• Nie Znaleziono Wyników

PiEŚŃ JEDENASTA

W dokumencie Odysseja (Stron 165-193)

O k rę t O dysseja g n an y w ia tre m północnym p rz y b ija do m ro czn y ch k ra in Ł kim ery jsk ich , leżący ch n a b rz eg u oceanu. N a w stę p ie do sk alistej cze­ luści w iodącej do H adesu, o d p raw ia o biatę na cześć zm a rły c h , z a rz y ­ n a ją c k o z ła i b a ran a , do k tó ry c h k rw i z la tn ją sio dusze. N ajp ierw p rzy ch o d zi cień E lp e n o ra, p ro sz ąc y o p o g rzeb an ie zw ło k sw oich. P o- tćm zjaw ia się m atk a O dysseja — syn nie d o p u szcza je j do tej k rw i, w p ierw nim się z ja w i w iaszczy T ejrez y a sz . P o T ejrez y a sz u m nóztw o p rzy ch o d zi dusz niew ieścich; potem A gam em non, A chilles z P a tro k le m , A ja s i w ielu innych b o h ateró w . O dyss w idzi w głębi H adesu M inosa, sąd ząceg o cienie zm a rły c h , w idzi sk azan y ch n a m ęki T ity o sa, T a n ta la ,

S y zy fa. W k ońcu ja w i m u się cień H erak lesa.

„Przybywszy nad brzeg morza, łódź tam zostawioną Spychamy najpierw z brzegu w bozką otchłań słoną. Maszt dźwignion już białemi odął się żaglami, Więc owce na łódź bierzem, a nareszcie sami

Wsiadamy; zasmuceni lejem łzy żałoby. Wtem od lądu na okręt nasz błękitnodzioby Kirka wiatr nam nasłała; żagle już nadyma

Ten przewodnik żeglugi, jak lepszego nié ma. Rączo też sprzęt zniesiony w nawie porządkuj em, I zdani na wiatr dobry i ster, morze prójem Pełnym żaglem; przez cały dzień szparko się płynie Do zachodu, gdy szlaki wodne noc obwinie.

„Tak dotarłszy do samych Okeànu krańcy,

Widzim kraj. Kimerejscy siedzą w nim mieszkańcy, Którzy w mgle i ciemnicy brodzą ustawicznej; Nigdy bowiem nie spojrzy na nich Helios śliczny, Ani kiedy na niebo ugwieźdzone wkracza,

Ani kiedy ku ziemi ze szczytów się stacza,

Zawsze też lud ten nędzny w grubej nocy brodzi. „Więc wywlókłszy łódź na brzeg, wybieramy z łodzi Obie owce i ruszym brzegiem Okeana

W tę stronę, co od Kirki była nam wskazana. Tam Eurylocb i Prymed dzierżą owce obie Ofiarne, a jam miecza dobył i nim robię Dół w ziemi, jeden łokieć szeroki i długi; Do koła libacyjne zmarłym leję strugi:

Najpierw sam miód i mleko, potem słodkie wino, W końcu wodę zmieszaną z mąki odrobiną. I ślubowałem marom zmarłych, że gdy stanę W Itace, wraz jałówkę dam im nieskalaną Na żertwę, i na stosie spalę coś cennego. Tejrezyaszowi nadto zabiję czarnego Barana, co rej wodzi w całej méj oborze.

A gdym tak cienie zmarłych przebłagał w pokorze, Onym owcom pokornym podciąłem gardziele,

I krew w ten dół ściekała. Wnet duszyczek wiele Tam się złazić poczęło z Erebu otchłani:

Młode pary, toż starce latami złamani; Panieneczki miłością młodocianą strute,

Widma dzielnych witeziów oszczepami skłóte, Pozabijane w boju; w pokrwawionej zbroi. Cały ten tłum do dołu ciśnie się i roi,

Wrzeszcząc tak, że aż przestrach blady mig owionie. Więc czćm prędzej drużynę do pracy nagonię, I każę obie owce, co leżą zarżnięte,

Obłupie, dać na ogień, potem strasznie święte Moce tak Aidesa ja k i Persefony

Błagać. Sam zaś dobywszy miecz mój wyostrzony^

H O M E R — O D Y S S E J A , 15f>

Wysunąłem się, broniąc marom nieboszczyków Krwi tej lizać, nim brzmienie wyroeznyck tajników Tejrezyasz mi objawi, gdy nań przyjdzie pora. Lecz pierwsza przyszła do mnie dusza Elpenora, On bowiem niepogrzebion w ziemi do tej chwili. W domu Kirki my zwłoki jego zostawili NieOpłakane, ani nawet pogrzebione;

Inne sprawy myśl naszą rwały w inną stronę. Widząc go jam zapłakał, litością się kruszę I zagabałem temi słowy biedną duszę:

„Mówże, jakeś się dostał w te ciemne przestwory? „Nogiż niosły cię prędzej, niż mię okręt skory?”

