• Nie Znaleziono Wyników

Po tej tyle trafnej co obszernej rekonstrukcji teorii i praktyki politycznej Foucaulta według Lem erta i Gillana, powróćmy do kolejnych etapów naszego śledztwa w kwestii władzy. Powróćmy do naszego

exemplum, a zatem: „Dlaczego M ettray?” W całym dziele Foucaulta, teoretyka społecznego, który

„rozpoznał zasadniczą rolę, jaką odgrywa władza w naszej wiedzy o tym, co społeczne”

[podkreśl. - W.T.-K.] (Lemert, Gillan 1999:25), można znaleźć niezatarte ślady wątków Marksowskich. Żaden z nich (w naszym odczytaniu) nie jest tak dojmujący jak dotyczący dzieci opis dyscypliny więziennej u Foucaulta - i dotyczący dzieci opis dyscypliny fabrycznej u Marksa.

Te obrazy głównie mamy na myśli proponując pojęciowe ich ujęcie w kategoriach panoptycznej wizji świata stosunków społeczno-politycznych. Niechlubne pokłosie penitencjarnego i, jak utrzymujemy, fabrycznego zastosowania przemyślnego mechanizmu kontroli Jerem y’ego Benthama będzie na tych stronach wracało niejednokrotnie. Destrukcyjna siła sprawcza tego typu urządzenia powinna być postrzegana jako dotąd niewyczerpane i w dotychczasowych analizach nie dość podnoszone źródło sensu stanowiącego uniwersalną metaforę świata relacji społecznych jako relacji władzy (niezależnie od formy przez nią przyjmowanej: władzy króla nad ludem, czy władzy kapitału nad pracą). Wątki te, według nas kluczowe, staną się przedmiotem bardziej szczegółowego oglądu w dalszym toku wywodu (zob. rozdział 7). A skoro ju ż przywołaliśmy Marksa,

Postulat własności: władza byłaby „własnością” klasy, która ją zdobyła. Foucault pokazuje, że władza nie działa w ten sposób. Jest raczej strategią aniżeli własnością, jej efekty zaś nie dają się przypisać zawłaszczeniu, „ale dyspozycjom, manewrom, taktykom, działaniom”; „władzę tę bardziej się spraw uje niż się ją posiada, nie jest ona zdobytym lub sprawowanym przywilejem klasy panującej, ale całościowym następstwem jej sytuacji strategicznej”. Ten nowy funkcjonalizm, ta funkcjonalna analiza z pewnością nie neguje istnienia klas i ich walki, lecz rysuje je w całkiem innym obrazie, z innymi pejzażami, postaciami, charakterystykami niż te, do których przyzwyczaiła nas tradycyjna, a nawet marksistowska historia: „niezliczone punkty konfrontacji, ogniska niestabilności, z których każde zawiera właściwe sobie ryzyko konfliktu, walki i przejściowego przynajmniej odwrócenia relacji sił”, bez analogii i homologii, bez jednoznaczności, ale z nowym rodzajem możliwej ciągłości. Krótko mówiąc, w ładza nie jest homogeniczna, lecz definiuje się dzięki osobliwościom , punktom osobliw ym , przez które przechodzi. [...] Jedna z podstawowych idei Nadzorować i karać pokazuje, że w spółczesne społeczeństwa mogą być zdefiniowane jako społeczeństwa „dyscyplinarne” ; dyscypliny jed nak nie można utożsam iać z jakąś instytucją bądź z jakim ś aparatem , ponieważ jest ona pewnym typem w ładzy, pewną technologią przenikającą wszelkiego rodzaju aparaty i

instytucje, aby na nowo je łączyć, przedłużać i spraw iać, by spotykały się i działały w nowy sposób. [...] władza nie ma istoty, jest operacyjna, [podkreśl. - W.T.-K.] (Deleuze 2004:56-57,59)103

