• Nie Znaleziono Wyników

O STANIE DUCHOWNYM

W dokumencie ZA PANOWANIA AUGUSTA III (Stron 74-178)

Że stan duchowny składa się z osób zakonnych i świeckich księży, przeto należy mi dwoiste onego uczynić wyobrażenie. Między zako-nami pierwsze miejsce w szacunku powszechnym trzymali jezuici, po nich pijarowie, po tych misjonarze św. Wincentego a Paulo, za tymi kapucyni i reformaci. Te zakony składały jakoby pierwszą klasę.

[O zakonie jezuitów]

Jezuici z dawna od wprowadzenia tego zakonu do Polski – byli w pierwszych respektach u panów, których łaskę umieli sobie zyskiwać już to przez wygodę w nabożeństwie, regularnie bardzo trzymanym v.

swoich kościołach, już przez uczenie szkół, którym sposobem stawali się potrzebnymi całemu krajowi. :Mina ich przy tym, przez pół poważ-na i skrompoważ-na, wiele im od wszystkich dodawała respektu; ćwicząc swo-ich nowicjuszów w cnotach zakonnych i chrześcijańskswo-ich, nie zapomi-nali oraz dawać im lekcji w obyczajności świeckiej, jako to: w ochędó-stwie około siebie, w gestach, w mowie, w chodzie; zgoła w każdym ruszeniu dala mieli osobliwsze zacięcia, którymi się od innych zakon-ników różnili. Nie pospolitowali się także z nikim podłym, ale zawsze szukali znajomości i przyjaźni z osobami znacznymi i panami. Wdowy bogate i wielkie panie były to ich obłowem, których sumnienia umiejąc zostawać rządcami, ściągali na swój zakon wielkie dobrodziejstwa. Nie pokazowali się na ulicach nigdy inaczej, tylko parami, wyjąwszy nie-których starców zgrzybiałych albo też wielce zasłużonych, po czwar-tym szlubie zakonnym, wolność wychodzenia za fortę bez Socjusza mających; ale w średnim wieku, chociażby sam rektor, a dopieroż z młodszych, nigdy się żaden pojedynczo na mieście nie pokazał; równic takoż wystrzegali się z pilnością, aby ich zmrok nie zapadł za fortą.

Nawiedzać chorych, pod murami albo w gnojach jęczących, pocie-szać ich duchowną nauką i niedostatek doczesny jałmużną wspierać – byty to cnoty, jak bardzo w innych osobach rzadkie, tak jezuitom po-spolite i niemal właściwe, do których przydać należy asystowanie zbrodniarzom do śmierci, na placu publicznym odbieranej; lubo co się

tycie tego rodzaju usługi duchownej, na czas ją jezuitom inni zakonni-cy odbierali, kiedy więzień o innego zakonnika zamiast jezuity upra-szał. Co się jednak rzadko trafiało, bo też rzadko znajdował się tak wy-kwintny łotr, który by w spowiednikach wybredzał, kiedy żaden innej mu dać nauki nie mógł, tylko ażeby śmierć zasłużoną, a choćby i nie zasłużoną, kiedy wyrokiem sądu nakazaną, dobrowolnie i pokornie przyjął. Forta także jezuicka, ubóstwem napełniona, co obiad i co wie-czerza posiłek temuż dająca, przyczyniała jezuitom szacunku publicz-nego.

Na ostatek szlachectwo i bogactwa byty jedną z największych przyczyną, że jezuitów więcej nad inne wszystkie zakony poważano.

