• Nie Znaleziono Wyników

Z dr Moniką Górską-Olesińską, adiunkt w Katedrze Filmu, Teatru i Nowych Mediów UO, rozmawia Anna Drobina

Dr Monika Górska-Olesińska

Communication. Orality, Literacy, Cyberdiscursivity).

Z kolei językoznawcy powołują się na kanoniczne już opracowanie Brytyjczyka Davida Crystala Language and the Internet. Badacz ten, odwołując się do kontekstu-alizmu brytyjskiego, stara się wyodrębnić nowe genry, nowe typy sytuacyjnie uwarunkowanego języka, które pojawiły się w Internecie. Natomiast literaturoznawcy i teoretycy sztuki postrzegają literaturę elektroniczną jako kontynuację działań podejmowanych na gruncie literatury eksperymentalnej. Zainteresowanie językiem jako mate-rią, próba odfiltrowania słów z kulturowo narzuconych sensów, manifestowanie świadomości medium, łączenie języka z innymi systemami reprezentacji, prowokowanie interaktywności, praktyki multimedialne – wszystkie te działania (utożsamiane dziś z literaturą elektroniczną) towarzyszyły poszukiwaniom nowych możliwości wy-razowych wpisanych w program awangard i konceptu-alizmu. Najnowsze technologie pozwoliły na znaczne przesunięcie granic językowych eksperymentów.

– Do literatury elektronicznej zaliczamy również i taką twórczość, którą możemy przeglądać w telefonie komórkowym…

– Istnieje wiele utworów stworzonych z myślą o in-terfejsach urządzeń mobilnych. Jednym z nich jest po-emat przeznaczony na iPhone’a Shadows Never Sleep autorstwa Ayi Natalii Karpińskiej (artystki polskiego pochodzenia mieszkającej i tworzącej w Stanach Zjed-noczonych). Interakcja z tym poematem zakłada taktylny kontakt z powierzchnią wyświetlacza, dotykanie słów pojawiających się na ekranie. By nawigować po Shadows Never Sleep, należy powtarzać dobrze znany użytkowni-kom Mac’a specyficzny gest rozciągania wykonywany dwoma palcami. Za jego pomocą przybliża się kolejne leksje dzieła (rozwój opowiadania warunkowany jest działaniami kinetycznymi interaktora). Dlatego też w opracowaniach poświęconych e-literaturze nieustannie podkreśla się fakt przefiltrowania doświadczenia tekstu przez ciało odbiorcy-użytkownika. Ten cielesny aspekt obcowania z literaturą elektroniczną staje się jeszcze bardziej oczywisty, gdy przedmiotem analizy uczynimy eksperymenty z CAVE przeprowadzane na Uniwersyte-cie Browna. CAVE to jeden z immersyjnych systemów rzeczywistości wirtualnej – zamknięte pomieszczenie, na którego ściany, sufit i podłogę rzutowany jest obraz.

Do CAVE wchodzi się w specjalnych goglach umożli-wiających widzenie 3D oraz z rękawicą, która pozwala na interakcję z danymi obrazowymi. A teraz wyobraźmy sobie, że – jak to ma miejsce w przypadku projektu Screen koordynowanego przez Noaha Wardripa-Fruina – na ścianach CAVE zamiast obrazów pojawiają się in-teraktywne słowa i zdania, które dodatkowo brzmią i którymi możemy swobodnie manipulować. To wręcz paradygmatyczna zmiana. Za sprawą najnowszych tech-nologii utwory literackie przybierają kształt immersyjnych środowisk, w poznanie których zaangażowane jest całe ludzkie sensorium.

– Kiedy powstała literatura elektroniczna?

– Na to pytanie próbuje odpowiedzieć subdyscyplina, którą nazwać można archeologią literatury elektronicznej (jest to oczywiście nawiązanie do propagowanej przez Siegfrieda Zielinskiego archeologii mediów). W tym kontekście warto przywołać książkę Christophera T.

Funkhousera Prehistoric Digital Poetry: An Archeology of Forms (1959–1995). Autor opisuje w niej pierwsze eksperymenty literackie polegające na wykorzystaniu komputerów i wprowadzeniu w proces twórczy pośred-nictwa algorytmu. Jedną z najwcześniejszych takich realizacji stanowią teksty stochastyczne Theo Lutza (ucznia Maxa Bensego). Ich powstanie datuje się na rok 1959. Theo Lutz splądrował „Zamek” Franza Kaf-ki, pożyczając z powieści szesnaście rzeczowników i szesnaście przymiotników w celu umieszczenia ich w bazie danych. Następnie, korzystając z komputera Zuse 22, napisał program, który wybierał losowo słowa z bazy danych i łączył je według algorytmu uwzględniającego pewne stałe logiczne, tak by układały się one w pewne zrozumiałe struktury syntaktyczne. Te mikroopowiadania prezentowano później w postaci wydruków kompute-rowych. Zatem początki literatury elektronicznej mają ścisły związek z komputerowymi generatorami tekstu.