Śledząc historie „młodocianych illegalizmów” (np. 13-letniego dziecka pozbawionego opieki dorosłych, przemieszczającego się w poszukiwaniu dorywczej pracy, w związku z czym skazanego za włóczęgostwo), nie sposób oprzeć się uporczywej myśli: władza, czyli źródło cierpień. Czyżby zbieżność naszej asocjacji z tytułem (i ideą) dzieła Zygm unta Freuda10'1 - Kulturą ja k o źródłem

cierpień - nie była przypadkowa? ,,[N]iezależnie od tego, ja k zdefiniujemy samo pojęcie kultury - jest

przecież pewne, że wszystko, za pomocą czego próbujemy się osłaniać przeciwko zagrożeniu płynącemu ze źródeł cierpienia, należy właśnie do tejże kultury”. (Freud 1995:32) Bliżej stąd do Freuda, niżby się, przy powierzchownym oglądzie, wydawało: „W iemy dziś, że to o nowoczesności książka Freuda powiada, choć autor wolał posługiwać się terminami „kultura” lub „cywilizacja”; tylko społeczeństwo nowoczesne myślało o sobie w term inach „krzewienia kultury” czy „cywilizowania”, i zachowywało się zgodnie z tą myślą”. (Bauman 2000:5-6) Pozostajemy na stanowisku, iż nasza kultura wykazuje znaczące cechy wspólne z zarysowanym wyżej obrazem systemu praktyk penitencjarnych. Niektóre znane nam normy kulturowe (które i dlaczego te a nie inne - to rozległy temat na oddzielne rozważania) oraz formy dyscyplinarne i dyscyplinujące należy postrzegać jako źródło opresyjnego uniwersalizmu, którego mniej lub bardziej wyraźnie manifestowanym celem jest konsekwentne wykluczanie tego, co inne. Nasz współczesny stosunek do odmienności stanowi tutaj kontekst źródłowy i kluczowy. Blisko stąd do Freuda i blisko stąd do Marksa. W swoich analizach stosunków ukształtowanych w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji bardzo wiele m iejsca na stronicach Kapitału Marks poświęca warunkom pracy dzieci. Zadziwiająca zbieżność występuje tutaj między

Kapitałem

i

N adzorować i karać.

I tam i tu wyzysk wzmacnia i legitymizuje doktryna religijna.105

Zanim powrócimy do Mettray, pozwólmy sobie przytoczyć pewien cytat, który odnosząc się początkowo do innego dzieła — Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych — trafnie rozpoznaje i doprowadza nas do kwestii zasadniczej: „Dlaczego władza?”

Studium Foucaulta na temat nauk humanistycznych dotyczy, teoretycznie rzecz biorąc, tych nauk, w których człowiek bada samego siebie. W iedza o C złow ieku zdobywana przez człowieka, nie tylko w ypełniona szeregiem błędów , lecz z istoty swej sprzeczna, jest równocześnie najbardziej intym ną i najbardziej niem ożliwą ze wszystkich rodzajów w iedzy. W socjologii ten nie do końca rozpoznawany problem pojawia się w trakcie debat wokół obiektywizmu badań społecznych. Natomiast wedle Foucaulta jest to zasadniczy problem filozoficzny i rozpatruje go on w końcowej części Słów i

’ Studium dyskursów władzy M ichela Foucaulta można byłoby rozpoznawać wyznaczając następujące trzy zasadnicze punkty orientacyjne: a) w ładza nad szaleństwem (Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu), b) władza panoptyczna (Nadzorować i karać. Narodziny więzienia), c) władza jest w nas (Historia seksualności). Nie m ożemy w tej pracy uwzględnić z jednakow ą starannością wszystkich trzech, podjęliśmy zatem teoretyczną decyzję, iż to władza w jej w ersji panoptycznej będzie stanowiła zasadniczy przedmiot niniejszych dociekań.