Każda albowiem cnota lepiej się wydaje w osobie szlachetnej niżeli w podłej* i przyrodzona jest ludziom szlachectwo imienia poważać, ciaż szatą wzgardy świata pokryte; tak też szanujemy bogactwa, cho-ciaż w cudzych ręku. Jezuici, mając młodzież w swojej edukacji, po-ciągali do swego zakonu subiekta, czyli dowcipy, co najlepsze, a oso-bliwie szlacheckiej kondycji, w których mogli przebierać jak ogrodnicy w szczepach. Aby tylko iskierkę skłonności do duchownego stanu po-strzegli w dzieciuchu jakim mającym rozum żywy, już oni tak około niego deptali, aż go do swego zakonu namówili. A lubo wielu z tako-wych, bardziej nabechtanych lub fraszkami dziecinnymi, jako to: ciast-kami, sucharciast-kami, cukierciast-kami, fruktami, złudzonych niż prawdziwym od serca powołaniem pociągnionych, za dojściem wieku młodzieńskie-go, najgwałtowniejszym burzom namiętności podlegającemłodzieńskie-go, z tego zakonu występowało, wielu atoli było, którzy pierwszej młodości szturmy za pomocą duchownych sposobów szczęśliwie zwyciężywszy, wytrzymali w nim pobożnie aż do końca. Z stanu szlacheckiego przyj-mowali aspirantów z dwóch powodów: albo z rozumu, chociaż ten nie był celujący nad miarę, to go szlachectwo nadstawiało; albo z pożytku, kiedy niedostatek talentów rodzicy powołanego dopłacali znacznymi ofiarowanymi zakonowi sumami lub w inny sposób świadczonymi wielkimi dobrodziejstwy; i ten drugi sposób służył nie tylko dla mło-dych ludzi, ale też i dla starych, nawet zgrzybiałego wieku.

Widzieliśmy nieraz kasztelanów, wojewodów, biskupów, na schył-ku wieschył-ku swego opuszczających świat, przyjmowanych do zakonu je-zuickiego z wnioskiem stutysięcznym, a tacy u nich więcej do niczego nie bywali używani, tylko do konfesjonału, i wyższej nie piastowali godności jak ministrowską, która u jezuitów toż samo znaczyła, co po innych zakonach wikary albo podprzeorzy.

Z plebejuszów kto był przyjęty z samego rozumu, musiał w nim bardzo nad innych celować; z miernym dowcipem nieszlachcic z trud-na bardzo mógł się wcisnąć za fortę jezuicką, chyba znowu, że albo był cudzoziemcem, na przykład Niemcem, Francuzem, to dla języka był akceptowany, gdyż jezuici starali się w wszelkim rodzaju nauk i języ-ków, jakie w kraju polskim były w używaniu, mieć swoje subiekta;

albo był jakim artystą, na przykład muzykantem, gdyż mając wszędzie przy kolegiach kapele, chcieli, żeby ksiądz prefekt bursy (tak nazywali zgromadzenie swoich muzyków) rozumiał się na muzyce i nie był tylko pro forma prefektem; albo nareszcie musiał być synem jakiego bogacza w mieście, od którego spodziewać się mogli szczodrobliwości, albo synem burmistrza lub radzcy miast główniejszych. Gdyż oni mocno się o to starali, aby ze wszystkimi celniejszymi stanami mieli jakoweś związki i zachowanie. Mieli tedy pokrewieństwo przez wielką liczbę szlachty z wszystkimi województwami, przez magistratowych synów z magistratami, a przez inne osoby, dopiero wyliczone, związek poli-tyczny ze wszystkimi stanami. Co razem wzięte na uwagę z innymi przymiotami do siebie pociągającymi różniło ich od wszystkich zako-nów w pierwszym poważaniu bardzo wysoko.

Braciszkowie jezuiccy rządzili dobrami, a w kolegiach kuchnią i piwnicą – trzy urzędy najwygodniejsze.

O zakonie pijarskim

Pijarowie na początku panowania Augusta III jeszcze byli dosyć mali; w prostocie zakonnej chodząc podług ustaw swojego patriarchy, świętego Józefa Kalasancjusza, nauczali tylko dzieci mate katechizmu i pierwszych rudymentów łaciny, kończąc szkoły swoje na retoryce.

Przy małych dochodach kwestowali publicznie jałmużnę; płaszczów zażywali krótkich i czapek wykrawanych, tak jak dotąd zażywają ma-riani.

Lecz skoro Konarscy, trzej bracia rodzeni, dali imiona swoje temu zakonowi, w którym po kilka razy kolejno byli prowincjałami, a niemal ustawicznie w pierwszych kolegiach rektorami, będąc ludźmi umysłu wysokiego chwycili się tych wszystkich środków, które zakonowi ich wziętość, a im sławę zjednać mogły. Najprzód tedy do szkół, przedtem małych, tylko dla samych dzieci, przydali teologią i filozofią; potem otworzyli konwikt dla paniąt; potem chwycili się nowych opinii

filozo-ficznych, które też dla zyskania większego faworu u niektórych dam polskich pierwszej rangi w wielu księgach przełożyli na polski język.