Jednak prawdziwa ekspansja e-literatury nastąpiła po roku 1995 wraz z upowszechnieniem się Internetu. Możliwości, jakie oferuje środowisko połączonych w sieć kompute-rów, w bardzo ciekawy sposób wykorzystał Eduardo Kac już pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Chodzi o pracę Perhaps zaprezentowaną na przełomie 1998 i 1999 roku na Wydziale Sztuki i Technologii w The School of the Art Institute w Chicago. Perhaps było środowiskiem, do którego logowano się pod postacią jednego z 24 słów-awatarów umieszczonych w bazie danych. Dany wyraz, jako obiekt trójwymiarowy, pojawiał się na ekranie i przy pomocy strzałek można było nim manipulować.

Wymóg wcielenia się w awatara, uobecnienie w po-emacie i konieczność interakcji z innymi, angażowała emocjonalnie od samego początku (niemożliwy był odbiór zdystansowany). Wybór awatara-słowa determinował sferę semantyczną, która przenikała się z nawigowalną przestrzenią poematu. Ruchy, wykonywane przez zalo-gowanych użytkowników, ustanawiały syntaksę wiersza, która podlegała nieustannej transformacji (kiedy słowo

„nóż” zbliżało się do słowa „krew” wyłaniał się nowy sens). Poemat nie istniał bez obecności zalogowanych w nim osób. Dochodzimy tu do istoty sztuki nowych mediów: działanie interaktora jest warunkiem koniecz-nym zaistnienia dzieła (to co stwarza artysta, jest jedynie środowiskiem i kontekstem dla tychże działań). Dotyczy to również literatury elektronicznej.

– Czy autorzy umieszczają swoje utwory na spe-cjalnych portalach, czy zakładają własne strony in-ternetowe i tam prezentują swoją twórczość?

– Najczęściej zakładają własne, profesjonalne witryny WWW, na których teoretyzują na temat swojej

twórczo-ści, publikują manifesty i teksty programowe, a przede wszystkim prezentują konkretne realizacje artystyczne.

W taki sposób postępuje Roman Bromboszcz, podobnie działa Łukasz Podgórni. Twórcy ci mają dobre zaplecze informatyczne, znają języki programowania i posługują się nimi.

– Mówimy o polskich autorach e-literatury, warto wspomnieć także Radosława Nowakowskiego…

– Kiedy pada nazwisko Radosława Nowakowskiego, autora hipertekstowej powieści Koniec świata według Emeryka wydanej przez Korporację Ha!art na CD-ROM-ie (we fragmentach dostępnej w Internecie), to należałby się raczej posłużyć określeniem e-liberatura (nawiązującym do zaproponowanego przez Zenona Fajfera terminu libera-tura). W przypadku Końca świata według Emeryka mamy bowiem do czynienia z hipertekstem w bardzo szczególny sposób wykorzystującym materię elektronicznego słowa i możliwości, jakie oferuje komputer oraz technologia World Wide Web. To utwór, którego nie można wydru-kować ani zrealizować w żadnym innym medium. No bo jak oddać ogrom znaczeń wynikających na przykład z faktu animacji interaktywnego tekstu? Wszelkie próby unieruchomienia, sprowadzenia na dwuwymiarową stronę tych dynamicznych przestrzenno-immaterialno-graficz-nych struktur odzierają je z sensów. Kiedy Nowakowski pisze o chmurach, to na monitorze komputera pojawia się ciąg białych liter pisanych „miękką” czcionką, które suną leniwie po błękitnym niebie. W druku takie sprzężenie zwrotne pomiędzy pojęciem a formą jego prezentacji nie byłoby możliwe. Tak właśnie jest z e-literaturą. Traci ona wyraz poza środowiskiem elektronicznym.

– Bromboszcz zrobił doktorat poświęcony teorii komunikacji i jest wykładowcą w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu. Czy e-literatura jest domeną naukowców?

– Jeśli przywołamy sylwetki takich czołowych twór-ców literatury elektronicznej i poezji cyfrowej jak Ste-phanie Strickland, John Cayley czy Talan Memmott, to odpowiedź będzie twierdząca. Wszyscy oni są pracow-nikami naukowymi i wykładają przedmioty związane

albo z filologią, albo z nowymi mediami. Ich przygoda ze sztuką słowa zaczynała się od form drukowanych i klasycznych gatunków literackich. Potem w swojej prak-tyce artystycznej sięgali po coraz to nowe technologie, podejmując niejednokrotnie – jak to miało miejsce w przypadku Stephanie Strickland – współpracę z infor-matykami (jednym z nich jest Cynthia Lawson, która pomogła Stephanie Strickland zrealizować wspomniany już projekt V).