I04... którego Foucault wymienia jako drugiego (obok Marksa) z „pierwszych i najważniejszych - fundatorów dyskursywności”. (Foucault 1999:213)

l05Jak formułuje swoją intencję Pierre Macherey, „Chodziło o to, by na nowo odczytać Canguilhema i Foucaulta w świetle Spinozy i Marksa, ale zarazem dokonać operacji odwrotnej, tj. odczytać Marksa i Spinozę w świetle Canguilhema i Foucaulta. A zatem przyjąć nie ubożącą i suchą perspektywę redukcji, ale przeciwnie:

w zbogacenia”, [podkreśl. - W.T.-K.] (Macherey 2011:19) Nasza teoretyczny program jest skromniejszy:

odczytywać Foucaulta przez M arksa i Marksa przez Foucaulta.

rzeczy. Nauki humanistyczne pojawiły się w XIX stuleciu jako wynalazek Człowieka. Człowiek stał się przedmiotem myślenia dzięki temu, że uczyniono go zasadniczym podmiotem jego własnych dziejów.

Wiedza o istocie ludzkiej wymagała, paradoksalnie, transcendencji tej istoty. C złow iek m oże m yśleć siebie tylko w tedy, gdy stale rozpoznaje siebie w m om encie w ykraczania poza siebie. Myśl krytyczna i samowiedza Człowieka graniczą ze sobą. Już od czasów Kanta problem człowieka pociągał za sobą krytykę ludzkiej wiedzy oraz rozpoznanie jej granic. Wiedza nie może opierać się na kartezjańskiej tożsamości myślenia Człowieka i jego bycia. Ściśle mówiąc, dziwiętnastowieczne nauki humanistyczne, aby umożliwić człowiekowi myślenie siebie, posłużyły się ideą transcendentalnego Człowieka i uniwersalnego Podmiotu. Foucault, jak wiadomo, odnosi się krytycznie do takiego rozwiązania. [...] Istota ludzka, jego zdaniem, może m yśleć siebie tylko poprzez dociekanie nieunicestwiające granic człowieczeństwa. W iedza o człowieku jest rozproszona pom iędzy praw dą a błędem , niewinnością a winą, myślanym a niem yślanym. [...] Staje się teraz jasne, dlaczego Foucault, zajmując się problemem wiedzy o człowieku, interesuje się tak głęboko w iedzą i w ładzą.

Jego dzieło jest krytyczną teorią społeczną w sensie postkantowskim. [transgresja - W.T.-K.] Bada on przede wszystkim narodziny tych dyscyplin, które ukrywając się pod hasłami liberalnego humanizmu, w rzeczywistości były technikami kontrolowania siły roboczej w ekonomii politycznej. Rozważa, oczywiście po to, by krytykować, owe dyscypliny zrodzone wraz z industrializacją Europy, które, pozornie ośw ieceniow e i reformatorskie, służyły kontroli ludzkich zachowań: penologię, psychologię, medycynę kliniczną, nauki o życiu. Nadzór jest praktyką o dwóch ostrzach ( Porządek dyskursu, s. 23-38): kontroluje wiedzę i prawdę (np. medycyna kliniczna jako dyscyplina) oraz ciała i osoby dla celów społecznych (np. zastosowanie medycznych i ekonomicznych teorii do nadzoru liczebności i zachowania populacji”, [podkreśl. - W.T.-K.] (Lemert, Gillan 1999:51)

Dodajmy, nie tylko dla celów społecznych - także (przede wszystkim?) dla celów politycznych. Sam Foucault w swoim dziele o fundamentalnym dla nas znaczeniu mówi o zjawisku (procesie) tak:

Ale w XVIII wieku poprzez połączenia i generalizacje osiągają one |dyscypliny] poziom , gdzie odkładanie w iedzy i przerastanie w ładzy wzajem nie w zm acniają się w cyrkularnym obiegu — to punkt zw rotny. Dyscypliny przekraczają w tym momencie próg „technologiczny”. Najpierw szpital, później szkoła, jeszcze później warsztat pracy nie były po prostu „porządkowane” przez dyscypliny, ale staw ały się dzięki nim aparaturą takiego rodzaju, że ich m echanizm obiektyw izujący m ógł być w ykorzystyw any jako narzędzie ujarzm ienia, zaś wszelki wzrost władzy stwarzał okazję do możliwego poznania: dzięki owej więzi, właściwej systemom technologicznym, w żywiole dyscyplinarnym powstać mogła medycyna kliniczna, psychiatria, psychologia dziecka, psychopedagogika, racjonalizacja pracy. Zatem podwójny proces - epistemologiczne odblokowanie przez wysubtelnienie relacji władzy i zwielokrotnienie wpływów władzy dzięki formowaniu i kumulacji nowych obszarów poznania”, [podkreśl. - W.T.-K.] (Foucault 2009:217)

