• Nie Znaleziono Wyników

OBLICZENIA MOŻESZ ZACZYNAĆ

W dokumencie Maszyny jak ludzie (Stron 168-200)

WIDMO 60 MI IZ. WYKRES OTRZYMASZ NACIS

7 OBLICZENIA MOŻESZ ZACZYNAĆ

Na stw orzenie takiego, sprzężonego z 34-kanałowym aparatem telew izyjnym kom puterowego system u do­

mowego, rząd japoński przeznaczył 3 m iliardy jenów.

Ma on służyć także do robienia zakupów bez w y­

chodzenia z domu, załatw iania szybkiej pomocy m e­

dycznej i pilnow ania dobytku, można go bowiem roz­

budowywać stopniowo, dodając co pew ien czas jakieś nowe funkcje. N ajbardziej popularna jest na razie ta jego część, która zastępuje codzienną prasę. P op u lar­

na, bo ta n ia — praw dę mówiąc nie wym aga naw et do­

mowego kom putera, a jedynie telew izora i telefonu, i tak obecnych niem al w każdym mieszkaniu. K om pu­

ter w redakcji gazety steru je w ysyłaniem jej przez kable telefoniczne i w yśw ietlaniem n a ekranie — po­

trzebna jest tylko niedroga przystaw ka łącząca w do­

mu telefon z telewizorem.

167

H istoria tego najnowszego środka przekazu rozpoczęła się w 1966 roku, gdy pracow nicy BBC uznali, że czas zająć się kanałam i, na których telew izja nie em ituje żadnego program u. Aby ukrócić m arnotraw stw o, za­

częli w „pustych” kanałach nadaw ać non stop kilka plansz z prognozą pogody oraz ak tu alny czas. W 1971 roku dodano do tego kilkanaście stron ostatnich w yni­

ków sportowych, oraz notow ania giełdowe i ochrzczono tę telew izję do czytania m ianem Ceefax (od „see facts” — „widzieć fa k ty ”).

Obecnie, obok bardzo rozszerzonego przez BBC Ceefaxa, działa w W ielkiej B rytanii sieć zorganizowana przez pocztę (Presstel — najnowsze doniesienia praso­

we) oraz p ry w atn y system Oracle, k tó ry przynosi spore dochody w yśw ietlając w telew izorze drukow ane ogło­

szenia. W szystkie trzy określa się zazwyczaj w spólną nazw ą Teletext.

W ostatnich latach podobne system y pow stały rów ­ nież w Kanadzie, A ustralii, Japonii i Francji. A m eryka­

nie dostrzegli nowe możliwości z pew nym opóźnieniem, ale już w połowie lat siedem dziesiątych przeznaczyli poważne środki na badania, organizując szybko dwa eksperym entalne system y. P resstel został zadem onstro­

w any i p rzy jęty entuzjastycznie w Białym Domu.

T eletext pojawił się w porę — ak u rat w tedy, gdy koncerny prasowe zaczęły szukać sposobów n a kłopo­

ty związane z rosnącym i kosztam i d ru k u i tran sp o rtu — w yprzedził p rzy ty m konkurencyjne pomysły. Forso­

w ana zwłaszcza przez Japończyków „gazeta drukow ana w dom u” zawiodła oczekiwania. U rządzenia, k tó re in ­ stalowano w pryw atn ych mieszkaniach, żeby powie­

lać egzem plarz pisma w prost u czytelnika, są ciągle i za drogie i za duże. Ich nabyw cy d enerw ują się czeka­

jąc na powolne odbijanie stro ny za stroną, które później m uszą jeszcze sami spinać. Najgorsze jednak, że w ca­

łym domu cuchnie ciągle farb ą drukarską.

Z teletextem nie m a takich kłopotów. Same tylko oszczędności z ty tu łu benzyny, płac kolporterów i kosz­

tów składow ania szybko zw racają pieniądze zainw esto­

wane w system. Odbiorcy nie m ają już podstaw do narzekań, że ulubiona gazeta zaw ieruszyła się gdzieś po drodze, a m agazyn ilustrow any przyszedł z podar­

tą okładką i środkiem rozm iękłym od deszczu. „W puść gazetę za próg” — głosi reklam a T eletextu przedsta­

w iająca w ym ięty strzęp papieru na słomiance i oddala­

jącego się z cynicznym uśm iechem roznosiciela. W k al­

kulacjach finansow ych trzeba jednak przede w szyst­

kim uwzględnić setki ton oszczędzonego papieru i ty ­ siące beczek farby drukarskiej (ostatnio też staje się to­

w arem deficytowym).

