• Nie Znaleziono Wyników

Od kiedy pamiętam... – o Tysiącu spokojnych miast Jerzego Pilcha

Zabiegiem niezwykle interesującym w Tysiącu spokojnych miast Jerzego Pilcha jest z jednej strony głębokie osadzenie fabuły w realiach Polski Ludowej, z drugiej groteskowo brzmiąca zapowiedź fabularnej intrygi objawionej już w pierwszym zdaniu powieści, którego początek

220 P. Czapliński, Wzniosłe…, dz. cyt., s. 163.

221 Cyt. za: T. Pękala, Estetyczne konteksty doświadczenia przeszłości. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Lublin 2013, s. 196.

196

brzmi: Gdy ojciec i pan Trąba postanowili zabić I sekretarza Władysława Gomułkę […]222. Ów dysonans wydaje się jednak swego rodzaju

„puszczeniem oka” do odbiorcy, bo czytelnik odwołujący się do swojej wiedzy historycznej już na starcie wie, że ów zamach się nie uda. O co więc narratorowi Tysiąca spokojnych miast chodzi? Że w istocie będzie to jednak może powieść inicjacyjna sugerowana przez drugą część cytowanego wyżej zdania o brzmieniu: Gdy […], panowały niepodzielne upały, ziemia trzeszczała w szwach, rozpoczynała się udręka mojej młodości (s. 5)?

Podobnym tropem interpretacji podąża w swojej książce Przemysław Czapliński, który do ewentualnej konwencji powieści inicjacyjnej dorzuca jeszcze hasła, takie jak: opowieść „rodzinno-towarzyska” i „polityczno-sensacyjna”223. Kategoria doświadczenia, która jest swoistym narzędziem uobecniania przeszłości, zaprzecza jednak tej usilnej potrzebie dokonywania genologicznych dywagacji często na rzecz relacji narrator-bohater-czas i narrator-odbiorca. Dywagacje genologiczne nie są – rzecz jasna – pozbawione w tych przypadkach znaczenia, jendkaże przystawianie schematu gatunkowego często prowadzi do szufladkowania dzieł poprzez bezwiednie stosowane uproszczenia. Kategoria uobecnienia interesująco za to rezonuje w strategii narracyjnej i kompozycyjnej koncepcji utworu.

222 J. Pilch, Tysiąc spokojnych miast. Wydawnictwo Puls. Londyn 1997, s. 5. Dalsze cytaty lokalizuję w tekście.

223 P. Czapliński, Jerzego Pilcha groteska nostalgiczna. W: Tegoż, Wzniosłe tęsknoty…, dz. cyt., s.

229-242. Ciekawie wobec tekstu poznańskiego badacza sytuuje się próba analizy prozy Jerzego Pilcha z autobiograficznego punktu widzenia poczyniona przez Łukasza Grajewskiego. Autor ów stwierdza, że „autobiograficzna proza Pilcha jest ironiczna i groteskowa, że jest to rodzaj literatury autotematycznej, samoświadomej”, tym samym wykluczająca poniekąd możliwość odczytywania jej jako inicjacyjnej: Ł. Grajewski, Autobiografizowanie „niskie” i „wysokie”.

Wyzwanie Jerzego Pilcha. W: Kultura – Literatura – Lektura 2. Niska, popularna, masowa – czy warto mówić o rejestrach? Pod red. M. Błaszkowskiej i I. Pisarek. Kraków 2016, s. 103-118. Zob.

inne głosy krytyczne: A. Franaszek, Sen o wódce i śmierci. „Plus Minus” 1998, nr 9, s. 44; M. Mizuro, Nieznośna lekkość Pilcha. „Odra” 1998, nr 10, s. 119-120; D. Nowacki, Innych rozkoszy nie będzie?

„Fa-Art.” 1998, nr 1/2, s. 40-42; J. Winiarski, Podziw i niedosyt. „Magazyn Literacki” 1998, nr 1, s.