Krótki historyczny szkic wzmocniony poprzez rozpoznanie „narzędzia ujarzm ienia” doprowadza nas do zasadniczego celu naszej wędrówki: wracamy do Mettray. Jak widzimy, znajdujemy się (i pozostajemy na czas analizy i - poza nim) w świecie, tj. systemie, drobiazgowo (w planie teorii) opracowanych, konsekwentnie (w planie praktyki) stosowanych, kompleksowo określonych i mocą kodeksu ustalonych oraz przez niego legitymizowanych stosunków władzy. System to nadzwyczaj sprawny, szczegółowo skodyfikowany. Każde przewinienie znajduje w nim z góry wskazane miejsce.

Każde odstępstwo od Normy - karę. Możliwie dotkliwą. Sankcja „norm alności” m a moc

bezwzględnie zobow iązującą do precyzyjnie określonego, standardowego zachow ania.106 Nie m a tu miejsca dla nieprzystosowanych, tj. dla Innego. Każdy musi być taki sam, tj. bezwzględnie posłuszny: czytelne ciało podatne na tresurę. Trudno o bardziej egzem plaryczną manifestację tej tezy niż tę zawartą w następującym fragmencie:

Wprowadźmy teraz [...] trzecią postać. Pojawiła się na krótko, a jej rozgłos trwał nie dłużej niż dzień. Była jedynie ulotną figurą młodocianych illegalizmów: trzynastoletnie dziecko, bez domu i rodziny, obwinione o włóczęgostwo, które wyrok skazujący na dwa lata domu poprawczego na długo zapewne wpisał w zaklęty krąg przestępczości. Przeminąłby zapewne bez śladu, gdyby nie przeciwstawił dyskursowi prawa, który czynił to dziecko przestępcą (bardziej w imię dyscypliny niż w pojęciu kodeksu), dyskursu illegalizmu, który opierał się temu zniewoleniu. I w nieodparcie dwuznaczny sposób nie wychwalał braku dyscypliny jako bezładu społecznego i afirmacji niezbywalnych praw. Wszystkie illegalizmy, które sąd kodyfikuje jako pogwałcenia prawa, oskarżony przeformułowuje na afirmację siły życia: brak stałego miejsca zamieszkania na włóczęgostwo, brak pracy na wolność, brak pracodawcy na niezależność, brak rozkładu zajęć na pełnię dni i nocy. (Foucault 2009:285)

l06W swojej pracy Siła norm. O d Canguilhema do Foucaulta Pierre Macherey odnosząc się do tytułowej „siły”

mówi tak: „[...] siłę tę jestem skłonny interpretować raczej w terminach „mocy” niż „władzy” norm. M oc i władza, potentia i potestas w słowniku klasycznej filozofii, określają dwa różne, może nawet sprzeczne typy działania czy interwencji: dynamika mocy pozostaje immanentna w tym sensie, że zakłada ona całkowitą tożsamość i jednoczesność przyczyny i jej skutków, które w związku z tym pozostają w stosunku wzajemnej determinacji. Odniesienie do władzy implikuje natomiast transcendentność urzeczywistniającą się dzięki temu, że przyczyna jest wcześniejsza od skutku. Wynika z tego również, że rządząca przyczyna musi być czymś więcej niż jej skutek, relegowany w konsekwencji na poziom zwykłego derywatu. Rozróżnienie to okazuje się kluczowe, jeśli zastosujemy je do zagadnienia normy, starając się określić, jakiego typu skutecznością czy „siłą”

