajdziemy interesujące rela-cje opisujące Lwów w momencie wybuchu wojny, mobilizacji miejscowych oddziałów strzeleckich, zajęcia miasta przez wojska rosyjskie latem 1914 roku (Pozdejmowano orły austryjackie z urzędowych budynków i powywieszano białe chorągwie na znak poddania. Austryjacy wyjechali cichaczem ze Lwowa. Naród rabował koszary. Na bra-mach kamienic katolickich wywieszano świę-te obrazy7) i odzyskania go w 1915 (Nie było już widać ani jednego Moskala. Zaczęły natomiast wjeżdżać do Lwowa patrole au-stryjackie, które witano kwiatami z wielką radością8). Zapiski pokazują też, jak wyglą-dało codzienne życie podczas wojny i z ja-kimi problemami zmagali się mieszkańcy Lwowa. Co rusz w pamiętniku znajdujemy informacje o rosnącej drożyźnie żywności, o trudnościach w zakupieniu mięsa, ziem-niaków, mleka. Oto bowiem w wojennym mieście pozostały bez pieniędzy, pomocy i żadnego dochodu dwie kobiety. Zmuszo-ne sytuacją, zaczynają oszczędzać i szukać dodatkowego zarobku. Stąd korepetycje da-wane przez Jadwigę, stąd wyprzedawanie wartościowszych rzeczy z domu. Ten aspekt wojny zwykle umyka na tle opisów walk, bo-haterstwa i poświęcenia za ojczyznę. Teraz

7 Tamże, s. 92.

8 Tamże, s. 96.

Jadwiga Rutkowska, autorka pamiętnika

70

muszę coś wspomnieć o wojnie, tak przeze mnie niegdyś ocze-kiwanej. Dzisiaj chcę jak wszyscy, żeby się prędko skończyła…9 – wyznała Jadwiga w czerwcu 1917 roku.

Niech ta jej zapiska sta-nowi komentarz do jak-że i dziś częstych za-chwytów nad pięknem wojny. Dla porządku dodajmy jeszcze, że rodzinę Rutkowskich wojna dotknęła bezpo-średnio. W 1916 roku

ojciec Bolesław Rutkowski, oficer 3. Pułku Piechoty w II Brygadzie, uczestnik bitwy pod Mołotkowem i kampanii karpackiej, schoro-wany zmarł w szpitalu w Krakowie i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim. Ja-dwiga mocno przeżyła tę śmierć. Z kolei brat Stanisław (notabene też pisał podczas wojny dziennik) nadal służył w Legionach, a o jego losach matka i siostra długo nie miały żadnej wiadomości, co wywoływało ich niepokój i ciągły stres.

W lutym 1916 roku autorka wyjechała do Zakopanego, gdzie spędziła półtora roku.

Znajdziemy zatem w pamiętniku opisy re-aliów życia w stolicy Tatr podczas Wielkiej Wojny. Jadwiga kontynuowała tam naukę w III klasie gimnazjum, brała lekcje fortepia-nu, poznawała nowe koleżanki, jeździła do Nowego Targu i chodziła do kina (tak, już wtedy było w Zakopanem kino). W stolicy Tatr, choć odległej od frontu, dały się odczuć trudności aprowizacyjne. Rano byłam w mie-ście. Pytałam za kartoflami, bo ani jednej nie mamy w domu. Nigdzie nie można dostać.

Chciałam kupić jajek – też nigdzie nie ma.

Jednym słowem w Zakopanem jest coraz gorzej. Gaździny tak się rozpanoszyły, że na-biał, a szczególnie jaj nie chcą sprzedawać, tylko za „habrykę”, co w ich języku oznacza tytoń. Jak ktoś nie ma tytoniu, to może nie jeść jaj, co ich to obchodzi. Jaki gościnny naród. Moja mama nie może nabrać sym-patii do górali, oni wszyscy drą z człowieka skórę w okropny sposób10 – taką oto

obser-9 Tamże, s. 119.