W redakcjach gazet nie przew iduje się również większych zmian. Znaczna część am erykańskich czaso­

pism dysponuje obecnie kom puteram i. Dziennikarze pi­

szą arty k u ły na klaw iaturze kom puterow ej końcówki, śledząc jednocześnie na ekranie ich graficzną formę, aranżowaną przez m aszynę cyfrową.

Końcówki kom puterow e cieszą się większą sym patią niż zwykłe m aszyny do pisania, które po każdym błę­

dzie zm uszały do cofania, zam azyw ania i nanoszenia nowych znaków, w ybijając z rytm u i przeryw ając w ą­

tek. W term inalu kom putera załatw ia te spraw y klawisz

„erase”, k tó ry powoduje, że w ybrana litera — słowo, linijka lub akapit — bez śladu znika z ekranu lub też jest zastępow ana przez coś innego.

Gotowy arty k u ł kom puter przekazuje końcówce sto­

jącej na biurku odpowiedzialnego redaktora. Ten z ko­

lei czyta, popraw ia na ekranie i naciskając czerwony guzik umieszcza te k st w pamięci m aszyny. K om pu­

ter, k tó ry dotychczas sterow ał składem i drukiem , te ­ raz w ysyła a rty k u ł bezpośrednio do odbiorców Tele- tex tu — to jedyna różnica z p u nk tu widzenia w ydaw ­ cy.

169

Dla czytelnika natom iast zm iany są zasadnicze. K aż­

dy podłączany do T eletextu telew izor zostaje zaopa­

trzony w k law iaturkę o w ym iarach kieszonkowego k al­

kulatora. P rogram nadaw any jest bez przerw y, ale każ­

da „stro na” inform acji zajm uje zaledwie ułam ki sekun­

dy — za krótko, aby zdążyła się pojawić na ekranie.

N aciskając odpowiednią kom binację klawiszy możemy ją jednak wyłowić z pow tarzającego się strum ienia w ia­

domości i w yśw ietlać na ekranie telew izora dowolnie długo (fot. 21). Tem aty, które m am y ochotę oglądać co­

dziennie, w ystarczy zakodować na stałe odpowiednią sekw encją przycisków. Wówczas zaraz po w łączeniu te ­ lewizora otrzym am y skrojony w edług gustów odbiorcy zestaw, na przykład sytuacja polityczna, notow ania przem ysłu m etalurgicznego i ostatni mecz koszykówki miejscowej drużyny.

Jeszcze spraw niej przebiega to w system ach, w k tó ­ rych połączenie kablem telefonicznym umożliwia dw u­

stronną kom unikację z redakcją gazety. Można w tedy w niem al norm alnej rozmowie domagać się od red ak­

cyjnego kom putera bardzo szczegółowych m ateriałów :

„Proszę o w ybranie z działu ogłoszeń w szystkich ofert dotyczących używ anych samochodów w kolorze czerwo­

nym ”'. Dodatkowo niektóre z takich system ów pozwa­

lają na uzyskiw anie w prostych przypadkach porad praw nych, m edycznych i finansowych;

Odbiorcy szybko przyzw yczajają się do Teletextu.

„Na dziennik telew izyjny zw ykle się spóźniam, w ga­

zecie przelatuję po tytu łach przestarzałych wiadomości.

Gdy uśw iadam iam sobie, że włączone radio nadaje coś ciekawego, z reguły w łaśnie kończą o tym mówić — u trzym yw ał jeden ze świeżych posiadaczy — a gazetę w telew izorze w łączam sobie, kiedy chcę, i zawsze jestem na bieżąco”.

Jeśli chodzi o w spom niane domowe roboty, to w o stat­

nich latach raz po raz prezentow ano z reklam ow ym

szum em coś nowego. B yły to jednak zazwyczaj ciężkie, nieruchaw e stwory, które z trud em w ykonyw ały po­

jedyncze proste czynności — na przykład AROK, dzieło pana Beniam ina Skory z Chicago, odkurzał dyw any.

