(Poetyckie uroki na\0iaso\0>jch \Otrąceń)
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z faktu, że główna część tytułu niniej
szego rozdziału może wywoływać odruch zdziwienia bądź lekceważenia: kogo dziś jeszcze, spośród mających w pamięci genialnie skonstruowane przez Kazimierza Wykę określenie „gospodarz poematu” i znakomite zwieńcze
nie jego monumentalnego studium1 w postaci Obrazu autora, zainteresuje marginalne zagadnienie — „wiek narratora” Pana Tadeusza? Wyrażenie to zresztą samo w sobie jest dwuznaczne, bo odsyła do kategorii z zakresu biografii fikcyjnej, literackiej konstrukcji, jak i do rzeczywistości pośrednio tylko związanej z wiekowym (lub nie) narratorem, otwiera potoczne kono
tacje, bliższe raczej lekturom niekoniecznie literaturoznawczym („wiek Oświe
cenia”, Spowiedź dziecięcia wieku, ale i Stulecie chirurgów, itp.)- Po pracach Stanisława Pigonia, Juliusza Kleinera2 i Wyki skazani zostaliśmy, z jednej strony, wyłącznie na mniej lub bardziej szlachetne w swym wyrazie przy- czynkarstwo. Z drugiej jednak strony konstatuję również, że maniera tytu
1 Zob. rozdział: Romantyczny tok narracji. W: K. W y k a : „Pan Tadeusz”. Studia o poemacie.
Warszawa 1963, s. 254- 327, oraz wspomniany już Obraz autora. W: T e g o ż : „Pan Tadeusz".
Studia o tekście. Warszawa 1963, s. 330—377. Rzecz jasna, w zamyśle Wyki tak nośna metafora, jaką jest termin „gospodarz poematu”, odnosi się do „podmiotu czynności twórczych” i bliższa jest pojęciu autora, nie narratora-opowiadacza.
2 Mam tu n a myśli przede wszystkim pozycje: S. P i g o ń : „Pan Tadeusz.” Wzrost, wielkość i sława. Studium literackie. Warszawa 1934 i jedenaście już wydań poematu w serii Biblioteka Narodowa w opracowaniu Pigonia (ostatnie w roku 1996 wraz z Aneksem J. M a ś l a n k i ) , oraz rozdziały poświęcone Panu Tadeuszowi w obrębie monografii J. K l e i n e r a : Mickiewicz. T. 2:
Dzieje Konrada. Cz. 2. Lublin 1948, s. 161—503.
łow ania (względnie opatrywania podtytułam i) szkiców w rodzaju Jeszcze o narratorze... wydaje się już w ponow oczesnych czasach nieco staroświecka.
Z kolei podtytuł rozdziału sugeruje, na wyrost chyba, zbyt śmiałą hipotezę, jakoby nawet w obrębie nawiasowych wtrąceń M ickiewicz ujawnił n iep o
spolity talent poetycki. Proszę więc traktować pełny tytuł tego szkicu jako świadom ą prowokację: form alnie bowiem odsyła on do drugo- bądź nawet trzeciorzędnego3 szczegółu poem atu, jednak familiarnie (lub — jak kto woli
— nieoficjalnie) będzie to głos w sprawach zasadniczych, głos bezpośrednio dotyczący naszej współczesnej kultury historycznoliterackiej, obyczajów k o m unikow ania się z czytelnikiem studiów i szkiców, szacunku w obec przed
m iotu badań i perspektyw dalszego istnienia historii literatury.
Pisząc te słow a u schyłku drugiego tysiąclecia, m am w usłużnej pamięci początkow e zdania, niewątpliwie spełniające w ym ogi kryterium prawdy, aka
pitu otwierającego jeden z rozdziałów najnowszej książki A nny Opackiej:
Chronologicznie ułożony przegląd badań nad Panem Tadeuszem Mickiewicza prowadzi do przeświadczenia, że każda kolejna metoda oglądu i analizy poematu, każde nowe pokolenie interpretatorów ze swoim wzbogaconym w sto
sunku do poprzedników instrumentarium badawczym wnosi do odczytania arcydzieła odsłonięcie nowych, „zakrytych” dotychczas odcieni nawiązań inter- tekstualnych, nie przeczuwanych wcześniej znaczeń, gry z konwencjami dawniej przeoczonymi. Dotyczy to, rzecz jasna, całej literatury, ale szczególnie wyraźnie Pana Tadeusza.4
Postrzegając wady i zalety dawniejszych prac szczegółow ych, z różnym pow odzeniem dopełniających naszą wiedzę o M ickiewiczowskim arcydziele, Opacka z pewną wyrozum iałością traktuje współcześnie obserw ow aną „dąż
ność do przemieszczania spraw szczegółow ych w wymiar uniwersalny, o du żym stopniu abstrakcji, a m ałym stopniu weryfikowalności w tekście p o em atu”5, chociaż sygnalizuje jednocześnie pełną św iadom ość wiążących się z taką postaw ą rozlicznych zagrożeń (rozmycie „kategorii, pojęć i op ozy
3 Konwencjonalna nauka zwykła poświęcać znacznie więcej uwagi porządkowaniu świata postrzeganego statycznie lub ujmowaniu zjawisk w logicznym, przyczynowo-skutkowym ciągu zdarzeń, podczas gdy świat nieustannie się zmienia (podobnie jak proces lektury, percepcji dzieła) i może się okazać, że obok teorii względności do najważniejszych odkryć intelektual
nych XX wieku zaliczyć wypadnie teorie nieoznaczoności i chaosu; w procesach niestabilnych nawet drobna zmiana warunków początkowych ma ogromny wpływ na ostateczny rezultat.