Takem pytał, on na to mówił płacząc rzewnie: „O przemądry Odyssie! jakiś demon pewnie „Zdradził mię, a zgubiło wina nadużycie,

„Żem zapomniał, zaspany na zamkowym szczycie, „Znaleźć wschody, zejść po nich bez żadnej mitręgi— „I prostom z dachu skoczył, łamiąc kark i kręgi, „Aż dusza ze mnie poszła w ten mrok hadesowy. „Błagam cię, klnę na wszystkie najdroższe ci głowy, „Na małżonkę, na ojca, coć chował i bawił,

„Na syna Telemacha, coś w domu zoęjtawił, ,,Że gdy, jak wiem, opuścisz kraj Persefonei, „I powrócisz na nawie do wyspy Eei,

„Więc sobie zaraz wspomnij, że tam moje ciało „Niepogrzebione w zamku Kirki się zostało.

,;Nie dajże mu się walać, nim odjedziesz w drogę, „Gdyż gniew bogów na głowę twoją ściągnąć mogę. „Przeto spal mię w tej zbroi, którą się nosiło, „Złóż popioły nad morzem i nakryj mogiłą.

„Niech o mnie nieszczęśliwym wieki wspomną sobie! „Zrób to wszystko i zatkniej wiosło na mym grobie, „Którem z towarzyszami dzierżył, gdym był żywy.”

„Tak mówił, a jam na to: „O mój nieszczęśliwy! „Wszystko co tylko żądasz wypełnię najchętniej.”

„W ten sposób rozmawiając, oba stoim smętni, J a po jednej, miecz trzymam i przystępu bronię Do krwi tej, a duch smutny po drugiej był stronie.

„Niebawem cień mej matki ku mnie się pomyka, Dusza to Antiklei, córy Autolika.

Żyła ona, gdym z domu szedł pod Ilion święty. Jej widok Izy wycisnął, tak byłem przejęty,

Ą jednak ją odpędzam mieczem od rozlanej

Krwi, choć z żalem, nim przyjdzie wieszczek -wywołany. „I oto już się dusza Tejrezyasza jawi,

Z posochem złotym w ręku. Poznał mię i prawi: „O synu Laertesa, Odyssie! i czemu

„Świat rzuciłeś i słońcu uciekłeś jasnemu, „Aby widzieć umarłych i grozy siedlisko?

„Zejdź na bok, albo miecz swój nastawion spuść nizko, „Niech się krwi tej napiję i przyszłość wygadam.

„Tak rzekł, jam się usunął i do pochew wkładam Miecz mój srebrnogwoździsty. Wieszcz czarnej posoki Napił się, i ją ł przyszłe obwieszczać wyroki:

„Cny Odyssie! ty wrócić chciałbyś na okręcie „Do domu—lecz Bóg jeden stoi ci na wstręcie; „Od gniewu ziemioburcy nikt się nie wymiga; „Tyś mu syna oślepił—więc zemstą cię ściga. „A jednak wrócisz kiedyś w domowe pielesze; „Hamuj tylko sam siebie i druhów twych rzeszę, ,,Bo gdy przez rozhukane burzą morskie szlaki „Przybijesz łodzią swoją do wyspy Trynakii, „Ujrzysz tam jałowice tuczne na rozłogu, „Pasące się na chwałę słonecznemu bogu. „Jeślibyś je oszczędził, pomny mej przestrogi, „Możebyś wrócił kiedy z trudem w ojców progi. „Lecz jeśli nie oszczędzisz, zginą twoi męźe, „Zginie okręt—acz ciebie zguba nie dosięźe.