Wymyślili oni pierwsi kalendarzyk polityczny, przedtem w Polszcze nie znany, a za zjawieniem swoim pijarom wielki zysk i powab od pu-bliczności długo, póki nie spowszedniał i póki się takiż u jezuitów i Grólla księgarza nie znalazł, przynoszący. Konarski zaś najmłodszy z braci, pióro zakonne obróciwszy do materyj statystycznych, którym wojował mocno przeciw liberum veto, zjednał sobie u pierwszych pa-nów, a mianowicie u familii Czartoryskich, wielką reputacją; po Ko-narskich zaś, to nad instauracją publicznej edukacji, to nad polityzmem pracujących, Samuel niejaki wsławił się wielce amboną i nauką retory-ki tak, iż miany był za najlepszego w czasie swoim kaznodzieję, a kto się chciał pochwalić z umiejętności krasomówskiej, dosyć mu było powiedzieć, że słuchał retoryki pod Samuelem.

Ci tedy trzej Konarscy i czwarty Samuel byli pierwszymi filarami, na których podniosła się w górę z niskości swojej sława zakonu pijar-skiego, której przydając okrasy powierszchownej, zazwyczaj bardziej pospólstwo niż sama rzecz wewnętrzna ujmującej, płaszczyki krótkie zarzucili, a posprawiali sobie płaszcze długie. Żeby zaś utopić w nie-pamięci takową stroju degeneracją, i swemu świętemu fundatorowi w obrazach płaszczyk krótki przemalowali na długi; czapki także grube, wykrawane poprzerabiali w piuski subtelne, a na te powsadzali kapelu-sze z jedwabnymi kutasami, złotem przerabianymi.

Ten jednak wdzięk, nad skromność zakonną występujący, nie trwał długo; albowiem razu jednego nuncjusz ujrzawszy z okna dwóch pija-rów, idących przez ulicę z takimi kutasami, zawołanym do siebie no-życzkami kutasy poobcinał, dawszy napomnienie: „Religiosi non de-bent sic incedere!”

Mieli i pijarowie dosyć między sobą szlachty, o którą przy uczeniu szkół, równie jak jezuitom, nietrudno było; przecięż przy wszelkim naśladowaniu jezuitów, wewnętrznym i zewnętrznym, ich reputacja zawsze kilką esami mniej ważyła od jezuickiej.

O misjonarzach św. Wincentego a Paulo

Zgromadzenie Misjonarzów św. Wincentego a Paulo, długo po je-zuitach i pijarach z Paryża do Polski sprowadzone, pod panowaniem Augusta III już było znacznie w Polszcze i Litwie rozszerzone.

Trzy-mali oni po niektórych miejscach curam animarum, a w niektórych tyl-ko byli przełożonymi i profesorami seminariów dla świeckich klery-ków, od różnych biskupów pozakładanych i dobrami opatrzonych.

Najpierwszym zaś ich powołaniem było i jest odprawiać misje po róż-nych miastach, miasteczkach i wsiach, do których, kiedy są zaproszeni, kosztem swoim własnym też misje odbywają, a to dlatego, żeby wzy-wać do winnicy Chrystusowej tych pracowników nicht z przyczyny kosztu nie miał wstrętu. Na tych misjach nauczają oni dziatek małych i pospólstwa katechizmu, żarliwymi kazaniami grzeszników nawracają do pokuty i spowiedzią sakramentalną oczyszczają sumnienia od wszelkich, by też największych zbrodni, na rozgrzeszenie od których mają taką moc od Stolicy Apostolskiej jak na wielkim jubileuszu.

