• Nie Znaleziono Wyników

POLITYCZNA POPRAWNOŚĆ

W dokumencie Plik od do osobistego uzytku dla: (Stron 76-79)

CZĘŚĆ TRZECIA: VARIA

POLITYCZNA POPRAWNOŚĆ

Czym jest polityczna poprawność (political corectness)?. Powiedzmy, że jest to zespół poglądów i zachowań, mający własne, rozbudowane słownictwo, odpowiadający lewicowo-liberalnej, „postępowej” wizji świata i ludzi – czyli takiej, jaką propagują – z dużym, zauważalnym sukcesem – organizacje społeczno-polityczne, media, wreszcie rządy poszczególnych państw Europy Zachodniej, Ameryki Północnej, a ostatnio również tzw.

nowe demokracje europejskie.

Ta robocza, na własny użytek stworzona definicja byłaby niepełna gdyby nie uzupełnić jej konkretnymi postulatami politycznej poprawności. A są to: braterstwo ludzi, nieskrępowany, spontaniczny rozwój jednostki, rygorystyczna równość płci, swobodny dobór partnerów seksualnych (w tym związki homoseksualne), prawo do przerywania ciąży, eutanazja.

Dodałbym do nich – jedynie słuszną interpretację przeszłości i teraźniejszości.

Tak naprawdę political corectness jest formą lewicowej cenzury (i autocenzury), gdyż walczy z naturalnym systemem wartości, ośmiesza „niewłaściwie, reakcyjne” postawy, każe

traktować własną wizje świata jako ideał nie podlegający rewizji. Mamy więc do czynienia z ideologiczno-wychowawczym totalitaryzmem, który każde wystąpienie krytyczne traktuje jako „zamach na wolność, prawdę” itd. Przy czym oponent nie jest traktowany jako budzący

szacunek rywal. Przeciwnie, jest człowiekiem godnym pogardy, zasługującym na potępienie i już to towarzyską, już to penitencjarną izolację. Albo na szpital psychiatryczny.

Tak, wystąpienie przeciwko politycznej poprawności może być niebezpieczne. Przekonują się o tym chociażby historycy – rewizjoniści „holocaustu”, którzy nie negując martyrologii Żydów podczas wojny, zaniżają liczbę wymordowanych i kwestionują istnienie komór gazowych. Zaczyna się zwykle od potępieńczych artykułów, kłopotów w pracy (nagłe zwolnienia pracowników naukowych z uniwersytetów), a kończy zamachami bombowymi i interwencją sadową (nie skierowaną oczywiście przeciwko postępowym bomberom).

Właściwie – i do tego sprowadza się rygoryzm political corectness – należy uważać co się mówi i jak się postępuje.

W Stanach Zjednoczonych na przykład nie można Murzyna nazwać Murzynem. To

Afroamerykanin. Popularny pedał jest osobnikiem kochającym inaczej, mającym prawo do założenia rodziny i wychowania dzieci (na nowych pedałów – jak sądzę). Zbyt długie przyglądanie się ładnej dziewczynie to oczywiście wstęp do molestowania seksualnego.

Nadreprezentatywność mężczyzn na kierowniczych stanowiskach jest rodzajem samczego szowinizmu (istnieje tutaj jedynie słuszne określenie: „męska, szowinistyczna świnia”).

Formy walki z niepoprawnymi mogą być również bardziej wysublimowane, bez angażowania autorytetu sądu. Jeżeli np. ukazuje się książka niewygodna, której tezy są trudne, czy

niemożliwe do obalenia – stosuje się metodę totalnego milczenia, w prasie, radiu, telewizji.

Dzieła nie ma. Koniec i kropka.

Można także faktami manipulować poprzez „przesuwanie środka ciężkości”. Dam bliski, polski przykład. Oto grupa Cyganów (Romów – patrz: polityczna poprawność) gwałci nieletnią Polkę. Jako, że mniejszości są u nas tradycyjnie prześladowane, a Polacy to naród szowinistów i rasistów, nie należy takiej informacji podać w głównym wydaniu

„Wiadomości”:, a co najwyżej półgębkiem o godzinie 23 gdy normalni ludzie już śpią.

Odwróćmy sytuację. Polacy poturbowali Cygana, bo ten, nie posiadając prawa jazdy, potrącił kobietę. Dochodzi do pyskówki i przepychanek między przedstawicielami obu społeczności.