Przełom u w tej dziedzinie dokonała dopiero firm a Q uasar-Industries, która rozpoczęła produkcję m aszyny K latu. Jej skonstruow anie zajęło Tony Reicheltowi, in ­ żynierow i zakładów Boeinga, aż dziewięć lat, ale za to przew yższa ona w szystkie dotychczasowe propozycje (fot. 23a). K latu porusza się samodzielnie (10 m etrów na minutę), mówi, słucha i jest posłuszna. Rozumie 50 słów, wypowiada zaś pięć razy tyle po angielsku, nie­

miecku lub francusku. W aży 100 kg, m a 150 cm wzrostu, balonow aty łeb z pleksi, dwie ręce jak ru ry odkurzacza i jedną nogę.' Umie froterow ać podłogi, po­

dawać posiłki, zmywać, witać gości, otw ierać i zamykać drzwi. Także spaceruje z psem (fot. 23b), odpowiada za zraszanie i strzyżenie traw nika, pam ięta o okolicznościo­

wych rocznicach i sam a adresuje koperty z życzenia­

mi. Zdjęcia reklam ow e ukazują K latu na pokładzie sa­

molotu, gdzie nosi ze stew ardesą tacę z napojam i. Po jej tow arzyskim debiucie nadeszło dwa tysiące zamó­

wień, co pozwoliło w końcu 1979 roku na uruchom ie­

nie produkcji seryjnej.

XIIE

O b i e k ł y w n y o b ie k t y w

W spółczesny arty sta nie bardzo pasuje do dziewięt­

nastow iecznych stereotypów . Obecni tw órcy dzieł sztu­

ki nie uciekają na ogół we w łasne w yim aginow ane świa­

ty. T rzym ają się konkretnej rzeczywistości, starając się w platać do swoich dzieł rozm aite jej w ątki: społecz­

ne, polityczne, a także i techniczne. Zwłaszcza na te ostatnie w ytw orzyła się w środowiskach artystycznych swoista moda. Przedstaw iciele aw angardy podejm ują eksperym enty z nowo odkrytym i urządzeniam i tech­

nicznymi, starając się zbadać ich przydatność do swoich celów. Stw ierdzono więc, że złożona ap ara tu ra lasero­

wa, łącza satelitarne czy kom putery, d ają artystom w ielce atrakcy jn e narzędzia, otw ierając zupełnie nie­

oczekiwane perspektyw y.

Naukowcy patrzą na te w ysiłki życzliwym okiem i często naw et przyłączają się do nich. Ich ew entualne sukcesy m iałyby przecież nie tylko znaczenie arty stycz­

ne, lecz w ykazyw ałyby, że m aszyny zapędziły się już bardzo głęboko w obszary ludzkiej aktyw ności in telek ­ tualnej. Co jak co, ale zdolność do tw orzenia dzieł sztu­

ki była przecież w powszechnym m niem aniu darow ana w yłącznie naszem u gatunkowi. O balenie tego m itu by­

łoby ostatecznym dowodem na w yjątkow e szanse współ­

czesnych m aszyn w naśladow aniu człowieka. Dlatego

też kw estii tej w arto poświęcić więcej miejsca. Trzy kolejne rozdziały dotyczyć więc będą głównych prądów

„sztuki technologicznej”, korzystającej z usług tele­

wizji kablowej, laserów i holografii oraz kom puterów . Wśród mnogości nurtów artystycznych, pow stają­

cych na gruncie technicznym , w yróżnia się tak zwane video — kierunek, któ ry postanowił w ykorzystać u rzą­

dzenia telew izji przewodowej: kam ery, m onitory i m ag­

netowidy. Nie należy m ylić jej z norm alną kom ercjal­

ną telew izją, której oficjalne program y traktow ane są przez artystów z pogardą. W sztuce tej w ykorzysta­

na jest. telew izja kablowa, w której sygnał z kam ery nie tra fia do nadajnika, aby jako fala radiow a dotrzeć do anteny naszego telewizora, lecz biegnie kablem łą­

czącym bezpośrednio kam erę z telewizorem . P rzesy­

łanie obrazu m etodą przewodową możliwe jest, co p raw ­ da, na m niejsze odległości i w ym aga innego niż stan ­ dardow y odbiornika telew izyjnego (dlatego używa się tu raczej nazw y m onitor, a nie telewizor).