– Są lepsze i gorsze pisma literackie, podobnie jest pewnie z e-literaturą. Które strony są godne polecenia?

– Tak samo jest w przypadku Internetu. Gdybym miała opublikować swoje utwory, to wysłałabym je w pierwszej kolejności do Korporacji Ha!art i na wspo-mniany wcześniej portal www.techsty.art.pl. Redago-wane przez Mariusza Pisarskiego „Techsty” stanowią wartościowe i systematycznie aktualizowane źródło wiedzy i informacji o nowych trendach związanych z literaturą, w której tworzenie uwikłana jest technologia komputerowa. Natomiast kiedy poszukuję materiałów do własnych analiz lub prezentacji podczas konwersa-torium z przedmiotu „Literatura w Internecie”, to od-wiedzam strony poszczególnych twórców i projektów artystycznych – np. stronę grupy „Perfokrata”, w skład której wchodzą Roman Bromboszcz, Tomasz Misiak, Łukasza Podgórni i Tomasz Pułka (http://perfokarta.net/) czy stronę z bromboxami, cybernetycznymi poematami Romana Bromboszcza (http://bromboxy.proarte.net.pl/).

– W listopadzie 2009 roku była Pani na konferencji w Australii…

– Odbywająca się w Melbourne międzynarodowa konferencja Re:live 09 Third International Conference on the Histories of Media Art, Science and Technology, w której mogłam uczestniczyć dzięki stypendium kon-ferencyjnemu dla młodych pracowników naukowych, uzyskanym przeze mnie w konkursie organizowanym przez Towarzystwo Naukowe Warszawskie, pomyślana była jako platforma dla wymiany wiedzy na temat związ-ków pomiędzy nauką, sztuką i technologią. Wystąpiłam na niej z referatem pt. Polska poezja cyfrowa – brakująca

Dr Monika Górska-Olesińska jest absolwentką Uniwersytetu Śląskiego (kierunek: kulturoznawstwo w zakresie filmoznawstwa na Wydziale Filologicznym w Instytucie Nauk o Kulturze), który ukończyła, pisząc pracę magisterską z zakresu teorii telewizji (analiza telewizyjnego gatunku talk-show). Skończyła także studia podyplomowe w zakresie menedżera kultury na Wydziale Filologicznym w Instytucie Nauk o Kulturze Uniwersytetu Śląskiego. Stopień na-ukowy doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o sztuce uzyskała we wrześniu 2006 roku (Instytut Sztuk Audiowizualnych na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego) na podstawie rozprawy doktorskiej Elektroniczne dyskursy – analiza zdarzeń językowych w mediach audiowizualnych napisanej pod kierunkiem prof. dra hab. Eugeniusza Wilka.

Od września 2008 roku pracuje jako adiunkt w Katedrze Filmu, Teatru i Nowych Mediów Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Opolskiego. Zainteresowania naukowe: studia nad siecią, problematyka dyskursu elektronicznego, praktyki medialnego życia codziennego, literatura elektroniczna ze szczególnym uwzględnieniem fenomenów z obszaru poezji cyfrowej, badanie relacji między sztuką, nauką i technologią.

narracja czy zaginiony artefakt? Zaprezentowałam syl-wetki dwóch twórców, którzy w okresie poprzedzającym ukonstytuowanie się w Polsce literatury elektronicznej jako osobnego gatunku, sięgali po komputery bądź to w procesie twórczym, bądź też na etapie prezentacji swoich dzieł. Mowa tu o działaniach Wojciecha Bruszewskiego oraz wybranych realizacjach artystycznych ikony polskiej poezji konkretnej Stanisława Dróżdża, który – o czym rzadko się pisze – tworząc swoje prace, współpracował czasami z przedstawicielami nauk ścisłych, na przykład z informatykami.

– Niedawno oddała Pani do druku pracę doktorską pt. Słowo w sieci. Elektroniczne dyskursy napisaną pod kierunkiem prof. dra hab. Eugeniusza Wilka…

– Będzie to publikacja pomocna w dydaktyce akade-mickiej. Przywołuję w niej i omawiam najważniejsze kon-cepcje teoretyczne z obszaru studiów nad przemianami, jakim ulega słowo pod wpływem technologii cyfrowych.

Dokonuję też operacjonalizacji podstawowych pojęć i terminów takich jak CMC i elektroniczny dyskurs.

– Dziękuję za rozmowę.