132-133; K. Uniłowski, Baju, baj… „Kresy” 1998, nr 34, s. 189-192; A. Nasiłowska, Powieść retoryczna. „Tygodnik Powszechny” 1997, nr 51/52, s. 18; A. Górnicka-Boratyńska, Czeska książka.

„Res Publica Nowa” 1998, nr 5, s. 77-79; M. Cieślik, Zabić Pierwszego. „Polityka” 1998, nr 5, s. 44.

Są to omówienia poruszające inne aspekty tej prozy aniżeli kwestie zawarte w kategorii uobecniania.

197

Zapytajmy więc ponownie: o co więc chodzi narratorowi Tysiąca spokojnych miast? A może inaczej: do czego prowokuje narrator czytelnika? Wydaje się, że do nieustannej czujności. To zdanie, które w całości brzmi: Gdy ojciec i pan Trąba postanowili zabić I sekretarza Władysława Gomułkę, panowały niepodzielne upały, ziemia trzeszczała w szwach, rozpoczynała się udręka mojej młodości staje się uczciwą zapowiedzią, że sfera werbalna to jedno, a sfera „międzywerbalna” – to drugie.

Pierwszoosobowy narrator wbrew ewentualnym oczekiwaniom nie dominuje w utworze. W dość rozmyślny sposób ukrywa się w dłuższych opisach (bez specjalnego przypominania czytelnikowi, że to właśnie on –

-osobowy narrator – jest ich kreatorem), oddaje pole dialogom i monologom. W tych ostatnich pałeczkę przejmuje wiodąca w powieści

postać – pan Trąba. Stąd wielce istotne są właśnie te fragmenty narracji, w których tak jawnie werbalizuje ów narrator-bohater swoją obecność w akcie opowiadania. Zabieg ten staje się ponownym sygnałem dla odbiorcy, by zachował stan nieustannej czujności, tym bardziej, że rozmach stylistyczny zarówno samej narracji, jak i dialogów/monologów bohaterów często ową czujność usypia. Za jego pomocą bohater-narrator, uobecniając czas historyczny, nie tylko przygląda się czasowi, ale przygląda się w nim także i sobie. W tak pojmowanej świadomości narracyjnej uwidocznia się

właśnie owo doświadczenie metanostalgii – nostalgii doświadczanej w samym akcie pisarskim, a nie w kreacji świata przedstawionego jako

arkadyjskiej, zamkniętej przestrzeni, w której teraźniejszość się nie liczy.

Przeciwnie, narrator Tysiąca spokojnych miast czyni ów literacki świat światem przepuszczającym zarówno wiedzę historyczną o realiach PRL-u, do której – chcąc nie chcąc – odwołuje się odbiorca, czego w zasadzie narrator oczekuje, jak i własne otwarcie się na działanie czasu. Swoista więc nieszczelność świata przedstawionego wyklucza tę powieść z kręgu stricte nostalgicznych, bo ów świat nieustannie będzie poddawany refleksji

198

nad tajemnicą czasu. Stąd trudno zgodzić się ze zdaniem krytyka, że

„Narrator powieści nie jest więc nostalgikiem, lecz n i e w o l n i k i e m b e z c z a s o w o ś c i [podkr. M.K.K.]”224. Taki właśnie wniosek badacz ów wysnuł ze swojej konsekwentnie prowadzonej analizy i interpretacji, opartej na wyakcentowaniu obecnej w Pilchowej powieści estetyki groteski, która to ową nostalgią zawładnęła225. Istnieje jednak pewna subtelność w wykreowanym przez Pilcha narracyjnym świecie. Zważmy, że to bohater-narrator stał się najpierw obserwatorem wskrzeszania nieistniejącego już świata, który w głównej mierze uosabiał i do którego nieustannie nawiązywał pan Trąba. Zabieg ten staje się podobny do tego, który określa także Bezimiennego bohatera Libery, który z początku machinalnie podjął retorykę nostalgiczną panującą w jego otoczeniu, podczas gdy postawa bohatera w stosunku do czasu zrewidowała ów nostalgiczny klucz na rzecz innych zgoła wniosków. Kategoria uobecniania,