„Przecież późno, ja k nędzarz WTÓcisz bez drużyny, „Cudzym statkiem, a w domu zastaniesz ruiny, „Zuchwalców, co twe mienie i dostatek trwonią, „Co za twoją małżonką podarkami gonią... „Lecz ty przyjdziesz, ukrócisz harde zalotniki; „Najprzód chytrym fortelem pomieszasz im szyki, „Potem miecz twój, w krwi gachów po jelcesię zbroczy” „Co gdy spełnisz, weź wiosło, idź z nim w świat za oczy

„Szukać ludzi, którzy nic o morzu nie wiedzą, „Którzy nieosolouą strawrę zwykle jedzą, „Długowioślanych lodzi też nie znają weale, „Ni wioseł, istnych skrzydeł muskających fale, „Lecz abyś się nie zmylił, określę dokładnie: „Jeśli ktoś w obcej ziemi, widząc cię, zagadnie, „Ze na barkach łopatę dźwigasz! złóż to brzemię u l wygładzone wiosło natychmiast wbij w ziemię;

H O M E R — O D Y S S E J A . IGI

„A sam do Posejdona módl się; mórz władyka „Niech ma obiatę z kozła, toż z wieprza i byka. „Poczem wrócisz i bogom dasz hojne ofiary, „Zamieszkującym niebios niezmierne obszary, „A wszystkim po kolei. Nakoniec przez morze „Przyjdzie śmierć, aby lekko, gdy starość cię może „Zabrać z sobą, z pośrodka narodu i drużby* „Przez cię uszczęśliwionej... Niemylne to wróżby!”

„Skończył wieszcz, a jam na to odrzekł: „Starcze miły, „Taki los już mi pewnie bogi naznaczyły;

„Lecz powiedz, szczerej prawdy dowiedzieć się muszę: „Tam oto mej nieboszczki matki widzę duszę

„Siedzącą nad krwi strugą; milczy, i synowi „Ani

w

oczy popatrzy, ani słowa powie— „Cóż robić, o mój królu, żebym był poznany?”

„Powiedziałem, a na to rzekł wieszcz wywołany: „Jak zrobić? rzecz to łatwa; zaraz dam ci sposób: „Pozwól tylko tym marom nieżyjących osób „Krwi tej liznąć, a każda powie co ma na dnie; „Lecz gdy wzbronisz, zamilknie i w głębiach przepadnie-”

„Tak mówił duch Tejrezya, i gdy mi nawróżył, Znowu się w ciemne gmachy Hadesu zanurzył. Jam został sam nad dołem; minął czas niedługi, Aż przyszła matka moja pić z tej krwawej strugi, Poznała mię i smutną powitała mową:

„Synu! jakżeś się dostał w tę noc hadesową, „Kiedyś żyw? Wam żyjącym strach patrzeć na one „Srogie rzeki walami wzdętemi pędzone!

„Najbardziój na Okean, którego nie zbrodzi „Nikt a nikt pieszo, chyba w wydrążonej łodzi. „Czyś ty się tu zabłąkał, wracając ze swymi „Na okręcie z pod Troi drogami błędnćmi? „Czy dotąd nie widziałeś ni domu, ni żony?” Tak pytała—jam na to, do głębi wzruszony:

„O Matko! jam z potrzeby wszedł w te kraje blade, „By ducha Tejrezyasza zapytać o radę.

„deszczem ani w Achai nie był, ni w Itace, „A tylko na włóczędze ciągłej żywot tracę, „Odkąd z Agamemnonem pod tabunną Troję „Wyszedłem, staczać krwawe z Trojańcami boje. „Lecz mów mi szczerą prawdę, o matko kochana! „W jakiż sposób napadła cię śmierć nieprzespana?

„Zjadłaż ciebie ebcroba? czy łucznica ona, Artemis, lekką strzałę wbiła ci do łona? „Mów o ojcu, o synu moim co zostali:

„Czy godność moją dzierżą, czyli też ją zdali „Komu z mężów, zwątpiwszy czy żyję na świecie? „Powiedz, co tam małżonka moja myśli przecie? „Siedziż jeszcze przy synu i z nim gospodarzy? „Czy poszła za którego z aehajskich mocarzy?”

„Tak pytałem, a matka rzekła w odpowiedzi: „Ona zawsze stateczna sercem, dotąd siedzi

„W zamku twym, gdzie dni wszystkie wśród tęsknej żałoby „Płyną jej, a na płaczach schodzą nocne doby.