Odmienne rozumienie przez czytelnika tytułu dzieła, argumentu jednego z rozdziałów, wreszcie takich drobiazgów, jak wiek narratora czy rodowód drugoplanowej postaci, może prowadzić do interpretacji całości utworu odmiennej od interpretacji dotychczasowych.
4 A. O p a c k a : Oralne „residuum" w „Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza. W: T e j ż e : Trwanie i zmienność. Romantyczne ślady oralności. Katowice 1998, s. 53.
5 Tamże, s. 6.
cji”, znikanie z p ola widzenia — tak ważnych przecież dla świata wartości
— w yborów i ocen).
N a taką w yrozum iałość nie m ogą przecież liczyć autorzy tekstów p od dawanych tradycyjnie bezlitosnej ocenie w trakcie lektury przez H enryka M arkiewicza, który w pracy O fałszow aniu interpretacji literackich dekla
ruje na wstępie, iż nie będzie analizował pewnych dokonań — mniej inte
resujących nas tu ze względu na nasz temat, więc je opuszczam y — p o czym dodaje:
Pominę także interpretacje tak ekscentryczne, że budzą podejrzenie, iż tylko dla żartu zostały opublikowane, np. rozważania Andrzeja Chojeckiego O ty
tule eposu Adama Mickiewicza (w zbiorze Balsam i trucizna. 13 tekstów o Mic
kiewiczu, Gdańsk 1993), gdzie badacz twierdzi, że tytuł ów można odczytać jako Panta Deus, czyli „suma bytów stworzonych przez Boga bądź tworzą
cych Boga” (s. 87). Godna to, co prawda, kontynuacja Mickiewiczowskiej etymologii imienia Nabuchodonozora, ale nazbyt już śmiała i na szczęście na gruncie dzisiejszego literaturoznawstwa zbyt odosobniona, by się tu nią zaj
m ować.6
O sobiście — w kwestii odosobnienia tego rodzaju sądów — nie p odzie
lam optym izm u M arkiewicza. Postm odernistyczna m aniera, polegająca na eksponow aniu przez badacza własnej pom ysłow ości w trakcie lektury dzie
ła, oderwaniu interpretacji od realiów historycznych czasu tworzenia bada
nego tekstu, lekceważeniu prostych procedur, wypracowanych i w ielokrot
nie już sprawdzonych przez poprzedników, słowem — przedkładaniu (ponad wszystko) tonu subiektyw nego i efektow ności, zdobyw a sobie — jak obser
wuję — wielu zw olenników wśród m łodszych referentów i słuchaczy. N a arcyzabawną kpinę z tej tendencji, o ostrzu wymierzonym zresztą w tzw.
„feminizm p o p olsk u ”, pozw olił sobie w „Tekstach D rugich” W łodzim ierz Bolecki:
Oto dobrze nam znane imię Tadeusz. Mickiewicz napisał nawet poema naro
dowe pt. Pan Tadeusz. Dlaczego jednak genialny poeta dodał w tytule Pani Czyżby sam Tadeusz mu nie wystarczał? Mickiewicz znał przecież takie tytuły jak np. Hamlet, a nie Pan Hamlet, Makbet, a nie Pan Makbet, Pieśń o Rolan
dzie, a nie o panu Rolandzie, etc. Otóż nie ulega wątpliwości, że Mickiewicz chciał uniknąć wątpliwości [to powtórzenie traktuję jako kolejny sygnał ironii w tekście Boleckiego —- M. P.], jakie mogłyby się wiązać z niejasnym statusem płciowości w imieniu Ta-deusz, zaczynającym się wszak od wskaźnika żeńskośd ta. Notabene etymologicznie Tadeusz wywodzi się z aramejskiego, w którym 6 H. M a r k i e w i c z : O falsyflkowaniu interpretacji literackich. W: Wiedza o literaturze i edukacji. Księga referatów Zjazdu Polonistów. Warszawa 1995. Red. T. M i c h a ł o w s k a , Z. G o l i ń s k i i Z. J a r o s i ń s k i . Warszawa 1996, s. 506.
oznacza „osobę o szerokiej piersi”. Forma w pełni męska powinna więc w tym tytule brzmieć Tendeusi, ale język płata figle, więc Mickiewicz musiał napisać Pan Tadeusz i dlatego dziś powszechnie wiadomo, że ta to ten.
M a to dla krytyki feministycznej pewne konsekwencje, bo jeśli Tendeusz, to nie Telimena, lecz Talimena, czyli nie Temida, lecz Tamida, itd.7
Intencje tekstu B oleckiego są wyraźnie prześmiewcze, M arkiew icza — se
lektywne (dominuje tu chęć wyodrębnienia prac o charakterze ściśle nauk o
wym, historycznoliterackim ), Opackiej — m oże nadto optym istyczne. Tak przynajmniej oceniam jej pragnienie dostrzegania w najnowszych pracach
„nieprzeczuwanych wcześniej znaczeń” . N a te trzy sposoby w idzenia stanu badań, wszystkie uprawnione i w pewien sposób „w yw ołane” pojawianiem się konkretnych artykułów, nakłada się jeszcze (zupełnie nieoczekiw anie) jeden efekt: m itologizow anie wybranych prac oraz m im ow olne zapew ne — jak chciałbym wierzyć — rzutowanie współczesnej term inologii na czasy tworzenia interesujących nas arcydzieł zeszło wiecznych. Sąd ten postaram się udow odnić również dzięki przywołaniu wspomnianej w tytule kategorii narratora.