W arto tu przypomnieć, że ten sposób jest w istocie pierw otną form ą przekazu telewizyjnego. Pierw sza publiczna tran sm isja zrealizow ana została właśnie przez połączenie kablem kam er i monitorów na Igrzyskach Olim pijskich w Berlinie w 1936 roku, później jednak telew izja przewodowa rozw ijała się znacznie m niej dy­

namicznie. S ytuacja zm ieniła się dopiero wówczas, gdy stwierdzono, że telew izję przewodową można również znakomicie spożytkować. Przydaw ała się zwłaszcza tam , gdzie konieczna była obserw acja z większej odległości lub gdzie trzeba było jednocześnie śledzić wiele róż­

nych, oddalonych od siebie miejsc. K am ery telew izyj­

ne pozostawiane w zautom atyzow anych zakładach przem ysłowych (np. kopalniach) dostarczały kierow ­ nictw u aktualnych obrazów z kilkunastu new ralgicz­

nych punktów przedsiębiorstw a. Telewizji kablowej powierzono funkcje strażnika w bankach, sklepach

173

samoobsługowych i nadzorcy ruchu na skrzyżow a­

niach ulic. Stosuje się ją w w ojsku i badaniach nauko­

wych (np. do przekazyw ania obrazu z obszarów napro­

mieniowanych). Zestaw: kanjera-m onitor-m agnetow id przydaje się bardzo w szkolnictwie (rejestracja i odtw a­

rzanie wykładów) i sporcie (dokum entacja i analiza treningów oraz zawodów).

W ynajdyw anie coraz nowych zastosowań sprowoko­

wało przedsiębiorstw a elektroniczne do badań nad kon­

stru k cją m ałych przenośnych kam er i monitorów.

W prowadziła je do handlu w połowie la t sześćdziesią­

tych japońska firm a Sony, w zbudzając dodatkową sen­

sację rew elacyjnie niską ceną (1/20 ceny dotychczaso­

wego sprzętu). Jednocześnie opracowano modele popu­

larnych magnetowidów, w których zapis obrazu i dźwię­

ku mógł być dokonyw any ńie tylko na szpulach taśm y m agnetycznej, ale i na kasecie. U rządzenia takie za­

częło produkow ać wiele firm : am erykański A m pex, ja ­ pońskie M atasushita i Nivico oraz europejskie Philips, G rundig i Rank. S przęt video staw ał się coraz mniejszy, poręczniejszy i tańszy, trafiał i trafia nadal' do rąk pry w atn y ch odbiorców na podobnej zasadzie, jak tele­

w izory i am atorskie kam ery filmowe i jak one służy do rejestrow ania fam ilijnych scenek ze spaceru czy zabaw y z psem.

Szybko urządzeniam i tym i zainteresow ali się artyści.

Za pionierów ruchu uważa się Nam Ju n e P aika i Wol­

fa Vostella, związanych ze studiem W est Deutsche R undfunk w Kolonii i w spółpracujących ze znanym aw angardow ym kom pozytorem K arlheinzem Stockhau- senem. Ju ż w 1963 roku P aik i Vostell w ystaw ili w W uppertalu kilka odbiorników telew izyjnych, których obraz deform ow ali rozm aitym i m anipulacjam i. P aik zja­

w ił się następnie w Nowym Jorku, gdzie już w końcu 1965 roku udało m u się kupić podręczny zestaw video firm y Sony — w arto przypomnieć, że dokładnie w ty m

okresie M arshall M cLuhan opublikował swoje U nder­

standing Media.

Od tej pory ruch video rozw ija się w USA, ale ra ­ czej po cichu, bez większego aplauzu ze strony k ry ­ tyków i publiczności. Wyjście ze stanu utajonego na­

stąpiło w sezonie 1969/70. W tedy to H oward Wise zor­

ganizował w ystaw ę młodych nowojorskich artystów eksperym entujących z video. Nosiła ona nazwę ,,TV ja ­ ko m edium tw órcze” i grom adziła rozm aite propozycje:

jedne przypom inały elektroniczne konstrukcje rzeźbiar­

skie, inne eksponowały socjopolityczne aspekty prze­

kazu telew izyjnego lub dotyczyły sterow ania obrazem telew izyjnym przez kom puter. W tym sam ym sezo­

nie następny sukces — Nicolas W ilder, handlarz dzie­

łami sztuki z Los Angeles, sprzedał pierw szą taśm ę z zarejestrow anym utw orem video! Było to nagranie

„Video Pieces” Bruce N aumana, a nabył je pew ien europejski zbieracz.