dysponuje ona w procesie sterowania życiem w jego wszystkich aspektach: albo pojmujemy normy jako obdarzone ufundowaną absolutnie w samej sobie „władzą”, niezależną od materii, którą kierują w takim razie pod postacią zewnętrznego przymusu - np. narzucając z pełną siłą swoje reguły. Albo też, przeciwnie, uznamy, że normy ożywia „moc”, dzięki której same się wytwarzają i definiują swój charakter w miarę własnego oddziaływania, in situ, a nawet w toku regulowania swojej własnej treści, w ten sposób - by zapożyczyć sformułowanie Pascala odnośnie do dwóch nieskończoności - będąc „następstwem i przyczyną, doznając i udzielając pomocy”, przy czym żaden z tych dwóch aspektów, w jakich się przejawiają, nie ma priorytetu czy pierwszeństwa”, [podkreśl. - W.T.-K.] (Macherey 2011:13-14) Przytoczyliśmy ten obszerny cytat konceptualizujący kategorię „normy” według Macherey’a, ponieważ ma on istotne znaczenie w naszych własnych konceptualizacjach normatywnych w kontekście analizy dzieła Foucaulta. Że sprawa jest mocno skomplikowana, na to wskazuje inny fragment cytowanej książki: „Obaj [Canguilhem i Foucault] byli wielkimi XX-wiecznymi myślicielami zakładającymi, że normy są immanentne i obdarzone mocą”. (Tamże: 14] Otóż w przyjmowanym przez nas zasadniczo tu rozumieniu (w kontekście analizy N adzorować i karać), „norma”, z jednej strony, stanowiła będzie byt, który przychodzi z zewnątrz, jako źródło przymusu, a więc w pierwszej kolejności wymienionym sensie Macherey’a, ze strony drugiej nie możemy zapoznawać (bo byłoby to niezgodne z duchem Foucaulta) kategorii „normy”, która jest już tutaj - zinterioryzowana - a więc w „drugim”

sensie Macherey’a. Z nie mniejszą komplikacją spotykamy się w wypadku ujęcia kluczowej dla nas kategorii władzy, ponieważ władza to nie tylko to, co przychodzi „z zewnątrz” (a tak chcielibyśmy ją zasadniczo w toku tego wywodu rozumieć), władza jest wszechobecna, a skoro jest wszędzie - jest także i w nas (m.in. Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, Nadzorować i karać, Historia seksualności): „Władza nie była już odgórnym, zewnętrznym oddziaływaniem struktur na jednostki, lecz w równym stopniu stała się im manentnym procesem , ściśle zw iązanym z wiedzą i dyskursem funkcjonującym i jako techniki na wszystkich poziom ach społeczeństw a”, [podkreśl. - W.T.-K.] (Lemert, Gillan 1999:38)

Nic zatem dziwnego w fakcie, iż władza nie może sobie na przyzwolenie wobec takiego aktu niesubordynacji pozwolić. Nie może, ponieważ stanowi instancję której fundamentalnym celem jest zawłaszczenie każdego obszaru życia społecznego, nie może pozwolić sobie na pozostawienie jakiejkolwiek przestrzeni wolnej od hierarchii, dyscypliny, kontroli i przemocy. N ie m oże sobie pozwolić na niezagospodarowywanie pozornie (tylko pozornie) niegroźnych illegalizmów. Jeżeli tak zrobi, straci siłę (której nie należy mylić z mocą). Posiadanie władzy zobowiązuje. Zwłaszcza, jeżeli na marginesach społeczeństwa, gdzieś na jego krawędziach czyha niebezpieczeństwo, którego bagatelizować nie sposób (o którym ju ż w tej rozprawie wspom inaliśmy i jeszcze wspominać będziemy), groźne, bo zdawałoby się nieuchwytne, trudne do zdefiniowania: ironia, kpina, szyderstwo. Władza nie tylko nie może sobie pozwolić na podważenie jej wyroków, czyli zakwestionowanie jej autorytetu. Więcej, nie może sobie pozwolić na śm ieszność, tj. na kompromitację. Śmieszność (kompromitacja) oznacza utratę kontroli, czyli przymusową abdykację ze sprawowania funkcji władzy. A przecież tego nie chce.