„Godności twej nikt nie wziął, a królewskie włości „Telemack zawsze trzyma, uprawia w cichości. „Czasem na ucztę sprasza, ja k czynić należy „Temu, który najwyższą władę w kraju dzierży, „A sam bywa zapraszam Rodzic twój na lanie „Osiadł sobie i w mieście nigdy nie postanie. „Łoże jego nie świeci makatą tam żadną, „Ni chłenami; na zimę ma izbę czeladną, „W której sypia; zazwyczaj na ziemi w popiele „Kładnie się przy ognisku, i łachman podścielę. „W łagodniejsze zaś lato i jesień owocną „Rad chodzi po’ winnicach sypiać porą nocną, „Kędy sobie ze suchych liści łoże mości. „A nim zaśnie, wciąż duma o losów srogości „Sprzysiężonych na ciebie... i w serce się wpija „Nowy ból, a lat ciężar do reszty zabija.

„Tak i mnie schnącą z żalu śmierć w końcu zabrała. „Synu! mnie nie zabiła Artemidy strzała,

„Co tak niespodziewanie i lekko przeszywa; „Mnie nie zjadła choroba, co duszę wyrywa „Z ciała holem żartego... Tylko, drogie dziecię, „Ciągła tęskność po tobie wyssała mi życie.”

„Tak rzekła. We mnie drżała chęć niepowściągniona Marę matki nieboszczki pochwycić ramiona.

Trzykroć chciałem ją objąć, myśląc, że przygarnę, Trzykroć umkła mi z ręku i znikła jak marne Senne widmo, a serce i rwie się, i goni

Tern gwałtowniej. Więc rzekłem temi słowy do niej. „O matko! nie brońże mi rozkoszy uścisku! „Czemuż się nie uściskać w tern cieniów siedlisku! , ,Niechby serca strapione, w łzach zmieszanych razem

H O M E B - O D Y S S E J A .

„Ulgę sobie znalazły... A może obrazem „Złudnym tak Persefona przedemną majaczy, „Bym poznał całą bezdeń mej nędzy tułaczeji”

..Rzekłem, a matka słowy zakwili tkliwemi: „Synu! najnieszczęśliwszy z ludzi na tej ziemi!

„Nie zwiodła cię tern widmem groźna Persefona, „Lecz takim jest człek każdy, gdy życia dokona, „Kiedy ciała i kości z sobą nic nie sprzęga; „Wszystko strawi płomieni niszcząca potęga, „Odkąd z białemi kośćmi życie się rozbrata, „A dusza jak sen lekka w otchłanie ulata. „Teraz na świat powracaj i w pamięci żywej „Chowaj to! Kiedyś żonie opowiesz te dziwy.”

„Gdyśmy tak rozmawiali, przyszły z różnej strony Dusze niewiast, wypełzłe z krain Persefony,

Wszystko żony i córy mężów wielkiej sławy. Cienje te obstąpiły dokoła dół krwawy.

Widząc to przemyśliwam, ja k pytać po jednej; I na trudność, ten sposób zdał się odpowiedny, Żem wydobył miecz długi wiszący u boku, I wzbroniłem duszyczkom pić we krwi potoku. Więc po jednej puszczałem, o miano rodowe Pytając. Takem poznał te mary grobowre.

„Pierwsza pomknęła na mnie Tyra urodziwa, Zacnego Salmoneja córą się nazywa,

A Kreteja małżonką. Ta, czasy dawnemi

Kochała się w Enipie, z wszystkich rzek na ziemi Najpiękniejszej, i często biegła na wybrzeże Enipu. Więc Posejdon na się postać bierze Tego bożka i w rzeki wirowym zakręcie Napadł j ą —ona w bozlde, gdy wpadła objęcie, Z obu stron buchla w górę fala purpurowa,

I wzdąwszy się sklepieniem przed ludźmi ich schowa. Z miłośnego uścisku gdy panna się cuci,

Dłoń jej ściska i takie słowa bożek rzuci: „Chwała ci za ten uścisk rozkoszy jedyny; „Rok nie przejdzie, a dzielne urodzisz mi syny. „Z niebiany dzielić łoże jest błogosławieństwem. „Opiekuj się ja k matka tych chłopiąt maleństwem, ,,Ą teraz idź do domu, nie mów nic przed nikim, „Żeś była z Posejdonem, wielkim mórz władnikiemD Rzekł i wskoczył, a fala nakryła go wzdęta.

Peliasa i Nelaja. Tak jeden jak drugi

Wyszli z czasem na dzielne Kronionowe sługi. Pelias siedział na Jolku, sławnym z owiec chowu, A Nełej na Pylosie. Innych synów znowu

Powiła Kretejowi ta królewska żona, Jak Esona z Feretem, toż Amythaona.