W 1970 roku otw arto w ystaw ę sztuki video. Zorga­

nizowano ją w Rose A rt M useum pod Bostonem, a stały dział video powstał w niecały rok później w Everson M useum (Syracuse, stan Nowy Jork). Od tej pory nowa dyscyplina artystyczna uzyskała pełnię praw obywatelskich.

Obecnie zapisy video przestały być jedynie sposo­

bem zapam iętyw ania w ydarzeń i zaczęły funkcjonow ać jako samodzielna form a wypowiedzi. Przyczynił się do tego również fakt, że taśm y pozw alają na częstą i peł­

ną w ym ianę inform acji. Mogą one (a zwłaszcza kasety video) „podróżować” tanio i bez w iększych problemów, uniezależnione od artysty, co w niektórych k rajach jest dość istotne. Łatwo je przechowywać i odtw arzać na każde żądanie. W w ielu ośrodkach artystycznych i uniw ersyteckich pow stały videoteki działające na za­

sadach norm alnych bibliotek. Można z nich korzystać i odtw arzać interesujące k asety na miejscu,

wypoży-175

<czać do domu lub naw et zam awiać listownie. W V an­

couver istnieje na przykład videoteka obejm ująca około 400 tytułów , a centrum sztuki video w M ontrealu od­

wiedzało w ciągu pięciu la t jego działalności około stu osób dziennie. W tym okresie zrealizowało ono zam ó­

w ienia na w ysłanie 3000 kopii taśm video.

Rozwój, jaki w sztuce video zaznaczył się w ostatnich łatach, doprowadził do pow stania w niej dwóch głów­

nych nurtów : z a p i s ó w i i n s t a l a c j i video. Za­

pisy video (fot. 24) pow stały z dążeń artystów do u trw ala n ia działań tw órczych, często zresztą z sam ym video nie związanych. R ejestrow ano na taśm ach akcje i pomysły, po których, gdyby nie kam era i m agneto­

wid, żaden ślad by nie pozostał. S tały się więc one ty m dla plastyki, czym m agnetofon dla m uzyki. Nie za tra ­ cało się przy tym (jak to nastąpiło w przypadku u trw a ­ lania happeningów na taśm ie filmowej) zamierzonego przez autorów przejściowego, efem erycznego ch arak te­

ru dzieła. Przeciwnie, kam era telew izyjna skróciła dys­

ta n s m iędzy widzem i obiektem, gdyż penetrow ała plan z zaskakującą szczegółowością. Zapis na bieżąco i nie najlepsza jakość techniczna obrazu w prow adziły dodatkow y akcent

aktualności.-Ilu stracją tego ty p u działań są zapisy dokonane przez am erykańskiego artystę, T erry Foxa. K oncentrow ał on uw agę widza n a najdrobniejszych fragm entach rzeczy­

w istości inscenizując w n iej rozm aite „m ikrozdarze- n ia ”. N astaw iał, pow iedzm y, kam erę n a łyżikę w y trą ­ coną z równowagi, k tó ra b u ja ła się, bujała, bujała, aż w reszcie spadała ze stołu. Albo na-św iecę, n ad k tó rą kiw ał się zapalony sznurek; po kilku m in utach kolejne w ahnięcie sznurka przypalało świecę. Zdumiewające;., nib y nic, a na w ystaw ach sztu ki nowoczesnej przed m onitoram i Foxa stała zawsze grupa obserw atorów z osobliwym napięciem w yczekująca n a oczyw isty do przew idzenia finał m ikrozdarzenia. Od p ro stej re je stra

-cji zaczynał też poeta, Vito Acconci. Zrezygnował on z publicznych w y stąpień na rzecz u trw alan ia siebie sa­

mego recytującego w iersze w e w łasnym m ieszkaniu.

Później zaczął eksperym entow ać ze sprzętem video w ykraczając poza ram y czystego zapisu. K ierow ał na przykład kam erę na o tw arte usta, któ re zbliżając się w chłaniały jakby cały ekran, i w ygłaszał (bez zam yka­

nia ust) poem at w łaśnie o otw ieraniu ust.