W owej konfrontacji illegalizmu z systemem „dyscyplina-penalizacja-więzienie” współcześni, a raczej dziennikarz, który był przy tym dostrzegli efekt komiczny wywołany zmaganiami prawa kryminalnego z drobnym uchylaniem się od dyscypliny. Tymczasem było tak: sprawa i następujący po niej wyrok mieszczą się w samym centrum problemu legalnych kar w XIX wieku. Ironia [Dodajmy, ironia - w omawianym wypadku - konfrontacyjna, której celem jest przeciwdziałanie utracie kontroli nad dyskursem, bo kto ma dyskurs - ten ma władzę. - uzup. W.T.-K.] z jaką sędzia stara się ubrać brak dyscypliny w majestat prawa, i zuchwałość, z jaką oskarżony wpisuje brak dysypliny w zakres fundamentalnych praw, tworzą - gdy idzie o penalizację - scenę egzemplaryczną.

Temu bez wątpienia zawdzięczamy sprawozdanie w „Gazette des tribunaux” [...]:

„Przewodniczący: Należy spać u siebie. - Beasse: Czy ja mam jakieś u siebie? - Żyjecie w stałym włóczęgostwie. - Pracuję, żeby zarobić na życie. - Jakie jest wasze zatrudnienie? — Moje zatrudnienie:

mam sto zatrudnień, a poza tym nie pracuję u nikogo. Już od jakiegoś czasu jestem na swoim. Mam zatrudnienia w dzień i w nocy. Tak na przykład w dzień rozdaję darmowe druczki przechodniom, gonię za dyliżansami, żeby nosić paczki, chodzę po avenue de N euilly, w nocy są przedstawienia, otwieram drzwi, sprzedaję wejściówki, jestem bardzo zajęty - Lepiej by dla was było znaleźć miejsce w dobrym domu i przyuczać się do zawodu. - Eee, dobry dom, zawód, to nudne. A poza tym ten burżuj, ciągle toto zrzędzi [Jakżeż to Marksowski klimat. - uzup. W.T.-K.], nie ma wolności. - Ojciec się o was nie upomina? - Nie mam ojca. - A matka? - Też nie, ani krewnych, ani przyjaciół, wolny i niezależny”.

Usłyszawszy wyrok skazujący na dwa lata domu poprawczego, Beasse „robi paskudną minę i na powrót odzyskuje dobry humor: „Dwa lata, to w końcu tylko dwadzieścia cztery miesiące. N o to w drogę”” .

Tę właśnie scenę podchwyciła „La Phalange” . Zaś waga, jaką do niej przywiązuje, powolna i staranna analiza, jakiej ją poddaje, świadczą, że fourierzyści dostrzegali w tej tak banalnej sprawie grę fundam entalnych sil. Z jednej strony siła „cywilizacji” reprezentowana przez przewodniczącego, „wcieloną praworządność, ducha i literę prawa”. Ma swój system przym usu, którym pozornie jest kodeks, a w rzeczywistości dyscyplina. Trzeba m ieć jakieś m iejsce, jakąś lokalizację, przym usową przynależność (oraz ściśle określone przyporządkow anie w hierarchii społecznej której ram nie należy i nie wolno przekraczać, bo społeczeństw o upom ni się o to, co społeczne, czyli o wierność hierarchii. - uzup. W.T.-K.]: „Trzeba spać u siebie, mówi przewodniczący, bo też w rzeczy samej dla niego w szystko musi m ieć stały adres [Jeśli ma stały adres - łatwo „to” kontrolować, bo wiadomo, gdzie powinno się znajdować. Jeżeli pod przypisanym sobie adresem się nie znajduje - należy poddać taki niesubordynowany byt dyscyplinie. - uzup. W.T.-K.], okazałe albo maleńkie mieszkanie, wszystko mu jedno; nie jest jego rzeczą zadbać o to, ma tylko

zmusić do tego każdą jednostkę”. Trzeba poza tym m ieć jakiś zawód, m ożliwą do stw ierdzenia tożsam ość, raz na zaw sze ustaloną osobowość [Taka stwierdzona, opisana i skodyfikowana tożsamość i ustalona — zwłaszcza raz na zawsze - osobowość to wdzięczne obiekty dla dyscyplinującej armatury, bo nie sprawiają kłopotu; raz określone są przew idywalne i łatwo poddają się zabiegom system u socjalizacyjnego przymusu. Widmo buntu spoza nich nie straszy. - uzup. W.T.-K.]: „Jakie jest wasze zatrudnienie? Pytanie to jest najprostszym wyrazem ładu, jaki ustala się w społeczeństwie;