„Po niej jam Antyopę ujrzał krasawicę, Chełpiącą się, że z Zewsem dzieliła łożnicę, Że dała mu Amfiena i Zeta, co z czasem

Siedmiobramny gród Tebów wznieśli, murów pasem Obwiedk' gdyby bowiem murów tych niebyło, Nie by obronić Tebów własną siłą.

„Po niej przyszła Alkmena, żona Amfitryona, Którą Zews pochwyciwszy w miłosne ramiona, Spłodził z nią Heraklesa, męża serca lwiego. Jawi się i Megara, córka zuchwałego Krejona, za mąż dana Amfitryonidzie, Co słynął niezłomnością.

„Wraz i matka idzie Edypa, Epikasta, sławna strasznym czynem, Gdyż w obłędzie dzieliła łoże z własnym synem, Co ojca swego zabił. Bóztwa im na psotę Przed ludźmi kazirodną wykryły sromotę.

Choć Edyp w pięknych Tebach Kadmeami rządził, Wyrok Bogów na pasmo zgryzot go osądził;

Ona zaś w Hades poszła, gdy z rozpaczy wielkiej, Uwisła w zadzierzgniętym powrozie u belki, A tak na syna głowę zwaliła te nędze, Jakich skrzywdzonćj matce dostarczyły jędze.

„Widziałem także Chloris, piękność znamienitą, Drogiemi podarkami Neteja podbitą.

Ona z cór Amfiona, który w Orchomenie,

Grodzie Minió w, panował, najmłodsze stworzenie. Jako pani Pylosu, a Neteja żona,

Powiła mu dzielnego Nestora, Chromiona, Potem Periklimena. W końcu przyszła Pera, 0 którą rój sąsiednich kniaziów się napiera; Lecz Netej li takiemu da ją, jeśli jaki Znajdzie się, co u króla Ifikla z Filaki Stado krów* krętorogich uwiedzie z pod straży: Sęk twardy. Jednak pewny wieszczek się odważy 1 rusza. Ále bóztwa snadź mu nie sprzyjały, Gdyż schwytan przez pastuchy, jęczał czas niemały

W więzach, i tak dni wiele przesiedział zamknięty. Aż gdy rok dobiegł kresu, kazał zdjąć mu pęty Król Ifikles, w nagrodę, że wieszczek objawił Przyszłość m u. Snadź tak Kronion wolą swoją sprawił.

„Po niej żona Tyndara, Leda się zjawiła. Ta mężowi dwóch dziarskich chłopaków powiła: Kastora, co najdziksze, ujeżdżał rumaki,

Polideuka, co bił się sławnie na kułaki. Obadwaj dotąd żyją w karmiącej nas ziemi; Gdyż pod ziemią uzacnił Zews ich przed innemi. Dzień przeżywszy, mrą w drugim, i tak wciąż koleją Mrąc i żyjąc, jak bogi w chwale swej jaśnieją.

„Ifimedę, Aleja żonę, też widziałem,

Pyszną, że się Posejdon kochał w niej z zapałem— Dwa syny mu powiła, lecz ci zmarli młodo.

Otosa i Efialta, głośnych swą urodą,

Gdyż ród ludzki przerośli ciał swoich długością, A krom Oryona, nikt im nie sprostał pięknością. W dziewięciu bowiem leciech, mierzyły ich bary Dziewięć łokci, a znowu dziewięć sążni miary Miał z nich każdy co najmniej, od czuba do stopy. Kiedarmo samym bogom groźnymi te chłopy Stali się, chcąc przebojem w Olimpijskie progi Wtargnąć i roznieść wojny, mordy i pożogi—

l spełniliby, gdyby nie ich wiek zielony... Lecz syn Zewsa, z prześlicznej Lety urodzony, Obu grotem ustrzelił, nim jeszcze puch młody Zasiał się i zacienił skronie im i brody.

„Po niej nadeszła Fedra, Prokra i Aryadna, Ta zgubnego Minosa córa dziwnie ładna,

itórą ongi Tezcusz, gdy z Krety ostrowu Chciał do Aten uwozić, zbył swego połowu,

■dyż na wysepce Dii Artemis ją grotem Owym ubiła, ja k świadczył Dyonizos o tem.

,,Więc Mejra i Klimena, toż pełna sromoty zyszła, i Eryfila, co za stroik złoty : rżedała swego męża.