Najsławniejszym był z tego zgromadzenia misjonarzem za czasów Augusta III Sikorski: głos miał wielce donośny i wdzięczny, udanie żarliwe i przenikające, styl prosty i retorycznymi wdziękami nie okra-szony; wzbudzał jednak w słuchaczu afekta, jakie chciał: płacz, żal, miłosne serca ku Bogu rozrzewnienie, obrzydzenie grzechów i tym podobne dotchliwości. Widzieć bywało nieraz cały kościół na jego ka-zaniu łzami zalany, krzykiem powszechnym kochanie Boga oświadcza-jący albo jak rój pszczół zamięszany, do przeproszenia wzajemnego jeden drugiego szukający i do nóg sobie upadający. Jednego razu na misji w Krakowie taki miał nacisk ludu, że aż w polu za miastem mu-siał do nich kazania czynić z wystawionego na ten koniec rusztowania na formę kazalnicy. Na pamiątkę tej tak sławnej misji bite były ko-persztychy: Sikorski stoi na ambonie wysokiej, w komży i stule, z kru-cyfiksem w ręku do góry podniesionym, ludem różnego stanu i płci na kilkoro staj dokoła obtoczony.

Miało i innych kaznodziejów żarliwych Zgromadzenie Misjona-rzów tak na misjach, jako też w swoich własnych kościołach, w któ-rych trzymali curam animarum, nie wykwintnym, ale prostym apostol-skim stylem przeciw nałogom złym walczących, a ci byli celniejsi:

Przedziński, Barszczewski, Bielecki, Kossenda, Augustynowicz, Ko-tarbski, Ormiański, Ardelai z rodziców Francuzów w Polszcze urodzo-ny, i wielu innych. Strój ich publiczny był: suknia długa do ziemi, z czarnego sukna, z kołnierzem wysokim, białym płótnem obszytym, na wierszchu kazak krótki na kształt mantoleta kanonickiego, na głowie latem kapelusz rozpuszczony, w zimie czapka sukienna z opuszką z kunich ogonów, których według starszeństwa jedni mieli po trzy do kupy zszyte, studenci klerycy po dwa, a seminarystowie tylko po

jed-nemu; w chórze zimą zażywali takichże czapek, a w lecie biretów z trzema rogami. Na początku panowania Augusta III wszyscy wieku dojrzałego, goląc wąsy i brodę, zostawiali na spodniej wardze prosto w nos mały kosmek włosów na cal szeroki, równo z szczęką przystrzyżo-ny, lecz w środku panowania Augusta tę ozdobę starożytności poczęli zbywać, goląc całą brodę i na końcu panowania Augusta wspomnione-go w całej kongregacji ledwo było kilku misjonarzów starców jeszcze tego antyka używających, który nareszcie nie został, tylko u jednego ks. Kiszka i u świętego Wincentego na obrazie. Braciszkowie misjo-narscy mają suknią za kolana długą, na guziki aż do dołu zapiętą, z kołnierzem białym płótnem obszytym, długim, do akademickiego po-dobnym, z tyłu płaszcz rasowy nad kostki długi, z pleców wiszący; jest to podobieństwo do stroju, który nazywamy en l'abbe.

Misjonarze mają także pobożną wielce jednę ustawę, że każdego z świeckich osób i z duchownych, kto tylko żąda, przyjmują na rekolek-cje na pięć dni, dając mu przez ten czas bez żadnej nadgrody stancją, pościel i porcją taką, jak swoim domownikom w refektarzu; nierównie zaś suciej karmią rekolektantów obrokiem duchownym i poją zdrojem tez pokutnych; miewają ich ustawicznie prawie po kilku, a czasem i po kilkunastu razem, bo się im według woli świętego fundatora nie godzi nikomu odmówić tej duchownej a oraz i doczesnej uczynności, kto-kolwiek o nią uprasza; lubo wielu wprasza się na rekolekcje nie dla pożytku duchownego, ale dla odpędzenia na jaki czas dokuczającego głodu, co znać z wielu przychodzących na rekolekcje w złym obuwiu, w złym odzieniu i z nędzną twarzą.

Jest podanie w tym zgromadzeniu, że jeden rekolektant z takowych gałgancjuszów, umieszczony w komorze, w której stał okseft z winem, wysuszył go do połowy; i nie postrzeżono tej szkody, aż przyszła po-trzeba zaczęcia okseftu; domyślono się zaś stąd, że rekolektant ów wy-pił to wino, ponieważ wiele razy przyszedł do niego ojciec duchowny dla dania mu według zwyczaju nauki, zawsze go zastał leżącego na ziemi krzyżem. Znać ów łotr, opiwszy się wina, kładł się spać tym spo-sobem, aby nie był poszlakowany w pijaństwie i szkodzie, którą czynił.