10 Tamże, s. 137–138.

wację ekonomiczno-obyczajową zanotowała Jadwiga latem 1917 roku.

Nas jednak bardziej niż Zakopane in-teresuje Lwów. Panie Rutkowskie wróciły tam pod koniec sierpnia 1917 roku. Jadwi-ga wróciła do swojej szkoły, chodziła też na Żelazną Wodę korzystać z kąpieli (a zimą na ślizgawkę), odwiedzała babcię w zakła-dzie opieki. W tamtym czasie coraz więcej miejsca w jej pamiętniku zajmowały opisy trudności ze zdobyciem jedzenia i szerzej – jakiegokolwiek zaopatrzenia. Drożyzna wzrasta. Wszystko dochodzi do sum bajecz-nych, a trzeba płacić, bo musimy coś jeść, w coś się ubrać. Ograniczenia są ogromne, wszystko kupuje się na kartki, nawet ma-terje. Gdy we Lwowie zabrakło węgla, to prawie że ciemno było na ulicach, a tram-waje kilka dni nie kursowały. Można sobie wyobrazić, że było to ogromną niewygodą dla mieszkańców Lwowa, bo na dorożki nie można było sobie pozwolić tak są dro-gie11. Były też jednak wydarzenia polityczne.

Obszerny wpis Jadwiga poświęciła wypad-kom z 2 lutego 1918 roku, podczas których na antyrządowej demonstracji został za-strzelony przez policję uczeń Marian Czer-kas. Wywołało to falę oburzenia w mieście i strajk uczniowski, który objął większość lwowskich szkół. Ze zrozumiałych względów dużo miejsca w Pamiętniku zajmują opisy listopadowych walk o miasto z Ukraińca-mi. W Dzień Wszystkich Świętych patrole zatrzymywały młodych ludzi i wojskowych, odbierając im broń. I zdawało się Ukraińcom,

11 Tamże, s. 148.

Żołnierze 3. Pułku Piechoty Legionów z kom- panii dowodzonej przez por. Bolesława Rut- kowskiego

że tak łatwo Lwów opanują. Zajęli ratusz, a na jego szczycie wywiesili chorągiew żół-to-niebieską. Ratusz obsadzili wojskiem, że na rynek trudno się było dostać. U wylotu ulicy niejednej ustawili karabiny maszynowe i nieraz bez powodu dla postrachu strzelali.

Ludność ogłupiała z jednej bramy do drugiej uciekała. Ruch tramwajowy ustał. […] Lwów znów stał się widownią bitwy. Polacy stawili opór. Legioniści, polska młodzież, uzbroiw-szy się, po zaciekłej walce zdobyli dworzec, który Ukraińcy mieli już w swoich rękach.

Walki toczyły się na ulicach12 – zanotowała Jadwiga, której mieszkanie znalazło się po ukraińskiej stronie miasta.

Lwowskie zmagania obserwujemy na kartach dziennika z punktu widzenia zwy-kłych mieszkańców, cywilów niezaangażo-wanych czynnie w walkę (bo emocjonalnie już tak). Znów pojawiają się kłopoty ze zdo-byciem prowiantu, brak pieniędzy, bo urzę-dy nie działają, strach przed śmiercią od przypadkowej kuli wpadającej przez okno, niepewność jutra, zimno z powodu braku opału. Ciekawe są relacje Jadwigi z lwow-skich ulic, na których łatwo można zginąć (Na ulice trudno wyjść, gdyż co chwila uli-cami przebiegają patrole ukraińskie, i nieraz bez przyczyny strzelają w powietrze, a na-wet i w ludzi niewinnych. Z tego powodu, że parę nierozważnych osób strzelało do Ukraińców z okien, czego nie powinni robić.

Ukraińcy strzelają do okien domów, a także ogłaszają, że kamienica taka będzie

uka-12 Tamże, s. 166.

rana zdziesiątkowa-niem płci męskiej13).