Efekt? O godzinie 19:30 Polska dowiaduje się, że w miejscowości X doszło do antycygańskiego pogromu.

Albo: premier Izraela uprzejmy był stwierdzić, że Polacy wysysają antysemityzm z mlekiem matki. Komentarz: „każdemu się zdarza, był zmęczony, właściwie ma rację, ale mógł to podać w kulturalnej formie”. Dla równowagi: Polak zniwelował żydowskie macewy na cmentarzu. Zrobił to, bo miał taką idiotyczną, pijacką fantazję, a akurat nie było w pobliżu innych obiektów (np. grobów katolickich). Reakcja? Spikerka telewizyjna drżącym głosem mówi o wzroście antysemityzmu w Polsce, burzą się amerykańscy Żydzi, premier

Rzeczypospolitej, ze wzrokiem wbitym w ziemię, jak uczniak, gorąco przeprasza w imieniu wszystkich Polaków. Et cetera, et cetera.

Czasem zastanawiam się, czy z tym szaleństwem można jeszcze walczyć. Zapewne tak.

Zniechęconym natomiast dam dobrą radę: bądźcie wierni swoim życiowym partnerom – jak pedał. Bądźcie miłosierni wobec waszych dziadków – jak zwolennik eutanazji. Kochajcie swoje dzieci – jak aborcjonistka. Bądźcie tolerancyjni wobec innych – jak Talmud.

POLECATS

Uważam, że zdecydowana większość polskich (krajowych) historyków zajmujących się najnowszymi dziejami Polski i świata, przez dziesiątki lat wlewała w czytelnicze dusze zatruty jad propagandy i nieprawdy.

Nie byli to „Wallenrodowie” usiłujący przekazać podstawowy zrąb informacji, a tylko przy okazji muszący „oddać co cesarskie – cesarzowi”, lecz zwykli koniunkturaliści, geszefciarze, pulpeciarze, więksi i mniejsi kłamcy odpowiedzialni na równi z komunistycznymi

dygnitarzami za wykoślawienie polskiej świadomości historycznej: żeby nie powiedzieć – prawie całkowitą zatratę.

Rok 1989 powinien być dla nich ostatnim rokiem działalności na niwie historycznej. Dotyczy to także tych, którzy kilka lat wcześniej w tzw. drugim obiegu starali się zatrzeć poprzednią działalność. Powinni zamilknąć, zapaść się ze wstydu pod ziemię, wyparować z

uniwersytetów, a najlepiej sadzić ryż w Korei Północnej. Nic takiego nie nastąpiło, no i nie nastąpi.

Te prostytutki obwieszone tytułami naukowymi przez mocodajnych sutenerów, utworzyli własny lupanar upstrzony w nowe piórka. Ludzie o brązowych nosach (tak określa się ludzi podtykających ten wrażliwy organ pod wiadomą część ciała możnych tego świata) – bez najmniejszego oporu, bez chrząknięcia, czy tylko bąknięcia słowa: przepraszam, podążyli ku światłu prawdy.

Nagle komuniści-koniunkturaliści (z mocnym akcentem na ostatnie słowo) przedzierzgnęli się w ideowych piłsudczyków (zawsze powtarzałem, że od „Dziadka” do komuny tylko krok), tropiciele wiadomego rewanżyzmu stali się autorami książek o pojednaniu

polsko-niemieckim, a wszyscy, jak ścierwne sępy, rzucili się na polski antysemityzm. Na tym zawsze można zarobić, a przy okazji ukryć własne grzechy. Ludzie ci naprawdę niczym szczególnym nie różnią się od W. T. Kowalskich, czy Walichnowskich, którym zresztą nikt, za życia i pośmiertnie nie odebrał tytułów. Przecież to takie nieeleganckie. To chwasty zapatrzone we własne kariery, stado rozgadanych kelnerów, gotowych jednak na każde skinienie nowego pana, osobnicy bez czci, wiary, moralności. Bez Boga i Ojczyzny. Dobrzy Europejczycy.

Polecat (ang. Tchórz). Euroazjatycki ssak drapieżny. Kiedy się podnieca – śmierdzi. Uwaga!

Łowny!

W dokumencie Plik od do osobistego uzytku dla: (Stron 76-79)