włóczęgostwo budzi w nim wstręt i niepokoi je; trzeba mieć stałe zatrudnienie, na dłuższą metę, należy myśleć o jutrze, o urządzeniu się na przyszłość, aby zapewnić mu ochronę przed wszelkim zagrożeniem”. Trzeba wreszcie mieć pana, być częścią jakiejś hierarchii i mieć w niej swoje miejsce; istnieje się jedynie poprzez wpisanie w określone stosunki dom inacji [Jednostkowy byt, czyli utrwalenie społeczno-politycznego status quo. - uzup. W.T.-K.]: "U kogo pracujecie? Co znaczy:

jeśli nie jesteś panem, musisz być sługą, bez względu na pozycję; nie chodzi o twoją satysfakcję jako osoby, chodzi o utrzymanie porządku”. (Foucault 2009:285-287)

Gdybyśmy nie wiedzieli, że tekst ten zaczerpnięty został z „Gazette des tribunaux”, sierpień 1840, mogłoby się zdawać, że to diagnoza czasów nam jak najbardziej współczesnych. Bo ja k inaczej rozumieć rygory skodyfikowanych - czyli nie przysparzających problemów - tożsam ości, jeśli nie jako uniwersalizujące oczekiwania formułowane wobec jednostki przez wszechobecny publiczny dyskurs medialny bądź wolnorynkowy? To jedno z wielu miejsc, w którym diagnozy Foucaulta m ogą stać się użytecznym narzędziem do analizy tego, co społeczne i tego, co polityczne; do analizy społeczeństwa z punktu widzenia tego co dlań konstytutywne, tj. w optyce m echanizmów (taktyk i strategii) władzy. Jak ten mechanizm działa? Jaka jest istota i struktura władzy? Odpowiedziom na tak sformułowane pytania poświęcił teoretyk współczesności wiele miejsca, czasu i energii co do takich teoretycznych wniosków (między innymi) go doprowadziło:

H ierarchiczny, ciągły i funkcjonalny nadzór nie jest oczywiście żadnym z wielkich technicznych

„w ynalazków ” XVIII wieku, choć w agę swego zdradzieckiego zasięgu zaw dzięcza nowym m echanizm om w ładzy, które wnosi. [Odsłanianiu tych mechanizmów poświęcony jest w swej najbardziej znaczącej części cały dorobek teoretyczny Foucaulta. One też stanowią najbardziej zasadniczy przedmiot rozważań tej pracy. - uzup. W.T.-K.] W ładza dyscyplinarna dzięki niemu osiąga status „integralnego” system u zw iązanego z ekonomią i celam i urządzenia w ew nątrz którego działa. Organizuje się ją jako w ładzę m nogą, autom atyczną i anonim ową; bo jeśli prawdą jest, że nadzór dotyczy jednostek, to jego funkcjonow anie opiera się na siatce relacji przebiegających z góry na dół, ale zarazem , w pewnej m ierze, z dołu do góry i w poprzek; siatka

„w ynalazków ” XVIII wieku, choć w agę swego zdradzieckiego zasięgu zaw dzięcza nowym m echanizm om w ładzy, które wnosi. [Odsłanianiu tych mechanizmów poświęcony jest w swej najbardziej znaczącej części cały dorobek teoretyczny Foucaulta. One też stanowią najbardziej zasadniczy przedmiot rozważań tej pracy. - uzup. W.T.-K.] W ładza dyscyplinarna dzięki niemu osiąga status „integralnego” system u zw iązanego z ekonomią i celam i urządzenia w ew nątrz którego działa. Organizuje się ją jako w ładzę m nogą, autom atyczną i anonim ową; bo jeśli prawdą jest, że nadzór dotyczy jednostek, to jego funkcjonow anie opiera się na siatce relacji przebiegających z góry na dół, ale zarazem , w pewnej m ierze, z dołu do góry i w poprzek; siatka