Mimo atoli takowego zdarzenia i ekspensy koniecznej na podejmowa-nie rekolektantów, święty fundator synom swoim kazał mieć za wielki zysk, jeżeliby z tysiąca zmyślonych rekolektantów jednemu, drogi zbawiennej prawdziwie szukającemu, tym nakładem doczesnym du-chowną przysługę uczynili. Misjonarze nie przyjmowali żadnych kape-laniów u dworów, chyba u biskupa pod tytułem teologa, ani plebaniów,

ani wikariatów przy katedrach i kolegiatach; a nawet w swoich wła-snych dobrach, gdzie mieli kościół parochialny, nie zawiadowali nim sami, ale oddawali go świeckiemu kapłanowi.

Przy miastach, przy których mieli domy, nie pokazywali się nigdy na ulicy pojedynczo, tylko parami, nie jedli ani nie pili w żadnym do-mu świeckim, do którego z interesu lub nawiedzin przyjacielskich wstępowali. Chodzenie w parze zachowywali nawet idąc do chorego albo roznosząc opłatki po domach według zwyczaju przed Bożym Na-rodzeniem, albo święcąc kołacze wielkanocne. Rząd ich wewnętrzny monarchiczny: cały dom zawisł od superiora, superior od wizytatora prowincji, wizytator dożywotni od generała całego w świecie zgroma-dzenia. Przełożeństwa i funkcje wszystkie nie trzechletnie, jak po in-nych zakonach, ale długoletnie, a czasem dożywotnie, jeżeli zdatność służy, która z zgrzybiałym wiekiem nierada towarzyszy. Forta do wstę-powania i wystęwstę-powania otwarta każdego czasu. Seminarium, czyli nowicjat, dwuletni, zachowanie ustaw dla wszystkich ścisłe, dla semi-narystów najściślejsze; zmarszczenie czoła na rozkaz albo niedbale wykonana powinność częstokroć staje się przyczyną wyrzucenia z zgromadzenia. Wicht dla wszystkich, tak najstarszych, jak najmłod-szych, jednakowy, trzy porcje okrągłe na obiad, dwie na wieczerzą, posty wszystkie zachowują na maśle, wyjąwszy Wstępną Środę i Wiel-ki Piątek. Ich jednak post maślany przenosi wszystWiel-kie posty olejne in-nych zakonów, tak się oni oszczędnie karmią. W niektóre święta, w ich zgromadzeniu za uroczystsze od innych wzięte, miewają lepszą porcją.

Na ten czas dają na obiad cztery potrawy i szklankę wina, na wieczerzą trzy i także szklankę wina. Seminarystom jednak, pospolicie dzieciom młodym, aby nie zawracało głowy, przylewają do niego wody. Tymże seminarystom, uważając na ich żołądki strawne, częstszego posiłku od starszych potrzebujące, dają na śniadanie piwo grzane z chlebem, okra-szone masłem; tegoż posiłku nie bronią i starszym studentom, a nawet kapłanom, lecz że te dwa gatunki więcej mają do czynienia z nauką i kościołem, dlatego z rzadka mogą znaleźć czas do śniadania.

Seminaria dla świeckich kleryków, pod misjonarzów władzą zosta-jące, tymi samymi regułami rządzone były co i młódź misjonarska, wy-jąwszy ostatnie posługi'' przez samych tylko misjonarskich nowicju-szów odbywane i rozrywki albo rekreacje, na których nigdy się mło-dzież misjonarska z młomło-dzieżą świeckich kleryków albo też już wy-księżoną nie bratała podobno dlatego, żeby klerycy misjonarscy od kle-ryków świeckich, często już godnościami katedralnych kanonii i

prela-tur zaszczyconych, a przez to samo wyżej głowę swoją nad misjonar-ską, z ustawy zgromadzenia zawsze pochyłą, noszących, krnąbrności nie zarywali.