„Już mi niepodobna Wszystkie zwać po imieniu, opisać z osobna Te sławnych bohaterów i dziewki, i żony, Bo i nocy by brakło, zwłaszcza że spóźniony

Czas nagli do spoczynku, a czy się położę

Tam w łodzi z towarzyszmi, czy gdzie ta w komorze, Łasce waszej i bożej podróż mą oddałem.”— Skończył, a w zgromadzeniu na raz oniemiałem Nastała uroczysta cisza w izbie ciemnej.

Wtem ozwał się Arety głos białoramiennój: —„Jakże wam się wydaje mąż ten, o Fcaki? Przy tym wzroście i kształcie ciała, rozum taki! On gość mój: ależ wolno uczcić go każdemu.

'o cóż nagiić z odprawą? Lepiej potrzebnemu 1 'ułaczowi nie skąpić, kiedy z łaski nieba

ilażdy z was chowa skarby większe niż potrzeba.” -Na to do zgromadzonych, starzec siwogłowy Echineas się zwrócił i rzekł temi słowy:

--„Mężowie! do serc waszych mowa ta przypada; Mądrze radzi królowa, słuchać ją wypada,

Lecz prawo do rozkazu służy li królowi.”— Na to mu Ałkinoos tem słowem odpowie:

—„Com przyrzekł, to i spełnię, pókim żyw i czuję, I póki tym żeglownym Feakom panuję.

Lecz gość nasz, choć mu dom tak śpieszno, niech z nami Choć do jutra zabawi, ja się z podarkami

Tymczasem dlań uwinę. Na jego odprawie Nam tu wszystkim zależy, najwięcej mej stawie, Jako temu, co włada i stoi na czele.”—

Na to odparł mu Odyss obfity w fortele: —„O potężny Alkinie, królu pełny chwały! Choćbyście mię zmusili siedzieć tu rok cały, Byłem powrot miał pewny, sute opatrzenie, Przystałbym. Toby nawet podniosło znaczenie Wracającego do dom, a z mieszkiem niepróżnym. Nie umianoby sobie rady dać z podróżnym W Itace, z taką częścią byłbym tam witany.”—

Na to Alkin:—„Odyssie! choć jak gość nieznany Wszedłeś tu; jednak sądząc z postaci i twarzy, Nie patrzysz na oszusta z rzędu tych nędzarzy, Jakich po chleborodnej ziemi moc się kręci,

I czy trzeba, nie trzeba, kłamie bez pamięci. Lecz ty i słowem wdzięczny, duszą nieobłudny, Wieszcza krojem w powieści opowiadasz cudnej

Wojsk argejskich niedole i twą osobistą.

Otóż wyznaj mi szczerze, niech wiem prawdę czystą: Czy ci się oni bozcy męże pokazali,

Coś z nimi szedł pod Ilion, co tam głowy dali? Teraz noc długa, bardzo długa—a do spania Jeszcze nie czas, więc ciągniej swe opowiadania I do bozkiej jutrzenki; mnie to nie unuży,

Choćbyś przygód swych powieść przewlókł jak najdłużej. - Na to odrzekł mu Odyss:—„O królu Alkinie!

Bohaterze, którego sława wszędy słynie! Jest czas i na gawędę, jest czas i na spanie; Lecz gdy chcesz, abym dalej mówił, niech się stanie Tobie gwoli; opowiem ową dolę smutną

Mych przyjaciół, co śmiercią zginęli okrutną: Bo choć uszli pod Troją krwawego pogromu,

Śmierć znaleźli z rąk niewiast z powrotem do domu... „Owoż, gdy na skinienie groźnej Persefony

On tłum cieniów niewieścich zniknął rozpierzchniony, Widziałem ja k Atrydy duch przyszedł posępny, A z nim pomknął i orszak duchów nieodstępny Tych wszystkich, co w Egista zamku dali głowy... Ledwo krwi się tćj napił cień Agamemnowy,

Wraz mię poznał, w głos łzami zaszlochał rzewnemir Bece ku mnie wyciągnął, chcąc przygarnąć niemi... Lecz darmo! już z nich siła życia uleciała,

Dająca niegdyś gibkość członkom jego ciała! Na ten widok serdecznie łzy mi się polały, I usta moje temi słowy go witały:

„Sławny synu Atreja, o Agamemnonie!

W dokumencie Odysseja (Stron 165-193)

Powiązane dokumenty