która pozwala na ową grę pamięci i percepcji z dawnym i obecnym tu i teraz, daje bowiem wszelkie narzędzie do zwrócenia uwagi na podobne

subtelności. W przypadku Tysiąca spokojnych miast narrator zderza swoje tu i teraz z uobecnieniem procesu wskrzeszania głównie przez pana Trąbę świata, który tylko konstytuuje go – pana Trąbę – mentalnie: to złożona historia Polski wiecznie podległej, której ową podległość pogłębiała wieczna tradycja zamachów. Narrator mówi bowiem o sobie w następujący sposób:

A zatem mówię: mimo iż jestem łakomym na łakocie łasuchem, mimo iż nie wyobrażam sobie wieczoru bez tabliczki mlecznej czekolady, mimo iż jak na człowieka w średnim wieku żywię nadmierny kult słodyczy, który z zajadłym bezwstydem czterdziestoparolatka teraz, w połowie lat dziewięćdziesiątych, ugania się za anielicami wyzwolonymi z moskiewskiego jarzma, mimo iż potrafię

224 P. Czapliński, Wzniosłe…, dz. cyt., s. 242.

225 Krytyk ten prowadzi bardzo ciekawy wywód poświęcony stricte omawianej tu powieści Pilcha.

Por. tamże, s. 229-242.

199 się ze zgoła niemęską łapczywością obżerać słodyczami wszelkiej maści – rurek z kremem do ust nie biorę (s. 156),

podczas gdy pan Trąba mówi w ten oto sposób:

Zawsze, wszędzie i wszyscy, panie Naczelniku, wszyscy brali mnie za Żyda, nigdy nad tym nie bolałem, przeciwnie, byłem kontent, choć skądinąd obaj wiemy, iż bycie Lutrem w Polsce oznacza byt jeszcze subtelniejszy niż bycie żydem w Polsce.

Żydzi kiedyś w Polsce byli, obecnie zaś ich nie ma, natomiast nas, lutrów, kiedyś w Polsce nie było, a obecnie nie ma nas także(s. 10).

Luteranizm – jak wiadomo choćby z toczonych debat literackich z udziałem samego Jerzego Pilcha – jest osobistym wątkiem w prozie tego

pisarza. Ciekawe jednak, że w Tysiącu spokojnych miastach narrator w sposób bezpośredni jej do siebie nie odnosi, mimo że wiadomo, iż

przynależy w powieści do owej wspólnoty, dając tu pole do popisu w całości panu Trąbie. Spostrzeżenie to konsekwentnie jednak podkreśla

fakt, że rolą narratora nie ma być w tej powieści wywołanie „wrażenia bliskości tego, co dawne, i na zbudowaniu dawności całkowicie nieosiągalnej, odległej, osobnej, oddzielonej przepaścią od teraźniejszości”226, ale z perspektywy „tu i teraz” świadczenie przez narratora o doświadczającym straty panu Trąbie. Z punktu widzenia bohatera-narratora wartością świata przedstawionego nie jest więc owa strata. Wartością jest Czas. Do takiej konstatacji prowadzi nie tyle

„zliteraturyzowanie” świata – o czym także mówi Przemysław Czapliński – ale dziejący się akt twórczy, akt pisarski, sytuujący go dodatkowo w realności czasu: połowie lat dziewięćdziesiątych zderzonej z

konkretnym dniem przeprowadzenia zamachu na Gomułkę – 22 listopada 1963 roku (choć akcja powieści wychodzi oczywiście poza tę konkretną datę). Skąd o niej wiadomo, bo stricte wskazana w tekście utworu nie jest.

226 P. Czapliński, Wzniosłe…, dz. cyt., s. 241.