D rugi k ie ru n ek zastosowań — instalacje video — zm ierza do w ykorzystania technicznych możliwości ofe­

row anych przez telew izję przewodową. Zw ykle sprow a­

dza się to do pow iększania i deform ow ania obrazu, przesuw ania go w czasie i przestrzeni oraz do efektów uzyskiw anych z rozm aitych konfiguracji kilku kam er i m onitorów . Tu parę przykładów — Bill Viola tr a k ­ tu je kam erę jak m ikroskop obserw ujący form ow anie się kro p li w ody n a kraw ędzi k ra n u . Obraz rzutow any jest na duży ekran, pod 'kranem zaś zn ajd u je się bę­

benek. K ropla z ek ranu rośnie powoli i gdy osiąga m niej w ięcej m etrow e w ym iary, spada z hukiem na podłogę. Inna instalacja video: pokój z dziewczyną czy­

tającą książkę, skierow aną na n ią kam erą i m onitorem w yśw ietlającym obraz. W nikliw y w idz dostrzega, że obraz ten n ię jest zgodny z rzeczywistością: dziewczy­

na w innych m om entach przew raca k artk i, popraw ia włosy, a w ogóle to jakby nie ta sama dziewczyna.

■Istotnie — n a ekranie pokazyw ana jest siostra tej, z k tó rą m am y do czynienia. Siedzi podobnie upozowa- na w identycznych w aru n kach w pomieszczeniu obok, . gdzie n a m onitorze m ożna oglądać obraz z naszej k a ­

m ery. Roger B arn ard w swojej instalacji video „Ko­

ry ta rz ” w ykorzystuje linie opóźniające. K am era re je ­ stru je ru ch y widza w długim k o ry tarz u i przekazuje obraz do m onitora ustaw ionego n a końcu przeciw leg­

łym do w ejścia. Nie jest to jed n ak bezpośrednia tra n s ­ misja; sceny są w yśw ietlane po upływ ie pevráego

cza-12 — M a szy n y ja k lu d zie 177

su. Widz, będąc już w środku korytarza, p rz y p a tru je się ma ekranie sobie zaglądającem u dopiero nieśmiało do w nętrza.

Instalacją video jest też prezentacja „M anhattan jest w yspą” z 1974 roku. K ilkanaście m onitorów ustaw io­

nych w galerii w sposób odpowiadający, topografii no­

w ojorskiej dzielnicy M anhattan w yśw ietlało zdjęcia z miejsc, których położenie m iały reprezentow ać. Mo­

n ito ry umieszczone na obwodzie pokazyw ały ujęcia z łódki wycieczkowej okrążającej w yspę, inne, znaj­

dujące się w środku, odtw arzały w idoki domów i r u ­ chu ulicznego. Pow stałe w ten sposób całościowe stu ­ dium krajob razu w interesującym sty lu oddawało atm o­

sferę m iasta.

P e te r Campus, k tó ry studiow ał psychologię ekspe­

rym entalną, a obecnie pracuje w C enter for A dvanced Visual Studies słynnego MIT, zaproponow ał odm ienne rozw iązanie instalacji video. Dwie kam ery, skierow ane obiektyw am i na siebie, podaw ały obraz n a jeden mo­

nitor. Między kam eram i znajdow ała się papierow a prze­

groda i stojący tyłem do kam ery arty sta. W pew nym mom encie robił on dziurę w przegrodzie, pow iększał ją i przechodził pow stałym otw orem n a drugą stronę.

Ujęcia z obu kam er nakładały się na m onitorze i z po­

czątku widać było n a ekranie jedynie sylw etkę Cam­

pusa od ty łu {czyli obraz z kam ery n r 1, nieco zam a­

zany przez obraz płaszczyzny papieru otrzym yw any z k am ery n r 2), stojącego tw arzą do „ściany”. Gdy Campus w yjm ow ał nóż i rozcinał przegrodę, -wyglądało to jak gdyby ra n ił się w plecy, rozryw ał ścianę i p rz e ­

zany przez obraz płaszczyzny papieru otrzym yw any z k am ery n r 2), stojącego tw arzą do „ściany”. Gdy Campus w yjm ow ał nóż i rozcinał przegrodę, -wyglądało to jak gdyby ra n ił się w plecy, rozryw ał ścianę i p rz e ­

W dokumencie Maszyny jak ludzie (Stron 168-200)

Powiązane dokumenty