Szkoła zaś wszelka dla wszystkich w kupie; jej gatunki były: filo-zofia, teologia moralna i speculativa, ius canonicum i rubrum kościel-ne, to jest nauka do układania czasów kościelnych i pacierzy kapłań-skich służąca, a oprócz tych sposobem praktycznym uczono kantu i ceremoniału kościelnego. Służba refektarska i kościelna szła za koleją kleryków świeckich z misjonarskimi na przemianę. Ponieważ zaś se-minaria świeckie są funduszami biskupów, przeto też który kleryk świecki chciał się pomieścić na fundacji, taki musiał sobie wyrabiać przyjęcie u biskupa, który zaś o swoim koszcie chciał odbyć semina-rium, dosyć mu było udać się do zwierszchności domowej misjonar-skiej. Prałaci albo też i nie prałaci, ale majętniejsi klerykowie, płacący od siebie więcej stem złotych nad ordynaryjną ustawę zapłaty rocznej (która nie w każdym domu była równa; w warszawskim pospolita czte-rysta złotych), miewali więcej od drugich na obiad i na kolacją jednę potrawę, tą zaś pospolicie na obiad bywał, kawałek pieczeni (której innym nie dawano do obiadu, tylko do wieczerzy), na kolacją kawałek sera albo kilka jabłek, albo orzechów włoskich, lub pięć kasztanów, lub biszkokcik. W postne dnie przydatnią porcją zazwyczaj bywało dzwonko ryby lub ciastko z jajec. Porcje pozostałe z refektarza rozdają u forty ubogim.

Spowiednicy misjonarscy byli między wszystkimi innych zakonów i ustanowień spowiednikami najsurowsi i kaznodzieje ich między wszystkimi kaznodziejami najżarliwsi, jedni często penitentów bez rozgrzeszenia od trybunału spowiedzi odprawiali, drudzy bez obłazu słuchaczowi złe nałogi, osobliwie nowo zjawione w Polszcze reduty, maszkarady, stroje niewiast rażące wzrok niewinny, pojedynki, postów mięsnymi lub maślanymi potrawami gwałcenie i inne wlewające się już po trosze w Polskę zarazy dawnych ścisłych obyczajów osobom prze-winiającym niemal palcem wytykali i surowo gromili. Dlatego przez taką swoją surowość i namienioną wyżej od świeckich osób odludność nie byli kochani od panów i ludzi wielkiego świata albo raczej małego świata wielkich rozpustników, ile kiedy misjonarze nie tylko w kościo-łach, ale i po domach swojej parochii prześladowali rozpustę, łapiąc nocnym sposobem osoby podejrzane, a sprowadziwszy na cmentarz przez gwardią swoją dziadowską, nie hyzopem, ale konopnym kropi-dłem wyganiali z nich ducha nieczystego i na skuteczniejsze

obrzydze-nie występku zamykając je w kunę kościelną dla publicznego wstrętu.

Gdy jednak rozwiozłość coraz bardziej górę brać poczęła i te duchowne czaty po kilka razy nie bez guzów i okrwawienia księdza komendanta odparte zostały, zaniechano niewczesnej żarliwości, a zachowano się tylko przy kościelnej.

Pod panowaniem Augusta III przybył misjonarzom jeden dom, czy-li fundacja, w Horodence na Ukrainie, dobrach dziedzicznych Mikołaja Potockiego, starosty kaniowskiego. Jako jawnogrzesznika w nałogach leżącego odprawili od konfesjonału bez rozgrzeszenia; zaniechawszy ich przy fundacji oddalił się i przeniósł z kościoła łacińskiego do ko-ścioła greckiego.

O kapucynach

Kapucjanie i reformaci w estymacji publicznej trzymali miejsce po misjonarzach. Zakon kapucyński w początkach panowania Augusta III ledwo miał trzy klasztory formalne: w Warszawie, w Lublinie i w Uści-ługu na Wołyniu, lecz ku końcu panowania Augusta III znacznie się powiększył. Ten zakon między wszystkimi zakonami reguły świętego Franciszka najściślejszy, nie ma żadnych odmian tak w stroju, jak w

Kapucjanie i reformaci w estymacji publicznej trzymali miejsce po misjonarzach. Zakon kapucyński w początkach panowania Augusta III ledwo miał trzy klasztory formalne: w Warszawie, w Lublinie i w Uści-ługu na Wołyniu, lecz ku końcu panowania Augusta III znacznie się powiększył. Ten zakon między wszystkimi zakonami reguły świętego Franciszka najściślejszy, nie ma żadnych odmian tak w stroju, jak w

W dokumencie ZA PANOWANIA AUGUSTA III (Stron 74-178)

Powiązane dokumenty