Ciekawe są relacje z ukraińską sublo-katorką, wynajmu-jącą u Rutkowskich pokój, której sympa-tie ze zrozumiałych względów leżą po stronie ukraińskich żołnierzy. Ciekawy jest też obieg infor-macji w objętym wal-kami mieście. Mimo że do Jadwigi nie docierają żadne ga-zety (będące wów-czas podstawowym źródłem informacji), dziewczyna wie, że Polacy zostali odparci z Góry Kadeckiej aż na Persenkówkę, że do Lwowa przyjechali podobno jacyś polscy oficjele, by prowadzić rozmowy z Ukraińcami, że przybyła też de-legacja francuska lub angielska i że urzęd-nikom wypłacają w gmachu Izby Handlowej zaliczki na pensje.

Przybycie do miasta polskiej odsieczy skutkuje eksplozją radości: Cały Lwów wy-legł na ulice, radość ogromna, bo Ukraiń-cy całkiem ze Lwowa wyparci. Żołnierzy polskich witają ludzie radośnie, powiewają chustkami, wołają „Cześć!”. […] Kamienice powywieszały polskie chorągwie, na ratuszu powiewa flaga biało-czerwona14. Miasto za-częło wracać do życia: Robotnicy naprawiają powyrywane chodnikowe płyty, inni jeżdżąc na wysokich drabinkach, wiążą druty tram-waju elektrycznego, który na razie kursuje na linii dworzec główny i kawiarnia wiedeń-ska. Cena jazdy jest bardzo podniesiona.

Bez względu na klasę płaci się 1 koronę.

W nocy panują jeszcze ciemności i na uli-cach rozjaśnione tylko światłem płynącym z okien mieszkań. Nie zdążono jeszcze po-naprawiać wszystkiego, co zniszczyli Ukra-ińcy, a naturalnie, że wielkie rzeczy będą czekały z naprawą do lepszych czasów. Kina zaczynają grać. Dziś było pierwsze przedsta-wienie w teatrze miejskim. Przedstaprzedsta-wieniem tym była „Obrona Częstochowy”15. Powoli

13 Tamże, s. 168.

14 Tamże, s. 177–178.

15 Tamże, s. 182.

Rosyjscy żołnierze na dworcu we Lwowie

72

przywracano normalność. Jadwiga wróciła do szkoły i udzielania korepetycji. Przyszedł wreszcie list od brata Staszka. Nadal jednak trwała wojna z Ukraińcami i w pamiętniku co rusz czytamy o strzałach w nocy, prze-sunięciach linii frontu, posiłkach wojskowych z Poznańskiego, naprawieniu zniszczonej linii kolejowej, a w samym mieście o braku wody, kolejkach po zaopatrzenie, ale też o obchodach rocznicy 3 maja w niepodle-głej już Polsce i upragnionym bezpieczeń-stwie, bo nasi zaciekli wrogowie wyparci są zbyt daleko, by mogli nam szkodzić strza-łami16. Swoje zapiski Jadwiga zakończyła 27 czerwca 1919 roku informacjami o ko-lejnych wieściach od brata (był w Besarabii z dywizją gen. Żeligowskiego), zajęciu przez Ukraińców Tarnopola i swojej promocji do szóstej klasy gimnazjalnej. Na tym Pamięt-nik się kończy.

Jakie były dalsze losy autorki? Ukoń-czyła lwowskie Prywatne Gimnazjum Żeń-skie im. Adama Mickiewicza. Podczas wojny polsko-ukraińskiej była sanitariuszką w jed-nym z wojskowych szpitali polowych. Po-tem pracowała w aptece we Lwowie. Miała zdolności plastyczne, współpracowała więc ze swoim bratem stryjecznym Arturem Rut-kowskim (pojawia się na kartach dziennika)

16 Tamże, s. 199.

Lwów, widok na Wały Hetmańskie na początku XX w.

przy konserwacji dzieł sztuki we Lwowie, przede wszystkim zaś kościelnych malo-wideł. Po zajęciu miasta przez Sowietów w 1939 roku uniknęła aresztowania i wyje-chała do Krakowa. Mieszkała tam do końca życia. Po wojnie powróciła do działalności konserwatorskiej, odnawiając z Rutkowskim zabytki sakralne Krakowa. Zmarła 5 wrze-śnia 1974 roku, Artur Rutowski zmarł w Kra-kowie 3 listopada 1980 roku.

Pamiętnik Jadwigi opracowali i podali do druku prof. Wojciech Polak i dr hab. Sylwia Galij-Skarbińska z Uniwersytetu Mikołaja Ko-pernika, naukowcy dotychczas raczej mało związani z tematyką lwowską lub kresową17. Widać to niestety po sposobie opracowania dziennika. W obszernym wstępie zamieścili długą charakterystykę Lwowa w XIX i na początku XX w. Zawarli w niej wszystko, co tylko wpadło im pod pióro: dzieje miasta, jego położenie, przemysł, Wystawę Rolniczo- -Przemysłową, parki i skwery, Uniwersytet Ludowy, partie polityczne, stosunki z Ukraiń-cami, walki o Lwów w 1914 i 1918, a nawet strukturę Związku Walki Czynnej i liczebność

17 Wspólnie stworzyli m.in. żenującą książkę Zbrodnia i grabież. Jak Niemcy tuszują prawdę o sobie 1939–2019, której niektóre sformuło-wania każą się zastanowić nad naukowymi kompetencjami autorów.

Polskich Drużyn Strzeleckich. Przypomina to groch z kapustą i jest najzupełniej zbęd-ne, a chaotyczność tego tekstu bynajmniej nie zachęca do jego czytania. Autorzy opi-sali też rodzinę Rutkowskich, ale – para-doksalnie – autorce dziennika poświęcili najmniej miejsca (zaledwie stronę). Skupili się za to na jej bracie, wspominanym tu już kilkakrotnie Stanisławie, którego życiorys został zaprezentowany na pięciu stronach.

Nawet również tu wspomniany, stryjeczny brat Jadwigi, Artur Rutkowski, zasłużył na więcej miejsca niż ona sama (dwie strony).

Doprawdy dziwna to proporcja.

Dziwne jest też, że źródłem licznych przypisów, w które redaktorzy zaopatrzyli pamiętnikowe notki Jadwigi Rutkowskiej, nie są monografie czy opracowania naukowe, ale internet, głównie zaś Wikipedia (a na-wet strona Lovetravel.pl…). Zamiast skorzy-stać z monumentalnego Kalendarium Lwowa 1918–1939 Agnieszki Biedrzyckiej18, korzy-stali z kalendarium Lwowa w Wikipedii. Sta-wia to pod znakiem zapytania informację ze strony tytułowej, że publikacja została pod-dana „redakcji naukowej”19. Ciekawe są za to fotografie ze zbiorów rodziny Rutkowskich, przedstawiające 3. Pułk Piechoty z II Bryga-dy Legionów Polskich oraz 13. Pułk Strzel-ców z 4. Dywizji, w których służyli Bolesław i Stanisław Rutkowscy. Zdjęcia te nie były wcześniej publikowane i korzystnie wyróż-niają się na tle zestawu ciągle tych samych fotografii II Brygady zamieszczanych przy każdej okazji i w każdej książce o Legio-nach. Spuśćmy więc zasłonę milczenia na wstęp i przypisy. Cieszmy się tekstem Ja-dwigi Rutkowskiej, który przeniesie nas do dawnego Lwowa, i oglądajmy interesujące wojenne zdjęcia.

18 Agnieszka Biedrzycka, Kalendarium Lwowa 1918–1939, Kraków 2012.

19 Co można bowiem powiedzieć o naukowości takiego oto przypisu: Nowy Targ – najwięk-sze miasto Podhala, obecnie mieszka w nim ponad 32 tys. osób; zob.: https://pl.wikipedia.

org/wiki/Nowy_Targ (dostęp: 6 II 2017), albo o wyjaśnieniu znaczenia słowa „Rusini” – Tak nazywali wówczas Polacy Ukraińców?

W dokumencie Cracovia Leopolis (Stron 69-74)